To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Twórczość gąski
bert04 napisał(a): Nie musisz wierzyć w Boga, ale Bóg też nie musi zbawiać Ciebie. Ani mnie. Ani nikogo. Tu nikt nic nie musi, na tym opiera się autonomia Boga i człowieka.

Bert, jeśli źle rozumiem Twoje stanowisko to mnie popraw, ale widzę je tak: Bóg w swojej mądrości i akcie wolnej woli tworzy Wszechświat, w którym pojawią/pojawiają/pojawiły się miliardy nieśmiertelnych dusz. Człowiek również posiada wolną wolę, więc wychodzi na to, że każdy spontaniczny i przygodny stosunek seksualny może skończyć się powołaniem kolejnej takiej duszy. To czy będzie zbawiona czy nie, nie wiadomo do końca od czego zależy. Ale nawet jeśli od tego abstrahujemy, to chyba jednak nikt mnie wcześniej nie pytał, czy na jakikolwiek taki układ mam ochotę. Co więcej, jeśli np. bardziej atrakcyjna od katolickiej wizji wydaje mi się wizja zamknięcia swojego istnienia w ramach Wszechświata (fizycznej czasoprzestrzeni) co jak rozumiem dotyczy np. pozostałych małp człekokształtnych, to już takiej opcji mieć nie będę, bo katolicyzm nie uznaje anihilacjonizmu. To jest ta autonomia i wolność dana nam przez Absolut? Podziękuję chyba i zostanę przy swoim światopoglądzie, w którym nie muszę przynajmniej patrzeć na twórcę Wszechświata jak na kogoś pozbawionego wyobraźni.
Odpowiedz
bert04 napisał(a): Serio?

https://www.teologia.pl/m_k/kkk1n05.htm

KKK 1027 Tajemnica szczęśliwej komunii z Bogiem i tymi wszystkimi, którzy są w Chrystusie, przekracza wszelkie możliwości naszego zrozumienia i wyobrażenia. Pismo święte mówi o niej w obrazach: życie, światło, pokój, uczta weselna, wino królestwa, dom Ojca, niebieskie Jeruzalem, raj: "To, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2, 9).

Serio. Chwilę po 1027 masz przecież 1028 Uśmiech

Cytat:KKK 1028 Z powodu swej transcendencji Bóg nie może być widziany takim, jaki jest, dopóki On sam nie ukaże swojej tajemnicy dla bezpośredniej kontemplacji ze strony człowieka i nie uzdolni go do niej. Kontemplacja Boga w chwale niebieskiej jest nazywana przez Kościół "wizją uszczęśliwiającą"

Kurna mania, z tym KKK jest jak z Biblią - można przerzucać się cytatami które komuś pasują akurat do danej teorii.

To o co to chodzi - sama kontemplacja Boga jest już Niebem czy dopiero czymś umożliwiającym poznanie Nieba? Czy to Tajemnica?

"To, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują"

Mam nadzieję, że chodzi o możliwość wiecznego stachanowcowania i używania najprzeróżniejszych i najwymyślniejszych narzędzi i elektronarzędzi na najprzeróżniejszych materiałach. A jak nie to niech faka bąka, inne niebo mnie nie interesuje.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Serio. Chwilę po 1027 masz przecież 1028 Uśmiech

Cytat:(...)

Jeżeli już cytujesz, to w całości:
  • To będzie twoją chwałą i szczęściem: być dopuszczonym do widzenia Boga, mieć zaszczyt uczestniczenia w radościach zbawienia i wiekuistej światłości w towarzystwie Chrystusa Pana, twego Boga... Cieszyć się w Królestwie niebieskim razem ze sprawiedliwymi i przyjaciółmi Boga radością osiągniętej nieśmiertelności (Św. Cyprian, Epistulae 56, 10, 1: PL 4, 357 B).

Poza tym w 1028 chodzi bardzie o możliwość oglądania (kontemplacji) Boga a nie o to, że będzie to jedyne zajęcie na wieki wieków amen. A cytowany cytat św. Cypriana wskazuje nadal na połączenie we wspólnocie. Z innymi mieszkańcami raju oczywiście, no ale zawsze.

Cytat:Mam nadzieję, że chodzi o możliwość wiecznego stachanowcowania i używania najprzeróżniejszych i najwymyślniejszych narzędzi i elektronarzędzi na najprzeróżniejszych materiałach.

Cóż, jedni marzą o raju jako możliwości dupczenia 77 dziewic, inni wolą borować, heblować i rżnąć deski bardziej w dosłownym znaczeniu, ale to ciągle jest przywiązanie do ziemskich pragnień. A raj chrześcijański to w założeniu jest to uczucie szczęścia, które masz po zbudowaniu całej chałupy, w której wszystko pasuje, glancuje, funkcjonuje. Tyle że nieprzemijające.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Cytat:Nie stajesz się bogiem przez jakieś czary-mary, ale zbliżasz się do Boga przez to, jak odnosisz się do innych, zwłaszcza tych pogardzanych przez Ciebie słabych. Przez Twoje słowa przebija TWOJA odraza do tych słabych ludzi.
Nie pogardzam słabymi. Nie lubię tylko, jak ktoś zamiast postrzegać słabość jako coś, co trzeba za wszelką cenę przezwyciężyć, traktuje ją jako sposób na na bliskość z Absolutem (a jeśli ma rację, to je...ć taki Absolut). Nie gardzę ludźmi, którzy zostali zmuszeni, by nieść krzyż, ale tymi, którzy mówią "O, jak wspaniale nieść ten krzyż, normalnie, jak mój Zbawiciel... to znaczy, oczywiście, jego krzyż przebija mój krzyż nieskończoną ilość razy, jestem niegodnym grzesznikiem i w ogóle... Ale wspaniale przynajmniej tak się do niego upodobnić. On był taki cudowny, bo niósł najbardziej krzyżowy krzyż ze wszystkich krzyży". Jeśli musisz nieść krzyż, współczuję. Jeśli możesz go połamać i naszczać na odłamki, a zamiast tego go hołubisz i namawiasz innych do tego samego... ewentualnie wtedy mógłbym odczuwać coś na kształt pogardy. Tak, słabym należy pomagać. Co więcej, pomaganie słabym jest wielkim dowodem siły (bo skoro im pomagasz, jesteś silniejszy od nich). Ale ta pomoc powinna polegać właśnie na ściągnięciu im z grzbietu krzyża i jego połamaniu, nie wzajemnym nakręcaniu się, jak fajnie jest go nieść, a najlepszy to był Jezus, bo miał największy krzyż.

Przykładem prawdziwego chrześcijanina jest ksiądz Posacki, który jak potępia medycynę alternatywną, to oprócz wszystkich dzikich teorii o szatańskich energiach stwierdza, że właściwie, to niesłuszny jest sam fakt, że ludzie za wszelką cenę chcą się wyleczyć, bo przecież cierpienie i choroba to wiadomość teologiczna od Boga, pomagają się z nim jednoczyć i dążenie do ich wyeliminowania jest niesłuszne.

Cytat:Tylko tak można wytłumaczyć, dlaczego inkarnację Jezusa w postaci ludzkiej określasz jako "dziwaczny rytuał".
Inkarnacja Jezusa tłumaczę raczej jako "Hmm, jestem Bogiem. Moja chwała jest dla mnie rzeczą absolutnie najważniejszą. Mógłbym po prostu przestać posyłać ludzi do piekła za pierdoły, przecież to ja ustalam zasady, mogę to sprawić jednym aktem woli. Tak byłoby najlepiej dla ludzi. Ale czy wtedy ludzie mnie by wychwalali? Nie, bo stwierdziliby, że to była dla mnie łatwizna. W sumie, skoro jestem wszechmocny i wszystko jest dla mnie łatwizną, to za nic, co zrobię, nie zasługuję na chwałę... A JEJ TAK BARDZO PRAGNĘ I POŻĄDAM! Wiem! Odwalę szopkę, przybiorę ludzką postać i w tej postaci sprowokuję ludzkie władze, żeby tą postać maltretowali i zabili! I powiem, że zrobiłem to, żeby zbawić ludzkość i żeby nie musieli iść do piekła! Wtedy ludzie będą mówić "O jaki cudowny, wspaniały i kochający jest ten Bóg, on dla nas cierpiał i umarł!" Co oznacza słodką, soczystą CHWAŁĘ! Idioci nawet nie będą się zastanawiać, że gdyby naprawdę mi zależało na ich zbawieniu, a nie na show, gdybym naprawdę kochał ich, a nie własną chwałę, po prostu bym ich zbawił bez odwalania szopek. Przy okazji zamknę mordę tym wszystkim krytykom, którzy mówią "Panie Boże, jak jesteś dobry, to dlaczego zsyłasz na nas cierpienie?". Będę mógł im odpowiedzieć "Zamknąć ryje, ja też cierpiałem I MOJE CIERPIENIE BYŁO LEPSZE NIŻ WASZE!!! Ja... to znaczy mój syn... z pokorą znosił cierpienie, więc wy też tak macie".

Inkarnacja i umęczenie Jezusa nie było aktem miłości, wręcz przeciwnie, krańcowym aktem egotyzmu ze strony Boga. Może bym mu wybaczył te wszystkie mordy, plagi i masakry, ale szopką z ukrzyżowaniem ostatecznie stracił jakąkolwiek szansę na jakikolwiek szacunek z mojej strony.
Cytat:A raj chrześcijański to w założeniu jest to uczucie szczęścia, które masz po zbudowaniu całej chałupy, w której wszystko pasuje, glancuje, funkcjonuje. Tyle że nieprzemijające.

Czyli coś w stylu narkotycznego transu, albo podłączenia elektrody pod ośrodek nagrody w mózgu. "Szczęście" bez powodu, bez osiągnięć, z których człowiek mógłby być szczęśliwy.
Nie będzie mi Chrystus panem, niech krew swoją sam pije.
Mój jest udział w jeziorze ognia i siarki.

Moja twórczość: https://ateista.pl/showthread.php?tid=14690
Odpowiedz
Adeptus napisał(a): Tak, słabym należy pomagać. Co więcej, pomaganie słabym jest wielkim dowodem siły (bo skoro im pomagasz, jesteś silniejszy od nich).

To nic innego jak pogarda dla słabych, tylko że w bardziej wysublimowanej formie. Pomagam, bo jestem taki zajebisty, że mogę dać czek w blasku fleszy i zrobić słitfocię z umierającym Afroafrykańczykiem czy założyć fanpage dla jakiejś bezdomnej staruszki. Filip Chajzer od czasu do czasu się tak lansuje i chociaż cieszy mnie to, że jakaś pojedyncza osoba dostała może aparat słuchowy czy że odnajdzie żonę jakiegoś hiszpańskiego gostka, to nadal nie czyni go to lepszym. Może trochę "mniej gorszym".

Przejaskrawiam, to nie do Ciebie osobiście, ale opis pewnej postawy.

Cytat:Przykładem prawdziwego chrześcijanina jest ksiądz Posacki

Chcesz mnie wkurzyć przypominając tego gostka?

Cytat:, który jak potępia medycynę alternatywną, to oprócz wszystkich dzikich teorii o szatańskich energiach stwierdza, że właściwie, to niesłuszny jest sam fakt, że ludzie za wszelką cenę chcą się wyleczyć, bo przecież cierpienie i choroba to wiadomość teologiczna od Boga, pomagają się z nim jednoczyć i dążenie do ich wyeliminowania jest niesłuszne.

A antyszczepionkowcy chwalą zalet tego, że dziecko chore dostaje więcej miłości od rodziców podczas choroby, więc powinno się je zarażać różnymi odrami, ospami i innymi tyfusami. Zaiste, prawdziwy przykład miłości rodzicielskiej.


Cytat:Idioci nawet nie będą się zastanawiać, że gdyby naprawdę mi zależało na ich zbawieniu, a nie na show, gdybym naprawdę kochał ich, a nie własną chwałę, po prostu bym ich zbawił bez odwalania szopek.

No faktycznie, gdyby zrobił z ludzi bezwolne drony i zlansował im mózgi, to tak.

Cytat:Przy okazji zamknę mordę tym wszystkim krytykom, którzy mówią "Panie Boże, jak jesteś dobry, to dlaczego zsyłasz na nas cierpienie?". Będę mógł im odpowiedzieć "Zamknąć ryje, ja też cierpiałem I MOJE CIERPIENIE BYŁO LEPSZE NIŻ WASZE!!! Ja... to znaczy mój syn... z pokorą znosił cierpienie, więc wy też tak macie".

Cierpienie jest tylko pobocznym aspektem historii Zbawienia. Teoretycznie zbytecznym, choć oczywiście podwyższyło poprzeczkę.

Cytat:Inkarnacja Jezusa tłumaczę raczej jako (...)

Podam ci moje tłumaczenie na podstawie pewnej anegdoty. W lotnictwie długo panował pogląd, że samolot, który wpadł w korkociąg, jest już stracony. Pewien naukowiec zrobił obliczenia, że jednak tak nie jest. Tłumaczył to lotnikom, ale ci pukali się w czoło i kazali mu spadać. Więc facet zrobił kurs pilotażu, potem wiadł za stery samolotu, wystartował, wprowadził w korkociągi i wyszedł z tego cało. Ten manewr jest określany jako manewr Beggsa-Muellera, nie wiem który z tych gostków był tym chadem, ale analogia chyba jest jasna.

Adeptus napisał(a): Czyli coś w stylu narkotycznego transu, albo podłączenia elektrody pod ośrodek nagrody w mózgu. "Szczęście" bez powodu, bez osiągnięć, z których człowiek mógłby być szczęśliwy.

No teraz to zaprzeczasz sam sobie. Najpierw marudzisz na to, że Bóg nie pstryknął palcem i nie zbawił całej ludzkości za jednym zamachem. Teraz twierdzisz, że ludzie którzy dostąpili zbawienia, zrobili to, cytuję, "bez powodu, bez osiągnięć". Koniec cytatu.

Po pierwsze primo, zrobili to z powodu i z osiągnięć, w końcu chrześcijańska droga do zbawienia łatwa nie jest. Po drugie primo zaś, właśnie to "bez powodu, bez osiągnięć" jest tym, czego od Boga żądasz, wymagasz. Zdecyduj się może.

Puszczyk napisał(a): katolicyzm nie uznaje anihilacjonizmu

Ale apokatastaza, pardon, "nadzieja apokatastazy" jest już dopuszczalną opcją. Być może ci teologowie, którzy skłaniali się do tej myśli wychodzili z podobnych założeń co Ty.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
W skrócie to wygląda tak:
– Wszystkie baby są wredne!
– Ale co Ty gadasz. Moja żona to fajna, empatyczna, wyrozumiała osoba, do rany przyłóż.
– To nie jest prawdziwa kobieta. Prawdziwa kobieta to np. Ksantypa żona Sokratesa. Bo ona była wredna, a jak wcześniej dowiodłem – baby są wredne.

Generalnie nic się w tym temacie nie zmieniło od kiedy Adeptus zaczął swoje pisanie na tym forum i nie zanosi się, aby dyskusja z nim do jakichkolwiek innych wniosków mogła doprowadzić. Adeptus zdefiniował sobie chrześcijaństwo jako kwintesencję wszystkiego, co najgorsze i na tej podstawie dowodzi, że chrześcijaństwo to wszystko co najgorsze.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Cytat:Podam ci moje tłumaczenie na podstawie pewnej anegdoty. W lotnictwie długo panował pogląd, że samolot, który wpadł w korkociąg, jest już stracony. Pewien naukowiec zrobił obliczenia, że jednak tak nie jest. Tłumaczył to lotnikom, ale ci pukali się w czoło i kazali mu spadać. Więc facet zrobił kurs pilotażu, potem wiadł za stery samolotu, wystartował, wprowadził w korkociągi i wyszedł z tego cało. Ten manewr jest określany jako manewr Beggsa-Muellera, nie wiem który z tych gostków był tym chadem, ale analogia chyba jest jasna.

Absolutnie nie jasna, nie mam pojęcie, co to do ma do rzeczy.

Ale zapodam ci swoją "przypowieść". Kojarzysz wdowi grosz z Ewangelii? Jezus miał rację. Im kto ma mniej, tym więcej się liczy to, że dzieli się swoim niedostatkiem - a contrario, im kto am więcej, tym jego pomoc jest mniejszą zasługą.
No więc wyobraź sobie megabogacza, który ma nieograniczone zasoby pieniędzy. Dać tysiąc, milion czy miliard, to dla niego nic. Może pomagać ludziom za pomocą swojego majątku, ale to mu nie wystarcza, bo nikt go nie podziwia, wszyscy mówią "E, co to dla niego". Więc co robi bogacz? Odcina się od swoich nieograniczonych zasobów, nie wiem, przepisuje je na kogoś innego, spala je, cokolwiek. Potem podchodzi do skarbonki, wrzuca do niej pieniądze, a jednocześnie drugą ręką wyposażoną w nóż tnie się po skórze do krwi i wrzeszczy "O to ja, najbogatszy człowiek na świecie, ogołociłem się ze swojego majątku, by zniżyć się do waszego poziomu i w tej sytuacji wam pomóc! I jeszcze przy tym cierpię! Podziwiajcie moje miłosierdzie, napiszcie o tym książkę, wychwalajcie mnie po wszystkie krańce Ziemi! Bo jestem cichy i pokornego serca!".
Cytat:No teraz to zaprzeczasz sam sobie. Najpierw marudzisz na to, że Bóg nie pstryknął palcem i nie zbawił całej ludzkości za jednym zamachem. Teraz twierdzisz, że ludzie którzy dostąpili zbawienia, zrobili to, cytuję, "bez powodu, bez osiągnięć". Koniec cytatu.
Osiągnięcie bez wysiłku jest bezwartościowe. Problem w tym, że Bogu jako wszechmocnemu, wszystko przychodzi bez wysiłku. Ale "sztuczne" utrudnianie zadania tylko po to, żeby wiązało się z wysiłkiem, jest głupotą. Po prostu - Bóg jako wszechmocny nie jest w stanie zdziałać niczego, co miałoby jakąkolwiek wartość moralną, czegokolwiek, co zasługiwałoby na podziw, wdzięczność, szacunek, miłość, chwałę. Moim problemem nie jest to, że Bóg sobie na siłę utrudnił zbawienie człowieka, tylko to, że oczekuje od człowieka za to wdzięczności (a przynajmniej jego religia tego oczekuje). Gdyby Bóg naprawdę kochał człowieka, pogodziłby się z tym, że obojętnie jak go zbawi, jego działanie nie będzie zasługiwało na poklask, nawet jeśli to sobie sztucznie utrudni. Chociaż nie. Gdyby Bóg naprawdę kochał człowieka, to po prostu nikogo by nie potępiał na wieki, przewidziałby chociażby opcję dobrowolnej anihilacji.

Cytat:Po pierwsze primo, zrobili to z powodu i z osiągnięć, w końcu chrześcijańska droga do zbawienia łatwa nie jest. Po drugie primo zaś, właśnie to "bez powodu, bez osiągnięć" jest tym, czego od Boga żądasz, wymagasz. Zdecyduj się może.

Ale źle mnie zrozumiałeś. Nie chodzi mi o to, że ludzie osiągnęli zbawienie bez powodu i osiągnięć (chociaż są fragmenty Biblii, które tak sugerują i na nie powołują się protestanci). Chodzi mi o to, że radość odczuwana po zbawieniu jest bez powodu.

"Cierpienie jest tylko pobocznym aspektem historii Zbawienia. Teoretycznie zbytecznym, choć oczywiście podwyższyło poprzeczkę".
No właśnie w tym rzecz, że nie podwyższyło. Znaczy, sztucznie, głupio, egoistycznie podwyższyło. To było tak, jakby strażak przed wejściem do płonącego domu zrzucił kombinezon, zdjął kask i wyrzucił sprzęt, bo jak się poparzy i nawdycha dymu, to uratowanie ludzi będzie większym poświęceniem.

Cytat:A antyszczepionkowcy chwalą zalet tego, że dziecko chore dostaje więcej miłości od rodziców podczas choroby, więc powinno się je zarażać różnymi odrami, ospami i innymi tyfusami. Zaiste, prawdziwy przykład miłości rodzicielskiej.
No ale co z tego? Antyszczepionkowcy są głupi, więc chrześcijaństwo jest mądre?

Cytat:Chcesz mnie wkurzyć przypominając tego gostka?
Chcę dać przykład prawdziwego chrześcijanina czczącego słabość i cierpienie.

Cytat:Pomagam, bo jestem taki zajebisty, że mogę dać czek w blasku fleszy i zrobić słitfocię z umierającym Afroafrykańczykiem czy założyć fanpage dla jakiejś bezdomnej staruszki. Filip Chajzer od czasu do czasu się tak lansuje i chociaż cieszy mnie to, że jakaś pojedyncza osoba dostała może aparat słuchowy czy że odnajdzie żonę jakiegoś hiszpańskiego gostka, to nadal nie czyni go to lepszym.
No to właśnie chrześcijańskie podejście - co z tego, że pomaga, jak jest.... o zgrozo... PYSZNY!
Ale przecież najbardziej pyszny jest właśnie Twój Bóg. Mógłby pomagać ludziom tak, żeby nawet nie wiedzieli, że istnieje, ale zamiast tego stworzył całą religię kręcącą się wokół niego i dostaje szału, jak choć odrobina czci spływa na kogoś innego, niż on. Przy nim Chajzer to pokorny franciszkanin.

Cytat:W skrócie to wygląda tak:
– Wszystkie baby są wredne!
– Ale co Ty gadasz. Moja żona to fajna, empatyczna, wyrozumiała osoba, do rany przyłóż.
– To nie jest prawdziwa kobieta. Prawdziwa kobieta to np. Ksantypa żona Sokratesa. Bo ona była wredna, a jak wcześniej dowiodłem – baby są wredne.
Generalnie nic się w tym temacie nie zmieniło od kiedy Adeptus zaczął swoje pisanie na tym forum i nie zanosi się, aby dyskusja z nim do jakichkolwiek innych wniosków mogła doprowadzić. Adeptus zdefiniował sobie chrześcijaństwo jako kwintesencję wszystkiego, co najgorsze i na tej podstawie dowodzi, że chrześcijaństwo to wszystko co najgorsze.
Raczej na zasadzie:
- Wszyscy marksiści są przeciwni kapitalizmowi.
- Ale co ty gadasz. Ja jestem marksistą i popieram wolny rynek i kapitalizm, moi koledzy z Klubu Marksistowskiego też.
- W takim razie, nie jesteście prawdziwymi marksistami, prawdziwi są przeciwni kapitalizmowi.
- Bo Ty sobie zdefiniowałeś marksizm jako poglądy i postępowanie zgodne z nauka Marksa i na tej podstawie dowodzisz, że marksiści są antykapitalistami! Dyskusja z tobą nie ma sensu.
Nie będzie mi Chrystus panem, niech krew swoją sam pije.
Mój jest udział w jeziorze ognia i siarki.

Moja twórczość: https://ateista.pl/showthread.php?tid=14690
Odpowiedz
Adeptus napisał(a): Absolutnie nie jasna, nie mam pojęcie, co to do ma do rzeczy.

Serio? Naukowiec próbował ratować pilotów z pozycji naukowca. Nie wychodziło. Musiał stać się pilotem, żeby ich uratować.

Cytat:Ale zapodam ci swoją "przypowieść". Kojarzysz wdowi grosz z Ewangelii?

No kojarzę, ale jest na inny temat. Moja analogia była do kwestii, po co było wcielenie. A nie do - pobocznej - kwestii cierpienia. Jezus mógłby teoretycznie umrzeć ze starości podczas snu.

Cytat:No więc wyobraź sobie megabogacza,

Na megabogaczy są inne przypowieści. Na prędkiego wpada mi przypowieść o bogatym młodzieńcu.

Cytat:który ma nieograniczone zasoby pieniędzy. Dać tysiąc, milion czy miliard, to dla niego nic. Może pomagać ludziom za pomocą swojego majątku, ale to mu nie wystarcza, bo nikt go nie podziwia, wszyscy mówią "E, co to dla niego". Więc co robi bogacz? Odcina się od swoich nieograniczonych zasobów, nie wiem, przepisuje je na kogoś innego, spala je, cokolwiek. Potem podchodzi do skarbonki, wrzuca do niej pieniądze, a jednocześnie drugą ręką wyposażoną w nóż tnie się po skórze do krwi i wrzeszczy "O to ja, najbogatszy człowiek na świecie, ogołociłem się ze swojego majątku, by zniżyć się do waszego poziomu i w tej sytuacji wam pomóc! I jeszcze przy tym cierpię! Podziwiajcie moje miłosierdzie, napiszcie o tym książkę, wychwalajcie mnie po wszystkie krańce Ziemi! Bo jestem cichy i pokornego serca!".

Tym razem mi gdzieś analogia w połowie umyka. Kim jest ten "megabogacz"? Adeptusem, który się dorobił majątku i zastanawia, jak to pogodzić z chrześcijaństwem? Czy Jezusem? Bo w kontekście to obie opcje są możliwe, ale prowadzą do różnych wniosków.

Cytat:Osiągnięcie bez wysiłku jest bezwartościowe. Problem w tym, że Bogu jako wszechmocnemu, wszystko przychodzi bez wysiłku. Ale "sztuczne" utrudnianie zadania tylko po to, żeby wiązało się z wysiłkiem, jest głupotą. Po prostu - Bóg jako wszechmocny nie jest w stanie zdziałać niczego, co miałoby jakąkolwiek wartość moralną, czegokolwiek, co zasługiwałoby na podziw, wdzięczność, szacunek, miłość, chwałę.

Być może antropomorfizuję, ale tak nie do końca się zgadzam. Może działania Boga to nie "wysiłek klasyczny", ale to wybór. I jego konsekwencje.

Cytat:Moim problemem nie jest to, że Bóg sobie na siłę utrudnił zbawienie człowieka, tylko to, że oczekuje od człowieka za to wdzięczności (a przynajmniej jego religia tego oczekuje). Gdyby Bóg naprawdę kochał człowieka, pogodziłby się z tym, że obojętnie jak go zbawi, jego działanie nie będzie zasługiwało na poklask, nawet jeśli to sobie sztucznie utrudni. Chociaż nie. Gdyby Bóg naprawdę kochał człowieka, to po prostu nikogo by nie potępiał na wieki, przewidziałby chociażby opcję dobrowolnej anihilacji.

Ale właśnie ten tak przez Ciebie znienawidzony "Kościół posoborowy" przecież dopuścił nadzieję na apokatastazę. No jednak opcja, że każdy człowiem ma szansę na zbawienie, wydaje mi się bardziej kusząca, niż wybór między "Nicea albo śmierć", czy jak to tam było. Ale ty "Kościoła posoborowego" nie uznajesz.

Cytat:Chodzi mi o to, że radość odczuwana po zbawieniu jest bez powodu.

Jeżeli ktoś zda egzamin na prawo jazdy i się cieszy, że od tej chwili może prowadzić samochód, to jego radość też jest bez uzasadnienia? A przecież chyba zgaqdzamy się w tym jednym punkcie, że osiągnięcie zbawienia w katolicyzmie jest nieco trudniejsze, niż zdanie prawka.

Cytat:"Cierpienie jest tylko pobocznym aspektem historii Zbawienia. Teoretycznie zbytecznym, choć oczywiście podwyższyło poprzeczkę".
No właśnie w tym rzecz, że nie podwyższyło. Znaczy, sztucznie, głupio, egoistycznie podwyższyło. To było tak, jakby strażak przed wejściem do płonącego domu zrzucił kombinezon, zdjął kask i wyrzucił sprzęt, bo jak się poparzy i nawdycha dymu, to uratowanie ludzi będzie większym poświęceniem.

Ty ciągle nie łapiesz, o co chodziło z tym wcieleniem, co nie? Traktujesz Jezusa jako takiego Dzeusa, który wprawdzie może udawać ludzi (lub zwierzęta, w zależności od okoliczności), ale cały czas pozostaje Bogiem? Zapomniałeś, że najpóźniej w Chalcedonie zaklepano, że Jezus był i jest w pełni człowiekiem?

Cytat:No ale co z tego? Antyszczepionkowcy są głupi, więc chrześcijaństwo jest mądre?

Nie odnosiłem się do "chrześcijaństwa". Tylko do jednego zbłąkanego chrześcijanina. Choć co do tego ostatniego to nie jestem pewien.

Cytat:Chcę dać przykład prawdziwego chrześcijanina czczącego słabość i cierpienie.

Już o Posackim parę razy pisaliśmy. "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący."
.

Cytat:No to właśnie chrześcijańskie podejście - co z tego, że pomaga, jak jest.... o zgrozo... PYSZNY!

Bzdura. Pyszny jest ten, co pomaga w blasku fleszy i dla blasku fleszy. Taki, jak mówi Pismo, "odebrał już swoją nagrodę".

Cytat:Ale przecież najbardziej pyszny jest właśnie Twój Bóg. Mógłby pomagać ludziom tak, żeby nawet nie wiedzieli, że istnieje, ale zamiast tego stworzył całą religię kręcącą się wokół niego i dostaje szału, jak choć odrobina czci spływa na kogoś innego, niż on. Przy nim Chajzer to pokorny franciszkanin.

Teraz to Ty lecisz w antropomorfizację, a jeszcze parę akapitów wyżej dosyć zgrabnie wyłożyłeś, że Bóg jest ponad oceny moralne. Kolejny raz: zdecyduj się.

Cytat:Raczej na zasadzie:
- Wszyscy marksiści są przeciwni kapitalizmowi.
- Ale co ty gadasz. Ja jestem marksistą i popieram wolny rynek i kapitalizm, moi koledzy z Klubu Marksistowskiego też.
- W takim razie, nie jesteście prawdziwymi marksistami, prawdziwi są przeciwni kapitalizmowi.
- Bo Ty sobie zdefiniowałeś marksizm jako poglądy i postępowanie zgodne z nauka Marksa i na tej podstawie dowodzisz, że marksiści są antykapitalistami! Dyskusja z tobą nie ma sensu.

Ostatnie raczej:

- Bo Ty nawet nie czytałeś nauk Marksa a znasz je z jakichś korwino-libkowych paszkwili, nie znasz nawet różnicy między tezami Marksa a Lenina a jedyne co potrafisz z siebie wydać to "Precz-zko-mu-no!".

Jak nie wierzysz, to wejdź na znany chyba blog Wojciecha Orlińskiego. Choć znając jego humory, pewnie długo byś tam nie zabawił.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Cytat:No kojarzę, ale jest na inny temat. Moja analogia była do kwestii, po co było wcielenie. A nie do - pobocznej - kwestii cierpienia. Jezus mógłby teoretycznie umrzeć ze starości podczas snu.
Ale przecież Biblia - i Kościół - nauczają, że Jezus zbawił człowieka poprzez cierpienie i śmierć, a nie poprzez wcielenie. To nie jest żadna kwestia uboczna. Gdyby chrześcijaństwo było religią poprzestającą na "Bóg tak bardzo się z nami solidaryzuje, że zniżył się do nas, żeby być bliżej nas i nas nauczać" mogłoby być spoko. Ale niestety, jest też 'Jesteśmy takimi strasznymi, nędznymi grzesznikami, że Bóg musiał za nas cierpieć i umrzeć, bo inaczej nie byłby w stanie powstrzymać się przed wtrąceniem nas wszystkich do piekła, chociaż jest wszechmocny i miłosierny".


Cytat:Serio? Naukowiec próbował ratować pilotów z pozycji naukowca. Nie wychodziło. Musiał stać się pilotem, żeby ich uratować.
Ale Bóg jest wszechmocny. W jego przypadku nie ma "nie wychodziło". Poza tym, znowu sprowadzasz rzecz do wcielenia, a mi rozchodzi głównie o cierpienie i uśmierć. Żeby Twój przykład był adekwatny, naukowiec powinien po zademonstrowaniu manewru podciąć sobie żyły, krzycząc "Umieram aby Was oświecić co do korkociągów!".

Cytat:Tym razem mi gdzieś analogia w połowie umyka. Kim jest ten "megabogacz"? Adeptusem, który się dorobił majątku i zastanawia, jak to pogodzić z chrześcijaństwem? Czy Jezusem? Bo w kontekście to obie opcje są możliwe, ale prowadzą do różnych wniosków.
Jezusem.

Cytat:Być może antropomorfizuję, ale tak nie do końca się zgadzam. Może działania Boga to nie "wysiłek klasyczny", ale to wybór. I jego konsekwencje.
Ale skoro jest wszechmocny, może sprawić, żeby jego wybór miał dokładnie takie konsekwencje, jakie chce.
Cytat:Ale właśnie ten tak przez Ciebie znienawidzony "Kościół posoborowy" przecież dopuścił nadzieję na apokatastazę. No jednak opcja, że każdy człowiem ma szansę na zbawienie, wydaje mi się bardziej kusząca, niż wybór między "Nicea albo śmierć", czy jak to tam było. Ale ty "Kościoła posoborowego" nie uznajesz.
Ale to nie jest tak, że ja Kościoła posoborowego nienawidzę... Znaczy, też nienawidzę, ale w wielu aspektach jest lepszy od prawdziwego, apostolskiego Kościoła. Właśnie dlatego, że w wielu aspektach odszedł od chrześcijaństwa.

Cytat:Jeżeli ktoś zda egzamin na prawo jazdy i się cieszy, że od tej chwili może prowadzić samochód, to jego radość też jest bez uzasadnienia?
Ale nie przez wieczność.
Cytat:Ty ciągle nie łapiesz, o co chodziło z tym wcieleniem, co nie? Traktujesz Jezusa jako takiego Dzeusa, który wprawdzie może udawać ludzi (lub zwierzęta, w zależności od okoliczności), ale cały czas pozostaje Bogiem? Zapomniałeś, że najpóźniej w Chalcedonie zaklepano, że Jezus był i jest w pełni człowiekiem?
Ale co to zmienia? W dalszym ciągu jego wcielenie, a tym bardziej cierpienie, było niepotrzebne.


Cytat:Już o Posackim parę razy pisaliśmy. "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.".
Ale dlaczego uważasz, że Posacki nie kocha bliźnich? Postrzega okultyzm jako najgorsze zagrożenie dla bliźnich, dlatego chce ich przed nim uchronić.

Cytat:Teraz to Ty lecisz w antropomorfizację, a jeszcze parę akapitów wyżej dosyć zgrabnie wyłożyłeś, że Bóg jest ponad oceny moralne. Kolejny raz: zdecyduj się.
Ależ ja wcale nie uważam, ze Bóg jest ponad oceny moralne. Uważam, że jako istota wszechmocna nie jest w stanie zrobić niczego, co byłoby poświęceniem i zasługiwało na nasz podziw i oddanie. Ale jak najbardziej może popełniać czyny, które zasługują na negatywną ocenę.

Cytat:- Bo Ty nawet nie czytałeś nauk Marksa a znasz je z jakichś korwino-libkowych paszkwili, nie znasz nawet różnicy między tezami Marksa a Lenina a jedyne co potrafisz z siebie wydać to "Precz-zko-mu-no!".
Biblia czy Katechizm Kościoła Katolickiego, to raczej odpowiednik "nauk Marksa" a nie "paszkwili". A ja właśnie zdanie na temat tego, czym jest chrześcijaństwo, wyrabiam sobie przede wszystkim na podstawie nauk Jezusa i Apostołów, zawartych w Biblii, a nie tego, co dwa tysiące lat później wymyślili sobie jacyś liberalni pseudoksięża.
Nie będzie mi Chrystus panem, niech krew swoją sam pije.
Mój jest udział w jeziorze ognia i siarki.

Moja twórczość: https://ateista.pl/showthread.php?tid=14690
Odpowiedz
bert04 napisał(a): Poza tym w 1028 chodzi bardzie o możliwość oglądania (kontemplacji) Boga a nie o to, że będzie to jedyne zajęcie na wieki wieków amen. A cytowany cytat św. Cypriana wskazuje nadal na połączenie we wspólnocie. Z innymi mieszkańcami raju oczywiście, no ale zawsze.

Aha, ok. Zrozumiałem, że miałem błędne wyobrażenie o katolickim niebie, ale teraz jest to dla mnie z kolei trochę rozmyte i niejasne "coś".

To w końcu marzycie (wy, katolicy), żeby stać się Borgiem czy nie?

bert04 napisał(a): Cóż, jedni marzą o raju jako możliwości dupczenia 77 dziewic, inni wolą borować, heblować i rżnąć deski bardziej w dosłownym znaczeniu, ale to ciągle jest przywiązanie do ziemskich pragnień.

Nom, marzy mi się Kraina Wiecznego Zapierdolu... piękna wizja.

Ja żem trochę pod wpływem Nietzschego - bardzo żem lubię ziemskie pragnienia, kocham życie, a KWZ byłaby taką jego afirmacją jaka by mi najbardziej odpowiadała.

bert04 napisał(a): A raj chrześcijański to w założeniu jest to uczucie szczęścia, które masz po zbudowaniu całej chałupy, w której wszystko pasuje, glancuje, funkcjonuje. Tyle że nieprzemijające.

A, to nuda w takim razie. Marzenie typowego ćpunka narkomana, żeby cały czas być na haju Język Ja tam wolę pracę w trudzie i znoju i żeby owoce pracy z czasem przemijały, żeby można było co naprawiać i co tworzyć od nowa. I żebym miał kotleta i piwo. To jest szczęście, to jest raj. W dodatku prawdziwy i możliwy do zrealizowania tutej na Ziemi, już od zaraz Język
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Cytat:bert04
A raj chrześcijański to w założeniu jest to uczucie szczęścia, które masz po zbudowaniu całej chałupy, w której wszystko pasuje, glancuje, funkcjonuje. Tyle że nieprzemijające.
Ja np. bardzo lubię czekoladę, a najbardziej chałwę ale bym się chyba obrzygał, gdybym miał to żreć cały czas.

Dlatego bardziej odpowiada mi wyobrażenie Krainy Wielkich Łowów albo Walhalli (... w Walhalli całymi dniami toczą się nieustające bitwy, a wieczorem wszyscy ucztują).
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
bert04 napisał(a):
gąska9999 napisał(a): Uczyłam się w szkole w podstawowej w PRLu, że Mikołaj Kopernik był biskupem we Fromborku chyba. To nieaktualna już wiedza? Nie wiedziałam.

Nie, nie uczyłaś się. Dużo można zarzucić systemowi oświaty PRL, ale zazwyczaj nie robił takich błędów. Pewnie słyszałaś jednym uchem, że jego wuj był biskupem a drugim, że on sam kanonikiem we Fromborku i ci się w jedno zlało.

Cytat:No i że za okupacji bili się o niego Niemcy i Polacy, Niemcy uważali go za Niemca a Polacy za Polaka.

Przed okupacją też się "bili". A i do dziś w kręgach niemieckich nazioli jest wymieniany wśród "wielkich Niemców". Reszta odpuściła sobie. Co do pochodzenia to zapewne miał w sobie sporo niemieckiej krwi, może nawet większość. Najbardziej związany był z Prusami (terenem), a w konfliktach wczesnych Jagiellonów stawał po stronie polskiej a przeciw krzyżackiej, więc z wyboru to już jednoznacznie jest Polakiem. Wiedzą o tym nawet za oceanem:



Cytat:Trochę to dla mnie trudno przystępne, że Mikołaj Kopernik po śmierci za swoje grzechy miałby cienko piszczeć i skowyczeć i jęczeć w czyśćcu.
A chyba tak wierzą katolicy?

Chyba ty.

Cytat:No katolicy nie przekazali mi jeszcze informacji w co wierzą więc tylko zgaduję.

Przekazywaliśmy Ci wystarczająco często, ale pamiętasz gorzej niż szkolne nauczanie, wolisz swoje fantazjowanie o nocnikach. Katolicy nie określają, kto konkretnie pójdzie do piekła. Mówią, za co można iść i jak się od tego ustrzec, ale, chyba poza Judaszem, co do żadnego żyjącego człowieka nie zostało określone oficjalnie, że się znajdzie w piekle. Albo w czyśćcu. Czasem jakiś ksiądz lub zakonnik może o kimś tak powiedzieć, ale to jego prywatna opinia.

Natomiast katolicy zajmują się dosyć intensywnie sporządzaniem list tych osób, które dostąpiły zbawienia. To sporządzanie ma kilka etapów a na jej końcu dana osoba dostaje tytuł "św." przed imieniem. Mamy tych świętych tak dużo, że już w starożytności wprowadzono święto "Wszystkich Swiętych" specjalnie na tę okazję, żeby nie zapomnieć tak tych, którzy zostali uznani, jak i wielu anonimowych. Niedługo znowu będą tego obchody, jak co roku zresztą.

Cytat:Chciałabym się dowiedzieć w co wierzą katolicy - chodzi mi o słowa przypisywane Jezusowi " Pierwsi na Ziemi będą ostatnimi w Niebie"?
Jeśli katolicy w to wierzą, to może mogli by wskazać z imienia i nazwiska  osoby które są lub były pierwszymi na Ziemi a będą lub już są ostatnimi w Niebie?

Nie ma takiej opcji. Co do niektórych świętych wierzymy że będą "bardziej z przodu", ale nie określamy, kto będzie "bardziej z tyłu", to już sprawa samego "szefa".

Cytat:Chciałabym się dowiedzieć kogo spotkał i kogo spotka taki los. I za co konkretnie ten los? Władców, królów, prezydentów, uczonych - laureatów nagrody Nobla, że się tak bezczelnie wywyższyli w nauce, papieży, biskupów, generałów, szefów policji, wielkich lekarzy, miliarderów - w Niebie będą podgryzać suche skórki od chleba,...

Jednym z bardziej popularnych obrazów Królestwa Niebieskiego jest obraz uczty weselnej. Więc jeżeli w Niebie będzie chleb, to starczy dla wszystkich, tych na początku stołu i tych na samym końcu.

Ja słyszałam w kościele na kazaniu i na religii, że Bóg-mężczyzna-syn-a-nie-córka-Jezus twierdził, że "Pierwsi na Ziemi będą ostatnimi w Niebie i Ostatni na Ziemi będą pierwszymi w Niebie".
Słyszałam też, że niejaki-syn-a-nie-zwierzę-proste-słabo-wykształcone-bezpłciowe-Jezus mówił, że "Żaden bogacz nie przeciśnie się przez ucho igielne" tak jakby przy przyjmowaniu do Nieba mieli robić "próbę przeciskania przez ucho igielne na bogacza".

Wtrącenie uboczne: Jezus=Bóg-Jahwe, Jezus=mężczyzna to Bóg=mężczyzna.
Czy w tej prawdzie Absolutnej prawa Logiki są zachwiane?


Moim zdaniem jednak igła jest źle dobrana do sprawdzania bogacza, którego nie należy wpuścić do Nieba naprzykład Billa Gatesa.
Bo uchem igielnym od dużej igły można byłoby mierzyć chudego lub grubego a nie bogatego lub biednego. Ludzie zaś są często grubi w wyniku choroby, złej przemiany materii lub otyłości dziedzicznej i nie ma się o co przyczepiać.


Stół w Niebie z jedzeniem dla wszystkich, to jest wtedy gdy zamiast ludzi dorosłych przy stole siedzą dzieci które muszą słuchać dorosłych aniołów a anioły mają kałasznikowy i pilnują, żeby nikt nie zabrał jedzenia ze stołu dla innych i nie kazał sobie za to jedzenie płacić pieniędzmi do których przywłaszczył sobie prawo druku oraz nakazuje innym szukać pracy lub założyć działalność gospodarczą żeby dostać trochę pieniędzy na jedzenie.


Może być też jedzenie dla wszystkich w Niebie jak Bozia pozamienia wszystkich w kury i będzie im sypał ziarno. Niebo jako chodowla ludzi-kurczaków to wtedy będzie jedzenie dla wszystkich. Bo kury nie mają rąk i nie mogą zagarnąć ziarna "pod siebie i dla siebie".

Pozatym jedzenie chleba z szynką w Niebie to poglądy Świadków Jehowy bo katolicy uważają, że w Niebie będą duchami i będą "się uśmiechać jak głupi do sera" bo nie będą już nic potrzebować.

Bo przecież nie będą nawet patrzeć na gołego leżącego Boga Jahwe i podziwiać go jak Apolla bo on ciała nie ma i nie jest piękny jak Apollo tylko jest duchem i niewidzialny, więc do czego ludzie-duchy mieliby się uśmiechać, do wspomnienia rolady wołowej z kluskami na Ziemi?


To co, czy według katolików ludzie w Niebie będą widzieć niewidzialne duchy anioły i Boga Jahwe?



No a jak ludzie będą mieć ciało w Niebie i będą jeść chleb z szynką oraz robić kupę i oddychać to będą też robić ryczące i piszczące bobasy po 100sztuk na jednego mężczyznę i kobietę a wtedy będą zagarniać jedzenie pod siebie żeby głodni chcieli na nich pracować i być służącymi do ich robiących kupy bachorów.



Chciałabym się też dowiedzieć jak Bert sobie wyobraża stół z jedzeniem dla tych ludzi w Niebie z tymi ludźmi na początku i na końcu stołu?
Ludzi na Ziemi żyło do tej pory 70 miliardów, teraz żyje 7 miliardów razem to 77 miliardów, stół trzeba byłoby zrobić od razu na 80 miliardów ludzi bo ludzie w Niebie jak dostaną ciała to od razu zaczną zachodzić w ciążę.
Stół prostokątny podłużny, długi - po jednej stronie 40 miliardów krzeseł bo drugiej stronie 40 miliardów krzeseł, miejsce na jedno krzesło 1 metr - to stół miałby 40 miliardów metrów długości.

Ile metrów długości ma równik Ziemi?
Czy stół dookoła równika by się zmieścił?
Równik - obwód równika = długość wynosi 40 075 kilometrów a ten stół z jedzeniem na długość 40 milionów kilometrów. Różnica 1000 razy.

Trzeba byłoby stworzyć 12 planet takich jak Ziemia biegających co 30 stopni kątowych po jednej orbicie dookoła Słońca takiego jak świeci dla Ziemi i tam postawić mniejsze stoły z jedzeniem dla tych 80 miliardów ludzi - takie musiałoby być Niebo = Ziemska-Rzeczywistość-Numer2.


W tym Niebie ze stołem z jedzeniem czyli na tych 12 planetach Rzeczywistości-Numer2 trzeba byłoby stworzyć mnóstwo budynków takich jak szkoły podstawowe tylko z samymi salami gimnastycznymi na których stałyby stoły z jedzeniem na 200 osób i pomieszczeniami wielkości sali gimnastycznych z ustępami lub nocnikami oraz aniołami do czyszczenia ustępów lub nocników.
Anioły zbierały by też resztki ze stołów po posiłku, wymieniały by obrus i wyrzucały śmieci.
Niebo dla ludzi a dla aniołów zapierdol i praca.



Oprócz szkół podstawowych ze stołami do jedzenia i ustępami trzeba byłoby stworzyć hotele takie wysokie jak hotel Marriott w Warszawie, żeby się zmieściły miejsca noclegowe dla 7 miliardów ludzi na jednej z dwunastu planet Nieba.


I co dalej - spanie i żarcie w Niebie z 80 miliardami ludzi, od razu byłyby ciąże w hotelach i to by się ludziom znudziło po 3 miesiącach żarcia i spania i robienia bachorów. Podobnie jak muzułmanom znudziłby się seks w Niebie z 77 dziewicami po 1 roku czasu.


A jaki byłby przyrost w Niebie ciąż i bachorów od tych 80 miliardów ludzi nawet jakby "czas nie płynął" cokolwiek ta bzdura znaczy?

To Bóg-Jahwe-mężczyzna musiałby poza czasem stworzyć kolejne Niebo-Oddział-2 ze Słońcem-Numer-2 i kolejnymi 12-planetami-numer-2, a za chwilę w Niebie "bez czasu" Słońce-Oddział-3 i 12planet-numer-3 i tak dalej w Niebie "bez czasu".


Ludzie w "Niebie bez umierania" namnażali by się jak komórki rakowe oraz Słońca-Numer163 i 12planet-numer-163.

To jest to twoje Niebo ze stołem z jedzeniem dla ludzi na początku i na końcu stołu - Bert?
Odpowiedz
Ludzie potrzebują andrenaliny.
Stąd coroczne gonienie byka po ulicy i zabijanie go w formie znęcania się.
Wbijanie bykowi szpad w ciało i wydawanie okrzyków entuzjazmu w Hiszpanii a może i gdzie indziej.
Chodzi mi zarówno o doroczne święto w Hiszpanii w którym katolicki tłum goni biednego byka po ulicy i go powoli boleśnie zabija jak i walki z bykiem na Stadionie drażnienie słabszego od grupy ludzi byka i dźganie go szpadą aż do śmierci przez torreadora czyli Corridę.

Rozumiem to, ja też mam emocje. Chętnie wystrzelała bym wszystkich debili Pif-paf a potem bym ich wskrzesiła i wrzuciłabym do gnojówki a sama odleciała bym na inną Planetę.
Ponieważ jest to niemożliwe więc wstrzymuję się z wystrzelaniem debili.
I nie chodzi mi o ludzi chorych/upośledzonych tylko o takich co mają nawalone w głowie - według mnie.


Jest inny sposób na nerwy, stres, andrenalinę, okrzyki emocji strachu i entuzjazmu i tego typu relaks.

Na przykład prowadzenie lwa na łańcuchu przez miasto przez 2 ludzi na 2 łańcuchach przez wojskowego czołgistę dobrze zbudowanego, wyrośniętego z bicepsami i boksera oraz przez również silniejszej budowy "opiekuna wybiegu typu ZOO 2 osobowe".

Lwy to zwierzęta którym kończy się naturalne terytorium w Afryce i chętnie zaadaptowały by się w przestrzeni miejskiej jako zwierzęta miejskie.

Można byłoby zrobić Park dla lwów 2 osobowy, wielkości pół Cmentarza Powązki w Warszawie albo całego bo nie jestem pewna jaki ten cmentarz jest duży. W jakimś odpowiednim mieście w jakimś spokojniejszym miejscu.
Park mógłby być otoczony murem 4 metry wysokości z jakimś dodatkowo 1,5 metra pod powierzchnią ziemi żeby lwy nie zrobiły podkopu.
W murze mogłyby być 2 bramy metalowe podwójne o szerokości 3 metry oraz 3 okna podwójne metalowe też o szerokości 3 metry, żeby lwy miały okna na świat i kontakt ze światem.
Podwójne okna i podwójne drzwi to byłyby solidne kratownice metalowe oddalone od siebie okna o 50 cm, drzwi o 40 cm, mam na myśli odstęp kraty okiennej/drzwiowej wewnętrznej od strony ZOO/wybiegu i od strony zewnętrznej ulicy/przystanku autobusowego.


Park z lwami mógłby graniczyć z małym laskiem z jednej strony i od tej strony byłyby jedne drzwi podwójne a drugie drzwi byłyby od strony ulicy 10-15 metrów od przystanku autobusowego, żeby lwy leżąc przy drzwiach mogły przypatrywać się ludziom, samochodom i psom oraz ludzie i psy lwom.

Nad parkiem z lwami mógłby przebiegać mocny wysoki na 5 metrów most, żeby lwy nie wspięły się nad ten most. Most mógłby przebiegać przez środek ZOO z wejściem na most w okolicy drzwi przy przystanku autobusowym.


W każdą sobotę i niedzielę byłby wstęp na ten most dla wycieczek za niedrogim biletem.
Lwy mogłyby wtedy pokazywać sztuczki cyrkowe, mogłyby być odpowiednio szkolone.

Ponadto w niedzielę i jeden roboczy dzień w tygodniu byłaby atrakcja w bramie przy przystanku autobusowym " głaskanie lwa po łapie i po ogonie" w obecności 2 pracowników od strony ZOO - strażnika i ochoniarza wojskowego.
Wtedy byłyby otwierane drzwi zewnętrzne w bramie i można byłoby podejść do drzwi wewnętrznych od strony ZOO a lew za pomocą strażnika wystawiał by przez kratę łapę lub ogon do pogłaskania za niedużą opłatą - bilet na 30 minut stania w bramie.
Duża frajda dla dzieci i 2-3 letnich bobasów które chętnie trzymały by lwa w domu.

Lwy powinny mieć na wybiegu: mały zbiornik z fontanną, większy basen do pływania, staw z hodowanymi dla lwów rybami oraz jaskinię do noclegu ewentualnie z ogrzewaniem jak jest klimat niezbyt ciepły.



Ponieważ lwy w naturalnym środowisku potrzebują przestrzeni życiowej do pobiegania to byłyby wyprowadzane w niedzielę lub święto 4 razy w roku na spacer po mieście w towarzystwie wspomnianych 2 strażników i kilkuosobowego helikoptera zabezpieczającego. Mogłyby być na trasie spaceru jakieś atrakcje: karmienie lwa, czesanie lwa, sztuczki cyrkowe.

Może przyjechali by z Hiszpanii amatorzy mrożących krew w żyłach emocji i Corridy? Spacer z lwem po mieście w otoczeniu gapiów to główna atrakcja tego przedsięwzięcia.


Co o tym sądzicie?
Odpowiedz
Inspirowałaś się tym:
https://www.youtube.com/watch?v=acTdxsoa428

czy sama to wymyśliłaś?
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Sama wymyśliłam.
Prezydenci miast i wojewodowie robią wiele powtarzalnych atrakcji typu stadion sportowy lub aqwa Park, robią stale to samo ponieważ nie są kreatywni.

Na przykład stadion sportowy piłkarski stoi większość dni w roku pusty i nieużywany. Po co tyle stadionów. Większości ludzi naprzykład ludzie starsi, podrośnięte dzieci a nawet matki z bachorami w wózkach prędzej przydałby się park do spacerów z fontanną, małym basenem do kolan dla małych dzieci, z ozdobnymi roślinami i zagrodą z wiewiórkami oraz alejki do jazdy rowerem i na łyżworolkach.


Młodzież lubi chodzić na mecze piłkarskie, ale może bilety na mecze są tanie lub za darmo a dojazd na przykład pociągiem 40 kilometrów do innego miasta ze stadionem piłkarskim i nocleg w młodzieżowym hoteliku na sali wieloosobowej + kolacja dla młodzieży od 14 lat lub młodszych pod opieką 14+ może jest to za drogie.
Młodzież już nie ma potrzeby podróżowania i turystycznych. Jadą tramwajem 5 kilometrów z biletem za 2 zł i to im wystarcza 

Dlatego jako mały władca społeczny Prezydent Miasta lub Wojewoda lubi nawalić stadiony piłkarskie wszędzie i dopisać sobie na liście płac premię.
Odpowiedz
gąska9999 napisał(a): Ludzie potrzebują andrenaliny.
Stąd coroczne gonienie byka po ulicy i zabijanie go w formie znęcania się.
Wbijanie bykowi szpad w ciało i wydawanie okrzyków entuzjazmu w Hiszpanii a może i gdzie indziej.
Chodzi mi zarówno o doroczne święto w Hiszpanii w którym katolicki tłum goni biednego byka po ulicy i go powoli boleśnie zabija jak i walki z bykiem na Stadionie drażnienie słabszego od grupy ludzi byka i dźganie go szpadą aż do śmierci przez torreadora czyli Corridę.

Rozumiem to, ja też mam emocje. Chętnie wystrzelała bym wszystkich debili Pif-paf a potem bym ich wskrzesiła i wrzuciłabym do gnojówki a sama odleciała bym na inną Planetę.
Ponieważ jest to niemożliwe więc wstrzymuję się z wystrzelaniem debili.
I nie chodzi mi o ludzi chorych/upośledzonych tylko o takich co mają nawalone w głowie - według mnie.


Jest inny sposób na nerwy, stres, andrenalinę, okrzyki emocji strachu i entuzjazmu i tego typu relaks.

Na przykład prowadzenie lwa na łańcuchu przez miasto przez 2 ludzi na 2 łańcuchach przez wojskowego czołgistę dobrze zbudowanego, wyrośniętego z bicepsami i boksera oraz przez również silniejszej budowy "opiekuna wybiegu typu ZOO 2 osobowe".

Ale po co ci lwy. Byki wystarczą. Czasami dobrze sobie radzą z gównianą rasą ludzką:

[Obrazek: matador.jpg?width=1200]

[Obrazek: juan-leal-matador-bull-fighting-las-vent...=all&ssl=1]

[Obrazek: 1e498ea2b2ce4790ad6cc53f152d74ba_md.jpg]

[Obrazek: daniel-garca-navarrete.jpg]

[Obrazek: 125294.jpg]

[Obrazek: 125303.jpg]

Tak właśnie powinni kończyć debile żądni adrenaliny. Pedały w rajtuzkach.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Potrzeba andrenaliny nie jest taka zła ale należałoby bez potrzeby nie szastać przynajmniej cudzym życiem w tym przypadku życiem byka i nie znęcać się nad innymi w tym przypadku nad bykiem.

Potrzeba andrenaliny to naprzykład skoki na spadochronie. Ja chciałam skakać jak byłam w podstawówce, były takie turnusy wakacyjne na pobliskim lotnisku sportowym dla starszych dzieci ale rodzice kazali mi w wakacje zbierać truskawki na ich plantacji i było po temacie. Skoki na spadochronie to nie tylko andrenalina ale także andrenalina.


Co innego jest jeść kurę/świnię/krowę lub ze skór zwierząt które się je robić buty ostatecznie kurtkę skórzaną, czapkę z królika lub kożuszek z owcy.
Zabijanie lisów na futra lub nutrii już stanowi jakiś problem.

Żydom zakazano w Polsce uboju rytualnego kozy czyli znęcania się nad zwierzęciem w celach religijnych przed jego zjedzeniem co jest chyba drugorzędne to zjedzenie.
No a katolikom nie zakazano znęcania się nad bykiem w celach zabawy i rozrywki.

Byka który zwyciężył na Corridzie nie odprowadza się do ZOO tylko idzie na kolejną walkę i kolejne znęcanie się aż przegra i umrze.
A byk w dorocznym święcie Hiszpanii jest goniony po ulicy i Hiszpanie znęcają się nad nim do skutku aż umrze.


Jak ktoś chce doświadczyć strachu i stresu to niech na ulicy po przeciwnej stronie jezdni niż "Lew na spacerze po ulicy" poobserwuje tego lwa.

Zresztą mam też problem z polowaniami.
Odstrzelenie zwierząt w lesie przez leśników i koła łowieckie - tak, dla zachowania równowagi w przyrodzie. 
Postrzelanie sobie przez jakiegoś podenerwowanego człowieka z uprawnieniami łowieckimi do kaczek latających w lesie, żeby temu człowiekowi gniew przeszedł, czyli rozładowanie napięcia w ten sposób a potem pies przynosi zestrzeloną kaczkę w zębach - ujdzie.

Organizacja polowania w lesie na koniach z psami chartami myśliwskimi, granie na trąbce myśliwskiej i gonienie zajęcy i strzelanie do zajęcy dla zabawy - nie.
Odpowiedz
gąska9999 napisał(a): Co innego jest jeść kurę/świnię/krowę lub ze skór zwierząt które się je robić buty ostatecznie kurtkę skórzaną, czapkę z królika lub kożuszek z owcy.
Zabijanie lisów na futra lub nutrii już stanowi jakiś problem.
Najwyraźniej gąskę stać na czapkę z królika, a na futro z lisów już nie stać. Dlatego zabijanie świni na schabowego (gdy można jeść soczewicę) lub zabijanie królika na czapkę (gdy można nosić polarową) jest OK. A noszenie futra z lisów to już fanaberia.

W skrócie – każdy ustanawia normy zaraz poniżej tego, co sam robi.

Cytat:Żydom zakazano w Polsce uboju rytualnego kozy czyli znęcania się nad zwierzęciem w celach religijnych przed jego zjedzeniem co jest chyba drugorzędne to zjedzenie.
Z ubojem rytualnym to jest inna sprawa. Ubój rytualny z zasady ma pozbawić zwierzę krwi jak najszybciej. Zatem jest to co do zasady – szybki i względnie humanitarny sposób uśmiercenia zwierzęcia. Problem zaczyna się, jak ubój rytualny próbujemy połączyć z hodowlą przemysłową. Wtedy staje się on wynaturzony (obracanie zwierząt, by łatwiej im było poderżnąć gardło).

No więc kłopot jest taki – mamy dwie praktyki, które w połączeniu dają coś potwornego. Której łatwiej zakazać? Żydów i muzułmanów jest w Polsce garstka. A mięcho z hodowli przemysłowej żrą miliony. I miliony wkurwiać się będą, jak ceny mięsa wzrosną z racji ograniczeń w hodowli przemysłowej. Więc obrywa mniejszość. Mimo że przecież hodowla przemysłowa sama z siebie niesie rozmaite potworności.

Cytat:No a katolikom nie zakazano znęcania się nad bykiem w celach zabawy i rozrywki.
Zakazano. Corrida de toros jest przecież w Polsce i w większości krajów Europy zakazana. Ba. Jest też zakazana w dużej części Hiszpanii.
Cytat:Zresztą mam też problem z polowaniami.
Odstrzelenie zwierząt w lesie przez leśników i koła łowieckie - tak, dla zachowania równowagi w przyrodzie. 
Wydaje się, że dobrze by było, gdyby koła łowieckie nie miały prawa decydować o odstrzale. Decyzję powinni podejmować przyrodnicy. Nikt poza myśliwymi i ich lobbystami np. nie uważa obecnie, że mamy w Polsce za dużo wilków. A zaczęła się medialna nagonka na te zwierzęta.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
gąska9999 napisał(a): Potrzeba andrenaliny nie jest taka zła ale należałoby bez potrzeby nie szastać przynajmniej cudzym życiem w tym przypadku życiem byka i nie znęcać się nad innymi w tym przypadku nad bykiem.

Potrzeba andrenaliny to naprzykład skoki na spadochronie.

Albo można taniej - niech każdy matador weźmie kij i trzaśnie się nim z całej siły w jaja. Potem, przed każdym kolejnym trzaśnięciem poczuje adrenalinę.

zefciu napisał(a): W skrócie – każdy ustanawia normy zaraz poniżej tego, co sam robi.

Tak. Ale co innego jak se kura chodzi po podwórku i w pewnym momencie - jeb toporkiem i nie żyje, a co innego dręczenie byka ku uciesze gawiedzi.

zefciu napisał(a): No więc kłopot jest taki – mamy dwie praktyki, które w połączeniu dają coś potwornego. Której łatwiej zakazać? Żydów i muzułmanów jest w Polsce garstka. A mięcho z hodowli przemysłowej żrą miliony. I miliony wkurwiać się będą, jak ceny mięsa wzrosną z racji ograniczeń w hodowli przemysłowej. Więc obrywa mniejszość. Mimo że przecież hodowla przemysłowa sama z siebie niesie rozmaite potworności.

Masz rację.

A ciekawi mnie jak wygląda hodowla i zabijanie pstrągów tęczowych. Od dłuższego czasu kupuję takie raz w tygodniu. Nie ma nic pyszniejszego od usmażonej świeżej rybki.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): A ciekawi mnie jak wygląda hodowla i zabijanie pstrągów tęczowych. Od dłuższego czasu kupuję takie raz w tygodniu. Nie ma nic pyszniejszego od usmażonej świeżej rybki.
Ja nie wiem jak wygląda hodowla i zabijanie pstrąga, ale wiem coś o  łososiach atlantyckich i pacyficznych. To prawie to samo, więc i zasady podobne.
Morze Północne to wielka ferma rybna. Ustawiają tam potężne, pływające klatki i wpuszczają w nie młode rybki. Po roku klatka jest pełna dorosłych ryb. Łososie pływając w klatce ocierają się o siebie i ranią nawzajem, bo miejsca jest mało.  Wtedy, prócz karmy, dodawać trzeba przeróżne antybiotyki. Ta karma z antybiotykami jest wsypywana do klatki i to co łososie zjedzą to wchodzi w mięso, a reszta w morze i tych antybiotyków nie jest mało. Karmę z antybiotykami nie wsypuje laborant w białym kitlu w okularach laboratoryjnych, a gość w waciaku i na kacu kipruje „likarstwo” jak z ciężarówki. Przed ubojem, jak już ryby osiągną wagę optymalną  „hodowca” przestaje karmić ryby. Powody są dwa. Pierwszy – po co marnować karmę, drugi – by uzyskać Międzynarodowe Świadectwo Zdrowia*,  antybiotyki muszą się rozłożyć w ciele ryb – karencja. Jak łososie są gotowe na spotkanie z przeznaczeniem, podpływa statek/przetwórnia – pływająca fabryka. Rury o średnicy metra, jak w odkurzaczu, pochłaniają ryby z klatki do zbiornika w statku. Zasysają zawartość klatki do zbiornika i rozpoczyna się święto rybaków – Harvest Day. Łososie nie są zabijane, a „na żywca” patroszone, wkładane do steroboxów i zasypywane lodem. Jeśli w takim tempie przeróbki potraktujemy człowieka, to zachowa on świadomość jeszcze przez 4 minuty. Z człowiekiem, krową, świnią to nie przejdzie ale z rybą tak, a dlaczego? Bo ryby nie mają głosu.

Przeklęta będzie Ziemia z waszego powodu – ciąg dalszy w odpowiedzi do Dammy, ale jutro.

W „produkcji” łososia atlantyckiego przoduje Dania. Wyspy Owcze należą do Danii, podobnie jak Grenlandia. Czy wiesz - jakie święto obchodzą mieszkańcy Wysp Owczych raz do roku i w jaki sposób świętują?

*Świadectwo Zdrowia umożliwia UE eksport łososiów do krajów „trzecich”. W handlu wewnątrzunijnym nie jest konieczne (K.J.M).
Śpieszmy się czytać posty,  tak szybko  są kasowane....
Nie piszę o tym zbyt często lecz piszę o tym raz na zawsze... a jestem tak jak delfin łagodny i mocny i nie zawsze powrócę, nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości