To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Filmy - strata czasu
#1
Nie wiem, czy taki wątek już jest, sprawdziłam kilka stron i nie zauważyłam. Mam nadzieję, że nie dubluję tematu.

Są wątki o bardziej lub mniej ambitnych filmach, ten ma być o filmach nieudanych, nudnych, źle zrobionych, będących stratą czasu (jeśli ogląda się je w domu) albo i czasu i pieniędzy (jeśli ogląda się w kinie).

Otóż, wybrałam się do kina. Sprawdziłam repertuar, wybrałam horror, nie ma to jak horror w kinie, szczególnie jeśli opis filmu brzmi zachęcająco, a opinie widzów pozytywne. A Quiet Place

Niesamowity pomysł na film, moim zdaniem. Świat, w którym wszelkie wydawane dźwięki zagrażają życiu. Najmniejszy hałas kończy się śmiercią osoby, która znajduje się w głośnym miejscu. Można było zrobić z tego taką perełkę - cóż, wyszło coś zupełnie innego.

Pierwsza, powiedzmy, ćwiartka filmu była całkiem niezła. Zwłaszcza pierwsze dziesięć minut. Trochę przeszkadzała muzyka w tle (w końcu jak ma być cicho, to cicho, a trudno wczuć się w ciszę, kiedy muzyka gra). Ale początek był dobry. A potem już z górki. Ilość kretyńskich nieścisłości rozwaliła cały film. Nie będę rozpisywać się w tej chwili, co było głupie, żeby nie spoilować, gdyby ktoś chciał zobaczyć. Ostatnie piętnaście minut to była męka, z drażniącym, pełnym patosu finałem.
Mniejsza o to, że zmarnowałam czas i pieniądze - w końcu wyjście do kina zawsze jest fajne, nawet jeśli film nie. Znacznie gorsze jest to, że zmarnowano taki potencjał. Taki pomysł.
Nie polecam, chyba że ktoś się bardzo nudzi.

https://www.youtube.com/watch?v=WR7cc5t7tv8
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#2
A nie wydaje się wam, że na chwilę obecną wszystko już zostało opowiedziane, nagrane?

Żaden nowy film nie opowie już nic nowego. Nic czego bym już nie znał. Zmieniają się czasy historyczne, postacie etc. - ogólnie zmienia się już tylko forma a same historie powtarzają się. I są to wciąż i wciąż te same motywy, te same treści. Dla mnie filmy w ogóle stają się coraz bardziej stratą czasu. Lepiej obejrzeć jakiś film dokumentalny - przyrodniczy, o nauce lub technice albo o podróżach. Tak mi się wydaje.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#3
Według amerykańskich naukowców istnieje tylko 6 typów fabuł Oczko
http://booklips.pl/newsy/amerykanscy-bad...ow-fabuly/

Ja lubię fabuły, ale oglądam filmy chronologicznie według roku premiery, więc możliwe, że na przykład w okolicy lat 90. się wypalę. Na razie co film to coś nowego.

Ale na przykład z komiksami Marvela i DC dałem sobie spokój dokładnie z tego powodu, o którym piszesz.
Odpowiedz
#4
„Bokeh” – pomysł może i ciekawy (choć nie jakiś superoryginalny). Ale wyszedł film o niczym, bez fabuły, kończący się sztucznie.
„Opiekun” – ciekawy, podejmujący istotne tematy film. Kończy się jednak tak żałośnie, że całe dobre wrażenie znika. Film bez ostatniej sceny lepszy niż z tą sceną.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#5
No właśnie, mało co mnie tak drażni w filmie, jak zmarnowany pomysł. Coś się ciekawie zapowiada, już już ma się rozkręcać, a potem scenariusz skręca i leci w dół.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#6
lumberjack napisał(a): A nie wydaje się wam, że na chwilę obecną wszystko już zostało opowiedziane, nagrane?

Żaden nowy film nie opowie już nic nowego. Nic czego bym już nie znał. Zmieniają się czasy historyczne, postacie etc. - ogólnie zmienia się już tylko forma a same historie powtarzają się. I są to wciąż i wciąż te same motywy, te same treści. Dla mnie filmy w ogóle stają się coraz bardziej stratą czasu. Lepiej obejrzeć jakiś film dokumentalny - przyrodniczy, o nauce lub technice albo o podróżach. Tak mi się wydaje.

Ja tam nie oglądam filmów żeby być zaskoczonym, zresztą w sci-fi na przykład książki potrafią pójść tak daleko że aktualnie filmy są mocno w tyle. Oglądam filmy żeby zobaczyć dobre rzemiosło, spójny scenariusz, dobrą grę aktorską, ładne efekty, ciekawy punkt widzenia itp itd. Ale przyznaję że jest mnóstwo filmów robionych na odwal się, zupełnie jakby ktoś miał pomysł na trailer a film doklejono tak na odczep się.


Cargo - mnie strasznie znudził. Obejrzałem bo zaciekawiło mnie połączenie aktora (Martin Freeman) z motywem zombie i wyszło nic.

Mute - myślałem że dostanę cyber punk, dostałem cyber amisz vs pedofil.
Odpowiedz
#7
Christoff napisał(a): Według amerykańskich naukowców istnieje tylko 6 typów fabuł Oczko

No i by się zgadzało. Książek kiedyś przeczytałem od zarąbania. Filmów obejrzałem jeszcze więcej. Książki nie przeczytałem od miesięcy, pełnometrażowego filmu nie obejrzałem od cholera wie ilu tygodni. I nie czuję aby omijało mnie coś ciekawego. A jest masa innych rzeczy do roboty niż oglądanie lub czytanie po raz setny spadku-wzrostu etc. Oczko

Życie jest za krótkie na marnowanie go na filmy. O wiele lepiej popisać na forum Język

Od teraz będę tylko oglądał te filmy, które w danym roku będą okrzyknięte najzajebistszymi.

magicvortex napisał(a): Ja tam nie oglądam filmów żeby być zaskoczonym, zresztą w sci-fi na przykład książki potrafią pójść tak daleko że aktualnie filmy są mocno w tyle. Oglądam filmy żeby zobaczyć dobre rzemiosło, spójny scenariusz, dobrą grę aktorską, ładne efekty, ciekawy punkt widzenia itp itd.

Spoko, rozumiem. Czysta rozrywka.

Kiedyś grałem dużo w gry i z perspektywy czasu oceniam, że to też była w jakimś stopniu strata czasu, bo przeszedłem np. kilkanaście RTSów, FPPów, TPPów, RPGów, strategii taktycznych, turowych, mordobić etc., a w sumie było to powtarzanie tego samego tylko w coraz ładniejszej oprawie graficznej i dźwiękowej. A kurna, chyba lepiej byłoby w tym czasie poćwiczyć albo pouczyć się albo zrobić coś dla kogoś.

Podsumowując - chuj tam z grami, filmami i książkami. Walić kulturę w dupę po same jaja. Lepiej zwiększać wiedzę i masę.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#8
@ Lumber

Wiedza. Masa. Maszyna Duży uśmiech
Sebastian Flak
Odpowiedz
#9
Christoff napisał(a): Według amerykańskich naukowców istnieje tylko 6 typów fabuł Oczko
http://booklips.pl/newsy/amerykanscy-bad...ow-fabuly/

Epokowe odkrycie, godne stwierdzenia, że cała muzyka operuje na kilku podstawowych akordach.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#10
lumberjack napisał(a): A nie wydaje się wam, że na chwilę obecną wszystko już zostało opowiedziane, nagrane?

Tarantino tak twierdzi, dlatego ciągle kręci takie same filmy.

Nie, nie wszystko zostało opowiedziane, ale starożytni Grecy wyczerpali pulę dramatyczną, więc późniejsza historia teatru przetwarza ich pomysły. Ale to nie znaczy, że wszystko zostało opowiedziane, ani też nie oznacza, że raz opowiedziana historia jest uniwersalna na zawsze. Powtórki z rozrywki zwane remake'ami nie tylko biorą się z powodu kasy. Istnieje potrzeba aktualizacji różnych historii do bieżących czasów. A dodatkowo, można próbować stworzyć coś przy użyciu innej techniki, warsztatu itd.

Cytat:Od teraz będę tylko oglądał te filmy, które w danym roku będą okrzyknięte najzajebistszymi.

Ja tak zacząłem oglądanie filmów. Brałem po najwyższych ocenach. Dopiero niedawno nauczyłem się oglądać przeciętne filmy.



A co do słabych filmów to niektóre uchodzą za arcydzieła amatorszczyzny i dlatego stają się kultowe. Człowiekiem symbolem takiego kina jest niejaki Uwe Boll, który tworzy paskudne filmy bez jakiegokolwiek sensu i rzemiosła pozbawionego przyzwoitych podstaw.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#11
znaLezczyni napisał(a): Nie wiem, czy taki wątek już jest, sprawdziłam kilka stron i nie zauważyłam. Mam nadzieję, że nie dubluję tematu.

Są wątki o bardziej lub mniej ambitnych filmach, ten ma być o filmach nieudanych, nudnych, źle zrobionych, będących stratą czasu (jeśli ogląda się je w domu) albo i czasu i pieniędzy (jeśli ogląda się w kinie).

Otóż, wybrałam się do kina. Sprawdziłam repertuar, wybrałam horror, nie ma to jak horror w kinie, szczególnie jeśli opis filmu brzmi zachęcająco, a opinie widzów pozytywne. A Quiet Place

Niesamowity pomysł na film, moim zdaniem. Świat, w którym wszelkie wydawane dźwięki zagrażają życiu. Najmniejszy hałas kończy się śmiercią osoby, która znajduje się w głośnym miejscu. Można było zrobić z tego taką perełkę - cóż, wyszło coś zupełnie innego.

Pierwsza, powiedzmy, ćwiartka filmu była całkiem niezła. Zwłaszcza pierwsze dziesięć minut. Trochę przeszkadzała muzyka w tle (w końcu jak ma być cicho, to cicho, a trudno wczuć się w ciszę, kiedy muzyka gra). Ale początek był dobry. A potem już z górki. Ilość kretyńskich nieścisłości rozwaliła cały film. Nie będę rozpisywać się w tej chwili, co było głupie, żeby nie spoilować, gdyby ktoś chciał zobaczyć. Ostatnie piętnaście minut to była męka, z drażniącym, pełnym patosu finałem.
Mniejsza o to, że zmarnowałam czas i pieniądze - w końcu wyjście do kina zawsze jest fajne, nawet jeśli film nie. Znacznie gorsze jest to, że zmarnowano taki potencjał. Taki pomysł.
Nie polecam, chyba że ktoś się bardzo nudzi.

https://www.youtube.com/watch?v=WR7cc5t7tv8


Końcówka też jakoś średnio przypadła mi do gustu, jednakże film oceniam wysoko. Podobało mi się zrobienie motywu przewodniego z ciszy i główna akcja z porodem (chociaż tutaj mam zastrzeżenie, że ucięli moment porodu) i ogólnie cały klimat post-apo survivalowy.  Podsumowując nie uważam, żeby potencjał został zmarnowany.

lumberjack napisał(a): A nie wydaje się wam, że na chwilę obecną wszystko już zostało opowiedziane, nagrane?

Żaden nowy film nie opowie już nic nowego. Nic czego bym już nie znał. Zmieniają się czasy historyczne, postacie etc. - ogólnie zmienia się już tylko forma a same historie powtarzają się. I są to wciąż i wciąż te same motywy, te same treści. Dla mnie filmy w ogóle stają się coraz bardziej stratą czasu. Lepiej obejrzeć jakiś film dokumentalny - przyrodniczy, o nauce lub technice albo o podróżach. Tak mi się wydaje.


Ty to już masz chyba z 1000 lat :Duży uśmiech

Na przykład ostatnio oglądałem film Tully i zyskałem po nim świeże spojrzenie na macierzyństwo. Nie widziałem wcześniej obrazu, który przedstawiłby to tak naturalistycznie.

Sofeicz napisał(a):
Christoff napisał(a): Według amerykańskich naukowców istnieje tylko 6 typów fabuł Oczko
http://booklips.pl/newsy/amerykanscy-bad...ow-fabuly/

Epokowe odkrycie, godne stwierdzenia, że cała muzyka operuje na kilku podstawowych akordach.


Amerykańscy naukowcy odkryli, że wszystkie filmy ogląda się oczami Język
Odpowiedz
#12
Film - wielkie rozczarowanie.

Wiele obiecywałam sobie po "Irlandczyku". Odłożyłam sobie oglądanie go (i "Historii małżeńskiej") na czas świąteczny, żeby móc spokojnie podelektować się dobrym kinem.


Niestety, delicji nie było. Dalej mogą być lekkie spoilery, więc proszę czytać na własną odpowiedzialność.
Film był okropny. Cóż z tego, że świetne nazwiska, reżyser i obsada. Cóż z tego, że świetna muzyka i scenografia, a może nawet i scenariusz. Filmu nie dało się oglądać. Wytrwałam mniej więcej do połowy.

Przy całej mojej sympatii do de Niro i szacunku do jego dorobku filmowego, nie byłam w stanie na niego patrzeć. (Prawie) osiemdziesięciolatek grający dwudziesto- trzydziestolatka - litości. Równolatek zwracający się do de Niro per "kid", nie, nie, nie. Nie byłam w stanie tego oglądać. Zmarnowany potencjał, wielkie niestety. A tak się cieszyłam na dobry, gangsterski film.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#13
No dobra, ale czy to jedyny powód? Mel Gibson też próbował grać młodzieniaszka w Braveheart, na szczęście tak krótko, że się potem zapominało. I tak na marginesie, myślałem, że odmładzanie CGI jest dziś na tyle daleko posunięte, że akurat to nie powinno być problemem. Oszczędzali na efektach? Czy Twoja wiedza o faktycznym wieku de Niro Ci przeszkadzała?
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#14
Nie tylko wiedza, ale przede wszystkim oglądanie go (i nie tylko jego zresztą, Al Pacino i Pesci też byli za starzy). I nie chodzi tylko o twarz i skórę, ale przede wszystkim sposób poruszania się, de Niro grający opryszka kopiącego kogoś wyglądał przerażająco smutno. I gdyby to był film o gangsterach nieumiejących pogodzić się ze starością i niechcących oddać ster młodszym, to byłoby ok. Ale nie może osiemdziesięciolatek grać dwudziestopięcioletniego zbira bijącego kogoś. To wyglądało tak żenująco, że aż smutno. Tym bardziej że chodziło o wielkich aktorów, których naprawdę podziwiam.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#15
Ogólnie, pomimo postępów CGI, odmładzanie/postarzanie aktorów w filmach wychodzi w najlepszym wypadku średnio.
Jesteśmy już tak zaprogramowani, że w sekundę potrafimy ocenić czyjś wiek nie tylko na podstawie wyglądu ale i sposobu poruszania się , mówienia.
Najprawdopodobniej ta umiejętność jest przydatna ewolucyjnie przy doborze partnerów.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#16
Niestety w filmach ktorych role wymagaja jakiegos poziomu sprawnosci fizycznej aktorzy starzy ktorzy tej sprawnosci nie utrzymali nie beda wygladali autentycznie, dlatego dla mnie lepszym rozwiazaniem jest uzycie mlodszych aktorow w czesciach filmu opowiadajacych o mlodosci bohaterow.
Niew wiem dlaczego w Irlandczyku zdecydowano inaczej.
Odpowiedz
#17
Adam M. napisał(a): Niestety w filmach ktorych role wymagaja jakiegos poziomu sprawnosci fizycznej aktorzy starzy ktorzy tej sprawnosci nie utrzymali nie beda wygladali autentycznie,

Dziś technika CGI jest tak daleko posunięta, że można przekleić twarz na akrobatyczne ciało. Oczywiście pewne granice wiarygodności są, ale taka Natalie Portman dostała Oskara za rolę, przy której właśnie tę technikę stosowano.

Z drugiej strony jak swego czasu oglądałem "Tron: Legacy", to sztucznie odmłodniony Jeff Bridges sprawiał raczej przykre wrażenie. Ale ten film był w 90% w sztucznym świecie, więc jeszcze uchodziło.

Cytat:dlatego dla mnie lepszym rozwiazaniem jest uzycie mlodszych aktorow w czesciach filmu opowiadajacych o mlodosci bohaterow.
Niew wiem dlaczego w Irlandczyku zdecydowano inaczej.

Powodów może być ogrom, ale dla mnie to syndrom zakochania autora w formie zamiast treści. Oczywiście, że nikt nie może zagrać de Niro, jak tylko sam de Niro, zastąpienie go kimś innym to świętokradztwo, więc niech się dziadek męczy i stara.

(Na marginesie, akurat ten aktor ma "szczęście" do takich filmów robionych "dla sztuki", że wspomnę Dawno Temu w Ameryce czy Novecento)
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości