żeniec napisał(a): Aż boję się zapytać, co w takim razie rozumiesz przez równość, jak ją mierzysz, i czy nie jest tak, że równości nie ma i nigdy nie będzie.No ale to chyba oczywiste:
Równość rozumiem jako sytuację, w której nasze wzajemne wolności ograniczone są tak, że wolność mojej pięści kończy się dokładnie tam, gdzie zaczyna się wolność twojego nosa, z zastrzeżeniem że każdy z nas ma tak samo rozumiany "nos"
Sprawiedliwość natomiast rozumiem jako sytuację, w której nasze wzajemne wolności ograniczone są tak, że wolność mojej pięści kończy się dokładnie tam, gdzie zaczyna się wolność twojego nosa, z zastrzeżeniem że każdy z nas ma "nos" kształtu i wielkości kompensującej pewne niezależne od nas, początkowe zasoby, którymi dysponujemy (np ograniczenia wynikające z płci, niepełnosprawności, wieku, statusu materialnego wychowującej nas rodziny, itp.)
Pytanie (które jest istotą i jedynym sensem naszego sporu) brzmi: jak Ty rozumiesz te pojęcia, skoro nazywasz wolnością to, co jest równym lub sprawiedliwym ograniczeniem wolności.