kmat napisał(a): Ja to widzę tak. Ludzie są coraz bogatsi. Skoro tak to chcą coraz więcej konsumować. Ale też chcą, żeby oferta konsumpcji była coraz szersza. Progresywizm jest tak naprawdę napędzany przez konsumpcjonizm. Jak ktoś jest biedny to nie myśli o ośmiorniczkach tylko żre zimnioki ze skwarkami. Ale jak się dorobi to zaczyna mu się marzyć, a to ośmiorniczki, a to ananasy, a to papaje. A odpowiedź PiSu, Trumpa & Co to "nie będzie żadnych ośmiorniczek i ananasów, dostaniecie więcej zimnioków i więcej skwarków".Ośmiorniczki mieszają ludziom w głowach i przez to mają lepsze zajęcia niż chodzenie do kościoła, więc PiS musi z tym walczyć dla elektoratu tradycjonalistycznego. A co do biedniejszych, to trzeba zabrać bogatym środki na ośmiorniczki i dać biednym na ziemniaki, bo każdy ma takie same żołądki, a biedniejsi nieraz bardzo wysublimowanych gustów i celów nie mają.
zefciu napisał(a): Jest taki ciekawy paradoks – intensywność przedwyborczego podgryzania się koreluje negatywnie z prawdopodobieństwem późniejszego wspólnego rządzenia. Bo przed wyborami partie o podobnym profilu walczą o wspólny elektorat. A po wyborach mają możliwość stworzenia wspólnej polityki. Pokazał to swego czasu przykład Prawa i Sprawiedliwości oraz Samoobrony. Obecnie pokazuje to PO i PL2050.
To w sumie prawda. Tak samo jest z odwieczną walką "lewaków" z "libkami".
kmat napisał(a):Okej. Nie mogę edytować już pierwszego posta, więc wkleję resztę.Mustafa Mond napisał(a): Zmienię jednak post, bo faktycznie za dużo jest podobnie.Nic nie zmieniaj, to żart był.
Ale z czego wynika zafascynowanie Konfederacji Rosją?
Obawiam się, że wolny rynek liderzy Konfederacji pojmują darwinistycznie jako miejsce, gdzie słabi giną (mały "socjal"), a silni się bogacą. Liderzy Konfederacji czują się pewnymi siebie samcami alfa i myślą, że gdyby prawo (regulacje gospodarcze i nawet karne), podatki i inne brednie przestałyby ich ograniczać, to dominowaliby nad maluczkimi, a sami mieliby haremy i prestiż... Rosja w tej sytuacji faktycznie jawi im się jako "wolny rynek", bo tam "silni męscy faceci" dorabiają się fortun i można budować mafijne interesy i interesiki. Państwo nie chroni też słabszych (np. mniejszości), więc tym łatwiej można rozpościerać swoją siłę nad innymi. Konfederaci też często popadają w jakieś teorie spiskowe (np. tylko 5% elektoratu Konfederacji chce się zaszczepić na COVID-19 według sondażu IBRIS z końca 2020 roku, a liderzy Konfederacji publicznie zniechęcają do szczepień). Dochodzi też tu do głosu pragnienie określonej, stałej (tak naprawdę niewolnorynkowej) hierarchii społecznej (która "się po prostu należy" i w której nie trzeba walczyć o pozycję z innymi (i stąd pewnie poglądy monarchiczne i szlacheckie u polityków Konfederacji)). Wraz z pewnością siebie idzie też przekonanie o swej wyższości (np. co do rozumienia świata), więc można się nie słuchać prawie wszystkich lekarzy, bo samemu wie się lepiej. Elektorat Konfederacji to w większości młodzi mężczyźni, a więc zwykle ludzie młodzi i zdrowi - "królowie życia". Podobnie wyglądają posłowie Konfederacji. Sam Korwin-Mikke wielokrotnie pokazywał, że uważa się za "nadczłowieka", a inni są "debilami" w porównaniu do niego. Jego relacje romantyczne pokazują, że kobiety traktował jako towar czysto materialny do rodzenia mu dzieci. Szkoda, że ten "nadczłowiek" nie skapował się (w swoim pragnieniu budowania nadludzkiej dynastii), że dzieci dziedziczą intelekt po obu rodzicach (a bardzo ważne jest też wychowanie), a wybieranie byle seksownych, młodych, płodnych i usłużnych kobiet na żony doprowadzi do tego, że żadne dziecko może nie mieć zbytnich talentów...
Wracając do Konfederatów - ich antyunijność jest właśnie wyrazem tego, że nie chcą, by wartości unijne (praworządność, wolny rynek, obrona mniejszości i słabszych) ograniczały ich w dominowaniu nad innymi. A gdyby mieli swój własny rząd, szybko przekonaliby się, że szybszą drogą na budowanie swej pozycji nie jest jakiś tam wolny rynek, ale zwykły ustrój mafijny. Prawo służyłoby im do bogacenia się i do powstrzymywania od bogacenia się innych ludzi - tak jak to miejsce w Rosji - tej ostatniej "obrończyni" cywilizacji według polityków Konfederacji.
Powyższe wnioski wskazują na to, że Konfederaci nie są wolnorynkowcami, ale socjalistami - i to narodowymi socjalistami (plus słynne "nie dla Żydów" w "Piątce Konfederacji/Mentzena", a także znakowanie jarmułką przez Berkowicza). Jeżeli w Polsce (w XXI wieku) pozwalają sobie na taki antysemityzm, to co robiliby podczas lat trzydziestych w III Rzeszy, gdy mieliby zachęty i przyzwolenie społeczne? Zapewne większość posłów Konfederacji byłaby dynamicznie pnącymi się w hierarchii partii członkami NSDAP (narodowych socjalistów)... To brutalne, ale tak myślę. Ludzie w III Rzeszy nie byli innym gatunkiem. Mieli DNA praktycznie takie jak my. Skądś się wzięli i ktoś dał im władzę. Braun mówiący o publicznym batożeniu homoseksualistów i ze swoimi teoriami spiskowymi idealnie nadawałby się na mistrza Zakonu Thule szukającego świętego Graala. A taki Mentzen może i w głębi lubiłby tych całych Żydów, ale w III Rzeszy jako doradca podatkowy zarobiłby więcej, gdyby zabito żydowskich prawników (mniejsza konkurencja). Przy bawarskim piwie mógłby zaśmiewać się z pisków polskich kobiet razem z Sośnierzem (w cosplayu aryjskiego Thora), które "zawsze się trochę gwałci". Wytłumaczyć się mógłby darwinizmem - przetrwają najsilniejsi - Żydzi, LGBT i inne mniejszości mają pecha.
Zatem jeżeli Korwin-Mikke rapował, że socjalistów trzeba zabić i powiesić, to może śmiało zacząć od siebie. Pistolet już chyba ma. I tego mu życzę na 2021 rok.
:-) (passive-agressive emoji)
Wracając do powagi - inną ciekawą sprawą jest zmiana elektoratu Konfederacji. Widać bowiem, że elektorat Krzysztofa Bosaka z wyborów 2020 jest bardziej "pisowski" niż elektorat Konfederacji z 2019 roku. Liderzy Konfederacji pchają więc swoją formację do odbierania wyborców PiS (co jest dobrym dla Polski manewrem rozbijania głosów w metodzie D'Hondt'a i jeżeli jest to świadomy cel Konfederatów - to (nieironiczne) czapki z głów dla nich). Ale dlaczego tak się dzieje? Myślę, że nie chodzi tu o dobro Polski, Polaków, ani nawet Konfederacji - chodzi o dobro liderów Konfederacji. Otóż Bosak, Korwin-Mikke, Braun i Winnicki byliby niestrawni dla elektoratu demokratycznego, więc taki elektorat naciskałby na zmianę liderów na... mniejsze szury. A politycy ci nie chcą wpaść w polityczny niebyt, więc pchają Konfederację w kierunku polityki pisowskiej (model węgiersko-rosyjski, gdzie władza centralna kontroluje nawet media), bo dla takiego elektoratu są strawni (zwłaszcza dla skrajnego). To może tłumaczyć, dlaczego JKM popierał w konfederacyjnych prawyborach prezydenckich najpierw Bosaka, a potem Brauna, przeciwko wiceprezesowi swojej partii - Dziamborowi. Mentzen, Kulesza czy Dziambor mogliby się uchować w zachodniej wersji Konfederacji, choć to też nie takie pewne (ciężko byłoby zapomnieć mentzenowskie "nie dla Żydów" - musiałby przejść pewien czyściec polityczny niczym Giertych). Zatem liderzy Konfederacji grają zapewne... na siebie. Kolejny powód, by lepiej ich nie popierać. Daleko tu do jakiegokolwiek patriotyzmu, a tym bardziej do moralności.