To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pacyfikacja społeczeństwa pod przykrywką walki z mową nienawiści
#1
Krzysztof Karoń twierdzi, że prawdziwym celem pacyfizmu wcale nie jest zlikwidowanie wojen na świecie, tylko rozbrojenie świata przez uzbrojonych bandytów.
Rozbrajani są ci, którzy mają zostać okradzeni, podczas gdy bandyci się nie rozbrajają. Innymi słowy pacyfizm polega na wyznaczeniu grupy przeznaczonej do pacyfikacji. 

Tej pacyfikacji ma służyć m.in. walka z mową nienawiści.. Jest to element marksistowskiego zarządzania społeczeństwem, w którym obowiązuje prawo uzurpowanej siły. Wygrywa nie ten, kto jest naturalnie silniejszy, tylko ten, kto rości sobie ważność, prawo do dominacji, które wykorzystuje w celu osłabienia drugiej strony, stygmatyzacji. "Mowa nienawiści" ma na celu przypisać drugiej stronie wszystkie najgorsze cechy, na dodatek swoje własne cechy i zamiary. W atmosferze, w której zarówno media, jak i system wychowawczo-oświatowy przejmie ten termin i będzie go mielił dostatecznie długo, wkrótce każdy normalny człowiek zacznie się czuć winny. 

Jednym wyjściem z tego problemu jest uświadomienie sobie przez dorosłych tego mechanizmu, żeby nie dopuścić do tresury ich dzieci zapowiadanej przez postępowców w haśle "Wasze dzieci będą takie jak my".
Odpowiedz
#2
Takie pytania mi się nasuwają?

1. W jaki sposób marksiści walczą z mową nienawiści?
2. Kto i według jakich kryteriów określa czym jest mowa nienawiści?
Odpowiedz
#3
towarzyski.pelikan napisał(a): Tej pacyfikacji ma służyć m.in. walka z mową nienawiści.. Jest to element marksistowskiego zarządzania społeczeństwem, w którym obowiązuje prawo uzurpowanej siły. Wygrywa nie ten, kto jest naturalnie silniejszy,
A kto jest "naturalnie silniejszy"? Ten, kto ma większe muskuły? W niemarksistowskim społeczeństwie tacy by rządzili? I to by lepiej było?

Cytat: tylko ten, kto rości sobie ważność, prawo do dominacji, które wykorzystuje w celu osłabienia drugiej strony, stygmatyzacji.
Rościć sobie każdy może. Ty na przykład. Tylko twoje roszczenia każdy ma w dupie. Natomiast jeśli ktoś rości sobie ważność i jest uznawany za ważnego, to widać ma jakąś siłę, która sprawia, że ludzie uważają go za ważnego. Skoro wygrywa, to jest silniejszy. Naturalnie.

Cytat:"Mowa nienawiści" ma na celu przypisać drugiej stronie wszystkie najgorsze cechy, na dodatek swoje własne cechy i zamiary. W atmosferze, w której zarówno media, jak i system wychowawczo-oświatowy przejmie ten termin i będzie go mielił dostatecznie długo, wkrótce każdy normalny człowiek zacznie się czuć winny. 
Owszem, dlatego uważam że propagandowa "walka z mową nienawiści" jest bez sensu, bo silniejszy i tak naszcza na słabszego i jeszcze go oskarży o mowę nienawiści. Absurdalna propaganda PiSu głosi, że to pisowskie narzędzia propagandy są ofiarą mowy nienawiści.
Odpowiedz
#4
Lampart napisał(a): Takie pytania mi się nasuwają?

1. W jaki sposób marksiści walczą z mową nienawiści?
2. Kto i według jakich kryteriów określa czym jest mowa nienawiści?

Poprzez wywołanie sztucznego problemu o nazwie "mowa nienawiści". W tym celu albo np. mistyfikują śmierć jakiegoś polityka, który był krytykowany (słusznie zresztą) w mediach albo wykorzystują tragiczną śmierć jakiegoś polityka, przedstawiając ją z niezrozumiałego bliżej powodu jako efekt mowy nienawiści. Dlaczego tak drastycznie? Czemu walka z mową nienawiści wymaga tragedii? Bo tylko w ten sposób można uśpić czujność tłumy wyznaczonego do pacyfikacji. 

Osoba publiczna ginie w tragicznym zamachu. Naturalnie normalny człowiek nawet jak nie lubił tej osoby, z samej przyzwoitości przynajmniej okaże powagę w obliczu takiej tragedii, a nierzadko się zasmuci (wejdzie w stan żałoby). To jest normalne ludzkie odczucie. Człowiek sobie myśli "po prostu nie wypada inaczej". I teraz pojawia się zgodna narracja różnych środowisk, że przyczyną tej tragedii była mowa nienawiści. Nienawiść jest zła. Każdy się zgodzi. Nawet biedna wdowa po tragicznie zmarłym polityku otwarcie wyznaje dziennikarzom, że nie ma pretensji, żalu do sprawcy, tylko do pewnych mediów, które siały jej zdaniem mowę nienawiści. No to w obliczu takiej zgodności oraz faktu, że wdowa po zmarłym polityku niejako w imieniu swego śp. męża wyznacza winnego zgodnie z medialną narracją, to podważanie tego nie tylko nie jest uzasadnione, ale po prostu się nie godzi. Jeśli znajdzie się ananas, który będzie próbował podważyć tę mowę nienawiści jako rzeczywistą przyczynę tragedii, z marszu sam siebie usytuuje w gronie pozbawionych wrażliwości nienawistników. Jeśli na domiar złego będzie protestował przeciwko lekcjom o mowie nienawiści, które zostały w ekspresowym tempie zaproponowane przez polityka z serduszkiem WOŚP po lewej stronie, to dodatkowo zyska reputację zwolennika mowy nienawiści. Czy osoba o dobrym serduszku mogłaby mieć coś przeciwko lekcjom o mowie nienawiści? Nikt nie chce znaleźć się w gronie nienawistników i zwolenników mowy nienawiści. Nikt nie chce uchodzić za złego człowieka, ani w cudzych, ani we własnych oczach. 

I tak tłum oceniając pomysł walki z mową nienawiści przez pryzmat fałszywej narracji zbudowanej wokół tragedii, nawet nie chce w tym wszystkim doszukiwać się jakieś zasadzki. Mimo, że jest oczywista, ponieważ nie ma żadnych obiektywnych przesłanek, które przemawiałyby za tym, że to mowa nienawiści zabiła wspomnianego polityka. Ale żeby w ogóle taką nieufność w sobie wzbudzić trzeba się zdystansować od tego ludzkiego odruchu. 

Można przy tym też się zastanowić nad tym, jak podli muszą być ludzie, którzy dla realizacji jakichś celów zdolni są manipulować najdelikatniejszymi uczuciami człowieka. Wykorzystywać ludzkie dobro do tego, żeby tych ludzi spacyfikować.


Cytat:2. Kto i według jakich kryteriów określa czym jest mowa nienawiści?

Bandyci, a więc ci, którzy chcą spacyfikować wroga. Nie ma innego kryteriów jak moralność Kalego. Mowa nienawiści zawsze jest skierowana przeciwko bandytom i tym, którzy stoją po stronie bandytów. Kryterium więc nie jest jakościowe, tylko personalne. Nie każdego da się znienawidzić. A jak kogoś się da, to każdym sposobem, nawet komplementem.

ZaKotem napisał(a): A kto jest "naturalnie silniejszy"? Ten, kto ma większe muskuły? W niemarksistowskim społeczeństwie tacy by rządzili? I to by lepiej było?
Naturalnie silniejszy jest jak sama nazwa wskazuje ten, który jest rzeczywiście silniejszy. Nie musi to być siła fizyczna, może to być równie dobrze jakaś siła intelektualna (umiejętności, kompetencje, cechy personalne).
I tak by było lepiej, gdyby wysokie pozycje społeczne piastowały osoby naprawdę silne. Liderzy w sposób naturalny wyłonieni ze społeczeństwa.

Cytat:Rościć sobie każdy może. Ty na przykład. Tylko twoje roszczenia każdy ma w dupie. Natomiast jeśli ktoś rości sobie ważność i jest uznawany za ważnego, to widać ma jakąś siłę, która sprawia, że ludzie uważają go za ważnego. Skoro wygrywa, to jest silniejszy. Naturalnie.
W takim ujęciu siła byłaby czymś uznaniowym. Czyli silny jest ten, którego ktoś subiektywnie uważa za silnego. Ważne jest tutaj określenie "subiektywnie". Subiektywizm ma tutaj oznaczać uznawanie kogoś za silnego bez względu na obiektywne (rzeczywiste) podstawy dla takiego uznania.
W warunkach naturalnych, wolnych od inżynierii społecznej, ludzie dokonują racjonalnych ocen. Silny w ich oczach jest ten, kto rzeczywiście jest silny. 
Ogłupiony (a tym samym osłabiony) przez inżynierów społecznych tłum nie kieruje się już racjonalną oceną, tylko narzuconą im przez tych inżynierów. Za silnego uznają tego, kto sobie siłę rości. Nie będzie to jakiś samozwańczy geniusz bez nazwiska tylko "produkt polityczny" o gotowej reputacji. Co ważnie, taki ogłupiony tłumok będzie rościł sobie ważność na tej podstawie, że uznaje ważność "produktu politycznego". Po raz kolejny, mamy kryterium subiektywne. Gdyby tłumok miał swoją ważność oceniać wedle kryteriów obiektywnych, jeszcze tego samego dnia zapłakałby rzewnie nad własną małością.
Odpowiedz
#5
towarzyski.pelikan napisał(a): Naturalnie silniejszy jest jak sama nazwa wskazuje ten, który jest rzeczywiście silniejszy. Nie musi to być siła fizyczna, może to być równie dobrze jakaś siła intelektualna (umiejętności, kompetencje, cechy personalne).
I tak by było lepiej, gdyby wysokie pozycje społeczne piastowały osoby naprawdę silne. Liderzy w sposób naturalny wyłonieni ze społeczeństwa.
I tak właśnie jest. Wysokie pozycje społeczne piastują osoby mające umiejętność przekonywania innych do swoich racji. To jest właśnie pewna siła, którą jedni mają, a inni nie. Narodnicy na przykład są zupełnymi impotentami.
Cytat:W takim ujęciu siła byłaby czymś uznaniowym. Czyli silny jest ten, którego ktoś subiektywnie uważa za silnego. Ważne jest tutaj określenie "subiektywnie". Subiektywizm ma tutaj oznaczać uznawanie kogoś za silnego bez względu na obiektywne (rzeczywiste) podstawy dla takiego uznania.
W warunkach naturalnych, wolnych od inżynierii społecznej, ludzie dokonują racjonalnych ocen. Silny w ich oczach jest ten, kto rzeczywiście jest silny. 
Nie ma takich warunków, bo nawet małpy potrafią dokonywać "inżynierii społecznej" i znają potęgę Robienia Wrażenia. Dla człowieka warunkami naturalnymi jest środowisko innych ludzi i ich wpływów. Człowiek od małego uczy się pływać w tych wpływach, lepiej lub gorzej.
Cytat:Ogłupiony (a tym samym osłabiony) przez inżynierów społecznych tłum nie kieruje się już racjonalną oceną, tylko narzuconą im przez tych inżynierów. Za silnego uznają tego, kto sobie siłę rości.
No nie. Nie każdego. Bo każdy byle narodnik sobie rości, a go nie uznają.
Cytat: Nie będzie to jakiś samozwańczy geniusz bez nazwiska tylko "produkt polityczny" o gotowej reputacji. Co ważnie, taki ogłupiony tłumok będzie rościł sobie ważność na tej podstawie, że uznaje ważność "produktu politycznego". Po raz kolejny, mamy kryterium subiektywne. Gdyby tłumok miał swoją ważność oceniać wedle kryteriów obiektywnych, jeszcze tego samego dnia zapłakałby rzewnie nad własną małością.
Jakie to jednak konkretnie są te kryteria obiektywne? Obiektywne wartości to takie, które da się jakoś ściśle zmierzyć w kontrolowanych warunkach. Jakie kontrolowane warunki proponujesz dla ustalenia wartości "siły politycznej"?
Odpowiedz
#6
ZaKotem napisał(a): I tak właśnie jest. Wysokie pozycje społeczne piastują osoby mające umiejętność przekonywania innych do swoich racji. To jest właśnie pewna siła, którą jedni mają, a inni nie. Narodnicy na przykład są zupełnymi impotentami.
Zapominasz o jednym. Człowiek prawdziwie silny przekonuje do swoich racji nie uciekając się do manipulacji polegającej na sztucznym poniżaniu pozycji przekonywanego, a więc np. ogłupianiu go po to, by później go do siebie przekonać. 
Możemy takiego kogoś nazwać cwanym, ale nie silnym.
Stąd wysokie poparcie dla idiotów i niskie dla ludzi mądrych. Impotent nie jest w stanie docenić prawdziwej siły, bo sam jest słaby.

Cytat:Jakie to jednak konkretnie są te kryteria obiektywne? Obiektywne wartości to takie, które da się jakoś ściśle zmierzyć w kontrolowanych warunkach. Jakie kontrolowane warunki proponujesz dla ustalenia wartości "siły politycznej"?
Czy Cię pogięło? W w kontrolowanych warunkach chcesz zmierzyć ludzkie cnoty? A w czasach, jak nie istniała nauka, to jak ludzie obiektywnie ustalali wartości? Ano w praniu. Wartością jest to co jest skuteczne, pożyteczne, właściwe. Człowiek mądry to zobaczy gołym okiem, w warunkach niekontrolowanych, a idiocie możesz sprezentować całe laboratorium, a i tak się nie połapie.
Odpowiedz
#7
towarzyski.pelikan napisał(a): Zapominasz o jednym. Człowiek prawdziwie silny przekonuje do swoich racji nie uciekając się do manipulacji polegającej na sztucznym poniżaniu pozycji przekonywanego, a więc np. ogłupianiu go po to, by później go do siebie przekonać. 
A przegrany przeciwnik tego prawdziwie silnego powie wtedy, że jest nieprawdziwie silny, bo swych popleczników ogłupił. I jak dojdziemy do tego, kto mówi prawdę?
Cytat:Możemy takiego kogoś nazwać cwanym, ale nie silnym.
Cwaność to siła. Cwany ma przewagę nad niecwanym.
Cytat:Stąd wysokie poparcie dla idiotów i niskie dla ludzi mądrych. Impotent nie jest w stanie docenić prawdziwej siły, bo sam jest słaby.
Skoro ktoś wygrywa, to z definicji jest potentatem, a impotentem jest ten, co przegrał. Zapewne przegrany też ma jakieś cnoty, ale widocznie nie był w stanie wykorzystać ich.
Cytat:Czy Cię pogięło? W w kontrolowanych warunkach chcesz zmierzyć ludzkie cnoty? A w czasach, jak nie istniała nauka, to jak ludzie obiektywnie ustalali wartości?
No, bardzo prosto. Ten, kto miał władzę, mówił innym, jakie są obiektywne wartości. A oni się zgadzali albo ich głowy nabite na dzidy zdobiły palisadę.
Cytat:Ano w praniu. Wartością jest to co jest skuteczne, pożyteczne, właściwe.
Co jest skuteczne, to widać bezpośrednio: ci, co mają władzę, postępują skutecznie. A jak obiektywnie rozpoznać, co jest pożyteczne i właściwe?
Odpowiedz
#8
ZaKotem:
Cytat:Cwaność to siła. Cwany ma przewagę nad niecwanym.
Nie do końca. Cwani ludzie mogą przysporzyć wielu szkód ludziom i całemu społeczeństwu np. Hitler.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#9
Rodica napisał(a): ZaKotem:
Cytat:Cwaność to siła. Cwany ma przewagę nad niecwanym.
Nie do końca. Cwani ludzie mogą przysporzyć wielu szkód ludziom i całemu społeczeństwu np.  Hitler.

No przecież żeby narobić szkód, trzeba właśnie mieć siłę. Słoń nie dlatego szkodzi składowi porcelany, że jest słaby.
Odpowiedz
#10
Moim zdaniem cwaność, to nie jest siła.
Powiedzmy, że jest silny człowiek podnosi na zawodach stalową sztangę 200 kg.
Przychodzi cwany który by nie podniósł nawet 50 kg. Ale on przekupił sędziów i oni w przerwie podmienili mu sztangę na plastikową, która jest tak pomalowana, ze wygląda jak metalowa. Waży 20 kg ale ma tyle krążków, że wygląda jakby ważyła 250 kg.
Podnosi, wygrywa zawody. Ale nie dlatego, że był silny, tylko dlatego, że był cwany.
Odpowiedz
#11
Lampart napisał(a): Moim zdaniem cwaność, to nie jest siła.
Powiedzmy, że jest silny człowiek podnosi na zawodach stalową sztangę 200 kg.
Przychodzi cwany który by nie podniósł nawet 50 kg. Ale on przekupił sędziów i oni w przerwie podmienili mu sztangę na plastikową, która jest tak pomalowana, ze wygląda jak metalowa. Waży 20 kg ale ma tyle krążków, że wygląda jakby ważyła 250 kg.
Podnosi, wygrywa zawody. Ale nie dlatego, że był silny, tylko dlatego, że był cwany.

Wg ZaKota jest jednak silniejszy, bo miał zasoby finansowe/pozycję, by przekupić sędziów i brak skrupułów, żeby oszukać osoby biorące udział w zawodach i oglądające zawody.

Teraz porównajmy takie sytuacje: mamy dwie osoby o takim samym statusie materialnym/pozycji, jedna z nich wykorzytsuje swoją uprzywilejowana pozycje, by przekupic sedziego, a druga nie. Która jest silniejsza?

Wg logiki ZaKota - ta pierwsza. Tylko że jest jeden problem z tą filozofią. Bo raz, dwa, może trzy razy się uda temu cwaniakowi wygrać zawody, ale jak w końcu wyjdzie, ze to oszust, a kłamstwo ma krótkie nogi, to nikt nie będzie chciał się z nim już bawić. Z króla zawodów zostanie zdegradowany na samo dno. Nie tylko będzie uchodził za słabego, ale też za nieuczciwego. Postawi się w gorszej sytuacji, niż był na starcie. Jeśli natomiast byłby od początku uczciwy, to być może po kilku zawodach stałby się na tyle silny, żeby wygrać.

Do tego trzeba jeszcze dodać samą kwestię psychologiczną. Człowiek, który nie osiąga sukcesów w uczciwy sposób nie będzie spełniony. Będzie bogatym, wpływowym, sławnym człowiekiem z egzystencjalną pustką, którą będzie musiał zapić/zaćpać albo w inny sposób od siebie odsunąć. Jesli pewnego dnia, przyjdzie mu się zmierzyć z własną małością, zacznie się jego koszmar. Nie da się zbudować niczego pozytywnego na fałszu.

ZaKotem napisał(a): A przegrany przeciwnik tego prawdziwie silnego powie wtedy, że jest nieprawdziwie silny, bo swych popleczników ogłupił. I jak dojdziemy do tego, kto mówi prawdę?
Oliwa sprawiedliwa, na wierzch wypływa. Czy ZaKot wierzy w prawdę obiektywną? Czy ZaKot uległ modzie na subiektywizm totalny i za prawdziwe uznaje to, co mu się takim wydaje?

Cytat:No, bardzo prosto. Ten, kto miał władzę, mówił innym, jakie są obiektywne wartości. A oni się zgadzali albo ich głowy nabite na dzidy zdobiły palisadę.
Władzę miał ten, kto wiedział, jakie to są obiektywne wartości. W normalnym świeice - kto ma wiedzę, ten ma władzę. 

Cytat:Co jest skuteczne, to widać bezpośrednio: ci, co mają władzę, postępują skutecznie. A jak obiektywnie rozpoznać, co jest pożyteczne i właściwe?
Trzeba się odnieść do kondycji człowieka. Jeśli skuteczność/pożyteczność rozpatrujesz w oderwaniu od dobra jednostki, to największa totalitarna menda będzie dla Ciebie bardziej skuteczna niż mądry władca. Bo przecież mądry władca, który ma na uwadze dobro obywateli, będzie mniej skuteczny w uciskaniu ludności.
Odpowiedz
#12
Cytat:Nie da się zbudować niczego pozytywnego na fałszu.
Ojeżu, jakie toto naiwne.

Brajanek, owszem: na fałszu, który rozpoznaje każdy, ufundować nie da się w ogóle niczego. Ale już na fałszu dostrzegalnym tylko dla kumatej elity da się zbudować fantastyczny dobrobyt tejże elity; któryś papież to podsumował w ten sposób, że bajka o Chrystusie oddała klerowi nieocenione usługi. A jest jeszcze możliwość fałszu którego nikt jako takiego nie postrzega; tak np. było z homoseksualizmem u pierwszych chrześcijan, którzy ewidentnie uważali, że z tego się, z Bożą pomocą, wychodzi.

Dla klarowności wywodu pominąłem przypadek, że jest sobie fałsz i wszyscy czują podskórnie, że to jest fałsz, ale okłamują siebie nawzajem, że jednak nie, do punktu kompletnego ześwirowania, bo to im zaspokaja pewne obiektywnie istniejące deficyty. Tego rodzaju fałsze potrafią trzymać się przy życiu bardzo długo. Pominąłem również przypadek, kiedy ktoś życie strawił na głoszenie, jak mniemał, prawdy, a potem skonfrontował się z dowodami, że życie zmarnował w służbie fałszu. Statystycznie pewną reakcję takiego osobnika i wpływ tejże na trwałość owego fałszu pozostawiam ci, Brajanek, jako ćwiczenie.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#13
towarzyski.pelikan napisał(a): Teraz porównajmy takie sytuacje: mamy dwie osoby o takim samym statusie materialnym/pozycji, jedna z nich wykorzytsuje swoją uprzywilejowana pozycje, by przekupic sedziego, a druga nie. Która jest silniejsza?

Wg logiki ZaKota - ta pierwsza. Tylko że jest jeden problem z tą filozofią. Bo raz, dwa, może trzy razy się uda temu cwaniakowi wygrać zawody, ale jak w końcu wyjdzie, ze to oszust, a kłamstwo ma krótkie nogi, to nikt nie będzie chciał się z nim już bawić. Z króla zawodów zostanie zdegradowany na samo dno. Nie tylko będzie uchodził za słabego, ale też za nieuczciwego. Postawi się w gorszej sytuacji, niż był na starcie. Jeśli natomiast byłby od początku uczciwy, to być może po kilku zawodach stałby się na tyle silny, żeby wygrać.

Owszem. Uczciwość jest strategią na pewniaka, a nieuczciwość - ryzykowną. Żeby ocenić, która z nich jest zyskowna, a więc cnotliwa, należy ocenić następujące cztery parametry: zysk z uczciwości, zysk z oszustwa, prawdopodobieństwo wykrycia oszustwa, kara za oszustwo. Jeśli przeciętnie Zu < (Zo - Po*Ko), wtedy oszustwo jest przeciętnie opłacalne, a jeśli tak, to w danej społeczności, w której takie są parametry, będzie cnotą. Oczywiście nie będzie wtedy nazywane oszustwem, tylko zaradnością, znajomością rzeczywistych reguł, mądrością życiową itp. W każdym razie umiejętność tego cnotliwego oszukiwania będzie uważana za coś pożytecznego, co należy wpajać dzieciom.

Cytat:Do tego trzeba jeszcze dodać samą kwestię psychologiczną. Człowiek, który nie osiąga sukcesów w uczciwy sposób nie będzie spełniony. Będzie bogatym, wpływowym, sławnym człowiekiem z egzystencjalną pustką, którą będzie musiał zapić/zaćpać albo w inny sposób od siebie odsunąć. Jesli pewnego dnia, przyjdzie mu się zmierzyć z własną małością, zacznie się jego koszmar. Nie da się zbudować niczego pozytywnego na fałszu.
Da się oczywiście, jeśli takie są reguły gry. Brydżyści cały czas blefują i kombinują, a nie są od tego sfrustrowani. W tej grze tak ma być. W społeczeństwie, w którym pewnej dozy kłamstwa się wymaga, mały i żałosny czuje się raczej ten, kto tego nie umie.

Cytat:Oliwa sprawiedliwa, na wierzch wypływa. Czy ZaKot wierzy w prawdę obiektywną? Czy ZaKot uległ modzie na subiektywizm totalny i za prawdziwe uznaje to, co mu się takim wydaje?
W prawdę obiektywną wierzy, natomiast nie jest aż tak egocentryczny, aby wierzyć w swą nieomylność w jej wykrywaniu.

Cytat:Trzeba się odnieść do kondycji człowieka. Jeśli skuteczność/pożyteczność rozpatrujesz w oderwaniu od dobra jednostki, to największa totalitarna menda będzie dla Ciebie bardziej skuteczna niż mądry władca. Bo przecież mądry władca, który ma na uwadze dobro obywateli, będzie mniej skuteczny w uciskaniu ludności.
Tak jest. I dlatego skuteczność sama w sobie zaletą nie jest. Gdybym był pod władzą tyrana, wolałbym aby ów tyran był ślepy, głuchy i ogólnie matołowaty, te cechy byłyby dla mnie zaletami władzy. Zaś inteligencja i spostrzegawczość z punktu widzenia poddanego byłyby wadą władzy. A ponieważ każda władza deprawuje, im silniejsza (w teorii), autokratyczna władza, tym większy interes poddanych w jej ogłupianiu fałszywymi informacjami. W efekcie każdy autokrata, choćby nawet prywatnie jako osoba był człowiekiem mądrym i moralnym, jako władca będzie się zachowywał jak pijane dziecko we mgle. Mądrze zachowywać się może tylko władza rozproszona, na tyle (w teorii) słaba, że nie trzeba się jej bać. Co sprawia, że dysponuje ona większym poparciem, i de facto większą siłą wpływu na naród.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości