towarzyski.pelikan napisał(a): Powiem Ci, że się nawet zastanawiałam czy Margaret nie jest taką osobą, skoro - jak twierdzi - 1) spowiadała się z masturbacji (co już jest dziwne, szczególnie dla dziewczyny) oraz 2) robiła to co tydzień (bardzo często), a przecież masturbacja chyba nie jest grzechem ciężkim, żeby jej uprawianie uniemożliwiało przystąpienie do komunii świętej?
Margaret może po prostu ściemniać. Może szykuje płytę czy jakąś trasę koncertową i chce o sobie przypomnieć. Nic się tak nie sprzedaje jak robienie z siebie ofiary.
ZaKotem napisał(a): A na etapie, kiedy ksiądz bredził w klasie dokładnie to samo, co powtarza Gladiator i cała reszta poddanych takiej edukacji, mnie już nauka religii nie dotyczyła. Całkowicie uniknąłem więc kościelnego zażenowania.
U mnie w parafii szkolnej funkcjonowało oficjalnie dość eufemistyczne określenie masturbacji, żeby dzieciaki, które czują się winne, ale jednocześnie są zbyt nieśmiałe, żeby mówić o niej wprost, mogły się wyspowiadać. Coś w stylu "byłam nieskromna". Bardzo niedosłowne, ale wiadomo było, o co chodzi. Tak czy siak nie przypominam sobie w ogóle rozmowy o masturbacji czy jej demonizowania na katechezach. Omówienie tej kwestii ograniczyło się do przedstawienia tego eufemizmu.