To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
PROROCTWO
#21
Antyteista napisał(a):
Jaques napisał(a): Antyteista

Cytat:Pojawia się więc kolejne pytanie : po czym poznać ofiarę miła Bogu, a ofiarę krwawą bożkom?

Do ofiarowania Izaaka nie doszło. Postaw sobie takie pytanie: A może celem lekcji Boga było pokazanie, że należy odejść od ofiar z ludzi?

Może? A może celem Boga jest wpatrywanie się jak kobieta z mężczyzną spółkują? A może , raczej  , jak parzą się dwie kobiety? Jak tak, to ... ponad wszelka wątpliwość jest radosnym, szczęśliwym Bogiem.

Ja ci tylko poddaję myśl, na którą sam nie wpadłeś. Nie mówię - tak jest, ani siłą nie zmuszam do jej przyjęcia. Możesz sam ruszyć głową. Dajesz ironiczną uwagę, a umiesz bardziej merytorycznie się wypowiedzieć? Przekonaj mnie i innych, że nie mam racji.

-----------------------

Co do filmu "Pasja"... Realizm męczeństwa Jezusa wydaje się stworzony po to, aby zaszokować widzów. Celem Ewangelii z pewnością nie jest szokowanie. Również oceniając artyzm można mieć wątpliwości. Nie polecam tego filmu.

Co do ofiary Jezusa to demonstrujesz niezrozumienie. Nie chodzi o kult okrucieństwa ani śmierci, ale apoteozę poświęcenia dla innych i pokonanie śmierci dzięki zmartwychwstaniu.
Odpowiedz
#22
freeman napisał(a): To co piszesz zakrawa na szaleństwo.Może spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie kto komu złożył krwawą ofiarę z Syna Bożego.

A film "Pasja" był w Polsce dozwolony od lat 15, więc nie mogły go oglądać dzieci.(Nie zrozumiałeś mojej ironii?)Moim zdaniem powinien być dozwolony wyłącznie dla widzów dorosłych, choć sam obejrzałem go tylko raz i to z mieszanymi uczuciami.Moralnego kaca miałem jednak np. po filmie "Helena Trojańska".

Mniejsza z krwawymi ofiarami, żaden Bóg nigdy o coś takiego nie prosił.  Nawet gdyby, to nie sposób tego ustalić, bo brak kryteriów weryfikacyjnych co do sprawdzenia takiej prośby, żądania.

Natomiast istotne jest to, że Kościół popiera , aby wszyscy oglądali takie filmy w którym wyolbrzymiane , eksponowane jest okrucieństwo , męka, cierpienie. ( Dlatego ta religia musi być taka smutna- a jak ktoś twierdzi, że radosna, to chyba albo nie zna podstaw własnej wiary,tudzież religii, albo mówi tak dla śmiechu). )  Istnieje nawet taki ruch "Pasjoniści."  To taki zwariowany ruch, w którym adoruje się cierpienie, pokutę, par excellence Mękę Pańska. Nawiasem nie brakuje obrazów z takimi religijnymi fetyszami, które wypełnione są przesycone tymże motywem nadrzędnym. Sądzę, że dwa lata intensywnej adoracji tychże ideałów wystarczy , by zostać obłąkany. Choć nie orientuje się ile razów trzeba sobie wymierzać dziennie/ tygodniowo w tej sekcie.

Człowiek dwulicowy, jak przystało na chrześcijanina ...
Odpowiedz
#23
Nie jest tak, że Kościół polecił film i zabrał wszystkim możliwość podjęcia decyzji. Jeżeli uznałeś, że film nie nadaje się dla dzieci, a sam masz dziecko i szkoła zapowiada wyjście do kina/obejrzenie filmu, to możesz zabrać dziecko do domu.

Druga sprawa to że zakładasz złą wolę. Osoby duchowne są dorosłe, więc mogły przegapić to, że sceny przerastają widzów-dzieci. A może ktoś podjął decyzję wiedząc tylko, że to o Jezusie i nie oglądając. Albo decyzja była dla wiernych dorosłych, a ktoś to uogólnił do wszystkich włączając dzieci. Pewnie popełniono błąd, ale jak to się stało nie wiadomo. Każdy może się pomylić.

Co do ruchu pasyjnego, który oceniasz jako zwariowany - nie powinieneś osądzać tych ludzi. Ty masz swoje zdanie, ale oni też. Wytworzyli sobie pewien obraz wiary, religijności i on im odpowiada. Nie znasz ich motywacji i odbierasz to inaczej patrząc z zewnątrz.
Odpowiedz
#24
Jaques napisał(a): Nie jest tak, że Kościół polecił film i zabrał wszystkim możliwość podjęcia decyzji. Jeżeli uznałeś, że film nie nadaje się dla dzieci, a sam masz dziecko i szkoła zapowiada wyjście do kina/obejrzenie filmu, to możesz zabrać dziecko do domu.

Druga sprawa to że zakładasz złą wolę. Osoby duchowne są dorosłe, więc mogły przegapić to, że sceny przerastają widzów-dzieci. A może ktoś podjął decyzję wiedząc tylko, że to o Jezusie i nie oglądając. Albo decyzja była dla wiernych dorosłych, a ktoś to uogólnił do wszystkich włączając dzieci. Pewnie popełniono błąd, ale jak to się stało nie wiadomo. Każdy może się pomylić.

Co do ruchu pasyjnego, który oceniasz jako zwariowany - nie powinieneś osądzać tych ludzi. Ty masz swoje zdanie, ale oni też. Wytworzyli sobie pewien obraz wiary, religijności i on im odpowiada. Nie znasz ich motywacji i odbierasz to inaczej patrząc z zewnątrz.

Tak być nie może ponieważ w dzisiejszych czasach Kościół nie ma już takiej siły , jak przed S W II. Gdzie wyklinał, rzucał klątwy, oczerniał, kradł czyli konfiskował itd.

Niewiarygodne, tym bardziej,że te dorosłe osoby, doskonale zdają sobie sprawę z faktu , jakie filmy są dla autorytetu Kościoła korzystne ( Pascha), a jakie dlań szkodliwe ( Kler).

Nie stworzyli oni niczego nowego- na tym polega istota soteriologii w sekcie. Oni ją tylko starają się wyolbrzymiać. Zbawienie przez krew. Jak też i w wielu religiach barbarzyńskich, archaicznych, prymitywnych, niecywilizowanych, zwyczajnie głupich, gdzie okrucieństwo było najwyższą cnotą, a śmierć ofiarna- najwyższą łaską i powodem do osobistej chwały. Proszę nie zaprzeczać, przez okrucieństwo dokonał się zbawczy akt! Taka to jest pokrętna logika sekty.
W tej chwili Twoje stanowisko zbieżne jest byciem protektora osoby chorej umysłowo.
Jeżeli twierdze, że PASJA , to pojęcie które ma na celu ogromną przyjemność, zamiłowanie do czegoś, wielka radość lub zamiłowanie do rzeczy, które są tego synonimem np sport, grzybobranie, wędkarstwo itd ( a Kościół) popiera to co szkodliwe, bo z pewnością koncentrowanie się na zbrodni, krzywdzie, cierpieniu , męce, a ponad wszelką wątpliwość zamiłowanie do takich negatywności musi być szkodliwe psychicznie , i efekt jego będzie musiał skutkować różnymi psychozami. Prędzej czy później.
To Ty mnie mówisz, że osoba chora psychicznie ma prawo do swojego destrukcyjnego ( i szkodliwego dla innych) obrazu rzeczywistości. Oczywiście , ze ma prawo, dlatego społeczeństwo stara się i nawet jest zobligowane ( jeśli np. zagraża innym) ją leczyć , aby żyła samodzielnie i godnie. Patrzę z zewnątrz, owszem, ponieważ, gdybym patrzał z wewnątrz , to podejrzewam, strach byłoby pisać... Ubóstwo, jest tak samo niebezpieczne jak szerzenie tych okropności jako PASJI. Czyli "Męki Chrystusa" . Na tym właśnie polegają choroby psychiczne np; dobrowolnie  i chyba "świadomie " składanie ślubu ubóstwa, posłuszeństwa ( ale komu) i głoszenie Męki jako Pasji, to taka osoba wręcz szuka zależności i przełożonych, kogoś perfidnego, kto by ją /ich zużył, skoro sama się o to prosi. Jednak takie działania nie prowadzą do radości, niezależności , cnoty, i zdrowia w tym psychicznego, ale do psychoz, zależności, patologii, nerwic, utraty tego co dobre  np; zakaz rozładowania nacięcia seksualnego i autentycznych pasji, których nie kreuje ( jak w sekcie) fikcja umysłu, a rzeczywiste pasje.
Po drugie , sam nie możesz stwierdzić z wewnątrz, ich życia , ponieważ ich życie przepojone jest taką pasją, że gdyby ta pasja wyszła na zewnątrz, to nikt nie chciałby tego praktykować.  Np; nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby być biczowany, nosić stygmatów, cierpieć. Nikt nie może, zanim nie będzie odpowiednio podatny na psychomanipulacje, że TO JEST DOBRE I SŁUSZNE. Jak chcesz, to możesz z nimi porozmawiać. Dowiesz się, z WEWNĄTRZ , że rozmawiają z aniołami, bogami, marami, duchami, diabłami, co każą im robić. No , czasem niestety ich nękają , bywa ,że uporczywie nękają i prześladują... Potem już tylko proces beatyfikacyjny i tu pojawia się sedno sprawy : oto : Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych, DO KTÓREJ TRAFIAJĄ dekrety o cudach z ich udziałem. Jak nieśli światło ludzkości, jacy byli wspaniałymi ludźmi, jak świeckim pomagali, A JACY HEROICZNI!,  ile sierocińców pobudowali, potem jeszcze kilka formalnych cudów no i jest bajka nowa o kolejnym świętym. A taki Antyteista, jest zły, bo ich osądza, zakłada złą wolę...

Z trzeciej strony, przecież kler głosi mękę już 2000 lat! Wcześniej robili to samo wyznawcy religii i mitologii greckiej,wcześniej to samo robili hindusi ogłaszając inkarnacje zabijanych i ofiarowywanych się dobrowolnie awatarów.

Człowiek dwulicowy, jak przystało na chrześcijanina ...
Odpowiedz
#25
Dobra wiadomość dla zwolenników kultu świętego Gabriela Possenti

Jego relikwie znajdują się w Sanktuarium św. Gabriela w Isoli, a jego grób otaczany jest szczególnym kultem i miejscem pielgrzymek, zwłaszcza młodzieży.W 2010 roku relikwie św. Gabriela ( kawałek żebra) zostały sprowadzone do parafii św. Mateusza na warszawskiej Białołęce przez pracujących w tej parafii Pasjonistów.

Ja rozumiem, że wy chrześcijanie wolelibyście lepszą relikwię np; głowę, lub uśmiechającą się głowę świętego, ale trzeba docenić gest pasjonistów, którzy może i przy okazji propagują nieopacznie bałwochwalstwo, ale robią to jak powszechnie wiadomo - Ad maiorem Dei gloriam. Z drugiej strony trzeba też silnej wiary, nie tylko w moc świętego, ale także, że ten kawałek żebra nie należał do jakiegoś np; ateisty , komuszka, czy antyteisty, ale właśnie do Gabriela Possenti.

Człowiek dwulicowy, jak przystało na chrześcijanina ...
Odpowiedz
#26
Piszesz w oderwaniu od nauki ewangelicznej, którą znasz zbyt słabo albo przeinaczasz. To pozwala ci piętrzyć makabryczne wizje...

Chciałbym cię też zapytać o dowód na nieistnienie Boga. Czy masz dowód czy tylko przekonanie?
Odpowiedz
#27
Jaques napisał(a): Chciałbym cię też zapytać o dowód na nieistnienie Boga. Czy masz dowód czy tylko przekonanie?

A ja myślałem, że się udowadnia istnienie zamiast nieistnienia.
Odpowiedz
#28
Osiris napisał(a): A ja myślałem, że się udowadnia istnienie zamiast nieistnienia.
I jeszcze ten debilny mit, że „nie udowadnia się nieistnienia” tak jakby naprawdę istniała taka reguła w rozumowaniu. Skąd Wy to kretyństwo wyciągnęliście?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#29
Może i dowieść nieistnienie pewnego bytu można (co stało się np. w przypadku eteru) ale jeśli nie można udowodnić ani jego istnienia ani nieistnienia, a sama definicja jest wewnętrznie niespójna czy wręcz sprzeczna, to bezpieczniej i użyteczniej jest nie zakładać istnienia takiego bytu. Z prostego powodu, aby nie zwariować. Ciężko jest żyć zakładając jednak istnienie wszystkich bytów, które potrafimy sobie pomyśleć.

edit: Chociaż może i niektórym ludziom w pewnych przypadkach jest łatwiej założyć ich istnienie (np. boga) bez dowodu (wiara), może nawet dla większości ludzi okazuje się to użyteczne. Prawdopodobnie też tak jesteśmy gatunkowo skonstruowani.
Voodoo People
Odpowiedz
#30
Joker napisał(a): ale jeśli nie można udowodnić ani jego istnienia ani nieistnienia (...) to bezpieczniej i użyteczniej jest nie zakładać istnienia takiego bytu.
W ogóle w takiej sytuacji zakładanie istnienia takiego bytu nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem. Bo na jedno wyjdzie, czy założymy, czy nie.
Cytat:a sama definicja jest wewnętrznie niespójna czy wręcz sprzeczna
No nie. Jeśli definicja jest wewnętrznie sprzeczna, to w ogóle musimy wywalić tę definicję do kosza i nie możemy nic na temat takiego „bytu” powiedzieć, bo inaczej się okaże, że Twoja matka ma dwie głowy.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#31
zefciu napisał(a): Bo na jedno wyjdzie, czy założymy, czy nie.

Uznawanie za istniejące bytów, które sobie jesteśmy w stanie pomyśleć, przyśnić etc. bez jakiegokolwiek dowodu (zmysłowego czy rezultatu prawidłowego rozumowania) to choroba psychiczna, to nie jest bezpieczne.

zefciu napisał(a): Jeśli definicja jest wewnętrznie sprzeczna, to w ogóle musimy wywalić tę definicję do kosza i nie możemy nic na temat takiego „bytu” powiedzieć

Zgadzam się w pełni dlatego właśnie uważam, że niewiele wartościowych wniosków możemy wyciągnąć na temat bytu zwanego "bogiem". Ale to już inny wątek.
Voodoo People
Odpowiedz
#32
Joker napisał(a): Uznawanie za istniejące bytów, które sobie jesteśmy w stanie pomyśleć, przyśnić etc. bez jakiegokolwiek dowodu (zmysłowego czy rezultatu prawidłowego rozumowania) to choroba psychiczna, to nie jest bezpieczne.
Nie wiem. Z punktu widzenia rozumowania takie byty niczego nie wnoszą.
Cytat:Zgadzam się w pełni dlatego właśnie uważam, że niewiele wartościowych wniosków możemy wyciągnąć na temat bytu zwanego "bogiem".
Co innego jednak, gdy rozważamy Boga.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#33
zefciu napisał(a):
Osiris napisał(a): A ja myślałem, że się udowadnia istnienie zamiast nieistnienia.
I jeszcze ten debilny mit, że „nie udowadnia się nieistnienia” tak jakby naprawdę istniała taka reguła w rozumowaniu. Skąd Wy to kretyństwo wyciągnęliście?

To próba spychologii albo wygodny unik, ale czy naprawdę hańbę ateiście przynosi przyznanie się, że się ma przekonania?

Joker

Cytat:Uznawanie za istniejące bytów, które sobie jesteśmy w stanie pomyśleć, przyśnić etc. bez jakiegokolwiek dowodu (zmysłowego czy rezultatu prawidłowego rozumowania) to choroba psychiczna, to nie jest bezpieczne.

Zgadzam się. Pytałem jednak nie o cokolwiek pomyślanego, tylko konkretnie o Boga chrześcijańskiego. To nie sen. O jego istnieniu wspominają teksty pisane przez wiele osób. Może ktoś powiedzieć, że to fikcja literacka. OK. Postawmy taką tezę i poproszę o dowód. Gdy się go przeprowadzi, nie będzie już wątpliwości, że Boga nie ma.

Dopóki nie poda się dowodu, wszystko pozostaje w sferze przypuszczeń/przekonań/wiary (można to jakkolwiek określić). Nie powinno się więc stawiać diagnoz psychiatrycznych komukolwiek, czy to wierzącemu czy niewierzącemu. Niewiedza jest czymś naturalnym u ludzi.

zefciu
Cytat: napisał(a):
Cytat:Zgadzam się w pełni dlatego właśnie uważam, że niewiele wartościowych wniosków możemy wyciągnąć na temat bytu zwanego "bogiem".

Co innego jednak, gdy rozważamy Boga.

Mamy kolejny ateistyczny mit. Skąd to przypuszczenie? Bardzo dużo pożytecznych informacji można wyczytać z książki pt. Biblia. Temu źródło można zarzucić, że jest niesprawdzone, a w niektórych kwestiach słabo sprawdzone. OK. Ale czy można udowodnić, że nieprawdziwe?
Odpowiedz
#34
Jaques napisał(a): Zgadzam się. Pytałem jednak nie o cokolwiek pomyślanego, tylko konkretnie o Boga chrześcijańskiego. To nie sen. O jego istnieniu wspominają teksty pisane przez wiele osób. Może ktoś powiedzieć, że to fikcja literacka. OK. Postawmy taką tezę i poproszę o dowód. Gdy się go przeprowadzi, nie będzie już wątpliwości, że Boga nie ma.

Bóg chrześcijański, Allah , Zaratustra czy Budda i wielu innych...o wszystkich wspominają rożne teksty i relacje. Zakładając prawdziwość jednego z nich konieczne jest stwierdzenie fałszu pozostałych (są to religie monoteistyczne). Nie ma tez tutaj większego znaczenia, czy jest to tekst pisany lub przekaz ustny jeśli istnieją wyznawcy danego boga.  Występowanie w tekstach nie jest żadnym dowodem. Nie stawiam też tezy nieistnienia żadnego z tych bóstw, niech ci którzy stawiają tezę ich istnienia przejma na siebie ciężar dowodu. Jesteś muzułmaninem? Podejrzewam, że nie. Teraz zastanów się nad swoim stosunkiem do ontologicznego statusu Allaha i jak istotne jest dla Ciebie dowodzenie jego nieistnienia?

Jaques napisał(a): Dopóki nie poda się dowodu, wszystko pozostaje w sferze przypuszczeń/przekonań/wiary (można to jakkolwiek określić). Nie powinno się więc stawiać diagnoz psychiatrycznych komukolwiek, czy to wierzącemu czy niewierzącemu. Niewiedza jest czymś naturalnym u ludzi.

Ależ nikt tego nie robi, nawet uważam, że gatunek ludzki ma wykształconą na drodze ewolucji potrzebę zawierzania się opiece bóstwa, wszechmocnego opiekuna z całym arsenałem pomniejszych skłonności i konsekwencji. Tak to wygląda właśnie w odniesieniu do bytu mniej lub bardziej precyzyjnie w ramach rożnych wyznań zwanego bogiem.
Inną sprawa gdy domyślną opcją jest zakładanie istnienia raczej niż nieistnienia wszelkich bytów możliwych do pomyślenia, przedstawienia czy zdefiniowania. Zgoda, że niewiedza nie jest człowiekowi obca ale naprawdę sądzisz, że lepszą drogą dojścia do wiedzy jest wiara zamiast wiedzy osiąganej dzięki zastosowaniu metody naukowej i zasad logiki? Świat 3 latka opiera się w przemożnym stopniu na wierze, którą oddaje we wszechmocnego opiekuna-rodzica-boga. Wierzy w Świętego Mikołaja, zajączka, świat przedstawiany w bajkach. Kiedy zaczyna pytać "dlaczego" i szukać wyjaśnienia nie tylko robi tak tylko z ciekawości, to pierwszy krok w stronę woli oparcia się na wiedzy a nie wierze.

Zauważ też stwierdzając: Niewiedza jest czymś naturalnym u ludzi, mówisz o przeciwieństwie 'wiedzy'.
Mamy:
niewiedza -> wiedza
niewiara -> wiara

Droga od niewiedzy do wiedzy nie wiedzie przez wiarę. Przynajmniej nie wiarę w rozumieniu religii.

Jaques napisał(a): Mamy kolejny ateistyczny mit. Skąd to przypuszczenie? Bardzo dużo pożytecznych informacji można wyczytać z książki pt. Biblia. Temu źródło można zarzucić, że jest niesprawdzone, a w niektórych kwestiach słabo sprawdzone. OK. Ale czy można udowodnić, że nieprawdziwe?

Moja wypowiedź dotyczyła braku wewnętrznie spójnej definicji chrześcijańskiego Jahwe (de facto sprzeczności tej definicji na podstawie przymiotów boskich) a nie prawdziwości Biblii. Od razu jednak zastrzegam, to moja opinia/przekonanie, dyskusja nigdy nie doprowadzi do konstruktywnych wniosków. Ponownie, łatwiej chrześcijaninowi zrozumieć kiedy ma przed sobą perspektywę rozważań nad statusem ontologicznym Allaha, prawdopodobnie mało pasjonująca perspektywa. 

Mówisz, czy można udowodnić nieprawdziwość Biblii. Sam chyba powinieneś być tym żywotnie zainteresowany. Jeśli nie udowodnisz, że mówi prawdę to poruszasz się w obszarze wiary a nie wiedzy. Pytanie co cenisz sobie bardziej. Tego nie oceniam.
Voodoo People
Odpowiedz
#35
Jeśli nie udowodnisz, że profesor podczas wykładu mówi prawdę, to poruszasz się w obszarze wiary a nie wiedzy.A jednak tylko dzięki wierze zechcesz sam sprawdzić prawdziwość zasłyszanych treści. Natomiast dzięki niewierze co najwyżej będziesz oczekiwał, że zrobi to ktoś inny lub po prostu zignorujesz to, co usłyszałeś.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#36
freeman napisał(a): dzięki wierze zechcesz sam sprawdzić prawdziwość zasłyszanych treści.

A czy gdybym nie wierzył w ani jedno jego słowo czyż nie zechciałbym sam sprawdzić tych treści?

Zgodnie z klasyczną definicją wiedzy jest to uzasadnione, prawdziwe przekonanie. Natomiast twierdzenia oparte na wierze uzasadnienia zgodnego z metodologią naukową nie mają, mimo, że ktoś może być przekonany o ich prawdziwości.

Czym więc z grubsza uzasadniam prawdziwość słów jakiegoś pracownika naukowego?
- przedstawia zazwyczaj wycinek stanu wiedzy osiągniętego w danej dziedzinie będący efektem pracy całej rzeszy pracowników naukowych nierzadko na przestrzeni wieków i z wykorzystaniem metody naukowej (chyba, że jest to jakiś nowatorski wykład autorski);
- wiedzę cechuje m.in. intersubiektywna kontrolowalność, można sobie to samemu zweryfikować (nie w każdej dziedzinie ale zazwyczaj);
- słuchając wykładu sam na bieżąco weryfikuję zasłyszana wiedzę mając jakieś podstawy i warunki minimalne do jej zrozumienia;
- jawne głoszenie fałszywych twierdzeń jest zwyczajnie nieprawdopodobne, szybko lub natychmiast zostałoby odkryte, nawet przez samych słuchaczy;
- to się nie zdarza, wykładowcy grożą surowe konsekwencje, może zostać zwolniony, prosty rachunek zysków-strat;
- ...;
- w przypadkach kiedy przedstawiana wiedza nie jest za taką obecnie uznawana (hipoteza lub nie uznawana powszechne przez środowisko naukowe teoria, a także odwrotnie np. teoria globalnego ocieplenia i hipotezy alternatywne) zawsze najbezpieczniej pozostać na pozycji sceptycznej.

Twierdzenia wynikające z wiary mają swoje miejsce i użyteczność ale myślę, że niekoniecznie są najlepszym rozwiązaniem w systematycznym poznawaniu i opisywaniu otaczającej nas rzeczywistości.

Patrząc z perspektywy przystosowania  Homo sapiens do wrogiego i  śmiertelnie niebezpiecznego środowiska. Często pewnie wiara była bardziej użyteczna niż wiedza. Przykładowo rozprzestrzenienie się gatunku z Afryki dzięki dalekim wędrówkom, które z kolei odbywały się zapewne dzięki wierze w odnalezienie lepszych terenów do osiedlania się przy jednoczesnym braku wiedzy o grożących niebezpieczeństwach  (dzikie zwierzęta, brak pożywienia w drodze, wrogie grupy). Takich lepszych terenów mogło jednak tam nie być, gdyby o tym wiedzieli pozostaliby w swojej pierwotnej siedzibie a gatunek by się nie rozprzestrzenił.
Voodoo People
Odpowiedz
#37
Joker napisał(a): (1) A czy gdybym nie wierzył w ani jedno jego słowo czyż nie zechciałbym sam sprawdzić tych treści?

(2) Zgodnie z klasyczną definicją wiedzy jest to uzasadnione, prawdziwe przekonanie. Natomiast twierdzenia oparte na wierze uzasadnienia zgodnego z metodologią naukową nie mają, mimo, że ktoś może być przekonany o ich prawdziwości.

(1) Musiałbyś wierzyć, że warto Uśmiech

(2) I znów - musisz wierzyć, że warto się czegoś dowiedzieć i że metodologia którą się posługujesz zapewni Ci zdobycie wiedzy.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#38
freeman napisał(a): (1) Musiałbyś wierzyć, że warto

Wiem, że warto sprawdzać każdą teorię, także taką, która wydaje się fałszywa. 
Pierwszym uzasadnieniem jest chęć poszerzania swojej wiedzy ale także potwierdzenie nieprawdziwości tej teorii, którą wstępnie za taką uznaję.
Mam wstępna wiedzę wystarczającą aby rozpocząć proces poznawczy, uzyskać inną, nową wiedzę, przejść od stanu niewiedzy.
Cała motywacja i działanie ukierunkowane na wdrożenie procesu poznawczego mają swoje mocne uzasadnienia.

freeman napisał(a):(2) I znów - musisz wierzyć, że warto się czegoś dowiedzieć i że metodologia którą się posługujesz zapewni Ci zdobycie wiedzy.
I znów - nie operacjonalizuję procesu badawczego na wierze tylko na wiedzy, która tym rożni się od wiary, że posiada uzasadnienie 
(w tym przypadku naukowe).
Według mojej wiedzy metodologia, którą się posługuję (metoda naukowa, logika) efektywnie służy zdobywaniu wiedzy.
Wiem, że zawsze warto się czegoś dowiedzieć.

Zapytasz gdzie więc jest 'wiara'...Wiara jest od przypadków beznadziejnych. To sytuacje kiedy prowadzisz reanimację topielca pól godziny po utonięciu (nie ma uzasadnienia z punktu widzenia medycyny, że to się uda). Podobnie wygląda pewnie motywowanie reprezentacji San Marino przed kolejnym meczem z jednym z potentatów podczas eliminacji do ME czy MŚ, na pobudzeniu wiary w sukces (jakkolwiek go sobie zdefiniują). Na płaszczyźnie wiedzy (tutaj uzasadnionej np. statystyką) ich motywacja byłaby wątpliwa.
Voodoo People
Odpowiedz
#39
Joker napisał(a): (1) Wiem, że zawsze warto się czegoś dowiedzieć.

(2) Zapytasz gdzie więc jest 'wiara'...Wiara jest od przypadków beznadziejnych. To sytuacje kiedy prowadzisz reanimację topielca pól godziny po utonięciu (nie ma uzasadnienia z punktu widzenia medycyny, że to się uda). Podobnie wygląda pewnie motywowanie reprezentacji San Marino przed kolejnym meczem z jednym z potentatów podczas eliminacji do ME czy MŚ, na pobudzeniu wiary w sukces (jakkolwiek go sobie zdefiniują). Na płaszczyźnie wiedzy (tutaj uzasadnionej np. statystyką) ich motywacja byłaby wątpliwa.

(1) Czyżby? Chciałbyś poznać problemy wszystkich ludzi i to w dodatku takie, na które nic nie potrafiłbyś poradzić?

(2) Ja bym to raczej nazwał fałszywą nadzieją, która w gruncie rzeczy jest oszukiwaniem samego siebie lub innych. Biblijna wiara jest oparta na Bogu, dlatego jest ona pewnością nadziei i zupełnie nie musi być ograniczona tym, co twierdzi np. medycyna.Można powiedzieć, że wiara sięga tam, gdzie nie sięgają już ludzkie możliwości, lecz nie ogranicza się do sytuacji beznadziejnych.Przez wiarę człowiek dokonuje wyboru tego na kim/czym postanawia polegać.Mądrze jest korzystać z wiedzy naukowej, jednak polegać na Bogu i jego Słowie.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#40
freeman napisał(a): (1) Czyżby? Chciałbyś poznać problemy wszystkich ludzi i to w dodatku takie, na które nic nie potrafiłbyś poradzić?

To by dotyczyło praktycznie kogoś wszechwiedzącego, właściwie tak definiuje się Boga. Ma być też dobry i wszechmogący. Nie obserwuje się żadnej pomocy boskiej ludziom mającym problemy a modlitwy wstawiennicze nie mają pozytywnego wpływu (tzw. Wielki eksperyment modlitewny, badanie). A czy chciałbyś swoje życie opierać wyłącznie na przekonaniu, że coś jest prawdziwe bez żadnego uzasadnienia?

freeman napisał(a):Biblijna wiara jest oparta na Bogu, dlatego jest ona pewnością nadziei i zupełnie nie musi być ograniczona tym, co twierdzi np. medycyna

Uzasadnij więc tą pewność bez żadnych wątpliwości, czyli przedstaw dowód. W tej chwili wartość takiego wywodu jest zerowa.
Voodoo People
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości