To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Formacje społeczne
#1
Coś głupiego przyszło mi do głowy.
Jak wiadomo ( Duży uśmiech ) są trzy siły wytwórcze: ziemia, kapitał i praca. Różnice w ich znaczeniu i dochodowości, czyli baza, kreują nadbudowę, czyli systemy społecznopolityczne. Niejaki Karol Marks wyróżnił następujące formacje: wspólnotę pierwotną, niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm, socjalizm i komunizm. Były to w dużym stopniu życzeniowe pierdoły, niemniej u samej podstawy może coś w tym być. Proponuję przyjrzeć się temu pod kątem jak właściwie zmieniają się te formacje w zależności od relacji między siłami wytwórczymi według schematu x>y>z. Moja propozycja:

1) Ziemia, kapitał, praca. Niewolnictwo. Praca jest tak mało warta, że pracownik staje się własnością i nawet za bardzo nie protestuje. No ale jak zysk z posiadania cepa jest większy niż zysk z machania cepem, a sam cep jest więcej wart od operatora cepa to nie może być inaczej.

2) Ziemia, praca, kapitał. Pańszczyzna. Klasyczny feudalizm. Chłop w zamian za działkę za/opierdala się na polu pana dziedzica.

3) Praca, ziemia, kapitał. Chuj wi co, ale ciekawe. Tak to chyba działa u ludów pierwotnych. Podobnie mogą funkcjonować ludy pasterskie. W społeczeństwach rolniczych preindustrialnych coś takiego pojawiało się w przypadku kolonizacji nowych terenów, choćby wczesny rzymski kolonat. Chłop nie zapieprza u dziedzica, tylko najpierw ma 20 lat wolnizny, a potem płaci jakąś rentę czynszową. Ciekawe też, że jak libertarianie marzą o idealnym świecie, to notorycznie wychodzą im jakieś domki na prerii. Roboczo nazwijmy tę formację wolnizną.

Powyższe formacje mają ważną cechę. Zawsze ziemia>kapitał. To oznacza, że poziom technologiczny jest tak niski, że nie doszło jeszcze do rewolucji przemysłowej. To też oznacza, że mamy do czynienia ze społeczeństwem przedmaltuzjańskim. Przyrost naturalny spowoduje stopniowy spadek wartości pracy i przesuwanie się w kierunku 3->1. Rzecz istotna dla historii Polski, bo turbulencje przy przejściu od wolnizny do pańszczyzny na Ukrainie rozwaliły RON. Wyjątkiem jest tu wspólnota pierwotna, w której nie da się sprawować indywidualnej kontroli nad ziemią i dominującą siłą pozostaje praca.

4) Kapitał, ziemia, praca. Chuj wi co. Być może nigdy się nie pojawiło, lub też incydentalnie. Na logikę powinno to wyglądać tak, że robol staje się własnością burżuja. Formacja raczej niezdolna do pełnego wykształcenia się - dominacja kapitału nad ziemią oznacza, że doszło już do rewolucji przemysłowej. Ta z kolei wymaga wysokiego poziomu technicznego. Ten zaś zwykle podbija wartość pracy w górę. Co ciekawe, pewne cechy oczekiwanej formacji pojawiły się w faszyzmie. W ichnim korporacjonizmie faktycznie robotnicy stali się swoistą własnością przedsiębiorstwa. Raczej nie jest przypadkiem, że faszyzm pojawił się po wielkim kryzysie gospodarczym, gdy wartość pracy przejściowo mocno spadła. Podobne ustroje sporadycznie pojawiały się też w mocno kryzysowej Ameryce Łacińskiej. Jeśli jest coś na rzeczy, to mamy niezłe wyjaśnienie zarówno genezy faszyzmu, jak i jego efemeryczności. Hm, może ogólnie ta formacja to osławiony imperializm?  Duży uśmiech

5) Kapitał, praca, ziemia. Czyli po prostu zwykły kapitalizm. Burżuj płaci robolowi, a ten zapieprza na fabryce.

6) Praca, kapitał, ziemia. Formacja, która nadchodzi. Widać ją już w np. sektorze IT. Pracobiorca ma przewagę nad pracodawcą, coraz więcej rzeczy opłaca się robić nie jako pracownik a jako zleceniobiorca. Indywidualna akumulacja majątku jest utrudniona - pracowitości akumulować się nie da. Można kompetencje, ale te z kolei nie da się zapisać w spadku. Można zainwestować w wykształcenie potomstwa, ale to żadna gwarancja. Struktura społeczna jest mocno spłaszczona, a dynamika w jej obrębie wysoka. I tak na horyzoncie pojawił się nam komu.. a nie. Jakby się zastanowić to to najbardziej chyba przypomina kompletnie zapomniany dystrybucjonizm.

Ciekawe, że o ile model jakby tłumaczy genezę faszyzmu, pojawia się w nim libertarianizm, oba zresztą jako nietrwałe efemery, to nie widać tu za bardzo komunizmu. To znaczy może i widać - jako specyficzną postać niewolnictwa/pańszczyzny?
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#2
Jeśli dodamy do tego rozważania koncepcję „systemu życzeniowego”, to wyjaśni nam się i libertarianizm i faszyzm i komunizm. Otóż system życzeniowy to jest taki, który próbuje wbrew występującej w danym społeczeństwie hierarchii tych trzech wartości wymusić inną hierarchię. Czasami osiągając w rezultacie jeszcze coś innego. I tak:

Libertarianizm to życzeniowa wolnizna: pragnienie życia „szlachcem na zagrodzie” w sytuacji gdy ziemia ma już niewielką wartość. Nie da się tego systemu za bardzo wprowadzić siłowo, więc ciężko określić, co by było, gdyby próbować.

Faszyzm to życzeniowy feudalizm: próba siłowego powrotu do systemu z jasną drabiną społeczną w warunkach kapitalistycznych. Prowadzi do, jak to określiłeś „chujwiczego” – efemerydy.

Komunizm to życzeniowy post-kapitalizm (nie wiem, jak to inaczej nazwiemy, habilityzm?) próba przyspieszenia przejścia od kapitalizmu do sytuacji, w której kontrolę nad produkcją ma pracownik metodami siłowymi. Prowadzi do kapitalizmu państwowego, czyli hierarchia trzech wartości się nie zmienia, ale cały kapitał jest w rękach państwa. W rezultacie pozycja pracownika paradoksalnie spada (bo nie ma rynku pracy) i mamy coś w rodzaju niewolnictwa, jednak nie jest to naturalne niewolnictwo, zatem komunizm też jest efemerydą.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#3
zefciu napisał(a): Jeśli dodamy do tego rozważania koncepcję „systemu życzeniowego”, to wyjaśni nam się i libertarianizm i faszyzm i komunizm. Otóż system życzeniowy to jest taki, który próbuje wbrew występującej w danym społeczeństwie hierarchii tych trzech wartości wymusić inną hierarchię. Czasami osiągając w rezultacie jeszcze coś innego.
Zgoda.
zefciu napisał(a): Libertarianizm to życzeniowa wolnizna: pragnienie życia „szlachcem na zagrodzie” w sytuacji gdy ziemia ma już niewielką wartość. Nie da się tego systemu za bardzo wprowadzić siłowo, więc ciężko określić, co by było, gdyby próbować.
Na bidę coś takiego tworzyło się na dzikim zachodzie, czy po migracjach Burów. Nie jest raczej przypadkiem, że koncepcja powstała w tym kręgu kulturowym. Ale gdyby nie zmyła tego rewolucja przemysłowa to przyrost naturalny i związany z tym spadek ceny pracy zepchnąłby to w jakiś feudalizm, czy wręcz niewolnictwo. Coś takiego stało się zresztą na południu USA.
zefciu napisał(a): Faszyzm to życzeniowy feudalizm: próba siłowego powrotu do systemu z jasną drabiną społeczną w warunkach kapitalistycznych. Prowadzi do, jak to określiłeś „chujwiczego” – efemerydy.
Ja podejrzewam, że coś takiego może się tworzyć w warunkach deprecjacji pracy w kapitalizmie, czyli sytuacjach głębokiego kryzysu. Nie jest to jednak stan trwały, praca zdrożeje i system wróci w stare koleiny.
zefciu napisał(a): Komunizm to życzeniowy post-kapitalizm (nie wiem, jak to inaczej nazwiemy, habilityzm?) próba przyspieszenia przejścia od kapitalizmu do sytuacji, w której kontrolę nad produkcją ma pracownik metodami siłowymi. Prowadzi do kapitalizmu państwowego, czyli hierarchia trzech wartości się nie zmienia, ale cały kapitał jest w rękach państwa. W rezultacie pozycja pracownika paradoksalnie spada (bo nie ma rynku pracy) i mamy coś w rodzaju niewolnictwa, jednak nie jest to naturalne niewolnictwo, zatem komunizm też jest efemerydą.
Tu warto się zastanowić, jak wyglądała baza w krajach, gdzie komunizm przejął władzę oddolnie. Notorycznie były to państwa prymitywne i rolnicze, o słabej industrializacji, czyli ziemia-kapitał-praca, lub ziemia-praca-kapitał. Czyli niewolnictwo/pańszczyzna. Rewolucje tego nie zmieniły. Co najwyżej forsowna industrializacja zmieniła bazę na kapitał-ziemia-praca, co może tłumaczyć, czemu pojawiły się tam hierarchie podobne do faszystowskich.
zefciu napisał(a): Prowadzi do kapitalizmu państwowego, czyli hierarchia trzech wartości się nie zmienia, ale cały kapitał jest w rękach państwa. W rezultacie pozycja pracownika paradoksalnie spada (bo nie ma rynku pracy) i mamy coś w rodzaju niewolnictwa, jednak nie jest to naturalne niewolnictwo, zatem komunizm też jest efemerydą.
Podstawowy błąd komunizmu jest chyba taki, że dominacja pracy nie prowadzi do zaniku własności prywatnej. We wspólnocie pierwotnej jej za bardzo nie było, ale tam po prostu nie dało się niczego akumulować.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#4
kmat napisał(a): 3) Praca, ziemia, kapitał. Chuj wi co, ale ciekawe. Tak to chyba działa u ludów pierwotnych. Podobnie mogą funkcjonować ludy pasterskie.
Dla ludów pasterskich absolutną podstawą był kapitał w postaci pogłowia bydła. Kapitał ten pomnażał się sam z siebie, przy stosunkowo niewielkim nakładzie pracy w porównaniu z rolnictwem. Ziemia natomiast w ogóle nie stanowiła własności wartej obrony. Ponieważ kapitał był łatwy do akumulacji, najczęściej z użyciem przemocy, ludy pasterskie wykształciły ustrój typowo militarny: maksymalnie autorytarny, ale jednocześnie o dużej mobilności. Pan mógł zrobić w zasadzie wszystko z poddanym, więc pod tym względem poddany przypominał niewolnika, z drugiej strony jednak zwykły parobek dość łatwo mógł awansować po prostu rabując kapitał podczas licznych wojen międzyplemiennych, a panowie całkiem często tracili kapitał razem z głowami. Tę specyficzną formację pasterze przeszczepiali też na podbite przez siebie cywilizacje rolnicze, że skutkiem mocno dołującym - w Rosji, Chinach i prawie całym obszarze islamu, z wyjątkiem może Indonezji.
Odpowiedz
#5
kmat napisał(a): Ale gdyby nie zmyła tego rewolucja przemysłowa to przyrost naturalny i związany z tym spadek ceny pracy zepchnąłby to w jakiś feudalizm, czy wręcz niewolnictwo.
Z drugiej strony jednak spadek wartości ziemi powodować może, że osoby, dla których coś takiego jest atrakcyjne będą mogły tak żyć. Nieśmiało próbuje się coś takiego formować w New Hampshire, ale ostatnio mają problem z niedźwiedziami.
Cytat:Ja podejrzewam, że coś takiego może się tworzyć w warunkach deprecjacji pracy w kapitalizmie, czyli sytuacjach głębokiego kryzysu. Nie jest to jednak stan trwały, praca zdrożeje i system wróci w stare koleiny.
W sumie to tłumaczy też obecne wzmożenie ruchów faszystowskich. Miejmy zatem nadzieję, że po CoViDzie gospodarka Zachodu się odbije.
Cytat:Tu warto się zastanowić, jak wyglądała baza w krajach, gdzie komunizm przejął władzę oddolnie. Notorycznie były to państwa prymitywne i rolnicze, o słabej industrializacji, czyli ziemia-kapitał-praca, lub ziemia-praca-kapitał. Czyli niewolnictwo/pańszczyzna. Rewolucje tego nie zmieniły. Co najwyżej forsowna industrializacja zmieniła bazę na kapitał-ziemia-praca, co może tłumaczyć, czemu pojawiły się tam hierarchie podobne do faszystowskich.
Być może wynika to z faktu, że w krajach industrialnych, lud pracujący miast i wsi odczuwał już pozytywne skutki kapitalizmu. W krajach słabiej zindustrializowanych, które dodatkowo wpadły w jakiś kryzys idea rewolucyjna była atrakcyjniejsza.
Cytat:Podstawowy błąd komunizmu jest chyba taki, że dominacja pracy nie prowadzi do zaniku własności prywatnej. We wspólnocie pierwotnej jej za bardzo nie było, ale tam po prostu nie dało się niczego akumulować.
No bo w postkapitalizmie nie o to chodzi, że nie ma własności prywatnej, ale o to, że wszyscy mają jej dość dużo i nie da się przez akumulację kapitału zdobyć zbyt dużej władzy nad innymi. Co z tego, że Jeff Bezos ma kilka rzędów wielkości więcej pieniędzy niż ja, skoro ja za to co mam też mogę sobie fajnie i wygodnie żyć?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#6
ZaKotem napisał(a): Dla ludów pasterskich absolutną podstawą był kapitał w postaci pogłowia bydła.
Pytanie, jak traktować bydło, jako ziemię, czy jako kapitał. Nie są to najszczęśliwsze nazwy, równie dobrze moglibyśmy to nazwać surowce i narzędzia. Bydło jest chyba czymś pośrednim, lub wręcz trzecią kategorią.
ZaKotem napisał(a): Ziemia natomiast w ogóle nie stanowiła własności wartej obrony.
Zależy. w zaawansowanych społeczeństwach pastwiska też są własnością prywatną.
ZaKotem napisał(a): Pan mógł zrobić w zasadzie wszystko z poddanym, więc pod tym względem poddany przypominał niewolnika, z drugiej strony jednak zwykły parobek dość łatwo mógł awansować po prostu rabując kapitał podczas licznych wojen międzyplemiennych, a panowie całkiem często tracili kapitał razem z głowami.
Relacje pan-poddany u koczowników są słabe. Jak ordy przednie wpadały do RON po niewolników, to po to aby ich sprzedać dalej a nie trzymać u siebie.
ZaKotem napisał(a): Tę specyficzną formację pasterze przeszczepiali też na podbite przez siebie cywilizacje rolnicze, że skutkiem mocno dołującym - w Rosji, Chinach i prawie całym obszarze islamu, z wyjątkiem może Indonezji.
To są bajki Koniecznego. Po prostu łupione społeczeństwa się uprymitywniały z wszystkimi konsekwencjami - spadkiem wartości ludzkiego życia, wzrostem agresji, wzrostem bezprawia itp.
Ogólnie z łowiectwem i pasterstwem jest jeden myk - zasadniczo efektywniej się je uprawia kolektywnie niż indywidualnie. Dlatego akumuluje raczej grupa niż jednostka. Stąd względny egalitaryzm takich społeczności.

zefciu napisał(a): Z drugiej strony jednak spadek wartości ziemi powodować może, że osoby, dla których coś takiego jest atrakcyjne będą mogły tak żyć.
Nawet żyją. Choćby Amisze. Ale nie jest to wybitnie komfortowe życie i taka egzystencja dotyczyć będzie raczej niszowego marginesu.
zefciu napisał(a): W sumie to tłumaczy też obecne wzmożenie ruchów faszystowskich. Miejmy zatem nadzieję, że po CoViDzie gospodarka Zachodu się odbije.
Też tak sądzę.
zefciu napisał(a): Być może wynika to z faktu, że w krajach industrialnych, lud pracujący miast i wsi odczuwał już pozytywne skutki kapitalizmu. W krajach słabiej zindustrializowanych, które dodatkowo wpadły w jakiś kryzys idea rewolucyjna była atrakcyjniejsza.
Zwłaszcza, że były to realnie kraje feudalne a nie przemysłowe. Coś mi przyszło do głowy. W takim KRLD, gdzie nadbudowie udało się zablokować najskuteczniej rozwój bazy, mamy realnie jakby rekonstrukcję starożytnego Egiptu.
zefciu napisał(a): No bo w postkapitalizmie nie o to chodzi, że nie ma własności prywatnej, ale o to, że wszyscy mają jej dość dużo i nie da się przez akumulację kapitału zdobyć zbyt dużej władzy nad innymi. Co z tego, że Jeff Bezos ma kilka rzędów wielkości więcej pieniędzy niż ja, skoro ja za to co mam też mogę sobie fajnie i wygodnie żyć?
Na dłuższą drogę Struktura majątkowa się spłaszczy.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#7
W sumie jakby się zastanowić to bydło faktycznie bardziej podpada pod kapitał. Podobna dynamika, brak stałej podaży jak przy ziemi, większe umiejętności wymagane do zarządzania dużymi ilościami itp. Czyli dla sytuacji kapitał-ziemia-praca odpowiedzią byłby jakiś pastoralizm. W sumie twór stabilny, trwający tysiące lat.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#8
kmat napisał(a): 6) Praca, kapitał, ziemia. Formacja, która nadchodzi. Widać ją już w np. sektorze IT.

Ale to nie jest ostateczna formacja. Jeszcze po niej będzie: czas>praca>kapitał>ziemia. Bo to czas stanie się najcenniejszym dobrem w którymś tam wieku.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#9
Żarłak napisał(a): Ale to nie jest ostateczna formacja. Jeszcze po niej będzie: czas>praca>kapitał>ziemia. Bo to czas stanie się najcenniejszym dobrem w którymś tam wieku.
Czas nie jest czynnikiem produkcji. Nawet na walutę kiepsko się nadaje.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#10
kmat napisał(a): Czas nie jest czynnikiem produkcji. Nawet na walutę kiepsko się nadaje.

Nie jest? To po co są nadgodziny? A powiedzenie "czas to pieniądz" skąd się wzięło? A niewolnictwo obliczone na kilka dni w tygodniu? Praca odbywa się w czasie, więc czas jest elementem produkcji i można nim handlować płacąc dodatkowo za np. przyspieszenie czegoś.

Co powstanie, gdy ziemia będzie mało potrzebna, kapitał zakumulowany, a praca zautomatyzowana? Przewagę stworzy czas, który ktoś będzie musiał poświęcić, choć nie będzie do tego zmuszony, bo będzie miał kawałek ziemi (czy ogólnie własności; bądź będzie go stać na najem), kapitał, a pracę będzie mógł ale nie musiał wykonywać?
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#11
kmat napisał(a): 6) Praca, kapitał, ziemia. Formacja, która nadchodzi. Widać ją już w np. sektorze IT. Pracobiorca ma przewagę nad pracodawcą, coraz więcej rzeczy opłaca się robić nie jako pracownik a jako zleceniobiorca. Indywidualna akumulacja majątku jest utrudniona - pracowitości akumulować się nie da. Można kompetencje, ale te z kolei nie da się zapisać w spadku. Można zainwestować w wykształcenie potomstwa, ale to żadna gwarancja. Struktura społeczna jest mocno spłaszczona, a dynamika w jej obrębie wysoka.

Nic nie jest utrudnione. Weź pod uwagę, że kapitał to szerokie pojęcie. Masz w nim materiały cenne z powodu popytu, rzadkości występowania, unikatowości, zastosowania i kompetencyjności. Nikt nie pracuje dla samego pracowania. Co zatem się dziedziczy? Kontakty, pozycję społeczną, szereg umiejętności albo ma się dostęp do narzędzi lepszej jakości niż reszta. I tutaj dochodzimy do tego co jest konieczne do życia i jakości tego czegoś. Żarcie, dom i ubiór plus "pawie pióra". I to wszystko ma cenę wielokrotnie większą niż ma reszta więc jest się bajecznie bogatym.

Cytat: I tak na horyzoncie pojawił się nam komu.. a nie. Jakby się zastanowić to to najbardziej chyba przypomina kompletnie zapomniany dystrybucjonizm.

Nie dystrybucjonizm. Syndykalizm. Weź pod uwagę kompletną atomizację społeczeństwa i zmienne, szybko rosnące enklawy dla rozwoju gospodarczego. I takie coś już było w XIX i na początku XX wieku w czasach pionierów mechanizacji. Przecież Ford, Rockefeller i Edison zarobili fortuny na pracy a nie na kapitale czy ziemi. I w takiej sytuacji powstały sieci rozproszone, ubezpieczeń czy spółdzielnie pracy. W zasadzie obserwujemy dokładnie to samo w tej chwili. Ta osławiona "sharing economy" to ni mniej ni więcej tylko odkurzony formujący się syndykalizm. Kwestią czasu jest sformowanie się grup nacisku zebranych podług interesów ekonomicznych.

Cytat:Ciekawe, że o ile model jakby tłumaczy genezę faszyzmu, pojawia się w nim libertarianizm, oba zresztą jako nietrwałe efemery, to nie widać tu za bardzo komunizmu. To znaczy może i widać - jako specyficzną postać niewolnictwa/pańszczyzny?

https://pl.wikipedia.org/wiki/Komunizm_utopijny

Cytat:Jeden z pierwszych utopistów–komunistów, Meslier, twierdził, że by osiągnąć równość wszystkich potrzebna jest rewolucja chłopska, która zniszczy wyższe warstwy społeczne i zapewni wszystkim równy dostęp do dóbr. Po rewolucji powinny powstać gminy komunistyczne wiążące mieszkańców miasta czy parafii, w których panować miała wspólnota dóbr, przy czym dopuszczalne były federacje gmin w większych organizacjach.

Morelly widział w prawie własności czynnik mający destrukcyjny wpływ na rozwój społeczeństw. Panującemu w jego czasach systemowi przeciwstawiał plemiona Indian amerykańskich, które, nieskażone prawem własności, zachowały naturalny ład. Pragnąc, by taki stan osiągnęło również społeczeństwo Europy, Morelly wyszedł z postulatem zniesienia własności prywatnej i przejścia do społeczeństwa komunistycznego. Każdy obywatel tego społeczeństwa miał współpracować z innymi w rozwoju, każdy też obywatel miał być utrzymywany przez wspólnotę. Funkcjonowanie społeczeństwa opierać się miało na rodzinach, plemionach i miastach, przy czym każde plemię miało składać się z takiej samej liczby rodzin, a każde miasto z takiej samej liczby plemion. To przyszłe społeczeństwo komunistyczne opierać się miało na postępie techniczno-naukowym.


Punkt 3. Wypisz wymaluj, punkt trzeci. Tyle tylko, że produkty nie biorą się li tylko z natury, ale i z przemysłu. I w identyczny sposób losowej dystrybucji i wiecznego niedoboru podlegają prawom łowiectwa i zbieractwa. Dla uszlachetnienia zblazowanych burżujów, ofc.

Żarłak napisał(a):
kmat napisał(a): Czas nie jest czynnikiem produkcji. Nawet na walutę kiepsko się nadaje.

Nie jest? To po co są nadgodziny? A powiedzenie "czas to pieniądz" skąd się wzięło? A niewolnictwo obliczone na kilka dni w tygodniu? Praca odbywa się w czasie, więc czas jest elementem produkcji i można nim handlować płacąc dodatkowo za np. przyspieszenie czegoś.

Płaci się za to co w owym czasie powstało. Jeżeli w trakcie prac coś się zjebało, to odnotowane jest to jako strata.

Cytat:Co powstanie, gdy ziemia będzie mało potrzebna, kapitał zakumulowany, a praca zautomatyzowana?


Będą zrzucać hajs z helikoptera, kupując za niego suby, followy i inne takie.

Cytat:Przewagę stworzy czas, który ktoś będzie musiał poświęcić, choć nie będzie do tego zmuszony, bo będzie miał kawałek ziemi (czy ogólnie własności; bądź będzie go stać na najem), kapitał, a pracę będzie mógł ale nie musiał wykonywać?

Przewagę stworzą kompetencje. Stawiam, że powstanie coś na miarę airdropów korporacyjnych. Dane dobro będzie osiągalne dzięki byciu w teamie Adidas, MacDonalds i CocaColas. Za sam czas nikt płacił nie będzie tylko za pracę wykonywaną w czasie. W końcu gdy przyjdzie czas borgizacji i głębokiej penetracji telomerów to czas będzie dobrem podobnym do wody, pożywienia i powietrza. Tylko nam do NFRCów jeszcze daleko.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#12
Gawain napisał(a): Będą zrzucać hajs z helikoptera, kupując za niego suby, followy i inne takie.

Być może.

Gawain napisał(a): Przewagę stworzą kompetencje. Stawiam, że powstanie coś na miarę airdropów korporacyjnych. Dane dobro będzie osiągalne dzięki byciu w teamie Adidas, MacDonalds i CocaColas. Za sam czas nikt płacił nie będzie tylko za pracę wykonywaną w czasie. W końcu gdy przyjdzie czas borgizacji i głębokiej penetracji telomerów to czas będzie dobrem podobnym do wody, pożywienia i powietrza. Tylko nam do NFRCów jeszcze daleko.


To może być etap przechodni. Krótki lub bardzo długi.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#13
Coś mi jeszcze chodzi po łbie. W zależności od dominacji poszczególnych sił wytwórczych inny charakter ma elita finansowo-polityczna dominująca w danym systemie. Przy dominacji ziemi jest to po prostu arystokracja. Gdy przewagę osiąga kapitał, na podium wskakuje burżuazja. A gdy praca to palmę pierwszeństwa przejmuje management. Bardziej ogólnie to arysto-, pluto- i technokracja.
Co ciekawe - przejście kapitał-praca najwyraźniej już się dokonało. Kapitalizm przeminął, tylko nikt tego nie zauważył Uśmiech
Parę ciekawostek. Rosja jest krajem surowcowym, czyli zdominowanym przez ziemię. To oznacza, że ichnia oligarchia to bardziej arystokracja niż burżuazja czy management (ukraińska powinna być raczej burżuazją). Burżuazją za to realnie były elity Wenecji, Genui, Kartaginy czy Aten (to chyba nie budzi większych kontrowersji). Polska jest chyba w fazie przejściowej między burżuazją a managementem.
Ciekawie też wygląda kwestia socjalizmu. Nomenklatura w założeniu miała być technokracją. I w dużym stopniu była. Pomimo przewagi kapitału nad pracą nikt tym kapitałem nie dysponował, a pracą tak. System był oczywiście nienaturalny, i dlatego, gdy pozwalano na akumulację kapitału nomenklatura szybko stawała się burżuazją jak w Chinach.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#14
kmat napisał(a): Co ciekawe - przejście kapitał-praca najwyraźniej już się dokonało. Kapitalizm przeminął, tylko nikt tego nie zauważył Uśmiech
Dokonało się częściowo. I zostało zauważone również częściowo. Nadal przecież mamy ludzi, których jedyną kwalifikacją jest posiadanie majątku. Ostatnim czempionem tej grupy ludzi był Trump. Jednakże przegrał starcie ze straszliwymi lewackimi korporacjami zbrodniczo zmniejszającymi cycki królików.

Jeśli chodzi o zauważenie, to rzeczywiście przejawia się ono chociażby w odkryciu „prekariatu”. Ci zaś, co nie zauważyli dalej gadają Marksem.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#15
Tego typu posiadaczy majątku jednak raczej będzie ubywać. Trump ponoć wcale spadku po ojcu jakoś wybitnie nie pomnożył. Hiltonówny pewnie też cudów nie pokażą. Pewnie skończy się utratą kontroli nad firmami bo wypływ/dodruk akcji, i zrobią się z tego zwykłe SA z pierdylionem właścicieli.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#16
Już ubywa, ale dzięki temu, że ich ubywa, ci, co zostali stają się bardziej widoczni i ich burżujstwo bardziej kłuje w oczy. Tak jak arystokracja bardziej raziła pozostałe klasy luksusem i zadufaniem w wieku XVIII, gdy była bezsilna, niż w wiekach poprzednich, gdy jej pozycja wynikająca z realnego stosunku sił była oczywista. Pytanie, czy Amerykanie (bo to w Ameryce z pewnością Się Zacznie) rozwiążą tę sytuację na sposób brytyjski, czy francuski.
Odpowiedz
#17
kmat napisał(a): Tego typu posiadaczy majątku jednak raczej będzie ubywać. Trump ponoć wcale spadku po ojcu jakoś wybitnie nie pomnożył. Hiltonówny pewnie też cudów nie pokażą. Pewnie skończy się utratą kontroli nad firmami bo wypływ/dodruk akcji, i zrobią się z tego zwykłe SA z pierdylionem właścicieli.
Z tym się zgadzam. Ale nadal uważam, że nieuprawnionym jest twierdzenie, że „kapitalizm się skończył i nikt nie zauważył”. Raczej jest tak, że dzisiejsze społeczne ruchawki należy interpretować, jako punkt przesilenia między tymi dwoma systemami. Taka interpretacja wyjaśnia np. dziwaczne, obserwowane dziś sojusze: sojusz paleoliberałów i faszystów oraz sojusz korporacji i lewaków.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#18
ZaKotem napisał(a): Tak jak arystokracja bardziej raziła pozostałe klasy luksusem i zadufaniem w wieku XVIII, gdy była bezsilna, niż w wiekach poprzednich, gdy jej pozycja wynikająca z realnego stosunku sił była oczywista.
Właśnie dlatego raziła, bo była bezsilna.
ZaKotem napisał(a): Pytanie, czy Amerykanie (bo to w Ameryce z pewnością Się Zacznie) rozwiążą tę sytuację na sposób brytyjski, czy francuski.
Raczej brytyjski. Czasy krwawych rozliczeń w pierwszym świecie zasadniczo minęły.

zefciu napisał(a): Z tym się zgadzam. Ale nadal uważam, że nieuprawnionym jest twierdzenie, że „kapitalizm się skończył i nikt nie zauważył”. Raczej jest tak, że dzisiejsze społeczne ruchawki należy interpretować, jako punkt przesilenia między tymi dwoma systemami. Taka interpretacja wyjaśnia np. dziwaczne, obserwowane dziś sojusze: sojusz paleoliberałów i faszystów oraz sojusz korporacji i lewaków.
Prawda. Przy czym o ile sojusz korpolewicy wyjaśnić łatwo, to na front nazilibertariański jest chyba tylko jedno wytłumaczenie - jedna ze składowych nie jest tym, czym się wydaje.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#19
kmat napisał(a): Coś mi jeszcze chodzi po łbie. W zależności od dominacji poszczególnych sił wytwórczych inny charakter ma elita finansowo-polityczna dominująca w danym systemie. Przy dominacji ziemi jest to po prostu arystokracja. Gdy przewagę osiąga kapitał, na podium wskakuje burżuazja. A gdy praca to palmę pierwszeństwa przejmuje management. Bardziej ogólnie to arysto-, pluto- i technokracja.

Myślę, że kapitalizm wciąż rządzi. Wielki kapitał jako ogon kręci psem czyli rynkiem i gospodarką. Wystarczy jakieś pierdnięcie typu upadek Lehman Brothers, a wszystko zaczyna się sypać. To o czym piszesz to procesy, które na Zachodzie istniały w latach powojennych gdzieś do początku lat 90-tych. Z tym się zgodzę. Ale neoliberalizm, gwałtowna koncentracja majątku zamiast w przemysł i usługi poszły w giełdy, akcje spekulacyjne i różne prywatne instytucje finansowe. Gdyby było tak jak piszesz to mediana zarobków wg siły nabywczej Amerykanów nie przypominała by tej z pocz. lat 80-tych przy zdecydowanym wzroście PKB per capita w St. Zjedn. W Europie rzeczywiście było trochę inaczej. Ale Wlk. Brytania Toniego Blaira też poszła tą drogą. Te całe londyńskie City po brexicie jak pieprznie to żadna "przewaga pracy nad kapitałem" Brytyjczykom nie pomoże.
Odpowiedz
#20
dammy napisał(a): Ale neoliberalizm, gwałtowna koncentracja majątku zamiast w przemysł i usługi poszły w giełdy, akcje spekulacyjne i rożne prywatne instytucje finansowe.
Lekarstwą na to jest szeroki dostęp do informacji i do narzędzi finansowych dla mas. Pierwszą jaskółkę widzieliśmy całkiem niedawno w sprawie GameStopu. Okazało się nagle, że 1000 internautów mających do zainwestowania po 1000 dolców, o ile ma dostęp do informacji i platformę komunikację staje się niebezpieczne dla jednego spekulanta-milionera. Jeśli takie sytuacje będą się powtarzać, dzikie spekulacje będzie trzeba poważnie ukrócić.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości