Liczba postów: 289
Liczba wątków: 1
Dołączył: 04.2019
Reputacja:
65
Cytat:I tu Ci mogę powiedzieć, z własnego doświadczenia, że wierząc w Jezusa - Jego mocą, można to zło zwyciężyć.
To jest Twoje doświadczenie. I wierzę, że Ty w to wierzysz. Ale nijak się ma do mojego i niestety nic dla mnie nie oznacza. Nie przekonam się do czegoś tylko dlatego, że Ty w to wierzysz. Czy też ktokolwiek inny.
Zło to tylko etykietka.To ludzie robią rzeczy uważane za złe.
Wystarczy być tzw. porządnym człowiekiem, a do tego nie potrzeba sił nadprzyrodzonych. Czy bez boskiego wsparcia nie byłbyś w stanie być porządnym człowiekiem? Uważam, że tak. Tzn. że byłbyś w stanie.
Cytat:Bolesne szczęście.
Nie, bardzo na nie ten artykuł. Smutna i żałosna próba zachowania twarzy.
Cytat:Myśl wyrachowana: Prawda często boli, ale zawsze leczy. Kłamstwo zawsze znieczula, ale często zabija.
Myśl naprawdę wyrachowana i lepiej oddająca całą sytuację: Gdy złapią Cię za rękę, spokojnie ją wyrwij i krzycz się, że nie twoja.
Cytat:Coś w tym jest, ale czy to nie wspaniałe, że Kościół dostąpił pierwszeństwa w oczyszczeniu się z tych brudów? To przywilej i wielka łaska, że wreszcie „stajemy w prawdzie”.
Tjaa. W kategorii "hipokryzja roku" ten cytat ma wielkie szanse na czołowe miejsce.
Cytat:Oddanie Bogu swojej wolności, paradoksalnie nie powoduje jej utraty, lecz nadanie jej prawdziwego kształtu. Ciężko to opisać, tego po prostu się doświadcza w relacji do Boga.
Pewnie mieszkańcy Korei Północnej dobrze rozumieją ten akapit. Wiem, że pisząc to, być może obnażam ukryte sympatie do totalitaryzmu, ale cóż poradzić. Wychowałem się w tym systemie i pewnie siedzi we mnie głęboko.
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia. Terry Pratchett
Liczba postów: 2,656
Liczba wątków: 4
Dołączył: 04.2014
Reputacja:
442 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Droga Miriady Duchów (wierzący niepraktykujący)
ZaKotem napisał(a):Nawet gdyby przyjąć, że Koran napisał Bóg osobiście, to i tak musiał posłużyć się językiem stworzonym przez ludzi, żeby był przez ludzi zrozumianym. I musiał użyć formy literackiej poważanej w konkretnej kulturze, do której przedstawiciela osobiście się zwracał. Czyli poetycznej przemowy-agitki, a nie np. traktatu filozoficznego albo pracy doktorskiej. To są też bardzo poważne ograniczenia. Dlatego do literalnej treści Koranu można mieć takie same zastrzeżenia, jak w przypadku Biblii i co mniej oszołomieni muzułmanie również je mają, nie zaprzeczając przy tym najprawdziwszej prawdzie, że Koran jest bezpośrednim przekazem Boga.
Tylko że w takim przypadku można od Boga oczekiwać update'ów przekazu w miarę nawarstwiania się zmian w kulturze ludzkiej, bo księgi spisane - zostanę przy chrześcijaństwie - w martwych językach umarłych kultur degradują się stopniowo do niezrozumiałego bełkotu, z którego każdy może interpolować sobie sensy omalże jak chcieć. Update'y dawałyby sygnał, że Bóg traktuje ludzi poważnie i że Jego też można traktować poważnie (a nawet należy). Tymczasem, mało że ewentualne kandydatury na update to są albo groteskowe wizje piekieł, albo uskrzydlające myśli typu "jestem samą nędzą", to jeszcze wyznawcy pokroju berta04 w razie czego zleją Boga równo, bo mają zakarbowane, że żadnego update'u do skończenia świata już nie będzie. I tego chcą się trzymać.
Swoją szosą: co najmniej katolickie chrześcijaństwo uczy, że miłość nie jest uczuciem, tylko aktem woli. Czyli jeśli ktoś nijak tej miłości nie wyraża czynem, to jest to miłość fałszywa; dana osoba tylko okłamuje ludzi i siebie, że kogokolwiek miłuje. No więc Jezus okazał Swoją miłość raz, a potem zapadła dojmująca cisza i nieobecność. I tak sobie trwa ta nieobecność lat dwa tysiące. Przeszło Mu?
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always - Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Liczba postów: 289
Liczba wątków: 1
Dołączył: 04.2019
Reputacja:
65
ZaKotem napisał(a): I dlatego właśnie każdy miłośnik systemu totalitarnego będzie przedstawiał Boga jako super-Stalina, niezależnie od tego, jaką nominalnie religię wyznaje. Natomiast przeciwnicy totalitaryzmu będą przedstawiać Boga zupełnie inaczej. Wiara w Boga jest bardzo przydatna dla celów informacyjnych, bo mało kto mówi szczerze o swoich poglądach politycznych, a każdy wierzący chętnie ci powie, co sądzi o Bogu - i wtedy widzisz, co to za jeden i jaki gang za nim stoi.
Wciąż nie rozumiem jednak, dlaczego postanowiłeś wspierać moralnie zwolenników totalitaryzmu, chwaląc ich, że ich wizja chrześcijaństwa jest prawdziwa, a przeciwników totalitaryzmu wyśmiewasz jako hipokrytów.
A nie może być tak, że ktoś, kto systemu doświadczył na własnej skórze, szybciej dostrzega symptomy? Pytam, bo oczywiście nie cieszy mnie, że być może totalitaryzm mam we krwi
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia. Terry Pratchett
Adeptus napisał(a): Nikt nie twierdzi, że jest natchniony w sensie "został zainspirowany przez Boga jako jego przesłanie do ludzi". A jeśli ktoś tak twierdzi, powinien uznawać PT za nieomylnego."
Pan Tadeusz stanowi przekaz miłości Adama Mickiewicza do ojczyzny. To jest jego natchnienie i to jest prawda, którą on zawiera. Znając cel autora możemy więc ocenić treść.
Cytat:Gdyby Biblia naprawdę była przesłaniem od wszechmocnego i miłosiernego Boga, ten sprawiłby, że byłaby wolna od różnych perspektyw/błędów kopistów/zrozumiała w każdej epoce.
Bo?
Przypuśćmy hipotetycznie, że w jakiejś benedyktyńskiej celi siedzi benedyktyński mnich i przepisuje literkę po literce. W pewnym momencie przysnął i literka mu się pomerdała*. W tym momencie jakiś Dzeus powinien trzasnąć piorunem i spalić mnicha razem z całym klasztorem?
Tak to nie funkcjonuje. I chrześcijaństwo od początku to wiedziało. Zył w tym czasie jeden gostek, Marcjon się zwał, któremu przeszkadzało istnienie czterech ewangelii. Zrobił więc własną kompilację, na bazie ewangelii Łukasza, ale też z przeróbkami i ujednoliceniami. Został szybciutko wyklęty. Kościół, zanim jeszcze stał się Kościołem Państwowym zdecydował, że wszystkie cztery ewangelie należą do Depozytu Wiary. Tradycyjnie były to interpretacje dla żydów jerozolimskich, pogan, żydów w diasporze oraz "uzupełnienie" o sprawy pominięte. Czyli Mateusz, Marek, Łukasz i Jan. I z tych czterech punktów widzenia należy oceniać życie i działalność Jezusa.
(*Tak, zgodnie z dowcipem, miała nastąpić pomyłka, przez którą "żyj w celi bracie" zostało zamienione na "żyj w celibacie")
Cytat:Oznacza to, że te osoby mówią od siebie, nie od Boga. A na pewno nie obie mówią od Boga.
Nie lubię się powtarzać, ale jak widać muszę:
1 Kor 7:10 Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan2: Żona niech nie odchodzi od swego męża! 11 Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony. 12 Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala! 13 Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje!
Jak widać na obrazku Biblia* zawiera zarówno słowa Boga skierowane do ludzi, jak i własne słowa św. Pawła skierowane do ludzi. A jakoś nie przeszkodziło Ojcom Kościoła to wrzucić ten list do kanonu.
(*tu: Pierwszy List św. Pawła do Koryntian)
Cytat:Twierdzisz, że przekaz biblijny niczym nie różni się od normalnej ludzkiej relacji, bez nadnaturalnej inspiracji i pomocy?
Twierdzę, że cele Biblii są inne niż cele Pana Tadeusza. Czy tablic logarytmicznych. Jak to pisał św. Augustyn "Nie czytamy w Ewangelii, by Pan powiedział: Posyłam wam Pocieszyciela, który by was pouczał o biegu słońca i księżyca. Chrześcijan bowiem chciał wykształcić, nie matematyków". Błędem różnej maści bibliolatrów jest właśnie czczenie martwej litery spisanej na papierze, w oderwaniu od celu (Zbawienia) i środku (świadectwa).
Cytat:Czym innym jest stwierdzenie "Cała Biblia jest natchniona przez Boga, ale nie zawiera całego bożego natchnienia", a czym innym stwierdzenie "Cała Biblia jest natchniona przez Boga i to, że w niektórych miejscach mówi nieprawdę tego nie zmienia".
A czym innym jest stwierdzenie "Cała Biblia jest natchniona przez Boga w celu zbawienia ludzi, a jej księgi są świadectwem / świadectwami Wiary"
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 550
Liczba wątków: 5
Dołączył: 01.2020
Reputacja:
12
Bert, tylko w tym układzie, skoro przyjmuje się do wiadomości, że Biblia (a zatem i Tradycja) mogą być skażone i zawierać przekłamania... To w ogóle po co nie wierzyć? Skoro chrześcijaństwo nie posiada przekazów na temat Boga, o których można stwierdzić, że są w 100% prawdziwe, w czym jest lepsze od jakiejkolwiek innej religii?
Liczba postów: 5,905
Liczba wątków: 81
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
907 Płeć: nie wybrano
Adeptus napisał(a): Bert, tylko w tym układzie, skoro przyjmuje się do wiadomości, że Biblia (a zatem i Tradycja) mogą być skażone i zawierać przekłamania... To w ogóle po co nie wierzyć?
Jeżeli jesteś "bibliolatrą", to faktycznie wykazanie jakiejś skazy w Piśmie oznacza dla Ciebie nieuchronny upadek wiary.
Ale ja myślałem, że Ty pierwotnie katolikiem byłeś. A to oznacza, że naszą bazą nie jest martwa litera ale żywy Kościół. Który to Kościół, mimo wszystkich grzechów i błędów, zachowuje depozyt wiary. Tak w części spisanej (Biblia) jak i tej żywej (Tradycja).
Wtedy zaczynasz traktować Biblię jako świadectwo wiary. Przekazane na piśmie.
Cytat:Skoro chrześcijaństwo nie posiada przekazów na temat Boga, o których można stwierdzić, że są w 100% prawdziwe, w czym jest lepsze od jakiejkolwiek innej religii?
Trudne pytanie. Już parę razy kasowałem prawie gotową odpowiedź. Spróbuję tak: Musisz zdecydować.
Po pierwsze, czy jakakolwiek religia ma 100% wiary. I według jakich kryteriów oceniasz te procenty.
Po drugie, jeżeli (zakładam) 100% jest niemożliwe, to ile procent jest Ci potrzebnych? 99? 98? Czy zrezygnujesz z wiary dla 2% wątpliwości?
Po trzecie, co jest dla Ciebie kryterium eschatologicznym. Nagroda i kara, jak w starym dobrym zakładzie Pascala. Pragniesz rozpłynąć się w nirwanie? Czy boisz się reinkarnacji? Chcesz chędożyć paręset dziewic razem z pilotami samolotów 9/11? Czy być wyrzucony razem z psami niewiernymi? Opcji jest wiele, a ta ateistyczna (czyli życie jako przerwa w nicości) też powinno być uwzględnione.
Po czwarte, kryterium moralności. Sporo religii zakłada, że ich wiara jest zakorzeniona w naturze ludzkiej. Zwanej sumieniem, u nas chrześcijan. Czy zasady religii X są zgodne z Twoim wewnętrznym poczuciem Dobra i Zła? Czy też wykonując jej zasady masz poczucie wewnętrznej sprzeczności? Rozerwania, jakbyś paląc kartki papieru palił część samego siebie? Czy po tym akcie czułeś poczucie ulgi, wyzwolenia. Czy wprost przeciwnie, poczucie porównywalne do zdrady?
...
Mógłbym tak kontynuować, ale wydaje mi się, że inne kryteria są nieadekwatne do Twojej sytuacji. Dla mnie przykładowo ważne było kryterium kontynuacji (hasło "sukcesja"), gdyż na poważnie traktuję obietnicę Jezusa "i bramy piekielne go nie przemogą". I nie odnalazłem odpowiedzi protestantyzmu na pytanie, jaki los czeka ludzi urodzonych przed rokiem 1517. W katolicyzmie odnalazłem też najlepszą równowagę między wiarą a rozumem (sorry zefciu, prawosławie tutaj nie znalazło wyjścia z dylematu nauki Ojców).
I żeby nie było, największy problem katolicyzmu nadal pozostaje. Owoce. Niestety. Od "czarnych kart historii". Przez skandale pedofilskie. Po takie proste sprawy, jak hołdowanie neo-okultyzmom, seksoholizmom i chciwościom. W Tobie widzę właśnie ofiarę tego neo-okultyzmu, może to margines w KRK, ale jak widać, na Ciebie podziałał. Niestety.
I tak, w mojej pysze uważam to za ważniejsze problemy, niż to, czy Harry Potter to subtelne zwołodzenie, czy coś w tym stylu.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 1,599
Liczba wątków: 3
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
7 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Jezus Chrystus, Pan i Zbawiciel
Adeptus napisał(a): @ freeman
Na czym polega ta większa wolność? Na tym, że robisz tylko to, czego chce Bóg? Nie rozumiesz, że to nie jest żaden paradoks, tylko zwyczajne zaprzeczenie wolności? To, że absurd nazwiesz paradoksem, nie załatwia sprawy.
Jak już wcześniej napisał Petrus 90 stajesz się prawdziwie wolnym, czyli zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że wcześniej byłeś niewolnikiem. Stawiając na posłuszeństwo Słowu Bożemu doświadczasz jak Prawda czyni Cię wolnym.
A co do Biblii, to zawiera ona prawdę, tyle że aby ją odkryć trzeba stawiać właściwe pytania.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
Adeptus napisał(a): Bert, tylko w tym układzie, skoro przyjmuje się do wiadomości, że Biblia (a zatem i Tradycja) mogą być skażone i zawierać przekłamania... To w ogóle po co nie wierzyć? Skoro chrześcijaństwo nie posiada przekazów na temat Boga, o których można stwierdzić, że są w 100% prawdziwe, w czym jest lepsze od jakiejkolwiek innej religii?
Moderniści mają poważny problem z udzieleniem przekonującej odpowiedzi na to pytanie. I to jest chyba główny powód niechęci integrystów do nich. Ale to pokazuje też, co jest główną motywacją integrystów i w ogóle wszelkich religijnych fundamentalistów: nie jakieś tam zbawienie, tylko przekonanie, że ich religia jest lepsza od jakiejkolwiek innej religii. Gdyby taki człowiek poszedł do nieba i zobaczył w nim innowierców, byłby to dla niego stan wiecznego cierpienia.
Liczba postów: 550
Liczba wątków: 5
Dołączył: 01.2020
Reputacja:
12
@ freeman
Błędne koło. Na czym polega wolność niesiona przez Słowo Boże? Na tym, że czyni Cię wolnym i uświadamia, że wcześniej byłeś zniewolony. Nic z tego nie wynika.
Dlaczego według Ciebie ludzie, którzy kierują się własną wolą i sumieniem są niewolnikami, a a Ci, którzy rezygnując z własnego rozumu podporządkowują się temu, co uznają za nakazy Jahwe - wolnymi?
Cytat:A co do Biblii, to zawiera ona prawdę, tyle że aby ją odkryć trzeba stawiać właściwe pytania.
Czyli powstrzymać się od stawiania niewłaściwych pytań, tj. takich, na które Biblia nie ma odpowiedzi, albo ma odpowiedzi absurdalne, czy też kilka sprzecznych ze sobą odpowiedzi?
@ bert04
Cytat:I żeby nie było, największy problem katolicyzmu nadal pozostaje. Owoce. Niestety. Od "czarnych kart historii". Przez skandale pedofilskie. Po takie proste sprawy, jak hołdowanie neo-okultyzmom, seksoholizmom i chciwościom.
To ja miałem odwrotnie. Złe owoce nigdy nie wzbudzały moich wątpliwości. "Kościół jest święty, tylko ludzie grzeszni" mi wystarczało. Uznawałem, że po prostu Bóg zostawia ludziom wolną wolę, żeby mogli sami wybrać dobro lub zło, nawet tym w swoim Kościele. To uświadomienie sobie, że samo drzewo jest szpetne i zatrute zachwiało moją wiarą.
I szczerze mówiąc, zaskoczyłeś mnie. Wcześniej pisałeś, że Ty masz jakieś bardziej "finezyjne problemy" z wiarą. A wybacz, ale takie wątpliwości w stylu "Jak wiara jest dobra, to dlaczego ksiądz jest świnia" to ma chyba większość wiernych.
Cytat:W katolicyzmie odnalazłem też najlepszą równowagę między wiarą a rozumem
Serio, gdzie Ty widzisz tę równowagę? Przecież sama transsubstancja, jedna z centralnych kwestii katolicyzmu, to czyste zaprzeczenie rozumowi i empirii. Co sam Kościół z dumą przyznaje, śpiewając "Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój, Bo tu już nie ma chleba! To Bóg, to Jezus mój". Tu nie ma jakiejś równowagi, tylko rezygnacja z rozumu na rzecz wiary. "Nie ma żadnych dowodów, że tak jest, ale i tak będziemy twierdzić, że tak jest".
Zresztą, cała reszta dogmatów jest nielogiczna. Po co modlitwy do świętych, skoro Bóg jest miłosierny i wszechwiedzący, więc nie powinien uzależniać spełnienia słusznej prośby od ilosci proszących. Co z wniebowzięciem NMP z duszą i ciałem? W niebie same duchy, święci są duchami, aniołowie duchami, sam Bóg duchem, a pośród tego pałęta się jedna Maryja w ciele? Poza tym, wszystko świadczy o tym, że ludzka świadomość jest powiązana z mózgiem. Jak za życia mózg działa nie tak, jak trzeba, to człowiek zapada w śpiączkę i traci świadomość, a nie błąka się po zaświatach, aż go wyleczą. Więc bez sensu jest zakładanie, że jeśli pójdzie to o krok dalej i praca mózgu całkiem zaniknie, to nagle człowiek magicznie odzyska pełną świadomość w innym świecie. Dalej - wiara twierdzi, że śmierć jest skutkiem grzechu pierworodnego i nawet te nurty, które akceptują ewolucję trwają na tym stanowisku. A nauka pokazuje, że śmierć istnieje od początków życia i zbierała swoje żniwo na długo przed pojawieniem się człowieka. Itd itp. Wcale nie jest tak, że są jakieś nieobejmujące się magisteria. Rozum i nauka przeczą wierze i koniec. Równowaga między nimi jest specyficzna, bo im więcej wiary, tym mniej rozumu i odwrotnie. To jak równowaga między chorobą a zdrowiem.
Cytat:Po drugie, jeżeli (zakładam) 100% jest niemożliwe, to ile procent jest Ci potrzebnych? 99? 98? Czy zrezygnujesz z wiary dla 2% wątpliwości?
Ale tu nie ma 99%. To jest wszystko, albo nic. Skoro wiem, że w Biblii są fragmenty mówiące nieprawdę, to równie dobrze każdy inny fragment może mówić nieprawdę, każdy jest wątpliwy. Zaraz powiesz "Ale w ten sposób każde inne źródło historyczne byłoby wątpliwe". Tyle, że źródła, które mówią o nadnaturalnych cudach i dziwach z zasady uznajemy za niewiarygodne. Nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów. Gdyby było coś, co świadczy, że Biblia jest nadzwyczajnym źródłem, np. jego pełna spójność i niesprzeczność, można by się było zastanawiać. Ale w sytuacji, gdy jest wewnętrznie sprzeczna, skażona i nic nie wskazuje na jej nadnaturalne pochodzenie, należy ją potraktować tak samo jak każde inne dzieło traktujące o cudach i dziwach.
Liczba postów: 21,401
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,008 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
freeman napisał(a):
Sofeicz napisał(a): Oddasz Bogu wolność …. i co?
I wówczas, paradoksalnie, stajesz się bardziej wolnym człowiekiem niż wtedy, kiedy starałeś się zachować swoją wolność.
Sorry, ale swoim ateistycznym rozumkiem nie obejmuję głębi tego, jakże przewrotnego zdania.
Ale ja nie jestem maso, więc przymuję to jedynie do aprobującej wiadomości.
Liczba postów: 15,940
Liczba wątków: 390
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,079 Płeć: mężczyzna
Sofeicz napisał(a): Sorry, ale swoim ateistycznym rozumkiem nie obejmuję głębi tego, jakże przewrotnego zdania.
To może bez paradoksów i poezji – ludzie dysponujący zewnętrzną wolnością kierują się w życiu najczęściej tym, co chrześcijańska antropologia nazywa „namiętnościami”. Owe namiętności według chrześcijaństwa zniewalają nas. Oczyszczanie się od namiętności zwiększa naszą wolność wewnętrzną. Mniej wtedy musimy.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 550
Liczba wątków: 5
Dołączył: 01.2020
Reputacja:
12
A zatem prawdziwa wolność polega na rezygnacji z tego, co chcę robić i co sprawia mi przyjemność, na rzecz tego, co każe mi ktoś inny (Jahwe). Jedyny wolny wybór to, wybór robienie tego, co każe Jahwe. Jeśli wybierasz coś innego, to znaczy, że nie jesteś wolny. To jest de facto negacja wolnej woli.
Poza tym, czym chęć osiągnięcia superduper szczęśliwości z Bogiem różni się od innych ludzkich "namiętności"?
Liczba postów: 15,940
Liczba wątków: 390
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,079 Płeć: mężczyzna
Adeptus napisał(a): A zatem prawdziwa wolność polega na rezygnacji z tego, co chcę robić i co sprawia mi przyjemność, na rzecz tego, co każe mi ktoś inny (Jahwe).
Nie. Mam wrażenie, że Ty patrzysz na tekst pisany przez innych, ale czytasz to, co masz ochotę przeczytać i co Ci pasuje w kram. Przecież etyka chrześcijańska w żadnym miejscu nie obejmuje precyzyjnego przepisu na każdy krok. Zatem można robić wiele różnych rzeczy, a mimo to nie grzeszyć. Natomiast osoba, które jest od czegoś uzależniona, wielu rzeczy nie może.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 21,401
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,008 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
zefciu napisał(a):
Sofeicz napisał(a): Sorry, ale swoim ateistycznym rozumkiem nie obejmuję głębi tego, jakże przewrotnego zdania.
To może bez paradoksów i poezji – ludzie dysponujący zewnętrzną wolnością kierują się w życiu najczęściej tym, co chrześcijańska antropologia nazywa „namiętnościami”. Owe namiętności według chrześcijaństwa zniewalają nas. Oczyszczanie się od namiętności zwiększa naszą wolność wewnętrzną. Mniej wtedy musimy.
OK, tylko po co do tego mieszać nadmiarowe boskie byty, a nie np. trzymanie rąk na kołdrze i branie zimnych prysznioców/cy ?
Liczba postów: 550
Liczba wątków: 5
Dołączył: 01.2020
Reputacja:
12
Cytat:Przecież etyka chrześcijańska w żadnym miejscu nie obejmuje precyzyjnego przepisu na każdy krok.
Ale obejmuje wiele zakazów. I jeśli ktoś chce robić akurat coś, co jest zakazane, to zakazywanie mu tego jest ograniczeniem wolności. Można się zastanawiać, czy jest to dobre ograniczenie wolności, czy złe, ale ograniczenie.
Cytat:Zatem można robić wiele różnych rzeczy, a mimo to nie grzeszyć.
To, że niewolnik ma do wyboru kilka rzeczy w ramach zakreślonych przez pana, nie oznacza, że niewola to wolność.
Cytat:Natomiast osoba, które jest od czegoś uzależniona, wielu rzeczy nie może.
Tak samo, jak osoba, która przestrzega przykazań. Zresztą, gorliwość religijna to też uzależnienie od Boga. Czy osoba, której życie kręci się wokół Boga, jest gotowa poświęcać swoje inne pasje, pracę, relacje międzyludzkie, czas dla Boga, ciągle myśli o Bogu, nie jest w stanie zrezygnować z codzienny seansów łączności z Bogiem, marzy o świecie, w którym będzie bez przerwy non stop przez wieczność czuła relację z Bogiem, nie jest uzależniona?
Liczba postów: 15,940
Liczba wątków: 390
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,079 Płeć: mężczyzna
Sofeicz napisał(a): OK, tylko po co do tego mieszać nadmiarowe boskie byty, a nie np. trzymanie rąk na kołdrze i branie zimnych prysznioców/cy ?
Teoretycznie nie trzeba. Np. buddyści nie odwołując się do Boga, doszli do podobnych (choć nie identycznych) wniosków dotyczących wolności, namiętności i cierpienia, co chrześcijanie i do jeszcze bardziej podobnych co chrześcijanie praktyk. Chrześcijanie jednak w Boga wierzą, bo twierdzą, że im się objawił, a nie dlatego, że jest praktycznym konstruktem.
Adeptus napisał(a):Tak samo, jak osoba, która przestrzega przykazań.
No ale mimo wszystko osoba, która przestrzega przykazań może więcej, niż narkoman.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 550
Liczba wątków: 5
Dołączył: 01.2020
Reputacja:
12
Cytat:No ale mimo wszystko osoba, która przestrzega przykazań może więcej, niż narkoman.
No, jeśli operujemy na poziomie narkomanów, to OK. Choć uważam, że osobę naprawdę mocno religijną, można porównać do narkomana (o czym napisałem powyżej).
Coś mi jednak mówi, że Petrus do "zniewolonych" zalicza nie tylko tych naprawdę, fizycznie uzależnionych, ale np. osoby żyjące w związkach niesakramentalnych czy generalnie decydujące się na życie niezgodne z katolickim systemem. Jeśli się mylę, to przepraszam.
Liczba postów: 15,940
Liczba wątków: 390
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,079 Płeć: mężczyzna
Adeptus napisał(a): No, jeśli operujemy na poziomie narkomanów, to OK.
No ale chrześcijaństwo ma niższy próg, aby uznawać coś za namiętność, niż medycyna, by uważać coś za patologiczny nałóg. Stąd różnica. Przedstawiłem Ci jedynie uzasadnienie, dlaczego chrześcijanie patrzą na sprawy tak ajk patrzą.
Cytat:Choć uważam, że osobę naprawdę mocno religijną, można porównać do narkomana (o czym napisałem powyżej).
A kogo obchodzi, co Ty uważasz? To jest właśnie pycha.
Cytat:Coś mi jednak mówi, że Petrus do "zniewolonych" zalicza nie tylko tych naprawdę, fizycznie uzależnionych, ale np. osoby żyjące w związkach niesakramentalnych czy generalnie decydujące się na życie niezgodne z katolickim systemem. Jeśli się mylę, to przepraszam.
Ale jeśli nie kłamiesz, że byłeś chrześcijaninem, to powinieneś wiedzieć, że istotą etyki chrześcijańskiej nie jest spełnianie przepisów jakiegoś „systemu”, tylko przemiana serca. Niewypełnianie przepisów może być co najwyżej przejawem braku tej przemiany, a nie problemem samym w sobie. Był i taki święty, co ostentacyjnie w piątek żarł publicznie kiełbasę.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
zefciu napisał(a): Teoretycznie nie trzeba. Np. buddyści nie odwołując się do Boga, doszli do podobnych (choć nie identycznych) wniosków dotyczących wolności, namiętności i cierpienia, co chrześcijanie i do jeszcze bardziej podobnych co chrześcijanie praktyk. Chrześcijanie jednak w Boga wierzą, bo twierdzą, że im się objawił, a nie dlatego, że jest praktycznym konstruktem.
Ale tu nie chodzi o kwestię istnienia Boga, tylko o naturę relacji z nim, przy założeniu, że istnieje. Chrześcijaństwo zakłada, podobnie jak buddyzm, że dobrze jest pozbyć się niewoli namiętności, natomiast w przeciwieństwie do buddyzmu stwierdza, że człowiek nie może tego zrobić swoją wewnętrzną mocą, musi mieć pomoc nadprzyrodzoną. No dobra. Tylko że z tych założeń w ogóle nie wynika konieczność czy choćby przydatność jakiegoś "oddania się w niewolę" Bogu. O ile pamiętam, Jezus ani razu nie nazwał siebie ani swoich ludzi "niewolnikiem Boga", tylko używał zupełnie innego wyrażenia.