To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Agnostycyzm jako stan psychopatologiczny
#1
Z pomocą moich kumpli z katolika udało mi się ustalić, co następuje:

1. Teista -osoba, która wierzy, ze Bóg istnieje
2. Ateista - osoba, która wierzy, ze Bóg nie istnieje

Jeśli nie jest prawdą, że osoba wierzy, ze Bóg istnieje, to prawdą jest, że wierzy w to, ze Bóg nie istnieje.
Jeśli nie jest prawdą, że osoba wierzy, że Bóg nie istnieje, to prawdą jest, że wierzy w to, że Bóg istnieje.

Logicznie są tylko dwie możliwości teizm i jego zaprzeczenie ateizm.

Jednak jest jeszcze trzecia możliwość - agnostycyzm, którą sami agnostycy (nazywający się najczęściej ateistami bądź ateistami agnostycznymi) określają jako postawę neutralną,  a więc agnostyk według nich będzie osobą, która:

1. Nie wierzy, że Bóg istnieje (logicznie = Wierzy, że Bóg nie istnieje)
i
2. Nie wierzy, że Bóg nie istnieje (logicznie = Wierzy, że Bóg istnieje)

Jednak tego typu postawy nie da się umieścić w logicznym spektrum. Jest to bowiem stan psychopatologiczny, w psychologii określany terminem: ambiwalencja.

Za wikipedią:

Cytat:Ambiwalencja (intencjonalność dwuwartościowa, od łac. ambo – obaj + valens, valentis – mocny, skuteczny) – postawa charakteryzująca się jednoczesnym występowaniem pozytywnego jak i negatywnego nastawienia do obiektu (np. ciekawość i strach dziecka wobec pojawiającej się w otoczeniu nowej osoby; jednoczesne uczucie miłości do rodzica oraz nienawiści za np. fizyczne znęcanie się), głoszeniem całkowicie sprzecznych stwierdzeń (ambisentencja) lub wykonywaniem sprzecznych ze sobą czynności (ambitendencja) bez świadomości ich sprzecznego charakteru. Stanowi jeden z głównych objawów dezintegracji psychicznej w schizofrenii. Termin wprowadził do psychiatrii Eugen Bleuler w 1911 roku.


Stan psychopatologicznej ambiwalencji nie jest stan zdrowia (harmonii), a w związku z tym agnostyk naturalnie będzie dążył do przezwyciężenia stanu ambiwalencji. W tym celu albo będzie usilnie "szukał Boga", albo będzie usilnie "Boga zwalczał". Wszystko po to, by wyskoczyć z tego nienaturalnego stanu powodującego cierpienie w stan pewności (gnozy), który będzie mieścił się w logicznym spektrum Uśmiech

Podpisano:
Geniusz literatury erotycznej
towarzyski.pelikan vel Drzesika/Brajan/Brajanna
Odpowiedz
#2
Z pomocą twoich kumpli z katolika już wysmażyłaś definicję Polaka.
Czy zapowiada się jakiś serial?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#3
To czy jest to stan psychopatologiczny czy nie, zależy na ile istotne jest to dla kogoś, aby mieć na ten temat jakieś zdanie za albo przeciw.
Dla mnie agnostycyzm jest faktycznie stanem ciężkim. Ale są tacy, co po prostu o to nie dbają Oczko
Odpowiedz
#4
Ale kto ustala te definicje i co osoba określająca się jako A. przez to rozumie. To jest kluczowe. Brak jasnego i zdecydowanego stanowiska w danej kwestii nie musi poza tym oznaczać żadnego zaburzenia. Pomiędzy skrajnymi stanowiskami: "jestem przekonana/y lub głęboko wierzę że X istnieje / nie istnieje" jest bardzo dużo miejsca, w które można upchać większość ludzkości i nie uważam żeby każdego z nich można było nazwać ignorantem.
Odpowiedz
#5
Ambiwalencja to naturalny stan zdrowego umysłu, który zawsze stara się zmierzać do równowagi.
Ludzie którzy się jasno określają nigdy nie ewoluują, są zamknięci na zmiany, nie są na nie przygotowani.
Zastygają w bezruchu jak kamienie.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#6
Sofeicz napisał(a): Z pomocą twoich kumpli z katolika już wysmażyłaś definicję Polaka.
Czy zapowiada się jakiś serial?

Tamto forum jest dla mnie bardziej inspirujące. Więc silą rzeczy będę częściej przenosić ustalenia stamtąd na ateistę niż na odwrót.

Lampart:

Cytat:To czy jest to stan psychopatologiczny czy nie, zależy na ile istotne jest to dla kogoś, aby mieć na ten temat jakieś zdanie za albo przeciw.

Dla mnie agnostycyzm jest faktycznie stanem ciężkim. Ale są tacy, co po prostu o to nie dbają [Obrazek: wink.gif]
Praktycznie, tam gdzie człowiek jest obojętny, to żadne alternaytwy nie zaprzątają jego świadomości, więc agnostycyzm jako stan obojętności jest tak naprawdę tylko teoretycznym założeniem, a nie stanem doświadczanym przez kogokolwiek.

Doświadczany agnostycyzm = stan ambiwalentny.

Panzer Division:

Cytat:Ale kto ustala te definicje i co osoba określająca się jako A. przez to rozumie. To jest kluczowe. Brak jasnego i zdecydowanego stanowiska w danej kwestii nie musi poza tym oznaczać żadnego zaburzenia. Pomiędzy skrajnymi stanowiskami: "jestem przekonana/y lub głęboko wierzę że X istnieje / nie istnieje" jest bardzo dużo miejsca, w które można upchać większość ludzkości i nie uważam żeby każdego z nich można było nazwać ignorantem.
Nikt za dłuższą metę nie wytrzymuje w stanie agnostycyzmu. Musisz przechylić w jakimś stopniu szalę w teizm lub ateizm. Będzie Cię ściągać na skraj. Człowiek nie może normalnie funkcjonować w stanie permanentnej niepewności.

Rodica napisał(a): Ambiwalencja to naturalny stan zdrowego umysłu, który zawsze stara się zmierzać do równowagi.
Ludzie którzy się jasno określają nigdy nie ewoluują, są zamknięci na zmiany, nie są na nie przygotowani.
Zastygają w bezruchu jak kamienie.

Przeciwnie, zdrowa ambiwalencja zmierzająca do równowagi nie polega na tym, że się bujasz lekko w jedną stronę i lekko w drugą, złobiąc sobie Strefę Komfortu Sceptycystycznego (SKS), poza którą się nie wychylasz.

Zdrowa ambiwalencja polega na tym, ze angażujesz się w ektrema. Czyli np. masz okresy teizmu przeplatane okresami ateizmu. Z silnej wiary w Boga przechodzisz na silny ateizm i na odwrót. I tak stopniowo dochodzisz do stanu równowagi. Ewoluujesz.

Tchórzliwy agnostyk stoi w miejscu, zastyga w pseudoruchu.
Odpowiedz
#7
towarzyski.pelikan napisał(a): Musisz przechylić w jakimś stopniu szalę w teizm lub ateizm. Będzie Cię ściągać na skraj. Człowiek nie może normalnie funkcjonować w stanie permanentnej niepewności.
To tak jakby w 7 stopniowej skali Dawkinsa (jest głupia, ale niech już będzie że się nią posłużę) były tylko 2 skrajne stany. Ja napiszę coś przeciwnego (abstrahując od samego agnostycyzmu), człowiek może normalnie funkcjonować będąc "raczej wierzącym" lub "wierzącym z okresami silnych wątpliwości" jak i będąc "raczej niewierzącym" albo "żyję tak jakby żadnego osobowego absolutu nie było, ale dopuszczam że może istnieć". Często zresztą nie ma to dużego wpływu na praktykę codziennego życia.

towarzyski.pelikan napisał(a): Zdrowa ambiwalencja polega na tym, ze angażujesz się w ektrema. Czyli np. masz okresy teizmu przeplatane okresami ateizmu. Z silnej wiary w Boga przechodzisz na silny ateizm i na odwrót. I tak stopniowo dochodzisz do stanu równowagi. Ewoluujesz.
Twoim zdaniem. Moim odwrotnie. Czy jest to w jakikolwiek sposób weryfikowalne? Każdy może sobie twierdzić co chce i choć nie udowodni że ma racje to ciężko udowodnić, że się myli. Dla mnie takie skakanie po wysokich piętrach w dorosłym życiu to oznaka braku równowagi i może zdradzać wręcz skłonność do histerii.
Odpowiedz
#8
towarzyski pelikan:
Cytat:Tchórzliwy agnostyk stoi w miejscu, zastyga w pseudoruchu.
Dlaczego zakładasz z góry, że wszyscy agnostycy są tchórzami?
Ostrożność w kwestii jasnego określenia się wynika ze strachu, że życie stanie się pewne i oczywiste a każda podjęta decyzja będzie musiała być zdeterminowana tą pierwszą.  Życie w którym podążasz bez większego wysiłku umysłowego, bez pewności co będzie daje radość. Płyniesz i napawasz się przyjemnością.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#9
Rodica coś w tym jest, ja na przykład lubię mieć jasno określone poglądy odnośnie takich kwestii ostatecznych. Kiedy nie mam to czuję dosłownie stres.
Jakaś nerwicowość to jest chyba Smutny dlatego na swój sposób podziwiam agnostyków.
Oni po prostu żyją, mają takie podświadome zaufanie do wydarzeń, do rzeczywistości.
Nie chcą jej ujmować w żadne metafizyczne reprezentacje. W interakcje z rzeczywistością wchodzą samymi czynami i doświadczeniami, samym życiem.
Odpowiedz
#10
Panzer Division napisał(a): To tak jakby w 7 stopniowej skali Dawkinsa (jest głupia, ale niech już będzie że się nią posłużę) były tylko 2 skrajne stany. Ja napiszę coś przeciwnego (abstrahując od samego agnostycyzmu), człowiek może normalnie funkcjonować będąc "raczej wierzącym" lub "wierzącym z okresami silnych wątpliwości" jak i będąc "raczej niewierzącym" albo "żyję tak jakby żadnego osobowego absolutu nie było, ale dopuszczam że może istnieć". Często zresztą nie ma to dużego wpływu na praktykę codziennego życia.

Kiedy piszę o normalnym funkcjonowaniu nie ma na myśli "praktyki codziennego życia", czyli egzystencji. Człowiek może normalnie egzystować nawet żyjąc jak zwierzę. Mnie chodzi o inny wymiar: wartości, postawy życiowej, spraw fundamentalnych.

Cytat:Twoim zdaniem. Moim odwrotnie. Czy jest to w jakikolwiek sposób weryfikowalne? Każdy może sobie twierdzić co chce i choć nie udowodni że ma racje to ciężko udowodnić, że się myli. Dla mnie takie skakanie po wysokich piętrach w dorosłym życiu to oznaka braku równowagi i może zdradzać wręcz skłonność do histerii
Ja to piszę na podstawie mojego doświadczenia oraz innych osób, które mają dokładnie to samo doświadczenie. Nie dotyczy tylko kwestii teizm/ateizm, ale w ogóle np. poglądów politycznych czy każdej innej światopoglądowej sfery. Człowiek dojrzewa, poznając ekstrema, zgodnie z dialektyką Hegla.

Teza (teizm naiwny) -> tutaj są dzieci
Antyteza (ateizm naiwny) -> tutaj są zbuntowane nastolatki i większość forumowych ateistów
Synteza (teizm dojrzewający, chwiejący) -> tutaj jest większość teistów
Antyteza (ateizm dojrzewający) -> tutaj są ateiści głębocy/egzystencjaliści (typu Sartre, Schopenhauer)
Synteza (teizm dojrzały) -> tutaj jest Pelikan (przeszłam wszystkie stany powyżej)

Rodica:

Cytat:Dlaczego zakładasz z góry, że wszyscy agnostycy są tchórzami?

Ostrożność w kwestii jasnego określenia się wynika ze strachu, że życie stanie się pewne i oczywiste a każda podjęta decyzja będzie musiała być zdeterminowana tą pierwszą.  Życie w którym podążasz bez większego wysiłku umysłowego, bez pewności co będzie daje radość. Płyniesz i napawasz się przyjemnością.
Poprzez agnostyka mam na myśli osobę, która usilnie się trzyma środka. Nie mam na myśli osób, które po prostu są miotane wewnętrznymi sprzecznościami, które akceptują i są przy tym spontaniczne. Takie osoby będą sobie płynąć od ateizmu po teizm, stopniowo sobie powiększając pole manewru. 

Taki agnostyk w rozumieniu Pelikana jest sztywny. Sztuczny w tym ciągłym powtarzaniu "nie wiem". Boi się zaryzykować i powiedzieć czasem tak, czasem nie, wydaje mi się, że, wierzę, że... Pilnuje się na każdym kroku, by nie przekroczyć strefy "Nie wiem".
Odpowiedz
#11
towarzyski.pelikan napisał(a): Teza (teizm naiwny) -> tutaj są dzieci
Antyteza (ateizm naiwny) -> tutaj są zbuntowane nastolatki i większość forumowych ateistów
Synteza (teizm dojrzewający, chwiejący) -> tutaj jest większość teistów
Antyteza (ateizm dojrzewający) -> tutaj są ateiści głębocy/egzystencjaliści (typu Sartre, Schopenhauer)
Synteza (teizm dojrzały) -> tutaj jest Pelikan (przeszłam wszystkie stany powyżej)
Podejrzewam, że było inaczej:
Teza (teizm naiwny) -> tutaj są dzieci
Antyteza (ateizm naiwny) -> tutaj są zbuntowane nastolatki i większość forumowych ateistów
Synteza (teizm dojrzewający, chwiejący) -> tutaj jest większość teistów
Antyteza (ateizm dojrzewający) -> tutaj są ateiści głębocy/egzystencjaliści (typu Sartre, Schopenhauer)
Synteza (teizm naiwny) -> tutaj są dzieci
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#12
Lampart:
Cytat:Nie chcą jej ujmować w żadne metafizyczne reprezentacje. W interakcje z rzeczywistością wchodzą samymi czynami i doświadczeniami, samym życiem.
Mój agnostycyzm jest tego rodzaju, bo chyba wzbogaciłam go o myśli buddyjskie lub newageowe typu:
kiedy nabierzesz wodę do wiadra ona przestanie płynąć albo kiedy zamkniesz powietrze w pudle ono przestanie być wiatrem. Można to też porównać gry jazzmana. On sobie ustala pewne kierunki i klucze a tak poza tym to improwizuje i gra co mu się podoba.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#13
@towarzyski.pelikan,

Zdefiniuj "wierzyć", bo jest to pojęcie wieloznaczne, zwłaszcza w języku polskim Uśmiech
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#14
Neurozo,

wierzyc = obstawiac
Odpowiedz
#15
towarzyski.pelikan napisał(a): Z pomocą moich kumpli z katolika udało mi się ustalić, co następuje:

1. Teista -osoba, która wierzy, ze Bóg istnieje
2. Ateista - osoba, która wierzy, ze Bóg nie istnieje

Chyba jednak nie tak.


1. Teista -osoba, która wierzy, ze Bóg istnieje
2. Ateista - osoba, która nie wierzy, ze Bóg istnieje

Ateista może wierzyć, że Bóg nie istnieje. Ale nie musi wcale.
Kumple z katolika przerzucają na ateistów konieczność udowodnienia, że tenże nie istnieje.
Odpowiedz
#16
kilwater napisał(a): Chyba jednak nie tak.


1. Teista -osoba, która wierzy, ze Bóg istnieje
2. Ateista - osoba, która nie wierzy, ze Bóg istnieje

Ateista może wierzyć, że Bóg nie istnieje. Ale nie musi wcale.
Kumple z katolika przerzucają na ateistów konieczność udowodnienia, że tenże nie istnieje.

czym w takim razie ateista się różni od agnostyka, który również nie wierzy, że Bóg istnieje?
Odpowiedz
#17
towarzyski.pelikan napisał(a): czym w takim razie ateista się różni od agnostyka, który również nie wierzy, że Bóg istnieje?

Nie wierzyć, że coś istnieje to jedna postawa. Naturalna, domyślna; tak zachowujemy się, gdy ktoś opowiada rzeczy, nazwijmy to- nieprawdopodobne. Weźmy Ciebie, zaryzykuję twierdzenie, iż nie wierzysz we wszelkiej maści Zeusów, Wisznów i tak dalej. Ot- nie wierzysz i kwita, więcej tematem się nie zajmujesz.
A wierzyć, że coś nie istnieje to inna postawa. Tu wypada uzasadnić dlaczego. Otwierają się nowe opcje, można podyskutować, pohandryczyć się.
--------------
Przepraszam za edycję, praca dogoniła mię i się klikło.
Agnostyk uważa, że niemożliwe jest udowodnienie w tym temacie niczego. Ani, że Bóg istnieje, ani że nie istnieje.
Może być zarówno ateistą, jak i teistą.
Odpowiedz
#18
Nie odpowiedziałeś na pytanie, czym się różni ateista od agnostyka, więc zakładam, ze niczym? Ateizm = agnostycyzm?
Odpowiedz
#19
towarzyski.pelikan napisał(a): wierzyc = obstawiac
Świadomie czy podświadomie?
Bo świadomie to ja nic nie obstawiam Szczęśliwy
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#20
neuroza napisał(a): Bo świadomie to ja nic nie obstawiam Szczęśliwy

Pytanie, czy to nie obstawianie jest z Twojej strony celowe, usilnie próbujesz "nie obstawiać", czy bezwiedne, po prostu istnienie Boga wydaje Ci się równie prawdopodobne jak nieistnienie, stąd ten brak preferencji?

Wydaje mi się, jak zdązyłam Cię trochę poznać, że Ty celowo się trzymasz "nie wiem", "nie obstawiam".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości