kmat napisał(a): Ale o jakiś frankizm już może.No może. Ale dbałość o uszy neuroatypowego klienta to nie jest jednak cecha przypisywana frankizmowi. Mieści się natomiast w worze o nazwie „marksizm kulturowy”, do którego smuniewscy wrzucają różne zjawiska, które im się nie podobają.
Inna sprawa, że nawet jak ma się duży kapitał, a jednocześnie wierzy się w swoje możliwości na wolnym rynku, to wizja wprowadzenia „jakiegoś frankizmu” nadal może się wydawać zbyt ryzykowna. Osoba która dorobiła się na rynku wie już, jak dorobić się na rynku. A w „fuzji z państwem” to zawsze można wypaść z łaski rządzących i stracić wszystko. W ogóle nie obserwuje się, aby państwa dojrzałej gospodarki rynkowej jakoś spontanicznie się faszyzowały.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
— Brandon Sanderson
— Brandon Sanderson