Drugą próbą dowodzenia Boga przez Anzlema był fakt istnienia Boga bez odwoływania się do świata, lecz wyłącznie na postawie istnienia pojęcia Boga (wtedy to w zupełności wystarczyło ).
Zastrzeżenie* Uważam, że jeżeli wtedy wystarczyło, to dziś z zupełności wystarczy, ponieważ w teologii scholastycznej świat się cofnął.
( rozwinęła się natomiast pornografia i pedofilia w kościelei łatwo zauważalny eklezjalny homoseksualizm).
Przeprowadzał dowód w ten oto sposób: jeśli posiadamy pojęcie istoty najdoskonalszej , to istnieje ona w naszej myśli.
Ale czy istnieje ona jedynie w naszej myśli czy w rzeczywistości?
(I chyba nikt nie wiedział, prócz Ojca Świętego, który wiedział, ale nie powiedział. Wiedział na szczęście Anzlem. )
Jeśli istota najdoskonalsza istnieje w rzeczywistości to posiada własność , której pozbawiona byłaby istota najdoskonalsza istniejąca jedynie w naszej myśli , mianowicie własność istnienia rzeczywistego; jest więc on niej o tę własność doskonalsza. ( To bardzo dobra własność ) Przeto istota najdoskonalsza- jak myślał Anzlem ( nie ja) -gdyby istniała tylko w myśli , nie byłaby najdoskonalsza więc byłaby czymś sprzecznym. Zatem istota najdoskonalsza nie może istnieć tylko w myśli lecz musi istnieć przeto w rzeczywistości.
Tak więc z tej prostej konstatacji wynika, że Bóg w filozofii Anzlema ma kilka znaczeń. Był wzorem, celem i sprawcą. ( W domyśle wszystkiego co dobre).
Ponieważ katoliki się często buntują i świadomie wybierają zło, oznacza, że są złymi katolikami, są sprawcami zła. Jednak nic to! Z tego co się orientuje, to istnieje rzekome niewielkie grono tzw. dobrych katolików. Jeżeli to prawda, to ja rozumiem, że nie mogą skorzystać z ofiary przelanej krwi ( Zarżnięcia Syna Bożego jak zwierze ofiarne, czy coś takiego). Natomiast zatwardziali grzesznicy ( ale bez aberracji bez ateistów i panteistów i socjalistów ) owszem, jak najbardziej mogą skorzystać i korzystają cały czas wraz z katolickimi kapitalistami. Jedyne co muszą robić to grzeszyć, dużo grzeszyć, inaczej ofiara będzie daremna.
Kto więc korzysta z tej ofiary i łaski Bożej? Wiadomo; katolicy, dobrzy katolicy, którzy myślą , że są chrześcijanami, którzy są i muszą być złymi katolikami, aby mogli otrzymać darowanie win, przy nadrzędnym założeniu że Bóg istnieje ( przynajmniej w umyśle - a jak w umyśle to w rzeczywistości jak wykazał Anzlem) ponieważ stosunek wiary do rozumy jest tu konstytutywną dialektyką. Sami widzieie , że Anzlem wiedział, że w sprawach wiary rozum jest najważniejszy, więc nie powtarzał bezmyślnie i mechanicznie Augustyna- jak robili wówczas wszyscy inni- ale pchnął rozum tak daleko, że Augustyn ( którego katoiliki nazywają świętym) przy jego rozumowym uchwyceniu wiary- był szaraczkiem, raczkującym bękartem, synem brudnej.....ale z silna wiarą. Skłąmałbym gdym napisał, że miał słabą wiarę, a notabene był to dobry czas na zderzenie krańcowych poglądów. Anzlem miał umysł nie tylko kongenialny, bo potrafił samodzielnie myśleć , ale najpewniej ( w domyśle) zdawał sobie sprawę z prostego faktu, iz zastosowanie dialektyki do celów teologicznych daje dwie korzyści : po pierwsze nie można jej zweryfikować i drugie; jest świetnym przykładem dowolnego rozumowania. Uważam, że Anzlem stał się konkurencyjny nawet na najbardziej przebiegłymi sofistami epoki klasycznej filozofii. Czasem , dla śmiechu ; nazywa się ich także filozofami. Ale ja się z nim nie zupełnie zgadzam, ponieważ ich sztuczni niezupełnie przynoszą nauce pożytek.
Co innego Sokrates i Antyteiści!!! Łączy nas tak dużo w filozofii percepcji, że można z powodzeniem nas traktować jako synonimy.
Zastrzeżenie* Uważam, że jeżeli wtedy wystarczyło, to dziś z zupełności wystarczy, ponieważ w teologii scholastycznej świat się cofnął.
( rozwinęła się natomiast pornografia i pedofilia w kościelei łatwo zauważalny eklezjalny homoseksualizm).
Przeprowadzał dowód w ten oto sposób: jeśli posiadamy pojęcie istoty najdoskonalszej , to istnieje ona w naszej myśli.
Ale czy istnieje ona jedynie w naszej myśli czy w rzeczywistości?
(I chyba nikt nie wiedział, prócz Ojca Świętego, który wiedział, ale nie powiedział. Wiedział na szczęście Anzlem. )
Jeśli istota najdoskonalsza istnieje w rzeczywistości to posiada własność , której pozbawiona byłaby istota najdoskonalsza istniejąca jedynie w naszej myśli , mianowicie własność istnienia rzeczywistego; jest więc on niej o tę własność doskonalsza. ( To bardzo dobra własność ) Przeto istota najdoskonalsza- jak myślał Anzlem ( nie ja) -gdyby istniała tylko w myśli , nie byłaby najdoskonalsza więc byłaby czymś sprzecznym. Zatem istota najdoskonalsza nie może istnieć tylko w myśli lecz musi istnieć przeto w rzeczywistości.
Tak więc z tej prostej konstatacji wynika, że Bóg w filozofii Anzlema ma kilka znaczeń. Był wzorem, celem i sprawcą. ( W domyśle wszystkiego co dobre).
Ponieważ katoliki się często buntują i świadomie wybierają zło, oznacza, że są złymi katolikami, są sprawcami zła. Jednak nic to! Z tego co się orientuje, to istnieje rzekome niewielkie grono tzw. dobrych katolików. Jeżeli to prawda, to ja rozumiem, że nie mogą skorzystać z ofiary przelanej krwi ( Zarżnięcia Syna Bożego jak zwierze ofiarne, czy coś takiego). Natomiast zatwardziali grzesznicy ( ale bez aberracji bez ateistów i panteistów i socjalistów ) owszem, jak najbardziej mogą skorzystać i korzystają cały czas wraz z katolickimi kapitalistami. Jedyne co muszą robić to grzeszyć, dużo grzeszyć, inaczej ofiara będzie daremna.
Kto więc korzysta z tej ofiary i łaski Bożej? Wiadomo; katolicy, dobrzy katolicy, którzy myślą , że są chrześcijanami, którzy są i muszą być złymi katolikami, aby mogli otrzymać darowanie win, przy nadrzędnym założeniu że Bóg istnieje ( przynajmniej w umyśle - a jak w umyśle to w rzeczywistości jak wykazał Anzlem) ponieważ stosunek wiary do rozumy jest tu konstytutywną dialektyką. Sami widzieie , że Anzlem wiedział, że w sprawach wiary rozum jest najważniejszy, więc nie powtarzał bezmyślnie i mechanicznie Augustyna- jak robili wówczas wszyscy inni- ale pchnął rozum tak daleko, że Augustyn ( którego katoiliki nazywają świętym) przy jego rozumowym uchwyceniu wiary- był szaraczkiem, raczkującym bękartem, synem brudnej.....ale z silna wiarą. Skłąmałbym gdym napisał, że miał słabą wiarę, a notabene był to dobry czas na zderzenie krańcowych poglądów. Anzlem miał umysł nie tylko kongenialny, bo potrafił samodzielnie myśleć , ale najpewniej ( w domyśle) zdawał sobie sprawę z prostego faktu, iz zastosowanie dialektyki do celów teologicznych daje dwie korzyści : po pierwsze nie można jej zweryfikować i drugie; jest świetnym przykładem dowolnego rozumowania. Uważam, że Anzlem stał się konkurencyjny nawet na najbardziej przebiegłymi sofistami epoki klasycznej filozofii. Czasem , dla śmiechu ; nazywa się ich także filozofami. Ale ja się z nim nie zupełnie zgadzam, ponieważ ich sztuczni niezupełnie przynoszą nauce pożytek.
Co innego Sokrates i Antyteiści!!! Łączy nas tak dużo w filozofii percepcji, że można z powodzeniem nas traktować jako synonimy.
Człowiek dwulicowy, jak przystało na chrześcijanina ...