To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ośrodek odczuwania jako przesłanka za istnieniem wyższego świata
Ktoś może przetłumaczyć powyższe na ludzki?
Stoik napisał(a):Oczywiście mowa o ontonaturalizmie, myślałem, że w towarzystwie dwóch innych tego typu nie trzeba będzie precyzować

Nie precyzowałeś o jaki naturalizm chodzi. Choć IMHO dla mnie oba są założeniami filozoficznymi

Stoik napisał(a):No pewnie, że jest, czemu miałoby nie być?

Z definicji idealizmu
Odpowiedz
E.T. napisał(a): Jeśli dopatrujesz się wartościowań kładących na jednej szali ciało, a na drugiej psychikę (swoją drogą całkiem użyteczne, konceptualne rozróżnienie) stojących u podstaw pragmatycznych- wykonalnych bez ponoszenia zbędnych kosztów (ekonomia!)- rozwiązań dość tragicznej sytuacji pt. gender dysphoria, które ratować mają dobrostan dla jednostki i jednostkę dla społeczeństwa, to gratuluję kompletnego niezrozumienia zagadnienia.
Dopatruję się przede wszystkim niespójności w twojej filozofii, ale jej tym bardziej mogę nie rozumieć (i szczerze mówiąc nie chce mi się próbować - wywalili mnie jakiś czas temu, więc straciłem motywację jaką była praca dyplomowa).
U podstaw dysforii leżą autoginefilia i ROGD, więc może zamiast przemeblowywania społeczeństwa na modłę garstki zboczeńców lepiej byłoby przestać ich normalizować i znaleźć jakieś inne ujście dla MtF. Jeśli transwestytyzm to za mało, a jako pasyw w gejowskim seksie nie każdy się spełnia, to szprycowanie androgenami, sterydami i hormonem wzrostu powinno im pomóc w odzyskaniu poczucia męskości (analogicznie z kobiecością). Lepsze to niż podawanie blokerów dojrzewania małolatom.
E.T. napisał(a): Nawet jeśli (w co wątpię) dałoby się podzielić bez reszty i niearbitralnie osobniki ludzkie na dwie grupy, jak to sugeruje wykres
Castrati mogą mieć kobiecy poziom teścia, co jest mniej więcej takim zagrożeniem binarności płci co van Gogh binarności uszu. Prócz tego nawet ciężkie schorzenia go nie modyfikują.
E.T. napisał(a): Inaczej mówiąc, póki co przedstawiłeś tylko wykres, z którego nic nie wynika w kwestii uznania zjawiska transpłciowości i niebinarności
Proponuję eksperyment, dość karkołomny logistycznie, ale fizycznie możliwy do przeprowadzenia: zbadajmy ilu biologicznych rodziców mają wszyscy ludzie na Ziemi. Jak się okaże, że któryś ma 1 albo 3 albo i, to nad niebinarnością będzie można się pochylić. A jak ktoś zdoła w ciągu jednego życia spłodzić i urodzić dziecko to nad transpłciowścią. Do tego momentu pozostaną one nazwami pozornymi.

InspektorGadżet napisał(a): Z definicji idealizmu
W definicji używanej przez filozofów umysłu monistyczny to pleonazm, ale chyba nie o to chodzi, więc może się podzielisz swoją?


Załączone pliki
.jpg   T2.jpg (Rozmiar: 209.23 KB / Pobrań: 3)
Odpowiedz
Stoik napisał(a): Jeśli transwestytyzm to za mało, a jako pasyw w gejowskim seksie nie każdy się spełnia, to szprycowanie androgenami, sterydami i hormonem wzrostu powinno im pomóc w odzyskaniu poczucia męskości (analogicznie z kobiecością). Lepsze to niż podawanie blokerów dojrzewania małolatom.

O, a to teraz robisz doktorat z seksuologii??

Bądź poważny. Po pierwsze gówno się znasz i nie ma powodów, żeby robić w rewolucję w terapii dysforii płciowej, bo Stoikowi się wydaje, że hormony powinny wystarczyć i on już wie, co lepsze. A po drugie, to nie ma mowy o żadnym przemeblowaniu społeczeństwa, kiedy ta cała afirmacja osób transpłciowych czy niebinarnych jest konsekwencją jego umeblowania i zwyczajnie przynosi więcej społecznych korzyści niż kosztów (inkluzywizm pomagający wykorzystać potencjał tych jednostek uwolniony wraz z poprawą ich dobrostanu; to jest zresztą ogólny trend w rozwoju naszej cywilizacji, tj. w miarę postępu i wzrostu roli kompetencji jednostki w naszych gospodarkach rośnie dbałość społeczeństwa o dobrostan jednostek).
Stoik napisał(a): Proponuję eksperyment, dość karkołomny logistycznie, ale fizycznie możliwy do przeprowadzenia: zbadajmy ilu biologicznych rodziców mają wszyscy ludzie na Ziemi. Jak się okaże, że któryś ma 1 albo 3 albo i, to nad niebinarnością będzie można się pochylić. A jak ktoś zdoła w ciągu jednego życia spłodzić i urodzić dziecko to nad transpłciowścią. Do tego momentu pozostaną one nazwami pozornymi.

Proponuję pochylić się jeszcze raz nad tym moim postem z Postmoralności żeby dostrzec, że ja doskonale rozumiem, że "płeć jest zjawiskiem w pierwszej kolejności należącym do biologii rozrodu, do sposobu rozmnażania się organizmów z użyciem gamet, co pozwala połączyć materiał genetyczny osobników rodzicielskich i dać początek potomstwu. Mocno związane (jakkolwiek nie nieodłącznie) jest z tym również zjawisko crossing-over."

Różnica między nami polega na tym, że ja zdaję sobie sprawę z tego, że (tu ciąg dalszy cytatu z posta) "Cała reszta jest wtórna i wynika z różnorodnej historii ewolucyjnej i ontogenezy organizmów, wobec czego jakkolwiek poszczególne osobniki gatunku są w większości płodne i produkują gamety (jednego lub obu typów, chociaż są też przecież organizmu nie wytwarzające różnych gamet- gameta niesie w ich przypadku jedynie porcję materiału genetycznego) i można je z reguły przyporządkować do jednej z dwu płci (pomijam organizmy obojnacze), których cechy silnie korelują z produkowaniem określonego typu gamet, to jednakowoż możliwość takiego przyporządkowania ma wyłącznie charakter statystyczny. Inaczej mówiąc, biologiczna ontologia jest płynna, do jej właściwego ujęcia potrzebne są narzędzia statystyki i nie ma żadnego binarnego podziału w kwestii płci, który miałby bez reszty dzielić osobniki gatunku na męskie i żeńskie. "

Te "nazwy pozorne", o jakich mówimy, to po prostu wykorzystanie określonych terminów w sposób oderwany od biologii rozrodu w stopniu adekwatnym do tego, na ile biologia rozrodu kształtuje konkretne osobniki. A kształtuje w stopniu dość ograniczonym, co przejawia się w zjawiskach różnorodnych: począwszy od różnych kariotypowych czy genitalnych niebinarności, a skończywszy na dość nieoczekiwanych w chwili narodzin osobnika- wraz z towarzyszącymi temu konstatacjami "to dziewczynka"/"to chłopiec"- przyszłych jego zachowaniach w środowisku społeczno-kulturowym, które odbiegają od przewidywań i oczekiwań społecznego otoczenia.

Inaczej mówiąc to, jak osobniki naszego gatunku się rozmnażają, nie określa bez reszty każdego z nas z osobna w kategoriach opisujących nasz rozród. Człowiek to dość skomplikowana bestia jest.

Ciekawostka: ludzie kopulują, czynnie przy tym unikając zapłodnienia. Ryje banie, nie?!
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
Stoik napisał(a): Ja się ostanę, bo moja podziałka jako jedyna cechuje się 100% skutecznością w typowaniu płci.
Teraz dopiero spojrzałem na ten „załącznik”. I zobaczyłem, że jest to nagryzdany na kolanie malunek, który udaje wykres, ale wykresem nie jest. Masz może jakąś poważną pracę, która sugeruje chociaż, że można „w 100% typować płeć w oparciu o poziom testosteronu”, czy tylko obrazek?

Od razu zaznaczam, że tak – rozumiem, że istnieją sytuacje, gdzie typowanie w oparciu o poziom testosteronu jest najbardziej uzasadnione. Przede wszystkim sport. Ale jest to uzasadnienie pragmatyczne, bez pretensji do „obiektywnego określenia płci” (piszę o tym, bo Stoik stosuje technikę erystyczną polegającą na wzięciu czyichś wniosków i wymyślenia sobie, jak ta osoba do tych wniosków doszła, żeby krytykować to wymyślone przez siebie wnioskowanie).
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Gdyby był w grafice wektorowej, to by był prawdziwszy?
Pierwszy na podstawie https://doi.org/10.1210/er.2018-00020
Drugi na podstawie https://doi.org/10.1111/cen.13840
Od razu zaznaczam, że tak – mają w tytułach "athletic" i "sports". Jednakowoż jeśli kobieta z najwyższym poziomem T na świecie nadal ma go mniej od mężczyzny z najniższym (a ma), to można bez pudła się dowiedzieć kto jest kim na podstawie tej jednej zmiennej.
Odpowiedz
Stoik napisał(a): Gdyby był w grafice wektorowej, to by był prawdziwszy?
Gdyby miał opisane osie, to by był wykresem. Generalnie nie ma żadnego prikazu, że wykresy trzeba robić na komputerze. Choć z pewnością jest łatwiej.
Cytat:Pierwszy na podstawie https://doi.org/10.1210/er.2018-00020
I już abstrakt wspomina, że pewne kobiety się nie łapią.

Cytat: Jednakowoż jeśli kobieta z najwyższym poziomem T na świecie nadal ma go mniej od mężczyzny z najniższym
No tak. Najpierw definiujemy kobiety i mężczyzn na podstawie poziomu testosteronu. Potem – „zauważamy”, że kobiety mają zawsze niższy poziom od mężczyzn.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Definicja jest inna, jak nie znasz to polecam wrócić do szkoły podstawowej i się troszeczkę pouczyć. To miało pokazać jedynie, że osoby interpłciowe są kryptydami. To wszystko oczywiście nadal nie ma nic wspólnego z tranzystorami, którzy w większości mają zdrowe chromosomy, układy płciowe i całą resztę od szyi w dół, tylko im się w dupach od dobrobytu poprzewracało.

Użytkownik otrzymał ostrzeżenie za ten post. Powod: Obrażanie osób transseksualnych
Odpowiedz
Stoik napisał(a): Definicja jest inna
Jaka?
Cytat:jak nie znasz to polecam wrócić do szkoły podstawowej i się troszeczkę pouczyć.
Nie można napisać wprost „nie mam argumentów”? Po co takie chamskie tekściki?
Cytat:To miało pokazać jedynie, że osoby interpłciowe są kryptydami.
Nie, nie są. Fakt, że możesz sobie wziąć arbitralną kategorię i stwierdzić z góry „ta kategoria jest obowiązująca” nie dowodzi, że nie istnieją osoby interpłciowe. Na tej samej zasadzie, na której użycie „testu brązowej torby” jako oficjalnego sposobu klasyfikacji „ras ludzkich” nie dowodzi, że istnieją jakieś biologicznie sensowne „rasy ludzkie”.

Cytat:tranzystorami
Przecież można pisać „chcę odpocząć od forum”. Po co obrażać ludzi?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): Ale zamierzasz dyskutować czy tylko urządzać sobie kpiny?

No, ale z tego co piszesz wynika, że pojmujesz ewolucję jako coś w rodzaju rozrastającej się animacji co jest błędnym założeniem. To nie jest proces skomplikowywania się a dostosowywania. Stąd masz ryby po dziś dzień a nie inteligentne ichtiomanoidy. Po prostu zamknięte w pewnym środowisku organizmy, w jakim zostały poddane jakimś bodźcom zewnętrznym, poczęły wymierać. Przetrwały tylko te, których jakieś cechy osobnicze pozwalały na przetrwanie. Jeżeli proces był dość powolny a osobniki dostatecznie elastyczne to po czasie x pokoleń wyłaniał się nowy gatunek. I tyle. Jak są miliardy lat i tysiące nisz ekologicznych to nieunikniona staje się bioróżnorodność. A jako, że atmosfera i parę innych czynników były wspólne wszystkim mieszkańcom planety to i dochodzimy do miejsca, w którym każdy organizm miał jakiegoś wspólnego przodka, bo brak śladów po życiu opartym na czymś innym niż węgiel.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Pojmuje ewolucję tak że materia może wykształcić nowe jakości. Z czym się nie zgadzam. Natomiast Teorię wyłaniania się form z materii mógłbym przyjąć
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): Pojmuje ewolucję tak że materia może wykształcić nowe jakości.
Tylko że to jest tak niejasne i mętne filozofowanie, że w zasadzie nie wiadomo, jak zweryfikować, czy materia wykształciła nową jakość, czy nie wykształciła. Czy jak np. woda sforsuje ląd i powstanie nowa cieśnina, to jest to „nowa jakość” czy nie jest? Jeśli nie, to dlaczego? Czy jak w wyniku uderzenia pioruna nastąpi reakcja chemiczna i powstanie jakiś związek chemiczny, którego przed uderzeniem pioruna nie było, to jest to „nowa jakość”? Jeśli nie, to dlaczego?

Cały „kreacjonizm” opiera się włąśnie na żonglowaniu takimi nieostrymi, nieweryfikowalnymi pojęciami: „rodzajami”, „nieredukowalnymi złożonościami”, „nowymi jakościami” itp.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): Pojmuje ewolucję tak że materia może wykształcić nowe jakości. Z czym się nie zgadzam. Natomiast Teorię wyłaniania się form z materii mógłbym przyjąć
A czymże różni się 'wyłanianie się form z materii' od 'materii, która wykształca nowe jakości'?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Miałem ostatnio nieszczególnie przyjemna duskusję (bo zdaje się, że algorytm potraktował mnie jako spamera a rozmówca postanowił powtarzać jedno zdanie z Dociekań, wciskając na dodatek słowo "qualia" w miejsce, w którym stało pospolite "sensation"- bo rozmowa była akurat po angielsku) nt. Wittgensteinowskiego stosunku do pojęcia "qualiów" i tak mi się końcu w toku studiowania kilku uwag z Dociekań przypomniała tutejsza rozmowa o Dennettcie, który miałby niby odrzucać wszystko, co mentalne. Jest na to doskonała odpowiedź w kilku uwagach z wspominanego już dwa razy w tym poście dzieła:

Cytat:305. „Ale nie możesz zaprzeczyć, że np. przy przypominaniu
występuje jakieś zjawisko wewnętrzne". — Skąd to
wrażenie, że chcemy tu czemuś przeczyć? Mówiąc: „Występuje
tu jednak jakieś zjawisko wewnętrzne" — chciałoby
się kontynuować: „Przecież widzisz, że tak jest". I przecież
właśnie to wewnętrzne zjawisko ma się na myśli przy
słowach „przypominać sobie". — Wrażenie, że chcemy
czemuś przeczyć, płynie stąd, że występujemy przeciwko
obrazowi 'procesu wewnętrznego'. Przeczymy, jakoby obraz
taki dawał nam właściwe wyobrażenie o użyciu słowa
„przypomnieć". Utrzymujemy, że obraz ten wraz ze swymi
rozgałęzieniami nie pozwala nam zobaczyć użycia słowa
takim, jakie ono jest.
306. Czemu miałbym przeczyć obecności zjawiska psychicznego?!
Tylko że powiedzenie: „Wystąpiło teraz we
mnie psychiczne zjawisko przypomnienia sobie o ..." nie
znaczy nic innego, niż: „Teraz przypomniałem sobie
Negować zjawisko psychiczne znaczyłoby przeczyć istnieniu
wspomnień; znaczyłoby przeczyć, że ktokolwiek kiedykolwiek
coś sobie przypominał.
307. „Czy nie jesteś jednak zamaskowanym behawiorystą?
Czy nie utrzymujesz w gruncie rzeczy, że poza ludzkim
zachowaniem wszystko jest fikcją?" — Jeżeli mówię tu
o fikcji, to o fikcji gramatycznej.
308. W jaki sposób pojawia się filozoficzny problem
zjawisk i stanów psychicznych oraz behawioryzmu?
Pierwszy krok jest całkiem niepozorny. Mówi się o stanach
i zjawiskach, pozostawiając kwestię ich natury otwartą!
Może kiedyś dowiemy się o nich więcej — myślimy
sobie. Ale właśnie przez to związaliśmy się z określonym
ujęciem sprawy. Mamy bowiem określone pojęcie o tym,
co znaczy: poznać bliżej pewne zjawisko. (Decydujący
krok w sztuczce kuglarskiej został zrobiony, a właśnie on
zdawał się całkiem niewinny.) — I oto rozpada się porównanie,
które miałoby uczynić nasze myśli zrozumiałymi.
Trzeba więc zakwestionować ów niezrozumiany jeszcze
proces w niezbadanym jeszcze medium. A wtedy wydaje
się, że zakwestionowaliśmy zjawiska psychiczne. A przecież
nie chcemy ich bynajmniej kwestionować!

Dokładnie tak jest z Dennettem. Do tego dochodzi (zgodny z Wittgensteinowskim przecież) pogląd, że introspekcja gówno nam powie o naturze zjawisk psychicznych, świadomości itd.

Cytat:314. Jest oznaką fundamentalnego nieporozumienia,
jeżeli po to, by wyjaśnić sobie filozoficzny problem
doznania, skłonny jestem badać swój aktualny stan
bólu głowy.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
dammy napisał(a): Wyjście kręgowców na ląd to ok. 365 milionów lat temu.

Okazało się, że nie można bazować na starych wiadomościach. Obecnie czas wyjścia na ląd jest przesunięty na ok. 405-390 mln lat temu. Wprowadziłem Inspektora w błąd.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości