Ja bym zauważył jedną rzecz. Gadanie o skipach i klajmach to nie jest Polak na obczyźnie. To jest polska społeczność na obczyźnie. Ja siedzę w regionie, gdzie Polaków jest mało, stały ale rzadki kontakt mam z dwoma Polakami, z czego jeden się nie liczy (urodzony tutaj) i chyba jedyny anglicyzm, jaki mi się przykleił do języka to benefit. Po prostu nie mam z kim gadać o garbyceniu.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.