Liczba postów: 16,000
Liczba wątków: 393
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,085 Płeć: mężczyzna
Doczytałem Words of Radiance i chyba wreszcie trochę kumam, o co chodziło łowcy. Zwłaszcza, jeśli porównamy, jak działa magia w serii Zrodzony z Mgły z ABŚ widzimy ten „odlot”.
Spoiler!
Weźmy takie Wayne’a z 2 Ery. Wayne posiada dwie umiejętności — może przyspieszać czas wokół siebie, zużywając trudno dostępny i drogi stop Wooda. Może też „gromadzić zdrowie” — będąc przez jakiś czas chorowity gromadzi zasób, który pozwala mu się leczyć w czasie walki.
I to wszystko. Umiejętności Wayne’a dają mu oczywiście przewagę w walce, ale nadal musi uważać i nadal można go zabić. Różnica między allomantą, a nieallomantą nie jest aż tak drastyczna. W pierwszej erze trenuje się nawet specjalną klasę wojowników nieallomantów przeznaczoną do walki z allomantami (kilku na jednego, ale zawsze).
Natomiast taki Knight Radiant dostaje na początek zdolność leczenia się przy pomocy burzowego światła, wzmocznienie siły fizycznej i zręczności również kosztem b.ś. oraz broń, która już sama w sobie „czyni z człowieka mini-armię”. Każdy KR jest już więc odpowiednikiem bloodmakera, pewterarms i czegoś potężniejszego niż coinshot prawie bez kosztów (światło jest dość powszechne). Do tego dochodzą jeszcze umiejętności specjalne dla danego zakonu KR.
To wszystko sprawia, że osoba nieposiadając mocy może w zasadzie usiąść i czekać, aż jej ktoś przejedzie ostrzem odprysku po mordzie. Od strony fabularnej — że będzie to historia wyłącznie o KR.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.