To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Etyka pracy
#1
Rodica napisał(a): Myślę, że dajesz mu dużo większą satysfakcję niż myślisz.
Tego typi pracownicy są cenieni, niewiele oczekują a dają się wyciskać jak cytryny, a w zamiam dostają "poczucie" że są najlepsi.
Zauważyłam zresztą, że często ten problem dotyczy katolików.

Miałabyś rację, gdybym dawała się wyciskać. Ja jednak twardo zadowalam się podrzędnym stanowiskiem, które nie wymaga ode mnie większego wysiłku, jest poniżej moich możliwości, bo wiem, że ew. awans wiązałby się z poddaniem się temu wyciskowi. Wystarczy, że obserwuje mojego przełożonego, jak mu wyprali mózg. Na początku, jak zaczynałam to on był świeżakiem na tym stanowisku i był normalnym gościem, z ludzkimi odruchami. Po 2 latach wyewoluował w zakłamaną, cwaną mendę. Tak że pierdole ich awanse, natomiast rżnę ich na czasie pracy.
Odpowiedz
#2
Zauważyłam już, że coś takiego jak etyka pracy jest ci obce. Fajnie brać kasę, a przy tym pooszukiwać i się nie narobić, nie?
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#3
znaLezczyni napisał(a): Zauważyłam już, że coś takiego jak etyka pracy jest ci obce. Fajnie brać kasę, a przy tym pooszukiwać i się nie narobić, nie?

Wywiązuje się ze wszystkich obowiązków. Po prostu jestem szybka i dobrze zorganizowana. To co moje kolezanki robia przez 3 h ja zrobie w 30 minut. Moglabym to rozciagnac do 3 h, co chwile latajac na kawe, plotkujac, śmieszkujac, robiac gównoburze. Stad obiektywnie (biorac pod uwage statystyki) jestem jedna z najbardziej zapracowanych osob w teamie. 

Ta praca jest o tyle sprawiedliwa, ze jak sie szybciej wyrabiam od reszty, to nikt mi nie nawala dodatkowej roboty, natomiast w poprzedniej pracy to nikt nie uwzglednial mojego tempa, owszem dostawalam maksymlane premie za statystyki, ale bylam permanentnie zapierdolona i zestresowana. Podczas gdy moje kolezanki robily 1/3 tego co ja w ciagu dnia. To jest typowe dla kobiet chyba, ze wszystko rozciagaja w czasie i potem narzekaja, ze z niczym sie nie moga wyrobic. W ogóle mnie nie dziwi, ze mezczyzni zarabiaja wiecej na tych samych stanowiskach. Są bardziej efektywni.
Odpowiedz
#4
I też rżną firmę na czasie pracy, jak ty?
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#5
znaLezczyni napisał(a): I też rżną firmę na czasie pracy, jak ty?

Wszyscy rżną, tylko każdy na swój sposób. Ja się zresztą nauczyłam tego podejscia od moich koleżanek.

Poza tym, to co ja nazywam rżnięciem na czasie pracy, przez osoby pracujące na tych samych stanowiskach w innych państwach, wcale nie jest postrzegane jako rżniecie. W takiej Norwegii, z którą współpracujemy, ten luz, spokoj, niespieszne tempo, umilanie sobie czasu przerwami na relaks jest wpisane w kulture pracy. Natomiast oni są swiadomi tego, ze Polaczki sa nauczone zapierdalac, co skrzetnie wykorzystuja, delegujac nam wiecej pracy. Od razu wyszła z Ciebie polska mentalność robola.
Odpowiedz
#6
Coś w tym jest, jak pracowałem za granicą to Polacy prześcigali się kto zrobi więcej. Po jakimś czasie Polak na tym samym stanowisku musiał zrobić więcej niż tubylec, po jakimś czasie jeszcze więcej - sami sobie podkręcali normy. Jeżeli też się ścigasz ZnaLezczyni to rozważ czy sobie tym nie zaszkodzisz na dłuższą mete, bo przyzwyczajasz pracodawcę do wyższych rezultatów. Na każdym kroku warto pamiętać, że każdy kij ma dwa końce. Światem rządzi 3 zasada dynamiki Newtona - jest akcja jest reakcja.
Odpowiedz
#7
towarzyski.pelikan


Cytat:Od razu wyszła z Ciebie polska mentalność robola.

Jeśli uważasz, że spędzanie czasu w pracy na pracy to mentalność robola, to najwyraźniej wg twojej definicji robolem jestem.
Od swojego pracodawcy domagam się wypełniania warunków kontraktu: płacenia za każdą minutę pracy, płatnego urlopu (a mam go sporo), urlop - chociaż muszę planować jego większość z półtorarocznym wyprzedzeniem - mam wtedy, kiedy chcę. Poza tym mam zapewnione szkolenia, realną możliwość awansu, różne firmowe benefity itp. Mój pracodawca wywiązuje się ze swoich zobowiązań, gdyby nie - odwoływałabym się. Chcę tego, co mi się w myśl umowy należy i to dostanę.
W zamian daję swojej firmie to, do czego ja się w umowie o pracę zobowiązałam - i to w stu procentach. Zobowiązałam się pracować w czasie pracy (zabawne, nie?). Mam przerwę, którą wykorzystuję co do minuty (i ani minuty dłużej). W pozostałym czasie pracuję. Nie oszukuję, nie obijam się, nie porównuję z innymi, a jeśli obserwuję czas i jakość pracy innych, to dlatego, że czasami tę pracę im organizuję i z niej rozliczam.
W promieniu x kilometrów, w kilkunastu miejscach, które znam - jestem jedyną nie-Brytyjką. Moja firma płaci lepiej niż inne, ale wymaga solidnej pracy. Obijasz się - nie zagrzejesz miejsca i nie zarobisz. Na pewno nie awansujesz. I wszyscy pracują. Jeśli rżną na czasie, to ponoszą tego konsekwencje.
Zdaję sobie sprawę z tego, że w tej chwili pracy w Polsce jest za dużo, bezrobocie za niskie i dlatego etyka pracy odchodzi do lamusa. Ludzie (ich część oczywiście, nie wszyscy) lubią dostawać pieniądze, ale nie lubią wysiłku. Traktują pracodawcę jako wroga/ naiwniaka/ oszusta. W czasie pracy można przecież posiedzieć w necie, zrobić cztery przerwy, nie jedną, markować pracę itp. itd.

Umowa to umowa. Pracownikowi należy się szacunek i pieniądze za wykonywaną pracę. Pracodawcy należy się szacunek i praca, którą się dla niego/niej/ firmy wykonuje. Nie obijanie.

Jeśli chce się do czegoś dojść, trzeba na to zapracować (chyba że ktoś miał szczęście urodzić się w rodzinie, która ustawiła ją/go raz a dobrze). I nie mam tu na myśli robienie tego, co z upodobaniem prezentuje nam na forum lumberjack. Mam na myśli odrobinę ambicji - żeby praca, którą się wykonuje, była zrobiona dobrze. Żeby nie oszukiwać pracodawcy, nie naciągać. Żeby zarobić na takie potrzeby, jakie się ma.


Proponowałabym - jeśli ktoś z moderacji tutaj zajrzy - żeby z tego wątku wydzielić nowy temat o nazwie: Etyka pracy
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#8
znaLezczyni napisał(a): Jeśli uważasz, że spędzanie czasu w pracy na pracy to mentalność robola, to najwyraźniej wg twojej definicji robolem jestem. 
To jeszcze nie jest mentalność robola.

Natomiast to poniżej to już tak:

Cytat:W zamian daję swojej firmie to, do czego ja się w umowie o pracę zobowiązałam - i to w stu procentach. Zobowiązałam się pracować w czasie pracy (zabawne, nie?). Mam przerwę, którą wykorzystuję co do minuty (i ani minuty dłużej). W pozostałym czasie pracuję. 

Normalnie nie narzekam na Polaków, bo jestem patriotką, a to do czegoś zobowiązuje, ale mamy taką głupią przywarę, którą jest rozliczanie człowieka za sam fakt, że zapierdala, a nie za efekt. I to można zauważyć nie tylko w środowisku pracy, ale również w rodzinie. Moja matka na przykład w okresie przygotowań przedświątecznych, nawet jak już wszystko było wysprzątane, wypichcone, to miała pretensje do pozostałych członków rodziny, że ... co tak stoicie, nie macie co robić?  W mieście może tego aż tak nie widać, ale na wsi za takie "opierdalanie" (bo np. szybko się wyrobiliśmy, więc fajrant) można stać się kozłem ofiarnym, ponieważ na wsi... zawsze jest co robić. I ta nasza przywara jest chyba zaszłością z tego okresu, kiedy byliśmy takimi chłopskimi zapierdalaczami. Ja ten mechanizm doskonale znam, bo na wsi się chowałam i jak nie miałam co robić, to albo musiałam się gdzieś schować, żeby nie drażnić nikogo swoim nicnierobieniem albo pozorowałam robotę, np. zamiatałam pozamiataną 10 razy podłogę, ścierałam kurze z odkurzonych półek etc. Jest to moje traumatyczne doświadczenie z dzieciństwa. Miałam wrażenie, że jestem w wariatkowie. Oczekiwano ode mnie, żebym wykonywała choćby najbardziej bezsensowne prace, byleby się nie opierdalać. 

Mam nadzieję dożyć czasów, kiedy na etacie (tam gdzie to możliwe) będzie wynagrodzenie nie od czasu pracy, tylko od wykonanych zadań. Uważam, że jest dużo bardziej sensowny sposób rozliczania pracy w przypadku takich stanowisk jak moje. Po co mam siedzieć w pracy 8 h, jeśli mogę wykonać tę samą ilość pracy w 4h? To by motywowało pracownika, żeby jak najszybciej się uporał z zadaniami, a potem do domciu. Od razu by człowiek zyskał masę wolnego czasu.
Odpowiedz
#9
towarzyski.pelikan




Cytat:Normalnie nie narzekam na Polaków, bo jestem patriotką, a to do czegoś zobowiązuje, ale mamy taką głupią przywarę, którą jest rozliczanie człowieka za sam fakt, że zapierdala, a nie za efekt.


Po pierwsze, to ty piszesz o zapierdalaniu. Ja piszę o pracowaniu.
Po drugie, jeśli macie taką przywarę, to sobie coś z nią zróbcie. Mnie jej nie przypisujcie. Ważny jest efekt, czyli ukończenie zadania/ wykonanie go dobrze. Ale jeśli ktoś ma czas na obijanie się w pracy, to znaczy, że efektem tego jest marnowanie pieniędzy firmy. Jeśli pracownicy rżną na czasie, to znaczy, że są źle zarządzani i wszystko to działa na niekorzyść miejsca pracy (czyli także i ich samych).

Cytat:Moja matka na przykład w okresie przygotowań przedświątecznych, nawet jak już wszystko było wysprzątane, wypichcone, to miała pretensje do pozostałych członków rodziny, że ... co tak stoicie, nie macie co robić?  W mieście może tego aż tak nie widać, ale na wsi za takie "opierdalanie" (bo np. szybko się wyrobiliśmy, więc fajrant) można stać się kozłem ofiarnym, ponieważ na wsi... zawsze jest co robić. I ta nasza przywara jest chyba zaszłością z tego okresu, kiedy byliśmy takimi chłopskimi zapierdalaczami. Ja ten mechanizm doskonale znam, bo na wsi się chowałam i jak nie miałam co robić, to albo musiałam się gdzieś schować, żeby nie drażnić nikogo swoim nicnierobieniem albo pozorowałam robotę, np. zamiatałam pozamiataną 10 razy podłogę, ścierałam kurze z odkurzonych półek etc. Jest to moje traumatyczne doświadczenie z dzieciństwa. Miałam wrażenie, że jestem w wariatkowie. Oczekiwano ode mnie, żebym wykonywała choćby najbardziej bezsensowne prace, byleby się nie opierdalać.

Historyjka nie ma nic wspólnego z tym, co ja pisałam. Być może opisuje twoją mentalność albo mentalność, której próbujesz się pozbyć/ pozbyłaś się. Ja pisałam o czymś innym. O wywiązywaniu się z umów. Jeśli ktoś płaci ci za godzinę pracy, nie za wykonanie dzieła, powinnaś w czasie pracy pracować.
Jeśli się obijasz, oszukujesz pracodawcę. Jeśli obijanie się jest tolerowane, firma jest źle zarządzana.


Cytat:Mam nadzieję dożyć czasów, kiedy na etacie (tam gdzie to możliwe) będzie wynagrodzenie nie od czasu pracy, tylko od wykonanych zadań


Za dobrze chciałabyś mieć.
Teraz też możesz mieć płacone za wykonaną pracę. Tylko chciałabyś, żeby ci jeszcze ktoś zapłacił za miesiąc pracy.



Cytat:Po co mam siedzieć w pracy 8 h, jeśli mogę wykonać tę samą ilość pracy w 4h?

Więc powinnaś mieć płacone za 4h.
Twoje kierownictwo nadaje się do wymiany.
A potem płaczą, że firmy upadają albo nie mają pieniędzy.




legend

Cytat:Potęga dystansu do sądów osobistych na własną korzyść. Coś wspaniałego.

Obawiam się, że przeceniasz moją sygnaturę. Należy ją rozumieć dosłownie. To ironia, nie jakiś podtekst o głębszym znaczeniu.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#10
znaLezczyni napisał(a): Więc powinnaś mieć płacone za 4h.
Twoje kierownictwo nadaje się do wymiany.
A potem płaczą, że firmy upadają albo nie mają pieniędzy.

Twoja logika mnie powala.

Pracodawca zawsze placi za wykonana prace, a sam podzial pracy na godziny jest wymuszony struktura etatu. W interesie pracodawcy nie lezy przeciez to, zeby pracownik napierdalal 8 h (on nic z tego realnie nie ma). Pracodawcy zalezy, zeby pracownik wywiazal sie nalezycie ze swego zadania, z tego czerpie korzysc.

Wezmy przyklad nauczycieli. Jak nauczyciele zaczeli strajkowac, to liczni zaczeli krytykowac, ze nauczyciel to powinien pracowac 8 h dziennie tak jak kazdy inny etatowiec, ze to niesprawiedliwe, ze im sie placi za opierdalanie. Ale jesli popatrzec na to racjonalnie -jakie znaczenie ma, czy nauczyciel pracuje 4, 6 czy 8 h dziennie? Czy nie wazniesjszy jest osiagany efekt? Czy jesli nauczyciel zapierdalajacy 8 h jest gorszym nauczycielem niz nauczyciel zapierdalajacy godzin 4, to jemu sie nalezy wiecej za sam fakt zapierdalania?

Kiedy ja bym poslala dziecko na korepetycje, to mialabym w nosie, czy nauczyciel trzyma dziecko 1h, czy 0,5 h. Dla mnie mialoby znaczenie, czy moje dziecko przyswaja efektywnie material. Jesli by przyswoili w 0,5 h to ja bym tylko byla wdzieczna nauczycielowi, ze nie zabieral dziecku zbednego czasu, ktory moze poswiecic na swoje hobby. Bylabym skonna zaplacic takiemu nauczycielowi wiecej.

Moja firma najwyrazniej wychodzi z zalozenia, ze jestem bardziej efektywna, kiedy nie jestem zawalona robota. Mam to szczescie, ze osoby kierujace moim accountem (odpowiadajace za workload) nie sa Polakami Uśmiech
W poprzedniej pracy bylam pod polskim zarzadem i wyciskali jak cytryne. Tak ze po pól roku zaczelam rozsylac CV-ki, po roku nabawilam sie nerwicy, az wreszcie rzucilam papierami  Duży uśmiech 

Mozesz zaprzeczac faktom, Znalezczyni, ale jestes wzorcowym przykladem polskiego robola. Nadawalabys jako team leader poganiacz do korpo zatrudniajacej zdesperowanych absolwentow niezyciowych kierunkow  Język
Odpowiedz
#11
znaLezczyni napisał(a): Ja pisałam o czymś innym. O wywiązywaniu się z umów. Jeśli ktoś płaci ci za godzinę pracy, nie za wykonanie dzieła, powinnaś w czasie pracy pracować.
Jeśli się obijasz, oszukujesz pracodawcę. Jeśli obijanie się jest tolerowane, firma jest źle zarządzana.

Źle to rozumiesz. Jeśli obijanie się jest tolerowane, to znaczy, że należy do pakietu socjalnego firmy. Czas na obijanie się jest korzyścią dla pracownika, oczywiście przeliczalną na pieniądze. Pracownik obijający się jest zadowolony z mniejszej wypłaty, niż ambitny korposzczur wykazujący się pracą. Być może pracownik obiektywnie lepszy od pelikana, który pracowałby z taką samą efektywnością, jak pelikan, ale dwa razy dłużej, bo bez obijania, wymagałby płacy 2,5 razy większej. A skoro tak, to obijający się pracownik jest obiektywnie efektywniejszy.
Odpowiedz
#12
towarzyski.pelikan


Cytat:Pracodawca zawsze placi za wykonana prace, a sam podzial pracy na godziny jest wymuszony struktura etatu. W interesie pracodawcy nie lezy przeciez to, zeby pracownik napierdalal 8 h (on nic z tego realnie nie ma). Pracodawcy zalezy, zeby pracownik wywiazal sie nalezycie ze swego zadania, z tego czerpie korzysc.

Pracodawca płaci za czas pracownika. Jeśli jest to osiem godzin dziennie, to te osiem godzin (minus przerwa) pracownik jest do dyspozycji pracodawcy i powinien wykonywać zlecone mu zadania. Jeśli poza przerwą ma czas siedzieć w necie, pisać posty na ateistę.pl lub w inny sposób się obijać, oznacza to, że zlecanie zadań/ kontrola nawalają. Pracownik, który nie ma nic do roboty, jest zbędny. A jeśli jest zbędny, to po co tam jest? Żeby pracodawca wywalał pieniądze w błoto?


Cytat:Moja firma najwyrazniej wychodzi z zalozenia, ze jestem bardziej efektywna, kiedy nie jestem zawalona robota.

Twoja firma najwyraźniej w wielu rzeczach się nie orientuje. Wiedzą, że publicznie opowiadasz, że rżniesz ich na czasie?


Cytat:Mozesz zaprzeczac faktom, Znalezczyni, ale jestes wzorcowym przykladem polskiego robola. Nadawalabys jako team leader poganiacz do korpo zatrudniajacej zdesperowanych absolwentow niezyciowych kierunkow  [Obrazek: tongue.gif]

Twoja opinia jest opinią, nie faktem.
Jeśli uczciwość nazywasz bycie robolem, to najwyraźniej chcesz sobie tym poprawić samopoczucie - nie jest chyba fajnie zdać sobie sprawę z tego, że się oszukuje?
Najwyraźniej nigdy nie miałaś firmy i nikogo nie zatrudniałaś. Gdybyś musiała wydać własne pieniądze na czyjąś pensję, a potem widziała, jak ten ktoś rżnie cię na czasie bawiąc się w necie, może zmieniłby się twój stosunek do relacji: pracownik - pracodawca. Czyjeś pieniądze fajnie brać, odpłacać mu się uczciwą pracą - po co.


ZaKotem


Cytat:Być może pracownik obiektywnie lepszy od pelikana, który pracowałby z taką samą efektywnością, jak pelikan, ale dwa razy dłużej, bo bez obijania, wymagałby płacy 2,5 razy większej. A skoro tak, to obijający się pracownik jest obiektywnie efektywniejszy.


Pisałam już o tym: w Polsce nie ma kto pracować. Bezrobocie jest za niskie. Dlatego pracodawcy tolerują kiepskich pracowników (bo być może nie mieliby żadnych innych).
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#13
znaLezczyni:
Cytat:Pisałam już o tym: w Polsce nie ma kto pracować. Bezrobocie jest za niskie. Dlatego pracodawcy tolerują kiepskich pracowników (bo być może nie mieliby żadnych innych).
Dziwna logika. Według Ciebie korzystniejszą sytuacją byłby poziom wyższego bezrobocia?
Skoro pracodawca jest w stanie utrzymywać nierobów i sprawia mu to przyjemność to jego sprawa. Skończy mu się płynność finansowa to nic go nie powstrzyma od redukowania etatów.  W końcu w naturze człowieka leży marnotrawstwo przy nadmiarze dobrobytu.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#14
W urzędach to dopiero mają życie. Kawka, pasjans... A ludzie czekają miesiąc na wydanie dokumentu, którego sporządzenie zajmuje urzędnikowi 15 minut XD

A Pelikan swoje zrobi, nikt przez nią nie czeka z budową.

ZnaLezczyni
Cytat:Pracownik, który nie ma nic do roboty, jest zbędny

Nieraz jak wchodzę do osiedlowej pizzeri to widzę, że sobie dziewczyna czyta jakieś Harleqiny,
Jak wchodzę to odkłada Harleqina, zrobi pizze, ja zjem i wychodzę. A wtedy ona dalej sobie czyta Harlequina. Czy to znaczy, że jest zbędna?
Odpowiedz
#15
znaLezczyni napisał(a): Pracodawca płaci za czas pracownika. Jeśli jest to osiem godzin dziennie, to te osiem godzin (minus przerwa) pracownik jest do dyspozycji pracodawcy i powinien wykonywać zlecone mu zadania. Jeśli poza przerwą ma czas siedzieć w necie, pisać posty na ateistę.pl lub w inny sposób się obijać, oznacza to, że zlecanie zadań/ kontrola nawalają. Pracownik, który nie ma nic do roboty, jest zbędny. A jeśli jest zbędny, to po co tam jest? Żeby pracodawca wywalał pieniądze w błoto?
Czyli na cas study:
Pracodawca na etat zatrudnia osoby do skręcania długopisów.
1. Mirek w ciągu 8 h (minus przerwy) skręcił 2000 długopisów, a Józek 4000. Według Ciebie powinni otrzymać jednakowe wynagrodzenie?
2. Pracodawca na podstawie analiz statystycznych doszedł do wniosku, że norma dzienna dla skręcania długopisów przy 8 h czasie pracy wynosi 2000 długopisów. I oczekuje, że pracownik tyle długopisów skreci. Mirkowi skręcenie 2000 długopisów zajęło 8 h (minus przerwy). a Józkowi 4 h. Czy Józek powinien dostać mniejszą wypłatę, skoro przez 4 h siedzi na facebooku? 
Idąc Twoją logiką, to Józek (ten bardziej efektywny) nadaje się do wyrzucenia, a płacenie Mirkowi jest dla pracodawcy opłacalne.
Przemyśl te sytuacje i puknij się w czółko. 

Cytat:Najwyraźniej nigdy nie miałaś firmy i nikogo nie zatrudniałaś. Gdybyś musiała wydać własne pieniądze na czyjąś pensję, a potem widziała, jak ten ktoś rżnie cię na czasie bawiąc się w necie, może zmieniłby się twój stosunek do relacji: pracownik - pracodawca. Czyjeś pieniądze fajnie brać, odpłacać mu się uczciwą pracą - po co. 
Twój zarzut miałby zastosowanie, gdyby moje opierdalanie szlo kosztem obowiązków, a nie idzie. Według Ciebie wolny czas nadmiarowy powinnam spędzić na czyszczeniu łazienek, parzeniu kawy bardziej zapracowanym kolegom albo odkurzaniu biurek? 
Normalny pracodawca traktuje pracownika jak człowieka, a nie robota i jak widzi, że pracownik wszystko robi bez zarzutu, a nawet się pozytywnie wyróżnia (jak to jest w moim przypadku), to go nie rozlicza z czasu spędzonego na fejsie. Ew. może namawiać pracownika, żeby może pomyślał o jakieś zmianie, podjęciu bardziej ambitnego stanowiska, skoro tak sobie dobrze radzi. I ja bym chetnie na to poszla,  ale nie kosztem prania mózgu i siedzenia w pracy po 12 h. Wolę być biedna, ale szczęśliwa.
Odpowiedz
#16
znaLezczyni napisał(a):Pisałam już o tym: w Polsce nie ma kto pracować. Bezrobocie jest za niskie. Dlatego pracodawcy tolerują kiepskich pracowników (bo być może nie mieliby żadnych innych).
No zgoda. Ale zauważ, że to, czy pracownik jest kiepski, czy niekiepski, zależy głównie od jego woli i motywacji, ta zaś zależy od koniunktury. Niskie bezrobocie wymusza podwyżkę płac, a tolerowane obijania się efektywnie jest tym samym - płacimy więcej za jednostkę pracy. Jednak ma pewną zaletę, której podwyżka nie ma - stanowi rezerwę na wypadek kryzysu. Bo z kolei spadek popytu na pracę wymusza obniżkę płac. Ale realna obniżka płac powoduje taki płacz i zgrzytanie zębów, że w końcu tego zakazano, aby uniknąć niepokojów społecznych, strajków, zamieszek, wandalizmu i komunizmu. Mechanizmy rynkowe jednakże nie znikają na skutek zakazów. Jak trzeba obniżyć płace, to zostaną obniżone. Odbierając pracownikowi czas na obijanie się, efektywnie obniżamy mu płacę, jednak negatywny efekt psychologiczny jest mniejszy - pracownik nie może jękolić, że mu coś odebrano, skoro wcześniej przez lata wspólnie z szefem udawał, że tego nie ma. Gdy koniunktura się polepszy, rezerwę czasu obijania można odbudowywać (oszczędzając tym samym na podwyżkach).

Kiedy zaś pracownik nie ma czasu na obijanie, który można mu odebrać, a realna obniżka płacy jest zabroniona, w przypadku złej koniunktury zatrudniający zaczynają ignorować prawa pracownicze, zaczynają się bezpłatne nadgodziny, łagrowy system kontroli itp - co powoduje płacz, zgrzytanie zębów, wandalizm i komunizm. Dlatego powszechnie przyjęta kultura obijania się w pracy sprzyja stabilności politycznej, wolności gospodarczej i jest gwarantem praw człowieka.
Odpowiedz
#17
ZnaLezczyni - sytuacja o ktorej piszesz,tzn ze w przykladowej firmie jest pracy na 8 godz x 5 dni w tygodniu dla wszystkich pracownikow jest dosc wyjatkowa, tzn portfel zamowien tej firmy jest bez przerwy wypelniony calkowicie, a jej "moce przerobowe" sa minimalnie mniejsze niz zapotrzebowanie.
W zwiazku z tym wszyscy caly czas pracuja na 100% - sytuacja ktora wydaje mi sie w dluzszym okresie ciezka do wytrzymania i utrzymania dla firmy bo w businessie jak wiadomo sa okresy przestoju i nawalu pracy.
W koncu nawet zawaleni sczytywaniem kontraktow mlodzi associates duzych firm prawniczych ( prawo korporacji ) maza o zostaniu starszymi associates z chwila oddechu na pomyslenie, nie prawdaz ?
Nie znosze 8 godzinnego dnia pracy i zawsze staralem sie od niego uciec na system zadaniowy, ale i w takim 8 godzinnym dniu jest przeciez jakis czas gdy pracujesz najbardziej efektywnie i czas gdy "lecisz na oparach" uwagi i efektywnosci. Ja osobiscie wole zrobic swoje jak najlepiej, ale rowniez jak najszybciej a wolny czas wykorzystac dla siebie, bez obawy jakiegos nowego zadania wiszacego jeszcze nade mna
Odpowiedz
#18
Nie chciałbym żeby ZnaLezczyni była moją przełożoną ;d
Odpowiedz
#19
Lampart napisał(a): Nie chciałbym żeby ZnaLezczyni była moją przełożoną ;d

Haha. To samo pomyślałam  Duży uśmiech Istna bicz fejs.
Odpowiedz
#20
znaLezczyni napisał(a): I też rżną firmę na czasie pracy, jak ty?

I prawidłowo.

[Obrazek: 6032cd84faf19ab8med.jpg]

Płacenie za czas, od godziny, jest debilizmem (wyjątek - ochroniarz) i nigdy tego nie zrozumiem. Najlepszym rozwiązaniem jest praca na akord; z metra; za sztukę; za projekt etc. - zleceniodawcy nie obchodzi wtedy czy będziesz daną rzecz robiła 1h czy pół dnia czy tydzień. Po prostu - nie zrobisz, to nie zarobisz. Nikt nie będzie wtedy stał nad tobą i patrzył czy pracujesz czy dłubiesz w nosie, bo nie będzie takiej potrzeby.

Płacenie za czas jest sensowne w jednym tylko przypadku - jeśli jestem januszem biznesu i chcę zarobić na wyzysku swoich pracowników, to daję im 10zł/h i pilnuję, żeby zapierdalali.

Podam to na przykładzie układania paneli:

Dziennie układam 30m2 paneli po 10zł/m2

Dniówka wychodzi 300zł*6 dni = 1800 zł tygodniówka
4 tygodnie pracy = 7200zł

Na akord. A janusz biznesu? Janusz biznesu też weźmie taką robotę na akord, ale swojemu pracownikowi da 100 zł dniówki i będzie go pilnował i opierdalał i poganiał, żeby wycisnąć z niego jak najwięcej. Miesięcznie 2400 zł dla pracownika i 4 800 zł dla janusza.

A jeśli ktoś płaci swoim pracownikom od godziny i nie pilnuje ich postępów w pracy, to jest głupcem, który raz dwa zbankrutuje. W kilku różnych firmach byłem, swoje widziałem.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości