Historia ludzkości od rewolucji neolitycznej aż po czasy nie tak dawne to historia zabiegania o dobra rzadkie. Konkurencja o dobra takie jak ziemia, pożywienie, surowce, czy rzadkie produkty rąk ludzkich ukształtowała nasze społeczeństwa, ich instytucje, hierarchie, role i działania. Koncepcja własności i posiadania jest jedną z najsilniej ugruntowanych wśród ludzi koncepcji. Cały szereg filozofii i ideologii skupia się w zasadzie tylko na tym, jak dzielić dobra rzadkie.
Gdy w ten świat wkroczyła, cała na biało, powszechna informatyzacja, przyniosła ona, po raz pierwszy zapowiedź czegoś innego — społeczeństwa postrzadkości. Informatyzacja pozwalając błyskawicznie, bezstratnie i tanio kopiować dane sprawia, że pewne dobra przestają być rzadkie per se. Taki hybrydowy (chciałbym nazwać go „przejściowym”, ale nie znam przyszłości) model gospodarki rodzi oczywiście kluczowy problem. Co ma zrobić producent nierzadkiego dobra, który do funkcjonowania potrzebuje dóbr rzadkich.
Na to pytanie, istnieją konkurencyjne, dwie odpowiedzi. Pierwsza z nich mówi — trzeba coś wymyślić, ale nie ma powrotu. To jest ideologia, która stoi za ruchem open-source, czy creative commons. Trzeba pogodzić się z faktem, że nasze twory zostaną skopiowane i nie mogą być traktowane jako rzadkie. Dlatego trzeba szukać nowych sposobów zarabiania na tych produktach.
Druga z odpowiedzi brzmi „trzeba uczynić te dobra rzadkimi”. Z tej postawy wynikają DRM-y, czy cały system „crypto”. Informatyzacja zabrała nam rzadkość, to informatyzacja niech nam tę rzadkość odda.
Zdaje się, że w tej chwili żadna z odpowiedzi nie jest do końca satysfakcjonująca. Sukcesy open-source są ograniczone (choć nie można powiedzieć, że ich w ogóle nie ma). Jednocześnie jednak coraz mniejszą ufność pokłada się w DRM-ach i coraz głośniej coraz więcej ludzi zaczyna się zastanawiać, co właściwie kupują, płacąc za NFT.
Jak myślicie, w jakim kierunku pójdzie ludzka gospodarka? Czy da się rozwiązać ten konflikt? Czy można sobie wyobrazić społeczeństwo całkowicie postrzadkościowe?
Gdy w ten świat wkroczyła, cała na biało, powszechna informatyzacja, przyniosła ona, po raz pierwszy zapowiedź czegoś innego — społeczeństwa postrzadkości. Informatyzacja pozwalając błyskawicznie, bezstratnie i tanio kopiować dane sprawia, że pewne dobra przestają być rzadkie per se. Taki hybrydowy (chciałbym nazwać go „przejściowym”, ale nie znam przyszłości) model gospodarki rodzi oczywiście kluczowy problem. Co ma zrobić producent nierzadkiego dobra, który do funkcjonowania potrzebuje dóbr rzadkich.
Na to pytanie, istnieją konkurencyjne, dwie odpowiedzi. Pierwsza z nich mówi — trzeba coś wymyślić, ale nie ma powrotu. To jest ideologia, która stoi za ruchem open-source, czy creative commons. Trzeba pogodzić się z faktem, że nasze twory zostaną skopiowane i nie mogą być traktowane jako rzadkie. Dlatego trzeba szukać nowych sposobów zarabiania na tych produktach.
Druga z odpowiedzi brzmi „trzeba uczynić te dobra rzadkimi”. Z tej postawy wynikają DRM-y, czy cały system „crypto”. Informatyzacja zabrała nam rzadkość, to informatyzacja niech nam tę rzadkość odda.
Zdaje się, że w tej chwili żadna z odpowiedzi nie jest do końca satysfakcjonująca. Sukcesy open-source są ograniczone (choć nie można powiedzieć, że ich w ogóle nie ma). Jednocześnie jednak coraz mniejszą ufność pokłada się w DRM-ach i coraz głośniej coraz więcej ludzi zaczyna się zastanawiać, co właściwie kupują, płacąc za NFT.
Jak myślicie, w jakim kierunku pójdzie ludzka gospodarka? Czy da się rozwiązać ten konflikt? Czy można sobie wyobrazić społeczeństwo całkowicie postrzadkościowe?
„Przybądź i bądź, bez zarzutu
Tak dla Tutsi, jak dla Hutu”
– Spięty
Tak dla Tutsi, jak dla Hutu”
– Spięty