Irlandia sobie daje radę, bo jest finansowo-podatkowo-inwestycyjną bramą do Unii Europejskiej. Anglojęzyczne społeczeństwo, wspierająca diaspora irlandzka w USA, niskie podatki, proste i przewidywalne prawo itd. - wszystko to sprawiło, że Irlandia w tej swojej niszy dobrze karmi swój naród bogactwem. Podobnie Szwajcaria ma swoją niszę - bankowo-finansową.
UK jest moim zdaniem... zbyt duże, by grać na jakąś bankowo-finansową niszę. Po prostu ciężko wykarmić tak duży naród tym modelem. No i nisze mają to do siebie, że są ograniczone. UK chce dzielić i tak już dzielony mocno tort i wykarmić z nim naród większy niż nasz polski. Stąd nie dziwota, że ich model zawodzi. Zwłaszcza podczas Brexitu, gdy zrywają połączenia gospodarcze z Europą.
Z powyższego powodu i Polska nie ma żadnych szans na wykarmienie narodu w jakiejś niszy. My musimy lecieć systemem "typowym", który nie ma ograniczonego tortu do rozdysponowania. Typowymi systemami są systemy: anglosaski, skandynawski, germańsko-katolicki, francusko-waloński, protestancko-liberalny itd..
Odrzuciłbym od razu system francusko-waloński, gdyż on powoduje trochę za duży dług i niewystarczający wzrost PKB. Tym bardziej nawet nie analizuję systemu Południa Europy albo innych, co dają niewystarczający rozwój (jak system koreańsko-japoński). System anglosaski z kolei nie pasuje do Polaków. Nie mamy common law, gdzie raz wywalczony przywilej (np. wolność od podatku) jest uświęconym tradycją prawem. Nie mamy anglosaskiego elitaryzmu górnych warstw społecznych. W końcu nie mamy protestantyzmu z mieszczańskim kultem obrotności i pracy. Poza tym UE nie ma teraz w zasadzie żadnych składowych systemu anglosaskiego, więc mając system anglosaski bylibyśmy niekompatybilni do prawa UE i do naszych głównych partnerów gospodarczo-politycznych. Stąd odrzucam system anglosaski dla Polski. Bez swojej niszy (USA jako najsilniejszy kraj świata i Irlandia jako brama do UE) kraje takie jak Kanada, Australia czy Nowa Zelandia jakimiś potęgami gospodarczymi nie są.
No i dla Polski zostają systemy: skandynawski, germańsko-katolicki, protestancko-liberalny.
Wszystkie te systemy dają dobre rezultaty. Najlepsze chyba skandynawski i protestancko-liberalny, bo w tych systemach mają bardzo wysokie PKB i niskie zadłużenia. Systemy te są jednak.... bardzo podobne - stanowią połączenie dużej praworządności, wysokiego poziomu wolnego rynku i dobrze dofinansowanych usług publicznych, stąd wybór między nimi nie jest aż tak ważny, bo różnią się niuansami.
Ale i tutaj warto snuć rozważenia.
Jednakże zważywszy na to, że Polska jest krajem mocno katolickim, to pewnie bardzo dobrze przyjąłby się u nas system germańsko-katolicki (Austria, Bawaria, Badenia-Wirtenbergia itd.). Poza tym Polska ma mocne wpływy niemieckie i austriackie z powodu bliskości i wspólnej historii (nieraz aż bardzo wspólnej, jak podczas zaborów). Pewnie model austriacki mógłby wydawać się ponętny zwłaszcza dla mieszkańców byłej Galicji, z którymi mamy duży problem przez ich mocne popieranie PiSu. Model germańsko-katolicki oznacza też pewien lekki konserwatyzm w sferze światopoglądowej.
Z drugiej strony trochę lepiej rozwijają się chyba kraje o modelu skandynawskim (np. Dania) i protestancko-liberalnym (np. Niderlandy). A te dwa systemy mają większy poziom liberalizmu gospodarczego niż model germańsko-katolicki.
Marzeniem byłoby, żeby dwie największe siły polityczne ciągnęły do tych systemów. Gdyby siła chadecka (wsie i Wschód Polski) ciągnęła nas do modelu germańsko-katolickiego, a siła progresywno-liberalna (miasta i Zachód Polski) do modelu skandynawskiego i/lub protestancko-liberalnego, to dziesiątki lat rozwoju Polski byłyby niezagrożone. Niestety w PO dostrzegam nieraz nurty anglosaskie, a w naszej Lewicy nieraz nurty... Południa Europy. Poza tym w PSL-u są nurty anty-zachodniego trwania (Sawicki i spółka). Na szczęście te nurty nie dominują w PO, Lewicy i w PSL-u. O PiSie z zacofanym modelem węgiersko-serbsko-tureckim (modelem zapóźnionego ex-mocarstwa lokalnego, który chce się mścić) nawet nie wspominam. Tak samo jak o modelu darwinistyczno-rosyjskim, który prezentuje Konfa (małe podatki, brak praworządności, polityka agresji i atakowania słabszych).
Ciekawa jest też kwestia gwałtownie rosnącej gospodarki USA. Stany Zjednoczone wykorzystują swoją dominację, by skutecznie walczyć o swe interesy. W końcu, kto jest dość silny, by wysoko opodatkować amerykańskie koncerny lub zbuntować się przeciw petrodolarowi? Jest tu taki cwaniak? Ta kwestia jest dla mnie kolejnym argumentem za rozszerzeniem terytorialnym i kompetencyjnym Unii Europejskiej. Unia, która sięgałaby całej Europy, a może i nawet dalej (przyjęcie Turcji itd.) mogłaby stać na równi z Ameryką i walczyłaby skutecznie o swe interesy. A ogółem dla świata dominacja europejska byłaby pewnie lepsza niż ta amerykańska. Poza tym świat z takimi dwoma najpotężniejszymi krajami byłby bardzo bezpieczny i rozwijałby się szybko. Potem do Panteonu supermocarstw doszlusowałyby pewnie Chiny (oby już nie ludowe) i Indie. A w jeszcze dalszej perspektywie, by utrzymać rolę najsilniejszego kraju świata, zjednoczyć powinien się cały Zachód (USA, UE itd.).
Trochę postem odbiegłem od tematu Konfederacji, ale nie trudno zgadnąć, że z racji swych poglądów wrzucam Konfederaki i PiS do jednego wora, z którym ani koalicji robić nie wolno, a które od władzy trzeba trzymać z daleka.
PS
Model anglosaski ma jeszcze jedną sporą wadę - wykształcenie społeczeństwa. Społeczeństwo słabo wykształcone (przez niedofinansowaną edukację, zwłaszcza wśród osób spoza elity) częściej wybrać mogą Trumpy i Brexity.
Taka Francja, która ma też swoje problemy, dzięki lepszej edukacji społeczeństwa, zapewne nie wybierze Zemmoura ani le Pen.
UK jest moim zdaniem... zbyt duże, by grać na jakąś bankowo-finansową niszę. Po prostu ciężko wykarmić tak duży naród tym modelem. No i nisze mają to do siebie, że są ograniczone. UK chce dzielić i tak już dzielony mocno tort i wykarmić z nim naród większy niż nasz polski. Stąd nie dziwota, że ich model zawodzi. Zwłaszcza podczas Brexitu, gdy zrywają połączenia gospodarcze z Europą.
Z powyższego powodu i Polska nie ma żadnych szans na wykarmienie narodu w jakiejś niszy. My musimy lecieć systemem "typowym", który nie ma ograniczonego tortu do rozdysponowania. Typowymi systemami są systemy: anglosaski, skandynawski, germańsko-katolicki, francusko-waloński, protestancko-liberalny itd..
Odrzuciłbym od razu system francusko-waloński, gdyż on powoduje trochę za duży dług i niewystarczający wzrost PKB. Tym bardziej nawet nie analizuję systemu Południa Europy albo innych, co dają niewystarczający rozwój (jak system koreańsko-japoński). System anglosaski z kolei nie pasuje do Polaków. Nie mamy common law, gdzie raz wywalczony przywilej (np. wolność od podatku) jest uświęconym tradycją prawem. Nie mamy anglosaskiego elitaryzmu górnych warstw społecznych. W końcu nie mamy protestantyzmu z mieszczańskim kultem obrotności i pracy. Poza tym UE nie ma teraz w zasadzie żadnych składowych systemu anglosaskiego, więc mając system anglosaski bylibyśmy niekompatybilni do prawa UE i do naszych głównych partnerów gospodarczo-politycznych. Stąd odrzucam system anglosaski dla Polski. Bez swojej niszy (USA jako najsilniejszy kraj świata i Irlandia jako brama do UE) kraje takie jak Kanada, Australia czy Nowa Zelandia jakimiś potęgami gospodarczymi nie są.
No i dla Polski zostają systemy: skandynawski, germańsko-katolicki, protestancko-liberalny.
Wszystkie te systemy dają dobre rezultaty. Najlepsze chyba skandynawski i protestancko-liberalny, bo w tych systemach mają bardzo wysokie PKB i niskie zadłużenia. Systemy te są jednak.... bardzo podobne - stanowią połączenie dużej praworządności, wysokiego poziomu wolnego rynku i dobrze dofinansowanych usług publicznych, stąd wybór między nimi nie jest aż tak ważny, bo różnią się niuansami.
Ale i tutaj warto snuć rozważenia.
Jednakże zważywszy na to, że Polska jest krajem mocno katolickim, to pewnie bardzo dobrze przyjąłby się u nas system germańsko-katolicki (Austria, Bawaria, Badenia-Wirtenbergia itd.). Poza tym Polska ma mocne wpływy niemieckie i austriackie z powodu bliskości i wspólnej historii (nieraz aż bardzo wspólnej, jak podczas zaborów). Pewnie model austriacki mógłby wydawać się ponętny zwłaszcza dla mieszkańców byłej Galicji, z którymi mamy duży problem przez ich mocne popieranie PiSu. Model germańsko-katolicki oznacza też pewien lekki konserwatyzm w sferze światopoglądowej.
Z drugiej strony trochę lepiej rozwijają się chyba kraje o modelu skandynawskim (np. Dania) i protestancko-liberalnym (np. Niderlandy). A te dwa systemy mają większy poziom liberalizmu gospodarczego niż model germańsko-katolicki.
Marzeniem byłoby, żeby dwie największe siły polityczne ciągnęły do tych systemów. Gdyby siła chadecka (wsie i Wschód Polski) ciągnęła nas do modelu germańsko-katolickiego, a siła progresywno-liberalna (miasta i Zachód Polski) do modelu skandynawskiego i/lub protestancko-liberalnego, to dziesiątki lat rozwoju Polski byłyby niezagrożone. Niestety w PO dostrzegam nieraz nurty anglosaskie, a w naszej Lewicy nieraz nurty... Południa Europy. Poza tym w PSL-u są nurty anty-zachodniego trwania (Sawicki i spółka). Na szczęście te nurty nie dominują w PO, Lewicy i w PSL-u. O PiSie z zacofanym modelem węgiersko-serbsko-tureckim (modelem zapóźnionego ex-mocarstwa lokalnego, który chce się mścić) nawet nie wspominam. Tak samo jak o modelu darwinistyczno-rosyjskim, który prezentuje Konfa (małe podatki, brak praworządności, polityka agresji i atakowania słabszych).
Ciekawa jest też kwestia gwałtownie rosnącej gospodarki USA. Stany Zjednoczone wykorzystują swoją dominację, by skutecznie walczyć o swe interesy. W końcu, kto jest dość silny, by wysoko opodatkować amerykańskie koncerny lub zbuntować się przeciw petrodolarowi? Jest tu taki cwaniak? Ta kwestia jest dla mnie kolejnym argumentem za rozszerzeniem terytorialnym i kompetencyjnym Unii Europejskiej. Unia, która sięgałaby całej Europy, a może i nawet dalej (przyjęcie Turcji itd.) mogłaby stać na równi z Ameryką i walczyłaby skutecznie o swe interesy. A ogółem dla świata dominacja europejska byłaby pewnie lepsza niż ta amerykańska. Poza tym świat z takimi dwoma najpotężniejszymi krajami byłby bardzo bezpieczny i rozwijałby się szybko. Potem do Panteonu supermocarstw doszlusowałyby pewnie Chiny (oby już nie ludowe) i Indie. A w jeszcze dalszej perspektywie, by utrzymać rolę najsilniejszego kraju świata, zjednoczyć powinien się cały Zachód (USA, UE itd.).
Trochę postem odbiegłem od tematu Konfederacji, ale nie trudno zgadnąć, że z racji swych poglądów wrzucam Konfederaki i PiS do jednego wora, z którym ani koalicji robić nie wolno, a które od władzy trzeba trzymać z daleka.
PS
Model anglosaski ma jeszcze jedną sporą wadę - wykształcenie społeczeństwa. Społeczeństwo słabo wykształcone (przez niedofinansowaną edukację, zwłaszcza wśród osób spoza elity) częściej wybrać mogą Trumpy i Brexity.
Taka Francja, która ma też swoje problemy, dzięki lepszej edukacji społeczeństwa, zapewne nie wybierze Zemmoura ani le Pen.