Ja mam takie wrażenie, ze to co napisałaś wyżej doskonale pasuje do kobiet, ale do męzczyzn juz nie. Kobiecy feminizm rozumiany jako wyparcie się kobiecego gendera (np. roli matki) jest zwykle bardzo płytki, bo kobieta jest zewem natury, ona bardziej się utożsamia z tym swoim biologicznym uposażeniem, emocjami, potrzebami niż z jakaś tam ideologią. Szybko wyjdzie szydło z worka, jak właśnie spotka mężczyzne życia. Od razu jej feminizm z głowy wyparuje.
Z facetami jest inaczej, bo w ogóle "męskość" nie przychodzi w naturze. Mężczyzna nikt się ani nie rodzi, ani nie staje bezwiednie tak jak kobietą kiedy przychodzi pierwsza miesiączka. Męzczyznę trzeba zrobić poprzez socjalizację. Jeśli ta socjalizacja nie przebiegła prawidłowo z takiej czy innej przyczyny, kiedy facet jeszcze był w miarę podatny na kształtowanie, to jest bardzo mało prawdopodobne, że kiedykolwiek obudzi się w nim takie męskie zachowanie.
Lampart jest moim zdaniem doskonałym świadectwem tego, jacy byliby faceci, gdyby nie porządna socjalizacja męskim, rycerskim wzorcem.
Z facetami jest inaczej, bo w ogóle "męskość" nie przychodzi w naturze. Mężczyzna nikt się ani nie rodzi, ani nie staje bezwiednie tak jak kobietą kiedy przychodzi pierwsza miesiączka. Męzczyznę trzeba zrobić poprzez socjalizację. Jeśli ta socjalizacja nie przebiegła prawidłowo z takiej czy innej przyczyny, kiedy facet jeszcze był w miarę podatny na kształtowanie, to jest bardzo mało prawdopodobne, że kiedykolwiek obudzi się w nim takie męskie zachowanie.
Lampart jest moim zdaniem doskonałym świadectwem tego, jacy byliby faceci, gdyby nie porządna socjalizacja męskim, rycerskim wzorcem.