Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
116 Płeć: nie wybrano
bert04 napisał(a):
pilaster napisał(a): Nie byłoby tego Kaczyńskiego, byłby inny Kaczyński, bardzo podobny.
Podobnie ze Schetyną.
Smutna konkluzja. Wynikałoby z tego, że gdyby nie persona Schetyny to PO "wyplułaby" na stanowisko swojego szefa kogoś zasadniczo podobnego, w formie i treści?
Ja tam jednak jestem zwolennikiem wyższości indywiduum nad kolektywem
Poniekąd. W zasadzie i pilaster zaczął się wahać w tej materii. To znaczy dla PIS osoba I sekretarza nie ma większego znaczenia, wyborcy PIS zagłosują i tak zawsze na tego, który pozwoli im kraść. Być może to jest przyczyną mylnego przewidywania pilastra że PIS nigdy nie dojdzie do władzy.
Założył on, że nierobów, złodziei, nieudaczników i frustratów jest w Polsce zdecydowana mniejszość i dlatego nie mają oni szans na przejęcie władzy. Ale nie wziął pilaster pod uwagę, że dużo łatwiej ich zmobilizować do wyborów niż ludzi uczciwych, pracowitych i ogarniętych.
W tym drugim przypadku osobowość lidera ma pewien wpływ. Tuskowi udawało się mobilizować elektorat prawicowy, Kopacz w ogóle nie, a Schetynie słabo.
PIS zresztą usilnie się stara, aby poszerzyć swoją bazę wyborczą przez stworzenie warunków społecznych z PRL - takich które właśnie nieudaczników, leni, i drobnych cwaniaczków premiują i nagradzają. Na szczęście kiepsko im to idzie
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Liczba postów: 22,440
Liczba wątków: 239
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,336 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
pilaster napisał(a): Założył on, że nierobów, złodziei, nieudaczników i frustratów jest w Polsce zdecydowana mniejszość i dlatego nie mają oni szans na przejęcie władzy. Ale nie wziął pilaster pod uwagę, że dużo łatwiej ich zmobilizować do wyborów niż ludzi uczciwych, pracowitych i ogarniętych.
Gdybym pracował, tak jak pracowała moja dziewczyna, czyli u kolesia, który płaci minimalną krajową i narzeka jak mu ciężko, a jednak parę razy w roku wyjeżdża na wakacje i jeździ super autem i sponsoruje swoim córkom zajebiste zakupy, to sam bym zagłosował na PiS. Jak pazerny chuj sam z siebie nie chce dać podwyżki, to niech chociaż będzie to pincet plus.
Bo ludzi uczciwych i pracowity w Polsce jest od zajebania ale często ich praca nie jest należycie wyceniona.
Jak pracowałem u Januszy biznesu to nigdy nikt nie dał mi zarobić więcej niż 3 tysiące i o kasę musiałem się prosić bo często nie było na czas. Jak sam na siebie zacząłem robić to nagle 3 miesiące z rzędu po 7.500 zł zarobiłem. A jakość mojej pracy przecież z miesiąca na miesiąc się nie zmieniła.
Moim zdaniem walić pazernych Januszy, bo to przez ich niechęć do dania pracownikom czegoś więcej rządzi obecnie PiS.
Pracuję często u różnych bogaczy; widzę w jakim przepychu żyją oni i widzę ich pracowników zasuwających za minimalną. Mogli by sobie trochę odjąć, żeby innym dać więcej, a może PiS nikogo by nie przekupił programem 500+.
Liczba postów: 16,001
Liczba wątków: 393
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,085 Płeć: mężczyzna
lumberjack napisał(a): Jak pazerny chuj sam z siebie nie chce dać podwyżki, to niech chociaż będzie to pincet plus.
Ale czemu pazerny chuj ma dawać podwyżkę sam z siebie? Czy Ty, pazerny chuju, jak idziesz na zakupy, to sam z siebie płacisz za towary więcej, niż chce od Ciebie właściciel sklepu? Żeby pazerny chuj dał podwyżkę, to musi mieć świadomość, że dać podwyżkę mu się opłaca. Twoja małżonka zatem musi się zachować jak pazerna pipa i mu zasugerować, że swoją pracę ceni wyżej, a jak podwyżki nie da, to sprzeda swój czas komuś innemu.
EDIT: …właśnie dzięki Tobie dotarło do mnie, że idea związków zawodowych jest, mimo całego lewicowego sztafażu, na wskroś kapitalistyczna.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
pilaster napisał(a): wyborcy PIS zagłosują i tak zawsze na tego, który pozwoli im kraść. Być może to jest przyczyną mylnego przewidywania pilastra że PIS nigdy nie dojdzie do władzy.
Założył on, że nierobów, złodziei, nieudaczników i frustratów jest w Polsce zdecydowana mniejszość i dlatego nie mają oni szans na przejęcie władzy. Ale nie wziął pilaster pod uwagę, że dużo łatwiej ich zmobilizować do wyborów niż ludzi uczciwych, pracowitych i ogarniętych.
Gdyby to był tylko pilaster, można by wzruszyć ramionami. Niestety pilaster jest całkiem klasycznym przedstawicielem polskiej inteligencji, a od reszty inteligencji różni się tym tylko, że jest inteligentny. Statystyki wyraźnie pokazują, kto głosuje na PiS: starzy, biedni, niewykształceni, ze wsi. Na liberalnej prawicy słychać ciągle "Pis jest dziki, Pis jest zły", ale na pytanie "dlaczego ludzie starzy, biedni, niewykształceni, ze wsi głosują na politycznych barbarzyńców, którzy rozwalają państwo i rozdają cegły" ci bardziej politycznie poprawni nabierają wody w usta i liczą muchy na suficie, a ci bardziej otwarci i szczerzy odpowiadają: "bo to kurwy i złodzieje". Nie muszą już dopowiadać "dlatego trzeba ich krótko trzymać, chamstwo tylko bat rozumie", bo to oczywiste.
Głównym zadaniem rządu liberalnego jest powstrzymanie zbójców i rabusi przed władzą nad ludźmi. Rząd PO nie powstrzymał wzrostu siły Pisu, więc zawiódł. Nikt nie jest idealny, błędy się zdarzają. Ale wypadałoby włożyć jakiś wysiłek w znalezienie tego błędu i niepopełnianie go w przyszłości. Natomiast w środowisku platformianym nie widać ani krztyny refleksji "co robiliśmy źle, dlaczego tak wielu ludzi uważało, że państwo jest do dupy". A jeśli jest, to jej wynikiem nieodmiennie jest "bo to głupy, plujmy im do zupy".
Lepiej jest być gejem w państwie pisowskim, niż wiejskim robolem w państwie platformowskim. Ten pierwszy stosunkowo łatwo może przenieść się do wielkomiejskiej enklawy - w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku będzie traktowany jak człowiek, nie jak jakiś opętany rozpustą zwyrol. Wiejskiemu robolowi znacznie trudniej znaleźć enklawę, w której nie będzie "roszczeniowym bydłem" i "rozwydrzonym leniem", który nawet dwunastu godzin w pracy na umowę zlecenie za tysiąc pińcet nie może wytrzymać. Jak to nierób i nieudacznik. W takiej sytuacji dziwić się należy tylko temu, że rabacja pisowska ma tak łagodny charakter i nikt nikogo piłą nie rżnie, a tylko jednego nożem zadźgali. Każda taka wypowiedź o roszczeniowych leniach i frustratach - którzy stosunkowo od niedawna przestali być analfabetami internetowymi i wypowiedzi na swój temat czytają - przyczynia się do kolejnych triumfów Pisu w sondażach i wyborach.
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
116 Płeć: nie wybrano
lumberjack napisał(a): Bo ludzi uczciwych i pracowity w Polsce jest od zajebania ale często ich praca nie jest należycie wyceniona.
A po czym można poznać, że nie jest należycie wyceniona? Po tym, że odchodząc do innego pracodawcy dostaje się sporo większą wypłatę.
Zatem jeżeli czyjaś praca nie jest należycie wyceniona, powinien on zmienić pracodawcę.
A jeżeli nie może znaleźć takiego, który da więcej? To widocznie praca jest jednak należycie wyceniona.
A czy PIS sprawi, albo przynajmniej daje wrażenie że sprawi, że praca będzie należycie wyceniania? Nie, bo rynkowa wycena wartości pracy (i zresztą wszystkiego innego) jest właśnie tym, z czym PIS walczy.
Cytat:Jak pracowałem u Januszy biznesu to nigdy nikt nie dał mi zarobić więcej niż 3 tysiące i o kasę musiałem się prosić bo często nie było na czas. Jak sam na siebie zacząłem robić to nagle 3 miesiące z rzędu po 7.500 zł zarobiłem. A jakość mojej pracy przecież z miesiąca na miesiąc się nie zmieniła.
No właśnie. I czy PIS to sprawił?
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Liczba postów: 16,001
Liczba wątków: 393
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,085 Płeć: mężczyzna
pilaster napisał(a): A po czym można poznać, że nie jest należycie wyceniona? Po tym, że odchodząc do innego pracodawcy dostaje się sporo większą wypłatę.
Zatem jeżeli czyjaś praca nie jest należycie wyceniona, powinien on zmienić pracodawcę.
A jeżeli nie może znaleźć takiego, który da więcej? To widocznie praca jest jednak należycie wyceniona.
To jest piękna wizja idealnego kapitalizmu, gdzie każdy jest przebojowym i charyzmatycznym negocjatorem i każdy umie stanąć przed swoim szefem, spojrzeć mu w oczy i rzec „albo podwyżka, albo ochodzę” tak, żeby głos się nie załamał. Rzeczywistość jednak skrzeczy.
Cytat:A czy PIS sprawi, albo przynajmniej daje wrażenie że sprawi, że praca będzie należycie wyceniania?
Nie sprawi. Ale wrażenie najwyraźniej daje. Naprawdę żadne społeczeństwo się nie ostoi, jeśli jest w nim tyle złodziei, ile jest w Polsce wyborców PiS-u. A ścieżka, którą idziesz prowadzi donikąd.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
116 Płeć: nie wybrano
ZaKotem napisał(a): Wiejskiemu robolowi znacznie trudniej znaleźć enklawę, w której nie będzie "roszczeniowym bydłem" i "rozwydrzonym leniem", który nawet dwunastu godzin w pracy na umowę zlecenie za tysiąc pińcet nie może wytrzymać.
No litości...
Na długo przed katastrofą 2015 roku to praca, przynajmniej w większych miastach, już szukała ludzi a nie ludzie pracy. W końcu skąd się wziął najazd Ukraińców, których już wtedy można było spotkać wszędzie? Bo nie było chętnych do pracy wśród Polaków.
Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Elektorat PIS natomiast, to ludzie którzy jeszcze z PRL (dlatego są właśnie "starsi") wynieśli przekonanie, że "godna płaca" należy siębez pracy.
A rozdając różne pińsetplusy PIS chce właśnie taką postawę umocnić i rozszerzyć.
Błąd PO w 2015 polegał na tym,że będąc partią ludzi sukcesu, nie potrafiła owego sukcesu sprzedać i nagłośnić. Zabrakło propagandy sukcesu po prostu.
Natomiast łaszenie się do pisowskich nierobów, leni i cwaniaczków, co wielu publicystów próbuje na PO wymusić, prawicowy elektorat może tylko zniechęcać.
zefciu napisał(a):
pilaster napisał(a): A po czym można poznać, że nie jest należycie wyceniona? Po tym, że odchodząc do innego pracodawcy dostaje się sporo większą wypłatę.
Zatem jeżeli czyjaś praca nie jest należycie wyceniona, powinien on zmienić pracodawcę.
A jeżeli nie może znaleźć takiego, który da więcej? To widocznie praca jest jednak należycie wyceniona.
To jest piękna wizja idealnego kapitalizmu, gdzie każdy jest przebojowym i charyzmatycznym negocjatorem i każdy umie stanąć przed swoim szefem, spojrzeć mu w oczy i rzec „albo podwyżka, albo ochodzę”
Przecież nie musi niczego negocjować i przed nikim stawać. Wystarczy że znajdzie sobie innego, lepiej płacącego pracodawcę i zwyczajnie odejdzie. Kiedyś rzeczywiście wysyłanie dziesiątków CV listownie było pewnym problemem organizacyjnym. Ale dzisiaj? W dobie specjalnych dedykowanych temu platform internetowych?
Cytat:Naprawdę żadne społeczeństwo się nie ostoi, jeśli jest w nim tyle złodziei, ile jest w Polsce wyborców PiS-u.
Nie tylko złodziei. Także leni, nieudaczników, oraz ludzi ...powiedzmy niezbyt lotnych.
PZPR miała realnie podobne poparcie jak dzisiaj PIS
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Liczba postów: 4,165
Liczba wątków: 8
Dołączył: 11.2017
Reputacja:
532 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Agnostyk siódmej gęstości
pilaster napisał(a): W tym drugim przypadku osobowość lidera ma pewien wpływ. Tuskowi udawało się mobilizować elektorat prawicowy, Kopacz w ogóle nie, a Schetynie słabo.
Nie prawicowy. Bagienny. Katastrofa zaczęła się w okolicach wyborów prezydenckich, kiedy nagle spadło PO a wzrosło Kukizowi. Tusk po prostu umiał czarować ludzi bez poglądów, a jego następcy nie.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Liczba postów: 22,440
Liczba wątków: 239
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,336 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
zefciu napisał(a): Ale czemu pazerny chuj ma dawać podwyżkę sam z siebie?
Żeby mieć zadowolonych pracowników. Tacy chyba lepiej i chętniej pracują.
zefciu napisał(a): Czy Ty, pazerny chuju, jak idziesz na zakupy, to sam z siebie płacisz za towary więcej, niż chce od Ciebie właściciel sklepu?
Nie. Ale tu nie zachodzi analogia, bo pracownik nie czeka aż pracodawca da mu podwyżkę sam z siebie. Najczęściej jest tak, że pracownik narzeka pracodawcy, że mało kasy ma i przydałoby się jej więcej, na co pracodawca narzeka, że nie może więcej, bo jest mu ciężko, bo musi utrzymać swojego SUVa etc.
zefciu napisał(a): Żeby pazerny chuj dał podwyżkę, to musi mieć świadomość, że dać podwyżkę mu się opłaca. Twoja małżonka zatem musi się zachować jak pazerna pipa i mu zasugerować, że swoją pracę ceni wyżej, a jak podwyżki nie da, to sprzeda swój czas komuś innemu.
Można tak zrobić, ale jeśli w okolicy było duże bezrobocie i wybór był tylko między jednym pazernym chujem a innym pazernym chujem, to się nie dziwię, że ludzie próbują uzyskać więcej pieniędzy w inny sposób - np. głosując na PiS.
zefciu napisał(a): EDIT: …właśnie dzięki Tobie dotarło do mnie, że idea związków zawodowych jest, mimo całego lewicowego sztafażu, na wskroś kapitalistyczna.
A do mnie dociera, że istnieją ludzie żyjący w obrzydliwym przepychu i luskusie, którzy nie odczuliby boleśnie podwyżek dla swoich pracowników, a mimo to wcale nie widzą nic złego w tym, że dają im pensje wegetacyjne. Na szczęście znam też takich bogoli, którzy doceniają swoich ludzi i dają im zarobić dobrą kasę - gdybym takich nie poznał, to bym chyba komuchem jakimś w końcu został.
pilaster napisał(a): A czy PIS sprawi, albo przynajmniej daje wrażenie że sprawi, że praca będzie należycie wyceniania? Nie, bo rynkowa wycena wartości pracy (i zresztą wszystkiego innego) jest właśnie tym, z czym PIS walczy.
Nie. Ale rozdaje kasę ludziom, którzy nie mogą się jej doprosić od swoich Januszy biznesu. Przynajmniej tak to widzą tacy kiepsko zarabiający ludzie.
pilaster napisał(a): Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Nie. Dobra praca nie jest doceniania. Nikt nie docenia pozytywów, wysiłku i poświęcenia - zauważa się za to jakieś negatywy i za negatywy co najwyżej można dostać zjebę.
Widzę to po sobie - ludzie się przyzwyczaili, że pracuję po 10, 11 lub 12 h i traktują to jako coś normalnego, a nie jako poświęcenie z mojej strony. I jak zacząłem pracować mniej, to zaczynają się do mnie spierdalać, że czemu nie pracuję jak wcześniej. Człowiek szybko się przyzwyczaja się do dobrego i nie docenia tego co ma.
Ty piszesz o jakichś imaginacjach, a nie o prawdziwym życiu.
pilaster napisał(a): Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Elektorat PIS natomiast, to ludzie którzy jeszcze z PRL (dlatego są właśnie "starsi") wynieśli przekonanie, że "godna płaca" należy się bez pracy.
Szef firmy elektrycznej, w której pracowałem kilka lat jest zawziętym elektoratem PiSu. Jak to wytłumaczysz?
Liczba postów: 3,888
Liczba wątków: 28
Dołączył: 05.2012
Reputacja:
164 Płeć: nie wybrano
Cytat:No litości... Wywracanie oczami
Na długo przed katastrofą 2015 roku to praca, przynajmniej w większych miastach, już szukała ludzi a nie ludzie pracy. W końcu skąd się wziął najazd Ukraińców, których już wtedy można było spotkać wszędzie? Bo nie było chętnych do pracy wśród Polaków.
Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Elektorat PIS natomiast, to ludzie którzy jeszcze z PRL (dlatego są właśnie "starsi") wynieśli przekonanie, że "godna płaca" należy się bez pracy.
A rozdając różne pińsetplusy PIS chce właśnie taką postawę umocnić i rozszerzyć.
Błąd PO w 2015 polegał na tym,że będąc partią ludzi sukcesu, nie potrafiła owego sukcesu sprzedać i nagłośnić. Zabrakło propagandy sukcesu po prostu. Cwaniak
Natomiast łaszenie się do pisowskich nierobów, leni i cwaniaczków, co wielu publicystów próbuje na PO wymusić, prawicowy elektorat może tylko zniechęcać.
Kolejny post, w którym pilaster pokazuje, jak bardzo jest oderwany od rzeczywistości xD Nie wiem co gorsze, to, czy sąsiedzi na blokowiskach pilnujący, kto co i gdzie wyrzuca do śmieci :)
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
116 Płeć: nie wybrano
lumberjack napisał(a): pracownik nie czeka aż pracodawca da mu podwyżkę sam z siebie. Najczęściej jest tak, że pracownik narzeka pracodawcy, że mało kasy ma i przydałoby się jej więcej, na co pracodawca narzeka, że nie może więcej, bo jest mu ciężko, bo musi utrzymać swojego SUVa etc.
Gdzie lumberjack takie stosunki pracy widział? Pracownik, któremu jest źle i za mało zarabia, nie jęczy o tym szefowi w mankiet, tylko po prostu odchodzi. Jeżeli nie odchodzi, to znaczy ze jednak jest zadowolony ze stosunków w pracy, niezależnie od tego co by na ten temat werbalnie deklarował.
Cytat:jeśli w okolicy było duże bezrobocie i wybór był tylko między jednym pazernym chujem a innym pazernym chujem, to się nie dziwię, że ludzie próbują uzyskać więcej pieniędzy w inny sposób - np. głosując na PiS.
Głosując na PIS uzyskają nie więcej, a mniej pieniędzy. Więcej natomiast mogą uzyskać, ci których praca brzydzi. Ale ci, którzy pracują... W końcu ktoś musi na te pińsetplusy zarobić.
Cytat:istnieją ludzie żyjący w obrzydliwym przepychu i luskusie,
Od kiedy to przepcyh i luksus są obrzydliwe?
Cytat:którzy nie odczuliby boleśnie podwyżek dla swoich pracowników,
Wręcz przeciwnie. Przedsiębiorca, który płaci pracownikom powyżej cen rynkowych te swoje luksusy straci i zbankrutuje. Ten który płaci poniżej - również.
Cytat:
pilaster napisał(a): A czy PIS sprawi, albo przynajmniej daje wrażenie że sprawi, że praca będzie należycie wyceniania? Nie, bo rynkowa wycena wartości pracy (i zresztą wszystkiego innego) jest właśnie tym, z czym PIS walczy.
Nie. Ale rozdaje kasę ludziom, którzy nie mogą się jej doprosić od swoich Januszy biznesu. Przynajmniej tak to widzą tacy kiepsko zarabiający ludzie.
Kiepsko zarabiają, bo po prostu kiepsko pracują. Tego już nie widzą.
Kilkanaście lat temu pilaster miał okazję zapoznać się z polityką kadrową prowadzoną przez hipermarket. Już wtedy o pracowników było trudno, zarabiali oni całkiem niezłe, jak na tamten czas i na ludzi bez kwalifikacji, pieniądze, ale rotacja była olbrzymia, bo większości z nich się po prostu ...nie chciało pracować. Notorycznie się spóźniali, albo po wypłacie po prostu nie przychodzili dzień-dwa do pracy. A było i sporo takich, którzy zwyczajnie ...kradli.
Tacy, którzy nie byli ani jednymi, ani drugimi, byli błyskawicznie awansowani, dostawali podwyżki, premie, etc.. Ale i tak było ich mało.
Cytat:
pilaster napisał(a): Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Nie. Dobra praca nie jest doceniania.
Wręcz przeciwnie. Jest. Jeżeli nie jest, to taka firma szybko upada.
Cytat:Ty piszesz o jakichś imaginacjach, a nie o prawdziwym życiu.
Wręcz przeciwnie. Pilaster w życiu się z czymś takim nie spotkał.
pilaster napisał(a): Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Elektorat PIS natomiast, to ludzie którzy jeszcze z PRL (dlatego są właśnie "starsi") wynieśli przekonanie, że "godna płaca" należy się bez pracy.
Cytat:Szef firmy elektrycznej, w której pracowałem kilka lat jest zawziętym elektoratem PiSu. Jak to wytłumaczysz?
A ten szef nie był przypadkiem jednym z tych Januszy?
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Liczba postów: 77
Liczba wątków: 1
Dołączył: 11.2011
Reputacja:
2
pilaster napisał(a):
lumberjack napisał(a): pracownik nie czeka aż pracodawca da mu podwyżkę sam z siebie. Najczęściej jest tak, że pracownik narzeka pracodawcy, że mało kasy ma i przydałoby się jej więcej, na co pracodawca narzeka, że nie może więcej, bo jest mu ciężko, bo musi utrzymać swojego SUVa etc.
Gdzie lumberjack takie stosunki pracy widział? Pracownik, któremu jest źle i za mało zarabia, nie jęczy o tym szefowi w mankiet, tylko po prostu odchodzi. Jeżeli nie odchodzi, to znaczy ze jednak jest zadowolony ze stosunków w pracy, niezależnie od tego co by na ten temat werbalnie deklarował.
Skończyłem właśnie ostatni sezon "Orange is the new black". Jedna kobieta nie potrafiła zaakceptować śmierci swojego dziecka i nikt nie był w stanie jej wmówić prawdy, że jej syn nie żyje. Tak mi się z Tobą skojarzyło.
Zastanawiałeś się nad wizytą u psychologa ?
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
zefciu napisał(a): EDIT: …właśnie dzięki Tobie dotarło do mnie, że idea związków zawodowych jest, mimo całego lewicowego sztafażu, na wskroś kapitalistyczna.
Oczywiście. Przecież to nie przypadek, że w przodującym socjalistycznym ustroju takich fanaberii nie było. Nie ma nic bardziej kapitalistycznego, niż działanie dla własnego interesu. Taka Dania, do której lewica wzdycha jak Żydzi do Jerozolimy, a prawicy bardziej kojarzy się z Sodomą i Gomorą, jest państwem tak liberalnym, że w ogóle nie ma kodeksu pracy. Po prostu stowarzyszenia właścicieli siły roboczej, czyli pracownicy zorganizowani w związki, mają taką siłę, że dodatkowe uregulowania prawne byłyby zbędne. Wszystkie spory rozstrzyga się na drodze cywilnej, i pracownik ma w zasadzie pewność rozstrzygnięcia na jego korzyść, jeśli tylko pracodawca dopuścił się choćby minimalnego uchybienia wobec św. układu zbiorowego. Związki zawodowe działają jednak w granicach prawa, a prawo działa tak, jak jego słudzy. Prawo jest jakąś reprezentacją moralności społeczeństwa, a w szczególności moralności klas wyższych, którą naśladują klasy niższe. A co moralność polska mówi o związkach zawodowych? Oto dane CBOS z wigilii pogromu z 2015:
Wpływ działalności związków zawodowych na sytuację w kraju bardziej przychylnie niż inni postrzegają młodsi respondenci (poniżej 35 roku życia), mający wykształcenie podstawowe lub gimnazjalne, uzyskujący niskie dochody per capita (poniżej 1000 zł), pracownicy usług, robotnicy niewykwalifikowani, rolnicy, bezrobotni, a także osoby najbardziej zaangażowane w praktyki religijne, identyfikujące się z prawicą oraz popierające Prawo i Sprawiedliwość. Z kolei przekonanie o jej negatywnych konsekwencjach przeważa wśród starszych ankietowanych (55–64 lata), najlepiej wykształconych, mieszkańców największych miast, przedstawicieli kadry kierowniczej i specjalistów, pracowników administracyjno-biurowych, prywatnych przedsiębiorców, a ponadto osób niepraktykujących religijnie, deklarujących poglądy lewicowe [to jest dopiero ewenement] i zamierzających obecnie głosować na Platformę Obywatelską.
Wśród wyborców PO 40% respondentów uznało, że działalność pracowników, którzy troszczą się o własną korzyść, jest szkodliwa dla kraju, a tylko 20%, że jest korzystna. Wśród subkultury deklarującej liberalizm panuje przekonanie, że dbanie o swój interes materialny jest szkodliwy dla kraju. Przynajmniej jeśli dba o niego robotnik, bo chyba jeśli dba przedsiębiorca, to jest korzystny. Takie same poglądy klasa średnia wyraża nie tylko wobec formalnych związków, ale praktycznie każdego przejawu pazerności robotników. Hasło "liberalizm tylko dla szlachty" po prostu zaczęło ludzi denerwować. Wśród elektoratu SLD jest zresztą niewiele lepiej - lewica skompromitowała się już wcześniej.
Klasa niższa naśladuje wyższą. Jeśli pracownik próbujący pilnować przestrzegania umowy z pracodawcą jest oznaczany jako "pazerny", "kłótliwy" i "roszczeniowy" i to nie tylko przez samego pracodawcę, ale przez otoczenie, łącznie nawet z własnymi współpracownikami - to działać na sposób liberalny nie będzie. Albo w ogóle nie będzie działać, albo zacznie działać w sposób "antysystemowy", czyli poprze każdą bolszewię, która obieca mu puszczanie Onych w skarpetkach.
pilaster napisał(a): Gdzie lumberjack takie stosunki pracy widział? Pracownik, któremu jest źle i za mało zarabia, nie jęczy o tym szefowi w mankiet, tylko po prostu odchodzi. Jeżeli nie odchodzi, to znaczy ze jednak jest zadowolony ze stosunków w pracy, niezależnie od tego co by na ten temat werbalnie deklarował.
"Zadowolenie" oznacza częściej "Obawa, że może być jeszcze gorzej" albo "Zrezygnowanie i pasywność, bo tak już być musi". Nie wiem, gdzie lumberjack takie widział stosunki, ale ZaKotem takie widział w kręgu bliskiej rodziny. Pewnie, że w sytuacji w miarę dobrej koniunktury i niskiego bezrobocia taka postawa jest irracjonalna. Ale ludzie, wbrew pilastrowi, postępują irracjonalnie. W szczególności ludzie, którzy są elektoratem Pisu, czyli starzy, niewykształceni, biedni i często nieszczególnie inteligentni. Dlaczego jednak człowiek, który jest niezbyt inteligentny, musi być ofiarą tych bardziej inteligentnych?
Cytat:Kilkanaście lat temu pilaster miał okazję zapoznać się z polityką kadrową prowadzoną przez hipermarket. Już wtedy o pracowników było trudno, zarabiali oni całkiem niezłe, jak na tamten czas i na ludzi bez kwalifikacji, pieniądze, ale rotacja była olbrzymia, bo większości z nich się po prostu ...nie chciało pracować. Notorycznie się spóźniali, albo po wypłacie po prostu nie przychodzili dzień-dwa do pracy. A było i sporo takich, którzy zwyczajnie ...kradli.
Tacy, którzy nie byli ani jednymi, ani drugimi, byli błyskawicznie awansowani, dostawali podwyżki, premie, etc.. Ale i tak było ich mało.
ZaKotem zaś miał okazję zapoznać się z polityką prowadzoną przez duży sklep internetowy. Tam również było tak, że sporo nowych pracowników pracę olewało, notorycznie spóźniało się albo i kradło. Ci oczywiście byli wywalani. A pozostali, którzy tak nie robili... byli traktowani tak, jakby zaraz mieli zacząć. No więc firmy są różne i różna polityka. I niestety na zadupiach dominuje wciąż ta druga, na co pozwala chłopska, fatalistyczna mentalność samych pracowników.
pilaster napisał(a): Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Cytat:Nie. Dobra praca nie jest doceniania.
Cytat:Wręcz przeciwnie. Jest. Jeżeli nie jest, to taka firma szybko upada.
No upada. I co z tego? Upadły przedsiębiorca zasila szeregi kuców i mówi, że to przez zbyt duże podatki i roszczeniowość, a jego miejsce zajmuje nowy o podobnej charakterystyce. Chyba, że zajmie je międzynarodowa korporacja, która działa według innych, sprawdzonych w cywilizowanych krajach standardów. I wtedy Prawdziwy Polski Przedsiębiorca sam zaczyna wspierać nazionalsocjalizm.
pilaster napisał(a): No litości...
Na długo przed katastrofą 2015 roku to praca, przynajmniej w większych miastach, już szukała ludzi a nie ludzie pracy. W końcu skąd się wziął najazd Ukraińców, których już wtedy można było spotkać wszędzie? Bo nie było chętnych do pracy wśród Polaków.
Tak było i jest w miastach. Na wsi jest wciąż z tym kiepsko, a ludzie reagują z opóźnieniem. Nawet tam, gdzie koniunktura jest niezła, ludzie o konserwatywnej mentalności reagują wobec wzorców, jakie nabyli przez lata złej koniunktury.
Cytat:Elektorat PIS natomiast, to ludzie którzy jeszcze z PRL (dlatego są właśnie "starsi") wynieśli przekonanie, że "godna płaca" należy siębez pracy.
Nawet ludzie będący dzisiaj w wieku przedemerytalnym dłużej pracowali w kapitalizmie, niż w socjalizmie. "Wieczne dziedzictwo Peerelu" traci swoją moc wszechwyjaśniającą.
Cytat:A rozdając różne pińsetplusy PIS chce właśnie taką postawę umocnić i rozszerzyć.
Zapewne. PiS nie leczy, tylko daje prochy przeciwbólowe, co tylko skłania do dalszego olewania problemu.
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
411 Płeć: nie wybrano
Wątek o ciężkiej pracy można wydzielić.
W dużym skrócie, ludzie w RP długo tyrali za grosze z różnych powodów. Jednym z nich jest kultura zapierdalania, która została dobrze scharakteryzowana w tym felietonie:
Cytat:Zapierdalać bez sensu trzeba, tak, żeby było widać, że się zapierdala, a kto nie zapierdala bez sensu, tak, żeby było widać, ten nie jest godzien szacunku, uznania czy choćby empatii. https://noizz.pl/opinie/felieton-o-bezse...ku/lj87pjn
Taka wiejska kultura pracy, szkodzi już pewnie drugiemu pokoleniu Polaków, a nawet rodakom emigrującym, bowiem przenoszą oni na obczyznę bezsensowny “etos” tyrania jak wół za psie pieniądze. Naturalnie, zapierdol ma znaczenie wtedy, gdy szef patrzy albo trzeba kogoś udupić, pognębić, żeby nie pracowało mu się zbyt lekko. Przy sprzyjających okolicznościach trzeba sobie “odkuć” ten wysiłek.
To pierwsza pułapka, subiektywna, której porzucenie, gdyby nie zbiorowe przekonanie co do jej słuszności, mogłaby zaowocować wcześniejszym spadkiem bezrobocia do naturalnego poziomu 3-6%, mniejszą skalą emigracji, wzrostem jakości miejsc pracy, wyższymi płacami, obniżeniem częstotliwości przedwczesnych zawałów, stresów czy innych problemów zdrowotnych.
Drugą pułapką, tym razem w pełni obiektywną, była demografia czasu transformacji. Pokolenie wchodzące w dorosłość (ostatni wyż demograficzny Polski) na przełomie milenium miało tego pecha, że doświadczyło trudności związanych ze skutkami transformacji, kryzysem ekonomicznym pierwszej i początku drugiej dekady XXI w. (2001-2004, 2009-13), a do tego konkurencją ze strony pokolenia swoich rodziców, którzy nie mniej liczni nadal znajdowali się na rynku pracy zawężając możliwości młodych.
Szczęśliwie, pojawiła się możliwość wyjazdu (trudnego, ale ożywczego) za pracą do państw zachodnich.
Trzecią pułapką, również obiektywną, są elementy związane z wydajnością pracy. Poziomem inwestycji, innowacji i możliwości intelektualnych społeczeństwa. Wszystkie trzy, choć szybko wchłaniane dzięki bezpośrednim inwestycjom zagranicznym, nie były na tyle szybkie, by móc zaspokoić większość potrzeb młodej populacji. Tutaj można przytoczyć bardzo wymowne dane o wydajności pracowników:
Cytat:Ponad połowę wartości dodanej w polskiej gospodarce wytwarza co najwyżej 5,6 mln osób pracujących przede wszystkim w korporacjach, czyli w dużych spółkach kapitałowych. To więcej niż wypracowuje niemal dwukrotnie większa grupa (10 milionów osób) zatrudnionych w mało wydajnych mikro przedsiębiorstwach, w rolnictwie, w sektorze publicznym czy pracujących na własny rachunek https://www.rp.pl/Praca/307199890-26-pro...e-PKB.html
Jedna czwarta wypracowuje połowę PKB. Stąd wiadomo, dlaczego 3/4 ma dużo niższe płace.
Choć zjawisko “biznesowych Januszy” tnących koszty na wszystkich i wszystkim jest patologią, to analogiczną patologią ze strony pracowników jest mniemanie jakoby mieli zarabiać znacznie więcej niż zarabiają. Pracodawcy przeoczyli moment, gdy powinni systematycznie podnosić płace, ponieważ trwali w przeświadczeniu pułapki nr 2 - ludzi do pracy jest sporo i nigdy ich nie zabraknie - a pracownicy nie wyprowadzali ich z błędu (nie wnikam czy z przyczyn obiektywnych czy braku umiejętności).
Bo prawdą jest, że gdyby pracownicy byli dość bystrzy i obyci życiowo to byliby w stanie założyć konkurencyjne zakłady (przecież tak rodzi się wiele konkurujących ze sobą firm). Ale nieprawdą jest, wbrew lewicowym wierzeniom, że pracownicy są w stanie założyć oddolnie działający średni zakład, w którym decyzje od początku podejmowane są demokratycznie. Stąd próby lewicowców przymusowego wprowadzenia zarządów pracowniczych.
Taka bardzo krótka charakterystyka spraw kształtujących kulturę Polski po transformacji.
Kończąc...
Co się zmieniło w czasach rządów PiS? Kultura. Obecny nierząd przyspieszył kilku rocznikom odejście na “Emę”.Wywołało to większą presję płacową i popyt na pracę. Na rynek, weszli młodzi wcześniej niż ich starsze koleżanki i koledzy, którzy charakteryzują się innym podejściem do obrotu pieniądza w gospodarce i chętniej korzystają z usług. Te elementy zbiegły się w czasie z dobrą koniunkturą, która uwydatniła je. PiS żadnych zaszczytów nie może odbierać z tego tytułu, tym bardziej, że przed nami kryzys ekonomiczny, ale też państwowy, który wystąpi za sprawą PiS.
No chyba, że się powstrzymają…? Ale po swoim kolejnym zwycięstwie wyborczym nie sądzę, aby byli w stanie pohamować swoją butę. Ich elektorat takoż.
To będzie bardzo smutna dekada.
Cytat:głosuje się na partie, programy, ideologie.
Nie na osoby. - to element wymienny
Ten pogląd to aberracja, jeśli oceniać go z perspektywy demokracji obywatelskiej. Bliższy etatyzmowi czy autorytaryzmowi, niż indywidualistycznemu podejściu do kreowania stosunków społecznych państwa stawiającego na wysokiej jakości “usługi publiczne”.
Ale domyślam się skąd on się bierze, bynajmniej nie od obywateli wymagających więcej od polityków.
Co do samego głosowania, to z powodu nie powołania szerokiej koalicji całej opozycji, której oczekiwałem, będę musiał wybrać kogoś z list lewicy lub KO. Ale to i tak mało istotne, bo poziom krajowych polityków jest marny, niestety, i raczej już nie zmienią toru, którym RP podąża (ktokolwiek by nie rządził). PiS odrzucam za wypowiedzenie wojny państwu prawa, a reszta może trochę opóźni gorsze czasy.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 5,958
Liczba wątków: 83
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
pilaster napisał(a): No litości...
Na długo przed katastrofą 2015 roku to praca, przynajmniej w większych miastach, już szukała ludzi a nie ludzie pracy. W końcu skąd się wziął najazd Ukraińców, których już wtedy można było spotkać wszędzie? Bo nie było chętnych do pracy wśród Polaków.
(...)
STOP
Czasem w takich momentach zastanawiam się, jak pilaster, umysł ścisły, co to statystyki sypie z rękawa jak Zagłoba dowcipy i tnie trzema odchyłami standardowymi jak Podbipięta Zerwikapturem, może nie zauważać takich prostych zależności. Choć sam podaje je na talerzu.
A więc skąd wziął się najazd Ukraińców? Zza wschodniej granicy. Przyjechali. A teraz pytanie za sto punktów. Gdzie się podziali polscy robotnicy. Na pewno nie przeszli na 500 +, tego wtedy nie było. Znaleźli "oświeconego Janusza biznesu", co ich za godziwą stawkę zatrudnił? Poszli na swoje, jak lumber? Czy może zostali porwani, zastrzeleni i zakopani w lesie przez bojówki PiS, kiboli lub uchodźców? Być może.
Jednak dziwnie jakoś ja na mojej emigracji na każdej budowie, w każdej szkole, w każdym sklepie słyszę polski język. Ci pracownicy przenieśli się za zachodnią granicę, ewentualnie za Bałtyk lub Kanał i zamienili Janusza na Hansa, Johna i Johanssona.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.