To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ocena światopoglądu a egoizm
#1
Pytanie 
Wątek zainspirowany bezpośrednio wcześniejszym, o religiach dharmicznych.

Pytanie z pogranicza psychologii, psychopaplaniny i domorosłej filozofii. Oczko

Jeżeli określamy coś, zazwyczaj operujemy dualistycznymi pojęciami. Jeżeli coś jest ciepłe, to nie jest zimne. Jeśli jest ciemno, nie jest jasno. Itd.
W przypadku określania kogoś, często jako punkt odniesienia stawiamy siebie. Jeśli teista powie "ale głupi ci ateiści", w domyśle postrzega siebie jako mądrego. Jeśli siedzący w domu powie "wychodzić o tej porze z domu to głupota", świadomie lub nie postrzega siebie jako mądrego. Takie stwierdzenia mogą [choć nie muszą] służyć podwyższenia poczucia własnej wartości.

I teraz zastanawiam się, czy można oceniać negatywnie światopogląd, z którym się nie zgadzamy, jednocześnie nie wchodząc w podświadome mechanizmy chwalenia samego siebie, jakiejś formy dowartościowywania się? 

A teraz w drugą stronę - czy powstrzymanie się od komentowania tychże światopoglądów nie jest zwykłą biernością, marazmem, brakiem inicjatywy? 

Pokaże na przykładzie. Rozmawiałem ostatnio ze znajomym, który twierdzi, że jest świętym wybrańcem Boga i każdy, kto nie podziela jego poglądów spłonie w piekle. Zarzuciłem mu budowanie w głowie mentalnej klatki, która ma dawać mu poczucie bezpieczeństwa i podbijać wyjątkowość i poczucie wartości. Jednak pytanie, czy ja zarzucając mu to, sam automatycznie nie stawiam się w roli "mądrzejszego, tego z otwartą głową, dowartościowanego"? Kiedy krytyk fanatyka wyraża konstruktywnie swoje zdanie, a kiedy jest fanatykiem w przebraniu?
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#2
ARHIZ napisał(a): I teraz zastanawiam się, czy można oceniać negatywnie światopogląd, z którym się nie zgadzamy, jednocześnie nie wchodząc w podświadome mechanizmy chwalenia samego siebie, jakiejś formy dowartościowywania się? 
Nie można. Każda krytyka kogoś innego, choćby najuprzejmiej wyrażona, jest jakimś dowartościowaniem siebie. Tylko co w zasadzie złego w dowartościowaniu siebie?
Cytat:A teraz w drugą stronę - czy powstrzymanie się od komentowania tychże światopoglądów nie jest zwykłą biernością, marazmem, brakiem inicjatywy? 
Może być. Ale świadomy brak komentarza też jest jakąś informacją. Na przykład sposobem na dowartościowywanie siebie, bo ja to jestem taki ponad to, ja się nie angażuję, nie jestem jak te prymitywne małpy które tylko wrzeszczą na siebie i obrzucają się fekaliami, bo Ja jestem taki cywilizowany, skromny i pacyfistyczny jestem Ja, być wielka samiec...
Odpowiedz
#3
ZaKotem napisał(a): Nie można. Każda krytyka kogoś innego, choćby najuprzejmiej wyrażona, jest jakimś dowartościowaniem siebie. Tylko co w zasadzie złego w dowartościowaniu siebie?
To zależy po co jest to dowartościowywanie się. Jeżeli ma przykryć nasze wewnętrzne problemy lub jeśli odbywa się kosztem innej osoby, to jest negatywne.


Cytat:Może być. Ale świadomy brak komentarza też jest jakąś informacją. Na przykład sposobem na dowartościowywanie siebie, bo ja to jestem taki ponad to, ja się nie angażuję, nie jestem jak te prymitywne małpy które tylko wrzeszczą na siebie i obrzucają się fekaliami, bo Ja jestem taki cywilizowany, skromny i pacyfistyczny jestem Ja, być wielka samiec...
...



A tak bardziej serio, ciekawe, nie myślałem tak o tym. Duży uśmiech
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#4
ARHIZ napisał(a): I teraz zastanawiam się, czy można oceniać negatywnie światopogląd, z którym się nie zgadzamy, jednocześnie nie wchodząc w podświadome mechanizmy chwalenia samego siebie, jakiejś formy dowartościowywania się? 

A teraz w drugą stronę - czy powstrzymanie się od komentowania tychże światopoglądów nie jest zwykłą biernością, marazmem, brakiem inicjatywy? 

Pokaże na przykładzie. Rozmawiałem ostatnio ze znajomym, który twierdzi, że jest świętym wybrańcem Boga i każdy, kto nie podziela jego poglądów spłonie w piekle. Zarzuciłem mu budowanie w głowie mentalnej klatki, która ma dawać mu poczucie bezpieczeństwa i podbijać wyjątkowość i poczucie wartości. Jednak pytanie, czy ja zarzucając mu to, sam automatycznie nie stawiam się w roli "mądrzejszego, tego z otwartą głową, dowartościowanego"? Kiedy krytyk fanatyka wyraża konstruktywnie swoje zdanie, a kiedy jest fanatykiem w przebraniu?
Nie da się negatywnie oceniać światopoglądu, nie stawiając wyżej perspektywy, z której krytykujemy taki światopogląd, jednak można uniknąć dowartościowania siebie, jeśli właśnie nie będziemy siebie samych stawiać wyżej, tylko poprzestaniemy na tej perspektywie. Różnica jest taka, że jeśli ja krytykuję jakiś światopogląd na mocy tego, że moja prawda jest najmojsza, to po prostu nie dopuszczam do siebie możliwości, że to ja mogę się mylić, gdyby odwrócić sytuację i ten przez nas krytykowany człowiek miał ten światopogląd co my teraz, a my jego światopogląd, to z równą zaciekłością byśmy tego naszego światopoglądu bronili. A więc w takim ujęciu lepszość mojego światopoglądu tkwi nie w samym światopoglądzie, tylko we mnie.

Najlepszym dowodem na to, czy dany krytyk konstruktywnie wyraża swoje zdanie, czy jest fanatykiem w przebraniu, jest sposób uzasadnienia krytyki. Jeśli krytyk potrafi uzasadnić swoje tezy (nawet jeśli to uzasadnienie nie jest doskonałe) i widać, że to te argumenty go doprowadziły do takiego a nie innego wniosku, a nie jego chciejstwo, to przemawia to za tym, że mamy do czynienia z konstruktywną krytyką, jeśli na prośbę o uzasadnienie zaczną się inwektywy, peany na własną cześć, jakieś formy manipulacji czy brak argumentów (milczenie), to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, ze mamy do czynienia z fanatykiem.
Odpowiedz
#5
Ciekawe co piszesz.
Czyli w przypadku fanatyka, którego aktualnie wkurzam, mógłbym np. powiedzieć, że uważam, że jego świat jest nierzeczywisty, ponieważ jego jedyne źródło wiedzy na temat świata to wewnętrzne przekonania, natomiast ignoruje wszelkie informacje z zewnątrz, które są z tymi przekonaniami niezgodne?
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#6
ARHIZ napisał(a): Ciekawe co piszesz.
Czyli w przypadku fanatyka, którego aktualnie wkurzam, mógłbym np.  powiedzieć, że uważam, że jego świat jest nierzeczywisty, ponieważ jego jedyne źródło wiedzy na temat świata to wewnętrzne przekonania, natomiast ignoruje wszelkie informacje z zewnątrz, które są z tymi przekonaniami niezgodne?
Słaby to będzie argument, jako że Ty sam w tej krytyce powołujesz się jedynie na swoje wewnętrzne przekonania. Skąd wiesz, że jego jedyne źródło wiedzy na temat świata to wewnętrzne przekonania? Zanim to powiesz, musisz się zapytać, skąd wiadomo, że jest wybrańcem.
Odpowiedz
#7
Tyle, że ja korzystam z różnych źródeł wiedzy, które oceniam na podstawie konkretnych kryteriów, np. czy dana informacja na podstawy naukowe. W świetle nowych informacji mogę zmienić zdanie.
Dla mojego rozmówcy jedynym źródłem wiedzy jest to, czy dana informacja jest spójna z tym co sam uważa, bo to, co uważa pochodzi od Boga. Zatem każde stwierdzenie sprzeczne z jego podglądem jest fałszywe, bo sprzeczne z tym co objawił mi Bóg. Nie ma tutaj miejsca na analizę argumentu czy jakąkolwiek polemikę.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#8
ARHIZ napisał(a): Tyle, że ja korzystam z różnych źródeł wiedzy, które oceniam na podstawie konkretnych kryteriów, np. czy dana informacja na podstawy naukowe. W świetle nowych informacji mogę zmienić zdanie.
Dla mojego rozmówcy jedynym źródłem wiedzy jest to, czy dana informacja jest spójna z tym co sam uważa, bo to, co uważa pochodzi od Boga. Zatem każde stwierdzenie sprzeczne z jego podglądem jest fałszywe, bo sprzeczne z tym co objawił mi Bóg. Nie ma tutaj miejsca na analizę argumentu czy jakąkolwiek polemikę.
Ok, w takim razie obaj się powołujecie na jakieś zewnętrzne źródła i problem polega na tym, że te źródła zewnętrzne są inne:
Ty jako wiarygodne źródła uważasz np. jakieś opracowania naukowe i jak piszesz - jesteś gotów zmienić zdanie o tyle, o ile Twój adwersarz jest w posiadaniu jakichś wiarygodnych pod względem naukowym informacji.
Natomiast Twój rozmówca jako wiarygodne źródło uważa przekaz od Boga i być może również jest gotów zmienić zdanie o tyle, o ile jego adwersarz potrafi przedstawić argumenty, które będą nosić znamię przekazu od Boga. Żeby wejść z taką osobą dialog, musiałbyś przejąć jej system wartości, kryteria oceny wiarygodności różnych tez, np. przedstawiając samego siebie jako wybrańca Boga jakiejś innej religii bądź tej samej religii. Próbowałeś tego?
Odpowiedz
#9
Próbowałem, ale wtedy są dwie wersje.
1. Jego zdanie jest prawdziwe ponieważ pochodzi od Boga. Jedyna opcja to podporządkowanie się.
2. Moje zdanie jest prawdziwe, ponieważ to moje zdanie pochodzi od Boga (tutaj kopiuje postawę rozmówcy), a jego nie, i w sumie nie ma o czym mówić bo mamy walkę z cieniem.

Nie jestem też powinien, czy jego źródło jest zewnętrzne, ponieważ wolą Boga jest dokładnie to, co jemu wydaje się za prawdziwe i nic poza tym. A to, co mu się wydaje prawdziwe jest takie, bo jest wynikiem woli Boga. Dla mnie to prosta argumentacja kołowa.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#10
ARHIZ napisał(a): Próbowałem, ale wtedy są dwie wersje.
1. Jego zdanie jest prawdziwe ponieważ pochodzi od Boga. Jedyna opcja to podporządkowanie się.
2. Moje zdanie jest prawdziwe, ponieważ to moje zdanie pochodzi od Boga (tutaj kopiuje postawę rozmówcy), a jego nie, i w sumie nie ma o czym mówić bo mamy walkę z cieniem.
Dopiero tutaj jest przestrzeń na rozmowę, bo możecie pogadać jak równy z równym. Musicie się nawzajem przekonać co do tego, który z Bogów albo przekazów od Boga jest prawdziwy, a ponieważ dotychczas zatrzymywaliście na samym wewnętrznym głosie, to żeby dalej to rozstrzygnąć, należy sięgnąć do dodatkowych źródeł.

Cytat:Nie jestem też powinien, czy jego źródło jest zewnętrzne, ponieważ wolą Boga jest dokładnie to, co jemu wydaje się za prawdziwe i nic poza tym. A to, co mu się wydaje prawdziwe jest takie, bo jest wynikiem woli Boga. Dla mnie to prosta argumentacja kołowa.


Nie chodzi o to, czy jego źródło jest naprawdę zewnętrzne, tylko o to, że on je uważa za zewnętrzne, więc kiedy atakujesz go poprzez zarzut, że on się opiera na swoim widzimisię można porównać do sytuacji, gdybyś Ty np. miał tajny kontakt z jakimś informatorem z Marsa i powoływał się na to podczas rozmowy, a on Ci zarzucił, że wszystko sobie zmyśliłeś. W tej sytuacji nie byłbyś w stanie udowodnić, że naprawdę masz tajny kontakt z tym informatorem, rozmówca musiałby Ci uwierzyć na słowo. Masz rację, że to argumentacja kołowa, ale sam błędny sposób argumentacji nie świadczy o tym, że forsowane tezy nie są prawdziwe, a jedynie nieskutecznie uargumentowane, czasem z braku innej możliwości.

Mógłbyś się np. zapytać, czy możesz coś jego zdaniem zrobić, żeby uzyskać taką łączność z Bogiem jak on, żeby również słyszeć jego głos od wewnątrz, a tym samym przekonać się o prawdziwości przekazu?
Odpowiedz
#11
Wszystko co nie jest mną, unicestwia się ze mną wzajemnie, by ten mechanizm działał w przypadku każdego człowieka, każdy człowiek jest częścią koherentnej całości. Taki pogląd utrudnia dowartościowywanie się, ponieważ ten pogląd też jest częścią koherentnej całości, i unicestwia się z resztą wszechświata.
Odpowiedz
#12
ARHIZ napisał(a): I teraz zastanawiam się, czy można oceniać negatywnie światopogląd, z którym się nie zgadzamy, jednocześnie nie wchodząc w podświadome mechanizmy chwalenia samego siebie, jakiejś formy dowartościowywania się?

To tak jest, że się dowartościowujemy. Jednak czy to jest jedynie celem? Chyba nie. Każdy człowiek chce pokazać innym to co uważa za dobre - chodzi więc o podzielenie się wiedzą/doświadczeniem. Inna sprawa, że przekonywanie zwykle nie daje rezultatu. Światopogląd to potworek wyrosły przez lata życia każdego człowieka - jest sumą wielu doświadczeń i obserwacji. Aby go odkręcić, trzeba by chyba podać wiecej argumentów niż te, które ukształtowały bieżący światopogląd rozmówcy. Czy to w ogóle możliwe w zwykłej dyskusji??? Może więc najlepiej odpuścić sobie nawracanie i szanować wzajemnie swoje poglądy?
Odpowiedz
#13
towarzyski.pelikan napisał(a): Dopiero tutaj jest przestrzeń na rozmowę, bo możecie pogadać jak równy z równym. Musicie się nawzajem przekonać co do tego, który z Bogów albo przekazów od Boga jest prawdziwy, a ponieważ dotychczas zatrzymywaliście na samym wewnętrznym głosie, to żeby dalej to rozstrzygnąć, należy sięgnąć do dodatkowych źródeł.
No ja chętnie bym sięgnął, tyle, że dla niego są dwa typy źródeł. Te, z którymi się zgadza - prawdziwe, i te, z którymi się nie zgadza - fałszywe. I co, mam mu cytować Bhagavad Gitę?

Cytat:Mógłbyś się np. zapytać, czy możesz coś jego zdaniem zrobić, żeby uzyskać taką łączność z Bogiem jak on, żeby również słyszeć jego głos od wewnątrz, a tym samym przekonać się o prawdziwości przekazu?
Pytałem. By osiągnąć łączność z Bogiem mam chcieć uwierzyć w to, co mówi. Wtedy przekonam się, że mówi prawdę, a on wie, że mówi prawdę, bo ma łączność z Bogiem.

Lampart napisał(a): Wszystko co nie jest mną, unicestwia się ze mną wzajemnie, by ten mechanizm działał w przypadku każdego człowieka, każdy człowiek jest częścią koherentnej całości. Taki pogląd utrudnia dowartościowywanie się, ponieważ ten pogląd też jest częścią koherentnej całości, i unicestwia się z resztą wszechświata.
:O

Jaques napisał(a): To tak jest, że się dowartościowujemy. Jednak czy to jest jedynie celem? Chyba nie. Każdy człowiek chce pokazać innym to co uważa za dobre - chodzi więc o podzielenie się wiedzą/doświadczeniem. Inna sprawa, że przekonywanie zwykle nie daje rezultatu. Światopogląd to potworek wyrosły przez lata życia każdego człowieka - jest sumą wielu doświadczeń i obserwacji. Aby go odkręcić, trzeba by chyba podać wiecej argumentów niż te, które ukształtowały bieżący światopogląd rozmówcy. Czy to w ogóle możliwe w zwykłej dyskusji??? Może więc najlepiej odpuścić sobie nawracanie i szanować wzajemnie swoje poglądy?
O tym też już pisałem, niby fajnie, ale godząc się na każdy pogląd możemy popaść w marazm i bezwolną obojętność.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości