To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kasty późnego kapitalizmu
#1
Na początek zdefiniujmy kastę jako grupę w obrębie systemu gospodarczo-społecznego, którą cechuje to, że zmiana przynależności kastowej jest niemożliwa, bądź bardzo trudna.

Postuluję, iż we w dzisiejszym zachodnim, późnokapitalistycznym społeczeństwie kluczowym kryterium przynależności kastowej jest dominujący rodzaj niematerialnego kapitału. Dlaczego? Otóż tradycyjne metody konserwacji kast społecznych zanikły. Zarówno te prawne (przywileje stanowe), jak i społeczne (oczekiwania, że chłop pozostanie chłopem, bo takie jest jego powołanie). Decydującym kryterium przynależności społecznej w kapitalizmie jest, co nie zaskakuje kapitał.

Co do kapitału materialnego jednak, to poziomy majętności pozostają na (de facto) ciągłym spektrum. Gdyby zatem o przynależności klasowej decydował wyłącznie poziom majętności, to można by się było teoretycznie „dochapać” przynależności do innej kasty. To jednak dzieje się rzadko (choć nadal funkcjonuje to przekonanie w ramach wyśmiewanego tutaj przez ZaKotem mitu „zausz firmę”). Podobnie np. wysoka wygrana na loterii powinna zmieniać teoretycznie przynależność kastową i robić z pariasów biznesmentów. Ale to też rzadko obserwujemy. Ważne jest też to, że kapitał materialny można stosunkowo łatwo zbywać i nabywać. Dlatego fakt, że posiadamy nie ten typ kapitału, który chcemy nie jest problemem cementującym naszą rolę.

Z drugiej strony kapitał niematerialny dzieli się na wiele kategorii, konwersja między którymi jest trudna. Naturalnym zatem jest, że osoba specjalizująca się w danym rodzaju kapitału stara się pomnażać właśnie ten rodzaj. Jest to dla niej najłatwiejsze i najbezbieczniejsze. Sytuacje, gdy ktoś zmienia przynależność kastową zdarzają się, są jednak rzadkie. Zdarzają się też sytuacje, gdy ktoś „siedzi okrakiem” między dwiema kastami. To jednak zjawisko rzadkie i również wiążące się z trudnościami.

Wydaje się, że w dzisiejszym społeczeństwie wyróżnić można 5 podstawowych kast:

Kupcy: Podstawowym typem kapitału tej kasty są koneksje. Do kasty tej należą biznesmeni i duży odsetek polityków. Ponieważ ich koneksje tworzą szkielet systemu ekonomicznego, korporacyjnego i politycznego, czerpią oni z tych systemów największe profity i stanowią także trzon tzw. klasy wyższej. Ich największym problemem jest to, że zmiany „układu” mogą doprowadzić do nagłej, silnej zmiany ich pozycji. Dlatego muszą inwestować nie tylko we własne koneksje, ale także w „układ”, albo starając się go konserwować, albo doprowadzać do zmian w pożądanym kierunku.

Celebryci: Podstawowym typem kapitału jest tutaj wizerunek. Do kasty tej należy część polityków, artyści, część sportowców, niektórzy duchowni, czy społecznicy. Przedstawiciele tej kasty też posiadają często duże bogactwa i czasami są hybrydami kupiec-celebryta. Większość jednak kupców nie posiada wcale dobrego wizerunku (mało który biznesmen jest twarzą swojej firmy, a zaufanie do polityków jest mizerne), a większość celebrytów nie jest traktowana przez kupców jako partnerzy, tylko jako produkty. Problemem tej kasty jest kruchość wizerunku, który utracić można w wyniku jednego skandalu.

Rzemieślnicy: Podstawowy typ kapitału: umiejętności. Ta kasta stanowi trzon klasy średniej. Jej przedstawiciele posiadają korzystne umiejętności, które dają im pewność zatrudnienia w pracy, w której zostaną docenieni. Nie jest kasta ta tak wrażliwa na sytuację polityczną, jak dwie kasty powyżej. Ich problemem jest, to że kasta ta dzieli się na wiele podkast i poruszanie się pomiędzy nimi jest trudne samo w sobie. Od rzemieślnika oczekuje się, że będzie bardzo dobry w jednej dziedzinie. Co niekoniecznie musi być korzystne z perspektywy jego całożyciowej kariery.

Proletariusze: Podstawowy typ kapitału: czas. Ta kasta to największy dinozaur w całym gronie, praktycznie niezmieniona od ery wczesnego kapitalizmu. Jej przedstawiciele wykonują uczciwą pracę, jednak jest to praca, która nie daje zbyt dużych możliwości doskonalenia umiejętności. Ewentualnie – daje takie możliwości, ale przedstawiciele tej kasty nie potrafią skorzystać ani z nich, ani z możliwości zdobycia koneksji. Ponieważ zwykle zarabiają w okolicach płacy minimalnej (czy to państwowo czy rynkowo stanowionej) praca przedstawicieli tej kasty jest ekstensywna. Jeśli chcą zarobić więcej, muszą poświęcić pracy więcej czasu. Korzystna jest dla nich mobilność – mogą zwykle podjąć inną pracę bez zmiany stopy życiowej. Mimo wszystko jest to grupa w zaniku (pierwsza do odstrzału przez roboty), choć w Polsce obserwujemy przejściowy wzrost liczebności tej kasty.

Beneficjenci: Podstawowy typ kapitału: pozycja. To grupa osób, która nie wykonuje pracy, a zamiast tego korzysta z benefitów swojej pozycji. Wyjście z tej kasty jest tym trudniejsze, im więcej jest tych benefitów i im więcej z nich uzależnionych jest od niepodejmowania pracy. W krajach o bardzo rozbudowanym socjalu, częstym jest, że próba wyrwania się z tej kasty oznacza wręcz spadek stopy życiowej.

Jak już powiedziałem, ten podział nie jest sztywny. Np. ś. p. Steve Jobs był jednocześnie kupcem, celebrytą i rzemieślnikiem. Zarządzał swoją firmą, reprezentował ją na scenie i rozumiał swoje produkty od strony inżynieryjnej. Jednak mówimy tutaj o wyjątkowym człowieku, powszechnie okrzykniętym geniuszem. Większość CEO albo zatrudnia celebrytę, jako twarz swojej firmy, albo rzemieślników od wizerunku, aby ten wizerunek dla firmy zbudowali.

Między kastami dochodzi oczywiście do tarć. Np. bardzo wielu rzemieślników odczuwa pokusę, aby swoich szefów-kupców uznawać za wstecznych idiotów. O tym opowiada choćby serial „Krzemowa Dolina”. Mamy tam grono rzemieślników, które dochodzi do tak istotnego odkrycia inżynieryjnego, że uznaje, iż mogą plwać na kastę kupców i sami być sobie panami. Serial zakrojony jest na bycie spełnieniem marzeń rzemieślnika, zatem (choć z wieloma trudnościami) im się to udaje. Jednak w praktyce większość rzemieślników godzi się z tym, że aby utrzymać wysoką stopę życiową muszą robić „na kogoś”.

Podział ten wyjaśnia również istotę i głupotę mitu „zausz firmę”. Mamy osoba, która zapierdala na półtorej etatu na magazynie, króra wraca do domu tak wydymana, że nie ma siły ani na zdobywanie umiejętności, ani na budowanie koneksji, ani w ogóle na nic. Osoba taka słyszy, że mogłaby żyć jak CEO notowanej na WIG20 firmy, tylko że jest na to za leniwa. To jest zresztą istotna różnica między tradycyjną kastowością, a współczesną. Pariasowi czy chłopu pańszczyźnianemu nikt nie powie, że powinien się starać bardziej, aby się stać braminem czy księciem. Taka jest ich dharma czy powołanie. Współcześni pariasi są zaś bombardowani z jednej strony obietnicami stania się bogatszymi w obrębie tego systemu (jednymi mniej, drugimi bardziej uczciwymi), z drugiej zaś – mrzonkami o możliwości obalenia tego systemu i stworzenia takiego, który zapewni im dobrobyt. Obydwie te obietnice są niestety, dla większości z nich, nierealne.

Co o tym sądzicie? Pominąłem jakiś istotny czynnik, czy jakąś kastę? Jaki widzicie systemowe, czy osobiste sposoby na zaradzenie wymienionym problemom?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#2
"Beneficjenci" są zdefiniowani zbyt libsko jak na mój gust, bo chyba pilastrowe "menele" to mniej więcej to samo. A "beneficjantami" systemu są renciści, czasowo* bezrobotni, chorzy, upośledzeni. Przyszłe matki. No i, najważniejsze na koniec, wszystkie dzieci.

Wydaje mi się, że brakuje też jakiejś kasty pośredniej między rzemieślnikiem a proletariuszem, gdyż opis nie uwzględnia ani "arystokracji robotniczej" ani inżyniera na posadce. Tych wszystkich centurionów, bez których żaden CEO nie poradzi sobie z prowadzeniem większej firmy, ale też którzy (jeszcze nie / być może nigdy) nie wybili się na samodzielność.

(*tak, także osoby, które znajdują nową pracę po utracie starej, korzystają z systemu)
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#3
bert04 napisał(a): A "beneficjantami" systemu są renciści, chorzy, upośledzeni.
Owszem. Ale celem mojego podziału nie jest ocenianie tych ludzi. Wręcz przeciwnie – wskazuję na to, że wielu beneficjentów nie ma możliwości wybicia się poza swoją grupę.

Cytat: czasowo* bezrobotni,
Wszystko co czasowe, nie jest, z definicji kastowe.

Cytat:No i, najważniejsze na koniec, wszystkie dzieci.
No nie. Dzieci i młodzież to jednostki przechodzące trening mający na celu dostanie się do którejś z kast.

Cytat:Wydaje mi się, że brakuje też jakiejś kasty pośredniej między rzemieślnikiem a proletariuszem, gdyż opis nie uwzględnia ani "arystokracji robotniczej" ani inżyniera na posadce. Tych wszystkich centurionów, bez których żaden CEO nie poradzi sobie z prowadzeniem większej firmy, ale też którzy (jeszcze nie / być może nigdy) nie wybili się na samodzielność.
No przecież napisałem, że właśnie ta niesamodzielność to cecha rzemieślników. Zapomniałem właśnie o tej wyższej podkaście rzemieślniczej, czyli tzw. „wolnych zawodach”. Osobach, które są gospodarczo samodzielne, nie zależą od żadnej korpo, ale cena ich usług jest jakoś rynkowo ustalona.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#4
Uważam, że czas jest podstawowym zasobem każdej klasy, bo czas to pieniądz. Czas poświęcamy i na samą pracę, i na naukę dającą możliwość wykonywania pracy, i na budowanie koneksji i pozycji. Za najważniejszy podział społeczny uważam stosunek do pracy, jakakolwiek by ona była. Z uwagi na to kryterium wszystkich ludzi w każdym społeczeństwie można podzielić na trzy grupy:

Klasa niższa to ludzie zmuszeni do jakiejś określonej pracy. Z oczywistych względów należą do niej niewolnicy i chłopi, ale nie tylko. Także robotnik w sytuacji wysokiego bezrobocia należy do klasy niższej, bo on po prostu musi brać pierwszą lepszą robotę na dowolnych warunkach, skoro alternatywą jest nędza. I wreszcie praktyczny przymus pracy może wynikać z tego, że ktoś nie umi w rynek pracy i po prostu nie potrafi zmienić pracy, bo to wstyd, mieć pracę i narzekać. Dla ludzi niższej klasy praca jest czymś w rodzaju kary Bożej (w pocie czoła będziesz pracować na swój chleb, i w bólu rodzić będziesz), której najlepiej byłoby uniknąć, albo też może należy ją znosić za grzechy swoje i cudze. Podniesienie swojej pozycji rozumieją jako zmniejszenie konieczności pracy, na przykład przejście na wcześniejszą emeryturę albo zwalenie roboty na kogoś głupszego.

Klasa średnia to ludzie, którzy również muszą wykonywać jakąś pracę, aby nie doznać znaczącego pogorszenia standardu życiowego, ale w przeciwieństwie do klasy niższej to oni sami wybierają, jaka to praca. Częściowo przynajmniej mają więc kontrolę nad jej warunkami. W idealnym państwie liberalnym w zasadzie wszyscy należą do tej klasy, co w praktyce oznacza bezklasowość. Do klasy średniej należą wszelkiego rodzaju specjaliści, ale przy niskim bezrobociu, gdzie sama chęć do uczciwej pracy staje się poszukiwanym na rynku, wręcz deficytowym zasobem, robotnicy również przynależą do tej klasy. W świadomości klasy średniej "praca czyni wolnym" - jest postrzegana jako sposób polepszania sytuacji materialnej, jako coś dobrego, przy czym jednocześnie średniak wystrzega się pracy za darmo czy za zbyt małym wynagrodzeniem, bo to postrzega jako przejaw szczególnego idiotyzmu. Podniesienie pozycji rozumieją jako powiększanie swego majątku i luksusu.

I wreszcie klasa wyższa to ludzie, którzy w ogóle nie muszą pracować. Co nie znaczy wcale, że tego nie robią - zazwyczaj wykonują jakąś pracę i to pożyteczną. Rzecz w tym, że gdyby tylko chcieli, mogliby z tego zrezygnować i tylko leżeć i pachnieć, a nie poczuliby żadnej zmiany w swej sytuacji materialnej. Mieliby może mniej milionów, ale ile można zjeść milionów - ktoś, kto ma sto milionów, konsumuje tyle samo, co ktoś mający dziesięć milionów. Pozostałe 90 jest już tylko do chwalenia się przed znajomymi milionerami. Dla tych ludzi praca jest czymś, co pozwala im spełniać się w jakiejś aktywności i nie czuć się pasożytami, tylko poważanymi członkami społeczeństwa. Praca jest czymś, co uszlachetnia, czyni człowieka atrakcyjnym towarzysko i ogólnie zajebistym. Polepszenie pozycji rozumieją jako zwiększenie szacunku otoczenia.

No i są jeszcze "bezklasowcy", pariasi - głównie lumpy i różni włóczędzy, którzy nie pracują, ale żywią się resztkami pozostawionymi przez klasy pracujące. Oni stanowią jednak zawsze nieliczny margines i są nieistotni politycznie.

Problemy tych klas są dla nich wzajemnie niezrozumiałe. Kiedy chłop narzeka, że tu go strzyka, tu go źga, szef go bije i gwałci, średniak rozumie, że to jakiś kretyn, bo czemu nie zmieni pracy na lepszą, a bogacz rozumie, że to człowiek zły moralnie, bo nie chce być pożyteczny dla innych. Kiedy średniak narzeka, że mu śmierdzi, bo wszędzie nasrane, chłop rozumie, że chcą go zmuszać do cięższej pracy i jeszcze sprzątania, co nasrał swym psem, a bogacz w ogóle nie rozumie, bo u niego nie śmierdzi, przecież wystarczy założyć sobie klimatyzację w willi i limuzynie i z niej nigdy nie wychodzić. I wreszcie kiedy bogacz narzeka, że ludzie za mało go szanują, chociaż bardzo mądry jest, chłop ma go za złodzieja, który nic nie robi, a ma, a średniak za idiotę, który przecież żyje w dobrobycie, a jeszcze mu mało.
Odpowiedz
#5
zefciu napisał(a): Wszystko co czasowe, nie jest, z definicji kastowe.

OK.

Cytat:
Cytat:No i, najważniejsze na koniec, wszystkie dzieci.
No nie. Dzieci i młodzież to jednostki przechodzące trening mający na celu dostanie się do którejś z kast.

No to opisujesz klasy. Kasty, z definicji, są zdeterminowane urodzeniem. Klasy w mniejszym stopniu, choć niektórzy lewicowcy też tak definiują klasę: liczy się to, co Ci przekażą rodzice, nie to, co sobie sam wypracujesz. Patrz niżej.

Cytat:No przecież napisałem, że właśnie ta niesamodzielność to cecha rzemieślników. Zapomniałem właśnie o tej wyższej podkaście rzemieślniczej, czyli tzw. „wolnych zawodach”. Osobach, które są gospodarczo samodzielne, nie zależą od żadnej korpo, ale cena ich usług jest jakoś rynkowo ustalona.

Może stworzyć na to osobną klasę / kastę "wolnych strzelców", to znaczy ludzi, którzy z umiejętnościami rzemieślników podejmują ryzyko samodzielnych przedsiębiorców. I tutaj będą artyści, właściciele firm budowlanych, drobni sklepikarze i cała reszta.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#6
zefciu napisał(a): Co do kapitału materialnego jednak, to poziomy majętności pozostają na (de facto) ciągłym spektrum.

Otóż nie. Już Marina Adshade ("Seks i pieniądze" - poleca pilaster) wykazała, że rozkład kapitału, zarówno materialnego, jak i niematerialnego robi się we współczesnym społeczeństwie stopniowo coraz bardziej dyskretny - i wskazała mechanizm, który to powoduje.

Cytat:Proletariusze: [...] Mimo wszystko jest to grupa w zaniku (pierwsza do odstrzału przez roboty),

Skądże znowu. Przez robotyzacje bardziej zagrozeni są rzemieślnicy, a nie proletariusze. Dzisiejsi proletariusze nie pracują już w produkcji, tylko w usługach i handlu. Na kasie w biedrze na ten przykład. W dodatku jest to kasta, inaczej niz się zeciowi wydaje, przyszłosciowa, nie zagrożona robotyzacją. Ich pozycja i zarobki będzie w przyszłości stopniowo rosnąć, (a pozycja kupców stopniowo maleć), bo czas staje sie coraz cenniejszy i coraz więcej trzeba za niego płacić.

Cytat: Współcześni pariasi są zaś bombardowani z jednej strony obietnicami stania się bogatszymi w obrębie tego systemu (jednymi mniej, drugimi bardziej uczciwymi), z drugiej zaś – mrzonkami o możliwości obalenia tego systemu i stworzenia takiego, który zapewni im dobrobyt. Obydwie te obietnice są niestety, dla większości z nich, nierealne.

Owszem, bo właściwa jest trzecia droga - stopniowe bogacenie się w ramach systemu. Dotyczy to wszystkich wymienionych przez zefcia frakcji - nawet beneficjentów.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#7
ZaKotem napisał(a): Uważam, że czas jest podstawowym zasobem każdej klasy, bo czas to pieniądz.

Jest teoria, że podstawą jest to, co się odziedziczy po rodzicach. Choć przychylam się do tezy, że to ogólny zbiór "czym skorupka za młodu", w domu, w szkole czy w innych podobnych instytucjach. Przy czym czynnik rodzinny jest jednak determinujący, IMHO.

Cytat:Klasa niższa to ludzie zmuszeni do jakiejś określonej pracy.

To "szeregowcy" społeczeństwa, ludzie o prostych zasadach i jeszcze prostszych wymaganiach.

Cytat:Klasa średnia to ludzie,

... którym przekazano przede wszystkim wiedzę i umiejętności. Na ile to zrobiła szkoła a na ile rodzice, nie wiadomo, ale ci drudzy są odpowiedzialni za wykorzystanie możliwości a także za tzw. social cap.

Cytat:I wreszcie klasa wyższa to ludzie, którzy w ogóle nie muszą pracować.

Gdyż po rodzicach mają tak kasę jak i koneksje.

Ciekawe jest, jak z powodów marketingowych klasa wyższa maskuje się jako klasa średnia. Taki Bill Gates ciągle w świadomości społecznej jest postrzegany jako inżynier, co w garażu zmajstrował system operacyjny, który podbił świat. Też myślałem podobnie, dopóki nie uświadomił mnie cobras.

(EDIT: ciach, link mi się pomylił, chodziło generalnie o dane z tego artykułu:

http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,1589...swiat.html

... ale gdzieś na forum było tego jeszcze więcej, już zapomniałem gdzie i wyszukiwarka nie daje rady przypomnieć.)
Cytat:No i są jeszcze "bezklasowcy", pariasi - głównie lumpy i różni włóczędzy, którzy nie pracują, ale żywią się resztkami pozostawionymi przez klasy pracujące. Oni stanowią jednak zawsze nieliczny margines i są nieistotni politycznie.

Bardzo przepraszam, ale w systemach demokratyczno-republikańskich właśnie biedota była "masą istotną politycznie". W starożytnym Rzymie zaopatrzenie stolicy w zboże oraz bezpłatne (od 58 pne.) rozdawnictwo było jednym z ważniejszych mechanizmów sterowania polityką wewnętrzną.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#8
ZaKotem napisał(a): Uważam, że czas jest podstawowym zasobem każdej klasy, bo czas to pieniądz.
Tak. Tylko że dla jednego pieniądz jest liniową funkcją wyłącznie czasu. A dla drugiego – złożoną funkcją wielu czynników,
Cytat:Czas poświęcamy i na samą pracę, i na naukę dającą możliwość wykonywania pracy, i na budowanie koneksji i pozycji.
Owszem. Ale znowu – jeden ma czas na doskonalenie umiejętności i koneksji. A drugi – już nie. Dodatkowo – dla jednego korzyści z tego doskonalenia są w miarę pewne. Dla drugiego zaś mogą okazać się stratą czasu.
Cytat:Klasa niższa to ludzie zmuszeni do jakiejś określonej pracy.
(…)
Klasa średnia to ludzie, którzy również muszą wykonywać jakąś pracę, aby nie doznać znaczącego pogorszenia standardu życiowego, ale w przeciwieństwie do klasy niższej to oni sami wybierają, jaka to praca.
To jest tradycyjny podział. Ale średnio pasuje on do rzeczywistości, w której dzisiejszy robotnik na bagazynie może jutro przekwalifikować się na kasjera w dyskoncie. Natomiast dzisiejszy programista Java może tylko z trudem zostać jutro programistą JavaScript, zaś na pewno nie zostanie np. projektantem silników samochodowych.

bert04 napisał(a): No to opisujesz klasy. Kasty, z definicji, są zdeterminowane urodzeniem.
No tutaj determinacja jest ograniczona. Choć wiadomo, że ojciec-kupiec przedstawi swojego dorastającego syna komu trzeba. Rodzice-rzemieślnicy zadbają o to, by ich syn się uczył. A rodzice-proletariusze wpoją dziecku etos zapierdalania wyśmiewając dziwne zainteresowania, które nie przynoszą natychmiastowej wypłaty.

Pojęcie „klasy” też jest zdefiniowane tak, że tyczy się jednowymiarowego podziału według posiadanych pieniędzy.
Cytat:Może stworzyć na to osobną klasę / kastę "wolnych strzelców", to znaczy ludzi, którzy z umiejętnościami rzemieślników podejmują ryzyko samodzielnych przedsiębiorców. I tutaj będą artyści, właściciele firm budowlanych, drobni sklepikarze i cała reszta.
Można. Ale nadal jest to tylko subpodział. Lekarz dziś prowadzący prywatną praktykę może podjąć decyzję, że od jutra zacznie pracować w przychodni, bo mu się tak opłaca. Mało kto zatem jest przywiązany do jednego z tych dwóch stanów.

pilaster napisał(a): i wskazała mechanizm, który to powoduje.
A jaki, jeśli wolno spytać?

Cytat:Na kasie w biedrze na ten przykład.
A nie widziałeś automatycznych kas w biedrze? Wszystkie typowe proletariackie zajęcia albo już mają swoje robotyczne zastępstwa, albo pracuje się nad nimi intensywnie (robotnicy magazynowi, kierowcy).

Cytat: Ich pozycja i zarobki będzie w przyszłości stopniowo rosnąć, (a pozycja kupców stopniowo maleć), bo czas staje sie coraz cenniejszy i coraz więcej trzeba za niego płacić.
Płaci się za coś, co daje jakąś korzyść. Jeśli ktoś nie ma niczego do zaoferowania, to jego czas nie ma wartości.

Cytat:Owszem, bo właściwa jest trzecia droga - stopniowe bogacenie się w ramach systemu. Dotyczy to wszystkich wymienionych przez zefcia frakcji - nawet beneficjentów.
Sam wyżej twierdzisz, że poziomy zamożności są mocno skwantowane. Więc jak chcesz się stopniowo bogacić?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#9
zefciu napisał(a):
pilaster napisał(a): i wskazała mechanizm, który to powoduje.
A jaki, jeśli wolno spytać?

Seksualny oczywiście. Cwaniak  konkretnie ludzie dobierają się w pary na podstawie podobieństwa. Zawsze tak oczywiście było, tylko kiedyś paleta potencjalnych kandydatów była znacznie skromniejsza, a dzisiaj obejmuje już znaczącą część światowej populacji (docelowo - całą), zatem i paleta cech po których się ludzie dobierają jest znacznie szersza. W rezultacie ludzie z określonej klasy/kasty/grupy łączą się w związki między sobą i tym samym izolują rozrodczo (i ekonomicznie) od innych kast


Cytat:
Cytat:Na kasie w biedrze na ten przykład.
A nie widziałeś automatycznych kas w biedrze? Wszystkie typowe proletariackie zajęcia albo już mają swoje robotyczne zastępstwa, albo pracuje się nad nimi intensywnie (robotnicy magazynowi, kierowcy).

Szambelan, śmieciarz, sprzedawczyni w ciuchlandzie....



Cytat:
Cytat:Owszem, bo właściwa jest trzecia droga - stopniowe bogacenie się w ramach systemu. Dotyczy to wszystkich wymienionych przez zefcia frakcji - nawet beneficjentów.
Sam wyżej twierdzisz, że poziomy zamożności są mocno skwantowane. Więc jak chcesz się stopniowo bogacić?


Przeskakując kwantowo z klasy do klasy (albo drogą tunelowania - poprzez wżenienie/wmężowienie się)
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#10
pilaster napisał(a): śmieciarz
Naprawdę nie wyobrażasz sobie autonomicznej śmieciarki, jak już będziemy mieli autonomiczne samochody osobowe?
Cytat:sprzedawczyni w ciuchlandzie
To ten zawód, który jest obecnie zastąpiony przez portale aukcyjne?
Cytat:Przeskakując kwantowo z klasy do klasy
Ale przecież o takich obietnicach skoku właśnie pisałem – przyjdź na nasz bootcamp. Kasia miała nudną robotę na zmywaku, ale przyszła na bootcamp, nauczyła się klepać w Javie i teraz zarabia 15k. Ty też ta możesz.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#11
Cóż, pilaster jest jeszcze wyznawcą liberalizmu (oczywiście, prawicowego, bo innego nie ma, nie było i nigdy być nie może). A zefciu, jak widać jest już apostatą tej quasi religii.

A przypowieść o pokornym pracowniku na zmywaku, co to się do milionera dorobił to tak samo podstawa wiary, jak legenda o Billu Gatesie w garażu.

pilaster napisał(a): Skądże znowu. Przez robotyzacje bardziej zagrozeni są rzemieślnicy, a nie proletariusze. Dzisiejsi proletariusze nie pracują już w produkcji, tylko w usługach i handlu. Na kasie w biedrze na ten przykład. W dodatku jest to kasta, inaczej niz się zeciowi wydaje, przyszłosciowa, nie zagrożona robotyzacją. Ich pozycja i zarobki będzie w przyszłości stopniowo rosnąć, (a pozycja kupców stopniowo maleć), bo czas staje sie coraz cenniejszy i coraz więcej trzeba za niego płacić.

W gospodarce liberalnej miałbyś może rację. Tyle że większość państw w naszym regionie to gospodarki w jakiejś mierze solidarne / socjalne / quasi-socialistyczne. A jednym z efektów wdrażania socjalizmu jest m.in. płaca minimalna. Jeżeli przekroczy ona pewien pułap, to pozostawia dwa wyjścia: omijanie płacy minimalnej przez zatrudnianie imigrantów (z Ukrainy przykładowo), lub automatyzacja. Trzecią możliwością jest outsourcing w internety, od usług do sprzedaży już wszystko w ten sposób idzie.

Oczywiście pozostanie jakaś część prac, gdzie nawet przy sporym nakładzie środków nie da się zastąpić pracy rąk. To będzie zapewne ta właśnie nowa "arystokracja robotnicza". Ale i tutaj po przekroczeniu pewnej granicy opłacalności zamiast śmietnika będziesz miał rurę w rodzaju "zsypu na śmieci", tyle że na całe osiedle.

pilaster napisał(a):
zefciu napisał(a):
pilaster napisał(a): i wskazała mechanizm, który to powoduje.
A jaki, jeśli wolno spytać?

Seksualny oczywiście. Cwaniak  konkretnie ludzie dobierają się w pary na podstawie podobieństwa. Zawsze tak oczywiście było, tylko kiedyś paleta potencjalnych kandydatów była znacznie skromniejsza, a dzisiaj obejmuje już znaczącą część światowej populacji (docelowo - całą), zatem i paleta cech po których się ludzie dobierają jest znacznie szersza. W rezultacie ludzie z określonej klasy/kasty/grupy łączą się w związki między sobą i tym samym izolują rozrodczo (i ekonomicznie) od innych kast

Sorry, ale teza o izolacji nie przekonuje. W XIX wieku, owszem, taki następca tronu Austro-Węgier miał zaledwie kilka kandydatek, które nie byłyby "poniżej stanu". A dziś Harry poślubia aktorkę, Haaken kobietę z dzieckiem a Felipe rozwódkę. Tyle co do "starej arystokracji", ale przecież i w tej nowej nie ma się inaczej. Teza, że tu "podobne szuka podobnego" jest co najmniej ryzykowna, jeżeli sam zauważasz, że paleta cech - kryteriów jest szersza, niż w czasach monarchii habsburskiej.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#12
Kasty (takie ikoniczne, jak w Indiach) charakteryzuje to, że są dziedziczne i zamknięte. Parias nigdy stanie się będzie braminem i odwrotnie.
Te zefciowe są, jak każde inne wymyślone podziały, płynne i amorficzne.

Do jakiej zefciowej kasty sami wg siebie należycie?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#13
Sofeicz napisał(a): Kasty (takie ikoniczne, jak w Indiach) charakteryzuje to, że są dziedziczne i zamknięte. Parias nigdy stanie się będzie braminem i odwrotnie.
Te zefciowe są, jak każde inne wymyślone podziały, płynne i amorficzne.
Nie są płynne i amorficzne. Niektóre jednostki mogą przeskoczyć z jednej do drugiej. Ale kasty same w sobie są dyskretne.
Cytat:Do jakiej zefciowej kasty sami wg siebie należycie?
Do rzemieślników.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#14
zefciu napisał(a):
pilaster napisał(a): śmieciarz
Naprawdę nie wyobrażasz sobie autonomicznej śmieciarki, jak już będziemy mieli autonomiczne samochody osobowe?

Autonomiczna śmieciarka może autonomicznie przemieszczać się miedzy posesjami. Ale nie pozbiera autonomicznie śmieci z pojemników, a już na pewno tych posegregowanych. Nie załaduje autonomicznie np wielkogabarytów.


Cytat:
Cytat:sprzedawczyni w ciuchlandzie
To ten zawód, który jest obecnie zastąpiony przez portale aukcyjne?

No litości... Czyżby kobiety po to chodziły do sklepów z ciuchami, aby kupować ciuchy? Nieżonaty zefciu, czy jak?

Cytat:
Cytat:Przeskakując kwantowo z klasy do klasy
Ale przecież o takich obietnicach skoku właśnie pisałem – przyjdź na nasz bootcamp. Kasia miała nudną robotę na zmywaku, ale przyszła na bootcamp, nauczyła się klepać w Javie i teraz zarabia 15k. Ty też ta możesz.


Jest to łatwiejsze niz się wydaje. Poziomów energetycznych jest przecież dużo wiecej niż tylko te wymienione przez zefcia i w sporym zakresie zachodzą one na siebie - np dolne poziomy rzemieślników nie różnią się od górnych proletariackich.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#15
pilaster napisał(a): Ale nie pozbiera autonomicznie śmieci z pojemników, a już na pewno tych posegregowanych.
Gdyż?
Cytat:Nie załaduje autonomicznie np wielkogabarytów.
Obchodzenie się z przedmiotami wcześniej nieznanymi to póki co wyzwanie dla AI. Ale czynione są w tym kierunki kroki.
Cytat:No litości... Czyżby kobiety po to chodziły do sklepów z ciuchami, aby kupować ciuchy? Nieżonaty zefciu, czy jak?
Żonaty, ale żona, gdzie indziej szuka partnerów do small-talku najwyraźniej. Ale OK – rozumiem. Chodzi o „niewykwalifikowanych psychologów.” Tacy, rzeczywiście będą potrzebni i drodzy. Ale przestaną być przez to proletariuszami.
Cytat:Jest to łatwiejsze niz się wydaje.
Komu się wydaje? Zarówno koncepcja, że nie da się do niczego dojść, jak się nie urodziło Buffetem, jak i koncepcja, że każdy kto nie jest Buffetem ponosi tylko konsekwencje swojego lenistwa są mitami. Jeden funkcjonuje w środowiska lewicowych, a drugi – w prawicowych. Obydwa mity są szkodliwe.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#16
Pilaster, zdaje się nie docenia ludzkiego wygodnictwa i postępów, jakie czyni robotyka na różnych polach.
Obstawiam, że za 10 lat zniknie wiele z zawodów uważanych obecnie za niezbędne i niezastąpialne.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#17
Mnie sie tez tak wydaje.
Co do smieciarek to u nas kubly sa ujednolicone, przyjezdza jeden smieciarz zabiera smieci ( maszyna pobiera kubel z kreweznika i wrzuca do zawartosc do pojemnika ), potem nastepny po recycling i nastepny po materie organiczna. Oprocz tego wzywaja woz do zabierania rzeczy duzych jesli jest potrzeba. Zlikwidowali pomocnikow i kazdy samochod obsluguje jeden czlowiek.
Wydaje mi sie ze blisko do pelnej automatyzacji wielu prostych zawodow,rowniez automatyczne kasy sa u nas wprowadzane ( tyle ze ludzie dalej wola te obslugiwane przez kasjerki/ow.)
Odpowiedz
#18
Nie wiem, czy ta kategoria rzemieślników nie jest za szeroka. W końcu to i murarz, i architekt, i kierownik budowy. W tą kategorię wpadają programiści, nauczyciele, policjanci, hydraulicy, inżynierowie, biolodzy molekularni, psi fryzjerzy, biegli sądowi.. Pozostałe klasy są dużo bardziej jednorodne. Ale nie wiem jak to podzielić, choć świta mi, że podziały mogą być mocno dziedziczne (dziecko hydraulika może względnie łatwo zostać murarzem, ale biolog molekularny jest raczej niezbyt prawdopodobny, odwrotnie z dzieckiem architekta). Dość istotny wydaje mi się tu podział na fizycznych i umysłowych.
Problem jest też z celebrytami, którzy, jakby się zastanowić, to w istocie kupcy lub rzemieślnicy. Aktor to nie jest coś bardziej różnego od prawnika niż psi fryzjer.

zefciu napisał(a): Zapomniałem właśnie o tej wyższej podkaście rzemieślniczej, czyli tzw. „wolnych zawodach”. Osobach, które są gospodarczo samodzielne, nie zależą od żadnej korpo, ale cena ich usług jest jakoś rynkowo ustalona.
Tu się łapie tak hydraulik, jak adwokat. Realne podziały chyba idą w poprzek tego.

ZaKotem napisał(a): Za najważniejszy podział społeczny uważam stosunek do pracy, jakakolwiek by ona była. Z uwagi na to kryterium wszystkich ludzi w każdym społeczeństwie można podzielić na trzy grupy:
Tu jest ten problem, że granica między klasą niższą a średnią bardzo zależy od aktualnego poziomu bezrobocia. Dziś to kasjerka w dużym mieście może robić za klasę średnią, ale niech jakieś kolejne Lehman Brothers padnie, a wykwalifikowany elektryk na prowincji może spaść do niższej.

bert04 napisał(a): Może stworzyć na to osobną klasę / kastę "wolnych strzelców", to znaczy ludzi, którzy z umiejętnościami rzemieślników podejmują ryzyko samodzielnych przedsiębiorców. I tutaj będą artyści, właściciele firm budowlanych, drobni sklepikarze i cała reszta.
Ja bym to chyba rozdzielił na praco/zleceniodawców i praco/zleceniobiorców. Drugich bym zostawił w rzemieślnikach.

pilaster napisał(a): Skądże znowu. Przez robotyzacje bardziej zagrozeni są rzemieślnicy, a nie proletariusze.
Zależy. Taki lumber może czuć się dużo bezpieczniejszy niż kasjerka w biedrze, bo jego robota jest dużo trudniej automatyzowalna. Obserwuję to w GB, gdzie w zasadzie idzie ku temu, że będą automatyczne kasy i jakiś dozorca od nagłych wypadków i sprawdzania dokumentów kupującym alkohol.

bert04 napisał(a): Jest teoria, że podstawą jest to, co się odziedziczy po rodzicach.
W dużym stopniu tak. Obserwuję to w GB, gdzie to zieje po oczach jeszcze bardziej niż w Polsce.

Sofeicz napisał(a): Do jakiej zefciowej kasty sami wg siebie należycie?
Prol ocierający się chwilami o rzemieślnika/klasę średnią.

Tak mi chodzi po głowie, że może miałoby sens nałożenie na siebie podziałów zefcia i ZaKota. Oczywiście nie każda zefciowa grupa dzieliłaby się na trzy ZaKotowe klasy, taki proletariusz to zwykle wyłącznie klasa niższa.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#19
Widziałem już maszyny, które same kładą płytki, murują i tynkują ale muszą mieć do tego idealne powierzchnie. Nie poradziłyby sobie w zwykłym mieszkaniu z rynku wtórnego, gdzie ściany są krzywe, nie ma kątów prostych, a hydraulika i elektryka jest puszczona w zaskakująco oryginalny sposób.

---

Urzędnicy i ludzie z rad nadzorczych spółek skarbu państwa to jaka kasta? Ja bym to nazwał kastą pozornie pracującą, realnie pasożytniczą, wysoko postawieni beneficjenci.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#20
lumberjack napisał(a): Urzędnicy i ludzie z rad nadzorczych spółek skarbu państwa to jaka kasta?
Drudzy to kupcy. Pierwsi to chyba wariacja rzemieślników.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości