To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pedofilska gej propaganda
pilaster napisał(a): Zważywszy na fakt,że nosicieli HIV wśród homoseksualistów jest procentowo znacznie więcej niż wśród normalnych, jest to bardzo śmiała teza.  Cwaniak

Wynika to właśnie z tego, że homoseksualiści częściej bywali poligamiczni. Tylko że ta poligamia nie jest jakąś "skłonnością" skorelowaną z orientacją, ale wynikiem tego, że w nietolerancyjnym środowisku trudno budować trwałe związki. Związek monogamiczny bowiem wymaga nie tylko wstępnego zakochania, ale też pewnego umocowania w środowisku. Nawet w środowisku "względnie tolerancyjnym" ("nie mam nic przeciwko homo, byle się z tym nie afiszowali") jest im trudno znaleźć zdatnego partnera. Ludzie tworzący udane, długotrwałe związki zazwyczaj poznają się i zakochują w jakichś okolicznościach aseksualnych: w szkole, w pracy, w jakimś kółku zainteresowań czy w gronie krewnych-i-znajomych. To zwiększa prawdopodobieństwo, że łączy ich psychicznie o wiele więcej, niż ochota na czułość z osobą innej płci. Homoseksualiści, którzy nie mogą się "afiszować" są pozbawieni takiej szansy, bo wbrew różnym przesądom nie mają żadnego "gejoradaru" i po prostu nie mają jak poderwać kogoś w sytuacji, gdy normalnie się podrywa. Są więc skazani na różne portale radnkowe, a w erze przedinternetowej jakieś "specjalne" kluby - szanse na stworzenie trwałego związku w taki sposób są nikłe. Zwiększanie tolerancji, także do "afiszowania" zmniejsza te trudności i tym samym poligamię.
https://www.google.com/amp/s/m.huffpost....e6e027/amp
Odpowiedz
To może jeszcze przypomnijmy pilastrowi, że to m.in. jego zjebana religia i jej przedstawiciele aktywnie przyczyniają się do tego, że ukrywający się, bo nieakceptowani w swoich skłonnościach homoseksualiści inaczej, niż pary hetero, które upubliczniają swoje związki i przed gronem najbliższych i urzędnikiem (czy kapłanem pełniącym po części tę rolę) przyjmują małżeńskie zobowiązania, nie są wspierane przez społeczne otoczenie w tworzeniu monogamicznych relacji.

No i pilastrowi należy przypomnieć, że prawdopodobieństwo zdarzenia modyfikuje wiedza o występujących w danej sytuacji czynnikach, jaką posiadamy. Nikt normalny nie wybiera sobie losowo partnera i można chyba przyjąć, że nieszczególnie ryzykowny pod rozpatrywanym względem jest stosunek dwojga mężczyzn, którzy przed sobą nie mieli partnerów seksualnych*. W pewnych sytuacjach wskazania religii pilastra są całkiem do rzeczy, bo np. zakaz seksu przed ślubem może przyczyniać się do zmniejszenia występowania chorób weneryczny. Tak się jednak źle składa, że pod innymi względami religia pilastra jest zjebana i bynajmniej nie akceptuje postulatu małżeństw homoseksualnych, więc i utrudnia ucywilizowanie życia płciowego homoseksualistów w sposób, o którym przecież już wyżej wspomnąłem.

Przepraszam innych katolików (rzymskich i greckich) za dosadność, ale nie mogłem się oprzeć pokusie dopieczenia temu typowi.

*Prawdopodobieństwo zakażenia chorobami wenerycznymi można też oczywiście modyfikować mniej radykalnymi sposobami, stosując prezerwatywy i ostrożnie dobierając partnerów. Już samo ociąganie się z pójściem do łóżka powinno zmniejszyć ryzyko, skutecznie odsiewając napalonych ruchaczy spośród kandydatów na partnera. Może to właśnie tego warto uczyć na lekcjach wychowania seksualnego?
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a):
pilaster napisał(a): Zważywszy na fakt,że nosicieli HIV wśród homoseksualistów jest procentowo znacznie więcej niż wśród normalnych, jest to bardzo śmiała teza.  Cwaniak

Wynika to właśnie z tego, że homoseksualiści częściej bywali poligamiczni. Tylko że ta poligamia nie jest jakąś "skłonnością" skorelowaną z orientacją, ale wynikiem tego, że w nietolerancyjnym środowisku trudno budować trwałe związki. 

Dokładnie na odwrót. Skoro w nietolerancyjnym otoczeniu homoseksualiści nie mogą się afiszować i nawzajem o sobie nie wiedzą, mają znacznie mniejszy wybór potencjalnych partnerów niż ludzie zdrowi. Nawet przy pełnym "równouprawnieniu" homoseksualistów jest zwyczajnie znacznie mniej niż zdrowych i szansa na trafienie na drugiego chętnego jest dużo mniejsza.

Zatem gdyby tylko te względy decydowały, to homoseksualiści byliby znacznie bardziej monogamiczni niż zdrowi, po prostu nie mając innego wyboru.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Dokładnie na odwrót. Skoro w nietolerancyjnym otoczeniu homoseksualiści nie mogą się afiszować i nawzajem o sobie nie wiedzą, mają znacznie mniejszy wybór potencjalnych partnerów niż ludzie zdrowi. Nawet przy pełnym "równouprawnieniu" homoseksualistów jest zwyczajnie znacznie mniej niż zdrowych i szansa na trafienie na drugiego chętnego jest dużo mniejsza.

Zatem gdyby tylko te względy decydowały, to homoseksualiści byliby znacznie bardziej monogamiczni niż zdrowi, po prostu nie mając innego wyboru.

No to proszę nam zdradzić, czymże ten odsetek chorych i nosicieli wśród homoseksualistów jest spowodowany?

Swoją drogą zabawne, jak pilaster olał całą argumentację Zakotem mówiącą właśnie o tym, że trwałości związku sprzyja przecież możliwość wyboru z szerszej puli potencjalnych partnerów, spośród których można wybrać osobę z którą łatwiej będzie żyć. O takich rzeczach wiedzą nawet hodowcy monogamicznych papug, u których dobranie zgodnej pary nie jest takie łatwe, jak zdaje się sugerować pilaster.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
Gej nie ma żadnego interesu w budowaniu stałego związku opartego na zaangażowaniu.
To kobiety od mężczyzn wymagają wierności bo mają z tego pożytek.
Wierni geje to wyjątki od reguły. George Michael miał 500 partnerów seksualnych, nawet poligamiści tyle osób nie zaliczają.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Dokładnie na odwrót. Skoro w nietolerancyjnym otoczeniu homoseksualiści nie mogą się afiszować i nawzajem o sobie nie wiedzą, mają znacznie mniejszy wybór potencjalnych partnerów niż ludzie zdrowi. Nawet przy pełnym "równouprawnieniu" homoseksualistów jest zwyczajnie znacznie mniej niż zdrowych i szansa na trafienie na drugiego chętnego jest dużo mniejsza.

Zatem gdyby tylko te względy decydowały, to homoseksualiści byliby znacznie bardziej monogamiczni niż zdrowi, po prostu nie mając innego wyboru.


Ależ oni o sobie wiedzą. Obecnie jest doskonałym narzędziem jest internet, ale nawet za PRL nie było większych problemów aby jeden gej poznał innego geja, tajemnicą poliszynela były odpowiednie miejsca gdzie geje mogli się spotkać.  Z tym że siłą rzeczy były to spotkania nastawione raczej na przygodny seks niż na budowanie trwałej relacji.  

W środowisku nietolerancyjnym faktycznie trwały związek z jednym partnerem może być społecznie bardziej ryzykowny niż przygodne kontakty z wieloma. Chociaż to będzie zależeć od wielkości miejscowości. Im większa miejscowość tym większa może być presja na jednorazowe kontakty. Oczywiście poziom nietolerancji też tu ma znaczenie - obstawiam, że przy pewnym jego poziomie (np penalizacja homoseksualizmu)  niezależnie od wielkości grupy społecznej  znowuż zwycięża model małej liczby kontaktów trzymanych w ścisłej tajemnicy.

Rodica napisał(a): Gej nie ma żadnego interesu w budowaniu stałego związku opartego na zaangażowaniu.
To kobiety od mężczyzn wymagają wierności bo mają z tego pożytek.


Mają dokładnie taki sam interes jak przykładowo para hetero, która nie chce lub nie może mieć własnego dziecka.


Cytat:Wierni geje to wyjątki od reguły. George Michael miał 500 partnerów seksualnych, nawet poligamiści tyle osób nie zaliczają.

A jak to się ma do innych "bogatych i znudzonych" tylko, że hetero. Przykładowo gwiazdorów rocka zaliczających groupies po koncertach?
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Ależ oni o sobie wiedzą. 
Przed chwilą Zakotem twierdził coś odwrotnego.

Cytat:Obecnie jest doskonałym narzędziem jest internet, ale nawet za PRL nie było większych problemów aby jeden gej poznał innego geja, tajemnicą poliszynela były odpowiednie miejsca gdzie geje mogli się spotkać.  


To jest właśnie zagadką dla pilastra. Nawet jeżeli w PRL ktoś miał skłonności homoseksualne, to jak mógł poznać innych chorych? Były oczywiście różne lokale, ale przecież się nigdzie nie reklamowały. Ktoś spoza środowiska przecież nie wiedziałby gdzie zajść, aby kogoś spotkać.

Cytat:Z tym że siłą rzeczy były to spotkania nastawione raczej na przygodny seks niż na budowanie trwałej relacji.  

Bo tego właśnie homoseksualiści poszukują, co widać zresztą po rozpowszechnieniu chorób wenerycznych w tej populacji.



Cytat:W środowisku nietolerancyjnym faktycznie trwały związek z jednym partnerem może być społecznie bardziej ryzykowny niż przygodne kontakty z wieloma. 


Na odwrót. Ryzyko podrywania nieznajomych w środowisku "gejom" wrogim jest bardzo duże.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Dokładnie na odwrót. Skoro w nietolerancyjnym otoczeniu homoseksualiści nie mogą się afiszować i nawzajem o sobie nie wiedzą, mają znacznie mniejszy wybór potencjalnych partnerów niż ludzie zdrowi. Nawet przy pełnym "równouprawnieniu" homoseksualistów jest zwyczajnie znacznie mniej niż zdrowych i szansa na trafienie na drugiego chętnego jest dużo mniejsza.
Ilość sama w sobie nie ma większego znaczenia - kandydatów jest mniej, ale konkurencji do nich również proporcjonalnie mniej. Członek mniejszości "ekskluzywnej" nie ma więc problemów takich jak typowa kobieta - "mężczyźni są jak kible; albo zasrani, albo zajęci". W efekcie realna ilość potencjalnych partnerów jest podobna dla ekskluzywnej mniejszości i dla większości. Liczy się natomiast to, jakie jest przyzwolenie na tokowanie w miejscu publicznym, bo to wpływa na prawdopodobieństwo poderwania kogoś właściwego.
Cytat:Zatem gdyby tylko te względy decydowały, to homoseksualiści byliby znacznie bardziej monogamiczni niż zdrowi, po prostu nie mając innego wyboru.
Zawsze jest wybór: pozostać z osobą, z którą nas nic nie łączy, albo pierdzielić stałość i po prostu sobie pobzykać. Osoby, które nie widzą szans na trwały związek, wybierają to drugie - no, albo celibat (ale wtedy nie liczy się ich jako homoseksualistów). Ponadto pilaster zignorował stwierdzenie, że do utrzymania długotrwałego związku oprócz początkowego zauroczenia potrzebne jest wsparcie środowiska, szczególnie rodziny, co pomaga przezwyciężyć nieuniknione kryzysy emocjonalne. Romea i Julie zazwyczaj źle kończą, a w takiej Polsce wciąż większość homo jest w takiej sytuacji.

Rodica napisał(a): Gej nie ma żadnego interesu w budowaniu stałego związku opartego na zaangażowaniu.
To kobiety od mężczyzn wymagają wierności bo mają z tego pożytek.
Jest to oczywiście bzdura lekceważąca biologię. Istnieją gatunki bardziej i mniej monogamiczne, ale nie ma ani jednego takiego, w którym jedna płeć miałaby skłonności poligamiczne, a druga monogamiczne. Skłonność do poligamii obu płci zawsze dla danego gatunku jest taka sama.
Cytat:Wierni geje to wyjątki od reguły. George Michael miał 500 partnerów seksualnych, nawet poligamiści tyle osób nie zaliczają.
Ponieważ, jak wiadomo, celebryci są najlepszym przykładem przeciętnego człowieka.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a):
pilaster napisał(a): Dokładnie na odwrót. Skoro w nietolerancyjnym otoczeniu homoseksualiści nie mogą się afiszować i nawzajem o sobie nie wiedzą, mają znacznie mniejszy wybór potencjalnych partnerów niż ludzie zdrowi. Nawet przy pełnym "równouprawnieniu" homoseksualistów jest zwyczajnie znacznie mniej niż zdrowych i szansa na trafienie na drugiego chętnego jest dużo mniejsza.
Ilość sama w sobie nie ma większego znaczenia - kandydatów jest mniej, ale konkurencji do nich również proporcjonalnie mniej.
Ale marnujących czas sygnałów fałszywie pozytywnych znacznie więcej. Homoseksualista musi wśród tłumów zdrowych mężczyzn wyłowić te 1-2% współchorych, co wcale nie jest łatwe, bo przecież wbrew stereotypom, "geje" z reguły nie różnią się od zdrowych ani wyglądem, ani zachowaniem.
Cytat: pilaster zignorował stwierdzenie, że do utrzymania długotrwałego związku oprócz początkowego zauroczenia potrzebne jest wsparcie środowiska, szczególnie rodziny, co pomaga przezwyciężyć nieuniknione kryzysy emocjonalne. Romea i Julie zazwyczaj źle kończą, a w takiej Polsce wciąż większość homo jest w takiej sytuacji.

Faktycznie, to jest jakiś argument, jednak nawet w społeczeństwie całkowicie akceptującym homoseksualizm, takiego wsparcia na skalę zbliżoną wobec normalnych rodzin nie będzie. Bo w końcu co ich, poza ewentualnie wzajemną fascynacją seksualną, łączy? Pokłócili się, to niech sobie idą każdy w swoją stronę.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): nawet w społeczeństwie całkowicie akceptującym homoseksualizm, takiego wsparcia na skalę zbliżoną wobec normalnych rodzin nie będzie. Bo w końcu co ich, poza ewentualnie wzajemną fascynacją seksualną, łączy? Pokłócili się, to niech sobie idą każdy w swoją stronę.

Co ich łączy? Miłość głąbie, partnerska przyjaźń, wspólne życie, więzi z rodzinami obu stron i przyjaciółmi pary.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
pilaster napisał(a): To jest właśnie zagadką dla pilastra. Nawet jeżeli w PRL ktoś miał skłonności homoseksualne, to jak mógł poznać innych chorych? Były oczywiście różne lokale, ale przecież się nigdzie nie reklamowały. Ktoś spoza środowiska przecież nie wiedziałby gdzie zajść, aby kogoś spotkać.
Zapewne "starzy wyjadacze" obserwowali chłopców ze swego środowiska i gdy któryś wyraźnie nie interesował się dziewczynami, zaprzyjaźniali się z nimi. To była raczej pederastia, niż gejostwo. Jak było z kobietami, to oczywiście tajemnica, bo ludzie chorzy na płeć żeńską porozumiewają się w sposób zupełnie niezrozumiały dla zdrowych.
Cytat:Bo tego właśnie homoseksualiści poszukują, co widać zresztą po rozpowszechnieniu chorób wenerycznych w tej populacji.
Jeśli po tym, co ludzie znajdują, pilaster wnioskuje o tym, czego poszukują, to musi pilaster uznać że głodujący po prostu odczuwają niechęć do jedzenia.

pilaster napisał(a): Ale marnujących czas sygnałów fałszywie pozytywnych znacznie więcej. Homoseksualista musi wśród tłumów zdrowych mężczyzn wyłowić te 1-2% współchorych, co wcale nie jest łatwe, bo przecież wbrew stereotypom, "geje" z reguły nie różnią się od zdrowych ani wyglądem, ani zachowaniem.
 No i właśnie dlatego aby uniknąć takich nieporozumień muszą się "afiszować", czyli celowo i świadomie informować wszystkich wokół o swojej orientacji, podczas gdy normalny człowiek nie ma takiej potrzeby - bo z natury rzeczy zakładamy, że przeciętny człowiek jest hetero. Dotyczy to każdej ekskluzywnej grupy - np. mniejszości religijne mają większą skłonność do podkreślenia swej religijności, niż większość. Dopóki nie będzie tolerancji dla takiego właśnie "afiszowania" o żadnej równości nie ma mowy.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a):
Rodica napisał(a): Jeśli homoseksualistę można wyleczyć a były takie przypadki, to homoseksualizm nie jest żadną nadmiarową orientacją tylko zaburzeniem psychicznym.
Gdyby heteroseksualiści się leczyli, to też na pewno zdarzyłyby się przypadki skutecznego wyleczenia z heteroseksualizmu. A więc heteroseksualizm nie jest żadną orientacją tylko zaburzeniem psychicznym.
Ponoć się wyleczyli. Tak wynika z paradoksów homoseksualizmu. Feministki wywodzą, że każda kobieta powinna zostać lesbijką bez żadnego leczenia.
Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a):
pilaster napisał(a): To jest właśnie zagadką dla pilastra. Nawet jeżeli w PRL ktoś miał skłonności homoseksualne, to jak mógł poznać innych chorych? Były oczywiście różne lokale, ale przecież się nigdzie nie reklamowały. Ktoś spoza środowiska przecież nie wiedziałby gdzie zajść, aby kogoś spotkać.
Zapewne "starzy wyjadacze" obserwowali chłopców ze swego środowiska i gdy któryś wyraźnie nie interesował się dziewczynami, zaprzyjaźniali się z nimi.
Uwodzenie na pewno miało tu swoje znaczenie, ale taki "gej" musiałby mieć w swoim otoczeniu jakiegoś już aktywnego homoseksualistę. Zważywszy na nikłą ich liczebność, na pewno nie zawsze tak było.

Cytat:aby uniknąć takich nieporozumień muszą się "afiszować", czyli celowo i świadomie informować wszystkich wokół o swojej orientacji, podczas gdy normalny człowiek nie ma takiej potrzeby - bo z natury rzeczy zakładamy, że przeciętny człowiek jest hetero. Dotyczy to każdej ekskluzywnej grupy - np. mniejszości religijne mają większą skłonność do podkreślenia swej religijności, niż większość. Dopóki nie będzie tolerancji dla takiego właśnie "afiszowania" o żadnej równości nie ma mowy.

Coś w tym jest...  Wywracanie oczami Rzecz jednak w tym w jakiej formie takie afiszowanie ma się odbywać. Zresztą dzisiaj w dobie internetu przecież już nie muszą się afiszować.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Battlecruiser napisał(a): Ponoć się wyleczyli. Tak wynika z paradoksów homoseksualizmu. Feministki wywodzą, że każda kobieta powinna zostać lesbijką bez żadnego leczenia.
A także za pomocą czarów odejmują mleko krowom.
Odpowiedz
Hetero się przecież wcale nie afiszują ze swoją seksualnością.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
pilaster napisał(a): To jest właśnie zagadką dla pilastra. Nawet jeżeli w PRL ktoś miał skłonności homoseksualne, to jak mógł poznać innych chorych? Były oczywiście różne lokale, ale przecież się nigdzie nie reklamowały. Ktoś spoza środowiska przecież nie wiedziałby gdzie zajść, aby kogoś spotkać.


U mnie w mieście osoby o takich preferencjach kręciły się w określonym zakątku jednego z miejskich parków. Zasadniczo wszyscy wiedzieli, że tak jest, a jak ktoś nie wiedział to się dowiadywał, gdy nieopatrznie tam się zasiedział i dostawał dziwną propozycję od dziwnego pana Uśmiech





Cytat:Na odwrót. Ryzyko podrywania nieznajomych w środowisku "gejom" wrogim jest bardzo duże.

W małej miejscowości tak. W dużej zupełnie odwrotnie. Po prostu w dużym mieście częste kontakty z innymi homoseksualistami zginą w tłumie a stałe z jednym stwarzają ryzyko rutyny i powtarzalności co prowadzić może do zdemaskowania w najbliższym środowisku geja w którym nie jest już anonimowy.  To jest różnica pomiędzy "widziałem jak jakiś dwóch gości się całuje" a "widziałem jak sąsiad się całuje z innym gościem".
Sytuację oczywiście zupełnie zmienia penalizacja homoseksualizmu. Obstawiam, że w krajach gdzie karany jest on śmiercią relacje homoseksualne pod względem liczby partnerów są bardziej zbliżone to tych hetero bądź wręcz nawet bardziej monogamiczne.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Jak wygląda kwestia częstości chorób wenerycznych u homo po rozbiciu na gejów i lesbijki?
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Ogladam sobie, jakąś debatę na Polsacie i jakiś debil twierdzi że "edukacja seksualna jest równa matematyce"
Odpowiedz
A nie?
W końcu od matematyki trudno zaciążyć.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
pilaster napisał(a):
ZaKotem napisał(a): obowiązkiem państwa powinna być rzetelna edukacja i informacja o tym, jakie szkody wyrządza "leczenie homoseksualizmu".

Natomiast rzetelna edukacja i informacja jakie szkody wyrządza homoseksualizm już obowiązkiem państwa być nie powinna. A może nawet powinna być zabroniona?

Że też pilaster nie pochyla się z taką troską nad celibatariuszami, którzy na skutek wykrzywionej percepcji, porzucili seksualizm i przestali rozmnażać się w ogóle. Wprawdzie wenerycznie już nie zarażają, to jednak rozsiewają znacznie gorszą zarazę objawiającą się obskurantyzmem i intelektualnym walkowerem.
I to tych niech pilaster namawia na leczenie w zamkniętych oddziałach psychiatrycznych, bo to ewidentnie nie natura i instynkt wiedzie ich na manowce, lecz eklezjalny, najczęściej nabyty w dzieciństwie patogenny wirus.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości