A no, nie interesuje. A dlaczego nie interesuje? Myślę, że główne przyczyny są trzy: finansowa, systemowa i mentalna. One wzajemnie się przenikają, jednakże postaram się je wyodrębnić.
Finansowa, gdyż wydaje się nam, że płacimy krocie w postaci składek, a w zamian dostajemy wielkie guano. Tymczasem, mimo tych składek, polska służba zdrowia i tak jest permanentnie i ogromnie niedofinansowana (przy czym radzi sobie jak na takie warunki stosunkowo nieźle). Który więc polityk obieca w swoim programie, że poprawi jakość służby zdrowia, ale ty, obywatelu, też będziesz musiał się do tego dorzucić? No właśnie.
Systemowa, bo przecież te środki można by było wykorzystywać lepiej. Polska służba zdrowia jest nie tylko niedofinansowana, ale i niepoprawnie skonstruowana. Pewne nadzieje upatruję w e-zdrowiu, ale to nie wystarczy. Bo cóż z tego, że dzięki niemu łatwiej i sprawniej dostaniemy się do POZ (bo pani Krysia nie będzie musiała iść do rodzinnego po receptę), a następnie do specjalisty, skoro ów specjalista ma terminy na przyszły rok? Kształcimy za mało lekarzy, nie pokrywamy zapotrzebowania na dane specjalizacje, a jednocześnie nie oferujemy im odpowiedniej zachęty. O zapleczu naukowym nawet nie wspominam, bo pod tym względem Polska - jak na swój potencjał - leży i pochlipuje.
No i ostatnia, mentalna. Ta odnosi się zarówno do służby zdrowia, jak i ogółu obywateli, w tym pacjentów. Sam miałem do czynienia z projektami dotyczącymi e-zdrowia i niestety gros personelu medycznego broni się przed tym rękami i nogami. Najgorsze hamulce leżą w nas samych. To jedna strona medalu. A druga? No właśnie, ci cholerni, pazerni lekarze, którzy winni pokazać, co mają w garażu... Już nie będę się znęcał i palcem pokazywał, którzy to panowie i panie zrobili z medyków tych "złych", sugerowali im wyjazd, oskarżali o pazerność (co później w ogóle nie przeszkadzało w oklaskiwaniu, kiedy ci byli na gwałt potrzebni).
Reasumując: szary obywatel płaci tę odczuwalną, aczkolwiek obiektywnie nie robiącą szału składkę na NFZ, po czym napotyka na przeszkody administracyjno-techniczne u lekarza rodzinnego, następnie czeka miesiącami na wizytę u specjalisty, jednocześnie słysząc o pławiących się w luksusie, żerujących na jego zdrowiu lekarzach, no i na koniec okazuje się, że obiektywnie rzecz biorąc, to płaci i tak za mało... A nawet jak się zaprze i w to uwierzy, godząc się na zwiększone obciążenie jego kieszeni, to spojrzy na inne usługi publiczne i witki całkiem mu opadną. Cóż, to nie jest dobry klimat do jakichkolwiek zmian.
I na koniec - jeszcze o koronawirusie i zadanym przeze mnie w poprzednim poście pytaniu. Słuchałem u redaktora Zaborskiego doktora Ernesta Kuchara, gdzie zalecił on dbanie o płuca. Bo płuca osłabione/uszkodzone to z automatu większe ryzyko cięższego przebigu chorób takich jak COVID-19. Pan Kuchar mówił to w kontekście ich ochrony przez drobnoustrojami i patogenami, ale wiemy przecież doskonale (i sam się karcę, że od razu na to nie wpadłem), z czym nasze płuca mają najczęściej do czynienia - z powietrzem.
A o jakości polskiego powietrza pisać chyba nie muszę.
Finansowa, gdyż wydaje się nam, że płacimy krocie w postaci składek, a w zamian dostajemy wielkie guano. Tymczasem, mimo tych składek, polska służba zdrowia i tak jest permanentnie i ogromnie niedofinansowana (przy czym radzi sobie jak na takie warunki stosunkowo nieźle). Który więc polityk obieca w swoim programie, że poprawi jakość służby zdrowia, ale ty, obywatelu, też będziesz musiał się do tego dorzucić? No właśnie.
Systemowa, bo przecież te środki można by było wykorzystywać lepiej. Polska służba zdrowia jest nie tylko niedofinansowana, ale i niepoprawnie skonstruowana. Pewne nadzieje upatruję w e-zdrowiu, ale to nie wystarczy. Bo cóż z tego, że dzięki niemu łatwiej i sprawniej dostaniemy się do POZ (bo pani Krysia nie będzie musiała iść do rodzinnego po receptę), a następnie do specjalisty, skoro ów specjalista ma terminy na przyszły rok? Kształcimy za mało lekarzy, nie pokrywamy zapotrzebowania na dane specjalizacje, a jednocześnie nie oferujemy im odpowiedniej zachęty. O zapleczu naukowym nawet nie wspominam, bo pod tym względem Polska - jak na swój potencjał - leży i pochlipuje.
No i ostatnia, mentalna. Ta odnosi się zarówno do służby zdrowia, jak i ogółu obywateli, w tym pacjentów. Sam miałem do czynienia z projektami dotyczącymi e-zdrowia i niestety gros personelu medycznego broni się przed tym rękami i nogami. Najgorsze hamulce leżą w nas samych. To jedna strona medalu. A druga? No właśnie, ci cholerni, pazerni lekarze, którzy winni pokazać, co mają w garażu... Już nie będę się znęcał i palcem pokazywał, którzy to panowie i panie zrobili z medyków tych "złych", sugerowali im wyjazd, oskarżali o pazerność (co później w ogóle nie przeszkadzało w oklaskiwaniu, kiedy ci byli na gwałt potrzebni).
Reasumując: szary obywatel płaci tę odczuwalną, aczkolwiek obiektywnie nie robiącą szału składkę na NFZ, po czym napotyka na przeszkody administracyjno-techniczne u lekarza rodzinnego, następnie czeka miesiącami na wizytę u specjalisty, jednocześnie słysząc o pławiących się w luksusie, żerujących na jego zdrowiu lekarzach, no i na koniec okazuje się, że obiektywnie rzecz biorąc, to płaci i tak za mało... A nawet jak się zaprze i w to uwierzy, godząc się na zwiększone obciążenie jego kieszeni, to spojrzy na inne usługi publiczne i witki całkiem mu opadną. Cóż, to nie jest dobry klimat do jakichkolwiek zmian.
I na koniec - jeszcze o koronawirusie i zadanym przeze mnie w poprzednim poście pytaniu. Słuchałem u redaktora Zaborskiego doktora Ernesta Kuchara, gdzie zalecił on dbanie o płuca. Bo płuca osłabione/uszkodzone to z automatu większe ryzyko cięższego przebigu chorób takich jak COVID-19. Pan Kuchar mówił to w kontekście ich ochrony przez drobnoustrojami i patogenami, ale wiemy przecież doskonale (i sam się karcę, że od razu na to nie wpadłem), z czym nasze płuca mają najczęściej do czynienia - z powietrzem.
A o jakości polskiego powietrza pisać chyba nie muszę.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.