To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Najpotężniejszy Ateista
#21
Wolna wola to koncepcja rozwinięta, chyba po to, żeby wybielić Boga, żeby ogólnie się im to zgadzało z doktryną, na serio zaczynam tak myśleć. Z tego co pamiętam w starożytności Platon i Arystoteles coś tam poświęcili wyborom trochę uwagi, ale tak pożądnie za ten temat to dopiero się wzięli chrześcijańscy teolodzy.

Rodica, bo ty masz taki temperament, ale już introwertycy są trochę inni więc nie ma co generalizować. Może to wcale nie o emocje chodzi, a o przyjemność i o to co robią z umysłem.
Odpowiedz
#22
towarzyski.pelikan napisał(a):
ZaKotem napisał(a): Zmniejszenie znaczenia religii w życiu nowoczesnego człowieka jest ściśle związane ze zmniejszeniem znaczenia wszelkich autorytetów  - nie tylko tych religijnych. Wraz ze śmiercią Boga minął już czas "porywaczy tłumów". 

Nie mogę się zgodzić. Człowiek, który odrzuca tradycyjną religię, pustkę po autorytecie religijnym musi zastąpić innym autorytetem. Zwykle to będzie autorytet naukowy (traktowanie tzw. naukowego światopoglądu jako absolutnej prawdy o rzeczywistości) 

Pelikan przywalił w sedno, napisał nauka zastąpi religię. W ludziach drzemią nieprzebrane pokłady wiary i koniecznością dziejową jest aby te pokłady zagospodarować. Kto pierwszy ten lepszy. Religia, w kulturze judeochrześcijańskiej wyczerpała już wszelkie możliwości sterowania gawiedzią - czas na Naukę. Już widać pierwsze symptomy Wielkiej Zmiany: statyny, efekt cieplarniany, zły cholesterol, szczepionki, żarówki energooszczędne . Mamy opinię kilku naukowców i wielkie rzesze wyznawców tej opinii, do których nie dociera opcja przeciwna. Naukowcy jak Ojcowie Kościoła wiedzą co na prawdę jest grane, a owczarnia na wiarę łyka wszystko. Już mamy gotową podbudowę Wielkiej Zmiany:

Amerykańscy naukowcy udowodnili, że wszyscy najbardziej wierzą amerykańskim naukowcom. 

Teraz jesteśmy w fazie „pierwszowiecznego  chrystianizmu” – wiele opcji równocennych, po czym nastąpi krwawa krystalizacja jedynego i właściwego sposobu interpretacji wyników badań, później schizma i renesans ludzkiej myśli, a na końcu dekadencja. Mentalnie niczym nie różnimy się od człowieka średniowiecznego, zmieniły się tylko zabawki.

Ateistyczne autorytety porywają ludzi. Wystarczy spojrzeć na spożycie tłuszczów zwierzęcych nasyconych. Przytłaczający procent ludzi stwierdzi, że nadmierne spożywanie tłuszczu pochodzenia zwierzęcego prowadzi do miażdżycy i w efekcie do śmierci. Jak się to ma do historii biblijnej, gdzie patriarchowie wrzucali tłuszcz z nerek i wątroby i jakoś przeżyli – Izrael (Jakub)- 120 lat? Jak to się ma do faktu, że w czasach biblijnych ludzie po prostu nie mieli dostępu do tłuszczów nienasyconych/roślinnych omega 3 i 5? Zgodnie z nowoczesną nauką- dietetyką i potwierdzonymi przez naukowców wynikami badań powinni byli zdechnąć na zawał w wieku przed-reprodukcyjnym. Wsjewo haroszewo s Nowym Godom. Amen.
Odpowiedz
#23
Teista

Cytat:Amerykańscy naukowcy udowodnili, że wszyscy najbardziej wierzą amerykańskim naukowcom.

Haha dobre Duży uśmiech
Odpowiedz
#24
Lampart napisał(a): Teista

Cytat:Amerykańscy naukowcy udowodnili, że wszyscy najbardziej wierzą amerykańskim naukowcom.

Haha dobre Duży uśmiech

Jest jeszcze lepiej. George W Busch pozwolił sobie wyartykułować ponadczasową myśl iż:

Będziemy mieli najlepiej wykształcony naród amerykański na świecie

A następnie:

Nasz naród został wybrany przez Boga, wyznaczony przez historię, aby być wzorem dla świata.
Odpowiedz
#25
Każdy ma swój własny czas narodzin. I nie wybieramy tego.

George W. Bush pochodził z czasów dawno minionych.
Odpowiedz
#26
A ilu procentowo Amerykanów rok w rok dostaje Noble?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#27
Sofeicz napisał(a): A ilu procentowo Amerykanów rok w rok dostaje Noble?

Nie wiem i podejrzewam, że sporo. USA to wielki kraj i tam najlepiej w świecie zrozumiano niemiecki slogan reklamowy – „przewaga dzięki technologii”. W moim poście powyżej nie miałem zamiaru dyskredytować amerykańskich naukowców. Piszę o pewnych mechanizmach występujących w społeczeństwach odnośnie nauki i religii. Przeciętny odbiorca otrzymuje informację przefiltrowaną przez organizacje zarządzające dokonaniami naukowymi/religijnymi, przefiltrowaną  tak aby przynosiły maksymalne zyski. W tym miejscu następuje zjawisko zagospodarowania nieprzebranych pokładów wiary i zapewnienia ludziom realizacji tej potrzeby poprzez  przedstawienie godnego autorytetu w dziedzinie nauki lub religii. Wskazać sztucznym palcem sztuczny cel. Dalej idzie jak z baranami. Każdy ma przed nosem ogon poprzedzającego w stadzie i to wystarczy, bo przecież każdy z nich ma przekonanie, że ten co jest na początku wie gdzie ma iść więc wszystkie są spokojne, czują się bezpiecznie. Doskonałym przykładem są statyny albo piramida żywieniowa z IŻŻ.
Odpowiedz
#28
towarzyski.pelikan napisał(a): Nie mogę się zgodzić. Człowiek, który odrzuca tradycyjną religię, pustkę po autorytecie religijnym musi zastąpić innym autorytetem. Zwykle to będzie autorytet naukowy (traktowanie tzw. naukowego światopoglądu jako absolutnej prawdy o rzeczywistości)
Owszem, ale "nauka" to jest autorytet zbiorowy, a nie personalny. Nie ma żadnej osoby, o której ktoś taki mógłby powiedzieć "to jest mój Miszcz, on mówi, jak żyć".
Cytat: albo autorytet społeczny (swoje postepowanie, poglądy dobieram tak, aby inni ludzie mnie lubili, szanowali). Człowiek zawsze musi mieć jakiś punkt odniesienia, a więc autorytet. Jeśli nie zewnętrzny, to wewnętrzny.
Konformizm to jeszcze co innego. Społeczeństwo dla komformisty nie jest autorytetem, bo konformista sam często dostrzega, że to co "się robi" jest niewłaściwe i bez sensu, ale i tak robi to co "się robi" z obawy przed wykluczeniem. Dla niego społeczeństwo jest więc raczej terrorystą, nie autorytetem. Autorytet to ktoś, kogo słuchamy, bo go podziwiamy - a nie dlatego, że się boimy.
Odpowiedz
#29
Prawda jest taka, że wszyscy dajemy nauce spory autorytet Oczko w codziennym życiu polegamy na urządzeniach i produktach skonstruowanych w oparciu o wiedzę z różnych dziedzin nauki.
Odpowiedz
#30
ZaKotem napisał(a): Owszem, ale "nauka" to jest autorytet zbiorowy, a nie personalny. Nie ma żadnej osoby, o której ktoś taki mógłby powiedzieć "to jest mój Miszcz, on mówi, jak żyć".
Masz rację. Przy tym warto podkreślić, że autorytet zbiorowy jest tak naprawdę silniejszy (trudniej go odrzucić) od autorytetu personalnego. Jedna osoba, która mówi Ci, jak żyć, może się mylić, pierdylion osób, które mówią Ci, jak żyć, już tak nie...\

W przypadku autorytetu naukowego będzie to owocowało wiarę w tzw. konsensus naukowy. Wiadomo, że w świecie nauki zawsze są spory, każda wiodąca teza/hipoteza otoczona jest tezami/hipotezami alternatywnymi. Wyznawca Nauki wierzy w konsensus naukowy, a więc w rację więkoszości naukowców, a nie w naukę jako taką. Nauka jako taka nie może być religą w tym sensie, bo tam nigdy do końca nie wiadomo, co jest prawdą, więc osoba wierząca w naukę z małej litery, to może co najwyżej uprawiać religijny sceptycyzm. 

Cytat:Konformizm to jeszcze co innego. Społeczeństwo dla komformisty nie jest autorytetem, bo konformista sam często dostrzega, że to co "się robi" jest niewłaściwe i bez sensu, ale i tak robi to co "się robi" z obawy przed wykluczeniem. Dla niego społeczeństwo jest więc raczej terrorystą, nie autorytetem. Autorytet to ktoś, kogo słuchamy, bo go podziwiamy - a nie dlatego, że się boimy.
Nie mam na myśli samego dostosowywania się. Każdy człowiek w jakimś stopniu musi być na takim płytkim poziomie konformistą i sam fakt, że się dostosowuje nawet wtedy, jak nie ma na to ochoty, jeszcze nie czyni z niego wyznawcy Społeczeństwa, a więc konformisty religijnego. 
Mówię w tym wypadku o tych osobach, które te normy społeczne zinternalizowały i już nie traktują ich świadomie jak jakiegoś tyrana, który im dyktuje, jak mają postępować. To podporządkowanie jest bezwiedne i dobrowolne, i żeby zauważyć w ogóle motywację lękową, która może taką postawę konformistyczną determinować, trzeba zrobić jakaś psychoanalizę. To nie jest oczywiste dla samego konformisty.

Lampart napisał(a): Prawda jest taka, że wszyscy dajemy nauce spory autorytet Oczko w codziennym życiu polegamy na urządzeniach i produktach skonstruowanych w oparciu o wiedzę z różnych dziedzin nauki.

W tym wypadku nie musisz w nic wierzyć, przynajmniej po tym, jak już produkt wybpróbujesz. Dostajesz produkt, używasz go i działa. Masz dowód, że działa. Tak naprawdę nie tyle ufasz przed samym zakupem autorytetowi nauki, co autorytetowi producenta/dystrybutora/znajomych osób, które ten produkt stworzyły/sprzedały/wypróbowały na sobie.
Na poziom nauki nikt raczej nie schodzi  Duży uśmiech
Odpowiedz
#31
Z jednej strony trochę tak.
Ogólnie to wierzę w konsensus naukowy, jak to mówią w coś w życiu trzeba wierzyć, a sondy na Marsa latajo.
Wyznawca? Tak, ale w tym drugim znaczeniu -

1. «ten, kto wyznaje jakąś religię»
2. «zwolennik kogoś, czyichś poglądów, jakiejś idei, teorii itp.»

https://sjp.pwn.pl/sjp/wyznawca;2541333.html
Odpowiedz
#32
Zwolennik to ktoś, kto wierzy w jakąś teorię, ale nie będzie z pianą w pysku latał, przekonując wszystkich, że on zna jedną jedyną prawdę. W tym sensie każdy, kto się interesuje w jakimś zakresie nauką i chce zająć stanowisko, będzie wyznawcą.

O religijnym naukofilu powiemy wtedy, kiedy ktoś będzie przejawiał ten poziom zacietrzewienia, jaki obserwujemy u religijnych fundamentalistów. Ja się z tym często spotykam u fanatycznych obrońców szczepionek. Gotowi są zajebać za jakikolwiek wyraz zwątpienia w dobrodziejstwo szczepionek.
Odpowiedz
#33
Teista napisał(a): Już widać pierwsze symptomy Wielkiej Zmiany: statyny, efekt cieplarniany, zły cholesterol, szczepionki, żarówki energooszczędne . Mamy opinię kilku naukowców i wielkie rzesze wyznawców tej opinii, do których nie dociera opcja przeciwna. Naukowcy jak Ojcowie Kościoła wiedzą co na prawdę jest grane, a owczarnia na wiarę łyka wszystko.

słusznie, nie wiem tylko czy to już religia czy tylko jeszcze "zwykły" marketing. A może nie ma specjalnie różnicy.
Odpowiedz
#34
Peter napisał(a):
Teista napisał(a): Już widać pierwsze symptomy Wielkiej Zmiany: statyny, efekt cieplarniany, zły cholesterol, szczepionki, żarówki energooszczędne . Mamy opinię kilku naukowców i wielkie rzesze wyznawców tej opinii, do których nie dociera opcja przeciwna. Naukowcy jak Ojcowie Kościoła wiedzą co na prawdę jest grane, a owczarnia na wiarę łyka wszystko.

słusznie, nie wiem tylko czy to już religia czy tylko jeszcze "zwykły" marketing. A może nie ma specjalnie różnicy.

Oddzielamy naukę od religii, to są dwie odrębne kategorie ludzkiej działalności. Mówimy o mechanizmach ludzkiej reakcji na pojawiające się (oczywiście poprzez skuteczny marketing) rewelacje z dziedziny religii lub nauki. W tym ujęciu nie ma różnicy pomiędzy „szczepionkowcami” i wielbicielami obrazów, bo podchodzą pod ten sam schemat. Pytanie jest: co zastąpi religię bo już widać jej kres? Religię zastąpi nauka i będzie przyjmowana przez masy na podobnej zasadzie jak wcześniej przyjmowano objawienia, ustawy i rozporządzenia opisujące naturę Boga.
Odpowiedz
#35
Nie kracz - koniec teizmu oznacza automatycznie koniec ateizmu, takiego, jaki znamy.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#36
Sofeicz napisał(a): Nie kracz - koniec teizmu oznacza automatycznie koniec ateizmu, takiego, jaki znamy.

Nie bój nic. Ateistom nic nie grozi. Z teistami może być znacznie gorzej, bo wyrodzi się nowa grupa teistów niewierzących, która odbierze Bogu transcendencję i przeniesie rozważania o Jego naturze na grunt materializmu dialektycznego, co w efekcie może doprowadzić do kolejnej fali wojen na tle hmm...religijnym. Szczerbol
Odpowiedz
#37
Mnie tam się kojarzy Stalin.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#38
towarzyski.pelikan napisał(a): O religijnym naukofilu powiemy wtedy, kiedy ktoś będzie przejawiał ten poziom zacietrzewienia, jaki obserwujemy u religijnych fundamentalistów. Ja się z tym często spotykam u fanatycznych obrońców szczepionek. Gotowi są zajebać za jakikolwiek wyraz zwątpienia w  dobrodziejstwo szczepionek.

Jeszcze więcej jest ludzi, którzy gotowi są zajebać za jakikolwiek wyraz poparcia dla pedofilów. Czy to znaczy, że nielubienie pedofilów jest oznaką fundamentalizmu typu religijnego?
Odpowiedz
#39
Teista napisał(a): Oddzielamy naukę od religii, to są dwie odrębne kategorie ludzkiej działalności. Mówimy o mechanizmach ludzkiej reakcji na pojawiające się (oczywiście poprzez skuteczny marketing) rewelacje z dziedziny religii lub nauki. W tym ujęciu nie ma różnicy pomiędzy „szczepionkowcami” i wielbicielami obrazów, bo podchodzą pod ten sam schemat. Pytanie jest: co zastąpi religię bo już widać jej kres? Religię zastąpi nauka i będzie przyjmowana przez masy na podobnej zasadzie jak wcześniej przyjmowano objawienia, ustawy i rozporządzenia opisujące naturę Boga.

muszę przyznać że umyka mi istota tego dobrowolnego niewolnictwa - mam nadzieję nikogo nie urazić, mnie też to przecież dotyczy - społeczna natura człowieka wyczerpuje zagadnienie?
Odpowiedz
#40
ZaKotem napisał(a):
towarzyski.pelikan napisał(a): O religijnym naukofilu powiemy wtedy, kiedy ktoś będzie przejawiał ten poziom zacietrzewienia, jaki obserwujemy u religijnych fundamentalistów. Ja się z tym często spotykam u fanatycznych obrońców szczepionek. Gotowi są zajebać za jakikolwiek wyraz zwątpienia w  dobrodziejstwo szczepionek.

Jeszcze więcej jest ludzi, którzy gotowi są zajebać za jakikolwiek wyraz poparcia dla pedofilów. Czy to znaczy, że nielubienie pedofilów jest oznaką fundamentalizmu typu religijnego?
Jest. Można nie lubić przestępców, którzy krzywdzą dzieci, ale agresywne nie lubienie kogoś ze względu na zboczenie seksualne, na które ten ktoś nie ma wpływu, podpada pod leczenie psychiatryczne.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości