Liczba postów: 41
Liczba wątków: 3
Dołączył: 08.2020
Reputacja:
7 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Ciężko powiedzieć
W dniu 24.02.2022 praktycznie znikąd (z mojej perspektywy) pojawiły się pogłoski, że paliwa ma zabraknąć na stacjach benzynowych z powodu rzekomego zapotrzebowania wojska na takowe. O dziwo dowiedziałem się tego od rodziny, dopiero potem zauważyłem "wrzaski" w Internecie. Tutaj przykład relacji z tej paniki:
<anegdota>
Kilka dni wcześniej zatankowałem się do pełna z powodu promocji na stacji, więc szaleństwo kupowania paliwa mnie ominęło. Miałem do przejechania w czwartek jakieś 300 kilometrów i za radą rodziny chciałem się zatankować jak tylko dojadę na miejsce. Oczywiście to było niemożliwe i dopiero w piątek uległem masowej panice i zatankowałem się do pełna. Przy okazji zapytałem obsługi, jak poradzili sobie z czwartkowym "armagedonem". Odpowiedzieli, że nie było najmniejszego problemu z obsługą wszystkich klientów.
</anegdota>
W związku z powyższym, przez ostatnie kilka dni mam niezły kryzys wiary w ludzkość i we własny zdrowy rozsądek. Niby takie zachowanie (masowe kupowanie pewnego dobra) jest z perspektywy pojedynczej osoby całkiem uzasadnione, bo "boję się, że wkrótce zabraknie, więc kupię na zapas". Z drugiej strony jak wszyscy tak pomyślą, to "strach przez niedoborem produktu" przeradza się w samospełniającą się przepowiednię, ponieważ praktycznie żaden sklep nie jest przygotowany na niespodziewany skok popytu na dany towar. Podobnie było zresztą z wykupywaniem papieru toaletowego na początku pandemi Covid-19 i w zasadzie wszystkich innych produktów (mamy nasze słynne "déjà vu").
Mój problem, o którym chciałbym (prawdopodobnie krótko) porozmawiać, tyczy się potencjalnych przeciwdziałań lub zapobieganiu takim zachowaniom. Czy jest jakikolwiek sposób, aby powstrzymać panikę poza całkowitym (i chyba lekkomyślnym) zignorowaniem takich informacji? Jak można wytłumaczyć osobom jeszcze "niezainfekowanym" takim swoistym memem, że jest to nieprawda, skoro mówienie "nie ma co panikować" właśnie wywołuje panikę?
PS. Jestem szczerze powiedziawszy nieco przerażony perspektywą, że na przykład nagle gdzieś pojawi się pogłoska o braku pieniędzy w bankach i sami jako społeczeństwo doprowadzimy do kryzysu bankowego (czy jak to się tam nazywa...).
"Carl nie chciał po prostu wierzyć: on chciał wiedzieć."
- Ann Druyan
Liczba postów: 15,155
Liczba wątków: 380
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
986 Płeć: mężczyzna
Wydaje mi się, że jest to jeden z przykładów gry, w której rownowaga Nasha jest gorsza dla wszystkich stron, niż optimum Pareto. Takich gier jest więcej i chyba rozwiązania będą podobne — społeczne potępienie tych, którzy dokonują szkodliwego wyboru, przymus (czasowa reglamentacja towaru) i indywidualne stosowanie Złotej Zasady.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 11,441
Liczba wątków: 83
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
837 Płeć: mężczyzna
Na to poradzić może jedynie wyśmiewanie głupoty i pokazywanie, że wyjdą na frajerów jak na początku covida. Inaczej trzeba będzie siłą rzeczy zachowywać się tak samo, bo w krótkim terminie może dóbr zabraknąć i wtedy mamy my problem i wysokie ceny, a debile masakryczne nadwyżki.
Liczba postów: 5,445
Liczba wątków: 79
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
826 Płeć: nie wybrano
Problem ma dwa aspekty, sztuczne braki wywoływane paniką i prawdziwe braki wywołane zachwianiem popytu i podaży. Przykładem na to drugie niech będą, w odróżnieniu od papieru toaletowego, maski i testy. W ostatnich dwóch latach fazy obowiązywania masek i testów zmieniały się z fazami luzowania tych wymagań. Kto był mądry, kupował na zapas w czasach odprężenia, kto czekał na moment jak już był przymus, przepłacał 5-10 razy.
Co do paliw to nie ma siły, żeby nie podrożały, raz że wojna, dwa że wojna o paliwa właśnie (głównie o gaz, ale wyroby ropopochodne są z tym połączone), trzy że konkretnie zagrożona jest infrastruktura dostarczania tych paliw do Polski i Europy. Tu na serio nie trzeba być prorokiem. Nadal natomiast nie rozumiem run-u na papier do srania na początku pandemii. Ja tam zanim zaczęła się panika wykupiłem jedzenie suche i w puszkach, zapasy wody, dezynfekcje (już wtedy było ledwie ledwie) i jeszcze parę drobiazgów z list survivalowych. Większość z tego się już rozeszła, choć najdłużej trwało z puszkami owocowymi, to poszło na placki i torty. Ale w życiu bym nie przypuszczał, że jako pierwsze zabraknie nie materiałów podstawowej potrzeby, ale srajtaśmy.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 391
Liczba wątków: 1
Dołączył: 05.2021
Reputacja:
43 Płeć: nie wybrano
Wyznanie: Wyznanie:
Query napisał(a): Mój problem, o którym chciałbym (prawdopodobnie krótko) porozmawiać, tyczy się potencjalnych przeciwdziałań lub zapobieganiu takim zachowaniom.
Wtedy należałoby zamknąć wszystkie giełdy papierów wartościowych i zlikwidować waluty fiducjarne - wszak zasada ich działania jest taka sama (wiara, utrata wiary, panika).
Query napisał(a): gdzieś pojawi się pogłoska o braku pieniędzy w bankach i sami jako społeczeństwo doprowadzimy do kryzysu bankowego (czy jak to się tam nazywa...).
Orson Welles, Wojna światów, stacja CBS, 30 października 1938 roku, godz. 20:00.
P.S.
To niewykonalne(*1).
(*1) Chyba, że podamy wszystkim Prozium(*2).
(*2) Equilibrium - też wpływ Orwella(*3).
(*3) Jest pewne, że kiedyś to nastąpi i nikt nie będzie śmiał protestować.
Liczba postów: 4
Liczba wątków: 0
Dołączył: 02.2023
Reputacja:
1
Query napisał(a): W dniu 24.02.2022 praktycznie znikąd (z mojej perspektywy) pojawiły się pogłoski, że paliwa ma zabraknąć na stacjach benzynowych z powodu rzekomego zapotrzebowania wojska na takowe. O dziwo dowiedziałem się tego od rodziny, dopiero potem zauważyłem "wrzaski" w Internecie. Tutaj przykład relacji z tej paniki:
<anegdota>
Kilka dni wcześniej zatankowałem się do pełna z powodu promocji na stacji, więc szaleństwo kupowania paliwa mnie ominęło. Miałem do przejechania w czwartek jakieś 300 kilometrów i za radą rodziny chciałem się zatankować jak tylko dojadę na miejsce. Oczywiście to było niemożliwe i dopiero w piątek uległem masowej panice i zatankowałem się do pełna. Przy okazji zapytałem obsługi, jak poradzili sobie z czwartkowym "armagedonem". Odpowiedzieli, że nie było najmniejszego problemu z obsługą wszystkich klientów.
</anegdota>
W związku z powyższym, przez ostatnie kilka dni mam niezły kryzys wiary w ludzkość i we własny zdrowy rozsądek. Niby takie zachowanie (masowe kupowanie pewnego dobra) jest z perspektywy pojedynczej osoby całkiem uzasadnione, bo "boję się, że wkrótce zabraknie, więc kupię na zapas". Z drugiej strony jak wszyscy tak pomyślą, to "strach przez niedoborem produktu" przeradza się w samospełniającą się przepowiednię, ponieważ praktycznie żaden sklep nie jest przygotowany na niespodziewany skok popytu na dany towar. Podobnie było zresztą z wykupywaniem papieru toaletowego na początku pandemi Covid-19 i w zasadzie wszystkich innych produktów (mamy nasze słynne "déjà vu").
Mój problem, o którym chciałbym (prawdopodobnie krótko) porozmawiać, tyczy się potencjalnych przeciwdziałań lub zapobieganiu takim zachowaniom. Czy jest jakikolwiek sposób, aby powstrzymać panikę poza całkowitym (i chyba lekkomyślnym) zignorowaniem takich informacji? Jak można wytłumaczyć osobom jeszcze "niezainfekowanym" takim swoistym memem, że jest to nieprawda, skoro mówienie "nie ma co panikować" właśnie wywołuje panikę?
PS. Jestem szczerze powiedziawszy nieco przerażony perspektywą, że na przykład nagle gdzieś pojawi się pogłoska o braku pieniędzy w bankach i sami jako społeczeństwo doprowadzimy do kryzysu bankowego (czy jak to się tam nazywa...).
Niestety jedynym wyjściem najprawdopodobniej jest edukacja, zaczynając od tego jak działa nasz mózg, czym są błędy poznawcze i inne automatyzmy związane z naszym mózgiem oraz nauka metod, dzięki którym ludzie będą wiedzieć jak weryfikować informacje. To niestety w świecie fake news'ów i sposobów działania elit politycznych nie wszystkim jest na rękę, a szkoda. Zrobię coś w tej kwestii - podrzucam dobry artykuł na temat fake news i nauki rozpoznawania fałszywych informacji https://humint.pl/fake-news-co-to-jest-d...ake-newsy/ mam nadzieję, że komuś się przyda i chociaż jedna osoba będzie bardziej świadoma jak się bronić przed dezinformacją i nadmiarem informacji, bo to też jest problem.
Tak myślę jeszcze, że problemem są media, które często podsycają takie informację bo się klikają, a o to im chodzi bo przekłada się na widoczność reklam. Daleko nam do idealnego świata.