To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dlaczego ateizm wygrywa z wiarą?
Zgadzam się, ale nie do końca
InspektorGadżet napisał(a): Oczywiscie definicja teizmu jest jasna. Jest to wiara w Boga który działa w świecie
Teizm to wiedza o istnieniu zbioru praw, które kierują Światem.
Odpowiedz
Teista napisał(a): Zgadzam się, ale nie do końca
InspektorGadżet napisał(a): Oczywiscie definicja teizmu jest jasna. Jest to wiara w Boga który działa w świecie
Teizm to wiedza o istnieniu zbioru praw, które kierują Światem.
To chyba nie pasuje skoro z greki teizm oznacza "bóg". A jak bóg to już mamy do czynienia raczej ze świadomością niż z prawami.
Odpowiedz
Osiris napisał(a):
Teista napisał(a): Zgadzam się, ale nie do końca
InspektorGadżet napisał(a): Oczywiscie definicja teizmu jest jasna. Jest to wiara w Boga który działa w świecie
Teizm to wiedza o istnieniu zbioru praw, które kierują Światem.
To chyba nie pasuje skoro z greki teizm oznacza "bóg". A jak bóg to już mamy do czynienia raczej ze świadomością niż z prawami.
Teizm to wiara lub opinia. Ten co wierzy uzewnętrznia genetyczne uwarunkowanie i charakter swego umysłu. Ten co prezentuje opinię szuka i próbuje rozwiązać odwieczny problem: jak to (kuźwa) wszystko działa. Jeden i drugi to teista. Jeden i drugi uznaje istnienie SIŁY regulującej funkcje wszechświata.  Tyle, że:

Pierwszy wierzy w JEJ istnienie i tę SIŁĘ personalizuje, czyli dostosowuje JĄ do własnych, indywidualnych potrzeb, a nawet antropomorfizuje, czyli nadaje JEJ cechy ludzkie – tworzy powszechnie „zrozumiałego” BOGA świadomego – religia.

Drugi wie, że ta SIŁA po prostu JEST i nie musi być niczego świadoma. Mam dowody na to, że ONA (ta SIŁA) JEST. W każdym punkcie wszechświata obowiązują te same prawa: Ohma, Kirchhoffa etc, a na całej Ziemi, wszystkie organizmy żywe używają cyklu Krebsa, by jakoś dociągnąć „od narodzin do śmierci”. Używają tego samego sposobu, by zapewnić sobie nieśmiertelność (DNA), a wszystkie te organizmy mają do dyspozycji kilka pierwiastków i bez żadnej, sformalizowanej umowy/procedury prowadzą swoje procesy metaboliczne w identyczny sposób – bakterie, rośliny, grzyby, zwierzęta, człowiek, a nawet wirusy. Mój bóg JEST naprawdę niepojęty przez fizyków i teologów. Jestem Teistą, sory.
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a):Oczywiscie definicja teizmu jest jasna. Jest to wiara w Boga który działa w świecie
Teizm – wiara w istnienie Boga, bogów lub bogiń, którzy są osobami ingerującymi w losy świata lub jest on ich dziełem; czuwającymi nad biegiem wydarzeń lub podtrzymującymi świat w istnieniu
Odpowiedz
Teista napisał(a): Teizm to wiara lub opinia. Ten co wierzy uzewnętrznia genetyczne uwarunkowanie i charakter swego umysłu. Ten co prezentuje opinię szuka i próbuje rozwiązać odwieczny problem: jak to (kuźwa) wszystko działa. Jeden i drugi to teista. Jeden i drugi uznaje istnienie SIŁY regulującej funkcje wszechświata.  Tyle, że:

Pierwszy wierzy w JEJ istnienie i tę SIŁĘ personalizuje, czyli dostosowuje JĄ do własnych, indywidualnych potrzeb, a nawet antropomorfizuje, czyli nadaje JEJ cechy ludzkie – tworzy powszechnie „zrozumiałego” BOGA świadomego – religia.

Drugi wie, że ta SIŁA po prostu JEST i nie musi być niczego świadoma. Mam dowody na to, że ONA (ta SIŁA) JEST. W każdym punkcie wszechświata obowiązują te same prawa: Ohma, Kirchhoffa etc, a na całej Ziemi, wszystkie organizmy żywe używają cyklu Krebsa, by jakoś dociągnąć „od narodzin do śmierci”. Używają tego samego sposobu, by zapewnić sobie nieśmiertelność (DNA), a wszystkie te organizmy mają do dyspozycji kilka pierwiastków i bez żadnej, sformalizowanej umowy/procedury prowadzą swoje procesy metaboliczne w identyczny sposób – bakterie, rośliny, grzyby, zwierzęta, człowiek, a nawet wirusy. Mój bóg JEST naprawdę niepojęty przez fizyków i teologów. Jestem Teistą, sory.
A może po prostu jesteś deistą?Uśmiech
Odpowiedz
Osiris napisał(a):
Teista napisał(a): Teizm to wiara lub opinia. ....
A może po prostu jesteś deistą?Uśmiech
No nie, to nie jest deizm, dobrze to przemyślałem. Deiści uznają, że Bóg jest twórcą Praw Natury. Ja uznaję Boga, który jest Prawami Natury. Ta drobna modyfikacja wszystko zmienia. U deistów nie ma objawienia, u teistów jest, u mnie też, tyle że to „moje” objawienie jest też trochę inne. Bóg, czyli Prawa Natury, „doprowadził” do powstania istoty, która zastanawia się nad swoim istnieniem. To jest prawdziwe objawienie, sprawdzalne w rzeczywistym Świecie. Taki Bóg nie jest transcendentny. Choć jest niematerialny, odwieczny to i tak jest nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości (materia, energia, informacja). W Takiego Boga nie trzeba wierzyć, bo On Jest  - Jestem który Jestem - algorytm. Takie podejście to teizm, ale nie klasyczny- chrześcijański, a teizm dialektyczny. Duży uśmiech
Odpowiedz
Teista napisał(a):
Osiris napisał(a):
Teista napisał(a): Teizm to wiara lub opinia. ....
A może po prostu jesteś deistą?Uśmiech
No nie, to nie jest deizm, dobrze to przemyślałem. Deiści uznają, że Bóg jest twórcą Praw Natury. Ja uznaję Boga, który jest Prawami Natury. Ta drobna modyfikacja wszystko zmienia. U deistów nie ma objawienia, u teistów jest, u mnie też, tyle że to „moje” objawienie jest też trochę inne. Bóg, czyli Prawa Natury, „doprowadził” do powstania istoty, która zastanawia się nad swoim istnieniem. To jest prawdziwe objawienie, sprawdzalne w rzeczywistym Świecie. Taki Bóg nie jest transcendentny. Choć jest niematerialny, odwieczny to i tak jest nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości (materia, energia, informacja). W Takiego Boga nie trzeba wierzyć, bo On Jest  - Jestem który Jestem - algorytm. Takie podejście to teizm, ale nie klasyczny- chrześcijański, a teizm dialektyczny. Duży uśmiech
Tłumaczysz całość zjawisk działaniem praw przyrody, jak rozumiem nie uznajesz istnienia rzeczywistości duchowej. Twój Bóg nie ma świadomości i celu działania. W takim razie czym różni się teizm dialektyczny od naturalizmu?
Odpowiedz
Osiris napisał(a):
Teista napisał(a):
Osiris napisał(a):
Teista napisał(a): Teizm to wiara lub opinia. ....
A może po prostu jesteś deistą?Uśmiech
No nie, to nie jest deizm, dobrze to przemyślałem. Deiści uznają, że Bóg jest twórcą Praw Natury. Ja uznaję Boga, który jest Prawami Natury. Ta drobna modyfikacja wszystko zmienia. U deistów nie ma objawienia, u teistów jest, u mnie też, tyle że to „moje” objawienie jest też trochę inne. Bóg, czyli Prawa Natury, „doprowadził” do powstania istoty, która zastanawia się nad swoim istnieniem. To jest prawdziwe objawienie, sprawdzalne w rzeczywistym Świecie. Taki Bóg nie jest transcendentny. Choć jest niematerialny, odwieczny to i tak jest nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości (materia, energia, informacja). W Takiego Boga nie trzeba wierzyć, bo On Jest  - Jestem który Jestem - algorytm. Takie podejście to teizm, ale nie klasyczny- chrześcijański, a teizm dialektyczny. Duży uśmiech
Tłumaczysz całość zjawisk działaniem praw przyrody, jak rozumiem nie uznajesz istnienia rzeczywistości duchowej. Twój Bóg nie ma świadomości i celu działania. W takim razie czym różni się teizm dialektyczny od naturalizmu?
To akurat jest proste do wyjaśnienia. W moim przekonaniu istnieje tyko rzeczywistość materialna – materia, energia, informacja (naturalizm). Tym wszystkim zarządza odgórnie odwieczny i nieprzejednany algorytm (teizm), którego naturaliści nie przewidują. Algorytm nie przynależy do Świata rzeczywistego, bo jeśli Świat rzeczywisty zaistniał w określonym momencie, to zaistniał w wyniku praw, które istniały wcześniej – algorytm jest ponad Światem (rzeczywistym). O istnieniu tych Praw  jestem przekonany. Szukam algorytmu pierwotnego. Nie wierzę w jego istnienie, bo wiem, że On istnieje. To On spowodował zaistnienie rzeczywistości.
Rzeczywistość od zawsze istnieje w pełnej harmonii (naturaliści), a ja Teista usilnie odnajduję przyczynę tej harmonii (teizm dialektyczny). Obejrzyj to (do 1: 35)
https://www.youtube.com/watch?v=2kMw5P5P6RM
To harmonia, która istnieje od zawsze, a nawet  i dłużej. Sztuka, a czasem i religia tłumaczy pewne sprawy znacznie lepiej niż nauka. Jak długo jeszcze mam Cię przekonywać, że jestem Teistą. Uśmiech
Odpowiedz
Teista napisał(a): Algorytm nie przynależy do Świata rzeczywistego, bo jeśli Świat rzeczywisty zaistniał w określonym momencie, to zaistniał w wyniku praw, które istniały wcześniej – algorytm jest ponad Światem (rzeczywistym). O istnieniu tych Praw  jestem przekonany. Szukam algorytmu pierwotnego. Nie wierzę w jego istnienie, bo wiem, że On istnieje. To On spowodował zaistnienie rzeczywistości.
Ok, to co w takim razie przekonało Ciebie o istnieniu tego pierwotnego algorytmu? Twoje przekonanie jest całkowite, na czym ono sie opiera?
Odpowiedz
Teista napisał(a):Deiści uznają, że Bóg jest twórcą Praw Natury. Ja uznaję Boga, który jest Prawami Natury

Oczywiście jest to panteizm a nie żaden teizm. Masz maniere na Zbysia Mikołejke co to musi gadać nie wiadomo o czym, komplikować proste kwestie stosując jakąś ekwilibrystyke słowną i myślową co by udowodnić jaki to on nie jest łebski i wyjątkowy
Odpowiedz
Teista napisał(a): Socjotechniczny eksperyment opisany w Torze ma solidne podstawy. Pisałeś, że sami uciekinierzy nie mogli stworzyć konfederacji plemiennej. Oczywiście, że oni sami nie mogli. Mieli Mojżesza, który przez pierwsze 40 lat życia studiował historię, religię, naukę Egiptu.

Jeśli ten Mojżesz istniał.

Teista napisał(a): Następne 40 lat pracował i uczył się już innych rzeczy pod opieką Jetro. Jetro był madianickim kapłanem i właśnie z madianickiego panteonu padł wybór na jednego z bogów, który doskonale nadawał się do misji jaką zaplanował Mojżesz – Jahwe - madianickiego boga wojny. Kulturę i naukę, a także nieco Cwaniak zmodyfikowaną religię przejęli z Egiptu, a źródłem tych wszystkich biblijnych zasad nie był Jahwe. W budowaniu struktury społecznej „uciekinierów” Mojżeszowi pomagał Jetro. Mamy w tekście tylko jeden przykład, ale jeden wystarczy.

Naprawdę wierzysz we wszystko co jest w ks. Wj? Że przyrodnim bratem Mojżesza był Ramzes? A co z typowym archetypicznym motywem dziecka cudownie ocalonego? A co z faktem, że patrząc tekstualnie Ks. Wj. to poszatkowany tekst?

Teista napisał(a): Mojżeszowe zasady, niezrozumiałe dla Izraelitów, były narzucane i egzekwowane za sprawą nieograniczonego zapału Jozue. To jest pierwszy mesjasz i o nim jest protoewangelia.

Tyle, że Ks. Jozuego to deuteronimistyczna tradycja historyczna. Księga PwP to tradycja deuteromiczna. Ks. Wj 17 gdzie pojawia się Jozue to poszatkowany tekstowo fragment. Nie wiemy dokładnie kiedy po raz pierwszy w tekstach Jozue się pojawia. Może to być chociażby VII w.p.n.e. Jozue mi się bardziej kojarzy z jakimś archetypem herosa-założyciela, którego zwycięstwa uprawomocniają pretensje Żydów do władania nad Kanaanem.

Teista napisał(a): Ta struktura funkcjonuje tylko w Torze i Ks. Jozuego. Później zaczyna się odstępstwo Izraela od Jahwe - rolnictwo, miasta i w końcu prośba Izraela o ustanowienie króla. Jahwe niechętnie się zgadza.

Przecież miasta zdobywał Jozue z błogosławieństwem Jahwe! Więc coś nie tak z Twoją argumentacją. A rolnictwo przejęli gdyż zajęto żyźniejsze tereny Palestyny i weszli w stosunki rodzinne z Kananejczykami. Biorąc pod uwagę to, że Hebrajczycy w większości byli pochodzenia kanejskiego to nie jest dziwne.

Teista napisał(a): Prawodawstwo w czasach historycznych zawsze pochodziło od Boga. Widać, że czas wpływa na bogów i ludzi. Jedni i drudzy mądrzeją i nabierają dystansu. Hammurabi rozpoczyna swój kodeks od zabawnego (o tym kiedy indziej) stwierdzenia: by silny nie gnębił słabszego. Super. Żydzi poszli krok dalej i to był duuuży krok. Wymyślili miasta ucieczki, gdzie mógł schronić się ten co zabił bliźniego w afekcie. U Hammurabiego działała prosta zasada: oko za ząb, u Żydów już nie. Włożyli tę prawną modyfikację w usta Mojżesza redagując Torę. Naprawdę, nie mogę wyjść z zachwytu. Serio. W tamtych czasach to był prawdziwy postęp.

A kiedy ten postęp nadszedł? Nie czasem w trakcie niewoli babilońskiej?
Odpowiedz
dammy napisał(a):
Teista napisał(a): Socjotechniczny eksperyment opisany w Torze ma solidne podstawy. Pisałeś, że sami uciekinierzy nie mogli stworzyć konfederacji plemiennej. Oczywiście, że oni sami nie mogli. Mieli Mojżesza, który przez pierwsze 40 lat życia studiował historię, religię, naukę Egiptu.

Jeśli ten Mojżesz istniał.
Czytając Twoje odpowiedzi odnoszę wrażenie, że nie rozumiesz mojego sposobu odczytywania Biblii. Fakt, nigdy tego nie wyjaśniałem. To teraz wyjaśnię i na początku przykład.

Bajka o Czerwonym Kapturku (CK) jest wszystkim znana. Wyróżniamy w niej jak w każdej bajce powtarzające się elementy:
1. pierwiastek fantastyczny – gadający pies i cudowne odratowanie babci i CK -  gajowy wydobył je całe i zdrowe z brzucha wilka
2. pierwiastek rzeczywisty – wilki grasują po lasach i jedzą mięso, silna więź emocjonalna pomiędzy babcią, a CK oraz różne niebezpieczeństwa czyhające na małą, samotną dziewczynkę w lesie
3. morał czyli mądrość jaką czerpiemy z opowieści

Tych morałów i mądrości jest bez liku i znajdziemy wiele kolejnych. Możliwości są nieograniczone. Np. niebezpiecznie jest schodzić z wyznaczonej ścieżki, albo morał - gdyby babcia stosowała dietę pasterską to wilk nie zasadzałby się na nią i CK, bo zeżarłby boczek, kiełbasę i ser z koszyczka. A jak by się nażarł to nie myślałby już o zjadaniu ludzi, bo poszedłby spać. Każdy po takim posiłku smacznie śpi. W tej wersji mamy szczęśliwe zakończenie – wilk syty i CK cała.
Ponieważ w koszyczku było ciasto i wino to wilk z konieczności zainteresował się ludzkim mięsem i cała historia musiała skończyć się tragicznie. I tak się skończyła. Z tej wersji dzieci uczą się nienawiści do przyrody i że wilk jest zły. Później, już jako dorośli wychowani na bajkach w naturalny sposób dzielą zwierzęta na dobre (sarenki, króliczki, krówki…) i złe (wilk, rekin, hiena…), a także na złośliwe i podstępne (lis, kot, małpa…). Dochodzi wtedy do antropomorfizacji i mamy w efekcie „okrutną” przyrodę. Na końcu antropomorfizują stwórcę tej przyrody i z filozoficznym westchnieniem dochodzą do wniosku, że prawdziwy Bóg nie pozwoliłby na te wszystkie nieszczęścia.

Jak jest z Torą?
1. pierwiastek fantastyczny – gadający krzak i istnienie Izraelitów – narodu wybranego -  protoplasty narodu żydowskiego
2. pierwiastek rzeczywisty – potop, wszystkie plagi egipskie, rozstąpienie wód Jordanu  i wojny, które toczono w tamtych czasach i na tym terenie, uszlachetniająca hodowla owiec - zjawiska powszechne i normalne
3. morał czyli mądrość jaką czerpiemy z opowieści

Tych morałów i mądrości jest bez liku i znajdziemy wiele kolejnych. Możliwości są nieograniczone.  Np. … nie wiem jak zacząć…

Obecność pierwiastków fantastycznych nie wpływa w żaden sposób na wartość tekstu. Grupa Żydów w czasie niewoli zredagowała bajkę, mit. Wstawili wymyślone postaci, a fantastyczne zdarzenia przemieszali z rzeczywistymi wydarzeniami, o których daleko wcześniej w pradziejach pisano lub opowiadano. Wszystkie te wydarzenia miały miejsce w historii ale nie dotyczyły narodu wybranego i nie odbywały się zgodnie z biblijną chronologią. „Historia” narodu wybranego stanowi osnowę wielowątkowego dramatu. Jest  pretekstem do przedstawienia wydarzeń historycznych, a także do wyjaśniania przeróżnych zawiłości moralnych, egzystencjalnych, prawnych. Jest  też pretekstem do przedstawienia ówczesnych osiągnieć (że tak powiem) naukowych, wynikających z uważnej obserwacji przyrody, a nie z warsztatu. Opisane w Torze „miasta ucieczki” wskazują, że już w czasach niewoli babilońskiej ludzie sprawnie odróżniali morderstwo czyli zabójstwo z premedytacją (Dekalog – nie zabijaj) od zabójstwa w afekcie czy od nieumyślnego spowodowania śmierci. U Hammurabiego dylematów nie było, u Żydów - tak. Mogli je rozpatrywać (i nie tylko oni) na wiele lat przed spisaniem Tory, bo przecież już wcześniej pisałem, że Żydzi pisząc Torę niczego nowego nie wymyślili. Zebrali do kupy wszystko co wiedzieli i chwała im za to. To kompendium wiedzy starożytnych, może słabe kompendium, ale jedyne w tamtych czasach.

Uczony w Piśmie zdobywa mądrość w czasie wolnym od zajęć, i kto ma mniej działania, ten stanie się mądry… i dalej….Inaczej rzecz się ma z tym, co duszę swoją przykłada do rozważania Prawa [Boga] Najwyższego. Badać on będzie mądrość wszystkich starożytnych, a czas wolny poświęci proroctwom. Zachowa opowiadania ludzi znakomitych i wnikać będzie w tajniki przypowieści - wyszukiwać będzie ukryte znaczenie przysłów i zajmować się będzie zagadkami przypowieści.

Choć te słowa zapisano wiele lat później, to starożytni redaktorzy Tory właśnie tej zasadzie byli wierni.

Nikomu nie przeszkadza gadający wilk, nikomu też nie powinien przeszkadzać gadający krzak, albo opis pierwszych dni życia Mojżesza, które wypisz-wymaluj opisują mityczną historię początku życia Sargona Wielkiego – postać przecież historyczna i znacznie głębiej osadzona w chronologii wydarzeń niż postać Mojżesza, a nawet Abrahama.
Nie powinno to przeszkadzać bo Biblia przedstawia poglądy na temat rzeczywistości tamtych ludzi i w tamtych czasach. I w sumie, to niewiele się zmieniło.

To teraz o „historii”.  Napisałem wcześniej, że socjotechniczny eksperyment opisany w Torze ma solidne podstawy.... . Ma, bo z tekstu wiemy, że banda niewolników sama z siebie nie skonstruowała mobilnego państwa, a zrobił to Mojżesz z pomocą Jetro – fantastyczni bohaterowie dramatu. W Świecie rzeczywistym obserwujemy podobne zjawiska. Mojżesza opisano jako człowieka wykształconego, zaradnego, ale też nie pozbawionego wad. Miał kłopoty z wysławianiem się i niechętnie przyjął misję narzuconą przez Jahwe. Czyli nie był mesjaszem, bo nie wierzył w powodzenie misji, a przyjął wyzwanie, bo został przymuszony tak jak Jonasz i przeczuwał, że nie podoła. To, że Mojżesz był wykształcony w egipskich uniwersytetach/świątyniach tłumaczy doskonale obecność egipskiej wiedzy wśród Izraelitów i w Torze. Autorzy  Tory wiedzieli czym jest zależność przyczynowo-skutkowa. Moim zdaniem to właśnie Mojżesz jest tym Herosem – Założycielem, a Jozue (czyli Jezus) jest prawdziwym i największym żydowskim mesjaszem, a jak żydowskim to i chrześcijańskim, bo jak przeczytałem na forum posty wierzących, to chrześcijaństwo przejęło judaizm  z całym inwentarzem…. Więc jedni i drudzy czekają na powtórne przyjście chrystusa=mesjasza=pomazańca  - prawdziwego zbawiciela.
Jozue - On zdobywał i niszczył miasta. Wprowadzał NWO. Jak zakończył podbój to przydzielił ziemię wszystkim rodom (z pominięciem jednego), umarł i to wydarzenie kończy księgę.  Później zaczęły się rolnictwo i miasta. A jak zaczęło się rolnictwo to i odstępstwo od Jahwe. Dlaczego? Bo Jahwe był madianickim Bogiem Wojny i jedynym Bogiem Izraelitów, a jedni i drudzy to pasterze, a pasterze zupełnie inaczej pojmują Świat niż rolnicy. Moja argumentacja ma się lepiej niż ja sam. Uśmiech
Odpowiedz
Nowy wywiad z Hellerem. Nie o ateizacji tylko o laicyzacji, ale chyba można uznać, że nadaje się do tego tematu:

Cytat:Nie mam na myśli pandemii związanej z wirusem SARS-CoV-2. Nie mam też zamiaru umniejszać znaczenia tej globalnej katastrofy. Niewątpliwie kładzie się ona cieniem na wszystkich innych problemach, z którymi przychodzi się nam dziś zmagać, także i na tym problemie, nad którym chcę przez chwilę pomyśleć. A jest to problem o tyle dotkliwy, że nie można go rozwiązać za pomocą żadnej szczepionki. Mam na myśli głęboki kryzys, który obecnie dotknął Kościół katolicki.

Oczywiście dla tych, którzy pozostają na zewnątrz, nie jest to żaden problem: „mnie to nie dotyczy”, może mają nawet odczucie satysfakcji: „kolejny zabobon kompromituje się sam”. Ale dla tych, którzy są w Kościele i swoją w nim obecność traktują poważnie, kryzys w Kościele może urastać do rangi osobistego dramatu.

[...]Że pedofilia wśród duchowieństwa, i to na taką skalę? Że katolicka nauka o „świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci” wcale nie jest tak powszechnie przyjmowana, jak sądzono (o czym zresztą każdy proboszcz wiedział od dawna)? Że swoboda obyczajów i kryzys małżeństwa? Że nagle okazało się, iż młodzież nie tylko zadaje trudne pytania na lekcjach religii, lecz w ogóle nie chce mieć z religią nic wspólnego? To są tylko niektóre objawy kryzysu, którego korzenie tkwią znacznie głębiej.

[...]Struktury kościelne nie dostrzegły jeszcze jednego podziału i do dziś dostrzegają go jedynie mgliście. Gdy na przełomie XVI i XVII w. powstały nauki matematyczno-empiryczne, ukształtował się nowy sposób myślenia i postrzegania świata. Wkrótce – w skali następujących po sobie pokoleń – zdezaktualizował on stary obraz świata. Specjalnie go nie zwalczał, po prostu zignorował. C.S. Lewis pisał o discarded image, „odrzuconym obrazie” – jak brzmi polskie tłumaczenie tytułu jego książki. W angielskim discarded oznacza coś więcej niż zignorowanie – raczej wyrzucenie czegoś, co zostało do tego stopnia zużyte, że nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Tak właśnie stało się z dawnym obrazem świata, który struktury kościelne za wszelką cenę starały się zachować.

W ten sposób powstały dwa nurty. Obydwa podlegały ewolucyjnym przemianom, bo w społeczeństwie nie ma nic statycznego na dłuższą metę. Nurt – nazwijmy go świeckim, z braku lepszego określenia – rozwijał się niejako własnym rozpędem i stawał się coraz bardziej dynamiczny i powszechny. Dziś ma on zasięg globalny. Nie znaczy to, że wszyscy są wykształceni i popierają naukę. Bynajmniej. Ale nauka jest bodaj jedynym wytworem człowieka, który nie ma konkurenta. Mówiąc nieco skrajnie, jeżeli ktoś chce skonstruować bombę atomową lub polecieć na Księżyc, to – niezależnie od kultury (czy jej braku), religii i poglądów politycznych – musi kształcić swoje kadry w tej samej nowoczesnej fizyce.

Drugi nurt – kościelny – także się rozwija. Ma swoje uczelnie i systemy kształcenia, ma swoje elity i swoich wiernych, ale oddziałuje coraz bardziej „do wewnątrz”, utracił bowiem pewien impet w kierunku ekspansji, przynajmniej w stosunku do tzw. społeczeństw wysoko rozwiniętych. Odnosi się wrażenie, jakby nurt ten był zbyt zapatrzony w przeszłość, jakby jego siła napędowa znajdowała się wyłącznie w przeszłości, przez co utracił on kontakt z tym pierwszym nurtem, który wyznacza kierunek zmian.

[...]Wróćmy jednak do naszego „tu i teraz”. Jest ono wyznaczone nie tyle naszą długością i szerokością geograficzną oraz przełomem roku 2020/2021, ile raczej tym, z czym przyszło nam się zmagać w głębokich pokładach naszego jestestwa. Po upadku komuny przewidywałem, że laicyzacja dotknie Polskę i że polski Kościół będzie miał z tym poważne problemy.

Myliłem się, gdyż przypuszczałem, że to nastąpi szybko. Nastąpiło ze znacznym opóźnieniem. Napięcia narastały nieubłaganie, stopniowo i podskórnie, a gdy przekroczyły pewną wartość progową, nastąpił wybuch. Ostatnimi kroplami, które przepełniły czarę… Nie, nie kroplami. To były litry, których czara już nie była w stanie pomieścić. O niektórych z tych litrów wspomniałem na początku tego eseju. Ale były jeszcze inne. Dlaczego np. żaden z hierarchów nie upomniał się o praworządność, gdy była (i nadal jest) naruszana? Jest to także tylko element większej całości – „przymierza Kościoła z tronem”.

Nigdy nie wychodziło ono Kościołowi na dobre. Czy kilka zachowanych przywilejów i obietnica wymuszania prawem na obywatelach etycznych zachowań (co zwykle i tak przynosiło skutek odwrotny) jest w stanie zrekompensować straty? Jeśli nie mądre i długotrwałe przewidywania powinny przyświecać kościelnym strategom, to przynajmniej prosty rachunek kosztów i zysków. Nie wykluczam, że wielu ludzi skupionych wokół „tronu” ma względem Kościoła i religii dobre intencje, ale każdy zgodzi się z tym, że rządzącym przede wszystkim chodzi o głosy w najbliższych wyborach, a – jak się okazuje – głosy najskuteczniej zapewnia najbardziej prymitywna wersja kościelnej ortodoksji. Zresztą ortodoksji bardzo wybiórczej, która np. nie bardzo potrafi odpowiedzieć na pytanie: „Kto jest moim bliźnim?”.

Trudno więc się dziwić, że wielu zgorszonych i zawiedzionych odchodzi lub przynajmniej osłabia swoje związki z Kościołem. A jeszcze inni – jest ich zapewne znacznie więcej niż tych pierwszych – nie podejmują trudu przemyślenia racji za i przeciw, lecz dają się ponieść fali społecznych emocji, co jeszcze podgrzewa i tak już gorącą atmosferę. To wszystko jest zrozumiałe z psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia, jednak jest jeszcze inna perspektywa.

– Czy wartości są wartościami zależnie od tego, kto i jak je głosi?

– Czy prawdziwość moich przekonań może zależeć od tego, czy ktoś inny postępuje etycznie czy nie?

– Albo czy prawda przestaje być prawdą tylko dlatego, że ja – czytający ten tekst – przestałem w nią wierzyć?

Nie ulega wątpliwości, że jednym z najbardziej wymownych świadectw na rzecz wiary jest świadectwo świętości. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi…” (Mt 5, 16). Jednak świętość nie nadaje się na pierwsze strony gazet i na internetowe blogi. Do tego nadaje się całkiem co innego. „Rzekł znowu do swoich uczniów: »Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze…«” (Łk 17, 1–2).

https://www.onet.pl/informacje/onetwiado...v,79cfc278
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Teista napisał(a): Czytając Twoje odpowiedzi odnoszę wrażenie, że nie rozumiesz mojego sposobu odczytywania Biblii. Fakt, nigdy tego nie wyjaśniałem. To teraz wyjaśnię i na początku przykład.

W porządku. Zaczynam łapać kontekst Twoich wypowiedzi.

Teista napisał(a): Czyli nie był mesjaszem, bo nie wierzył w powodzenie misji, a przyjął wyzwanie, bo został przymuszony tak jak Jonasz i przeczuwał, że nie podoła. To, że Mojżesz był wykształcony w egipskich uniwersytetach/świątyniach tłumaczy doskonale obecność egipskiej wiedzy wśród Izraelitów i w Torze. Autorzy  Tory wiedzieli czym jest zależność przyczynowo-skutkowa. Moim zdaniem to właśnie Mojżesz jest tym Herosem – Założycielem, a Jozue (czyli Jezus) jest prawdziwym i największym żydowskim mesjaszem, a jak żydowskim to i chrześcijańskim, bo jak przeczytałem na forum posty wierzących, to chrześcijaństwo przejęło judaizm  z całym inwentarzem…. Więc jedni i drudzy czekają na powtórne przyjście chrystusa=mesjasza=pomazańca  - prawdziwego zbawiciela.

Tu mi nie pasuje. W społecznościach semickich mamy powszechny motyw ojca-założyciela. W Biblii dla Hebrajczyków był to Abraham. Każdy lud semicki miał swojego. Żydzi tak zredagowali Biblię by ojców-założycieli innych grup plemiennych odpowiednio wybrakować. Aczkolwiek taki Ezaw dla Edomitów jak Lot dla Amalekitów mogli być takimi ojcami-założycielami wcześniej. Mamy parę-kobietę i mężczyznę, których związek poniekąd sakralizował potomstwo, które stało się założycielami rodów Izraelitów. To sakralizowanie widać w cudownie zesłanej ciąży Sary. Taki zabieg zastosowali zresztą Inkowie w swojej mitologii (Mama Ocllo, Manco). Takiego zabiegu odmówiono innym grupom etnicznym. Wiemy z kim Lot współżył jak i znamy pochodzenie żony Ezawa.

Mojżesz jawi się tu jako zbawiciel, a zarazem prawodawca. To właśnie on wyprowadził Żydów z Egiptu, narzucił właściwą religię i wprowadził wg Pięcioksiągu Prawo. Przecież odnowione przymierze z Bogiem to jego głównie sprawka. Na górze Horeb. Bez wyprowadzenia Izraelitów z egipskiej niewoli nie byłoby hebrajskich królestw. Żydzi by nie ruszyli wg Tory do swojej ziemi obiecanej. I jeszcze wpleciony archetypiczny motyw porzucenia przez matkę i znalezienia dziecka płynącego rzeką w jakimś koszyku. Przecież to samo znamy z asyryjskiego tekstu o narodzinach Sargona Wielkiego. Robi za pierwszego mesjasza. A że ma wątpliwości? To w tamtejszej literaturze normalne. Kto ich nie miał? Abraham? Eliasz, który się zasmarkał z żalu Jahwe w rękaw? Wszyscy mieli.

Herosem-założycielem jest wg mnie Jozue. Podczas zakładania jakiegoś państwa bądź nabywania jakiejś mocy przez Bogów zawsze pojawia się przemoc. Zwycięstwa pokazują łaskę Bogów i prawo do danej rzeczy, atrybutu, terytorium. Kadmos-założyciel Teb musiał najpierw zabić drakona, Romulus-Remusa, Huangdi walczył z rozmaitymi plemionami i Ognistym Cesarzem. Zwycięstwo jako przejaw przychylności bogów było niezbędne. Wymordowanie Kananejczyków w Biblii to zabieg dający prawo do Kanaanu Żydom. Jak pamiętamy tego prawa musieli jeszcze udzielić władcy perscy. A że to było po podbojach asyryjskich czy babilońskich taka jatka nikogo nie wzruszała. Jozue był postacią archetypiczną, którą niesamowicie później ubarwiono wg potrzeb autorów Tory.

Teista napisał(a): Jozue - On zdobywał i niszczył miasta. Wprowadzał NWO. Jak zakończył podbój to przydzielił ziemię wszystkim rodom (z pominięciem jednego), umarł i to wydarzenie kończy księgę.  Później zaczęły się rolnictwo i miasta.

A Pieśń Baraka i Debory? Patrząc na chronologię biblijną to było już po Jozuem, a poświadczenia rolniczej działalności Izraelitów nie uświadczysz. Poza hodowlą.

Teista napisał(a): A jak zaczęło się rolnictwo to i odstępstwo od Jahwe. Dlaczego? Bo Jahwe był madianickim Bogiem Wojny i jedynym Bogiem Izraelitów, a jedni i drudzy to pasterze, a pasterze zupełnie inaczej pojmują Świat niż rolnicy. Moja argumentacja ma się lepiej niż ja sam. Uśmiech

Nie bardzo:
"Do tej myśli będziemy musieli powracać w miarę formowania się pełnej teologii Syjonu. Drugim istotnym dla znaczenia Syjonu faktem z czasów Dawida jest założenie dynastii w Jerozolimie. Dawid zdobył Syjon (2 Sm 5, 7), po zbudowaniu pałacu uznał on, że „Jahwe potwierdził go królem nad Izraelem i że jego władzę królewską wywyższył ze względu na lud swój — Izraela” (2 Sm 5, 12)." str.2/442 "Starotestamentalna Teologia Syjonu" ks. Tomasz Jelonek, Analecta Cracoviensia XIX 1987
https://core.ac.uk/download/pdf/299330459.pdf
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): [...]Że pedofilia wśród duchowieństwa, i to na taką skalę? Że katolicka nauka o „świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci” wcale nie jest tak powszechnie przyjmowana, jak sądzono (o czym zresztą każdy proboszcz wiedział od dawna)? Że swoboda obyczajów i kryzys małżeństwa? Że nagle okazało się, iż młodzież nie tylko zadaje trudne pytania na lekcjach religii, lecz w ogóle nie chce mieć z religią nic wspólnego? To są tylko niektóre objawy kryzysu, którego korzenie tkwią znacznie głębiej.

Tutaj można zgodzić się z Hellerem - rzeczywiście korzenie kryzyzu Kościoła tkwią głębiej niż się wydaje. A to dlatego, że Kościół nigdy nie był ostoją moralności, szeroko pojętego dobra i innych haseł jezusowych. Kościół to przede wszystkim zabobony, prymitywizm, ślepota na krzywdę ludzką, promowanie nienawiści do mniejszości, upolitycznienie, zamiatanie afer pod dywan itd. To nie jest nic nowego, tak Kościół funkcjonował od wieków. Różnica jest taka, że teraz ludzie mają możliwość dotarcia do prawdy i decydowania o tym, czy chcą słuchać Kościoła czy nie. Ten kryzys jest bardzo pozytywnym sygnałem - społeczeństwo dojrzało i  (a przynajmniej jego część) powoli zaczyna zdawać sobie sprawę, czym tak naprawdę jest ta organizacja.
Odpowiedz
Teista napisał(a): Założycielem, a Jozue (czyli Jezus) jest prawdziwym i największym żydowskim mesjaszem, a jak żydowskim to i chrześcijańskim, bo jak przeczytałem na forum posty wierzących, to chrześcijaństwo przejęło judaizm  z całym inwentarzem…. Więc jedni i drudzy czekają na powtórne przyjście chrystusa=mesjasza=pomazańca  - prawdziwego zbawiciela.
Jozue - On zdobywał i niszczył miasta. Wprowadzał NWO. Jak zakończył podbój to przydzielił ziemię wszystkim rodom (z pominięciem jednego), umarł i to wydarzenie kończy księgę.  Później zaczęły się rolnictwo i miasta. A jak zaczęło się rolnictwo to i odstępstwo od Jahwe. Dlaczego? Bo Jahwe był madianickim Bogiem Wojny i jedynym Bogiem Izraelitów, a jedni i drudzy to pasterze, a pasterze zupełnie inaczej pojmują Świat niż rolnicy. Moja argumentacja ma się lepiej niż ja sam. Uśmiech
W sumie dlaczego Jezus miałby być Mesjaszem i którego Mesjasza masz na myśli, bo ten żydowski mocno różni się od chrześcijańskiego.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
ARHIZ napisał(a): W sumie dlaczego Jezus miałby być Mesjaszem i którego Mesjasza masz na myśli, bo ten żydowski mocno różni się od chrześcijańskiego.
No to jest akurat problem, który NT jasno adresuje. Uczniowie oczekują jednego i widać to jeszcze na początku Dziejów, a otrzymują drugiego. W komplecie otrzymują „rozumienie pism”, które sprawia, że odczytują obietnice ST jako właśnie dotyczące tego drugiego.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a): No to jest akurat problem, który NT jasno adresuje. Uczniowie oczekują jednego i widać to jeszcze na początku Dziejów, a otrzymują drugiego. W komplecie otrzymują „rozumienie pism”, które sprawia, że odczytują obietnice ST jako właśnie dotyczące tego drugiego.
Czyli da się przyjąć za Mesjasza dopiero uznając NT za tekst dany od Boga? A co z kwestią nastania pokoju na świecie i pochodzenia z rodu Dawida?
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
dammy napisał(a):
Teista napisał(a): Czyli nie był mesjaszem, bo nie wierzył w powodzenie misji, a przyjął wyzwanie, bo został przymuszony tak jak Jonasz i przeczuwał, że nie podoła. To, że Mojżesz był wykształcony w egipskich uniwersytetach/świątyniach tłumaczy doskonale obecność egipskiej wiedzy wśród Izraelitów i w Torze. Autorzy  Tory wiedzieli czym jest zależność przyczynowo-skutkowa. Moim zdaniem to właśnie Mojżesz jest tym Herosem – Założycielem, a Jozue (czyli Jezus) jest prawdziwym i największym żydowskim mesjaszem, a jak żydowskim to i chrześcijańskim, bo jak przeczytałem na forum posty wierzących, to chrześcijaństwo przejęło judaizm  z całym inwentarzem…. Więc jedni i drudzy czekają na powtórne przyjście chrystusa=mesjasza=pomazańca  - prawdziwego zbawiciela.

Tu mi nie pasuje. W społecznościach semickich mamy powszechny motyw ojca-założyciela. 
Dammy, co ci, kuźwa, nie pasuje Uśmiech ? Wszystko pasuje! To Abraham jest Ojcem Narodu, przecież usłyszał od Jahwe, że będzie Ojcem Wielkiego Narodu (OWN= NWO, wystarczy zmienić kolejność literek), przedyskutowaliśmy to w innym wątku – Kirta/Keret/Abraham  i ich przymierze z Elem/Jahwe  – Dammy – skup się. Mojżesz jest Herosem –Założycielem, założycielem Państwa Żydowskiego - tak podaje Tora - takim Ojcem Założycielem jak w USA - Prawodawcą i Założycielem Państwa Izrael, które kiedyś było mitycznym - nomadycznym, a później rzeczywistym – rolniczym. A dokładnie, to Mojżesz był Ojcem-Odnowicielem Narodu i Założycielem Państwa.

Cudownie zesłana ciąża nie jest wynalazkiem Żydów, a Kananejczyków, a może kogoś wcześniej (Huryci??). W eposie o Kircie/Kerecie to temat kluczowy i pojawia się jeszcze wcześniej, bo w akadyjskim micie o Etanie. Żydzi, pisząc Torę „wybrakowali” wszystkie inne narody, a swój ustanowili jako ten jedyny, wybrany spośród innych narodów – Naród Kapłanów Jedynego Boga. Najbardziej „wybrakowanym” narodem biblijnym byli kananejczycy, potomkowie Chama, syna Noego. Nie dość, że ich pochodzenie jest najbardziej obrzydliwe w oczach Jahwe, to jeszcze zajęli się taką działalnością, którą Jahwe miał w największej pogardzie – o tym za chwilę.

Mojżesz nie jest zbawicielem/mesjaszem/chrystusem, a jest wyłącznie prawodawcą/prorokiem (prorokiem najświętszym dla Żydów). Jest również odnowicielem narodu. Żydowskim chrystusem jest Jozue i każdy Żyd oczekuje ponownego przyjścia takiego właśnie zbawiciela (np. Juda Machabeusz), a nie takiego jak chrześcijański zbawiciel. W tym widzę jedyny dysonans pomiędzy tymi Wielkimi Religiami. Zbieżność imion chrystusa żydowskiego i chrześcijańskiego nie jest przypadkowa. W Biblii żadne zdarzenie nic nie ma wspólnego z przypadkiem. Biblia jest obszerną rozprawką na temat zależności przyczynowo skutkowej i Biblia udowadnia, że taka zależność istnieje. Chrystus żydowski i chrześcijański w historii ludzkości wypełnia tę samą rolę, a tylko metoda ich odróżnia. Jozue, poprzez swój talent wojskowy zapewnia Izraelitom Ziemię Obiecaną. Jezus, ten chrześcijański, też obiecuje Ziemię Obiecaną, ale nazywa ją Królestwem Niebieskim. Oba obiecane miejsca znajdują się na kuli Ziemskiej, a nie w zaświatach, tyle że Jozue wywalcza to miejsce siłą, a Jezus nie, choć u niego siła też ma swój udział, ale inna siła:

odtąd głosi się Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, i każdy gwałtem wdziera się do niego.

Tę metodę chrystusa chrześcijańskiego zastosowali z powodzeniem Mahatma Gandhi i Nelson Mandela. I chyba ta metoda zbawienia Świata jest skuteczniejsza. Bo zdaje się bardziej trwała, a metoda Jozuego, też skuteczna, ale działa póki mesjasz żyje, a jak umrze to koniec raju i koniec hebrajskich królestw. Tak podaje Biblia, a i w historii znajdziemy wiele podobnych przypadków.

A teraz z innej beczki.
Poświadczenie rolniczej działalności Izraelitów masz zaraz po Pieśni Baraka i Debory. Ale od początku. Pierwsze problemy Izraelitów zaczynają się zaraz po śmierci Jozuego.

Powiedziałem: Nie złamię przymierza mego z wami na wieki.  Jednakże wy nie wchodźcie w przymierze z mieszkańcami tej ziemi, lecz rozwalcie ich ołtarze. Wyście zaś nie usłuchali mego głosu. Dlaczego to uczyniliście?...

Izraelici nie kontynuują misji Jozuego, wchodzą w zależności społeczne z Kanaanem.

A gdy całe to pokolenie połączyło się ze swoimi przodkami, nastało inne pokolenie, które nie znało Pana ani też tego, co uczynił dla Izraela…

Nie tylko nie kontynuują misji Jozuego, rozpoczynają przygodę z osiadłym trybem życia, a więc z rolnictwem

…A ręka Madianitów zaciążyła nad Izraelitami, tak że przed Madianitami kopali sobie schronienia w górach, jaskinie i miejsca obronne.  Zdarzało się, że ledwie Izraelici co zasiali, przychodzili Madianici i Amalekici oraz lud ze wschodu słońca i napadali na nich,  a rozbijając obozy naprzeciwko nich, niszczyli plony ziemi aż ku granicom Gazy….

Rolnictwo jest tym rodzajem działalności człowieka, które Jahwe potępia, a dowodów tego potępienia w Biblii znajdziesz wiele, w każdej księdze. Zaczyna się od Adama i Ewy. To biblijny mit mający swoje źródło w sumeryjskim micie o Enki i Ninhursag, a w obu mitach przyczyną upadku jest rozpoczęcie rolniczej aktywności. Chrześcijanie również prawidłowo odczytują genezę upadku człowieka w przyjęciu rolniczego trybu życia – Pokuta Adama – armeński apokryf – Armenia to pierwsze państwo, które przyjęło religię z nurtu chrześcijańskiego jako oficjalną, państwową. W żydowskich midraszach drzewem poznania dobra i zła jest kłos pszenicy. Adam poznaje dobro i zło obserwując postępowanie swoich synów. Kain – rolnik, Abel – pasterz. To Kain tworzy kulturę, której teraz Ty i ja jesteśmy przedstawicielami. W średniowieczu i później mamy kontynuację i rycerz do chłopa pańszczyźnianego odnosi się per chamie i nie ma w tym żadnej obrazy, po prostu - rolnik to cham, biblijny rzecz jasna.

Zupełnie odrębną sprawą jest ustanowienie świąt rolniczych w Torze: przaśników, tygodni, namiotów. To tak, jakby Mojżesz – pasterz przewidział, że Izraelici przejmą kananejski tryb życia - rolniczy. Czyżby tak doskonale znał naturę człowieka i wiedział, że upadek jest człowiekowi nieodwołalnie przeznaczony?

ARHIZ napisał(a):
Teista napisał(a): Założycielem, a Jozue (czyli Jezus) jest prawdziwym i największym żydowskim mesjaszem, a jak żydowskim to i chrześcijańskim, bo jak przeczytałem na forum posty wierzących, to chrześcijaństwo przejęło judaizm  z całym inwentarzem…. Więc jedni i drudzy czekają na powtórne przyjście chrystusa=mesjasza=pomazańca  - prawdziwego zbawiciela.
Jozue - On zdobywał i niszczył miasta. Wprowadzał NWO. Jak zakończył podbój to przydzielił ziemię wszystkim rodom (z pominięciem jednego), umarł i to wydarzenie kończy księgę.  Później zaczęły się rolnictwo i miasta. A jak zaczęło się rolnictwo to i odstępstwo od Jahwe. Dlaczego? Bo Jahwe był madianickim Bogiem Wojny i jedynym Bogiem Izraelitów, a jedni i drudzy to pasterze, a pasterze zupełnie inaczej pojmują Świat niż rolnicy. Moja argumentacja ma się lepiej niż ja sam. Uśmiech
W sumie dlaczego Jezus miałby być Mesjaszem i którego Mesjasza masz na myśli, bo ten żydowski mocno różni się od chrześcijańskiego.
Mesjasz jest typem człowieka, dla którego liczy się tylko misja jaką ma wypełnić i jest tą misją całkowicie owładnięty. Człowieka mesjaszem uznaje nie Bóg, a ludzkość. Dla Żydów to Jozue, a dla chrześcijan Jezus. W osiąganiu swoich celów stosowali diametralnie różne metody walki, ale prezentowali te same wartości moralne - Dekalog. W historii mesjaszów w stylu jezusowym/chrześcijańskim było czterech, a może i więcej.
Odpowiedz
Teista napisał(a): Tu mi nie pasuje. W społecznościach semickich mamy powszechny motyw ojca-założyciela. 

Teista napisał(a): Dammy, co ci, kuźwa, nie pasuje Uśmiech ? Wszystko pasuje! To Abraham jest Ojcem Narodu, przecież usłyszał od Jahwe, że będzie Ojcem Wielkiego Narodu (OWN= NWO, wystarczy zmienić kolejność literek), przedyskutowaliśmy to w innym wątku – Kirta/Keret/Abraham  i ich przymierze z Elem/Jahwe  – Dammy – skup się.

Sam się stary skup. Duży uśmiech  Przecież napisałem to samo.

Teista napisał(a): Mojżesz jest Herosem –Założycielem, założycielem Państwa Żydowskiego - tak podaje Tora - takim Ojcem Założycielem jak w USA - Prawodawcą i Założycielem Państwa Izrael, które kiedyś było mitycznym - nomadycznym, a później rzeczywistym – rolniczym. A dokładnie, to Mojżesz był Ojcem-Odnowicielem Narodu i Założycielem Państwa.

Jak mógł być ojcem-założycielem państwa skoro nawet do Kanaanu nie dotarł! To on był wybrańcem Jahwe i wielkim prawodawcą. To on miał cudowne archetypiczne narodziny, a nie Jozue. I to on wprowadził kult Jahwe wśród Hebrajczyków. Oczywiście wg Tory.

Teista napisał(a): Cudownie zesłana ciąża nie jest wynalazkiem Żydów, a Kananejczyków, a może kogoś wcześniej (Huryci??). W eposie o Kircie/Kerecie to temat kluczowy i pojawia się jeszcze wcześniej, bo w akadyjskim micie o Etanie.

Wiem. Przecież pisałem o asyryjskim tekście.

Teista napisał(a): Mojżesz nie jest zbawicielem/mesjaszem/chrystusem, a jest wyłącznie prawodawcą/prorokiem (prorokiem najświętszym dla Żydów).

Ponieważ technicznie biorąc nikt z nich dla Żydów nie mógł być Mesjaszem. Ale to Mojżesz miał większy, bardziej osobisty kontakt z Bogiem, opowieść o nim to historia cudów zsyłanych przez Boga. I to on wyprowadził Izraelitów z Egiptu przez Morze Czerwone. I wprowadzil prawo. I jeszcze cudowne narodziny...

Teista napisał(a): Żydowskim chrystusem jest Jozue i każdy Żyd oczekuje ponownego przyjścia takiego właśnie zbawiciela (np. Juda Machabeusz), a nie takiego jak chrześcijański zbawiciel.

Nieprawda. Poza tym trzeba sobie zdawać sprawę, że Księga Jozuego została zredagowana zapewne nie wcześniej jak w IV w. p.n.e. I dopiero wtedy z jakiegoś archetypicznego wojownika, który stał się wcześniej towarzyszem Mojżesza przeobraził się w wielkiego zdobywcę. Same wspominane zdobywane miasta często kompletnie nie mają odzwierciedlenia dla XII w. p.n.e. A co na to dokument z Qumran 1 Qlsa zawierający proroctwo Izajasza:

"Wszyscy my jako owce pobłądziliśmy, każdy na swą drogę ustąpił: a Pan włożył nań nieprawość wszystkich nas.
Ofiarowany jest, iż sam chciał, a nie otworzył ust swoich: jako owca na zabicie wiedziony będzie, a jako baranek przed strzygącym go zamilknie, a nie otworzył ust swoich.
Z ucisku i z sądu wzięty : rodzaj jego kto wypowie? Bo wzięty jest z ziemi żyjących, dla złości ludu mego ubiłem go.
I da niezbożne za pogrzeb, a bogatego za śmierć swoją, przeto iż nieprawości nie uczynił, ani zdrady było w ustach jego.
A Pan chciał go zetrzeć w niemocy: jeśli położy za grzech duszę swoją, ujrzy nasienie długo wiecznie: a wola Pańska w ręce jego powiedzie się.
Za to, że pracowała dusza jego, ujrzy i nasyci się. Umiejętnością swoją usprawiedliwi on sprawiedliwy sługa mój wielu, a nieprawości ich on poniesie.
Przeto oddzielę mu bardzo wielu, a korzyści mocarzy dzielić będzie, ponieważ wydał na śmierć duszę swoją, a z złośnikami jest policzony: a on grzechy mnogich odniósł, a za przestępców się modlił”.
(Izajasz rozdział 53. cały w tłumaczeniu Ks. D. Jakuba Wujka)"

http://modlitwa.pl/blog/proroctwo-izajasza-mesjaszu/

Spójrz na ks. Izajasza rozdział 11. Jeśli to jest o Mesjaszu na wzór Jozuego to znaczy, że "jezdem gupi". Daj spokój stary.

Teista napisał(a): Zbieżność imion chrystusa żydowskiego i chrześcijańskiego nie jest przypadkowa.

Jeszua to nierzadkie imię wśród starożytnych Żydów. Np: Jezus Jazon, który w oczach Żydów był raczej czarnym charakterem.

Teista napisał(a): W Biblii żadne zdarzenie nic nie ma wspólnego z przypadkiem. Biblia jest obszerną rozprawką na temat zależności przyczynowo skutkowej i Biblia udowadnia, że taka zależność istnieje.

Nawet gdy zdarzenia czasem się wykluczają?

Teista napisał(a): A teraz z innej beczki.
Poświadczenie rolniczej działalności Izraelitów masz zaraz po Pieśni Baraka i Debory. Ale od początku. Pierwsze problemy Izraelitów zaczynają się zaraz po śmierci Jozuego.

Powiedziałem: Nie złamię przymierza mego z wami na wieki.  Jednakże wy nie wchodźcie w przymierze z mieszkańcami tej ziemi, lecz rozwalcie ich ołtarze. Wyście zaś nie usłuchali mego głosu. Dlaczego to uczyniliście?...

Izraelici nie kontynuują misji Jozuego, wchodzą w zależności społeczne z Kanaanem.

A gdy całe to pokolenie połączyło się ze swoimi przodkami, nastało inne pokolenie, które nie znało Pana ani też tego, co uczynił dla Izraela…

Nie tylko nie kontynuują misji Jozuego, rozpoczynają przygodę z osiadłym trybem życia, a więc z rolnictwem

Nadużycie. To po prostu sprawa odstępstwa od wiary i złamania tabu religijnego związanego z zasadą niezawierania małżeństw z obcymi nacjami. Być może ta zasada weszła w życie (PwP) dopiero w VII w. p.n.e., a może jeszcze później. . Zwróć uwagę, że znaczna część Księgi Sędziów, zapewne większość,  powstała przed Księgą Jozuego.

Teista napisał(a): …A ręka Madianitów zaciążyła nad Izraelitami, tak że przed Madianitami kopali sobie schronienia w górach, jaskinie i miejsca obronne.  Zdarzało się, że ledwie Izraelici co zasiali, przychodzili Madianici i Amalekici oraz lud ze wschodu słońca i napadali na nich,  a rozbijając obozy naprzeciwko nich, niszczyli plony ziemi aż ku granicom Gazy….

Rolnictwo jest tym rodzajem działalności człowieka, które Jahwe potępia, a dowodów tego potępienia w Biblii znajdziesz wiele, w każdej księdze. Zaczyna się od Adama i Ewy. To biblijny mit mający swoje źródło w sumeryjskim micie o Enki i Ninhursag, a w obu mitach przyczyną upadku jest rozpoczęcie rolniczej aktywności.

To była kara za nieposłuszeństwo wobec Jahwe. Za kult innych bóstw i wejście w związki małżeństwa z innymi nacjami. W Micie o Enki i Ninhursag nic o potępieniu rolnictwa nie ma.

Teista napisał(a): Zupełnie odrębną sprawą jest ustanowienie świąt rolniczych w Torze: przaśników, tygodni, namiotów. To tak, jakby Mojżesz – pasterz przewidział, że Izraelici przejmą kananejski tryb życia - rolniczy. Czyżby tak doskonale znał naturę człowieka i wiedział, że upadek jest człowiekowi nieodwołalnie przeznaczony?

To pokazuje, że pochwała pasterstwa przez Jahwe można zauważyć gdy była mowa o pasterzach. Gdy trzeba było odnieść się do rolników to Jahwe uświęcił rolników i ich pracę.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości