zefciu napisał(a): No chyba nie o to loto, skoro możesz sobie na szyi wymacać pamiątkę po endostylu – narządzie filtracyjnym. Zatem stanie się filtratorem nie wyklucza późniejszej ewolucji w kierunku innych nisz ekologicznych. Inna sprawa, że wspólny przodek gąbek i tkankowców przypominał raczej gąbkę.Racja. Okej, uściślę - osiadłych filtratorów. Tu wystarczy choćby porównać małże i ślimaki. Wolno poruszające się mogą być całkiem bystre, choćby wieloryb
zefciu napisał(a): Inna sprawa, że wspólny przodek gąbek i tkankowców przypominał raczej gąbkę.Cholera wie. Ja bym obstawiał coś w stylu płaskowców. Wspólny przodek musiał być wolno żyjący, a gąbki są ekstremalnie osiadłe.
zefciu napisał(a): No dobra. Ale to implikuje, że śluzowce natrafiły na jakąś barierę, której nie są w stanie już przekroczyć.Oczywiście, że natrafiły. Śluźnia to nie jest organizm wyrastający z pojedynczej komórki, gdzie każde jądro komórkowe ma ten sam genotyp. Powstaje w ten sposób, że niezależne ameby zlewają się ze sobą w swoistego komórczaka, w którym jądra komórkowe się rekombinują. To jest coś w rodzaju tarła, efemeryczne zjawisko, które żadnych poważniejszych funkcji innych niż rozrodcza wykazywać nie może.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.