To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Tajemnica poliszynela odnośnie wiary
#1
Drodzy, ateiści!

Nie wylewajcie proszę, dziecka z kąpielą. Zrozumcie. Może nikt nie powiedział tego wprost, ale wiara to jest tak naprawdę pewne udawanie, odgrywanie roli. Rozumiem, że wasz rozum się buntuje przeciwko treściom wiary, ale może własnie dlatego, że ten drobiazg, ten szczegół umknął w komunikacji.

Powszechnie rozumiana wiara to po prostu pewna gra wyobraźni, służąca do wpływania na swoją podświadomość w taki sposób, aby osiągać dobroczynne skutki. Oczywiście ludzie nad tym się z reguły nie zastanawiają i ten proces przebiega u nich bezwiednie.

Naprawdę można poprawić dzięki temu swoje samopoczucie i funkcjonowanie - o czym świadczą liczne świadectwa osób wierzących. Po co zatem rezygnować z takiego udawania? Nie trzeba przy tym wyrzekać się prawdy, bo tam w tle zawsze się będzie wiedzieć, że to tylko taka gra (no chyba, że ktoś się za bardzo wczuje w rolę Uśmiech ). Skoro nasza podświadomość działa w taki a nie inny sposób, to czemu tego sensownie nie wykorzystać?

Pozdrawiam  Anioł
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#2
Wiesz neuroza, tu chodzi o to, że ich nie kręci coś co nie jest sprawdzone. Ciało ludzkie, drzewa, matematyka, fizyka - to wiedzą, że jest, a coś czego nigdy nie doświadczyli jest dla nich wymysłem. To naturalna, choć zbyt szybka i deczko naganna postawa. Oni wiesz, są niby otwarci na dowody, ale takie na tacy, z przyprawami, najlepszym sosem i złotymi sztućcami najlepszej marki, nie mówiąc o pięknym obrusie na stole. 

Wszystko wymaga wkładu. Pozycja pychy nie stworzy dowodu.

Z resztą w przeciwną stronę też to działa.

Chcą zobrazować i przekazać wierzącym, że nabrali złego nawyku w swoim pojmowaniu życia i powinni pozbyć się bytów transcendentnych, ponieważ to co wymyślone nie powinno ostawać w głowie. 

I dalej mamy:

Teista: A co zostało wymyślone?
Ateista: Wszystko czego nie widać, a chciałoby się żeby było prawdziwe, mimo tej niewidzialności, która szpeci dowodowi.
Teista: A czemu dowód musi być widzialny i błyszczący?
Ateista: Bo inaczej może być wszystkim... wymysłem, imaginacją, chorobą psychiczną, tendencją do talentu filozoficzno-transcendentnego...
Teista: Gdybym był ateistą pewnie też bym tak sądził, trochę cię rozumiem.
Ateista: I właśnie mnie ciekawi trochę co ja bym czuł, gdybym był teistą wyższych lotów, jak to mawiają.
Teista: No na pewno debilem byś się nie czuł i nie przecz temu bo serio, nie czułbyś się jakimś idiotą.
Ateista: Więc kim dokładniej?
Teista: Sławnym człowiekiem, który otrzymał rarytas, a którego ani widu, ani słychu wśród tych, którzy oka ducha nie używają nigdy.
Ateista: A jak używać oka ducha?
Teista: Nie wiem, ale powiedz mi, bo ja też pragnę wiedzy - czym może być owe oko, skoro nie kojarzy się z wyobraźnią, lecz o wiele bardziej z uczuciem silnym?
Ateista: Ciężko mi powiedzieć, nie miewam takich obrazów jak ty i nie widzę tego co ty widzisz.
Teista: Więc jak to zrobić, żebyś też odkrył w sobie to niesprawdzone do końca oko ducha?
Ateista: Nie wiem właśnie, brak mi swoistego talentu, czy chęci może, ciężko mówić.
Teista: Bardzo ciężko.
Ateista: No więc co dalej?
Teista: chooy to wie, gdyby się dało włazić w umysły, to byśmy na chwilę się zamienili i porównali jak jakościowe są nasze wizje rzeczywistości.
Ateista: Słusznie, jestem za.
Teista: Tyle, że tak się nie da, więc nie mam pojęcia jak rozwiązać ten fenomen.
Ateista: Ja pitolę. 
Teista: No ja też właśnie, bo ta rozmaitość umysłów ludzkich podnieca mnie do tego stopnia, że aż czerwony na policzkach się robię.
Ateista: No, gdyby poznać jej przyczynę, mamy dowód na tacy.
Teista: Lampart kiedyś powiedział, że to trudna wiedza i jakiś dobry psycholog by wiedział.
Ateista: Ale przecież mówiliśmy, że nie da się wejść w głowę drugiej osoby. 
Teista: No właśnie. Więc to chyba nigdy się nie rozwiąże, tak jak sugeruje hipoteza Legenda.
Ateista: Nie zapędzaj się tak i nie pisz o sobie przyjacielu.
Teista: No już przepraszam, tylko, że w gruncie rzeczy ja tylko nadaję pędu tym wszystkim rozważaniom, bo sam też cenię prawdę i chętnie ujrzałbym dowód na fałszywość tej hipotezy.

Skończyli pieprzyć.
Odpowiedz
#3
neuroza napisał(a): Drodzy, ateiści!
.......
Skoro nasza podświadomość działa w taki a nie inny sposób, to czemu tego sensownie nie wykorzystać?

Pozdrawiam  Anioł

Ja wiem, że intencje masz dobre. Ale ponieważ nobles obliż, z lekka naprostuję ścieżki Twoje Oczko 
Ateistów łączy na pewno jedno, czyli niewiara w bóstwa.
Poza tym różnią się od siebie jako ci ptacy w niebiesiech. Myślę, że nawet ateistę płaskoziemca czy lobbującego za kreacjonizmem bez trudu da się znaleźć.

Takich rozumiejących, że podświadomość wpływa na nasz odbiór rzeczywistości i na to co robimy; na to jak ją "przesterować" żeby działała na naszą korzyść pewnie też znajdziesz. Nawet jeden, któremu wydaje się, że słyszy jak te przysłowiowe dzwony biją, w tej chwili pisze rzeczy różne. Tyle tytułem dygresji, wątek o wrzucaniu ateistów do jednego worka chciałbym zamknąć.

Jak rozumiem mieszczą się w ramach Twojego postu wszelkie techniki "dostrajania" się na sukces, na wygraną? Powtarzanie sobie jak mantrę, tego że "dam radę, kto jak nie ja, należy mi się i nie wstydzę się tego", aż w końcu zadziała? Bo, że zadziała to hmm...nie chcę napisać "wiem", ale może "doświadczyłem".
Po prostu powiedz, czy w dobrą stronę zmierzam, czy jednak duby smalone tu wysmażam.
Odpowiedz
#4
neuroza napisał(a): Nie wylewajcie proszę, dziecka z kąpielą. Zrozumcie. Może nikt nie powiedział tego wprost, ale wiara to jest tak naprawdę pewne udawanie, odgrywanie roli. Rozumiem, że wasz rozum się buntuje przeciwko treściom wiary, ale może własnie dlatego, że ten drobiazg, ten szczegół umknął w komunikacji.

Powszechnie rozumiana wiara to po prostu pewna gra wyobraźni, służąca do wpływania na swoją podświadomość w taki sposób, aby osiągać dobroczynne skutki. Oczywiście ludzie nad tym się z reguły nie zastanawiają i ten proces przebiega u nich bezwiednie.
Ja akurat odbieram to podobnie, ale wydaje mi się, że prawie każdy wyznawca jakiejś zorganizowanej religii obraziłby się za taką sugestię.

Cytat:Naprawdę można poprawić dzięki temu swoje samopoczucie i funkcjonowanie - o czym świadczą liczne świadectwa osób wierzących. Po co zatem rezygnować z takiego udawania? Nie trzeba przy tym wyrzekać się prawdy, bo tam w tle zawsze się będzie wiedzieć, że to tylko taka gra (no chyba, że ktoś się za bardzo wczuje w rolę Uśmiech ). Skoro nasza podświadomość działa w taki a nie inny sposób, to czemu tego sensownie nie wykorzystać?
Może ateusze już czują się wystarczająco dobrze i nie potrzebują dodatkowo polepszać sobie samopoczucia - bo jakby czuli się jeszcze lepiej, to by mieli taki haj, że ześwirowaliby od tego. Więc nie kuś do złego, ateizm też nie bez celu Pan Bóg stworzył.
Odpowiedz
#5
neuroza napisał(a): Skoro nasza podświadomość działa w taki a nie inny sposób, to czemu tego sensownie nie wykorzystać?

Ale kto cię upoważnił do używania liczby mnogiej.
Moja podświadomość działa inaczej - nic podobnego u siebie nie obserwuję.
Tak więc cała twoja konstrukcja myślowa legła właśnie w gruzach i popiele.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#6
Nie rozumiem takie postawy. Jeśli ktoś doszedł rozumowo do tego, że prawdy wiary są błędne, to naturalnym jest odrzuceniu tej doktryny. Sensownym jest odrzucenie wiary na podstawie rozumu. Sensownym jest rozumowe utwierdzenie się w wierze. Ale przyznanie „it is bullshit but I believe it” to coś, czego nie ogarniam.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#7
No właśnie - toż to totalna obraza teizmu.
Chociaż, jak mówią Włosi "Nieprawdziwe ale dobrze zmyślone" (se non è vero è ben trovato).
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#8
zefciu napisał(a): Nie rozumiem takie postawy. Jeśli ktoś doszedł rozumowo do tego, że prawdy wiary są błędne, to naturalnym jest odrzuceniu tej doktryny. Sensownym jest odrzucenie wiary na podstawie rozumu. Sensownym jest rozumowe utwierdzenie się w wierze. Ale przyznanie „it is bullshit but I believe it” to coś, czego nie ogarniam.

Rozumowe odrzucanie wiary ma tyle sensu co odrzucenie plyty CD, bo nie wchodzi w otwor na USB.

Nikt nie dochodzi do wiary w sposob rozumowy.
Odpowiedz
#9
towarzyski.pelikan napisał(a): Nikt nie dochodzi do wiary w sposob rozumowy.
A pilaster? Choć owszem – prawdą jest, że u większości „rozumowych wierzących” rozum przynosi uzasadnienie do już istniejącej wiary.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#10
zefciu napisał(a):
towarzyski.pelikan napisał(a): Nikt nie dochodzi do wiary w sposob rozumowy.
A pilaster? Choć owszem – prawdą jest, że u większości „rozumowych wierzących” rozum przynosi uzasadnienie do już istniejącej wiary.

Jesli pilaster wierzy w Boga, to z pewnoscia nie doszedl do tego rozumowo. Chyba ze pilaster tylko zaklada istnienie Boga, nie pozostajac z Nim w relacji.
Odpowiedz
#11
A ty pozostajesz z NIM w relacji?
Jak to wygląda w praktyce - jakaś wymiana myśli, biesiadowanie?
Tak tylko pytam - bom ateusz.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#12
Sofeicz napisał(a): A ty pozostajesz z NIM w relacji?
Jak to wygląda w praktyce - jakaś wymiana myśli, biesiadowanie?
Tak tylko pytam - bom ateusz.

Najkrocej ujmujac, chodzi o doswiadczenie obecnosci/dzialania Boga w zyciu czlowieka. Slowo Bog ateiscie niewiele mowi, wiec dla ulatwienia moge to nazwac uskrzydlajaca miloscia albo poczuciem jednosci (pogodzenia) ze swiatem. Jako osoba niewierzaca bylam niekompletna, wewnetrznie rozdarta, jak samotny czlowiek, ktoremu brakuje drugiej polowki, a jak sie zakocha, to nagle swiat zaczyna miec sens. Tak bym to ujela. Poczucie kompletnosci.
Odpowiedz
#13
Ciekawe, bo ja mam poczucie niejakiej kompletności, pogodzenia i jedności ze światem ale nie potrzebuję do tego żadnych protez ani pomagierów.
Coś ze mną nie tak?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#14
ZaKotem napisał(a):
neuroza napisał(a): Nie wylewajcie proszę, dziecka z kąpielą. Zrozumcie. Może nikt nie powiedział tego wprost, ale wiara to jest tak naprawdę pewne udawanie, odgrywanie roli. Rozumiem, że wasz rozum się buntuje przeciwko treściom wiary, ale może własnie dlatego, że ten drobiazg, ten szczegół umknął w komunikacji.

Powszechnie rozumiana wiara to po prostu pewna gra wyobraźni, służąca do wpływania na swoją podświadomość w taki sposób, aby osiągać dobroczynne skutki. Oczywiście ludzie nad tym się z reguły nie zastanawiają i ten proces przebiega u nich bezwiednie.
Ja akurat odbieram to podobnie, ale wydaje mi się, że prawie każdy wyznawca jakiejś zorganizowanej religii obraziłby się za taką sugestię.

Wierzyć w coś to znaczy przypuszczać, że coś jest prawdą. To leży u podstaw szczególnego przypadku jakim jest wiara w Boga. A ten "mechanizm psychologiczny" o którym pisze neuroza to ewentualnie taka nadbudowa praktyczna. Jednak nie sądzę, aby owa wiara polegała w swej istocie na samooszukiwaniu się.

Sofeicz
Cytat:No właśnie - toż to totalna obraza teizmu.

To było moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu wpisu. Ale, jak opisałem wyżej, teiści nie mogą się na to obrazić, bo to po prostu nieprawda.

towarzyski.pelikan
Cytat:Nikt nie dochodzi do wiary w sposob rozumowy.

Kto to wie, dlaczego ludzie wierzą w Boga. Podejście socjologiczne wskazywałoby na to, że powody mogą być rozmaite. Ja akurat w dorosłym życiu doszedłem do wiary na drodze rozumowej. Oczywiście, zawsze podobała mi się nauka płynąca z Ewangelii, ale przez wiele lat byłem ateuszem lub agnostykiem.
Odpowiedz
#15
Sofeicz napisał(a): Ciekawe, bo ja mam poczucie niejakiej kompletności (...)

I tutaj jest pies pogrzebany. Czegos Ci w zyciu brakuje. Tej kropki nad i.

Jaques

Cytat:Kto to wie, dlaczego ludzie wierzą w Boga. Podejście socjologiczne wskazywałoby na to, że powody mogą być rozmaite. Ja akurat w dorosłym życiu doszedłem do wiary na drodze rozumowej. Oczywiście, zawsze podobała mi się nauka płynąca z Ewangelii, ale przez wiele lat byłem ateuszem lub agnostykiem.
Czym jest dla Ciebie wiara? Jesli tylko wiara w istnienie Boga, to wierze Ci, ze mogles do tego dojsc rozumowo, ale jesli wiara (zawierzeniem, poczuciem obecnosci Boga), to nie wierze. Mogles sobie co najwyzej to zracjonalizowac post factum.
Odpowiedz
#16
towarzyski.pelikan napisał(a):
Sofeicz napisał(a): Ciekawe, bo ja mam poczucie niejakiej kompletności (...)

I tutaj jest pies pogrzebany. Czegos Ci w zyciu brakuje. Tej kropki nad i.

Użyłem słowa 'niejakiej', bo jestem grzeczny i ostrożny w formuowaniu takich generaliów.
Nigdy bym się nie poważył na takie blużnierstwo, jak poczucie 'pełnej kompletności' (abstrahując od tego, że to tautologia).
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#17
Sofeicz napisał(a): Użyłem słowa 'niejakiej', bo jestem grzeczny i ostrożny w formuowaniu takich generaliów.
Nigdy bym się nie poważył na takie blużnierstwo, jak poczucie 'pełnej kompletności'.

I tym samym trafiles w sedno. Caly ateizm mozna sprowadzic do takiej wlasnie ostroznej, grzecznej postawy. Ateista boi sie wejsc w zycie pelna para. Ciagle sie pilnuje, zeby nie stracic kontroli nad swoim zyciem. A wiara polega na tym, ze sie te majtki luzuje.
Odpowiedz
#18
towarzyski.pelikan napisał(a): Czym jest dla Ciebie wiara? Jesli tylko wiara w istnienie Boga, to wierze Ci, ze mogles do tego dojsc rozumowo, ale jesli wiara (zawierzeniem, poczuciem obecnosci Boga), to nie wierze. Mogles sobie co najwyzej to zracjonalizowac post factum.

Nauczanie ewangeliczne poznałem w dzieciństwie. Nigdy nie byłem w takim stanie, abym je chciał odrzucić. Raczej miałem takie podejście jak opisał Sofeicz w innym wątku (tzn. że są pożyteczne). Ale raczej nie wierzyłem w istnienie Boga. A bez tej wiedzy było to jedynie filozofią chrześcijańską.

Nie wiem, co znaczy "poczucie Boga". Mogę się próbować domyślać, co chcesz przez to wyrazić. Chyba że podejmiesz się to objaśnić.

Co znaczy "zawierzenie"? Jeżeli coś w stylu, że Bóg mi pomoże, ułatwi coś w życiu - to nie uznaję takiego podejścia.

Cytat:wiara polega na tym, ze sie te majtki luzuje.

Ateista też może być wyluzowany
Odpowiedz
#19
towarzyski.pelikan napisał(a): I tym samym trafiles w sedno. Caly ateizm mozna sprowadzic do takiej wlasnie ostroznej, grzecznej postawy. Ateista boi sie wejsc w zycie pelna para. Ciagle sie pilnuje, zeby nie stracic kontroli nad swoim zyciem. A wiara polega na tym, ze sie te majtki luzuje.

I przemyciłaś od kuchni założenie, że do życia pełną parą potrzebna jest religia. To może być Twoje zdanie, i na zdrowie. Miej sobie.
Ale bądź miła nie mówić za mnie, bo wnioski z czapy wzięte.
Odpowiedz
#20
kilwater napisał(a): I przemyciłaś od kuchni założenie, że do życia pełną parą potrzebna jest religia. To może być Twoje zdanie, i na zdrowie. Miej sobie.
Ale bądź miła nie mówić za mnie, bo wnioski z czapy wzięte.

A skad wiesz, ze zyjesz pelna para? Masz porownanie do zycia niepelna para?

Jaques napisał(a): Nauczanie ewangeliczne poznałem w dzieciństwie. Nigdy nie byłem w takim stanie, abym je chciał odrzucić. Raczej miałem takie podejście jak opisał Sofeicz w innym wątku (tzn. że są pożyteczne). Ale raczej nie wierzyłem w istnienie Boga. A bez tej wiedzy było to jedynie filozofią chrześcijańską.

Nie wiem, co znaczy "poczucie Boga". Mogę się próbować domyślać, co chcesz przez to wyrazić. Chyba że podejmiesz się to objaśnić.

Co znaczy "zawierzenie"? Jeżeli coś w stylu, że Bóg mi pomoże, ułatwi coś w życiu - to nie uznaję takiego podejścia.

Skoro nie wiesz, co to "poczucie Boga" to raczej nie jesteś osoba wierzaca, we wlasciwym tego slowa znaczeniu.

Moze napisz od siebie, na czym polega ta Twoja wiara? Co z niej wynika? Cos wiecej niz tylko zalozenie, ze Bóg istnieje? Teizm czy deizm?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości