To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ankieta: Zagłosuję na:
Nie posiadasz uprawnień, aby oddać głos w tej ankiecie.
Andrzeja Dudę
11.76%
4 11.76%
Rafała Trzaskowskiego
29.41%
10 29.41%
Szymona Hołownię
29.41%
10 29.41%
Władysława Kosiniaka-Kamysza
11.76%
4 11.76%
Roberta Biedronia
2.94%
1 2.94%
Krzysztofa Bosaka
11.76%
4 11.76%
Stanisława Żółtka
2.94%
1 2.94%
Marka Jakubiaka
0%
0 0%
Waldemara Witkowskiego
0%
0 0%
Mirosława Piotrowskiego
0%
0 0%
Pawła Tanajno
0%
0 0%
Razem 34 głosów 100%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie [Wyniki ankiety]

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wybory Prezydenckie 2020
ZaKotem napisał(a): Toteż raczej bliższym przybliżeniem (nadal tylko przybliżeniem) byłby taki podział:
- niski współczynnik dyskonta i duża skłonność do ryzyka - rewolucyjny socjalizm (ja będę nadludziem i będę miał sto nałożnic)
- niski współczynnik dyskonta i mała skłonność do ryzyka - konserwatywny liberalizm (oszczędnością i pracą ludzie się bogacą, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz, przysłowia są mądrością narodów)
- wysoki współczynnik dyskonta i duża skłonność do ryzyka - rewolucyjny liberalizm (drogo kupię, tanio sprzedam i taki będę bogaty, że hoho, a jak się nie uda, to winne są podatki i ideologia LGBT)
- wysoki współczynnik dyskonta i mała skłonność do ryzyka - konserwatywny socjalizm (dejcie).

To właśnie tworzy bardzo dziwaczne sojusze.

OK, przekonał ZaKotem pilastra. Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
lucky7 napisał(a):
Żarłak napisał(a): Sądzę, że jest inaczej. Emocjonalne rozbestwienie prowadzi do nędzy w różnych sferach życia, skłania ludzi do odczuwania cierpienia i stanowi barierę dla rozwoju. Jeśli emocjonalne rozbestwienie zdefiniujemy jako podporządkowanie instynktom, to sprowadzimy człowieka do poziomu zwierzęcia, które kierowane jest niesamowitymi mechanizmami biologicznymi, ale trudno określać jego działanie pięknym, a ponadto, zaprzeczymy kartezjańskiemu cogito ergo sum.
Podpisuję się rękami i nogami Uśmiech Przykro patrzeć, jak ludzie pod wpływem emocji, nad którymi nie panują, targani są jak liście na wietrze, to tu, to tam. I potem dziwią się sobie, jak to możliwe, że narobili takich głupot albo zareagowali w taki a nie inny sposób. Brakuje tutaj przede wszystkim autorefleksji, samoświadomosci Uśmiech Ja bym się czuł jak właśnie zwierzę, gdybym sobie pozwalał na takie emocjonalne rozbestwienie.

Tylko zwróć uwagę, że to nie jest w sporej części przypadków "pozwalanie sobie". To się dzieje na zasadzie automatyzacji reakcji. Wydajny system neurochemiczny włącza System I i co na to poradzić. To jak z kichnięciem - nie powstrzymasz za bardzo ani zbyt często. Kojarzysz Dr Jekylla i Mr Hyde'a? Albo Wokulskiego? To są przykłady nie tyle dualizmu ludzkiej natury, co sposobów wykorzystywania obu systemów. Jeżeli rozpisać po Zakotowemu na osi zachowania ekstremalne, stawiając na jednym końcu Spocka, a na drugim Hyde'a, to się okaże, że wyjdzie dla ogółu ludzkości jakaś krzywa dzwonowa. Inna sprawa, że System II jest o wiele bardziej energożerny i wymagający wysiłku, więc spora część go zwyczajnie nie używa. A przynajmniej nie używa go do analizy tylko do optymalizacji zachowania, aby kara za zachowania durne ich nie dosięgnęła. Co jest optymalne z biologicznego punktu widzenia, jednak nie przekłada się na wzrost jakości życia.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Gawain napisał(a): Tylko zwróć uwagę, że to nie jest w sporej części przypadków "pozwalanie sobie". To się dzieje na zasadzie automatyzacji reakcji. Wydajny system neurochemiczny włącza System I i co na to poradzić. To jak z kichnięciem - nie powstrzymasz za bardzo ani zbyt często. Kojarzysz Dr Jekylla i Mr Hyde'a? Albo Wokulskiego? To są przykłady nie tyle dualizmu ludzkiej natury, co sposobów wykorzystywania obu systemów. Jeżeli rozpisać po Zakotowemu na osi zachowania ekstremalne, stawiając na jednym końcu Spocka, a na drugim Hyde'a, to się okaże, że wyjdzie dla ogółu ludzkości jakaś krzywa dzwonowa. Inna sprawa, że System II jest o wiele bardziej energożerny i wymagający wysiłku, więc spora część go zwyczajnie nie używa. A przynajmniej nie używa go do analizy tylko do optymalizacji zachowania, aby kara za zachowania durne ich nie dosięgnęła. Co jest optymalne z biologicznego punktu widzenia, jednak nie przekłada się na wzrost  jakości życia.
Sama automatyzacja wcale nie musi być czymś złym, pod warunkiem, że właśnie nie wpływa negatywnie na jakość naszego życia. To tak jak z psami, które automatycznie reagują stresem na fajerwerki. Co wtedy robi mądry właściciel? Zamienia negatywny automatyzm (stres) na pozytywny automatyzm (obojętność, radość), wbudowując psu pozytywne skojarzenie przysmak + fajerwerki. 
Tak naprawdę większość naszych zachowań działa jak automat, chodzimy automatycznie, jemy automatycznie, automatycznie sięgamy po telefon itd.  I dopiero wtedy powinniśmy się zacząć tym martwić, kiedy któryś z tych automatyzmów nam szkodzi. Nałogowe sięganie po słodycze, papierosy, alkohol może być takim przykładem.
Odpowiedz
Cytat:Żarłak
bo nasza śmierć nie dotyczy nas zanadto tj. nie odczuwamy jej rezultatów. [Obrazek: biggrin.gif]

Właśnie nie do końca. Większość ludzi faktycznie nic nie odczuwa, ale są tacy co odczuwają i to bardzo dogłębnie.
Odpowiedz
Żarłak napisał(a): Bystrzejsi - w sensie przenikliwsi. Nie są mniej rozsądni. Po prostu dysponują ograniczoną pulą wzorców emocjonalnych, które wpływają na ich wybory. Chcą zadbać o spójność poglądów, a opierają się na ograniczonej puli nabytych wzorców kulturowych, co predestynuje ich do wybierania Korwina, który reklamuje siebie jako adwokata właśnie takich wzorców. Jednak w toku zmiany otoczenia i progresji życiowego doświadczenia, zderzają się z innymi poglądami, które pozwalają im zakwestionować korwinowski ekstrakt ideologiczny.
Bystrzejsi - błyskotliwsi (inteligencja). To nie to samo co przenikliwsi (intuicja, refleksja). Rozsądek (prudencja) to coś w dużym stopniu niezależnego, pochodna raczej przenikliwości i doświadczenia niż intelektualnego potencjału. Korwin jest właśnie taki błyskotliwy, ale nie przenikliwy, więc nie uczy się na doświadczeniach i z tym rozsądkiem jest bida.
Żarłak napisał(a): Ogólnie całość spektrum politycznego dąży do centrum. Tylko niektóre skrajne poglądy stają się częścią głównego nurtu, dlatego takie Razem czy Konfa, bez zaistnienia szczególnych czynników w społeczeństwie, nie będą samodzielnie rządzić.
W spokojnych czasach tak jest. W kryzysowych ludzie zaczynają w końcu szukać radykalnych rozwiązań. Jak teraz.

