W marketach - przynajmniej w tych w których byłem nikt nie kontroluje ile ludzi wchodzi. W środku nikt nie przestrzega dystansu. Jest tak jak było przed epidemią. Czasowo zakupy zajęły mi tyle samo co w momencie gdy stało się przed sklepem - różnica taka, że w kolejce stałem w środku - do kasy. Zwykłym ludziom ładowali 30 tysięcy kary nawet za błahe przewinienia - jeżeli chodzi o duże sklepy mam wrażenie, że nikt nie kontroluje czy przestrzegają obostrzeń.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"