No co? Dobrze działa. Skoro popyt na maseczki przewyższa podaż, to ich cena wzrasta, a jak cena wzrasta, to opłaca się ich mnóstwo produkować, więc się produkuje i ich ilość na rynku wzrasta, tak że w końcu starczy dla wszystkich. Chociaż na początku nie.
Natomiast kiedy państwo ustala cenę maksymalną, opłacalność produkcji nie zwiększa się, więc ilość maseczek na rynku nie wzrasta, wzrasta natomiast opłacalność spekulacji czarnorynkowych. Producentowi w takich warunkach bardziej się bowiem opłaca wyprodukowanie 1000 sztuk dla znajomego znajomego, który zapłaci pod stołem, niż 100 tys. sztuk na rynek. I dla wszystkich nie starczy nigdy (no, przynajmniej nie do końca epidemii).
Natomiast kiedy państwo ustala cenę maksymalną, opłacalność produkcji nie zwiększa się, więc ilość maseczek na rynku nie wzrasta, wzrasta natomiast opłacalność spekulacji czarnorynkowych. Producentowi w takich warunkach bardziej się bowiem opłaca wyprodukowanie 1000 sztuk dla znajomego znajomego, który zapłaci pod stołem, niż 100 tys. sztuk na rynek. I dla wszystkich nie starczy nigdy (no, przynajmniej nie do końca epidemii).