Pilastrze,
proszę o odrobinę cierpliwości, nie zapomniałem o Tobie, z powodu zmęczenia odłożyłem odpowiedzi na Twoje posty do weekendu.
ZaKotem,
Odnowa biosfery po epizodach wielkich wymierań polegała na odtworzeniu tego bogactwa życia, zarówno w ilości osobników, jak i gatunków. Przy czym z reguły był to już odmienny zestaw gatunków. My ludzie jesteśmy beneficjentami zagłady wielkich gadów na granicy Kredy i Triasu, 65 milionów lat temu. Gdy wyginiemy, doprowadzając biosferę do kryzysu, uwolnimy miejsce dla innych form inteligentnych istot i już za 100, 150 milionów lat Ziemię opanują potomkowie karaluchów, albo orek, odczuwające wdzięczność dla dwunogich małp za ich lekkomyślność i nierozwagę.
Zapoznaj się z tym już przefiltrowanym opisem mechanizmów jednej z największych katastrof w historii ziemskiego życia:
"Ciepła atmosfera prowadzi do stopniowego ogrzewania się oceanów - ciepło propaguje się do coraz głębszych warstw wody, prowadząc do zmniejszenia natlenienia wód oceanicznych. Ale prawdziwe problem zaczynają się, kiedy następuje destabilizacja złóż hydratów metanu w osadach dennych. Z początku metan wyzwala się stopniowo - wychwytują go bakterie, reaguje z tlenem w wodzie. Prowadzi to do dalszego odtlenienia się oceanów, czemu z zainteresowaniem i niecierpliwością przyglądają się bakterie siarkowe. Ale ich pora dopiero nadejdzie...
Kiedy proces ucieczki metanu zacznie się nasilać, zmniejszenie ciśnienia gazu w złożu może spowodować jego gwałtowną destabilizację. Do atmosfery w ten sposób trafia 1000-10000 miliardów ton metanu, gdzie ma okazję wykazać się jako silny gaz cieplarniany. Metan jest gazem cieplarnianym ponad 20 razy silniejszym od dwutlenku węgla (w horyzoncie 100 lat, dla 20 lat ponad 60 razy silniejszym - wynika to z relatywnie krótkiego czasu życia metanu w atmosferze). Temperatura rośnie o dalsze 5-7°C. W sumie to już wzrost temperatury o 10°C lub nawet więcej.
Niejako przy okazji mają miejsce eksplozje naturalnych bomb paliwowo - powietrznych. Po wymieszaniu z powietrzem, przy stężeniu 5-15% metan tworzy mieszaninę wybuchową. Zapłon metanu uwolnionego nawet z relatywnie niewielkiego złoża wyzwoliłby energię równą eksplozji setek największych bomb wodorowych.
Metan zawarty w hydratach zawiera bardzo wyraźną nadwyżkę izotopu węgla 12C na izotopem 13C. W skałach z tego okresu będzie występować wyraźny skok zawartości węgla 12C. Ćwierć miliarda lat później, istotom zwanym Homo Sapiens, pomoże to określić przyczynę i scenariusz wielkiego wymierania. Pomogą też inne wskazówki - zaobserwowane podniesienie poziomu oceanów w tym okresie i zidentyfikowanie dużych ilości substancji pochodzących od fotosyntetyzujących zielonych bakterii siarkowych. Dziś bakterie te, wraz z fotosyntetyzującymi purpurowymi bakteriami siarkowymi, występują w beztlenowych środowiskach słonowodnych, na przykład w pewnych rejonach bezodpływowych słonych jezior czy w Morzu Czarnym. Energię uzyskują w procesie utleniania siarkowodoru (H2S), gazu trującego dla większości organizmów, a produktem tej reakcji jest siarka.
Bakterie siarkowe były ostatecznym narzędziem zagłady. Odtlenienie oceanów postępowało. Drzemiące dotychczas w przydennych warstwach oceanów i mórz beztlenowe bakterie siarkowe, nie znoszące środowiska tlenowego, zaczęły się mnożyć i wytwarzały ogromne ilości siarkowodoru. Ten rozpuszczał się w wodzie, a w miarę, jak jego stężenie rosło, dyfundował on ku powierzchni, przesuwając chemoklinę (granicę między wodami utlenionymi, a zdominowanymi przez siarkowodór) w stronę powierzchni oceanu. W końcu chemoklina sięgnęła powierzchni...
W takich warunkach zaczęły masowo ginąć oddychające tlenem organizmy morskie. Doskonale natomiast funkcjonowały w nich fotosyntetyzujące zielone i purpurowe bakterie siarkowe, które mogły namnażać się już na samej powierzchni anoksycznego oceanu.
Teraz ogromne ilości trującego siarkowodoru mogły już bez przeszkód trafiać do atmosfery. Powietrze tak bardzo nasyciło się siarkowodorem, że zabijał on zarówno zwierzęta, jak i rośliny, zwłaszcza że wraz z temperaturą rośnie toksyczne działanie tego gazu.
Siarkowodór nie był jednak jedynym zabójcą, a przynajmniej nie bezpośrednim - gaz ten spowodował zniszczenie powłoki ozonowej w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, chroniącej żywe organizmy przed promieniowaniem ultrafioletowym. Zabijało to nie tylko organizmy lądowe, ale także morskie, takie jak plankton. A gdy pierwszy składnik łańcucha pokarmowego przestawał istnieć, w niedługim czasie zagłada spotykała również kolejne organizmy.
wielkie-wymieranie-globalne-ocieplenie
Zdarzenia prowadzące do wielkiego wymierania.
W wyniku działania CO2 rośnie temperatura atmosfery, a w konsekwencji oceanów
↓
W ogrzanych oceanach następuje destabilizacja pokładów hydratów metanu
↓
W wyniku działania CO2 i CH4 rośnie temperatura, spadek natlenienie wód oceanów
↓
Powstają korzystne warunki dla przydennych anaerobów produkujących siarkowodór
↓
po przekroczeniu krytycznego stężenia siarkowodoru w strefie przydennej
chemoklina szybko przesuwa się aż do powierzchni oceanu
↓
powstają warunki dla rozwoju fotosyntetyzujących bakterii siarkowych, siarkowodór trafia do atmosfery
↓
giną organizmy morskie, potem rośliny i zwierzęta lądowe, znika powłoka ozonowa
Następuje WIELKIE WYMIERANIE...
Przedstawiony scenariusz jest oczywiście pewnym uproszczeniem. Opisanym zjawiskom towarzyszyło wiele innych, pomniejszych procesów, wpływających na przebieg katastrofy. Jednak opisana historia, chociaż uproszczona, dobrze oddaje zachodzące wtedy na Ziemi wydarzenia."
A gdybyś chciał odwrócić czas, musiałbyś cofnąć się nie do momentu początków uprzemysłowienia, czyli powiedzmy 500 lat wstecz, ale znacznie dalej, do Rewolucji Neolitycznej. Współczesny świat to jej zasługa.
Z kolei nauka z 99,9% prawdopodobieństwem zmiany klimatu przypisuje emisjom gazów cieplarnianych pochodzących z aktywności człowieka.
Zgodziłbym się z Tobą, że zgadywanie, co się wydarzy za 100 milionów lat jest bez sensu. Rzecz w tym Kocie, że w przypadku o którym piszemy nie musimy z g a d y w a ć. Wiemy jak i w jakich warunkach przebiegały procesy klimatyczne w przeszłości, choćby ten z Permu odpowiedzialny niemal za całkowitą zagładę życia. Zdarzył się wówczas i może zdarzyć się teraz w zależności od tego, jak się zachowamy.
Przypomniało mi się pewne wydarzenie z przeszłości, jeszcze na pocz. XX wieku francuscy akademicy nie wierzyli, że kamienie mogą spadać z nieba i wyśmiewali się z tych, którzy taką hipotezę lansowali. Zaledwie niecałe 40 lat temu dwóch amerykańskich naukowców, ojciec i syn Alvarezowie przedstawili teorię tłumaczącą zagładę dinozaurów kosmicznym impaktem. Bardzo szybko ta teoria znalazła potwierdzenie w postaci krateru Chicxulub co było impulsem do szeroko zakrojonych prac nad systemem ochrony Ziemi przed uderzeniami ciał kosmicznych.
Dziś już nikt się nie śmieje gdy słyszy o kamieniach spadających z nieba.
Podobnie jest z Tobą, z niezrozumiałych dla mnie względów odrzucasz tezę o zmianach klimatu i o ludzkiej odpowiedzialności za te zmiany. Co więcej, odrzucasz naukową wiedzę o konsekwencjach podobnych zmian w przeszłości. Przypuszczam, że w grę wchodzi naturalny mechanizm obronny psychiki przed bardzo złymi informacjami, ludzki odpowiednik chowania głowy w piasek.
Zwracam uwagę, że to nie jest dobra strategia, ani dla strusia, ani tym bardziej dla nas, ludzi.
proszę o odrobinę cierpliwości, nie zapomniałem o Tobie, z powodu zmęczenia odłożyłem odpowiedzi na Twoje posty do weekendu.
ZaKotem,
Cytat:Co to znaczy "odnowa biosfery"? Życie miliony po wymieraniu nie wygląda wcale tak, jak przed wymieraniem. Wyrażenie "odnowa biosfery" oznacza, że jest jakiś pożądany (przez kogo?) stan biosfery, i ten stan ulega zepsuciu. No więc jaki jest pożądany i dlaczego akurat taki?Bogactwo życia polega na różnorodności jego form i gwarantuje odporność ekosystemów na stresy różnego rodzaju. Dlatego zubożanie bioróżnorodności jest działaniem na szkodę natury i na szkodę nas samych. Powinniśmy pożądać i dążyć do zachowania obecnego stanu, gdyż wiele wskazuje na to, że żyjemy w czasach największego bogactwa form żywych istot w całej historii planety, co należy też uważać za cenny depozyt dla kolejnych pokoleń.
Odnowa biosfery po epizodach wielkich wymierań polegała na odtworzeniu tego bogactwa życia, zarówno w ilości osobników, jak i gatunków. Przy czym z reguły był to już odmienny zestaw gatunków. My ludzie jesteśmy beneficjentami zagłady wielkich gadów na granicy Kredy i Triasu, 65 milionów lat temu. Gdy wyginiemy, doprowadzając biosferę do kryzysu, uwolnimy miejsce dla innych form inteligentnych istot i już za 100, 150 milionów lat Ziemię opanują potomkowie karaluchów, albo orek, odczuwające wdzięczność dla dwunogich małp za ich lekkomyślność i nierozwagę.
Cytat:Jestem przekonany, że dużo więcej. W przypadku kopalnych organizmów w ogóle nie możemy sensownie mówić o gatunkach. Sto identycznie wyglądających trylobitów może tak naprawdę równie dobrze należeć do trzydziestu różnych gatunków. Dlatego wielkiego wymierania nie należy mierzyć w wymarłych gatunkach, tylko raczej w wymarłych rodzinach i rzędach. A ile rodzin i rzędów wymarło ostatnio? 40%, 60%? 1%?To pytanie o bliską przyszłość, ile ich wyginie za 30, 50, czy 100 lat? Nie potrafię na nie odpowiedzieć, lecz przypuszczam, że jeśli opanujemy technologię produkcji mięsa w laboratoriach metodą hodowli tkanek, In-vitro, albo nawet syntezy białek, zwierzęta i ich pokarm - rośliny, przestaną nam być potrzebne i pozbędziemy się ich jako zbędnego balastu. W starciu z naszymi potrzebami, albo naszymi interesami nie będą miały żadnych szans tak samo jak nie mają ich dziś.
Cytat:W tym procesie kluczowe są przynajmniej dwa czynniki: ilość energii otrzymywanej ze Słońca i ta zależy od odległości od naszej gwiazdy oraz ... siły efektu cieplarnianego. Na serio planujemy terraformowanie Marsa a jego orbita jest oddalona od Słońca kolejne 50 mln km, pomimo tego zabieg terraformowania jest możliwy do przeprowadzenia.Cytat:Napisałem wyraźnie, że odparowanie ziemskich oceanów w wyniku masywnego efektu cieplarnianego jest skrajnie mało prawdopodobne i nigdy dotąd się nie wydarzyło, ale to nie znaczy, że jest ono niemożliwe. Ten scenariusz został przecież zrealizowany co najmniej jeden raz w naszym układzie i nie powinniśmy całkowicie go wykluczać.Oczywiście że powinniśmy całkowicie go wykluczać, chyba że przypadkiem Ziemia skróci dystans do Słońca o połowę.
Cytat:No dobrze, w takim razie w jakich konkretnych warunkach ludzka cywilizacja upadnie, a ludzie wyginą?Pisałem o tym, uruchamiamy proces analogiczny do tego, który spowodował wielką zagładę życia 250 mln lat temu, na granicy Permu i Triasu. Wywołało go odtlenienie wód oceanu światowego i zamiana oceanu w śmierdzącą siarkowodorem pustynię. Rozciągnij na całe oceany zjawisko spotykane w upalne dni na naszych plażach i nazywane zakwitem sinic, będziesz miał obraz przyszłego oceanu za ....50, może 100 lat, jeśli niczego nie zrobimy.
Zapoznaj się z tym już przefiltrowanym opisem mechanizmów jednej z największych katastrof w historii ziemskiego życia:
"Ciepła atmosfera prowadzi do stopniowego ogrzewania się oceanów - ciepło propaguje się do coraz głębszych warstw wody, prowadząc do zmniejszenia natlenienia wód oceanicznych. Ale prawdziwe problem zaczynają się, kiedy następuje destabilizacja złóż hydratów metanu w osadach dennych. Z początku metan wyzwala się stopniowo - wychwytują go bakterie, reaguje z tlenem w wodzie. Prowadzi to do dalszego odtlenienia się oceanów, czemu z zainteresowaniem i niecierpliwością przyglądają się bakterie siarkowe. Ale ich pora dopiero nadejdzie...
Kiedy proces ucieczki metanu zacznie się nasilać, zmniejszenie ciśnienia gazu w złożu może spowodować jego gwałtowną destabilizację. Do atmosfery w ten sposób trafia 1000-10000 miliardów ton metanu, gdzie ma okazję wykazać się jako silny gaz cieplarniany. Metan jest gazem cieplarnianym ponad 20 razy silniejszym od dwutlenku węgla (w horyzoncie 100 lat, dla 20 lat ponad 60 razy silniejszym - wynika to z relatywnie krótkiego czasu życia metanu w atmosferze). Temperatura rośnie o dalsze 5-7°C. W sumie to już wzrost temperatury o 10°C lub nawet więcej.
Niejako przy okazji mają miejsce eksplozje naturalnych bomb paliwowo - powietrznych. Po wymieszaniu z powietrzem, przy stężeniu 5-15% metan tworzy mieszaninę wybuchową. Zapłon metanu uwolnionego nawet z relatywnie niewielkiego złoża wyzwoliłby energię równą eksplozji setek największych bomb wodorowych.
Metan zawarty w hydratach zawiera bardzo wyraźną nadwyżkę izotopu węgla 12C na izotopem 13C. W skałach z tego okresu będzie występować wyraźny skok zawartości węgla 12C. Ćwierć miliarda lat później, istotom zwanym Homo Sapiens, pomoże to określić przyczynę i scenariusz wielkiego wymierania. Pomogą też inne wskazówki - zaobserwowane podniesienie poziomu oceanów w tym okresie i zidentyfikowanie dużych ilości substancji pochodzących od fotosyntetyzujących zielonych bakterii siarkowych. Dziś bakterie te, wraz z fotosyntetyzującymi purpurowymi bakteriami siarkowymi, występują w beztlenowych środowiskach słonowodnych, na przykład w pewnych rejonach bezodpływowych słonych jezior czy w Morzu Czarnym. Energię uzyskują w procesie utleniania siarkowodoru (H2S), gazu trującego dla większości organizmów, a produktem tej reakcji jest siarka.
Bakterie siarkowe były ostatecznym narzędziem zagłady. Odtlenienie oceanów postępowało. Drzemiące dotychczas w przydennych warstwach oceanów i mórz beztlenowe bakterie siarkowe, nie znoszące środowiska tlenowego, zaczęły się mnożyć i wytwarzały ogromne ilości siarkowodoru. Ten rozpuszczał się w wodzie, a w miarę, jak jego stężenie rosło, dyfundował on ku powierzchni, przesuwając chemoklinę (granicę między wodami utlenionymi, a zdominowanymi przez siarkowodór) w stronę powierzchni oceanu. W końcu chemoklina sięgnęła powierzchni...
W takich warunkach zaczęły masowo ginąć oddychające tlenem organizmy morskie. Doskonale natomiast funkcjonowały w nich fotosyntetyzujące zielone i purpurowe bakterie siarkowe, które mogły namnażać się już na samej powierzchni anoksycznego oceanu.
Teraz ogromne ilości trującego siarkowodoru mogły już bez przeszkód trafiać do atmosfery. Powietrze tak bardzo nasyciło się siarkowodorem, że zabijał on zarówno zwierzęta, jak i rośliny, zwłaszcza że wraz z temperaturą rośnie toksyczne działanie tego gazu.
Siarkowodór nie był jednak jedynym zabójcą, a przynajmniej nie bezpośrednim - gaz ten spowodował zniszczenie powłoki ozonowej w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, chroniącej żywe organizmy przed promieniowaniem ultrafioletowym. Zabijało to nie tylko organizmy lądowe, ale także morskie, takie jak plankton. A gdy pierwszy składnik łańcucha pokarmowego przestawał istnieć, w niedługim czasie zagłada spotykała również kolejne organizmy.
wielkie-wymieranie-globalne-ocieplenie
Zdarzenia prowadzące do wielkiego wymierania.
W wyniku działania CO2 rośnie temperatura atmosfery, a w konsekwencji oceanów
↓
W ogrzanych oceanach następuje destabilizacja pokładów hydratów metanu
↓
W wyniku działania CO2 i CH4 rośnie temperatura, spadek natlenienie wód oceanów
↓
Powstają korzystne warunki dla przydennych anaerobów produkujących siarkowodór
↓
po przekroczeniu krytycznego stężenia siarkowodoru w strefie przydennej
chemoklina szybko przesuwa się aż do powierzchni oceanu
↓
powstają warunki dla rozwoju fotosyntetyzujących bakterii siarkowych, siarkowodór trafia do atmosfery
↓
giną organizmy morskie, potem rośliny i zwierzęta lądowe, znika powłoka ozonowa
Następuje WIELKIE WYMIERANIE...
Przedstawiony scenariusz jest oczywiście pewnym uproszczeniem. Opisanym zjawiskom towarzyszyło wiele innych, pomniejszych procesów, wpływających na przebieg katastrofy. Jednak opisana historia, chociaż uproszczona, dobrze oddaje zachodzące wtedy na Ziemi wydarzenia."
Cytat:No nie jest. Tylko że jeśli w czasie T1 mamy 10 mszywiołów należących do 2 gatunków, a w czasie T2 mamy 10 mszywiołów należących do 1 gatunku, to żadne niszczenie życia nie zaszło. Niszczenie życia to jest spadek biomasy. I owszem, w niektórych miejscach taki występuje. A w innych występuje przyrost.Jeśli chodzi o kręgowce to już dziś 98%(podaję z pamięci) masy kręgowców na Ziemi stanowią ludzie i zwierzęta przez nich hodowane. Monokultury hodowli bydła, świń, czy owiec trudno nazwać bogactwem życia.
Cytat:Ja bym powiedział, że człowiek nie jest zły, tylko źle się zachowuje.Cytat:Obecną niestabilność ekosystemów i zmian klimatycznych nie wywołały czynniki naturalne, ani boska ingerencja, tylko zachowanie ludzi, które można przyrównać do zachowania "słonia w sklepie z porcelaną", albo łupienia Rzymu przez barbarzyńców. Jest wyraźny sprawca któremu ową niestabilność i owe zmiany można przypisać.No dobrze. Wobec tego zły jest człowiek, zły. Proponuję więc użyć wehikułu czasu, aby anulować uprzemysłowienie.
A gdybyś chciał odwrócić czas, musiałbyś cofnąć się nie do momentu początków uprzemysłowienia, czyli powiedzmy 500 lat wstecz, ale znacznie dalej, do Rewolucji Neolitycznej. Współczesny świat to jej zasługa.
Cytat:Coraz pełniejsza wiedza o przebiegu procesów historycznych pozwala stwierdzić, że t. zw. "barbarzyńcy" ruszali ze swych siedzib nie dlatego, że ich swędziały tyłki i nie mogli na nich usiedzieć, tylko dlatego, że zmusiły ich do migracji zmiany klimatu. W niektórych przypadkach, np. Majów, nie potrzeba było żadnych barbarzyńców, w obliczu ogromnego kryzysu klimatycznego społeczeństwa majańskich państw-miast same się unicestwiały.Cytat:Zmiany klimatu doprowadziły do upadku w przeszłości świetnie zorganizowanych państw i imperiów: Międzyrzecza, Mohendżo Daro, Egiptu, Rzymu, państwa Khmerów, Majów, Chin w różnych okresach i wielu innych. Naprawdę przestańmy sądzić, że jesteśmy o wiele mądrzejsi od tamtych ludzi. Dysponujemy bardziej zaawansowaną technologią, ale pod czapkami mamy identyczny jak oni niedoskonały i pełen ograniczeń ... komputer.Upadek tych państw nastąpił wskutek najazdu ludów które były od nich lepiej zorganizowane. A nie, że stały się bezludne.
Cytat:Syria wyglądała tak już w początkach epoki przemysłowej. Na zmianę klimatu starożytnego centrum cywilizacji mogła mieć wpływ działalność człowieka, ale na pewno nie emisje dwutlenku węgla.Kilkuletnia susza na Bliskim Wschodzie która zdestabilizowała wszystkie państwa arabskie w północnej Afryce, oraz Syrię, mogła być lokalną fluktuacją klimatu, ale o wiele bardziej prawdopodobne jest to, że była ona częścią znacznie szerszego zjawiska nazywanego przez nas Globalnym Ociepleniem. W całym basenie Morza Śródziemnego notowano stały wzrost średnich temperatur od kilkunastu lat a susze nękały wszystkie kraje w tym regionie.
Z kolei nauka z 99,9% prawdopodobieństwem zmiany klimatu przypisuje emisjom gazów cieplarnianych pochodzących z aktywności człowieka.
Cytat: Jaka wiedza kiedykolwiek, w jakikolwiek sposób zdobyta pozwoliła na przewidzenie, co się stanie za 20, 50 lat? Jeśli katastrofistom klimatycznym taka sztuka się uda, to będą absolutnymi pionierami w całej historii ludzkości.Błędem jest zrównywanie prognozowania pogody, z prognozami zmian klimatu. To są odmienne zagadnienia i o ile pierwszego prawdopodobnie nigdy nie uda się nam osiągnąć ze 100% pewnością, drugie jest możliwe, gdyż w grę wchodzi znacznie mniej czynników do uwzględnienia.
Nie odrzucam wiedzy na temat zmian klimatu. Odrzucam pretensje do zdolności przewidywania przyszłości. Można mieć dokładną wiedzę na temat mechanizmów stojących za zjawiskami pogodowymi, a i tak nie mieć pojęcia, czy w piątek będzie padać. Gdyby ktoś na podstawie teorii ewolucji próbował stworzyć model życia za 100 milionów lat i twierdził, że tak właśnie będzie, bo to wynika z teorii ewolucji, też bym go wyśmiał. Jeśli ktoś na podstawie teorii grawitacji oblicza to, jakie numery padną w maszynie totolotkowej, to jest wariatem. To, że istnieje globalne ocieplenie, jest sprawą jasną i oczywistą. To, że zmniejszenie ilości dwutlenku węgla w atmosferze może je przystopować, nie jest już tak absolutnie jednoznaczne, no ale prawdopodobne. Ale jeśli ktoś twierdzi, że mamy dwanaście lat, nie trzynaście, ale dwanaście właśnie na likwidację całego przemysłu w Chinach i Indiach bo jak nie, to wszyscy umrzemy, to już przestaje być nauką, a zaczyna wyglądać zupełnie jak podżeganie do wojny światowej. W końcu nuklearna zima może uratować ludzkość przed znacznie gorszą katastrofą.
Zgodziłbym się z Tobą, że zgadywanie, co się wydarzy za 100 milionów lat jest bez sensu. Rzecz w tym Kocie, że w przypadku o którym piszemy nie musimy z g a d y w a ć. Wiemy jak i w jakich warunkach przebiegały procesy klimatyczne w przeszłości, choćby ten z Permu odpowiedzialny niemal za całkowitą zagładę życia. Zdarzył się wówczas i może zdarzyć się teraz w zależności od tego, jak się zachowamy.
Przypomniało mi się pewne wydarzenie z przeszłości, jeszcze na pocz. XX wieku francuscy akademicy nie wierzyli, że kamienie mogą spadać z nieba i wyśmiewali się z tych, którzy taką hipotezę lansowali. Zaledwie niecałe 40 lat temu dwóch amerykańskich naukowców, ojciec i syn Alvarezowie przedstawili teorię tłumaczącą zagładę dinozaurów kosmicznym impaktem. Bardzo szybko ta teoria znalazła potwierdzenie w postaci krateru Chicxulub co było impulsem do szeroko zakrojonych prac nad systemem ochrony Ziemi przed uderzeniami ciał kosmicznych.
Dziś już nikt się nie śmieje gdy słyszy o kamieniach spadających z nieba.
Podobnie jest z Tobą, z niezrozumiałych dla mnie względów odrzucasz tezę o zmianach klimatu i o ludzkiej odpowiedzialności za te zmiany. Co więcej, odrzucasz naukową wiedzę o konsekwencjach podobnych zmian w przeszłości. Przypuszczam, że w grę wchodzi naturalny mechanizm obronny psychiki przed bardzo złymi informacjami, ludzki odpowiednik chowania głowy w piasek.
Zwracam uwagę, że to nie jest dobra strategia, ani dla strusia, ani tym bardziej dla nas, ludzi.