To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Co znaczy " Wierzę, że tak jest"?
#1
"Wierzę, że tak jest" - nie znaczy nic, to religijny bełkot.
Ludziom, którzy mają wiedzę lub chcą opierać się na wiedzy, która jednak jest w danym temacie niepełna - coś się wydaje " najprawdopodobniej tak jest", " może tak jest".


"Wierzę, że tak jest", nie czyni "Jest tak jak wierzę" .
"Wierzę, że tak jest" - to nie jest niepełna wiedza, to w ogóle nie jest wiedza.


Nie można uważać, "że kreacjonizm ( stworzenie Świata i Ziemi przez Boga) jest kontra ewolucja".
Bo teoria ewolucji i tego, że Wszechświat powstał sam lub "Zawsze był" jest przypuszczeniem naukowym bo nie ma możliwości technicznych, technologicznych i naukowych, żeby ten temat wyjaśnić w 100%, to nie jest kwestia pieniędzy, że tego teraz obecnie nie można wyjaśnić.

Kreacjonizm to wiara a nie naukowe przypuszczenie.
Można postawić "przypuszczenie naukowe 1" kontra "przypuszczenie naukowe 2".


Można powiedzieć "moje przypuszczenie naukowe 2" = " może być tak, że religia katolicka w tych sprawach o których mówi to mówi prawdę".
Jednak "moje przypuszczenie naukowe 2" należałoby wtedy sprawdzać i weryfikować naukowo - to co da się, chociażby metodami analizy teoretycznej jak na ateiście. Należałoby sprawdzić w "religii katolickiej" to co się da obecnymi narzędziami nauki, techniki, technologii.
Wtedy taką rozbebeszoną sprawdzoną naukowo i technologicznie "zawartość religijną", to co z tego zostanie można byłoby nazwać "moje przypuszczenie naukowe2 oparte na religii katolickiej" i można byłoby przeciwstawiać "przypuszczeniu naukowemu 1 nie opartemu na religii".
Bo czysta wiara "jak nadaje Watykan ( my wierzymy, nie analizujemy)" nie jest równoważnikiem "przypuszczenia naukowego 1".

Gąska np. w jakimś wątku rozbebeszyła "40 dniowy potop z arką Noego, że zalało najwyższe góry i ocaleli tylko ludzie na Arce Noego".
Gąska wyliczyła, że silny deszcz nad całą Planetą Ziemia musiałby trwać przynajmniej 3000 dni, żeby zalało najwyższe góry Himalaje. To jest chyba około 8 lat.
A z tego wynika, że
1) Noe na Arce musiałby spędzić przynajmniej 8 lat + ?drugie 8lat na wyparowanie lub odessanie tej spadłej wody z deszczem a Bóg by musiał z Nieba na tą Arkę dostarczac  16 lat żarcie dla Noe i jego rodziny i zwierząt
lub
2) jakiś Noe pływał na Arce może 40 dni, ale powódź była tylko lokalna np. wylała jakaś rzeka jak w Polsce w 1997roku, więc celem i skutkiem powodzi nie było potopienie wszystkich ludzi grzeszników oprócz tych ludzi na Arce Noego bo przeżyli Chińczycy, mieszkańcy Indii i Tybetu oraz Himalajów a także Murzyni w Afryce, oraz plemiona w Ameryce Południowej i Indianie w USA.

Kreacjonizm katolicki należałoby rozbebeszyć naukowo, żeby przeciwstawić teorii ewolucji.

W sumie nie wiem, czy pod kreacjonizm katolicki podciąga się tylko  "lepienie planet z gliny przez Boga Jahwe i jego również wiecznego syna Jezusa przez 7 dni" czy również Arkę Noego i 40 dniowy potop z którego ocalal tylko Noe i ludzie na Arce oraz inne szczegóły np. cud pomnożenia chleba i zamiany wody w wino?


No bo co znaczy "Jest tak, jak wierzę"? Gąska się chyba z takimi wypowiedziami często spotykała jak jeszcze jako dziecko i licealistka chodziła na religię.
"Jest tak jak wierzę", znaczy: "jest czyli...
-wiem
-twierdzę
-przypuszczam
na przykład "jest czyli... twierdzę głupoty.
Odpowiedz
#2
Ale ty wierzysz, że 'tak nie jest'.
To jest, stosując termiologię matematyczno-fizyczną wypisz-wymaluj symetria cechowania.
Czyli znosi się.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#3
Ja religię katolicką sama dla siebie częściowo przy pomocy tego forum przeanalizowałam. Uważam, przeanalizowane-przypuszczenie, że religia katolicka to bzdura.
Ja nie wierzę "że tak nie jest" - nie modliłam się o taką wiarę ( ludzie się modlą, żeby uwierzyć, tak ich uczy ksiądz - mnie też tak uczył, żeby się modlić o dar wiary czyli autohipnozę na własne życzenie).
Ja uważam, tak mi się wydaje, że "tak nie jest".
Ja dużo rzeczy przeanalizowałam, dużo, podstawowe sprawy mi się nie zgadzają, ja odrzucam w związku z tymi własnymi analizami całą religię katolicką.

Ja uważam, że jest więcej sensu w teorii ewolucji, jednak "nie uważam, że tak jest".
Biorę pod uwagę różne inne możliwości, własne pomysły, uważam, że może gdzieś być jakiś Bóg Nie-Wszechmogący, bardziej podobny do Zeusa lub jeszcze jakiś inny.
Odpowiedz
#4
Myślę że jest trochę inaczej. Są teorie które można udowodnić i są teorie których udowodnić na razie się nie da. Albo można je udowodnić tylko w jakimś stopniu, czy też po prostu wiarygodnie pozwalają wytłumaczyć wiele zaobserwowanych zjawisk.

Na przykład kiedyś uważano że góry istniały w takiej formie w jakiej są teraz "od zawsze" - bóg je stworzył.
Ale potem ktoś zauważył że jest takie zjawisko jak erozja i że góry nie mogą być takie znowu stare bo już dawno by ich nie było ze względu na działanie erozji. Pojawiła się teoria że góry muszą powstawać w sposób ciągły w różnych okresach czasu. Potem wyjaśnieniem tego procesu mogło być to że wypiętrzanie się gór może być spowodowane zjawiskami towarzyszącymi ruchom tektonicznym, co udało się potwierdzić badaniami geologicznymi. Tak więc wraz z rozwojem nauki jedna teoria została zastąpiona drugą, lepszą, bardziej wiarygodną na której prawdziwość istnieją liczne dowody.

Można by powiedzieć że jest jakaś teoria wiodąca na którą są lepsze lub gorsze dowody lub tłumaczy ona jakoś tam wiele zjawisk, ale jest ona wiodąca tylko do póki nie pojawi się lepsza teoria na prawdziwość której są lepsze dowody i która lepiej wyjaśnia te zjawiska.

I tak przy poziomie wiedzy ludzi sprzed kilu tysięcy lat bóstwa były na topie jeśli chodzi o powstanie życia i świata. Po prostu można było wyobrazić sobie że jest taki ktoś kogo można nazwać stworzycielem i on robi takie rzeczy jak góry, niebo, ludzi i zwierząt itd. To była teoria tłumacząca wiele rzeczy. Z czasem ta teoria zaczęła mieć coraz więcej dziur i pojawiły się inne, znacznie lepsze. Choćby teoria ewolucji czy wielkiego wybuchu.

Tak więc bog stworzyciel to też teoria - stara i kiepska, ale jednak teoria, i w swoim czasie to była właśnie nauka, szczyt ludzkich możliwości intelektualnych w zakresie wytłuczenia pochodzenia życia i świata.

To co jest irytujące to to że zbudowano wokół tej teorii wielki mechanizm religii który przypisuje jej właściwości których ta nie ma i która próbuje przeciwstawić się logice dużo lepszych nowych teorii. A to w dużej mierze wina grupy tak zwanych kapłanów którzy mieli i mają żywotny interes w podtrzymywaniu tej teorii. Jako że dowody mają kiepskie potrzebują by ich ofiary im wierzyły "na słowo"  - i to jest ta wiara o której piszesz.
Odpowiedz
#5
"Wierzę" to takie 'bezpieczne' określenie. Niby nie wiem na pewno, ale wierzę, czyli chciałbym, aby coś było, więc wierzę, że jest. Jeśli udowodnisz, że coś na pewno jest, to już nie wierzysz, a wiesz. Boga nie da się wiedzieć, ale można wierzyć i cały knif polega na tym, że nie da się udowodnić ani, że jest, ani, że go nie ma. To jest absolutnie zajebiste, bo daje ogromne pole do żonglowania ludzką potrzebą wiary w coś, czego nie wie się na pewno.
Myślę, że mamy naturalną, a może i nie naturalną, a wykształconą przez wieki poszukiwań i uzależnień psychicznych, potrzebę wierzenia w jakiś głębszy, nieokreślony do końca sens, jakieś oparcie, wsparcie i pomoc, jakiś początek i ograniczenie objętości bytu.
Czasem się zastanawiam co by było, gdyby bóg (lub bogowie) nagle przyszedł tak po prostu, zmaterializował się i udowodnił swój byt. Co stałoby się z wiarą? Przecież sens jej istnienia przestałby... istnieć. A może wtedy silna potrzeba wiary kazałaby zabić boga, uznać go za oszusta? Bo jak wierzyć jeśli się wie?
Odpowiedz
#6
"Wierzę że tak jest" - przylgnąłem do takiej perspektywy i koniec, kropka. Nie chcę o tym dyskutować, nie chcę tego kwestionować, nie chcę rozważać że może być inaczej?
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości