żeniec napisał(a):Stwierdziłeś że cały czas posługuję pojęciem krzywdy.Vanat napisał(a): Nigdzie nie posługie się pojeciem krzywdy. Zeby to sprawdzic wystarczy kliknąć "znajdź" i zobaczysz, że nie użyłem tego słowa ani razu, za wyjątkiem próby zrozumienia Twojej definicji pięści i nosa, gdy faktycznie próbowałem odgadnąć o co ci u diabła o chodzi i zgadywałem że może o jaką krzywdę...Powyższe dwa zdania są ze sobą sprzeczne. Nie posłużyłeś się, a jednak się posłużyłeś, takie cuda.
Teraz już twierdzisz że raz się nim posłużyłem.
Prawda jest taka że w moich wywodach ani razu nie posłużyłem się tym pojęciem.
W dyskusji z tobą, gdy próbowałem odgadnąć o co ci chodzi, zapytałem, czy może istotą TWOJEGO wywodu nie jest "krzywda"? Miałem nadzieje ze jeśli jest, to ty zdefiniujesz jak to pojęcie rozumiesz. Skoro w metaforze pięści i nosa nie chodziło Ci o krzywdę, to nie ma sensu jej definiować.
żeniec napisał(a):W tym wypadu pracuje na twojej definicji, która jest niejasna, więc nie miej pretensji że się w niej gubię.Vanat napisał(a): Czyli to prawo wyznacza granice wolności? A jak prawo ingeruje w wolny rynek, to mamy chyba paradoks...Jeśli zastosujesz swoją definicję zamiast pierwotnej. A przed chwilą nawoływałeś, by nie zmieniać definicji w środku wywodu...
Granice wolności mojej piesci wyznacza wolność twojego nosa, a to czym jest nos decyduje prawo. Więc jeśli prawo nakazuje konfiskate twojego mienia, to konfiskata nie narusza wolności, bo jest zgodna z prawem. Gdzie wywód ten jest spdzeczny z twoją definicją?
żeniec napisał(a):Widzę że nie doczytałes więc powtórzę :Vanat napisał(a): A osiągnąć to można jedynie, gdy zdefiniujemy pojęcia którymi się posługujemy, w sposób wystarczajaco precyzyjny.Ano. Właśnie próbujemy ustalić, co oznacza wystarczająco. Jak na razie jest widzimisie Vanata. Twoje wywody i pojęcia są wystarczająco precyzyjne i klarowne, ale oponentów w dyskusji nie, zależnie od potrzeb
Jakie widzimisię? Kryterium jest jasne. Albo dzięki definicji każdy dowolny byt można zakwalifikować do dwóch kategorii: wolność gospodarcza lub nie - wolność gospodarcza, albo są byty, które na podstawie definicji kwalifikują się na raz do obu kategorii, czyli definicja jest do kitu.
Jak widać bez względu na to czy matematyka jest nauką w znaczeniu "science" czy nie, definicja definicji jest jasna i zgodna z kryteriami, które sama sobie wyznaczyła.
żeniec napisał(a):Przywołałes argument, że matematyka w gruncie rzeczy nie wie czym są podstawowe terminy którymi się posługuje, więc (jeśli dobrze zrozumiałem twoje intencje) nic nie jest możliwe do zdefiniowania i nie powinienem tego od jskiejkolwiek nauki wymagać.Vanat napisał(a): Stwierdziłem jedynie fakt, że poważni ludzie (a nie anonimowi internauci) dyskutują nad tym, czy matematyka jest nauka w rozumieniu "science". Twierdzisz, że nie ma takiej dyskusji?No, ale przywołałeś to w jakimś celu, czy bez związku z niczym dzielisz się anegdotkami? Produkujesz dużo tekstu, ale przyciśnięty nie chcesz się do produkowanych "treści" nawet przyznać.
Co to za "poważni ludzie"? Czy kryje się za tym coś więcej, niż semantyczna zabawa?
Pomyślałem że jesteś, podobnie jak np Karl Popper (wystarczająco poważny człowiek?) zwolennikiem tezy, że matematyka to nie jest nauka taka jak fizyka czy biologia. Natychmiast także dodnałem że dyskusja na ten temat mnie nie interesuje, a jej wynik nie ma znaczenia dla naszych wywodów. Ty z tego jednego zdania zrobiłeś wywód na temat mojej rzekomej pogardy wobec matematyki.
Dodałem także, że matematyka nie musi rozumieć czym są pojęcia którymi się posługuje, ważne jedynie żeby umiała odróżnić to co wchodzi w zakres znaczenie danego pojęcia, a co nie. Nie jest więc ważne czym naprawdę jest punkt czy odcinek, wystarczy że matematycy wiedzą po czym poznać że coś nie jest (odpowiednio) punktem czy odcinkiem.