zefciu napisał(a):Masz rację, jednak te nazwy się na tyle skonwencjonalizowały, że nikt poza osobami wyczulonymi na te kwestie nie zwraca na to uwagi, że odzwierciedlają jakieś dawne dzieje. Feminiści czasami zwracają uwagę na to, że mimo tego skonwencjonalizowania ten rodzaj męski jakoś oddziałuje na nas na poziomie podświadomym w ten sposób, że rzeczywiście mówiąc burmistrz myślimy o mężczyźnie pełniącym funkcję burmistrza, takie mamy wyobrażenie/założenie z tyłu głowy. To samo dotyczy np. przedszkolanki. I to myślę, że jest sprawą do dyskusji, bo jeśli rzeczywiście tak się dzieje, to może warto jednak ten język zmieniaćlucky7 napisał(a):Zwykle rodzaj męski jest tym neutralnym, w niektórych przypadkach neutralny jest rodzaj żeński, jak już zwrócili na to uwagę moi przedpiscy, np. przedszkolanka, niania, czy prostytutka.Zwróć uwagę jednak, że to, jaki rodzaj jest „neutralny” koreluje z tym, jaka płeć tradycyjnie dany zawód wykonuje.
Język ma tendencję do odzwierciedlania stosunków społeczych. Choć z pewnym opóźnieniem. Teoretycznie można by się oburzać, że funkcjonowanie w języku polskim neutralnych słów „teść” i „teściowa” to też jest polipoprawna, sprzeczna z wielowiekową tradycją nowinka. Ale jakoś nikt tego nie robi, bo by to głupio wyglądało.
znaLezczyni napisał(a):To jest twoja opinia.Słuszna uwaga i jak zauważył ZaKotem, tak się dzieje. Mężczyzna pełni funkcję pielęgniarki, niani albo prostytutki.
Skoro jednak uważasz, że kobieta może identyfikować się z męskim rodzajem gramatycznym, bo tak jest przyjęte, dlaczego nie założyć na odwrót i zacząć przyjmować, że mężczyzna może identyfikować się z żeńskim rodzajem gramatycznym. Stwórzmy nową, świecką tradycję - jak to już ktoś tutaj napisał, język jest żywym tworem.
Dla równowagi niech mężczyzna będzie panem burmistrzynią, panem dyrektorką, panem kierowniczką, panem sprzątaczką. Wszak nie rodzaj gramatyczny jest ważny, tylko to, jakie nadamy słowu kulturowe znaczenie. Od dziś niech żeński będzie neutralny, a męski męskim.
Ty proponujesz rewolucję językową, a ja raczej mam podejście konserwatywne. Jeśli jakieś rozwiązanie funkcjonuje w języku od lat i społeczeństwo się do niego przyzwyczaiło, to nie ma sensu na siłę tego zmieniać w imię poprawności politycznej, oczywiście, jeśli naprawdę nikomu się krzywda nie dzieje z tego powodu.