znaLezczyni napisał(a): Pracodawca płaci za czas pracownika. Jeśli jest to osiem godzin dziennie, to te osiem godzin (minus przerwa) pracownik jest do dyspozycji pracodawcy i powinien wykonywać zlecone mu zadania. Jeśli poza przerwą ma czas siedzieć w necie, pisać posty na ateistę.pl lub w inny sposób się obijać, oznacza to, że zlecanie zadań/ kontrola nawalają. Pracownik, który nie ma nic do roboty, jest zbędny. A jeśli jest zbędny, to po co tam jest? Żeby pracodawca wywalał pieniądze w błoto?Czyli na cas study:
Pracodawca na etat zatrudnia osoby do skręcania długopisów.
1. Mirek w ciągu 8 h (minus przerwy) skręcił 2000 długopisów, a Józek 4000. Według Ciebie powinni otrzymać jednakowe wynagrodzenie?
2. Pracodawca na podstawie analiz statystycznych doszedł do wniosku, że norma dzienna dla skręcania długopisów przy 8 h czasie pracy wynosi 2000 długopisów. I oczekuje, że pracownik tyle długopisów skreci. Mirkowi skręcenie 2000 długopisów zajęło 8 h (minus przerwy). a Józkowi 4 h. Czy Józek powinien dostać mniejszą wypłatę, skoro przez 4 h siedzi na facebooku?
Idąc Twoją logiką, to Józek (ten bardziej efektywny) nadaje się do wyrzucenia, a płacenie Mirkowi jest dla pracodawcy opłacalne.
Przemyśl te sytuacje i puknij się w czółko.
Cytat:Najwyraźniej nigdy nie miałaś firmy i nikogo nie zatrudniałaś. Gdybyś musiała wydać własne pieniądze na czyjąś pensję, a potem widziała, jak ten ktoś rżnie cię na czasie bawiąc się w necie, może zmieniłby się twój stosunek do relacji: pracownik - pracodawca. Czyjeś pieniądze fajnie brać, odpłacać mu się uczciwą pracą - po co.Twój zarzut miałby zastosowanie, gdyby moje opierdalanie szlo kosztem obowiązków, a nie idzie. Według Ciebie wolny czas nadmiarowy powinnam spędzić na czyszczeniu łazienek, parzeniu kawy bardziej zapracowanym kolegom albo odkurzaniu biurek?
Normalny pracodawca traktuje pracownika jak człowieka, a nie robota i jak widzi, że pracownik wszystko robi bez zarzutu, a nawet się pozytywnie wyróżnia (jak to jest w moim przypadku), to go nie rozlicza z czasu spędzonego na fejsie. Ew. może namawiać pracownika, żeby może pomyślał o jakieś zmianie, podjęciu bardziej ambitnego stanowiska, skoro tak sobie dobrze radzi. I ja bym chetnie na to poszla, ale nie kosztem prania mózgu i siedzenia w pracy po 12 h. Wolę być biedna, ale szczęśliwa.