lumberjack napisał(a): To by pasowało na samym początku, kiedy człowiek jest szczupły i wygląda zdrowo. A co z sytuacją kiedy obrzydliwie gruba baba widzi i wie, że jest obrzydliwie gruba, a mimo to dalej się obżera? Jest taki program w tv - o ludziach, którzy ważą ponad 200 kg, a mimo to dalej żrą jak wieprze. Często umierają już przed trzydziestką.
Bagaż ewolucyjny. Pitekantrop, który był w stanie jak najszybciej opierdolić znaleziony na sawannie plaster miodu miał przewagę nad tym, który liczył kalorie Duży uśmiech Jesteśmy po prostu przystosowani do niedoborów a nie nadmiarów.
lumberjack napisał(a): Wydaje mi się, że ludzie ogólnie nie myślą racjonalnie. Albo inaczej - najważniejsze decyzje podejmują emocjami (np. wejście w związek, założenie rodziny), a dopiero potem reszta ich działań jest racjonalna, ale podporządkowana owemu zwierzchniemu, wynikającemu z emocji, celowi.
Oczywiście. Motywacja musi być emocjonalna. Chcę/pragnę/powinienem to opisy stanów emocjonalnych przecież. Rozum bez emocji to np. komputer, tablet, czy kalkulator. Widział ktoś kiedy laptopa, który by czegoś chciał?

Sofeicz napisał(a): Mam do bólu racjonalnego znajomego, który jest o wiele młodszy ode mnie, a już sobie grób na cmentarzu wykupił i wykuł napisy jedynie bez daty śmierci.
Miszcz Duży uśmiech

Gawain napisał(a): Bo ja na ten przykład chciałbym się emocji pozbyć, a jestem cholernie impulsywny. Wszystko co racjonalnie poukładam, powyciągam i zaplanuję, rozpierdalam na emocjonalnej karuzeli. A to się zakocham, jak ostatni kretyn, narobię głupot jakich bym po sobie się nie spodziewał, emocjonalnie się sponiewieram tak, że chce mi się zdychać, a to się zdenerwuję ździebko i coś ciekawego z tego wynika. Ja bym chciał spokoju, a nie raz top of the world a raz Weltschmerz stosowany. Wolałbym się emocji pozbyć, byłoby łatwiej.
Doczekasz się. Samo przyjdzie nie wiedzieć kiedy. Ale będzie miało swoją cenę.

ZaKotem napisał(a): Rzecz w tym, że centrum jest definiowane przez ekstrema właśnie. Razem ma taki program, jak zwyczajna lewicą w krajach starej UE.
E gdzie tam. To polski odprysk Syriz i Podemosów, dość radykalnych nurtów.
ZaKotem napisał(a): Z kolei tak prawicowa prawica jak Konfa występuje w zasadzie tylko w postkomunie i w internecie.
I w Usiech.
ZaKotem napisał(a): Toteż raczej bliższym przybliżeniem (nadal tylko przybliżeniem) byłby taki podział:
- niski współczynnik dyskonta i duża skłonność do ryzyka - rewolucyjny socjalizm (ja będę nadludziem i będę miał sto nałożnic)
- niski współczynnik dyskonta i mała skłonność do ryzyka - konserwatywny liberalizm (oszczędnością i pracą ludzie się bogacą, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz, przysłowia są mądrością narodów)
- wysoki współczynnik dyskonta i duża skłonność do ryzyka - rewolucyjny liberalizm (drogo kupię, tanio sprzedam i taki będę bogaty, że hoho, a jak się nie uda, to winne są podatki i ideologia LGBT)
- wysoki współczynnik dyskonta i mała skłonność do ryzyka - konserwatywny socjalizm (dejcie).
To ładnie widać jak się popatrzy na przekrój wiekowy, w końcu skłonność do ryzyka z wiekiem spada (za młodu trzeba sobie pozycję wywalczyć, na starość utrzymać). Korwiniści, narodowcy, libertarianie, anarchiści to zasadniczo młodzi. Z wiekiem wszyscy kończą w czworokącie PiS-PO-SLD-PSL.
Co ciekawe, opcje umiarkowanie ryzykowne, reformistyczne (Biedroń, Kukiz, Nowoczesna) dominują na pograniczu młodego i średniego wieku.

pilaster napisał(a): Dlatego ludzie, zawsze są racjonalni, a przynajmniej zawsze zachowują się tak, jakby byli. Błędy moga wynikac co najwyżej z niepełnej informacji.
Z grubsza o to mi chodziło. Umiejętność zrozumienia informacji, plus umiejętność odraczania nagrody. 500+ teraz, czy wysokie PKB potem.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a):
ZaKotem napisał(a): Rzecz w tym, że centrum jest definiowane przez ekstrema właśnie. Razem ma taki program, jak zwyczajna lewicą w krajach starej UE.

E gdzie tam. To polski odprysk Syriz i Podemosów, dość radykalnych nurtów.

To jest posunięte do tego stopnia, że dziwię się że ich hiszpańskie lewaki nie pozwały o naruszenie praw autorskich Duży uśmiech

[Obrazek: AGF-l783ZyG66P9ZDWvOVSnrKXy2ZUid8nm4CRmp...f-no-rj-mo]

kmat napisał(a):
ZaKotem napisał(a):Z kolei tak prawicowa prawica jak Konfa występuje w zasadzie tylko w postkomunie i w internecie.
I w Usiech.

Nie trzeba tak daleko szukać. W Holandii działa sobie i jest częścią politycznego establishmentu partia daleko na prawo od Konfederacji, jawnie domagająca się kalwińskiej teokracji, zniesienia praw wyborczych dla kobiet (i sporej części mężczyzn też - głoswać ma tylko pater familias), pozbawienia niekalwinistów wolności religijnej, wprowadzenia cenzury itd. Jest całkowicie zinstytucjonalizowana, do tego stopnia że ichni sąd najwyższy specjalnie pozwolił im utrzymać zakaz obejmowania w stanowisk kierowniczych w partii przez kobiety, uzasadniając to tym że w końcu jest to część ich ideologii.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Pitolenie. Całe piękno życia polega na tym emocjonalnym rozbestwieniu.

A mi satysfakcję życiową sprawia jak rozumowo narzucam sobie i swojemu ciału reżim zapobiegający rozbestwieniu.

Dwa Litry Wody napisał(a): No przecież napisałem – skoro zje czekoladkę tu i teraz, to natychmiast otrzymuje nagrodę (lepsze samopoczucie) zaś kara (dalsze pogorszenie stanu zdrowia) jest odległa i nie taka znowu pewna (dziś zje czekoladkę, ale przecież od jutra zacznie się odchudzać)

No nie wiem. Każdy normalny człowiek, który chciałby chociaż tych 60 lat dożyć, w stanie względnie dobrego zdrowia, postuka się palcem w głowę.

Nie ma w tym nic racjonalnego. Grubasy wiecznie się obżerające, chlejący alkoholicy i ćpuny to głupie ludzie, bo kara wcale nie jest tak odległa jak im się to wydaje.

Dwa Litry Wody napisał(a): Z jednej strony masz pewną i natychmiastową nagrodę za cenę odległej i niepewnej kary, z drugiej zaś odległą i niepewną nagrodę za cenę pewnej i natychmiastowej kary. W takiej sytuacji zjedzenie czekolady jest jak najbardziej racjonalne.

Z tak krótkowzrocznej perspektywy to i 500+ może wydawać się racjonalne.

Jak ktoś ma dalekosiężne plany, to strategia typu "baw się i szalej, nie myśl co dalej" będzie zawsze głupia i nieracjonalna. Gdybym miał wiedzę, że za parę dni zginę, to takie carpediemowanie miałoby sens, ale w każdym innym przypadku to głupota.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Ale to jest bardzo racjonalne. Od ponad trzydziestu lat mówi się ludziom, że muszą pracować i zaciskać pasa, a kolejne pokolenie będzie żyło jak na Zachodzie, bo tacy Niemcy doszli do wszystkiego ciężką pracą. Tyle że dorosło kolejne pokolenie i ta balcerowiczowa gadka już nie działa. A jak ktoś zarabia niewiele i musi kupić dziecku rajstopy, bo się podarły albo z nim do lekarza i kupić leki, to potrzebuje pieniędzy już. A wpływ 500+ na przyszłe PKB to głównie spekulacje ludzi o wysokich dochodach, którzy żadnego 500+ nie potrzebują, czasami nawet są bezdzietnymi, dobrze zarabiającymi informatykami, którzy wydają kasę na pierdoły i wydaje im się, że wszyscy tak robią. Taka przerośnięta gimbaza.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Iselin napisał(a): Ale to jest bardzo racjonalne. Od ponad trzydziestu lat mówi się ludziom, że muszą pracować i zaciskać pasa, a kolejne pokolenie będzie żyło jak na Zachodzie, bo tacy Niemcy doszli do wszystkiego ciężką pracą.
No i się sprawdziło. Do dolnych rejestrów Zachodu już dobiliśmy. Poziom Grecji i Portugalii osiągnięty, na horyzoncie widać Hiszpanię i Włochy. A jeszcze ze 20 lat temu saksy na greckie truskawki to było złapanie pambuka za nogi.
Iselin napisał(a): A wpływ 500+ na przyszłe PKB to głównie spekulacje ludzi o wysokich dochodach, którzy żadnego 500+ nie potrzebują, czasami nawet są bezdzietnymi, dobrze zarabiającymi informatykami, którzy wydają kasę na pierdoły i wydaje im się, że wszyscy tak robią.
Tekst roku.
Iselin napisał(a): Taka przerośnięta gimbaza.
Jest dużo gorzej. To żydomasoni i gejoreptilianie. Sponsorowani przez lucyferian takich jak Michnik i Soros.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Ano właśnie. Jak porównuje się poziom życia Polaka z Norwegiem czy też Niemcem to różnica jest oczywiście ogromna. Ale wystarczy porównać to jak żył przeciętny Polak w latach 90, gdzie bieda była niesamowita a jak żyje teraz to jednak widać, że Balcerowicz miał rację i w ciągu jednego pokolenia zrobiliśmy olbrzymi skok. Jeżeli dalej utrzymany byłby ten trend w połowie kolejnego pokolenia dogonilibyśmy Włochy a pod koniec kolejnego pokolenia moglibyśmy myśleć o gonieniu tych bogatszych państw Europy.

Problem w tym, że sporo ludzi uwierzyło demagogom, którzy mówią - możecie żyć jak na tym bogatym zachodzie tu i teraz. Więc jak tak dalej pójdzie zatrzymamy się na poziomie Grecji po kryzysie. 

A tak wracając do 500+ to pewnie przed jego wprowadzeniem sporo rodziców miało ciężko. Ale jeszcze bardziej ciężko mieli ludzie w podobnej sytuacji we wspomnianych latach 90. Więc ponownie nie da się tu zestawić "Balcerowicz kłamał" vs "500+ działa".


No i ostatnia sprawa, w ciągu jednego pokolenia zmienił się jednak standard "godnego życia". W latach 90 było to coś w stylu "kolorowy telewizor i wczasy  u rodziny na wsi" obecnie bliżej mu do "własne mieszkanie i wakacje w Chorwacji".
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Ano. A warto pamiętać, że obecne transfery to w zasadzie to samo, co sprawiło, że Grecja dała się przegonić krajowi, w którym 40 lat temu był cukier na kartki.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Ano właśnie. Jak porównuje się poziom życia Polaka z Norwegiem czy też Niemcem to różnica jest oczywiście ogromna.

Po swojej okolicy widzę, że spora część ludzi żyje już na takim poziomie, że Niemiec raczej by nie narzekał. Jedyne co się rzuca w oczy to nasz "hasiok". Nie ma takiej estetycznej spójności i są zagłębia gdzie jednak jest obskurnie.

Cytat:Ale wystarczy porównać to jak żył przeciętny Polak w latach 90, gdzie bieda była niesamowita a jak żyje teraz to jednak widać, że Balcerowicz miał rację i w ciągu jednego pokolenia zrobiliśmy olbrzymi skok.

Jestem z Polski G, były PGR. I ja na własne oczy widzę, jak kolosalny skok się dokonał. Z obszaru gdzie bogacze mieli auta, PKSy się rozlatywały, drogi to były asfaltowe koleiny, mnóstwo małorolnych ciułało z dnia na dzień, rozdupcony był przemysł okoliczny a kuń i krowa to nie był ekstremalnie rzadki widok moja zabita dechami wiocha jest obstawiona autami, Golfami i Audicami, ale jednak. Sprzęt rolniczy jest takiej klasy, że Niemcy by się nie powstydzili, narąbane jest marketów i lokali usługowych, w zasadzie to nie trzeba wyjeżdżać nigdzie, żeby porządne zakupy zrobić i załatwić najpilniejsze sprawy. W zasadzie tylko na drogi jeszcze można sarkać, ale tylko dlatego, że remonty wolno idą...

Cytat: Jeżeli dalej utrzymany byłby ten trend w połowie kolejnego pokolenia dogonilibyśmy Włochy a pod koniec kolejnego pokolenia moglibyśmy myśleć o gonieniu tych bogatszych państw Europy.

Szybciej. Technologia pozwala nadrabiać czas i zmniejszać koszty. W jakich makrosektorach jesteśmy za Europą? Ano tylko w ekonomicznych i to niektórych. W infrastrukturalnych gonimy, jak tak dalej pójdzie to w kilka lat pod względem dróg przegonimy UK i dobijemy do średniej UE. Energetyka kuleje, ale gdy prosumentyzm powiąże się z bateriami i kondensatorami, tanimi i wydajnymi to każdy będzie kichał na prąd z sieci, bo się nie będzie opłacał. Już to widać po firmach, które w solary inwestują, żeby sobie oszczędzić na produkcji. Ba nawet pomysły małych reaktorów atomowych muszą się opłacać skoro są brane pod uwagę. Dla Polski przeskok był wielkim wysiłkiem. A taka Ukraina już będzie miała dużo lżej, tylko z tego względu, że durny smartfon z internetem podnosi poziom życia i daje niesamowite możliwości, za jakie daliby się posiekać ludzie w latach 90. Komfort życia na Zachodzie już osiągamy i raczej prędzej niż później osiągniemy go w pełni.

Cytat:Problem w tym, że sporo ludzi uwierzyło demagogom, którzy mówią - możecie żyć jak na tym bogatym zachodzie tu i teraz. Więc jak tak dalej pójdzie zatrzymamy się na poziomie Grecji po kryzysie. 

Bo się da. Tylko nie za 500+.

Cytat:A tak wracając do 500+ to pewnie przed jego wprowadzeniem sporo rodziców miało ciężko. Ale jeszcze bardziej ciężko mieli ludzie w podobnej sytuacji we wspomnianych latach 90. Więc ponownie nie da się tu zestawić "Balcerowicz kłamał" vs "500+ działa".

[Obrazek: 87820453_791353964703958_656281031147939...e=5EBB365F]

I zwiększenie przychodów wcale nie podnosi poziomu życia tylko poziom konsumpcji. Ludzie dalej nie mają łazienek, mimo, że roczne 500+ na jedno dziecko spokojnie by załatwiło jedną wypasioną albo dwie podstawowe i to z szambem i robocizną Zenka Złotejrączki. A są tacy co mają i 5x500+ i przed programem ani oni ani dzieci ich z głodu i zimna nie marły. Co się zatem dzieje, że taki podstawowy poziom nie idzie w górę? Ano zostają frukty przeżarte. Po prostu. Wychodzi kilka paczek fajek więcej, parę piw, zalać golfa, balanga po 20-tym i hajsu ni ma. Nawet samowystarczalni finansowo ludzie z reguły konsumują więcej jakichś właśnie pierdół, a szczątkowa liczba populacji faktycznie wsadza ten hajs w dzieci.

Cytat:No i ostatnia sprawa, w ciągu jednego pokolenia zmienił się jednak standard "godnego życia". W latach 90 było to coś w stylu "kolorowy telewizor i wczasy  u rodziny na wsi" obecnie bliżej mu do "własne mieszkanie i wakacje w Chorwacji".

A w dodatku własne auto. I to niekoniecznie jakiś szrot, ale coś za kilka-kilkanaście-kilkadziesiąt tysi. W Polsce naprawdę żyje się dobrze. Mam porównanie z opowieściami Ukraińców czy Rumunów. Na własne oczy widziałem Słowację, która jest pod tym względem trochę za nami. Fakt, nie ma u nas ordnungu i chałup za półmiliona jak w Niemczech, ale obszary biedy i autodestrukcji kurczą się do enklaw, polskich no-go-zones jakichś. Jak już lubelskie wsie zaczynają wyglądać dobrze, to tam gdzie było lepiej chyba też ten poziom rośnie.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Wszystko zależy,komu się polepszyło. Różnice majątkowe w Polsce są spore. Jak się dużo zarabia, to trudno uwierzyć, że komuś 500+ naprawdę ratuje sytuację.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Iselin napisał(a): Wszystko zależy,komu się polepszyło. Różnice majątkowe w Polsce są spore.


Średnio rzecz biorąc polepszyło się wszystkim. Nawet bycie biednym oznacza zupełnie coś innego niż jeszcze te 25 lat temu.

Cytat: Jak się dużo zarabia, to trudno uwierzyć, że komuś 500+ naprawdę ratuje sytuację.


Pewnie wielu osobom ratuje. Ale jeżeli przyznalibyśmy je dopiero po spełnieniu jakiegoś sensownego kryterium finansowego czyniąć z niego typowy program socjalny a nie kiełbasę wyborczą to podejrzewam, że otrzymywałaby je znacznie mniej niż połowa obecnych beneficjentów.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Iselin napisał(a): Wszystko zależy,komu się polepszyło. Różnice majątkowe w Polsce są spore. Jak się dużo zarabia, to trudno uwierzyć, że komuś 500+ naprawdę ratuje sytuację.
\

Ale ja wiem, że jest dużo takich osób. Tylko to co mają w głowach, skutecznie blokuje możliwość przeniesienia tego na wyższy standard życia. To bajka, że trzeba więcej zarabiać, żeby lepiej żyć. Trzeba coś robić w kierunku poprawy jakości, bo za pieniądze można to kupić, ale w wielu wypadkach wcale nie potrzeba do tego pieniędzy, tylko chęci.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Otoz to jest wlasnie wytlumaczenie przyslowia "dlaczegos biedny - bos glupi".
Co dodatkowo pokazuja historie ludzi ktorzy wygrali duze pieniadze na loterii by potem stracic wszystko.
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Pewnie wielu osobom ratuje. Ale jeżeli przyznalibyśmy je dopiero po spełnieniu jakiegoś sensownego kryterium finansowego czyniąć z niego typowy program socjalny a nie kiełbasę wyborczą to podejrzewam, że otrzymywałaby je znacznie mniej niż połowa obecnych beneficjentów.
Ale to właśnie nie jest program socjalny i jestem przeciwna mieszaniu typowego świadczenia na dzieci z zapomogami.

Gawain napisał(a): Ale ja wiem, że jest dużo takich osób. Tylko to co mają w głowach, skutecznie blokuje możliwość przeniesienia tego na wyższy standard życia. To bajka, że trzeba więcej zarabiać, żeby lepiej żyć. Trzeba coś robić w kierunku poprawy jakości, bo za pieniądze można to kupić, ale w wielu wypadkach wcale nie potrzeba do tego pieniędzy, tylko chęci.
No wiesz, różnie bywa. Niektórym blokuje to, co mają w głowie, innym prozaiczne trudności. Jeśli ktoś zarabia bardzo mało, to głupi bilet, potrzebny, żeby dojechać do pracy, jest problemem. Jeśli ktoś samotnie wychowuje dziecko i nie stać go na opiekę, może mieć problem z jeżdżeniem na rozmowy o pracę. Z kolei pracując za minimalną i opiekując sie dziećmi, trudno znaleźć czas i siły na dokształcanie się. Nie każdy ma zresztą predyspozycje. Kokosów niby nie trzeba zarabiać, ale dzieci kosztują. Jedzenie, buty, z których bez przerwy wyrastają. Sporo dzieci ma teraz prblemy ze zdrowiem, więc leki i czasami prywatni specjaliści. W szkole ciągle jakieś duperele do kupienia, część konieczna do uczestniczenia w nauce, a cześć, żeby dziecko nie odstawało za bardzo od rówieśników.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
To jak ja i mój syn się wychowaliśmy bez tych bonusów?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Nie wiem, nie znam historii Waszego życia Oczko Za to nie lubię podejścia "ja sobie dałem radę, więc wszyscy (niezależnie od sytuacji rodzinnej, zdrowotnej, wrodzonych zdolności, znajomości) też sobie dadzą. Niektórzy dają radę, inni nie, z bardzo różnych powodów. Ja na przykład jestem inteligenta i mam zdolności do języków i dzięki temu mogę mieć zawód, którego niektórzy ludzie nigdy nie będą mieli. Za to nie mam odpowiedniej siły przebicia, żeby zarobić naprawdę duże pieniądze, a niektórzy mają.
Gdybym miała dziecko, na pewno nie byłabym w stanie pracować tyle co teraz, a wydatki byłyby większe i jakieś stałe świadczenie na pewno bardzo by mi pomogło. I nie czuję się przez to żadną patologią. Mam wrażenie, że ludzie, którzy zaczynają zarabiać większe pieniądze, tracą poczucie rzeczywistości i empatię.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Iselin napisał(a):
Gawain napisał(a): Ale ja wiem, że jest dużo takich osób. Tylko to co mają w głowach, skutecznie blokuje możliwość przeniesienia tego na wyższy standard życia. To bajka, że trzeba więcej zarabiać, żeby lepiej żyć. Trzeba coś robić w kierunku poprawy jakości, bo za pieniądze można to kupić, ale w wielu wypadkach wcale nie potrzeba do tego pieniędzy, tylko chęci.
No wiesz, różnie bywa. Niektórym blokuje to, co mają w głowie, innym prozaiczne trudności. Jeśli ktoś zarabia bardzo mało, to głupi bilet, potrzebny,  żeby dojechać do pracy, jest problemem. Jeśli ktoś samotnie wychowuje dziecko i nie stać go na opiekę, może mieć problem z jeżdżeniem na rozmowy o pracę.

W przypadku bardzo małego dziecka i owszem to są realne powody. Jednak dzieci rosną i wiecznie opieki notorycznej nie potrzebują.

Powiem co znam z autopsji. Mam trzy siostry, stałą pracę miała jedynie mama, ojciec umarł dawno temu. W przeciągu tylko mojego życia dorobili się moi rodzice dość wygodnego życia. Bez zapomóg, dodatków i... dali radę. Był czas, że mama była sama z nami czworgiem. I spłacała sama mieszkanie. Jak do tego doszło nie wiem, ale jakoś podołała. Najpewniej dlatego, że musiała. Więcej, nikt z nas glodny i obdarty nie chodził.


Cytat:Z kolei pracując za minimalną i opiekując sie dziećmi, trudno znaleźć czas i siły na dokształcanie się. Nie każdy ma zresztą predyspozycje. Kokosów niby nie trzeba zarabiać, ale dzieci kosztują.

Dzieci są dość ekonomiczne w utrzymaniu. Z tego co pamiętam to po ciuchach nie bardzo widać, że są z lumpeksu a je się wszystko. W dodatku ciuchów się co miesiąc nie kupuje. Podobnie jak butów. A za dzieciaka jeszcze barter był.

Cytat:Jedzenie, buty, z których bez przerwy wyrastają. Sporo dzieci ma teraz prblemy ze zdrowiem, więc leki i czasami prywatni specjaliści. W szkole ciągle jakieś duperele do kupienia, część konieczna do uczestniczenia w nauce, a cześć, żeby dziecko nie odstawało za bardzo od rówieśników.

Najdrożej ubrane teraz to są dzieci albo muppetów z korporacji, albo patologii. Na początek roku dostają wyprawkę na bodaj tysiaka na głowę. Obnajkowione i obadidasowane dzieciaki walą po oczach z daleka. Paradoks polega na tym, że najnormalniej ubrane są dzieci ludu pracującego. Bo ludu pracującego nie stać na Nike za 3-4 stówy.

Sofeicz napisał(a): To jak ja i mój syn się wychowaliśmy bez tych bonusów?

Nie wiem. Pewnie nie istniejecie, Trollu.
Sebastian Flak
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości