To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Drożyzna
lumberjack napisał(a): Widziałem gdzieś fasolkę szparagową po 50 zł za kg. Potem w Dino za 40 zł za kg.

Takie są ceny że gejetarianizm będzie nieopłacalny. Mięcho taniej wychodzi.

Miałem z zagranicy wcześniej wrócić i siać pod osłonami XD Kurwa, taki potencjał zmarnowałem... Ale poważnie, ceny są zabójcze. Czereśnie po 40 złotych, truskawki po 18... Przyszły rok to będą ceny o te 18 procent wyższe od tegorocznych albo i lepiej i będą rosły dzięki 800+ i innym socjalom. Znaczy się fasolka po 60, czereśnie po 50... O ile nie będzie katastrofy pogodowej albo problemów z nawozami, środkami ochrony roślin czy pracownikami. A no i koszty pracowników wzrosną... Kurwa.

Mustafa Mond napisał(a):
Gawain napisał(a): Od cholery klawo. Jedyna gospodarczo akceptowalna partia to Konfa, reszta ściga się na stosy socjalu. Może w planktonie coś jest, ale nie wierzę w przebicie się. A wierzyć Konfie i w stabilność rządów pod ich pałeczką... No cóż. Czarno to widzę.

A co jest złego w programie gospodarczym PL2050? Hołownia ma dobry program ekonomiczny. Programy PSL-u i Nowej Lewicy są okej. Problem się zrobił z Tuskiem. Oby Tusk robił tylko obiecanki-cacanki w stylu dawnych pomysłów - 3×15%, likwidacji NFZ itd..
Konfa odpowiedzialnego programu ekonomicznego nie przedstawiła, tylko rzuciła postulatami bez żadnych wyliczeń i innych analiz.

No i PL2050 niczego specjalnie innowacyjnego nie popełniła. Skończyłem risercz i wychodzi na to, że w sumie żadnych rewolucyjnych zmian nie będzie. Ot, chcą ograniczyć nieco złodziejstwo i propagandę, ale tak średnio na jeża, żeby furtki w razie czego były. No i nie bardzo chcą przyjebać się do urzędniczego raka. Nawet wprost przeciwnie. Jest chujowo, ale sypnijmy hajsem, chujowo bardziej nie będzie... Ot, ciepła woda w kranie. To nie dla mnie. Po pierwsze wszystkiego nie wprowadzą, po drugie, siedzą tam z Kosiniakiem a postulatów ograniczenia socjalu nie ma. Co się przełoży na waloryzację kolejnych plusów, które nijak nie działają inaczej niż kiełbasa wyborcza. Czarno to widzę.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Nom, wydaje mi się, że przyszły rok będzie jeszcze gorszy.

Ciekawostka z branży budowlanej.

Zmieniam sobie w końcu dach - z eternitu na blachodachówkę. Byłem w 4 firmach żeby mi zrobiły wycenę. Ze wszystkimi sobie pogadałem na temat ruchu w branży mówiąc, że u mnie - w wykończeniówce - maleje popyt na usługi.

No i cóż się dowiedziałem - że popyt na dachy zmalał o połowę; że nie ma już praktycznie ludzi z tej półki zamożności, którzy mogli sobie pozwolić na zakup dachówki ceramicznej lub betonowej. Teraz sprzedają się tylko blachodachówki a i tak o połowę mniej niż w zeszłym roku - ludzie w składach budowlanych z dachami już są zwalniani. bo nie mieli co robić tylko se po placu chodzili. A koszt utrzymania pracowników jest już tak duży, że szef składu zwolnił kogo się da i teraz sam rozwozi i rozładowuje ze wspólnikiem blachodachówkę. Następna ciekawa wiadomość - jedna z fabryk blachodachówek już przestała działać. Wygaszone są już piece na gaz i sama produkcja, a druga z fabryk przymierza się do tego samego. Następna ciekawostka - na placach tych fabryk zalega wchuj towaru - okazuje się, że koszty produkcji przewyższyły ceny po jakich sprzedaje się blachę i producenci są w kropce.

No... chyba niedługo będą musieli zacząć sprzedawać po kosztach aby minimalizować przynajmniej straty.

Czy jest mi tych wszystkich ludzi żal? Przyznam się szczerze, że nie, bo w czasach pandemii strasznie kosili ludzi z kasy.

Dobrze pamiętam, że po pierwszym roku pandemii nagle wszyscy zaczęli stawiać domy, bo nikt nie chciał żyć w kwarantannie w bloku.

Pamiętam, że to był czas gdzie postawiono rekordową ilość domów od kilkudziesięciu lat. Pamiętam też, że to było wtdy kiedy Glapiński obiecywał ludziom, że można przy zerowych stopach procentowych brać kredyty, bo on wie i obiecuje, że stopy nie będą podnoszone.

I ruszył boom na domy. Nagle wszyscy potrzebowali stali (pamiętam ceny 8-10k za tonę), dachów, styropianu etc. a firmy handlujące tym towarem miały żniwa swojego życia. Na dodatek w międzyczasie Glapiński wyruchał świeżych kredytobiorców, którym skoczyły raty x2, a którym kredyty nie starczyły na dokończenie domów ze względu na zmianę cen materiałów.

Dlatego nie żal mi ich teraz. Ceny materiałów budowlanych są i tak ciągle kosmiczne x2 lub x3 wobec czasów sprzed pandemii. Stal jest po 4.2k za tonę (była po 2k przed pandemią), blachodachówka jest po 40/50zł za m2 wobec 20zł/m2 sprzed pandemii itd. itp.

Jeszcze jedna ciekawostka - padają też fabryki produkujące styropian. Na grupie na FB dla ludzi budujących domy nagle pojawiło się x osób oszukanych przez fabrykę styropianu. Nie wiem czy można to nazwać oszukaniem, bo po prostu fabryka padła, zbankrutowała i nie może oddać wpłaconych pieniędzy.

Śmiejemy się z rosji, a sami możemy mieć niedługo zajechaną gospodarkę. Takie to są efekty drukowania kasy i rozdawania za siedzenie w domu (pamiętacie pakiety antykryzysowe - "ANTYINFLACYJNE"? LOL).
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Cytat:Polscy rolnicy zgłaszają problemy związane ze zbytem produktów rolnych. Ich ceny są niskie, a niekiedy polskie płody rolne przegrywają rywalizację z żywnością, która trafia do naszego kraju np. z Ukrainy. Przykładem takiej sytuacji jest pan Piotr z Lubelszczyzny.

Rolnik posiada gospodarstwo rolne, na którym uprawia 1,5 ha czerwonej porzeczki. Aby zebrać owoce z tak dużego obszaru, musiałby albo zatrudnić rzesze pracowników sezonowych, albo wykorzystać kombajn do zbioru owoców.

ni jedno, ani drugie rozwiązanie nie wchodzi jednak w grę, gdyż pan Piotr musiałby dopłacić do rolnego interesu. Dlaczego? Bo w skupie owoców za kilogram porzeczki zaproponowano mu 40 gr.

Na antenie Radia Lublin tak tłumaczył swoją sytuację: — Cena jest taka, że gdybym zebrał, zapłacił za kombajnowanie — w grę wchodzi zbiór mechaniczny, bo to jest półtora hektara plantacji — to koszty zbioru przewyższyłyby wartość tych porzeczek. Porzeczki w skupie zaproponowano mi po 40 gr za kilogram. Nie ma sensu zbierać, dokładać i jeszcze dźwigać skrzynki.

Dlatego też rolnik umieścił na swoim polu tabliczkę, na której napisał siedem słów: MOŻNA RWAĆ ZA DARMO I BEZ PYTANIA! i podał adres plantacji: Kiełczewice Maryjskie 79.

Tymczasem ta sama czerwona porzeczka w sklepach kosztuje znacznie więcej. Za ok. półkilogramowe opakowanie klienci jednej z popularnych sieci sklepów spożywczych muszą zapłacić 6 zł 99 gr.

https://wiadomosci.onet.pl/lublin/dramat...ik/bcjctsm

Może mi ktoś wytłumaczyć jak to jest kurna możliwe aby taka porzeczka przechodząc drogę z pola do marketu drożała z 40gr/kg do 14zł/kg?

Czy te wszystkie sridle i stonki takie marże dopierdalają czy państwo polskie tak im dopierdala podatkami, że markety muszą sprzedawać po tak wysokiej cenie? Wiadomo, że samo paliwo jest drogie i sam koszt transportu już jest znaczący i musi być uwzględniony ale kurna żeby aż tak?

Mnie osobiście strasznie boli takie marnotrawstwo - zwłaszcza, że w Polsce od lat są susze i wodę powinno się traktować na wagę złota, a wszystko co dzięki niej powstaje powinno być cenne a jeśli już jest tak tanie przy zbiorach to powinno być tanie i łatwo dostępne dla ludzi. Albo rolnicy powinni sobie na tych owocach dobrze zarobić albo zwykli Polacy powinni mieć przystępne dla kieszeni owoce.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Może mi ktoś wytłumaczyć jak to jest kurna możliwe aby taka porzeczka przechodząc drogę z pola do marketu drożała z 40gr/kg do 14zł/kg?

No nie wiem?

Cytat:Przypomnijmy stawki z lat ubiegłych:
Rok 2019:  Płacono 0,90 – 1,20 zł za kg porzeczki do mrożenia i 0,60-0,90 zł za kg porzeczki na koncentrat.
Rok 2020: Punkty skupu płaciły powyżej 2,50 złotego za kilogram, za poszukiwane odmiany dowiezione do zakładu można było dostać ponad 3 złote za kilogram.
Rok 2021: Ceny w punktach wynosiły od 3 do 3,50 zł/kg.
Rok 2022: Rekordowe ceny wynoszące od 8,00 – 9,00 złotych za kilogram.

Jak wyglądają ceny w 2023 roku za porzeczki?

10 lipca 2023r. ceny w Polsce za porzeczki wynoszą od 1,80 do 2,80* złotych za kilogram. W większości skupów producenci otrzymują od 2,00 do 2,30 zł/kg.
Oczywiście owoce z przeznaczeniem na mrożenie są w wyższych stawkach a te zbierane w kiszenie płacą mniej.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Podałeś ceny czarnej porzeczki, a artykuł, który wrzuciłem jest o czerwonej.

Cytat:Na Lubelszczyźnie żadne duże zakłady przetwórcze - Rauch Poland, Austria Juice Poland, Döhler, SVZ, Andros (d. Materne) nie uruchomiły skupu porzeczki, w związku z czym plantatorzy porzeczki wstrzymują się ze zbiorem, choć porzeczka dojrzała już do zbioru. Skup prowadzi kilka małych firm, które mrożą porzeczkę, ale ich moce zamrażalnicze są ograniczone - mogą kupić 20-30 ton dziennie, ale też muszą to sprzedać, chociażby po to, by zwolnić opakowania. Zdaniem właściciela skupu owoców, a jednocześnie właściciela 20 hektarowej plantacji porzeczek z gminy Wilkołazie k. Kraśnika, brak skupu przez duże zakłady przetwórcze doprowadzi do dramatu porzeczkowego w przyszłym tygodniu.

- Porzeczka już dojrzała do zbioru, ale żadna duża tłocznia nie podejmuje skupu. Około soboty czy poniedziałku będzie dramat porzeczkowy - mówi pan Janusz. - Zakłady doprowadzą do takiej sytuacji, że małe zakłady, które skupują i mrożą, za 2-3 dni będą zasypane porzeczką, a po niedzieli molochy przetwórcze uruchomią produkcję, dając cenę o połowę niższą niż teraz - dodaje.

Tymczasem obecna cena wystawiona przez niektóre małe skupy to 2 zł za kg porzeczki czarnej i 60-70 gr za kg porzeczki czerwonej. To oczywiście nie wróży opłacalności produkcji owoców w tym sezonie, ale z powodu obstrukcji ze strony wielkich koncernów, małe skupy nie mogą zaproponować wyższych cen; większość właśnie dlatego w ogóle nie rozpoczyna skupu.

- Ja za te pieniądze nie umiem skupić - mówi właściciel skupu. - “Nie zmieszczę” w tej cenie kosztów organizacyjnych, transportowych, skupowych - tego się nie zrobi za 5 groszy. Jeśli ktoś to umie zrobić, to życzę sukcesu, niech sobie za te pieniądze wozi, kupuje opakowania. Poza tym, większość rolników chce zbierać porzeczkę w kisten, a nie ma odbioru w kistenie - w jaki sposób mamy to zorganizować? Mamy to postawić pod chmurką? Porzeczka dziś zebrana, dziś powinna być sprzedana - nie idzie przerób, więc nie kupuję porzeczki- mówi skupiarz.

Czy ten sezon będzie opłacalny dla plantatorów?

Zdaniem plantatora i właściciela skupu, raczej nie ma na to szans:

- Czy to będzie rolnik, czy pośrednik, wszystko jest tak wyliczone, do ostatniego grosza, przez zakłady przetwórcze, które badają, jak bardzo można obniżyć ceny, żeby jeszcze ktoś zbierał porzeczkę - mówi.

Niskie od lat ceny agrestu powodują coroczną likwidację kolejnych plantacji, jednak w przypadku porzeczki było ostatnio kilka lat dobrej ceny, co, jak zwykle, spowodowało, że obecnie plantatorzy znaleźli się w trudnej sytuacji.

- Zadziałał “owczy pęd”. Niekontrolowane nasadzenia zaczęły się już wtedy, kiedy płacono za porzeczkę 2 do 4 zł. Kwoty 8-9 zł w ubiegłym roku niektórym całkowicie zawróciło w głowie. To się zemści - gdy te plantacje wejdą w trzeci/czwarty rok owocowania. Obawiam się, że już w przyszłym roku plon nie będzie miał szans być całkowicie zagospodarowany - ocenia nasz rozmówca.

https://www.sadyogrody.pl/przetworstwo/1...36175.html
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
To proste. Ceny dyktują skupy a sama cena uzależniona jest od sposobu zbioru. Najdroższe są owoce deserowe zbierane ręcznie więc dochodzi opłata za pracownika. Niemniej skupy i tak płacą maks kilka złotych. Reszta to marże dyskontów. Jako że to towar kupowany w małych ilościach, to i marża wysoka bo całość się raczej nie sprzeda a zarobić trzeba.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Największym problemem w Polsce jest to, że rolnicy czy raczej sadownicy, to pijane dzieci we mgle.
Są kompletnie bezbronni w obliczu zmieniających się warunków rynkowych.
Jak jest koniunktura, to lecą jak ćmy do lampy i potem się dziwią, że jest nadprodukcja.
Na dłuższą metę, tak się nie da.
Kiedy bylem we Francji, to wszyscy farmerzy z danej okolicy byli zrzeszeni w kooperatywach, które dzięki swojej 'masie' miały lepsze warunki przetargowe wobec hurtowników.
Mieli wieloletnie plany i specjalistów, którzy podpowiadali, jakie są najlepsze uprawy etc.
A u nas partyzantka i urzędowe biadolenie.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Największym problemem w Polsce jest to, że rolnicy czy raczej sadownicy, to pijane dzieci we mgle.
Są kompletnie bezbronni w obliczu zmieniających się warunków rynkowych.
Jak jest koniunktura, to lecą jak ćmy do lampy i potem się dziwią, że jest nadprodukcja.
Na dłuższą metę, tak się nie da.
Kiedy bylem we Francji, to wszyscy farmerzy z danej okolicy byli zrzeszeni w kooperatywach, które dzięki swojej 'masie' miały lepsze warunki przetargowe wobec hurtowników.
Mieli wieloletnie plany i specjalistów, którzy podpowiadali, jakie są najlepsze uprawy etc.
A u nas partyzantka i urzędowe biadolenie.

No tak. Tyle, że u nas jest totalne rozdrobnienie. Słyszałeś żeby gdzieś na świecie były tak liczne i duże skupy czegokolwiek? U nas współpracy brak, ale i brak także siły protestom. Bo mali i tak zdadzą na skup, żeby zminimalizować straty. A że małych najwięcej to średni i duzi dostają po dupie. I trwa ten cyrk już x lat... I nie zanosi się, żeby ludzie przestali dorabiać na uprawach na śmiesznych warunkach.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Gawain napisał(a): No tak. Tyle, że u nas jest totalne rozdrobnienie.

Ale kto im broni zrzeszyć się?
To tak jak z góralami - cały narciarski świat jedzie na skipasach, a u nas na każdej górce siedzi miejscowy góral i sam liczy dutki.

PS. O przepraszam, w Białce Tatrzańskiej się ucywilizowali.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Piszecie tu o drożyźnie. A tak mi przyszło do głowy:
- dlaczego rzeczy generalnie drożeją, lecz nie tanieją?

Czy kiedyś było w Polsce tanio?
I co to znaczy tanio?
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
Nonkonformista napisał(a): A tak mi przyszło do głowy:
- dlaczego rzeczy generalnie drożeją, lecz nie tanieją?
Jak to nie tanieją - kilka lat mieliśmy w Polsce deflację.
Konkretnie trwała ona od połowy 2014 roku aż do końca 2016 roku.
A towary sezonowe, głównie warzywa i owoce tanieją w miarę trwania sezonu.
Nie mówiąc o tym, że np elektronika o coraz lepszych parametrach trzyma tę samą cenę lub jest tańsza.
Np. pendrive'y, dyski są coraz pojemniejsze i o wiele tańsze niż rok temu.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Ceny materiałów budowlanych poszły w górę x2. Za to widzę dużo promocji i przecen na elektronarzędzia. Jakbym miał więcej kasy to bym pokupował se wiertarek etc.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a):
Gawain napisał(a): No tak. Tyle, że u nas jest totalne rozdrobnienie.

Ale kto im broni zrzeszyć się?
To tak jak z góralami - cały narciarski świat jedzie na skipasach, a u nas na każdej górce siedzi miejscowy góral i sam liczy dutki.

PS. O przepraszam, w Białce Tatrzańskiej się ucywilizowali.

Za duże rozdrobnienie. U nas jest masa ludzi siedzących na KRUSie, mają po hektarze albo dwa i czekają do określonego wieku żeby to zdać albo sprzedać, bo ziemia to niezła lokata. A i działkowców dużo, włącznie ze śmieszną systemową patologią, gdzie domy stoją na działkach rolnych mających po hektarze i niezbywalnych dla większości rolników. No i siłą rzeczy na sadzą też ludzie mający działki małe po parę arów, których się namnożyło przy restrukturyzacjach. I właśnie tacy ludzie, którzy dorabiają sobie po kilkaset złotych do kilku max. kilkunastu tysięcy są elastyczni pod kątem nasadzeń ale zrzeszyć takiej masy nie idzie. Mieszkam w malinowym zagłębiu, zeszły rok i poprzedni, były tak rekordowe, że mający działki po pół hektara i same maliny mieli zyski nawet po kilkadziesiąt koła. W tym roku ledwo zipią, bo cena dwukrotnie poniżej kosztów. I nie ma cienia szansy na zmianę w tym segmencie. Wszystkie towary psujące się a rozdrobnione wymagałyby nakładów na przechowalnie, wzajemnego zaufania, czasu na ustalenie wspólnego frontu... Za dużo ludzi dorabia w rolnictwie, to mogą nie być dominujący dostawcy, ale na tyle liczni, że ich chęci dorobienia i koszty zablokują każdy strajk. No i żadnych znaczących przetwórni nie ma na średnim poziomie. Nie kojarzę jakichś małych firm, które by po marketach przetwory zdawały. To też psuje rynek.
Sebastian Flak
Odpowiedz
https://www.facebook.com/story.php?story...PbFdWqxEMl

Poczytajcie sobie komentarze Amerykanów na temat tego ile rzeczy można było kupić za 100$ w markecie kiedyś a ile teraz. Wydaje mi się że są w podobnej sytuacji co i my.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Nonkonformista napisał(a): - dlaczego rzeczy generalnie drożeją, lecz nie tanieją?
Dlatego, że gdy rzeczy tanieją, to ludzie przestają te rzeczy kupować, tylko trzymają pieniądze w skarpecie. Dlatego banki centralne mają za zadanie utrzymywać w miarę stabilną, niewielką inflację. To że rzeczy drożeją nie jest jakimś niezmiennym prawem natury. W czasie, gdy płacono złotem zdarzało się, że rzeczy taniały w stosunku do złota, a akumulowanie złota w kufrze było sensowną decyzją.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Poczytajcie sobie komentarze Amerykanów na temat tego ile rzeczy można było kupić za 100$ w markecie kiedyś a ile teraz. Wydaje mi się że są w podobnej sytuacji co i my.


No nie są w tej samej sytuacji. Maksiumum inflacji u nich wynosiło coś koło 9%. U nas prawie 18%. Na ten moment mają nieco ponad 3% inflacji i FED zasanawia się nad dalszym zaciskaniem polityki pieniężnej. My mamy 10,1%, odtrąbiony "sukces" w walce z inflacją i obniżkę stóp procentowych ogłoszoną przez kabareciarza z RPP.

Przeciętny Polak może kupić za 100 złotych znacznie mniej niż kiedyś niż przeciętny Amerykanin za 100 dolarów kiedyś mógł kupić.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Nie dość że robi się drogo to jakość produktów jest gorsza niż kiedyś.

Kiedyś za parę stówek można było kupić sobie solidny, ciężki zlew kamienny/granitowy. Teraz w tej cenie można kupić zlew kompozytowy czyli wykonany z akrylu czyli tego białego plastiku z którego robi się obecnie wanny i brodziki. Wygląda to to trochę jak granitowy ale kiedy go chciałem podnieść z półki sklepowej to aż się przestraszyłem, że tak lekki jest.

Najśmieszniejsze jest to, że nie wolno na tym zlewie stawiać gorących garnków. Masakra. Cena prawie 7 stówek a jakość tragedia
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Apropos drożyzny to w Niemczech pękła bańka budowlana.

https://www.money.pl/gospodarka/gigantyc...5104a.html

Znak to niechybny, że i u nas walnie. Stąd pewnie te kredyty 2%,0%. Jakby nie to, to by pieprzło z hukiem zaraz za Niemcami. Nieruchomosci u nas są absurdalnie drogie. Czas najwyższy na to żeby rąbnęło to wszystko. Inna sprawa, że polskie majstry z Niemiec pojadą gdzieś dalej, bo do Polski nie wrócą. Ciekawie się robi...
Sebastian Flak
Odpowiedz
Fanuel napisał(a): Apropos drożyzny to w Niemczech pękła bańka budowlana.

https://www.money.pl/gospodarka/gigantyc...5104a.html

Znak to niechybny, że i u nas walnie. Stąd pewnie te kredyty 2%,0%. Jakby nie to, to by pieprzło z hukiem zaraz za Niemcami. Nieruchomosci u nas są absurdalnie drogie. Czas najwyższy na to żeby rąbnęło to wszystko. Inna sprawa, że polskie majstry z Niemiec pojadą gdzieś dalej, bo do Polski nie wrócą. Ciekawie się robi...

Bańka pękła na budownictwo mieszkaniowe. To ważne doprecyzowanie, gdyż w tym kraju brakuje mieszkań, ceny czynszów idą w górę mimo prób kontrolowania przez politykę. Ta "bańka" była efektem próby polityki i gospodarki do nakręcenia branży mieszkaniowej, niestety deweloperka nie wyszła i wiele projektów poszło w las. Oprócz efektów dla branży budowlanej (które są łagodzone przez inne sektory budowlanki, przynajmniej na razie) to wydarzenie będzie miało i ma wymierny efekt w sferze socjalnej.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
bert04 napisał(a): ... gdyż w tym kraju brakuje mieszkań ...
Niech mi ktoś wytłumaczy, jak to się dzieje, że ludzi ubywa (podobnie jak w Polsce), a mieszkań brakuje.
W moim Mieście Byłych Tkaczy kupa mieszkań stoi pustych, a ciągle słyszę o strasznych brakach.
???
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości