lumberjack napisał(a): Płacenie za czas, od godziny, jest debilizmem (wyjątek - ochroniarz) i nigdy tego nie zrozumiem. Najlepszym rozwiązaniem jest praca na akord; z metra; za sztukę; za projekt etc. - zleceniodawcy nie obchodzi wtedy czy będziesz daną rzecz robiła 1h czy pół dnia czy tydzień. Po prostu - nie zrobisz, to nie zarobisz. Nikt nie będzie wtedy stał nad tobą i patrzył czy pracujesz czy dłubiesz w nosie, bo nie będzie takiej potrzeby.To zależy od rodzaju pracy. Jeśli to taka praca, w której każdy robi niezależnie od innych i nie oczekuje się żadnej zespołowej współpracy, to owszem - ale wtedy sensowniej jest mówić o podwykonawcach, a nie pracownikach. Podwykonawcy robią jakieś zlecenie i płaci im się za efekt, niezależnie od tego ile czasu na jego osiągnięcie poświęcą.
Co innego jednak, jeśli oczekuje się jakiejś współpracy w zespole. System akordowy ją niszczy. Na płace trzeba mieć jakiś ustalony budżet, a jeśli będziemy go rozdzielać według zasług, to każdy pracownik łatwo zauważy, że tym więcej zarobi, im... gorzej jego koledzy będą pracować. To motywuje wręcz do sabotażu, a nawet jeśli tego unikniemy (wzmacniając kontrolę, co oczywiście generuje koszty) to wyeliminuje jakąkolwiek pomoc w zespole. Uniemożliwi szkolenie nowych, bo w interesie każdego pracownika będzie to, żeby jego koledzy nic nie umieli. Przy dużej mobilności i rotacji pracowników - a to dzisiaj raczej norma - to rozwali każdą firmę.
Toteż nie jest przypadkiem ani powszechną głupotą, że taki system stosuje się rzadko. Najczęściej jest system mieszany w różnych proporcjach - stała płaca za bycie w pracy i premia za wyniki. Im większa niezależność pracowników od całości zespołu, tym większa w stosunku do podstawy powinna być potencjalna premia.