Sofeicz napisał(a): Nie mieszaj różnych porządków. Ktoś tę książkę pierwotnie kupił, ergo wypełnił warunki licencyjne wobec autora i wydawnictwa. Fizyczna książka papierowa z zasady po zakupie jest wolna w dalszej konsumpcji.
W wypadku CDA nic takiego nie zachodzi, autorzy i producent złamanego grosza nie dostali za to, że ktoś wrzucił ich dzieło do pirackiego wora.
O nie nie, kompletnie się nie zgadzam.
Jak to działa w przypadku książek:
1) Biblioteka albo sama kupuje albo ktoś przekazuje bibliotece swoją książkę.
2) Państwowa biblioteka udostępnia książkę za darmo - z wiadomych względów może ją mieć i czytać tylko jedna osoba naraz.
3) Każde jedno wypożyczenie, np. książki Sapkowskiego, to jeden egzemplarz, warty 60 zł, nie kupiony w księgarni. Czyli strata dla autora, wydawnictwa, księgarni oraz firmy rozwożącej książki.
4) Państwo jest jawnym uczestnikiem procederu okradania twórców książek. Proceder jest finansowany z naszych podatków.
Filmy na CDA:
1) Prywatna osoba fizyczna kupuje film, zgrywa go na dysk, jakoś tam czymś tam przetwarza na odpowiedni format, a potem wrzuca na serwer CDA.
2) CDA nie jest finansowane z podatków, więc udostępnia film w zamian za wyświetlenie reklamy - film, dzięki możliwościom technicznym, może być oglądany przez wiele osób na wielu komputerach jednocześnie.
3) Każde jedno obejrzenie filmu na CDA to strata dla twórców i dystrybutorów filmu. Strata rzędu 50-100zł (po tyle są chyba dostępne filmy na DVD).
4) CDA jest jawnym uczestnikiem procederu okradania twórców filmów. Państwo w tym nie bierze udziału.
Wnioski:
Albo jestem jebnięty albo po prostu nie ma żadnych większych różnic między jednym a drugim procederem oprócz tego, że:
- twórcy filmów są szybciej i bardziej stratni, bo ich film może zostać obejrzany w krótszym czasie przez większą liczbę ludzi
- państwo przyzwala na biblioteki jednocześnie nie wiadomo czemu ścigając piratów internetowych
Konsekwencje:
a) Albo twórcy CDA i podobnych portali powinni przestać być ścigani albo biblioteki powinny zostać zdelegalizowane, a państwo winno wypłacić wszystkim poszkodowanym rekompensatę za x lat okradania. W sumie można wyliczyć wysokość rekompensat na podstawie liczby wypożyczeń.
b) Jeśli z warunków licencyjnych wobec autorów książek i wydawnictw wynika możliwość legalnego ich okradania, to takie same warunki winny dotyczyć twórców filmów albo powinno się zmienić warunki licencyjne odnośnie książek, aby książkowcy nie byli poszkodowani względem filmowców.*
Tyle mi mówi moje poczucie sprawiedliwości. Na prawie się nie znam, więc może nie dostrzegam jakichś chorych, geszefciarskich niuansów całej sprawy.
*Przypuszczam, że inna sytuacja książkowców i filmowców może wynikać z tego, że za tymi ostatnimi stoją ogromne filmowe korporacje, które stać na zatrudnianie zajebistych prawników oraz osób, które przeczesują internet w celu wychwytywania "nielegalnego udostępniania filmów". Pisarze oraz wydawnictwa w porównaniu z nimi to biedota, której po prostu nie stać na skuteczne egzekwowanie swoich praw.