ErgoProxy napisał(a): Trzymajmy się może historii zbawienia. W pewnym momencie historii ludzkości pojawił się w określonym regionie świata facet, którego miejscowi zidentyfikowali jako Mesjasza -- głoszącego rychły koniec świata -
ErgoProxy napisał(a): to było takie pojęcie, które sobie wcześniej wymyślili. Zidentyfikowali go na podstawie istniejących podówczas pism uważanych przez siebie za święte, pod nieokreślonym bliżej wpływem pobożności ludowej (zawsze jest taka). Potem narosły wokół faceta legendy, niektóre uchwycone na piśmie, z których niektóre sporo później skodyfikowano w rozmaitych kanonach. Wszystko to przemieszane zostało z autentycznymi przekazami mów rzeczonego faceta, o którym uważano, że jest Mesjaszem.Ciężko oddzielić ziarno od plew. Podjął się tego między innymi Geza Vermes w książce "Autentyczna Ewangelia Jezusa", polecam.
ErgoProxy napisał(a): Na to wszystko nałożyły się przekłamania w tłumaczeniach i co takiego? Ależ owszem, pobożność ludowa. W efekcie mamy jedną wielką zóóópę i do tej żóóópy dosiada się kosmek, łyka ją w całości i woła: pyszne! chwalcie zóóópę! Przepraszam, że nie dołączam się do chóru.Nic ująć, trochę dodałem

"Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców." (Mt 7, 16-18)