To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
O ateizmie konkretnie
geranium napisał(a): Ale Bóg  nakazuje sie mnożyć w Biblii.

No i np. Jezus akurat tego nie posłuchał. Anioł Jeżeli Bóg kazałby ludzkości zbudować obiekt X, to nie znaczy, że każdy człowiek na Ziemi musi przyłożyć do wzniesienia budynku swoją cegiełkę, tylko że ludzie mają zrobić tak, żeby obiekt powstał. Inni ludzie mogą się zająć innymi zadaniami. Wymaganie, by każdy przyłożył cegiełkę byłoby niepraktyczne, bo zjeżdżać musieliby się ludzie z dalekich rewirów po to tylko, żeby kamyczek położyć, choć ktoś inny mógł to zrobić szybciej i łatwiej.

Z nakazem mnożenia jest ten problem, że prawie zawsze można by się mnożyć bardziej, a ludzie nie wykorzystują w całości swych mocy rozpłodowych. Przeciętna kobieta mogłaby przecież urodzić trochę ponad 20 dzieci. A przy dzisiejszej medycynie to i może ponad 30. A nikt tak nie robi. Zatem każdego można by atakować, że się nie rozmnaża wystarczająco, bo można by dzieci masowo rodzić i podrzucać do domów dziecka. No ale jakoś nikt takiego świata raczej by nie chciał.

Poza tym nawet z punktu widzenia chrześcijańskiego lepiej jest np. zająć się jednym już żyjącym, a niespłodzonym przez siebie człowiekiem, gwarantując mu tak wieczne szczęście w Niebie, niż spłodzić np. 10 dzieci, które wychowa się byle jak i one trafią do piekła. Może to brzmi zabawnie, ale na to wychodzi.

Zatem nie widzę racjonalności w wymaganiu od każdego płodzenia.

Poza tym wraz z postulatem kochania wszystkich jak siebie samego idzie nauka, że celem absolutnym jest świat, gdzie więzy krwi nie mają znaczenia, a nikogo się nie faworyzuje, nawet swych dzieci. Z tego punktu widzenia tym bardziej każdy nie musi się mnożyć. Dziecko to dziecko.

No i co do rozrodu, to jeżeli prze się na rośnięcie liczby ludzi, to więcej pretensji powinno się mieć do kobiet niż do facetów. Język Przecież kilkadziesiąt kobiet mogłoby mieć dzieci z jednym facetem (byczorem rozpłodowym z banku spermy). Zatem, dopóki dopóty nie ma sztucznych macic, to kobiety są kluczowe w kwestii przepustowości ludności na ten świat.
Odpowiedz
lumberjack napisał(a):
InspektorGadżet napisał(a): Kiedyś paliłem sporo zioła. Za małolata szukałem grzybów, ochodzilem się i poza hubami znalazłem tylko jednego. Obecnie nie interesują mnie narkotyki.

Serio? Nawet alkohol (narkotyk z gałęzi ciężkich depresantów) odstawiłeś?

Nie wiem o chuj ci chodzi z tym alkoholem? Nie jestem żadnym pijakiem. Jestem natomiast uzależniony od papierosów i jak nie zapale po przebudzeniu to mnie kurwica bierze
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a):Po co robić cokolwiek będąc ateistą? Zadaje to pytanie od lat i nikt nie udzielił mi odpoqiedzi

To błąd Fiodora Dostojewskiego. Myślenie, że poza religią jest chaos, gdzie biesy biegają i liżą losowych ludzi po twarzy, bo wszystko wolno... Ten postulowany nihilizm moralny jako skutek ateizmu ukazuje troszkę wiersz i zarazem piosenka Kaczmarskiego.
https://poezja.org/wz/Kaczmarski_Jacek/8...tmodernizm

Jednakże jeżeli nie wierzy się Boga, to nie znaczy, że wszystko jest tak samo bezwartościowe. Przecież moralność jest obiektywna. Cierpienie jest złe, a szczęście dobre. Ktoś się będzie kłócił, że tortury są w oczywisty sposób złe?
Nawet jeżeli nie możemy sięgnąć wieczności, to nie znaczy, iż nasze skończone życie nie ma wartości. Oczywiście chwile naszego życia, te rozbłyski świadomości w porównaniu z ciągle się zwiększającym, "czarnym" firnamentem nieskończoności będą relatywnie coraz mniejsze i mniejsze, ale zawsze będą CZYMŚ. Nie znikną. Nie wyniosą zera.
A teraz taki mały eksperyment myślowy.
Jeżeli wieczność ma znaczenie, a nasze skończone życia nie mają, to uznajmy, że rok naszego skończonego życia na Ziemi równa się 0. Przeciętnie żyje się, dajmy na to, te 80 lat.
80*0=0
No okej. Ale czym jest wieczność, jeżeli nie... nieskończonością takich lat?
A przecież:
nieskończoność*0=0
Zatem jeżeli życie doczesne (bez Boga) nie ma znaczenia, to i... wieczność nie miałaby znaczenia. Przecież poprzez wieczne pisanie "zer na tablicy czasu" nigdy nie wyjdzie "1".

Nawet jeżeli Boga nie ma, a wieczność jest niemożliwa do zgarnięcia dla naszego istnienia (np. z powodu entropii cieplnej), to ja czuję, Ty czujesz, ludzie czują. Zatem i tak trzeba o ludzi walczyć.

Dobrze ukazuje to wiersz Miłosza, ateisty zresztą.

Sens
"Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.

- A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?

Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
I protestuje, woła, krzyczy."
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): Nie wiem o chuj ci chodzi z tym alkoholem? Nie jestem żadnym pijakiem.
No dobrze. Ale między „nie jestem uzależniony od narkotyku”, a „nie interesują mnie narkotyki” jest jeszcze pewna przestrzeń.

Cytat:Jestem natomiast uzależniony od papierosów i jak nie zapale po przebudzeniu to mnie kurwica bierze
Aha. Ale nie interesują Cię.

InspektorGadżet napisał(a): Po co robić cokolwiek będąc ateistą?
A po co robić cokolwiek będąc teistą?

Twoje pytanie to fefdziesiąta odsłona tego samego błędnego logicznie sposobu wykazywania, że religia jest przydatna. Działa to na tej zasadzie mniej więcej:

1. Wszyscy zgodzimy się, że wartości X, Y I Z są korzystne?
2. Jeśli nie mamy religii, to jaki jest powód stosowania wartości X, Y i Z? Bez religii dającej uzasadnienie tych wartości ludzie się stoczą.

Problem z tą linią apologetyki jest taki, że opiera się na sprzecznych założeniach. Punkt 1 implikuje istnienie jakiegoś pozareligijnego uzasadnienia dla pewnych wartości. Punkt 2 natomiast — jego nieistnienie.

Bardzo lubi to błędne rozumowanie stosować np. Denis Prager. Tutaj na przykład: https://www.prageru.com/video/if-there-i...isnt-wrong argumentuje on, że bez religii morderstwo jest złe. Jeśli jednak założymy, że ten filmik nie jest przykładem preaching to the choir (choć de facto tym właśnie jest), to powinien on dostarczać argumentu przekonującego dla niewierzących. Ale przecież (rzekomo) niewierzący nie mają powodu by uważać, że morderstwo jest złe. Więc czemu religia ma ich przekonać dlatego, że dostarcza takiego argumentu?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a):A po co robić cokolwiek będąc teistą?

Żeby iść do nieba
zefciu napisał(a):Więc czemu religia ma ich przekonać dlatego, że dostarcza takiego argumentu?

Bo prowadzi do potępienia
MM napisał(a):Dobrze ukazuje to wiersz Miłosza, ateisty zresztą

Nie wiem skąd to info ze był ateistą? Co najwyżej był wątpiący, i pisał o potrzebie wiary. Poza tym, na krótko przed śmiercią prosił papieża o błogosławieństwo

MM napisał(a):To błąd Fiodora Dostojewskiego. Myślenie, że poza religią jest chaos

A kto tak niby twierdzi?

MM napisał(a):. Przecież moralność jest obiektywna

W jaki niby sposób? Co niby okresla że morderstwo jest złe? Umowa społeczna?
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a):
MM napisał(a):. Przecież moralność jest obiektywna

W jaki niby sposób? Co niby okresla że morderstwo jest złe? Umowa społeczna?

Morderstwo czasem jest dobre, a czasem złe. Zabicie przeciętnego rosyjskiego żołnierza jest dobre, a przeciętnego ukraińskiego złe. To zależy. Odrealniona ahinsa przeciw putleryzmowi byłaby groteską.
Moralność jest obiektywna, bo odczuwanie ludzkie jest miernikiem jakości świata. Pisałem już o tym w wątku o kalkulacjach etycznych. Trzeba żyć tak, jakby istniała tylko jedna dusza, która przeżyje życia wszystkich istot natchnionych duszami, tak jak te istoty swe życia przeżyły.
Stąd wynika zasadność kochania każdego jak siebie samego, czyli niefaworyzowanie kogokolwiek. Zatem, moim zdaniem, Jezus miał rację pod kątem najwyższego prawa (prawa miłości), które góruje nad każdą inną normą (inne normy to tylko wskazówki i domniemania wzruszalne). Zatem trzeba być, wedle Jezusa, skrajnym kosmopolitą i rewolucjonistą. I ma to sens.
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): Żeby iść do nieba
To tylko przesuwa pytanie.

Cytat:Bo prowadzi do potępienia
No i co z tego? Jeśli jedynym powodem, dla którego morderstwo jest złe jest taki, że „prowadzi do potępienia”, to argument o tym, że religia daje jakąś obiektywną wartość moralną nie bezzasadny. Bo nie da się poza religią dowieść, że morderstwo jest złe. A jeśli się da, to wówczas bezzasadnym jest twierdzenie, że religia jest konieczna, by to dowieść. Albo rybka albo akwarium.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a):To tylko przesuwa pytanie

Nie rozumiem sensu tego pytania

zefciu napisał(a):No i co z tego?

No i to z tego że jest to dobry powód dla jednostki by nie zabijać

zefciu napisał(a):Jeśli jedynym powodem, dla którego morderstwo jest złe jest taki, że „prowadzi do potępienia”, to argument o tym, że religia daje jakąś obiektywną wartość moralną nie bezzasadny

Można po polsku?

zefciu napisał(a):. A jeśli się da, to wówczas bezzasadnym jest twierdzenie, że religia jest konieczna

Jeżeli się da to proszę to udowodnić. Przy założeniu że morderstwo nie jest karalne sądowo

MM napisał(a):Morderstwo czasem jest dobre, a czasem złe. Zabicie przeciętnego rosyjskiego żołnierza jest dobre, a przeciętnego ukraińskiego złe

Jest złe dla Ruska. Skąd niby wniosek że to ty albo grupa macie prawo do oceniania czyje życie jest wartościowe a czyje nie? Równie dobrze grupa Rusków może stwierdzić że zabicie ciebie jest dobre bo masz antyrosyjskie poglądy, i działasz na szkodę Sojuza Ruskiego. Konflikt interesów. Jedna grupa przeciwko drugiej
Odpowiedz
Mustafa Mond napisał(a):
InspektorGadżet napisał(a):
MM napisał(a):. Przecież moralność jest obiektywna

W jaki niby sposób? Co niby okresla że morderstwo jest złe? Umowa społeczna?

Morderstwo czasem jest dobre, a czasem złe. Zabicie przeciętnego rosyjskiego żołnierza jest dobre, a przeciętnego ukraińskiego złe. To zależy. Odrealniona ahinsa przeciw putleryzmowi byłaby groteską.
Moralność jest obiektywna, bo odczuwanie ludzkie jest miernikiem jakości świata. Pisałem już o tym w wątku o kalkulacjach etycznych. Trzeba żyć tak, jakby istniała tylko jedna dusza, która przeżyje życia wszystkich istot natchnionych duszami, tak jak te istoty swe życia przeżyły.
Stąd wynika zasadność kochania każdego jak siebie samego, czyli niefaworyzowanie kogokolwiek. Zatem, moim zdaniem, Jezus miał rację pod kątem najwyższego prawa (prawa miłości), które góruje nad każdą inną normą (inne normy to tylko wskazówki i domniemania wzruszalne). Zatem trzeba być, wedle Jezusa, skrajnym kosmopolitą i rewolucjonistą. I ma to sens.
Morderstwo zawsze jest złe.
Problem polega na tym , ze zabijanie w czasie wojny, Kościół uznaję za uzasadnione w pewnych sytuacjach.


Posługiwanie się siłą militarną niesie ze sobą także możliwość pozbawienia życia drugiej osoby. Motywacją podejmowanych działań zbrojnych nie może być jednak zabijanie. Żołnierz walczący z intencją zabicia staje się przez to potencjalnym zabójcą. Właściwą intencją jest obrona. Wówczas nawet jeśli działalnie żołnierza doprowadzi do śmierci przeciwnika, nie ma ono charakteru winy moralnej. Należy zauważyć zarazem, że posługiwanie się bronią masowej zagłady jest zawsze czymś złym i grzesznym. Żołnierz nakłaniany do czynów łamiących prawa innych osób i narodów lub norm humanitarnych winien odmówić wykonania rozkazu.
https://www.przewodnik-katolicki.pl/Arch...-na-wojnie

Nie wiem jakie wytyczne daje Kościół prawosławny.
Co myślą o tym muzułmanie?

Ponoć w wojsku rosyjskim jest 30 procent żołnierzy wyznających islam.

Co by powiedział na to Jezus?

Pod tekstem ciekawy komentarz.

Cytuję:
Professor Willow
@Adaś, to Jezus, egro Bóg, powołał Apostołów, a za ich pośrednictwem założył Kościół. To Kościół zebrał Słowo Boże, bez którego nie byłoby Biblii, bez której w ogóle nie wiedziałbyś o Bogu. Nie wierzyć w Kościół, wierząc w Boga, to hipokryzja. Bóg stworzył Kościół dla Ciebie, a nie wierząc w niego odrzucasz jego dar.

"PS: Sens przykazania "Nie zabijaj" to "Nie morduj" - inaczej mówiąc nie dopuszczaj się zabójstwa, morderstwa. Zapraszam do Septuaginty i innych dawnych przekładów, które lepiej odzwierciedlają sens. Kiedy się bronisz, a Twoim celem nie jest zabić, lecz powstrzymać napastnika, zabicie go niecelowo, nie stanowi grzechu. Kwestią Twojego sumienia jest wiedzieć, czy chcesz zabić, czy powstrzymać, jednocześnie robiąc wszystko aby nie zabić. Dobry chrześcijanin pokonując przeciwnika, raniąc go i wyłączając z walki, upewniwszy się, że ten nie stanowi już zagrożenia w pierwszej kolejności przystępuje do udzielenia mu pierwszej pomocy."

Nie byłam nigdy na wojnie i mam nadzieję, że nie będę.
Ta osoba, która pisała ten komentarz też na pewno nie była.

Wskazówki, których udziela ksiądz na pewno podyktowane są dobrą wolą. Zdezorientowany
Jednak każdy kto wysyła ludzi na wojnę wie, że są praktycznie nie do zrealizowania.
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): Nie rozumiem sensu tego pytania
To dziwne, bo sam je zadałeś. Zapytałeś „po co robić cokolwiek jako ateista”. Więc teraz odpowiedz na „po co iść do nieba” rozumiejąc „po co” w ten sam sposób jak w pierwszym pytaniu. No chyba że pierwsze też sensu nie miało.
Cytat:No i to z tego że jest to dobry powód dla jednostki by nie zabijać
No i co z tego, skoro zabijanie nie jest podobno (poza konktekstem religijnym) niczym złym?
Cytat:Można po polsku?
Było po polsku. Którego słowa nie rozumiesz? Więc jeszcze raz — prościej.

Wyobraź sobie, że masz jakąś osobę X, którą chcesz przekonać do religii argumentem „religia jest potrzebna bo bez religii morderstwo nie można wykazać, że morderstwo jest złe”. Istnieją dwie opcje. Albo X już uważa, że morderstwo jest złe, albo tak nie uważa. Jeśli uważa, to Twój argument jest nieprawdziwy, skoro X doszedł bez religii do tego, że morderstwo jest złe. Jeśli nie uważa, to jak ma Twój argument go przekonać?

To pokazuje, że tego rodzaju argumenty nadają się tylko i wyłącznie do utwierdzania już przekonanych, a w obiektywnie prowadzonej dyskusji nt. przydatności religii są bezwartościowe.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Wyobraź sobie, że masz jakąś osobę X, którą chcesz przekonać do religii argumentem „religia jest potrzebna bo bez religii morderstwo nie można wykazać, że morderstwo jest złe”. Istnieją dwie opcje. Albo X już uważa, że morderstwo jest złe, albo tak nie uważa. Jeśli uważa, to Twój argument jest nieprawdziwy, skoro X doszedł bez religii do tego, że morderstwo jest złe. Jeśli nie uważa, to jak ma Twój argument go przekonać?

To pokazuje, że tego rodzaju argumenty nadają się tylko i wyłącznie do utwierdzania już przekonanych, a w obiektywnie prowadzonej dyskusji nt. przydatności religii są bezwartościowe.

Ja bym jeszcze Gadżetowi podpowiedział, że jest to wariacja nt. dylematu Eutyfrona. Platon w swoim dialogu dał wyraz temu, że już co najmniej w jego czasach w Atenach funkcjonowała moralność, która nie potrzebowała sankcji religijnej, bo ludzie zwyczajnie internalizowali normy moralne- bez internalizacji nie byłoby tego dylematu. I to, że do nas dziś przemawia ten Platoński argument i oba człony przedstawionej w nim alternatywy ("czy dobre jest to, co podoba się bogom? czy raczej to co dobre podoba się bogom?") wydają się nie do zaakceptowania czy to ze względu na nasze intuicje moralne (pierwszy człon), czy ze względu na religijne uroszczenia względem moralności (drugi człon) pokazuje, że nasza moralność także opiera się na przyswajaniu norm i przekonaniach o tym, co dobre i złe niezależnych od religijnej narracji.

Zefciu niepotrzebnie chyba mówi o "pozareligijnym uzasadnieniu" pokazując sprzeczność apologetyki, którą krytykuje. Wystarczyłoby w punkcie 1. powiedzieć o tym, że zgoda co do pewnych ocen moralnych jest niezależna od uzasadnienia religijnego. Na tym opiera się apel do moralnych intuicji ateisty.

Gadżet zresztą próbuje tutaj zrobić raczej coś innego i dość podłego bym powiedział. Przychodzi do ateisty, który żyje sobie swoim życiem, całkiem na dodatek moralnym i być może nawet szczęśliwym- i próbuje w ateiście wzbudzić poczucie bezsensu tego wszystkiego, za którym ma przyjść potrzeba nadania raz jeszcze sensu temu wszystkiego, najlepiej za pomocą religijnej narracji.

Czy jednak nie jest tak, że to Gadżety tego świata, którzy potrzebują takich sensodajnych narracji, mają pewien defekt? Być może zresztą defekt ten został również przez nich nabyty pod wpływem oddziałujących na nich religijnych treści (prawdopodobnie nie bez udziału wrodzonych predyspozycji). Ale czy naprawdę, Kwinkwe, coś Ci jeszcze przyjdzie z tego, że innych popsujesz tak, jak Ciebie popsuto?

Ludzie po prostu przyswajają pewne wartości, zgodnie zresztą również z własnymi predyspozycjami i o tyle, o ile warunki ich życia na to pozwalają- a potem oceniają sensowność tego czy owego przez pryzmat zgodności z tymi wartościami. Inaczej mówiąc: ludzie są istotami biologicznymi, które nabywają pewnych cech, w tym także nabywają cechy pt. zdolność do uzasadniania przez pryzmat przyswojonych wartości. Ta zdolność jednak zasadza się na ich życiu i funkcjonowaniu w określony, wrodzony i wyuczony sposób. Dlatego naturalnym jest, że nie domagamy się uzasadnienia potrzeby życia. Raczej życie jest potrzebne, aby możliwe były uzasadnienia.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
zefciu napisał(a):to argument o tym, że religia daje jakąś obiektywną wartość moralną nie bezzasadny

To nie po polsku

zefciu napisał(a):To tylko przesuwa pytanie

W jaki sposób?

zefciu napisał(a):to Twój argument jest nieprawdziwy

Przecież w dyskusji o obiektywnych wartościach nigdy nie powoływałem się się jakieś osobiste poczucie estetyki/wartości. Więc ta krytyka trafia w próżnię

Za dużo wątków a nie mam czasu odpowiedzieć na wszystko
Odpowiedz
Cytat:
Cytat:to argument o tym, że religia daje jakąś obiektywną wartość moralną nie bezzasadny
To nie po polsku
Powinno być „jest bezzasadny”. Przepraszam.
Cytat:W jaki sposób?
W taki, że za „po co” możemy postawić dowolną rzecz i trudno jest wykazać, według jakiego kryterium jedne rzeczy mają dawać obiektywnie zadowalającą odpowiedź na to pytanie, a inne nie.
Cytat:Przecież w dyskusji o obiektywnych wartościach nigdy nie powoływałem się się jakieś osobiste poczucie estetyki/wartości. Więc ta krytyka trafia w próżnię
A czy ja twierdzę, że się powoływałeś? Istnieje jednak jakiś powód, dla którego wierzysz, że X przyjmie taki argument.

Może jeszcze prościej. Dlaczego apologeci stosujący ten argument używają przykładu morderstwa (albo kradzieży, czy gwałtu), a nie np. argumentu żarcia mięsa w piątek. Dlaczego nikt nie mówi „religia jest potrzebna, bo bez religii nie da się dowieść, że żarcie mięsa w piątek jest grzechem”. Mimo że druga część tego zdania jest poniekąd prawdziwa.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): W jaki sposób?

W taki, w jaki odpowiedź na Twoje pytanie brzmiąca "jako ateista np. chodzę do pracy aby zarabiać pieniądze" tylko przesuwa Twoje pytanie.

Więc zadajmy to pytanie: po co żyć wiecznie w raju?

(zresztą Zefciu już zadał podobne pytanie, ale udajesz, że go nie przeczytałeś i powtarzasz głupio pytanie o to, w jaki sposób Twoje "żeby iść do nieba" przesuwa pytanie "po co?").

zefciu napisał(a): W taki, że za „po co” możemy postawić dowolną rzecz i trudno jest wykazać, według jakiego kryterium jedne rzeczy mają dawać obiektywnie zadowalającą odpowiedź na to pytanie, a inne nie.

Trzeba by sobie zdać sprawę z tego, że zadowalająca odpowiedź na pytanie "po co" opiera się na powołaniu na podzielane motywacje, dążenia, wartości itp. Czyli owe motywacje, dążenia i wartości są przed wszelkim uzasadnieniem.

Chrześcijanin ma potrzebą wskazania na takie ostateczne dążenie, które staje się uzasadnieniem przez to tylko, że jako dążenie jest podzielane przez pewną społeczność wierzących. Ateista w zrozumiały sposób tego uzasadnienia nie uznaje. I zwyczajnie nie potrzebuje takiego jednego, ostatecznego dążenia.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
zefciu napisał(a):W taki, że za „po co” możemy postawić dowolną rzecz i trudno jest wykazać

Co? Chcesz dowieść słuszności mojej tezy? Że nie ma sensu robić czegokolwiek będąc ateistą?

Utylitarnie każdy woli mieć lepiej. A lepiej istnieć niż nie

zefciu napisał(a):A czy ja twierdzę, że się powoływałeś?

Pisząc że "X uznaje Y". Ale nie wiem na jakiej podstawie "X uważa Y za prawdę"

zefciu napisał(a):Dlaczego apologeci stosujący ten argument używają przykładu morderstwa...Żarcia mięsa w piątek

Sorry, ale zachowujesz jak ateistycznygimbo troll. Zło jest stopniowalne. Morderstwo prowadzi do potępienia i jest grzechem śmiertelnym, jedynie mięsa w piątek jest grzechem powszechnym
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a): Co? Chcesz dowieść słuszności mojej tezy? Że nie ma sensu robić czegokolwiek będąc ateistą?
Nie. Przeczytaj jeszcze raz. I potem to co napisał E.T. Bo ja już nie wiem, jak prościej tłumaczyć.

Cytat:A lepiej istnieć niż nie
To ciekawe, bo np. buddyści twierdzą odwrotnie.

Cytat:Pisząc że "X uznaje Y". Ale nie wiem na jakiej podstawie "X uważa Y za prawdę"
Dla mojego argumentu jest nieistotne, na jakiej podstawie. Jest to argument czysto logiczny, niezalezny od obserwacji, który czysto logicznie pokazuje, że ta strategia apologetyczna opiera się na sprzecznych założeniach.

Oczywiście możemy przeprowadzić badanie obserwacyjne i wykazać, które z tych dwóch sprzecznych założeń jest prawdziwe (wyjdzie nam, że pierwsze). Dla obalenia tej apologetyki wystarczy jednak wykazać tę sprzeczność.

Cytat:Sorry, ale zachowujesz jak ateistycznygimbo troll.
Bardzo mi miło.

Cytat:Zło jest stopniowalne.
Ale tutaj nie chodzi mi o ciężar, tylko o niemożliwość wykazania moralnej naganności poza religią. Dla katolika np. drobny akt wandalizmu jest pewnie mniejszą przewiną, niż profanacja Najświętszego Sakramentu w zaciszu własnego domu. I jest to zrozumiałe. Ale tylko w pierwszym przypadku można wykazać, że zrobiono coś złego bez zastosowania religijnych norm.

Tymczasem na pierwszym kanale rosyjskiej telewizji dowiadujemy się, że wojna atomowa z NATO nie jest takim strasznym scenariuszem, bo Rosjanie pójdą do nieba. Więc nagle się okazuje, że czasami religia dostarcza argumentów akurat przeciwnych do tego, co wspomniana strategia apologetyczna chce sugerować.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Ciach — proszę cytować tylko fragment, który bezpośrednio komentujesz.
Tymczasem na pierwszym kanale rosyjskiej telewizji dowiadujemy się, że wojna atomowa z NATO nie jest takim strasznym scenariuszem, bo Rosjanie pójdą do nieba. Więc nagle się okazuje, że czasami religia dostarcza argumentów akurat przeciwnych do tego, co wspomniana strategia apologetyczna chce sugerować.
Czy to nie jest dowód na islamizację Rosji?

Oraz samego Putina??


InspektorGadżet napisał(a): Ciach — j.w.
Sorry, ale zachowujesz jak ateistycznygimbo troll. Zło jest stopniowalne. Morderstwo prowadzi do potępienia i jest grzechem śmiertelnym, jedynie mięsa w piątek jest grzechem powszechnym
zabijanie chyba też? wszystko jedno pod czyja egidą?  Zawstydzony Nieśmiały Zdezorientowany
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
geranium napisał(a): Czy to nie jest dowód na islamizację Rosji?
Fundamentalizm niejedno ma imię. To że dzisiaj kojarzy się z islamem, nie oznacza, że w imię innych religii nie można prowadzić i nie prowadzono świętych wojen.
Cytat:Oraz samego Putina??
Putin jest przecież „tylko politykiem”. Mówi to, co przemawia do jego poddanych.
Cytat:zabijanie chyba też?
Ale w słusznej sprawie to nie jest morderstwo. Tutaj w zasadzie (poza skrajnymi pacyfistami) zgodzą się wszyscy. Istnieją takie sytuacje, gdzie zabicie drugiej osoby jest moralnie właściwe. Problem, jakie to są sytuacje.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
InspektorGadżet napisał(a):
zefciu napisał(a):Dlaczego apologeci stosujący ten argument używają przykładu morderstwa...Żarcia mięsa w piątek

Sorry, ale zachowujesz jak ateistycznygimbo troll. Zło jest stopniowalne. Morderstwo prowadzi do potępienia i jest grzechem śmiertelnym, jedynie mięsa w piątek jest grzechem powszechnym
A skąd się o tym dowiedziałeś, że jest grzechem powszechnym? Jest powszechnym (ludzie często go popełniają), ale to nie oznacza, że jest grzechem powszednim (lekkim).
Tutaj taką opinię znalazłem:

"Jedzenie w piątek mięsa jest grzechem ciężkim, gdy wynika z pogardy dla Kościoła..."
https://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/86156

Jeśli ktoś nie chce wypełniać przykazań kościelnych (świadomie i dobrowolnie), to grzeszy ciężko. Jest to przeciwne temu, co myślał Luter i moderniści przełomu wieków (potępiani już przez Piusa IX).

To jest w ogóle dość dobry wyznacznik, żeby modernistę rozpoznać (katolickiego czy prawosławnego, ale i w niektórych nurtach protestantyzmu też to działa) - spytać się go, jaki jest jego stosunek do postów, wstrzemięźliwości, umartwień. Jeśli ma do tego bardziej liberane podejście, wtedy wiadomo, że mniej się trzyma Apostolskiej Tradycji, a bardziej swojego bożka (brzucha).


zefciu napisał(a):
Cytat:Zło jest stopniowalne.
Ale tutaj nie chodzi mi o ciężar, tylko o niemożliwość wykazania moralnej naganności poza religią. Dla katolika np. drobny akt wandalizmu jest pewnie mniejszą przewiną, niż profanacja Najświętszego Sakramentu w zaciszu własnego domu. I jest to zrozumiałe. Ale tylko w pierwszym przypadku można wykazać, że zrobiono coś złego bez zastosowania religijnych norm.
No i katolicyzm to uznaje za dogmat wiary - do niektórych podstawowych prawd o moralności i istnieniu Boga można i trzeba (to jest obowiązek) dojść na drodze poznania rozumowego, a do innych tylko na drodze uznania Objawienia (a które to Objawienie jest udowodnione w inny sposób - Konstytucja Dei Filius SVI to wyjaśnia).

zefciu napisał(a): Tymczasem na pierwszym kanale rosyjskiej telewizji dowiadujemy się, że wojna atomowa z NATO nie jest takim strasznym scenariuszem, bo Rosjanie pójdą do nieba.
Rosyjskie prawosławne pójdą do nieba (jeśli znajdą się wtedy w stanie, który zachodniacy nazywają stanem łaski uświęcającej), ale rosyjskie katoliki, muslimy, pogany i ateisty do piekła. Ale po co o tym wspominać, to niedobra jest.
Chyba że państwowi teologowie orzekli, że ruskość jest ważniejsza niż ortodoksyjność i pokutowanie, alem o tym nie słyszał. Można przeczytać gdzieś transkrypt tego komunikatu, Dobrej Nowiny Rosyjskiej?


zefciu napisał(a): Więc nagle się okazuje, że czasami religia dostarcza argumentów akurat przeciwnych do tego, co wspomniana strategia apologetyczna chce sugerować.
Bo strategie apologetyczne nie są od tego, żeby je konsekwentnie stosować, a żeby udowadniać daną tezę w danym czasie, przy danej argumentacji - w innych sytuacjach stosuje się inne linie obrony.
"Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna."
(Weatherby Swann)

The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)
Odpowiedz
zefciu napisał(a):
geranium napisał(a): Czy to nie jest dowód na islamizację Rosji?
Fundamentalizm niejedno ma imię. To że dzisiaj kojarzy się z islamem, nie oznacza, że w imię innych religii nie można prowadzić i nie prowadzono świętych wojen.
Cytat:Oraz samego Putina??
Putin jest przecież „tylko politykiem”. Mówi to, co przemawia do jego poddanych.
Cytat:zabijanie chyba też?
Ale w słusznej sprawie to nie jest morderstwo. Tutaj w zasadzie (poza skrajnymi pacyfistami) zgodzą się wszyscy. Istnieją takie sytuacje, gdzie zabicie drugiej osoby jest moralnie właściwe. Problem, jakie to są sytuacje.
Czy gdybym była skrajną pacyfistką usunąłbyś mnie z forum? Powolnymi banami i ostrzeżeniami? Czy nie wydaje się  Tobie czasem , że jesteś mordercą? Nieśmiały Wywracanie oczami Huh Płacz

Putin jest złym człowiekiem po prostu !!

Co tam ciachnąłeś?? Huh
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości