To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Znaczenie ofiary Chrystusa
#41
J 12

20 A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon /Bogu/ w czasie święta, byli też pewni Grecy.
21 Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa.
22 Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi.
23  A  Jezus  dał  im  taką  odpowiedź:  Nadeszła  godzina,  aby  Syn  Człowieczy  został uwielbiony.
24 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi owoc obfity.
25 Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
26 A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.
27 Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem – na tę godzinę.
28  Ojcze,  wsław  Twoje  imię.  Wtem  rozległ  się  głos  z  nieba:  Już  wsławiłem  i  jeszcze wsławię.
29 Stojący tłum /to/ usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego.
30 Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was.
31 Teraz  odbywa się  sąd nad tym światem. Teraz  władca  tego świata  zostanie precz wyrzucony.
32 A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie.
33 To powiedział, by zaznaczyć, jaką śmiercią miał umrzeć.
34 Na to tłum Mu odpowiedział: Myśmy się dowiedzieli z Prawa, że Mesjasz ma trwać na wieki. Jakżeż Ty możesz mówić, że potrzeba wywyższyć Syna Człowieczego? Któż to jest ten Syn Człowieczy?
35 Odpowiedział im więc Jezus: Jeszcze przez krótki czas przebywa wśród was światłość. Chodźcie,  dopóki  macie  światłość,  aby  was  ciemność  nie  ogarnęła.  A  kto  chodzi  w ciemności, nie wie, dokąd idzie.
36 Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście się stali synami światłości. To powiedział Jezus i odszedł, i ukrył się przed nimi.


W tym fragmencie widać, że dzięki wywyższeniu (tj. ukrzyżowaniu) Jezus przyciągnie do siebie ludzi. Są chyba dwa powody zaszyte w psychice ludzkiej: po pierwsze śmierć jest czymś co najbardziej zwraca naszą uwagę. Wystarczy policzyć, ile razy podawane są w wiadomościch informacje o wypadkach, utonięciach, wybuchach gazu i ich ofiarach. To jest coś co zwraca naszą uwagę, ponieważ życie uznajemy za największą wartość. Po drugie: zmartwychwstanie zwraca naszą uwagę. To obietnica nieśmiertelności.

A gdyby Jezus nie poświęcił się w ten sposób, nie mógłby zbawić ludzi. Nie przyciągnąłby ich do siebie. Przez przyciąganie ludzi rozumie się przekonanie do swojej nauki. A ta nauka wcale nie polega na tym, że "Bóg jest wszechmocny", "Bóg jest wszędzie" itp. Opieranie swoich rozważań na takich aksjomatach do niczego nie doprowadzi.
Odpowiedz
#42
Ale to jeszcze bardziej wygląda tak, jakby Bóg musiał uciekać się do tanich sztuczek z powodu braku wszechmocy. Poza tym, jak widać, chrześcijaństwo nie wybija się specjalnie na tle innych religii, jeśli chodzi o przekonywanie, Mało tego, większość terenów zdobyło dzięki podbojom.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#43
ARHIZ napisał(a): 1. Wszechmocny Bóg nie musi mnożyć bytów do osiągnięcia celów, ponieważ w swojej wszechmocy może zrealizować każdy cel w dowolny sposób.
2. Dlaczego mówimy o pokazaniu miłości do człowieka, skoro Bóg jest istotą wszechmocną? Może w ciągu ułamku sekundy narodzić się nieskończoną ilość razy i umrzeć śmierciami po tysiąckroć bardziej bolesnymi. Przy Jego wszechmocy nadal jest do mniejsze poświecenie, niż gdyby pan na godzinę poszedł robić z chłopami w polu. Wygląda to trochę tak, jakby Bóg chciał człowieka oszukać, grając na ludzkich emocjach - czyli skazując siebie na śmierć, która z perspektywy ludzkiej jest okropna i pełna cierpienia.

Piszesz o jakimś Bogu, którego sobie wymyśliłeś, czy też udajesz znawcę Boga, w którego wierzą chrześcijanie?
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#44
freeman napisał(a): Piszesz o jakimś Bogu, którego sobie wymyśliłeś, czy też udajesz znawcę Boga, w którego wierzą chrześcijanie?
A jaki jest właściwie ten Bóg, co w niego chrześcijanie wierzą? Bo niespecjalnie się ze sobą zgadzają w tej materii....
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia.
Terry Pratchett
Odpowiedz
#45
kilwater napisał(a): A jaki jest właściwie ten Bóg, co w niego chrześcijanie wierzą? Bo niespecjalnie się ze sobą zgadzają w tej materii....

Jest niezmienny, żywy, wierny, miłosierny, łaskawy, sprawiedliwy...Nie znam chrześcijan którzy twierdziliby co innego.
No ale wątek traktuje w sumie o znaczeniu ofiary Chrystusa, a tę trudno przecenić.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#46
freeman napisał(a): Nie znam chrześcijan którzy twierdziliby co innego.
No tacy baptyści z Westboro twierdzą, że tworzy ludzi homoseksualistami po to, żeby ich nienawidzieć. Zatem rzeczywiście ludzie spoza chrześcijaństwa mogą mieć poczucie zamieszania patrząc na mnogość denominacji. Dotarcie do istoty chrześcijaństwa wymaga trochę wysiłku.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#47
freeman napisał(a):
ARHIZ napisał(a): 1. Wszechmocny Bóg nie musi mnożyć bytów do osiągnięcia celów, ponieważ w swojej wszechmocy może zrealizować każdy cel w dowolny sposób.
2. Dlaczego mówimy o pokazaniu miłości do człowieka, skoro Bóg jest istotą wszechmocną? Może w ciągu ułamku sekundy narodzić się nieskończoną ilość razy i umrzeć śmierciami po tysiąckroć bardziej bolesnymi. Przy Jego wszechmocy nadal jest do mniejsze poświecenie, niż gdyby pan na godzinę poszedł robić z chłopami w polu. Wygląda to trochę tak, jakby Bóg chciał człowieka oszukać, grając na ludzkich emocjach - czyli skazując siebie na śmierć, która z perspektywy ludzkiej jest okropna i pełna cierpienia.

Piszesz o jakimś Bogu, którego sobie wymyśliłeś, czy też udajesz znawcę Boga, w którego wierzą chrześcijanie?
Nie, próbuję zrozumieć o co chodzi w chrześcijaństwie.

A ta Suma Teoretyczna jest świetna, będę to musiał przeczytać w całości.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#48
ARHIZ napisał(a): 2. Dlaczego mówimy o pokazaniu miłości do człowieka, skoro Bóg jest istotą wszechmocną? Może w ciągu ułamku sekundy narodzić się nieskończoną ilość razy i umrzeć śmierciami po tysiąckroć bardziej bolesnymi. Przy Jego wszechmocy nadal jest do mniejsze poświecenie, niż gdyby pan na godzinę poszedł robić z chłopami w polu. Wygląda to trochę tak, jakby Bóg chciał człowieka oszukać, grając na ludzkich emocjach - czyli skazując siebie na śmierć, która z perspektywy ludzkiej jest okropna i pełna cierpienia.
Problem w tym, że Wcielenie to właśnie było „pójście robić z chłopami w polu”. To nie była, jak sugerujesz jakaś iluzja. Coś, co „z perspektywy ludzi było okropne”. Chrystus rzeczywiście stał się człowiekiem. Realnie odczuwał wszystko to co ludzie. To był akt pełnej solidarności Boga ze stworzeniem.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#49
freeman napisał(a):
kilwater napisał(a): A jaki jest właściwie ten Bóg, co w niego chrześcijanie wierzą? Bo niespecjalnie się ze sobą zgadzają w tej materii....

Jest niezmienny, żywy, wierny, miłosierny, łaskawy, sprawiedliwy...Nie znam chrześcijan którzy twierdziliby co innego.
No ale wątek traktuje w sumie o znaczeniu ofiary Chrystusa, a tę trudno przecenić.
Pewnie stąd te 40.000 denominacji, bo doskonale się zgadzają ze sobą....
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia.
Terry Pratchett
Odpowiedz
#50
kilwater napisał(a): Pewnie stąd te 40.000 denominacji
A w jaki sposób fakt, że jakiś tam wieśniak w USA i jego pięciu kolegów założyli sobie własny kościół ma mieć znaczenie w ocenie chrześcijaństwa jako takiego? To trochę nieuczciwe tak oceniać, co nie?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#51
zefciu napisał(a):
kilwater napisał(a): Pewnie stąd te 40.000 denominacji
A w jaki sposób fakt, że jakiś tam wieśniak w USA i jego pięciu kolegów założyli sobie własny kościół ma mieć znaczenie w ocenie chrześcijaństwa jako takiego? To trochę nieuczciwe tak oceniać, co nie?
Nie, wcale nie.
Nieuczciwa jest próba bagatelizowania. Bo wniosek z tego może być taki, że każdy sobie tę boskość interpretuje jak mu się podoba. Co jest zrozumiałe, bo nikt kompletnie nie ma o tym pojęcia.

A tak na marginesie, czyż wieki temu "jakiś wieśniak i jego koledzy" nie rozpoczęli całego zamieszanie w podobny sposób?
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia.
Terry Pratchett
Odpowiedz
#52
kilwater napisał(a): Nie, wcale nie.
Nieuczciwa jest próba bagatelizowania. Bo wniosek z tego może być taki, że każdy sobie tę boskość interpretuje jak mu się podoba.
Taki wniosek byłby zasadny, gdyby przynależność do jednej z 40000 denominacji była regułą, a nie wyjątkiem. W rzeczywistości prawie wszyscy chrześcijanie należą do jednej z kilku denominacji. A różnice między nimi są subtelne (do poziomu, w którym czasem niektórzy podejrzewają, że różnic nie ma, jak np. między prawosławiem, a rzekomym monofizytyzmem).
Cytat:Co jest zrozumiałe, bo nikt kompletnie nie ma o tym pojęcia.
No to jak tłumaczysz, że te doktryny funkcjonują przez tyle lat.
Cytat:A tak na marginesie, czyż wieki temu "jakiś wieśniak i jego koledzy" nie rozpoczęli całego zamieszanie w podobny sposób?
No tak. Tylko, o którym z dzisiejszych wieśniaków z kolegami będzie cokolwiek wiadomo za 100 lat?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#53
zefciu napisał(a): No tacy baptyści z Westboro twierdzą, że tworzy ludzi homoseksualistami po to, żeby ich nienawidzieć. Zatem rzeczywiście ludzie spoza chrześcijaństwa mogą mieć poczucie zamieszania patrząc na mnogość denominacji. Dotarcie do istoty chrześcijaństwa wymaga trochę wysiłku.

W niedalekim sanktuarium maryjnym pewien ksiądz głosił z przekonaniem, że to iż ludzie ciężko chorują świadczy o ich wielkiej grzeszności. Aby więc odpokutować za grzechy muszą stosownie długo cierpieć.
Tego typu "kwiatki" świadczą moim zdaniem o braku Bojaźni Pańskiej i niechęci niktórych osób do tego by Bóg objawił się im takim, jakim jest naprawdę, gdyż wolą Boga swoich wyobrażeń.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#54
Oczko 
zefciu:




Cytat:No to jak tłumaczysz, że te doktryny funkcjonują przez tyle lat.



Bo ludzie boją się nieznanego? Bo mają lęk przed śmiercią, a doktryny dają im proste odpowiedzi? Takie, które chcą usłyszeć?




Cytat:No tak. Tylko, o którym z dzisiejszych wieśniaków z kolegami będzie cokolwiek wiadomo za 100 lat?



Nie mam pojęcia. Trzeba by poczekać. Pewnie gdy wieśniak Joseph Smith oddawał się radosnej twórczości, gawiedź sobie podśmiechujki urządzała (zupełnie słusznie zresztą). I patrz pan co się porobiło.

freeman napisał(a): W niedalekim sanktuarium maryjnym pewien ksiądz głosił z przekonaniem, że to iż ludzie ciężko chorują świadczy o ich wielkiej grzeszności. Aby więc odpokutować za grzechy muszą stosownie długo cierpieć.
Tego typu "kwiatki" świadczą moim zdaniem o braku Bojaźni Pańskiej i niechęci niktórych osób do tego by Bóg objawił się im takim, jakim jest naprawdę, gdyż wolą Boga swoich wyobrażeń.
A według mnie świadczą o ignorancji, tępocie, arogancji i braku współczucia dla innych. Nie uważam, że trzeba w to mieszać siły nadprzyrodzone.

Co do samych objawień, to obawiam się, że menu zawiera jedynie treść własnych wyobrażeń.
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia.
Terry Pratchett
Odpowiedz
#55
kilwater napisał(a): Bo ludzie boją się nieznanego? Bo mają lęk przed śmiercią, a doktryny dają im proste odpowiedzi? Takie, które chcą usłyszeć?
Aha. Czyli jak ludzie wymyślają tysiąc religii, to dowód dla kilwatera, że religia jest gupia. A jak ludzie trzymają się tysiąc lat jednej, to dla odmiany dowód na to, że religia jest gupia.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#56
kilwater napisał(a):
freeman napisał(a): W niedalekim sanktuarium maryjnym pewien ksiądz głosił z przekonaniem, że to iż ludzie ciężko chorują świadczy o ich wielkiej grzeszności. Aby więc odpokutować za grzechy muszą stosownie długo cierpieć.
Tego typu "kwiatki" świadczą moim zdaniem o braku Bojaźni Pańskiej i niechęci niktórych osób do tego by Bóg objawił się im takim, jakim jest naprawdę, gdyż wolą Boga swoich wyobrażeń.
(1) A według mnie świadczą o ignorancji, tępocie, arogancji i braku współczucia dla innych.

(2) Co do samych objawień, to obawiam się, że menu zawiera jedynie treść własnych wyobrażeń.

(1) Te rzeczy są raczej pochodną tego, o czym napisałem. W końcu ateista by czegoś takiego nie wymyślił.
(2) Jeśli chodzi o objawienia nie pochodzące od Boga jest to wielce prawdopodobne.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#57
zefciu napisał(a): No tacy baptyści z Westboro twierdzą, że tworzy ludzi homoseksualistami po to, żeby ich nienawidzieć. Zatem rzeczywiście ludzie spoza chrześcijaństwa mogą mieć poczucie zamieszania patrząc na mnogość denominacji. Dotarcie do istoty chrześcijaństwa wymaga trochę wysiłku.
Czyli według tej koncepcji Bóg chce nienawidzić jakaś grupę ludzi?

zefciu napisał(a):
ARHIZ napisał(a): 2. Dlaczego mówimy o pokazaniu miłości do człowieka, skoro Bóg jest istotą wszechmocną? Może w ciągu ułamku sekundy narodzić się nieskończoną ilość razy i umrzeć śmierciami po tysiąckroć bardziej bolesnymi. Przy Jego wszechmocy nadal jest do mniejsze poświecenie, niż gdyby pan na godzinę poszedł robić z chłopami w polu. Wygląda to trochę tak, jakby Bóg chciał człowieka oszukać, grając na ludzkich emocjach - czyli skazując siebie na śmierć, która z perspektywy ludzkiej jest okropna i pełna cierpienia.
Problem w tym, że Wcielenie to właśnie było „pójście robić z chłopami w polu”. To nie była, jak sugerujesz jakaś iluzja. Coś, co „z perspektywy ludzi było okropne”. Chrystus rzeczywiście stał się człowiekiem. Realnie odczuwał wszystko to co ludzie. To był akt pełnej solidarności Boga ze stworzeniem.
Ale to zawsze będzie iluzja ze względu na wszechmoc. Wszechmocny Bóg stając się na chwilę człowiekiem nadal pozostaje wieczną istotą, która może wszystko. Gdyby osiadł na ziemi na zawsze i zatraciłby boskość, możnaby mówić o poświęceniu. Albo gdyby poświęcił swoje życie i zmarł jak aztecka Coatle, z której zwłok powstały ziarna kukurydzy dla jej ludu, lub chociaż pozostał kaleką jak Bóg Dagonów, który rozerwał się na części by ratować świat, ale potem nie do końca się złożył.
Wszechwiedzący Bóg wiedział, że za tysiące lat śmierć Jego syna będzie tylko jedną z tysięcy opowiastek, dla jednych inspirująca, dla innych nie - ale ostatecznie niewyróżniająca się na tle innych religii na tyle, by innowiercy po usłyszeniu o tym masowo się nawracali. Nie wygląda mi to na wszechmoc czy wszechwiedzę - bardziej dokonanie jakiejś próby przy ograniczonej wiedzy i ograniczonych zasobach. Oczywiście jest klasyczny argument odnośnie ogółu wiedzy. Nie mając wiedzy Boga mogę nie rozumieć Jego czynów, tylko, że ten argument można użyć zawsze i wszędzie i zdaje mi się bardziej ucięciem dyskusji niż odpowiedzią.
Analogicznym przykładem jest poświęcenie Śiwy dla świata. Śiwa rozpatrywany pod kątem literackim ma zespół cech, np. porywczość. Kiedy świat został zagrożony, ponieważ w jego stronę leciała trucizna Nagaradży - króla wężów. Śiwa chciał poświęcić swoje życie, wypił truciznę i uchronił świat przez zagładą. Jego samego uratowała natomiast miłość żony, Parvatii, która w miłosnym uścisku sprawiła, że trucizna zatrzymała się i zneutralizowała, dając efekt uboczny w postaci zabarwienia szyi na niebiesko. Z punktu widzenia literackiego poświęcenie Śiwy było ogromne, wszak naraził własne życie dla świata i był gotów dla niego zginąć. Jednak z punktu widzenia teologicznego cała historia jest bez znaczenia, ponieważ Śiwa w sensie teologicznym jest wszechmocny, wszechwiedzący i w dodatku jest wszechświatem. W tym kontekście opisywane wydarzenie jest jedynie jednym z doskonałych procesów kosmicznych dziejących się z woli doskonałego Boga.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#58
zefciu napisał(a):
kilwater napisał(a): Bo ludzie boją się nieznanego? Bo mają lęk przed śmiercią, a doktryny dają im proste odpowiedzi? Takie, które chcą usłyszeć?
Aha. Czyli jak ludzie wymyślają tysiąc religii, to dowód dla kilwatera, że religia jest gupia. A jak ludzie trzymają się tysiąc lat jednej, to dla odmiany dowód na to, że religia jest gupia.
Nie przypominam sobie, żebym tak napisał. Lubisz rozmawiać sam ze sobą? Bo ze mną nie dyskutujesz w tej chwili,to nie moja wypowiedź.

freeman napisał(a):
kilwater napisał(a):
(1) A według mnie świadczą o ignorancji, tępocie, arogancji i braku współczucia dla innych.

(2) Co do samych objawień, to obawiam się, że menu zawiera jedynie treść własnych wyobrażeń.

(1) Te rzeczy są raczej pochodną tego, o czym napisałem. W końcu ateista by czegoś takiego nie wymyślił.
(2) Jeśli chodzi o objawienia nie pochodzące od Boga jest to wielce prawdopodobne.
1) Raczej nie są, nie wiem skąd taki pomysł. Wyraźnie napisałem, że do bycia skurwysynem moce nadprzyrodzone nie są potrzebne, uciąłeś cytat. Wyobraź sobie, że ateizm wcale przed tym nie broni.
W sumie skurwysyństwo ateistyczne jest bardziej szczere chyba. Nie podpiera się żadnym bogiem i chęcią przypodobania się onemu.
2) Miałem na myśli WSZYSTKIE.
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia.
Terry Pratchett
Odpowiedz
#59
ARHIZ napisał(a): Czyli według tej koncepcji Bóg chce nienawidzić jakaś grupę ludzi?
No obejrzyj sobie np. tutaj:
http://www.godhatesfags.com/video/godh8s.html
filmik „God don't make no junk”. Według WBC Bóg celowo tworzy ludzi, aby ich potępić.
Cytat:Ale to zawsze będzie iluzja ze względu na wszechmoc. Wszechmocny Bóg stając się na chwilę człowiekiem nadal pozostaje wieczną istotą, która może wszystko. Gdyby osiadł na ziemi na zawsze i zatraciłby boskość, możnaby mówić o poświęceniu. Albo gdyby poświęcił swoje życie i zmarł jak aztecka Coatle, z której zwłok powstały ziarna kukurydzy dla jej ludu, lub chociaż pozostał kaleką jak Bóg Dagonów, który rozerwał się na części by ratować świat, ale potem nie do końca się złożył.
Ale dlaczego? Takie poświęcenie miałoby sens, gdyby Chrystus nie był w stanie ofiarować ludziom Życia Wiecznego. Wtedy rzeczywiście można by argumentować, że „sam Zmartwychwstał, a my musimy umierać”.
kilwater napisał(a):Nie przypominam sobie, żebym tak napisał.
No nie. Ale jest to proste wnioskowanie z Twoich wypowiedzi. Piszesz najpierw, że fakt iż ludzie wymyślają co i rusz nowe denominacje jest dowodem na to, że „nikt się nie zna”. Zatem według tego rozumowania, fakt, że ludzie trzymają się tysiące lat jednej doktryny powinien być dowodem, że jednak się znają. Ty jednak ten fakt też zbywasz. Jest w ogóle jakaś postawa ludzi, która by Cię przekonała do prawdziwości ich wiary? Bo jeśli nie, to takie wypowiedzi nie mają wartości poznawczej.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#60
kilwater napisał(a):
freeman napisał(a): (1) Te rzeczy są raczej pochodną tego, o czym napisałem. W końcu ateista by czegoś takiego nie wymyślił.
(2) Jeśli chodzi o objawienia nie pochodzące od Boga jest to wielce prawdopodobne.
1) Raczej nie są, nie wiem skąd taki pomysł. Wyraźnie napisałem, że do bycia skurwysynem moce nadprzyrodzone nie są potrzebne, uciąłeś cytat. Wyobraź sobie, że ateizm wcale przed tym nie broni.
W sumie skurwysyństwo ateistyczne jest bardziej szczere chyba. Nie podpiera się żadnym bogiem i chęcią przypodobania się onemu.
2) Miałem na myśli WSZYSTKIE.

(1) Ależ oczywiście, że są, skoro ktoś odwołuje się do Boga, czyli że wierzy w jego istnienie.
(2) Wiem, że miałeś na myśli wszystkie Uśmiech
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości