To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[oddzielony] Antykoncepcja i inne obyczaje
#41
Nie bardzo zrozumiałeś kolego; takich małżeństw nie ma ponieważ nikt się do tych katolickich zasad nie stosuje. Gadanie, że głęboko wierzący mają kilkuletnie okresy abstynencji to jakaś bzdura nie z tej ziemi. Może gdy oboje małżonków jest po 60-tce ale młode małżeństwo i wstrzemięźliwość seksualna to jest największy idiotyzm jaki sprzedaje nam czcigodny Kościoł i osoby takie jak I.G. czy bert04. Polacy wydają rocznie 180 mln złotych na prezerwatywy, nie wspominając o innych środkach antykoncepcyjnych. Skoro prawie wszyscy to katolicy to wychodzi na to, że mamy do czynienia z narodem hipokrytów.
Odpowiedz
#42
Panzer Division napisał(a): Ile jest tych małżeństw posiadających dosłownie "15" dzieci? Jak są to jakieś wyjątki na stulecie w skali kraju.

No i właśnie do tego pije Osiris. Musi być jakaś przyczyna, że katolicy mają teraz standardowo 1-2 dzieci, w rzadkich przypadkach w porywach - trójkę.

Byłoby przefantastycznie zgodnie z chrześcijaństwem gdyby rzeczywiście potrafili zachować wstrzemięźliwość seksualną, ale chyba nie w tym sęk. Nie wiem jak ty, ale ja żyję dosłownie w środku nibykatolickiego społeczeństwa i nie znam nikogo, żadnego katolika, który by nie używał antykoncepcji zakazanej przez kościół.

Panzer Division napisał(a): Małżeństwa "prawdziwych" tradi-katolików cechują się wyższą dzietnością jak norma społeczna, ale dalej rezultat jest odległy.

No właśnie - bo w praktykach seksualnych nie przestrzegają nauk tradikatolicyzmu.

I w ogóle nigdy chyba nie było czegoś takiego jak wstrzemięźliwość katolicka/chrześcijańska. Ludzie się grzmocili na potęgę od zawsze. W epokach niby mocno chrześcijańskich też:

Cytat:Celem artykułu było dokonanie charakterystyki demograficznej dawnej rodziny polskiej na przykładzie miejsko wiejskiej parafii Nowy Korczyn w latach 1751–1800. Otrzymane wyniki zostały porównane z pozostałymi ośrodkami ziem polskich. Analiza była oparta na księgach metrykalnych parafii nowokorczyńskiej. Źródła te cechowała różnorodna kompletność. W pracy posłużono się metodą rekonstrukcji rodzin, zwaną także metodą Henry’ego. W celu charakterystyki demograficznej nowokorczyńskich rodzin odtworzono 265 jednostek zamkniętych, w których narodziło się 1022 dzieci. Ponadto zrekonstruowano 317 rodzin otwartych (do których przypisano 967 dzieci). Dodatkowo wyróżniono 223 rodziny kompletne (906 dzieci). W badanej parafii 10,1% poczęć pierwszych okazało się poczęciami przedmałżeńskimi. Odsetek ten rósł wraz z wiekiem zamążpójścia matki. Przedmałżeńskie kontakty seksualne bardziej rozpowszechnione były w miejskiej części parafii aniżeli w wiejskiej. Na swoje pierwsze dziecko nowokorczyńskie pary czekały średnio ponad 18 miesięcy (dłużej na wsi niż w mieście). Najdłużej na swojego pierwszego potomka czekały kobiety, które wyszły za mąż w najmłodszym wieku (15–19 lat). Średni interwał przy kolejnych porodach w badanej parafii wynosił 26,7 miesiąca. Średni odstęp intergenetyczny krótszy był o ponad 7 miesięcy, jeśli poprzednie dziecko nie przeżyło okresu jednego roku. Ostatni interwał międzyporodowy był najdłuższy i wynosił prawie 30 miesięcy. Średnie odstępy między porodami w rodzinach malały wraz z liczbą potomstwa: u rodzin posiadających dwójkę dzieci wynosiły średnio ponad 28 miesięcy, zaś u rodzin mających dwanaścioro dzieci zaledwie 21,5 miesiąca. Małżeństwo trwało przeciętnie w badanej parafii 18,3 roku. Większość kobiet nie dożywała w małżeństwie końca swojego okresu prokreacyjnego (45 lat). Prawie połowa owdowiałych parafian nowokorczyńskich decydowała się na ponowne małżeństwo (61% wdowców oraz 31,5% wdów). Szybciej ponowny związek zawierali mężczyźni. Ci ostatni znajdowali sobie nową partnerkę przeciętnie po nieco ponad roku, zaś kobiety przeciętnie dopiero po 2,3 roku wychodziły ponownie za mąż. Duża liczba posiadanych dzieci z poprzedniego związku była barierą uniemożliwiającą wdowom zaistnienie na rynku małżeńskim. Również wiek owdowienia miał wpływ na fakt kolejnego związku. Im starsza była wdowa, tym trudniej było jej zawrzeć ponowny związek. W parafii nowokorczyńskiej odnotowano średnio prawie 13 zgonów kobiet na 1000 urodzeń w efekcie komplikacji okołoporodowych. Kobiety umierały najczęściej przy pierwszym porodzie, średnio w wieku 25 lat.

http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bw...ad4a900bef

Reasumując - w XVIII wieku Polacy grzmocili się na potęgę nie bacząc nawet na to czy się miało papirek małżeństwa - co dziesiąty Polak był z łoża pozamałżeńskiego - to jest całkiem sporo ludzi.

Po drugie - gdyby zaimplementować praktyki seksualne tradikatolików z XVIII w. do naszych czasów i połączyć je ze współczesną medycyną, to wychodzi na to, że co mniej więcej 2 lata powinno w takiej rodzinie powstawać (i przeżywać) nowe dziecko. To po 30 latach wychodzi 15 dziecioków. Dlaczego tylu nie ma? Dla Polaka z XVIII w. zrobić 3 dzieci to tyle co splunąć.

Jak ktoś lubi seks na tyle aby go uprawiać na tyle często aby powstała 2-3 dzieci, to śmiem naprawdę bardzo ale to bardzo mocno wątpić aby ludzie sobie ot tak nagle od tego seksu odeszli. Może z 1% małżeństw pójdzie we wstrzemięźliwość, reszta pójdzie w antykoncepcję. Kurde przecież coś trzeba z tą chucią zrobić.

No chyba że petting lub oral.

IG, Bert - wstrzemięźliwość to jest może u jakiegoś pustelnika. No i może w małżeństwach na etapie przedrozwodowym. A tak to nie ma jej w małżeństwach ani nawet w seminariach u tych, którzy ślubują trwanie w czystości. Przecież pornografia w seminariach to standard i w ogóle dobrze jest jeśli ci ludzie poprzestają na "samogwałtach".
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#43
1. Jestem daleki od twierdzeń, "panieee kiedyś to było", ludzie byli porządniejsi, mniej rozwiąźli i i wyznawali Prawdziwe Tradycyjne Wartości. Faktem jest jednak, że w przeszłości znacząco krótszy średni wiek życia, wysoki wskaźnik poronień i umieralności noworodków czy starszych dzieci powodowały, że trzeba było się bardziej napracować by mieć wiele dzieci.
2. Wiedza ludzi na temat nauczania kościołów była kiedyś znacząco mniejsza. Głównym źródłem były plotki i to co powiedział proboszcz. Teraz w 3 sekundy masz na telefonie czyli kieszonkowym komputerze katechizm w pdfie, fora religijne, światopoglądowe czy wideo debaty.
3. Mam wrażenie, że w przeszłości nauczanie KK na temat seksu i seksualności było w ogólnym ujęciu... łagodniejsze. Seks był ogółem jakiś dziwny, podejrzany, trzeba było się ubrudzić. I tyle. Bez przykładania termometru, kątownika, suwmiarki i grzechomierza. Łatwiej to sobie mógł człowieczek ułożyć w głowie po swojemu. Sranie też jest brudne. No trudno. Więcej spustoszenia, moim zdaniem, robi współczesne gadanie, że "seks jest boski", "seks to modlitwa", trójkąty z Jezusem i "budujące więź małżeńską okresy wstrzemięźliwości". Skoro coś jest tak ważne, cudowne, wzniosłe, uświęcone, a jednocześnie przypomina pole minowe i szczegółowo się o tym rozprawia to może prowadzić do istnej katastrofy.
4. Czytałem w książkach o historii kościoła, że im dalej od miejscowego centrum życia religijnego, tym praktyka życia była łagodniejsza, a im bliżej tym surowsza. Nie przykuło to wtedy mojej uwagi. Niedawno słyszałem rodzinne opowieści o Częstochowie, Jasnej Górze i okolicach i wychodziłoby na to, że "coś" w tym jest Uśmiech
Możliwe są więc historie, że dajmy na to 19 wieczny chłop grzmocił pierwszą lepszą babę, do której się pijany doczołgał jak i te gdzie po akcie żona spała z nogami do góry aż do odrętwienia aby nie uronić choćby kropelki świętej cieczy.
5. Jeśli traktować religijność w sposób surowy i redukować tylko do zbioru zakazów i nakazów to pewnie wyjdzie, że najbardziej katoliccy na świecie są amisze. Tymczasem trzeba przyłożyć również miarę religii jako fenomenu kulturowego, źródła tożsamości, nośnika tradycji, sposobu wspólnego przeżywania czasu, doświadczania duchowości. Wtedy można zrozumieć mniejsze skupienie się na pewnych niewygodnych kwestiach i wcale wnioski nie muszą prowadzić do stwierdzenia: "hipokryzja".

Osiris napisał(a): Nie bardzo zrozumiałeś kolego; takich małżeństw nie ma ponieważ nikt się do tych katolickich zasad nie stosuje. Gadanie, że głęboko wierzący mają kilkuletnie okresy abstynencji to jakaś bzdura nie z tej ziemi. Może gdy oboje małżonków jest po 60-tce ale młode małżeństwo i wstrzemięźliwość seksualna to jest największy idiotyzm jaki sprzedaje nam czcigodny Kościoł i osoby takie jak I.G. czy bert04. Polacy wydają rocznie 180 mln złotych na prezerwatywy, nie wspominając o innych środkach antykoncepcyjnych. Skoro prawie wszyscy to katolicy to wychodzi na to, że mamy do czynienia z narodem hipokrytów.
Nie twierdzę, że większość Polaków stosuje się do opresyjnych zasad katolickiej etyki seksualnej. Twierdzę tylko, że jest jakaś część która to robi i nie będzie to totalny margines. Wśród intensywnie praktykujących młodych (35 lat to też młody jakby co Uśmiech) takie okazy są zapewne widoczne i nie jest to żaden "rezerwat". Do tego mogą być po prostu osoby z mniejszym libido i mniejszymi oczekiwaniami od seksu ogółem, nie znaczy to że są aseksualne czy zboczone. Takie osoby łatwiej się odnajdą, a "metody naturalne" mogą traktować jako świetny kierunkowskaz kiedy współżyć by mieć dziecko aby niepotrzebnie nie tracić sił witalnych. Mogą oni wręcz w sposób naturalny budować swoją nadreprezentację w pewnych środowiskach. W końcu Miłujcie się i tym podobne pisma ktoś w Polsce kupuje i namiętnie czytuje. Od 5 dzieci do 15 to bardzo daleka droga. Jakby wziąć rodziny +5 dzieci w Polsce to prawie każda pewnie byłaby mocno konserwatywna i religijna (ps taka ciekawostka Komorowscy mają 5 dzieci, Wałęsowie 8, Lech 1, a Jarek 0 Język ).
Ps. Uproszczone obliczenia. Polaków w wieku 20-50 lat jest circa 16 milionów. Wychodzi mniej więcej 5 prezerwatyw na głowę czyli 10 na parę. Rocznie. Od taka ciekawostka liczbowa. Bez wniosków.
Stop andromedyzacji Drogi Mlecznej!
Odpowiedz
#44
@E.T.
Masz rację co do kwestii, które opisałeś. Na poziomie skutków czysto doczesnych można analizować, co w danych okolicznościach przychyli szalę opłacalności: kultura dbania o każdego czy pragmatyczne zarządzanie zasobami, o którym napisałeś. W moich analizach jest jeszcze ta strona opłacalności w kontekście potencjalnej wieczności (jedyna, jaka się w sumie dla mnie liczy) i tu też można snuć rozważania co do tego na ile różne byłyby tu wnioski wobec doczesnych skutków.

Co do aborcji, to chciałbym, żeby ogółem było jej jak najmniej - z kilkoma wyjątkami jak w sytuacji zgwałcenia kobiety, zagrożenia dla życia i zdrowia kobiety, poważnej choroby u dziecka, z której wiązałoby się cierpienie i/lub szybka śmierć. Tyle że doprawdy nie rozumiem, jak ktoś, kto jest przeciw aborcji, może z tego powodu popierać aktualną władzę albo Konfederację. Pseudo-wyrok Trybunału nie spowodował nic innego niż reakcję społeczną w drugą stronę - chociażby PO zliberalizowało swe podejście do aborcji. Mniej osób popiera już kompromis. Gdy PiS wreszcie straci władzę (a straci) jedyną nadzieją na powrót do kompromisu, a nie zliberalizowanie prawa jak na Zachodzie, będzie Hołownia i Kosiniak w nowym rządzie. No bo co zmienił pisowski pseudo-wyrok poza zwiększeniem się liczby zwolenników zliberalizowania prawa aborcyjnego? Będzie mniej aborcji? No niezbyt. Przecież nawet Kaczyński stwierdził, że każdy może pojechać sobie za granicę i aborcję sobie załatwić. Sędzia Kieres, w wotum separatum do pseudo-wyroku, słusznie wskazał, że PiS nic nie robi, by FAKTYCZNIE ograniczyć aborcję. Gdzie są hospicja prenatalne (są tylko na bilbordach)? Gdzie opieka psychologiczna nad kobietami, by nie decydowały się na aborcję? Gdzie infrastruktura (np. żłobki), która pomogłaby w wychowaniu dzieci? Jedynym krokiem PiSu w tym kierunku było w sumie... 500+. No ale długofalowo PiS nam rozpierdziela gospodarkę, więc za ciul kobiety nie będą miały poczucia stabilności. Nie ma też kulturalnego wsparcia dla cenienia każdego życia - ale o to ciężko z rządem narodowym, który niezbyt ceni choćby życie na granicy z Białorusią, a uchodźców chrześcijańskich też pewnie by nie przyjął, bo byliby czarnoskórzy lub coś. PiS w sumie prowadzi też do stopniowej dechrystianizacji Polski i obrzydza wartości katolickie, więc w ogólnym rozrachunku PiS pewnie spowoduje... większą liczbę aborcji. Smutny Przecież przez poprzednie rządy PiSu liczba ludzi chodzących do kościoła w oczywisty sposób spadła z około 45% do 40%, mimo że utrzymywała się na poziomie 45% od... początków III RP. Zatem antyklerykałowie mogą w sumie makiawelicznie (szachy 4D, madafaka) popierać PiS i Konfę. Gdyby rządziła Konfa, to pewnie walnęlibyśmy szybko jakieś 20%. Braun i Bosak, by o to zadbali. XD
Jedyną nadzieją dla polskiego katolicyzmu jest pójście w nurt papieża Franciszka, Kosiniaka i Hołowni, bo z Cejrowskim, Kaczyńskim i Mszą Trydencką to najwyżej ześwietczą kraj szybciej niż LGBB, Palikot i Lempart.
W sumie przymuszanie do katolicyzmu butem państwa w czasach, gdy prawie każdy ma nieograniczony dostęp choćby do neta, jest uber-idiotyczne. Czekam na falę laicyzacji u młodzieży, której Czarnek będzie wkładał w głowy teksty Wyszyńskiego i jedynego prawowitego, narodowego Papieża.

A że tematem wątku jest ogółem o pedofilii w Kościele, to, rzecz jasna, nie muszę dodawać, że jeżeli jacyś hierarchowie chronili i tuszowali pedofilię w Kościele, by nie ucierpiał wizerunek Kościoła i nie odstraszyć wiernych, to hierarchowie ci nie tylko zachowali się moralnie źle, ale i długofalowo ostro zaszkodzili Kościołowi i kościelnym wartościom.
https://www.gosc.pl/doc/1646014.Coraz-mn...o-kosciola

Eh... Długo mógłbym narzekać na polski Kościół. Ja mam z nim masę złych doświadczeń. Wiecie, jacy nauczyciele (w szkołach, w których uczęszczałem) zachowywali się najgorzej wobec słabszych? Księża i ojcowie. Od nich ludzie niedostosowani (w tym ja) doznali najwięcej ośmieszenia. Nie wiem, jaką mieli taktykę. Może myśleli, że atakując innych będą uznani za "fajnych". A może to z głupoty, bo nie mieli wystarczającego wykształcenia pedagogicznego. Ale to jeszcze nic. W parafii mam za proboszcza ostrego chuja, który maltretował dzieci. Przygotowywanie do komunii było dramatem dla wielu. Ja miałem go gdzieś, ale jedna dziewczyna z nerwów aż zemdlała na ceremonii. Musztra była straszna. Trzy kroki w lewą, potem w prawo, jeden za drugim. Mieliśmy kilkanaście spotkań, gdzie uczyliśmy się tego dzikiego tańca. Nic nie było o Jezusie, nic o religii, tylko musztra. Wielokrotnie też atakował dzieci przykrywając wszystko niby milutkim gaworzeniem. Ksiądz Stanisław Cz. jest po prostu debilem i skurwysynem. A niech mnie pozwie, to udowodniłbym mu w sądzie, że jest debilem i skurwysynem. XD A jest debilem, bo chociażby na mszy wielkanocnej nie mówił nic o Jezusie, tylko zachwycał się tym, jak w dzieciństwie żurek wpierdalał. No i oczywiście musiał się patriotycznie unieść i chwalić PiS deklamując zapewne jedyny cytat z Mickiewicza, jaki zna, bo go ciągle powtarza. Tajemnicą poliszynela jest jego wieloletni związek z pewną kobietą. Te wspomnienia wywlekam, bo naprawdę, zwłaszcza na wsiach, poziom księży to jakaś patologia, a sami przypominają często jakichś narodowych mafiozów. 3 na 4 księży lub ojców uczących religii, jakich miałem w szkołach, było debilami i chujkami. Tyle. Sam uznaję się za pro-jezusowego antyklerykała.
Odpowiedz
#45
Pnazer napisał(a):Mam wrażenie, że w przeszłości nauczanie KK na temat seksu i seksualności było w ogólnym ujęciu... łagodniejsze

To ci się źle wydaje. O wiecznym dziewictwie to waszmość słyszał?
Odpowiedz
#46
Panzer Division napisał(a): 5. Jeśli traktować religijność w sposób surowy i redukować tylko do zbioru zakazów i nakazów to pewnie wyjdzie, że najbardziej katoliccy na świecie są amisze.

O to to. Gdyby katolicy stosowali się do swoich zasad, to ich rodziny byłyby tak samo liczne jak rodziny amiszów.

Panzer Division napisał(a): Tymczasem trzeba przyłożyć również miarę religii jako fenomenu kulturowego, źródła tożsamości, nośnika tradycji, sposobu wspólnego przeżywania czasu, doświadczania duchowości. Wtedy można zrozumieć mniejsze skupienie się na pewnych niewygodnych kwestiach i wcale wnioski nie muszą prowadzić do stwierdzenia: "hipokryzja".

Hipokryzja to jest wtedy kiedy twierdzisz, że A jest złe, a praktykujesz A.

Katolicy, których znam twierdzą, że A jest ok i praktykują A.

A = seks z użyciem antykoncepcji

Nikt już chyba nie traktuje na poważnie twierdzeń KrK, że stosowanie kondonów jest grzechem/złem.

Mało kto chyba traktuje KrK na poważnie. Chodzi tylko o imprezy/święta/spotkania rodzinne. Szkoda trochę, bo unikanie 7 grzechów głównych byłoby dobre dla ludzi, no ale każdy woli się nażreć i nachlać, najlepiej w trakcie uroczystości religijnych.

Ludzie niepotrzebnie określają się jako katolicy. Ale to chyba dla świętego spokoju. Już prędzej by pasowało to całe "wierzący, niepraktykujący".

Panzer Division napisał(a): Od 5 dzieci do 15 to bardzo daleka droga. Jakby wziąć rodziny +5 dzieci w Polsce to prawie każda pewnie byłaby mocno konserwatywna i religijna (ps taka ciekawostka Komorowscy mają 5 dzieci, Wałęsowie 8, Lech 1, a Jarek 0 Język ).

Jarek to gej samotnik.

Panzer Division napisał(a): Ps. Uproszczone obliczenia. Polaków w wieku 20-50 lat jest circa 16 milionów. Wychodzi mniej więcej 5 prezerwatyw na głowę czyli 10 na parę. Rocznie. Od taka ciekawostka liczbowa. Bez wniosków.

Odejmij singli. Jest ich już w Polsce parę milionów.

Panzer Division napisał(a): Ps. Uproszczone obliczenia. Polaków w wieku 20-50 lat jest circa 16 milionów. Wychodzi mniej więcej 5 prezerwatyw na głowę czyli 10 na parę. Rocznie. Od taka ciekawostka liczbowa. Bez wniosków

Jak liczyłeś? W Lidlu masz Mondos 12 sztuk za 8 zł.

Za 180 000 000 zł masz 22 500 000 paczek czyli 270 000 000 sztuk. Przy 16 mln Polaków masz 17 sztuk na osobę.

Ale odejmij parę milionów singli (w 2008 było 25% dorosłych Polaków, obecnie nie wiem). Przy 12 mln masz 22 sztuki na głowę, czyli 44 na parę.

Jakby to liczyć na Durexach i Unimilu byłoby inaczej, bo znacznie droższe.

Statystyki z 2011:

71% Polaków w wieku 15-49 lat deklaruje, że współżyje przynajmniej raz w tygodniu. Średnia długość aktu seksualnego (od gry wstępnej, do zakończenia stosunku) wynosi 28 minut, a długość stosunku seksualnego (od wprowadzenia penisa do pochwy) 13 minut. ... Średnia liczba partnerów seksualnych w życiu wynosi 4,28

Raz w tygodniu to jest 48 razy w roku.

To przy założeniu, że wszyscy stosują. Wiadomo, że tak nie jest. jest x par starających się o dziecko jest x par, które zamiast prezerwatyw używają jakichś tabletek.

Jest sporo osób, które wierzą, że stosunek przerywany jest super formą antykoncepcji.

Nie wiem jak by to dokładnie wyliczyć, ale chyba nie ma tragedii ze świadomością ludzi.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#47
lumberjack napisał(a): Hipokryzja to jest wtedy kiedy twierdzisz, że A jest złe, a praktykujesz A.

Katolicy, których znam twierdzą, że A jest ok i praktykują A.
Tak jest generalnie w większości krajów katolickich, gdzie populacja w nie zgadza się z nauczaniem Watykanu w tej sprawie od lat. Nawet nauczanie i wpływ JP2 tego nie zmieniło.

Cytat:Mało kto chyba traktuje KrK na poważnie. Chodzi tylko o imprezy/święta/spotkania rodzinne. Szkoda trochę, bo unikanie 7 grzechów głównych byłoby dobre dla ludzi, no ale każdy woli się nażreć i nachlać, najlepiej w trakcie uroczystości religijnych.
A ja właśnie widzę zmianę na plus. Już jest coraz mniej leżących pod stołami pijaków na weselach i uroczystości rodzinno-religijne są bardziej kulturalne niż w czasach świetności Kościoła polskiego, czyli na początku transformacji. 
Cytat:Ludzie niepotrzebnie określają się jako katolicy. Ale to chyba dla świętego spokoju. Już prędzej by pasowało to całe "wierzący, niepraktykujący".
To proste; Polacy udają, że są katolikami a polski Kościół udaje, że im wierzy. 


Cytat:Nie wiem jak by to dokładnie wyliczyć, ale chyba nie ma tragedii ze świadomością ludzi.
[/url][url=https://www.statista.com/statistics/1063543/condom-use-in-europe/]https://www.statista.com/statistics/1063543/condom-use-in-europe/

Ta statystyka przedstawia procent kobiet w krajach europejskich stosuje prezerwatywy jako główny środek antykoncepcyjny. Polki nie odstają zbytnio od przodujących Finek (30% do 22%) a taka katolicka Hiszpania jest w ogóle na drugim miejscu (28%) a prawosławna Rosja na czwartym. To pokazuje, że masz rację i nikt nie traktuje poważnie chrześcijańskich ośrodków religijnych jako autorytet w kwestii antykoncepcji.

Panzer Division napisał(a): Nie twierdzę, że większość Polaków stosuje się do opresyjnych zasad katolickiej etyki seksualnej. Twierdzę tylko, że jest jakaś część która to robi i nie będzie to totalny margines. Wśród intensywnie praktykujących młodych (35 lat to też młody jakby co Uśmiech) takie okazy są zapewne widoczne i nie jest to żaden "rezerwat". Do tego mogą być po prostu osoby z mniejszym libido i mniejszymi oczekiwaniami od seksu ogółem, nie znaczy to że są aseksualne czy zboczone. Takie osoby łatwiej się odnajdą, a "metody naturalne" mogą traktować jako świetny kierunkowskaz kiedy współżyć by mieć dziecko aby niepotrzebnie nie tracić sił witalnych. 
Pytanie jaka część społeczeństwa należy do grupy aseksualnej czy z mniejszym libido. Bo jednak biologia u większości zdrowych ludzi jest nieubłagalna i popęd seksualny w jakiś sposób muszą zaspokoić.
Odpowiedz
#48
Mustafa Mond napisał(a): 3 na 4 księży lub ojców uczących religii, jakich miałem w szkołach, było debilami i chujkami.

Powiedzmy sobie wprost: poziom intelektualny i moralny katolickich kapłanów z pewnością NIE odstaje na plus od przeciętnej. Debili i moralnych miernot jest wśród kleru co niemiara. Trudno się temu dziwić, skoro fucha jest tak mało atrakcyjna i tak mało jest chętnych, że seminaria i kościół w ogóle nie są w sytuacji pozwalającej im kręcić nosem na kandydatów. Dodatkowo chętni rekrutują się z bardziej religijnych środowisk, więc także biedniejszych i gorzej wykształconych (co na standardy moralne nie ma dobrego wpływu).

Wobec postępujących przemian cywilizacyjnych polski kościół rzymski jest zresztą skazany na coraz gorzej prezentujące się kadry. Tego typu procesów, między którymi zachodzą dodatnie sprzężenia zwrotne, jest zresztą więcej i kościół raczej się już z tego nie wykaraska. Wielkość i wpływowość tej organizacji w naszym kraju skończy się bezpowrotnie za całkiem niedługi czas.

Pomyślcie chociażby o tym, jak spada liczba uczęszczających na katechezę i jak nieatrakcyjność pracy katechety i ograniczona liczba etatów w szkołach dla księży wpłynie z czasem na kadrowe deficyty w kościele.

Równia pochyła. Co mnie bardzo cieszy. Uśmiech
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
#49
Osiris napisał(a): Nie bardzo zrozumiałeś kolego; takich małżeństw nie ma ponieważ nikt się do tych katolickich zasad nie stosuje. Gadanie, że głęboko wierzący mają kilkuletnie okresy abstynencji to jakaś bzdura nie z tej ziemi.

Ozyrysie, jeszcze nie słyszałem, żeby jakaś kobieta była (potencjalnie) płodna przez dłużej parę dni pod rząd. Nikomu nie jest potrzebna kilkuletnia abstynencja (choć i takie przypadki bywały), wystarczy wiedzieć, kiedy są te dni. No i wytrzymać, oczywiście, bo to czasem trudniejsze, niż samo wyliczenie. Myślałem, że to wiedza na poziomie szkolnym, ale albo te przedmioty nie były przerabiane, albo dziewczyny łykające pigułki i tak nie zwracają uwagę.

Cytat:Może gdy oboje małżonków jest po 60-tce ale młode małżeństwo i wstrzemięźliwość seksualna to jest największy idiotyzm jaki sprzedaje nam czcigodny Kościoł i osoby takie jak I.G. czy bert04. Polacy wydają rocznie 180 mln złotych na prezerwatywy, nie wspominając o innych środkach antykoncepcyjnych. Skoro prawie wszyscy to katolicy to wychodzi na to, że mamy do czynienia z narodem hipokrytów.

W czasach, jak na prezerwatywy wydawano 0,00 złotych, a innych środków antykoncepcyjnych nie było, bo ich jeszcze nie wymyślono, też rzadko która rodzina przebijała 10 potomstwa. Powodów może być wiele, ale jednym z nich jest, że "ludowy kalendarzyk" istniał już zawsze jako wiedza przekazywana z matki na córkę i po jakimś czasie córka już wiedziała, kiedy chłopa dopuścić, a kiedy mu urządzić awanturę i wałkiem potraktować. To też powód, dla którego wiele dzieci rodziło się przed menopauzą, wtedy kobiecy kalendarz się rozstraja i kobiece metody wypróbowane przez lata zawodzą.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#50
E.T. napisał(a):Równia pochyła. Co mnie bardzo cieszy

Ateiści i lewactwo te równie pochyłą uprawiają od jakiś 230 lat. I niestety dalej sporo ludzi wyznaje ateizm i lewactwo. Więc nie wiem z czego się cieszysz?
Odpowiedz
#51
bert04 napisał(a):
Osiris napisał(a): Nie bardzo zrozumiałeś kolego; takich małżeństw nie ma ponieważ nikt się do tych katolickich zasad nie stosuje. Gadanie, że głęboko wierzący mają kilkuletnie okresy abstynencji to jakaś bzdura nie z tej ziemi.

Ozyrysie, jeszcze nie słyszałem, żeby jakaś kobieta była (potencjalnie) płodna przez dłużej parę dni pod rząd. Nikomu nie jest potrzebna kilkuletnia abstynencja (choć i takie przypadki bywały), wystarczy wiedzieć, kiedy są te dni. No i wytrzymać, oczywiście, bo to czasem trudniejsze, niż samo wyliczenie. Myślałem, że to wiedza na poziomie szkolnym, ale albo te przedmioty nie były przerabiane, albo dziewczyny łykające pigułki i tak nie zwracają uwagę.

No ale czy można takie kalendarzykowe wyliczanie i seksienie się tak, by nie było z tego dzieci, uznać jako zachowanie zgodne z Katolicką Nauką Społeczną? No bo czyż celem seksu ma nie być płodzenie, a bez tego celu człowiek "zamyka się" na płodność, cud życia, a idzie w nieczystość i takie tam?
Odpowiedz
#52
Jest rzecz jasna zgodne
Odpowiedz
#53
bert04 napisał(a): Ozyrysie, jeszcze nie słyszałem, żeby jakaś kobieta była (potencjalnie) płodna przez dłużej parę dni pod rząd. Nikomu nie jest potrzebna kilkuletnia abstynencja (choć i takie przypadki bywały), wystarczy wiedzieć, kiedy są te dni. No i wytrzymać, oczywiście, bo to czasem trudniejsze, niż samo wyliczenie. Myślałem, że to wiedza na poziomie szkolnym
To jest dobre bo właśnie Ciebie się zapytam na jakim poziomie jest Twoja wiedza w temacie? Metoda kalendarzykowa jest nieskutecznym sposobem antykoncepcji, szczególnie u kobiet z nieregularnymi cyklami miesiączkowymi, zaburzeniami hormonalnymi itd. Wystarczy, by raz w ciągu roku jeden stosunek seksualny doprowadził do zapłodnienia a sposobności ku temu może być kilkadziesiąt, co znacząco podnosi szanse na przypadkowe zapłodnienie. 

Cytat:W czasach, jak na prezerwatywy wydawano 0,00 złotych, a innych środków antykoncepcyjnych nie było, bo ich jeszcze nie wymyślono, też rzadko która rodzina przebijała 10 potomstwa. Powodów może być wiele, ale jednym z nich jest, że "ludowy kalendarzyk" istniał już zawsze jako wiedza przekazywana z matki na córkę i po jakimś czasie córka już wiedziała, kiedy chłopa dopuścić, a kiedy mu urządzić awanturę i wałkiem potraktować. To też powód, dla którego wiele dzieci rodziło się przed menopauzą, wtedy kobiecy kalendarz się rozstraja i kobiece metody wypróbowane przez lata zawodzą.

No tak, jeśli mówimy o wałku jako skutecznej metodzie antykoncepcyjnej to wiadomo, że rozmowa jest lekko niepoważna. Przecież mój wpis o pietnaściorgu dzieciaków to przejaskrawienie gdyż wiadomo, że tak się rzadko zdarzało nawet w czasach o których piszesz. Chodzi o sam fakt, że katolicy zupełnie tym naturalnym metodom nie ufają i mają ku temu powody.
Odpowiedz
#54
Osiris napisał(a):Metoda kalendarzykowa jest nieskutecznym sposobem antykoncepcji

Bo i nie jest metodą antykoncepcji. Nie mam teraz czasu opisywać szczegółów, może później to zrobię
Odpowiedz
#55
Oczywiście, że jest - należy do sposobów zapobiegania ciąży, bez względu na to jak propaganda katolicka to przedstawia (naturalne planowanie rodziny bla bla bla) 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Antykoncepcja
Odpowiedz
#56
Osiris napisał(a): To jest dobre bo właśnie Ciebie się zapytam na jakim poziomie jest Twoja wiedza w temacie? Metoda kalendarzykowa jest nieskutecznym sposobem antykoncepcji, szczególnie u kobiet z nieregularnymi cyklami miesiączkowymi, zaburzeniami hormonalnymi itd. Wystarczy, by raz w ciągu roku jeden stosunek seksualny doprowadził do zapłodnienia a sposobności ku temu może być kilkadziesiąt, co znacząco podnosi szanse na przypadkowe zapłodnienie. 

Oczywiście, że sam kalendarzyk to "watykańska ruletka", niemniej w swoim skromnym zakresie wystarczał do ograniczania ilości potomstwa w czasach, jak jeszcze nie mierzono temperatur i nie badano śluzu (bo to bezeceństwo, oczywiście). Ograniczania, nie całkowitego regulowania.

Cytat:No tak, jeśli mówimy o wałku jako skutecznej metodzie antykoncepcyjnej to wiadomo, że rozmowa jest lekko niepoważna.

"Wałek" stoi tu za okresową wstrzemięźliwość właśnie, a że to kobieta na to uważała, to i symboliczny obiekt taki a nie inny. Może w innych warunkach robiły to rozmowy przy herbacie lub wzajemne czytanie wierszy. A w najgorszym przypadku klasyk, czyli ból głowy.

Cytat:Przecież mój wpis o pietnaściorgu dzieciaków to przejaskrawienie gdyż wiadomo, że tak się rzadko zdarzało nawet w czasach o których piszesz. Chodzi o sam fakt, że katolicy zupełnie tym naturalnym metodom nie ufają i mają ku temu powody.

Może i nie wszyscy ufają do końca. Ale jest różnica między "nie ufają zupełnie, czyli wcale" a "nie ufają zupełnie, czyli nie do końca". W czasach jak moderowałem na katoliku, pytania o NPR należały do dosyć stałych punktów programu. Także oczywiście pytania o wyjątki, o konflikty na tym tle i tak dalej, pełny program. Im bardziej "tradycyjni", tym mocniej się starali. Twoja teza o 15 dzieciach więc nie tylko jest przejaskrawieniem, jest przekłamaniem. Owszem, była jakaś wąska grupa, dla której nawet NPR już było bezeceństwem, ale to już był margines marginesu.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#57
bert04 napisał(a):
Osiris napisał(a): To jest dobre bo właśnie Ciebie się zapytam na jakim poziomie jest Twoja wiedza w temacie? Metoda kalendarzykowa jest nieskutecznym sposobem antykoncepcji, szczególnie u kobiet z nieregularnymi cyklami miesiączkowymi, zaburzeniami hormonalnymi itd. Wystarczy, by raz w ciągu roku jeden stosunek seksualny doprowadził do zapłodnienia a sposobności ku temu może być kilkadziesiąt, co znacząco podnosi szanse na przypadkowe zapłodnienie. 

Oczywiście, że sam kalendarzyk to "watykańska ruletka", niemniej w swoim skromnym zakresie wystarczał do ograniczania ilości potomstwa w czasach, jak jeszcze nie mierzono temperatur i nie badano śluzu (bo to bezeceństwo, oczywiście). Ograniczania, nie całkowitego regulowania.

Wkładanie dzieciaka do pieca na trzy zdrowaśki pewnie też mogło czemuś zaradzić. Tylko po co o tym mówić w erze nowego średniowiecza Uśmiech
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#58
Sofeicz napisał(a): Wkładanie dzieciaka do pieca na trzy zdrowaśki pewnie też mogło czemuś zaradzić.

O, dobrze że wspomniałeś, umieralność dzieci oczywiście też była faktorem. Tak żeby tych dzieci więcej było (jak wspominał pilaster, dzieci na wsi to też tania siła robocza), jak i ograniczające ich ilość. Do tego nie trzeba było piecy, starczyła bieda i choroby. Choć oczywiście nie zawsze było tak jak w cytowanej fikcji literackiej.

Cytat:Tylko po co o tym mówić w erze nowego średniowiecza Uśmiech

Można natomiast mówić, że zatruwanie wód progesteronem było znane w nauce i wpływało na populację ryb, zanim zaczęła się ta cała heca z mikroplastikami. A po tym, jak ostatnio grupa świrów wyolbrzymiała niebezpieczeństwa pewnej szczepionki, przypomniano sobie, jak cholernie powiększa się niebezpieczeństwo skrzepów przy tej pewnej pigułce właśnie. Nowoczesność panie, nowoczesność.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#59
Wyobraźmy sobie, że wprowadzono by całkowity zakaz stosowania wszelkich środków antykoncepcyjnych i w jakiś sposób udałoby się to wyegzekwować. W konsekwencji doprowadziłby to do dużego przyrostu liczby zapłodnień a w związku z tym do wzrostu liczby urodzeń ale także aborcji. Czyli abdurdalne podejście Kościoła wywoałoby skutek odwrotny do zamierzonego.
Odpowiedz
#60
A pamiętasz projekt Gowina ustawy o In Vitro? I dlaczego episkopat nie popierał?

Gowin przewidywał adopcję zamrożonych zarodków, aby przy jednoczesnym zakazie in vitro nie uśmiercać już powstałych tą metodą zarodków. Episkopat był przeciw, bo "dziecko ma prawo do godnego poczęcia". Czyli lepiej, żeby się te zarodki z mroźnej śmierci nie ocknęły, bo- tutaj wkracza jakaś bełkotliwa bzdura.

Im przecież nie chodzi o "życie", tylko o społeczno-kulturowe przemiany pozbawiające kościół bardzo dogodnej pozycji. Moralność, którą propagują, ma ograniczyć kontrolę ludzi nad własną inwestycją rodzicielską, sprzyjać narodzinom i to tak zanim przyszła mama zrobi jakąś tak karierę i zyska niezależność od rodziny, która pozwalałaby jej wyrwać się z kościółkowego kręgu tych wszystkich ślubów, chrztów i komuniów. Ma być po bożemu, ciąża po seksiku z którą nic już się nie da zrobić, a nie jakieś możliwości przerwania lub korzystania z technologii zapłodnień pozaustrojowych- jeszcze ludzie gotowi pomyśleć, że coś mogą, że więcej od nich zależy i nie pozostaje im ofiara i modlitwa, gdy potomek w zwykły sposób pojawić się nie chce, pomimo prowokowania owulacji itp.

Prawo do godnego poczęcia? Czy jak mamusia z tatusiem poczęli dzidzię w kiblu na dworcu, to jest godnie?
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości