To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ankieta: Czy świat ma sens?
Nie posiadasz uprawnień, aby oddać głos w tej ankiecie.
Tak
41.18%
7 41.18%
Nie
47.06%
8 47.06%
Nie wiem
11.76%
2 11.76%
Razem 17 głosów 100%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie [Wyniki ankiety]

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czy świat ma sens?
Nie zgadzam się z wami ale odpisze wam później (dzisiaj) bo muszę jechać.
Odpowiedz
ErgoProxy, znowu celujesz w ten sam punkt - to, że trudno jest zmierzyć w praktyce długofalowe skutki względem szczęścia nie znaczy, że szczęście nie jest dobre.
Depresja nie jest dobra wg tego co napisałem, dziwi mnie to pytanie, nie twierdzę, że ludzie powinni się zabijac w depresji, ale leczyć należy. Nie sądzę, że depresja to taki mechanizm ewolucyjny jak napisałeś, to jakieś bzdury z którymi często się spotykam, bo ludzie zapominają, ze "Głównym bohaterem ewolucji jest gen, a nie gatunek czy osobnik".
Znam dużo ludzi, którzy mieli taką depresję że nie wstawali z łóżka a nawet kobiety nie opiekowały się swoimi dziećmi a leki przeciwdepresyjne po jakimś czasie spowodowały że po prostu z powrotem normalnie zaczynali funkcjonować nie musieli budować wokół tego żadnej filozofii, leki potrzebne im były do życia prawie tak jak szklanka wody. to nie jest tak że wystarczy brać pigułki i człowiek będzie zawsze szczęśliwy bo mózg dąży do równowagi. lek ma przywrócić stan w którym człowiek będzie zdolny wieść szczęśliwe życie  a nie mu je zapewnić bo to raczej nie mozliwe, oczywiście nie wszystkim ludziom w depresji  leki pomagają są depresję lekooporne czasem lek po prostu nie jest trafiony, mózg jest bardzo skomplikowany.
Odnośnie filozofii dla mnie prawda jest ważna być może społeczeństwo jako ogół nie jest gotowy na taki pełnokrwisty naturalizm to dla takich są różne przyjemne bajeczki, popduchowość itp. kwitnie. Różnego rodzaju opium. Myślę że jednak można prawdę pogodzić z dobrym funkcjonowaniem ale tego pewny nie jestem nawet zbytnio o tym nie rozmyślałem...

Towarzyski pelikan.

Tak się wydaje że zło jest potrzebne do dobra cierpienia do szczęścia, tak się wydaje tylko ze względów technicznych ale co do zasady wcale nie musi tak być. Mózg jest tak zbudowany że dozuje szczęście po to żeby człowiek miał niedosyt po to żeby szczęścia szukał a nie osiadł na laurach i nie działał i zginął, człowiek ma być głodny żeby dostarczał pożywienia organizmowi, ma być niezaspokojony żeby szukał seksy i zapładniał, ma działać. Więc mózg się broni przed nadmiarem szczęścia, nie dlatego że szczęście jest złe czy że szczęście nie może się odbyć bez cierpienia, a dlatego, że to sprzyja przeżyciu. Po prostu takie są warunki na tym świecie dlatego geny swój wehikuł zaprogramowały tak by smagany kijem i kuszony marchewką izapewnił im przeżycie. Tu znowu "głównym bohaterem ewolucji jest gen a nie gatunek czy osobnik".

Zauważcie że szczęście jest dobrem samym w sobie nie trzeba tego uzasadniać. Jedziemy w góry dlaczego? Bo lubimy chodzić po górach dostarcza nam to przyjemnych przeżyć. Góry są to tylko instrumentem określone działania można uzasadniać, za to określone uczucia to wartości i antywartości same w sobie. Cele i antycele same w sobie.

Lampart napisał(a): ErgoProxy, znowu celujesz w ten sam punkt - to, że trudno jest zmierzyć w praktyce długofalowe skutki względem szczęścia nie znaczy, że szczęście nie jest dobre.
Depresja nie jest dobra wg tego co napisałem, dziwi mnie to pytanie, nie twierdzę, że ludzie powinni się zabijac w depresji, ale leczyć należy. Nie sądzę, że depresja to taki mechanizm ewolucyjny jak napisałeś, to jakieś bzdury z którymi często się spotykam, bo ludzie zapominają, ze "Głównym bohaterem ewolucji jest gen, a nie gatunek czy osobnik".
Znam dużo ludzi, którzy mieli taką depresję że nie wstawali z łóżka a nawet kobiety nie opiekowały się swoimi dziećmi a leki przeciwdepresyjne po jakimś czasie spowodowały że po prostu z powrotem normalnie zaczynali funkcjonować nie musieli budować wokół tego żadnej filozofii, leki potrzebne im były do życia prawie tak jak szklanka wody. to nie jest tak że wystarczy brać pigułki i człowiek będzie zawsze szczęśliwy bo mózg dąży do równowagi. lek ma przywrócić stan w którym człowiek będzie zdolny wieść szczęśliwe życie  a nie mu je zapewnić bo to raczej nie mozliwe, oczywiście nie wszystkim ludziom w depresji  leki pomagają są depresję lekooporne czasem lek po prostu nie jest trafiony, mózg jest bardzo skomplikowany.
Odnośnie filozofii dla mnie prawda jest ważna być może społeczeństwo jako ogół nie jest gotowy na taki pełnokrwisty naturalizm to dla takich są różne przyjemne bajeczki, popduchowość itp. kwitnie. Różnego rodzaju opium. Myślę że jednak można prawdę pogodzić z dobrym funkcjonowaniem ale tego pewny nie jestem nawet zbytnio o tym nie rozmyślałem...

Towarzyski pelikan.

Tak się wydaje że zło jest potrzebne do dobra, cierpienia do szczęścia, tak się wydaje tylko ze względów technicznych ale co do zasady wcale nie musi tak być. Mózg jest tak zbudowany że dozuje szczęście po to żeby człowiek miał niedosyt po to żeby szczęścia szukał a nie osiadł na laurach i nie działał i zginął, człowiek ma być głodny żeby dostarczał pożywienia organizmowi, ma być niezaspokojony żeby szukał seksy i zapładniał, ma działać. Więc mózg się broni przed nadmiarem szczęścia, nie dlatego że szczęście jest złe czy że szczęście nie może się odbyć bez cierpienia, a dlatego, że to sprzyja przeżyciu. Po prostu takie są warunki na tym świecie dlatego geny swój wehikuł zaprogramowały tak by smagany kijem i kuszony marchewką izapewnił im przeżycie. Tu znowu "głównym bohaterem ewolucji jest gen a nie gatunek czy osobnik".

Zauważcie że szczęście jest dobrem samym w sobie nie trzeba tego uzasadniać. Jedziemy w góry dlaczego? Bo lubimy chodzić po górach dostarcza nam to przyjemnych przeżyć. Góry są to tylko instrumentem określone działania można uzasadniać, za to określone uczucia to wartości i antywartości same w sobie. Cele i antycele same w sobie.
Odpowiedz
Wiesz, apoptoza komórkowa ("procedura" śmierci samobójczej) też się wykształciła ewolucyjnie, chociaż komórka nie jest podmiotem ewolucji, bo jest nią gen. Ale bez tej apoptozy "społeczeństwo" pt. organizm Lamparta nie byłby w stanie ani się rozwinąć, ani potem funkcjonować.

Można zresztą podać hipotetyczną przyczynę powstania takiego "apoptotycznego" mechanizmu w hordzie Homo sapiens: że mianowicie człowiek jest kiepskim biegaczem, a w porównaniu do drapieżników typu lew zupełnie fatalnym. Najskuteczniej więc pozbyć się lwic na sawannie rzucając im jednego z grupy na pożarcie, odtruchtując tymczasem w bezpieczne miejsce. Ze względu na mechanizmy solidarności grupowej dobrze jest, gdy ofiara poświęca się samodzielnie; gdy nie trzeba wywierać na nią presji.

Odnośnie leczenia depresji, fajnie że leki działają, tylko że (a) leki mogą nie być dostępne, (b) trzeba w ogóle zacząć się leczyć, (c) nawet poddanie się leczeniu nie gwarantuje natychmiastowego wygaszenia objawów do zera, a pracować trzeba. Dlatego jeśli w coś w ogóle celuję, to w "filozofię survivalu", bo ją można zakomunikować drugiemu człowiekowi bez dostępu do wysoko rozwiniętego, wyrafinowanego kompleksu przemysłu farmaceutycznego. Takie zabezpieczenie na wypadek, kiedy zawiedzie wszystko inne.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
Możliwe, ale na depresję bardzo silne jednostki też chorują i to w momentach nie wskazujących nieprzydatność. Dziobanie najsłabszego czy zagrażającego grupie to jednak nieco inny mechanizm, to robi grupa, a nie organizm.
Odpowiedz
Wiesz, organizmu też Panbocek nie stworzył od ręki, tylko on wyewoluował z kolonii komórkowych, czyli z grup. Podobnież było z rojami błonkówek czy termitów. Z jakiegoś powodu ewolucja tak ma, że działa w kierunku budowania konglomeratów osobników aż do zatracenia przez te osobniki podmiotowości, po czym na kolejnym piętrze organicznym historia się powtarza. Dążymy więc, my ludzie, w kierunku zmrówczenia, a czy faktycznie się zmrówczymy, to już zależy od fury innych czynników; może nie, może zmrówczą się akurat kretoszczury, cholera wie.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
Lampart napisał(a): 1. Oczywiście takie szczęście to dobro. Szczęście to wartość sama w sobie, zrobić coś dobrego to zrobić coś co przysporzy komuś szczęścia zrobić coś złego to zrobić coś co przysporzy komuś cierpienia.

Niby tak. Ale wyobraź sobie, że jesteś szalonym naukowcem i właśnie wynalazłeś cipa do mózgu, po którego wsadzeniu pacjent tylko siedzi i gapi się w ścianę, ale to gapienie w ścianę uszczęśliwia go maksymalnie i niczego więcej w życiu nie pragnie. Zaaplikowałbyś to swoim rodzicom i dziewczynie?

Cytat:2. Wiesz nie wiem jak ty robisz ale jak muzyka gra tak głośno że bębenki mi pękają to po prostu ściszam nie medytując nad tym ile to będzie optymalnie czy 34kreski czy 36 czy 35 a czemu nie 33. Nie muszę tego wiedzieć abym wiedział, że w tym momencie jest za głośno.

No ale możesz pokazać konkretnie: taki poziom hałasu tu i teraz jest dla mnie akceptowalny, a taki nie, a ktoś inny to może zmierzyć decybelometrem, i już będzie wiadomo. A w jaki sposób zmierzyć poziom cierpienia na świecie, jaki byś zaakceptował? Jak ustalić, że w ogóle jest taki poziom? Może jakby jedynym źródłem cierpienia na świecie były rozdwojone końcówki włosów, to byś uznał to za okropność nie do wytrzymania? W końcu człowiek się przyzwyczaja i do niedostatku, i do dobrobytu.
Odpowiedz
1. Nie wiem co bym zrobił, to dalej nie jest to o czym pisze, bo np. ja bym wtedy cierpiał, więc może poprawie ten przykład, świat w którym ludzie sobie żyją w kapsułach obsługiwanych przez maszyny jak w matrix, tyle, że każdy by miał szczęśliwy program, byłby dobrym światem.

2. Nie da się zmierzyć poziomu cierpienia na swiecie, jak już pisałem nie ma sensu wchodzić w kwestie techniczne, można jednak śmiało stwierdzić, że cierpienia jest ogrom, za dużo. Jeżeli ktoś takiego stwierdzenia nie dokonuje, to jest ślepy na zło tego świata.
Twój przykład z włosami jest nieadekwatny do tego co piszę skoro ludzie mieliby mózgi generujące okropne cierpienie z tak błachego powodu, działanie mózgu musiałoby być inne. W swoim przykładzie całkowicie przekonfigurowaleś świat (skoro jedynym problemem byłyby rozdwojone końcówki), a zostawiłeś zdolność mózgu do generowania ogromnego cierpienia? To tak trochę nie z tej strony zaatakowales problem Oczko
Odpowiedz
Lampart napisał(a):...świat w którym ludzie sobie żyją w kapsułach obsługiwanych przez maszyny jak w matrix, tyle, że każdy by miał szczęśliwy program, byłby dobrym światem.
Aha. A maszyny optymalizują zużycie energii? Bo takie coś już zostało zrobione w przyrodzie: to się nazywa trawa morska i ma formę takich gałązek., które złamane krwawią. Bo to są zwierzęta: beze rączek, beze nóżek, beze mózgu.

Lampart napisał(a):...nie ma sensu wchodzić w kwestie techniczne...
Przepraszam za szczerość, ale jesteś idiotą klasy menago z Bhopalu, którzy też nie wchodzili w kwestie techniczne, tylko najpierw wyprzedawali wszystkie graty, jakie głupie białasy powstawiały im do fabryki, a potem przestawili agregaty na pełną moc i bardzo się zdziwili, kiedy pestycydy w reaktorach pozbawionych chłodzenia się zagotowały i wywaliły zawór bezpieczeństwa. Łap minusa.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
Ergoproxy, Ewidentnie nie nadajesz się do merytorycznej dyskusji. Wyobrażam sobie, że jak ktoś powie np. że jego pies wył z bólu i strasznie cierpiał i dał mu lek uśmierzający bo to należało zrobić, wtedy ty wyskakujesz z pytaniami w jaki sposób mu zmierzył cierpienie.
I twoim zdaniem jeśli technicznie właściciel nie był w stanie tego zrobić to podważa to twierdzenie, że pies cierpiał i należało psu uśmierzyć cierpienie? Załóż sobie temat o tym jak mierzyć natężenie i jakość doświadczeń, ja tego nie potrzebuje by twierdzić to co twierdzę i za to, że trzeba ci takie proste rzeczy tłumaczyć dostajesz minus.
Odpowiedz
Jak już sobie zakładamy różne rzeczy, to ja założę sobie, że weterynarz ma babkę w ciężkim stanie i pokątnie podaje jej środki ze swojej lecznicy, a wobec klientów rozkłada ręce, że przykro mi bardzo, ale psa trzeba będzie uśpić. Jak Lampart zmierzy, czyje cierpienie wymusza podanie środka i jakiej ilości środka babce, a jakiej ilości psu.

Raz jeszcze zwracam uwagę na chrześcijański personalizm.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
Nikt tego nie mierzy a jakoś ludzie i zwierzęta korzystają, ze środków uśmierzających ból co dowodzi tego, o czym pisze, szkoda, że wogole trzeba tracić czas na takie truizmy.


https://youtu.be/odWIPhj-ivo
Odpowiedz
Lampart napisał(a): Towarzyski pelikan.

Tak się wydaje że zło jest potrzebne do dobra cierpienia do szczęścia, tak się wydaje tylko ze względów technicznych ale co do zasady wcale nie musi tak być. Mózg jest tak zbudowany że dozuje szczęście po to żeby człowiek miał niedosyt po to żeby szczęścia szukał a nie osiadł na laurach i nie działał i zginął, człowiek ma być głodny żeby dostarczał pożywienia organizmowi, ma być niezaspokojony żeby szukał seksy i zapładniał, ma działać. Więc mózg się broni przed nadmiarem szczęścia, nie dlatego że szczęście jest złe czy że szczęście nie może się odbyć bez cierpienia, a dlatego, że to sprzyja przeżyciu. Po prostu takie są warunki na tym świecie dlatego geny swój wehikuł zaprogramowały tak by smagany kijem i kuszony marchewką izapewnił im przeżycie. Tu znowu "głównym bohaterem ewolucji jest gen a nie gatunek czy osobnik".

Zauważcie że szczęście jest dobrem samym w sobie nie trzeba tego uzasadniać. Jedziemy w góry dlaczego? Bo lubimy chodzić po górach dostarcza nam to przyjemnych przeżyć. Góry są to tylko instrumentem określone działania można uzasadniać, za to określone uczucia to wartości i antywartości same w sobie. Cele i antycele same w sobie.
Lampart, skoro jedziemy w góry, to znaczy, że mamy taką potrzebe, np. chcemy odpoczac od zgielku miasta, podziwiac piekne widoki, obcowac z natura etc. Kazde nasze dzialanie podyktowane jest potrzeba. A potrzeba wynika z jakiegos niedoboru. Niedobor jest tym złem, ktory stoi na przeszszkodzie w osiagnieciu szczescia. 
Jak widzisz jak nie bedzie zla (braku, cierpienia, potrzeby), to nie bedzie zycia. Spełni sie marzenie Kononowicza - nie bedzie niczego  Płacz
Odpowiedz
A, to trza było od razu, że pan buddysta - od psiej budy okcydentalnej, nie mylić z Przebudzonym. Proszę buddysty, dany jest naród Tybetańczyków, aktualnie przenoszony do nirwany zbiorowym wysiłkiem narodu chińskiego, który żywiołowo kolonizuje Tybet, żeby się Tybetańczycy rozpłynęli w chińskim żywiole. Czy buddysta popiera taki sposób uwalniania od udręki i dlaczego, czy budzi on jednak jego sprzeciw i dlaczego.

Also, przypominam o morskiej trawie i proszę o ustosunkowanie się do tego fenomenu biologii morza.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
ErgoProxy napisał(a): Also, przypominam o morskiej trawie i proszę o ustosunkowanie się do tego fenomenu biologii morza.

A z koralowcami to Ergo nie pomerdał? Szybki gugielek pokazuje tylko roślinki wśród trawy morskiej; korale to co innego.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Znowu mogę się odwołać tylko do któregoś numeru Wiedzy i Życia. Nie jestem pewien i głowy w zakład nie położę, ale to chyba żyje przy kominach geotermalnych
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
towarzyski.pelikan napisał(a):
Lampart napisał(a): Towarzyski pelikan.

Tak się wydaje że zło jest potrzebne do dobra cierpienia do szczęścia, tak się wydaje tylko ze względów technicznych ale co do zasady wcale nie musi tak być. Mózg jest tak zbudowany że dozuje szczęście po to żeby człowiek miał niedosyt po to żeby szczęścia szukał a nie osiadł na laurach i nie działał i zginął, człowiek ma być głodny żeby dostarczał pożywienia organizmowi, ma być niezaspokojony żeby szukał seksy i zapładniał, ma działać. Więc mózg się broni przed nadmiarem szczęścia, nie dlatego że szczęście jest złe czy że szczęście nie może się odbyć bez cierpienia, a dlatego, że to sprzyja przeżyciu. Po prostu takie są warunki na tym świecie dlatego geny swój wehikuł zaprogramowały tak by smagany kijem i kuszony marchewką izapewnił im przeżycie. Tu znowu "głównym bohaterem ewolucji jest gen a nie gatunek czy osobnik".

Zauważcie że szczęście jest dobrem samym w sobie nie trzeba tego uzasadniać. Jedziemy w góry dlaczego? Bo lubimy chodzić po górach dostarcza nam to przyjemnych przeżyć. Góry są to tylko instrumentem określone działania można uzasadniać, za to określone uczucia to wartości i antywartości same w sobie. Cele i antycele same w sobie.
Lampart, skoro jedziemy w góry, to znaczy, że mamy taką potrzebe, np. chcemy odpoczac od zgielku miasta, podziwiac piekne widoki, obcowac z natura etc. Kazde nasze dzialanie podyktowane jest potrzeba. A potrzeba wynika z jakiegos niedoboru. Niedobor jest tym złem, ktory stoi na przeszszkodzie w osiagnieciu szczescia. 
Jak widzisz jak nie bedzie zla (braku, cierpienia, potrzeby), to nie bedzie zycia. Spełni sie marzenie Kononowicza - nie bedzie niczego  Płacz

Każde działanie podyktowane jest potrzebą, ok, powiedzmy, ale potrzeba czego?
Potrzebą szczęścia. Kiedy ono trwa (pisze o tym błogim szczęściu a nie pobudzeniu) to człowiek oddaje się chwili jest po prostu pięknie nie ma żadnych niedoborow a jest cudownie. Tadam jak widać szczęście może się obyć bez niedoboróww- jak jest cudownie to nie ma cierpienia, czyli jedno niepotrzebne (co do zasady) do drugiego. Tadam. Oczywiściebw takim stanie byłby słaby w konkurencji z innymi dlatego mózg wyewoluował tak by po jakimś czasie odciąć ten stan, wytworzyłby tolerancję na bodźce, wytworzyły potrzebę do zaspokojenia itd. tak ten świat jest "urządzony". Jak to mówią, że wobec ogromu zła na świecie bluźnierstwem byłoby posądzać Boga o istnienie.
Na pewno nie pod to świat urządzony by czujące istoty były szczęśliwe. Ból, cierpienie to bardzo mocny motywator dlatego jest na wyciągnięcie ręki. Sama przyznasz chyba, że zadać sobie potworny ból i cierpienie jest łatwo a szczęście czy choćby zwykłą przyjemność? Owszem dogadzamy sobie, a to papierosek (ja nie palę) a to forum , a to gierka, a to cukierek bo teraz panuje duży dobrobyt trzeba oczywiscie na to zapracować, ale i tak jest wypas w porównaniu z innymi zwierzętami,, jednak ból ma głębsze wymiary i te przyjemności nie dają pelnej satysfakcji dlatego tak się przeskakuje.
Odpowiedz
Lampart napisał(a): Każde działanie podyktowane jest potrzebą, ok, powiedzmy, ale potrzeba czego? 
Potrzebą szczęścia. Kiedy ono trwa (pisze o tym błogim szczęściu a nie pobudzeniu) to człowiek oddaje się chwili jest po prostu pięknie nie ma żadnych niedoborow a jest cudownie. Tadam jak widać szczęście może  się obyć bez niedoboróww- jak jest cudownie to nie ma cierpienia, czyli jedno niepotrzebne (co do zasady) do drugiego. Tadam. Oczywiściebw takim stanie byłby słaby w konkurencji z innymi dlatego mózg wyewoluował tak by po jakimś czasie odciąć ten stan, wytworzyłby tolerancję na bodźce, wytworzyły potrzebę do zaspokojenia itd. tak ten świat jest "urządzony".
Na pewno nie pod to by czujące istoty były szczęśliwe. Ból, cierpienie to bardzo mocny motywator dlatego jest na wyciągnięcie ręki. Sama przyznasz chyba, że zadać sobie potworny ból i cierpienie jest łatwo a szczęście czy choćby zwykłą przyjemność? Owszem dogadzamy sobie, a to papierosek (ja nie palę) a to forum , a to gierka, a to cukierek bo teraz panuje duży dobrobyt trzeba oczywiscieście na to zapracować, ale i tak jest wypad w porównaniu z innymi zwierzętami,, jednaka głębsze wymiary i te przyjemności nie dają pelnej satysfakcji dlatego tak się przeskakuje.

Tylko że ta błogość straciłaby na wartości, gdyby była stanem permanentnym. Dlatego cenimy błogość, ponieważ możemy sobie na nią pozwolić od czasu do czasu. Więć owszem, można sobie wyobrazić świat, gdzie każde stworzenie doświadcza permanentnej błogości, ale taki świat byłby już poza dobrem i złem. Ot, przyjemna egzystencja.

A ponadto nawet sama błogość domaga się jakiegoś braku, bo przecież błogość rodzi się na styku potrzeby i zaspokojenia. To takie permanentne bycie zaspokajanym, trwały orgazm. Więc jak widzisz, nawet w takim "raju" musi istnieć takie minimalne zło. Co prawda nie jest uświadamiane, ale jest, jako warunek ekstazy.
Odpowiedz
Nie straciłaby na wartości. Ja cię rozumiem bo kiedyś też tak myślałem, więc postaram się to wyjaśnić .
To się tak wydaje, że błogość czy szczęście się nudzi, bo kiedy jesteśmy w tym stanie to mózg po jakimś czasie wytwarza tolerancję, bo tak jest zaprogramowany. Dlatego wiele różnych przyjemności czy pięknych Stanów po jakimś czasie się przejada, ale to nie samo szczęście/przyjemność się przejada tylko coś co to wywołuje. Przykładowo uprawia ktoś seks, orgazm szczęście i w tym momencie szczęście się nie przejadło tylko bodziec, seks, szczęście/przyjemność się nie przejadło bo dalej będziemy go poszukiwać np. w odpoczynku, w przytulenie się, w papierosie (jest takie powiedzenie, że papieros nigdy nie smakuje tak jak po seksie). Zmieniają się i nudzą bodźce nazwijmy to nośniki szczęścia ale szczęście samo w sobie jest wartością zawsze pożądaną.
Podobnie jest z tą potrzebą, tak się wydaje, że brak jest potrzebny do szczęścia bo np. mózg dostaje sygnał z organizmu, że brakuje składników pokarmowych, zaczyna więc wytwarzać głód, potrzebę, to takie smagniecie biczem, i jak człowiek zacznie zaspokajać, dostarczać składników, to mózg wytwarza przyjemność to taki motywator (rób to dalej). Po prostu mózg tak jest zaprogramowany, że tak za darmo nie sypie szczęściem ale były robione pod tym kątem badania i wcale nie trzeba potrzeby szczęście może się pojawić od tak, bez potrzeby, jak znajdę te badania to wrzucę. Albo nie wrzucę, bo
Wiesz ja w sumie nie chcę tak zbytnio przekonywać właściwie to zostałem sprowokowany do tej dyskusji :p
Pewne ideały powinny w społeczeństwie funkcjonować.
Społeczeństwo musi funkcjonować przynajmniej na ten moment tak jakby ludzie mieli wolną wolę tak jakby dobro i zło istniało poza szczęściem - zasady. oczywiście nie dlatego że tak jest ale dlatego że to jest praktyczne dlatego nie chciałem obnażać mitu wolnej woli i teraz też nie chce na siłę przekonywać. Moje poglądy bardzo wpłynęły na moją postawę w życiu to nie jest bez oddźwięku.
Odpowiedz
Lampart napisał(a):  Po prostu mózg tak jest zaprogramowany, że tak za darmo nie sypie szczęściem ale były robione pod tym kątem badania i wcale nie trzeba potrzeby szczęście może się pojawić od tak, bez potrzeby, jak znajdę te badania to wrzucę. Albo nie wrzucę, bo
Wiesz ja w sumie nie chcę tak zbytnio przekonywać właściwie to zostałem sprowokowany do tej dyskusji :p
Pewne ideały powinny w społeczeństwie funkcjonować.
Społeczeństwo musi funkcjonować przynajmniej na ten moment tak jakby ludzie mieli wolną wolę tak jakby dobro i zło istniało poza szczęściem - zasady. oczywiście nie dlatego że tak jest ale dlatego że to jest praktyczne dlatego nie chciałem obnażać mitu wolnej woli i teraz też nie chce na siłę przekonywać. Moje poglądy bardzo wpłynęły na moją postawę w życiu to nie jest bez oddźwięku.

Ale nie rozumiem, czemu uważasz, że fakt iż mózg jest zaprogramowany tak, jak piszesz, swiadczyć ma o braku wolnej woli. Równie dobrze nie trzeba wcale się pochylac nad mózgiem, tylko zwrócić uwage na fakt, że człowiek jest ograniczony sama biologia, swoim ciałem, wiec siła rzeczy nie ma wolnej woli, bo sobie ciała nie wybral... Nie może np. sobie polatac jak pelikan.

A jednak mimo tej oczywistosci, ze nikt sobie natury nie wybieral (mózgu, ciała), to jednak kwestia wolnej woli jest tematem dyskusji (je brak nie jest oczywisty). To znaczy, że wolna wola dotyczy dokonywania wolnego wyboru, ale w ramach narzuconej natury. Ta natura to nie tyle jakies wiezienie, ale pewien fundament, na bazie któego w ogóle wybor moze byc dokonany. Jest warunkiem wolnej woli.

Co do pojecia dobra i zła, to zdecydowanie nie mozna tego redukowac do szczescia/nieszczescia. Dobro i zło jako takie nie są w ogóle doświadczane. To są pojęcia określające wartość, jaką człowiek przypisuje danemu doświadczeniu. Tak więc zaro=ówno uprawnione jest mowienie, ze szczescie jest dobre, jak i cierpienie jest dobre i na odwrót. Np. szcescie moze byc zle, jesli ktos otumaniony pod wplywem narkotykow zabije przechodnia. Dobro i zło nigdy nie są absolutne. 

Wydaje mi sie, ze masz jakies blednie idealistyczne wymagania co do swiata. I jesli np. ta wolna wola nie jest tak absolutnie wolna, ze wybierasz nawet to, ze istniejesz/swoja nature itd., to wcale nie jest wolna. Brakuje w Twoje filozofii takiego trzeźwego spojrzenia.
Odpowiedz
Nie, bo ja myślałem, że ty tak wolną wolę widzisz jako taką absolutną. Dlatego do takiej się odnosiłem, a taka mniejsza może i jest.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości