To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
DPS Jordanów - Czy religia czyni nas gorszymi?
#81
bert04 napisał(a): Zresztą, to że po latach intensywnego zajmowania się katolicyzmem i wgłębianiem się w jego nauczanie, tak w teorii jak i w praktyce, to właśnie NPR był jednym z elementów mojego ponownego oddalenia. Może nie tyle sam NPR, który ma też pewne bezdyskusyjne zalety, co sposób jego implementacji w nauczanie katolickie. Ale to dygresja, było więcej tych elementów, to nawet nie było najważniejszym, ale jednym z najbardziej widocznych.


Jeśli można spytać, to jak sobie z tym radzisz w wierze? Chodzi mi o to, że nie wszystko Cię w KK przekonuje? 


Gdy pisałam kiedyś na grupie Testimonia, to tam spotkałam właśnie sporo takich wyluzowanych katolików, którzy nie wszystkie nauki traktowali poważnie i nie mieli z tym problemu. Dzielili te nauki na ważne i mało ważne, albo w ogóle nieistotne dla wiary  Uśmiech
Odpowiedz
#82
Hill:
Według wykładni Kościoła, antykoncepcja jest grzechem ciężkim, co oznacza, że kiedy czlowiek umrze zanim się wyspowiada, może nie dostąpić zbawienia. Można oszukać Kościół ale nie Boga. Uśmiech
Pytanie czy wyluzowani katolicy są katolikami?
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#83
Rodica napisał(a): Pytanie czy wyluzowani katolicy są katolikami?


Ciężko mi tu cokolwiek powiedzieć, bo osobiście jestem zwolenniczką takiego właśnie wyluzowanego, swobodnego chrześcijaństwa ewangelicznego, czerpania z Biblii tego co dobre, a pomijania tego co jest zbędne i niepotrzebne do wiary i rozwoju. Myślę, że katolików też tak można podzielić, na tych, którzy wolą taką swobodę w wierze i zostali pociągnięci w stronę chrześcijaństwa ewangelicznego i takich, którzy twardo trzymają się zasad KK, do nich wpisałabym osoby o radykalnym podejściu do wiary, czy wręcz tradsów.
Odpowiedz
#84
HILL napisał(a):Ciężko mi tu cokolwiek powiedzieć, bo osobiście jestem zwolenniczką takiego właśnie wyluzowanego, swobodnego chrześcijaństwa ewangelicznego

Demagogia. Ani to chrześcijaństwo ani tymbardziej Ewangeliczne

Hill napisał(a):którzy twardo trzymają się zasad KK, do nich wpisałabym osoby o radykalnym podejściu do wiary, czy wręcz tradsów

Być może wy co to praktykujecie jakieś soft chrześcijaństwo w stylu Antonego DeMelo chcecie jakiegoś rozwoju duchowego (cokolwiek to jest). Ale my chrześcijanie chcemy iść do nieba
Odpowiedz
#85
InspektorGadżet napisał(a): Ale my chrześcijanie chcemy iść do nieba


Jak realizujesz dwa najważniejsze chrześcijańskie przykazania miłości to z pewnością pójdziesz  Uśmiech
Ale pierwsze przykazanie to chyba tak od serca powinno wypływać, a nie w zamian za niebo, nie sądzisz?   Oczko
Odpowiedz
#86
HILL:
Cytat:Ciężko mi tu cokolwiek powiedzieć, bo osobiście jestem zwolenniczką takiego właśnie wyluzowanego, swobodnego chrześcijaństwa ewangelicznego, czerpania z Biblii tego co dobre, a pomijania tego co jest zbędne i niepotrzebne do wiary i rozwoju. Myślę, że katolików też tak można podzielić, na tych, którzy wolą taką swobodę w wierze i zostali pociągnięci w stronę chrześcijaństwa ewangelicznego i takich, którzy twardo trzymają się zasad KK, do nich wpisałabym osoby o radykalnym podejściu do wiary, czy wręcz tradsów.
Wychodzi na to, że niektórzy traktują wyżej intelekt od miłosci, skoro próbują kochać ludzi, którzy kochać nie potrafią.  W jakim celu to robią? Żeby nie zostać zamordowanym przez nich? I tylko w tym celu, można zrozumieć gwałcenie uczuć przez intelekt. Ale jak ktoś intelektualnie sam podchodzi do miłości w swoim życiu osobistym to nie różni się niczym od niewiernego.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#87
InspektorGadżet napisał(a):  Ale my chrześcijanie chcemy iść do nieba
Tak? A słyszałeś o przykazaniu miłości? Bo nie zauważyłem, żebyś je stosował na forumDuży uśmiech
Odpowiedz
#88
Osiris napisał(a): Tak? A słyszałeś o przykazaniu miłości? Bo nie zauważyłem, żebyś je stosował na forumDuży uśmiech


Czepiasz się takich drobiazgów, jak najważniejsze przykazanie w Biblii. Kto by się tym w ogóle przejmował  Język
Odpowiedz
#89
Rodica napisał(a): bert04:
Cytat:Osobiście nie mam pojęcia. Natomiast znam ludzi, którzy mieli i twierdzili, że czerpali z tego korzyść i przyjemność. Od jakiegoś czasu zaś przyjąłem nastawienie, że nie osądzam ludzi za ich subiektywne odczucia, tylko za ich obiektywne czyny. Jeżeli komuś miłość nie jest potrzebna do przeżycia, jeżeli dla kogoś jakość, ilość i natężenie orgazmów są wyższym priorytetem, to czemu mam to dezawuować? Wiem, że to nie byłoby moje życie podobnie jak dla drugiej osoby moje życie nie byłoby dla niej. I tyle.
Może im nie jest potrzebna, ale może jest potrzebna dzieciom które spłodza przez przypadek. Oczywiście można to rozumieć intelektualnie, ale nie da się tego nie potępiać na poziomie uczuć.

No to więc potępiam czyny, jeżeli owocem takiego beztroskiego ruchania są zaniedbywane dzieci. Natomiast jeżeli tych dzieci nie ma, to czemu? Owszem, masz rację, byłem jestem i będę przeciwnikiem aborcji, niemniej istnieją inne skuteczne metody regulacji poczęć niż skrobanki. A nawet, o zgrozo, bardziej skuteczne niż NPR.

Na końcu dnia okazuje się, że świadoma decyzja na potomstwo jest najlepszym środkiem na zapewnienie miłości rodzicielskiej. I że wprawdzie model katolicki z NPR może taką decyzję wspierać, ale nie daje ani gwarancji ani nawet istotnej przewagi. Zbyt dużo zaniedbywanych dzieci jest także w rodzinach katolickich, żeby to ignorować. Zbyt dużo innych faktorów decyduje o tej kwestii, żeby redukować to do prostego jedynego słusznego modelu prokreacji, czy to katolickiego, czy innego. Dlatego osądzam czyny, efekty, a nie to czy ktoś "po bożemu" czy w inny sposób stał się kochającym ojcem czy kochającą matką.

Cytat:Ludzie to nie psy, które się beztrosko walą na podwórku, tylko  istoty obdarzone rozumem i zdolnością kochania. Chyba, że faktycznie niektórzy wyodza się w prostej lini od bonobo.

No właśnie, "obdarzone rozumem". Przy czym różne religie i konfesje w różny sposób określają, na ile człowiek ma prawo używać rozumu przy tak kluczowej kwestii, jak powoływanie do życia nowego istnienia. Katolicyzm stoi na stanowisku, że "mechanika" powstania jest decydująca, że jeżeli mężczyzna nie będzie regularnie i bezpośrednio składał nasienia w pochwie kobiety, to niszczy tym miłość małżeńską. A kobieta podobnie, jeżeli to nasienie deprawuje środkami mechanicznymi czy farmakologicznymi. Na końcu dnia powstała ideologia NPR, której faryzeizm przekracza wszelkie odcedzania komara czy jazdy na taborecie na osiołku*.

(PS: *to przykłady, kiedy literalne trzymanie się nakazów Starego Testamentu prowadziło do takich wykładni, w których martwa litera górowała nad intencją, w której jazda w szabat była przykładowo dozwolona, jeżeli na osiołku przytwierdziło się taboret. Jezus powiedział, że szabat jest dla człowieka, nie człowiek dla szabatu, łamiąc taką martwą literę. I to właśnie, zasada intencji, jest niejako krynicą chrześcijaństwa. )

Cytat:Ale nie podoba Ci się seks prokreacyjny, bo jest według ciebie instrumentalny.
I z tego powodu odrzucasz najważniejszą naukę KK a jednocześnie uważasz się za katolika.

Buahuahuahua, "najważniejszą naukę katolicką". No to umiliłaś mi dzień. To ja myślałem, że nauczanie o "składaniu nasienia w pochwie" jest po prostu jedną z nauk katolickich, a tutaj dowiaduję się, że to nie tylko jedna z nauk, ale ta najważniejsza. A wszelakie dyrdymały o Trójcy, o Zbawieniu, o zakazie zabijania czy kradzieży to takie tam drugorzędne, opcjonalne.

I nie wiem, czy "uważam się" za cośkolwiek. Obecnie nie potrafię odpowiedzieć Ci na pytanie, za co się użważam, gdyż nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć sam sobie.


Cytat:Szkoda, że względem aborcji nie potrafisz się zdobyć na intelektualizację.

Coś ty się tej aborcji uczepiła? Skrobanki zdarzają się w najbardziej katolickich rodzinach*, tych właśnie od "składania nasienia w pochwie". Gdyż to, co określiłaś wyżej jako "najważniejszą naukę katolicką" się kupy nie trzyma. Prawosławie jakiś czas temu doszło do rozsądnego wyniku, że antykoncepcja jest dopuszczalna, jeżeli wykluczy się aborcję i jeżeli para małżeńska generalnie dopuszcza posiadanie dzieci. Gdyż intencja się liczy, nie "mechanika". Katolicyzm był bardzo bliski podobnego rozwiązania, kto zna genezę powstania encykliki Humanae Vitae wie, że w jej przededniu papież dysponował dwoma opiniami tak laików jak i duchownych kierujących się w tym kierunku. Jednakże dostał też wniosek odrębny, którego głównym autorem był ówczesny kardynał Krakowa, późniejszy biskup Rzymu i papież JP2.

Jednym z takich kluczowych momentów mojego (ponownego) zwątpienia był moment jak zauważyłem, że księża namawiający do NPR namawiali żony do separacji od mężów, jeżeli ci nie byli skłonni na zgodę. A nie był to pojedynczy przypadek. Dla tych księży istotnie, NPR był najważniejszą nauką katolicką, ważniejszą niż kwestia jedności małżeństwa nawet. W tym momencie odkryłem, co dla innych pewnie było jasne przedtem, że ten cały NPR to po prostu ideologia, która niszczy małżeństwa jeżeli nie jest wyważona z innymi zasadami katolicyzmu i wiary. To może nie było momentem zwątpienia w Kościół jako taki, ale przynajmniej w jedną z jego ważniejszych (nie naj-ważniejszych) aktualnych nauk głoszonych obecnie.




(*i nie tylko tych, na kanwie różnych skandali przewijają się motywy tak księży jak i zakonnic z tego korzystających, ale to znowu dygresja)

Hill napisał(a): Jeśli można spytać, to jak sobie z tym radzisz w wierze? Chodzi mi o to, że nie wszystko Cię w KK przekonuje? 


Gdy pisałam kiedyś na grupie Testimonia, to tam spotkałam właśnie sporo takich wyluzowanych katolików, którzy nie wszystkie nauki traktowali poważnie i nie mieli z tym problemu. Dzielili te nauki na ważne i mało ważne, albo w ogóle nieistotne dla wiary  Uśmiech

No właśnie w tym jest problem, że sobie nie radzę. Jak pisałem wyżej, nie potrafię odpowiedzieć ani Rodicy, ani Tobie ani nawet sobie, za co / za kogo się uważam. Dla mnie wiara jest związana nie tylko z wiarą w Boga ale i z wiarą w Kościół przez niego założony. O ile wiara w Boga i jego zasady ma się zasadniczo dobrze, to co do tego drugiego - chwilowo leży i kwiczy. I nie potrafi się pozbierać nawet wokół jakiegoś promyka nadziei. A nie widzę też dla siebie żadnej adekwatnej (kościelnej) alternatywy, więc nie wiem, co z tym fantem dalej będzie.

Ale to dygresja i temat na osobny temat.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#90
Rodica napisał(a): Hill:
Według wykładni Kościoła, antykoncepcja jest grzechem ciężkim, co oznacza, że kiedy czlowiek umrze zanim się wyspowiada, może nie dostąpić zbawienia.  Można oszukać Kościół ale nie Boga. Uśmiech
Pytanie czy wyluzowani katolicy są katolikami?
Będę się kochał w prezerwatywie i pójdę do piekła. Duży uśmiech

Ale jak katabas wkłada rękę w majtki to grzechu ni ma - toć nie ma wytrysku. Smutny
 
Toż to tak idiotyczne, że nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.
Szaleństwem jest wierzyć w takie rzeczy, że Bóg wszechmocny, Stwórca świata przejmuje się tym, co kto gdzie wklada albo nakłada. Zaiste dziwny to Bóg.

Nasze społeczeństwo to późno dostrzegło - różne były tego czynniki, żyliśmy pod komunistycznym kloszem i Kościół był w tamtych czasach ostoją wolności. Ale kiedy komunizm upadł, okazało się, że król jest nagi, a Kościół /katabasy, wyższe katabasy i najwyższe katabasy/ to banda ludzi zdemoralizowanych, dla których tylko mamona i dobro instytucji się liczy, na pewno nie ofiary pedofilów.

A jeszcze ten bałwochwalczy hołd dla Kremówkożercy. Mnie się taki kawał przypomniał: 

Podczas matur w latach pięćdziesiątych był taki temat na polskim: "Kto jest dla ciebie największym człowiekiem i dlaczego właśnie Lenin?"
Dziś minister edukacji też promuje tego miernotę i jego /hmm/ dzieła. Dziś też dowiadujemy się, że był miernym papieżem, że wiedział o Macielu Degolladzie i nic z tym nie robił, że zamykał usta wybitnym teologom, że opowiadał się przeciwko kapłaństwu kobiet.

A kiedy ktoś się Kremówkożercę lub katolicyzm krytykować odważył /jak Sinnead O'Connor/ odsądzany był od czci i wiary.

Koniec ten bandy na szczęście jest bliski! Wszyscy razem możemy się przyczynić do jej upadku.
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
#91
Nonkonformista napisał(a): Będę się kochał w prezerwatywie i pójdę do piekła.
"Kochanie się" nie powinno być li tylko synonimem seksu, bo to upokarza pojęcie miłości. Miłość to miłość. Seks to seks.

Nonkonformista napisał(a): Ale jak katabas wkłada rękę w majtki to grzechu ni ma - toć nie ma wytrysku. Smutny
Oczywiście, że jest grzech. I to okropny. Czy wiara w jakąś metafizyczną fabułę musi oznaczać przyzwolenie na okropne krzywdzenie seksualne?
 
Nonkonformista napisał(a): Szaleństwem jest wierzyć w takie rzeczy, że Bóg wszechmocny, Stwórca świata przejmuje się tym, co kto gdzie wklada albo nakłada. Zaiste dziwny to Bóg.
Bóg wszechmocny faktycznie nie powinien się w ogóle przejmować wyborami ludzkimi, bo wszechmoc sprawia, że niczym się przejmować się nie powinien, bo wszystko bez oporu przełamać może wolą swoją. Ale jeżeli w niebiesiech są istoty niewszechmocne, to stosunek człowieka do seksu nie jest nieważny. Dam przykład. Dajmy na to, że anioł mówi człowiekowi, by ten przyniósł chrust w godzinę, bo to bardzo ważne dla Królestwa Niebieskiego. No to człowiek se idzie do tego lasu. Ale napotyka na swej drodze istotę ("leśne ruchadło"), która cieleśnie idealnie od jego gust seksualna wpada. I ta istota mówi: "pieprz ten chrust i pieprzmy się teraz". No to jak człowiek woli seksy niż wierność Bogu, to byle sukkub może go przekabacić. A takiego człowieka w niebiesiach nie trzeba.
Odpowiedz
#92
Cytat:Oczywiście, że jest grzech. I to okropny. Czy wiara w jakąś metafizyczną fabułę musi oznaczać przyzwolenie na okropne krzywdzenie seksualne?

Ty to wiesz, ja to wiem i każdy moralny człowiek to wie. A katabas nie wie... A ludzie dzieci do nich prowadzają, spowiadają się itd. Nigdy tego nie pojmę.
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
#93
bert04 napisał(a): Dla mnie wiara jest związana nie tylko z wiarą w Boga ale i z wiarą w Kościół przez niego założony


Nie chcę Cię jakoś od wiary w Kościół odciągać i zwodzić, żebyś sobie nie myślał  Język ,
ale nie brałeś pod uwagę takiej opcji, że celem Jezusa nie było zakładanie żadnego instytucjonalnego Kościoła, a to jak potoczyły się dlasze losy chrześcijaństwa było przypadkowe? Jezus mógł przyjść, zostawić nauki o Bogu Ojcu, przykazania miłości, nauki moralne, nauki o życiu wiecznym itp. i po prostu zostawić to ludziom, żeby z tego czerpali. Brałeś takie coś pod uwagę, czy u Ciebie musi ta wiara iść w parze z religią, z Kościołem?
Odpowiedz
#94
Nonkonformista napisał(a):
Cytat:Oczywiście, że jest grzech. I to okropny. Czy wiara w jakąś metafizyczną fabułę musi oznaczać przyzwolenie na okropne krzywdzenie seksualne?

Ty to wiesz, ja to wiem i każdy moralny człowiek to wie. A katabas nie wie... A ludzie dzieci do nich prowadzają, spowiadają się itd. Nigdy tego nie pojmę.

Nie każdy katabas taki jest. Większość taka nie jest. Tyle że niestety KRK ohydnie i często systemowo krył pedofilów, ułatwiając im kolejne zbrodnie. Zapewne takim sposobem przyciągał kolejnych pedofilów w swe szeregi.
Jak widać na średniowieczu i na "epizodzie faszystowskim" (ksiądz Tiso, ziemia od Mussoliniego, naziole w Argentynie itd.) nie skończyły się grzechy tej organizacji.
Co księża, niebędący pedofilami, lecz kryjący pedofilów mieli w głowach? Sądzili, że ochrona renomy KRK jest "warta ofiar"? Możliwe, że są na tyle głupi, by tak myśleć. Zapomnieli pewnie, że Jezus rzekł, iż:
"Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach."
No i teraz są z dachów zasłużenie lżeni.
Odpowiedz
#95
bert04:
Cytat:No to więc potępiam czyny, jeżeli owocem takiego beztroskiego ruchania są zaniedbywane dzieci. Natomiast jeżeli tych dzieci nie ma, to czemu? Owszem, masz rację, byłem jestem i będę przeciwnikiem aborcji, niemniej istnieją inne skuteczne metody regulacji poczęć niż skrobanki. A nawet, o zgrozo, bardziej skuteczne niż NPR.
Szczerze mówiąc, to używając pojęcia seks prokreacyjny, miałam na myśli seks pomiędzy małżonkami, nie wnikam w to co kościół młwi o antykoncepcji, bo się na tym  nie znam.  Podobno nawet w Biblii  nie ma nic na temat jej zakazu, oprócz fragmentu w którym Onan stosuje coitus interruptus.
Ale on był zmuszony ożenić się z wdową po swoim bracie, ktora prawdopodobnie mu się nie podobała i nie chciał jej zapłodnić.
Ty natomiast twierdzisz, że nie ma niczego złego w pornografii i należy zrozumieć ludzi, którzy traktują seks jak rozrywkę. To już na pewno jest sprzeczne z naukami kościoła.

Cytat:Katolicyzm stoi na stanowisku, że "mechanika" powstania jest decydująca, że jeżeli mężczyzna nie będzie regularnie i bezpośrednio składał nasienia w pochwie kobiety, to niszczy tym miłość małżeńską. A kobieta podobnie, jeżeli to nasienie deprawuje środkami mechanicznymi czy farmakologicznymi. Na końcu dnia powstała ideologia NPR, której faryzeizm przekracza wszelkie odcedzania komara czy jazdy na taborecie na osiołku
Teoretycznie mogę się zgodzić z tym. Pełny akt seskuakny jest wyrazem głębokich uczuć, natomiast w praktyce człowiek jeszcze musi dbać o swoje zdrowie, dobro rodziny i nie powoływać do istnienia dzieci na które go nie stać. I tu jest sprzeczność,  bo dbanie o zdrowie, którą jest światynią Boga stoi w sprzeczności z plodzeniem dzieci i biedą, którą się generuje.
Pytanie czy katolicy muszą tak dosłownie interpretować to,  co wydaje się wzniosłe w teorii?

Cytat:Buahuahuahua, "najważniejszą naukę katolicką". No to umiliłaś mi dzień. To ja myślałem, że nauczanie o "składaniu nasienia w pochwie" jest po prostu jedną z nauk katolickich, a tutaj dowiaduję się, że to nie tylko jedna z nauk, ale ta najważniejsza. A wszelakie dyrdymały o Trójcy, o Zbawieniu, o zakazie zabijania czy kradzieży to takie tam drugorzędne, opcjonalne.

I nie wiem, czy "uważam się" za cośkolwiek. Obecnie nie potrafię odpowiedzieć Ci na pytanie, za co się użważam, gdyż nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć sam sobie.
Na celibacie KK zbudował całą swoją świętość, więc nie wiem, czy nie jest to naważniejsza nauka. Pod tym względem, według mnie przewyższa inne religię, na przykład hinduizm z jego uduchowioną prostytucją.

Cytat:Dla tych księży istotnie, NPR był najważniejszą nauką katolicką, ważniejszą niż kwestia jedności małżeństwa nawet. W tym momencie odkryłem, co dla innych pewnie było jasne przedtem, że ten cały NPR to po prostu ideologia, która niszczy małżeństwa jeżeli nie jest wyważona z innymi zasadami katolicyzmu i wiary. To może nie było momentem zwątpienia w Kościół jako taki, ale przynajmniej w jedną z jego ważniejszych (nie naj-ważniejszych) aktualnych nauk głoszonych obecnie.
To mnie właśnie w katolicyzmie brzydzi, intelekt rządzi sercem a nie na odwrót.

Nonkonformista:
Cytat:Koniec ten bandy na szczęście jest bliski! Wszyscy razem możemy się przyczynić do jej upadku.
Nie życzę im aż tak źle, pedofilia nie zniknie od tego.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#96
Rodica napisał(a): Hill:
Według wykładni Kościoła, antykoncepcja jest grzechem ciężkim, co oznacza, że kiedy czlowiek umrze zanim się wyspowiada, może nie dostąpić zbawienia.  Można oszukać Kościół ale nie Boga. Uśmiech

NPR jest oszukiwaniem Boga. Jak słusznie uważają jego krytycy, to "antykoncepcja która nie nazywa się antykoncepcją", w której jedyną świętą regułą jest to, że nasienie ma być złożone w pochwie. I że żadne środki farmakologiczne czy mechaniczne nie mają temu złożeniu przeszkodzić*. Natomiast to, czy dojdzie do zapłodnienia, ma już decydować natura, ale z uwzględnieniem pozwolenia na określenie czasu, w którym to zapłodnienie jest mało prawdopodobne a w którym jest prawdopodobne mocno. Gdyż ponieważ albowiem, według błogosławionej nauki Kościoła naszej matki, kto się bez gumy ciurla w dni niepłodne, swoją żonę kocha szanuje i honoruje, a jak się dziecko przypadkowo pocznie, to będzie je też pełną miłością obdarzał, mimo że chciał jego powstanie skutecznie utrudnić. Natomiast ten sam mąż zakładający gumę na przyrodzenie swoją żonę deprawuje, demoraliuje, pogardza i się nią brzydzi. A jak mu guma pęknie to żonę za włosy na skrobankę zaciągnie, ewentualnie dziecko będzie lał, poniżał i tak dalej. A kto w to nie wierzy lub pokazuje przykłady od tego odmienne ten heretyk, schizmatyk i równy potępieńcom odstępca, dla którego ogień piekielny to za mało.

(*I tak, nie opisałem żeńskiej strony tego procesu, ale na potrzeby tego rantu niech to starczy)

Cytat:Pytanie czy wyluzowani katolicy są katolikami?

Kim ty jesteś, żeby wyrabiać za gatekeeper-a katolicyzmu?

Rodica napisał(a): bert04:
Cytat:No to więc potępiam czyny, jeżeli owocem takiego beztroskiego ruchania są zaniedbywane dzieci. Natomiast jeżeli tych dzieci nie ma, to czemu? Owszem, masz rację, byłem jestem i będę przeciwnikiem aborcji, niemniej istnieją inne skuteczne metody regulacji poczęć niż skrobanki. A nawet, o zgrozo, bardziej skuteczne niż NPR.
Szczerze mówiąc, to używając pojęcia seks prokreacyjny, miałam na myśli seks pomiędzy małżonkami, nie wnikam w to co kościół młwi o antykoncepcji, bo się na tym  nie znam.  Podobno nawet w Biblii  nie ma nic na temat jej zakazu, oprócz fragmentu w którym Onan stosuje coitus interruptus.
Ale on był zmuszony ożenić się z wdową po swoim bracie, ktora prawdopodobnie mu się nie podobała i nie chciał jej zapłodnić.

To trochę bardziej skomplikowane, chodziło o prawo lewiratu<1>. Gdyby Onan spłodził żonie syna, to byłby on spadkobiercą majątku swojego ojca, a do tego czasu mógł nim dysponować do woli. Jego grzechem głównym nie było samo wylewanie nasienia ale chciwość. Lewirat miał zabezpieczyć materialnie wdowy bez męskiego potomka, problem, który przewija się przez całą Biblię aż po Nowy Testament.

<1> https://pl.wikipedia.org/wiki/Lewirat

Cytat:Ty natomiast twierdzisz, że nie ma niczego złego w pornografii i należy zrozumieć ludzi, którzy traktują seks jak rozrywkę. To już na pewno jest sprzeczne z naukami kościoła.

Nigdzie nie twierdziłem, że "nie ma niczego złego w pornografii", patrzy przykładowo TEN POST, jednakże jest to zjawisko o bardzo szerokiej gamie i odcieniach, a w różnych okresach czasu różne materiały określano jako pornografię, lub z tego pojęcia wyrzucano. Mogę o tym dyskutować z Tobą w jakimś innym temacie.

Twoje twierdzenie natomiast, że "katolicy lubią pornografię, gdyż czują obrzydzenie do seksu a pornografia pokazuje obrzydliwość seksu" było pozbawione jakiegoś sensu. Istnieje pornografia tak obrzydliwa jak estetyczna, istnieje pornografia brutalna i delikatna, są produkcje, w których granica do klasycznego gwałtu jest przekraczana, w innych ociera się co najwyżej o jakiś ekshibicjonizm. Zapewne są jakieś powody, dla których katolicy lubią pornole, ale dla każdego z nich istnieją dwa powody, dla których nie-katolicy lubią pornole. Przy tym katolicy mają jeszcze zakaz oglądania, nie-katolicy już nie zawsze. Jeżeli chciałaś wykazać jakieś dziwne związki między katolicyzmem a pornografią, to radzę zacząć od klasyka Freuda i jego roli podświadomości, wpływu zakazów na psychikę. Bo ta linia argumentacji przez obrzydliwość jest śmieszna.

(*To znaczy, słyszałem to w radiu, opowiadano mi, czytałem artykuł w gazecie...)

Cytat:Teoretycznie mogę się zgodzić z tym. Pełny akt seskuakny jest wyrazem głębokich uczuć, natomiast w praktyce człowiek jeszcze musi dbać o swoje zdrowie, dobro rodziny i nie powoływać do istnienia dzieci na które go nie stać. I tu jest sprzeczność,  bo dbanie o zdrowie, którą jest światynią Boga stoi w sprzeczności z plodzeniem dzieci i biedą, którą się generuje.
Pytanie czy katolicy muszą tak dosłownie interpretować to,  co wydaje się wzniosłe w teorii?

No nie wiem, czy "muszą", tak im przynajmniej Kościół nakazuje, a w Polsce dosyć dosłownie to traktuje. Encyklika Humanae Vitae była powodem buntu sporej części episkopatów, część z nich zadeklarowała, że jej nie uznaje i już (Niemcy, Austria, Szwajcaria, Kanada dosyć oficjalnie, sporo innych po prostu zignorowało jej istnienie).

Cytat:Na celibacie KK zbudował całą swoją świętość, więc nie wiem, czy nie jest to naważniejsza nauka. Pod tym względem, według mnie przewyższa inne religię, na przykład hinduizm z jego uduchowioną prostytucją.

No nie wiem, czy li tylko na celibacie zbudował czy mimo niego. Swego czasu bardziej podobał mi się prawosławny / grekokatolicki model celibatu, w którym szeregowi duchowni są żonaci, a tylko wyższe duchowieństwo oraz mnisi je zachowują. Ten model IMHO jest bardziej ludzki i zachowuje opcję wyboru dla duchownych, której w katolicyzmie brak. Co do nie-chrześcijańskich religii nie chcę się wypowiadać, za dużo tu różnic żeby sprowadzać to tylko do tego aspektu. Buddyści pewną formę celibatu też zachowują, tak więc ten model istnieje niezależnie od chrześcijaństwa i jego efekty istnieją niezależnie od ewentualnego ugruntowania w naukach Jezusa.

Cytat:
Cytat:Dla tych księży istotnie, NPR był najważniejszą nauką katolicką, ważniejszą niż kwestia jedności małżeństwa nawet. W tym momencie odkryłem, co dla innych pewnie było jasne przedtem, że ten cały NPR to po prostu ideologia, która niszczy małżeństwa jeżeli nie jest wyważona z innymi zasadami katolicyzmu i wiary. To może nie było momentem zwątpienia w Kościół jako taki, ale przynajmniej w jedną z jego ważniejszych (nie naj-ważniejszych) aktualnych nauk głoszonych obecnie.
To mnie właśnie w katolicyzmie brzydzi, intelekt rządzi sercem a nie na odwrót.

Wszystko powinno być w równowadze, serce i rozum. Jeżeli serce rządzi rozumem lądujemy w morlaności, w której "miłość ci wszystko wybaczy", poczynając od zdrady na morderstwach z namiętności kończąc. Jeżeli rozum rządzi sercem to lądujemy w instrumentalnym traktowaniu związków. Katolicyzm IMHO stawia wysokie wymagania dające mocną przewagę rozumu, w tym się z Tobą zgadzam nawet, choć inaczej interpretuję pewne tego aspekty.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#97
Rodica napisał(a):Nie życzę im aż tak źle, pedofilia nie zniknie od tego.
Nie zniknie, ale marzę o tym, by było jak na Zachodzie, puste kościoły, przerabiane na dyskoteki, baseny, sklepy. Trochę jeszcze będziemy musieli poczekać, bo u nas ten proces już jest w trakcie, ale jest jeszcze dość wolny niestety.

Kościół w formie w jakiej istnieje musi upaść. Upasł się na majątku państwowym, nie głosi już ewangelii, tylko własne lęki. Polecam książkę Tomasza Polaka /byłego księdza zresztą/ "System kościelny, czyli przewagi pana K."
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
#98
Nonkonformista napisał(a): Nie zniknie, ale marzę o tym, by było jak na Zachodzie, puste kościoły, przerabiane na dyskoteki, baseny, sklepy. Trochę jeszcze będziemy musieli poczekać, bo u nas ten proces już jest w trakcie, ale jest jeszcze dość wolny niestety.

Kościół w formie w jakiej istnieje musi upaść. Upasł się na majątku państwowym, nie głosi już ewangelii, tylko własne lęki. Polecam książkę Tomasza Polaka /byłego księdza zresztą/ "System kościelny, czyli przewagi pana K."

Wiesz co dla mnie jako onegdaj zaangażowanego katolika jest najsmutniejsze? Kościół w Polsce był w 1989 na rozdrożu. Mógł zachować to, co go wyróżniało w latach komunizmu, czyli otwartość na prądy ekumeniczne z jednej strony, ludzi nie-chrześcijańskich z drugiej. Dużo ateistów, którzy przed tą datą czuli się przez KRK w jakiś sposób akceptowani, uważało się potem za oszukanych. Ja tak nie uważam, myślę, że prądy ekumeniczne i uniwersalistyczne w KRK istniały w rzeczywistości i były dla przeważającej części ich aktywistów szczere. Tyle że po 1989 zostały przez wewnątrzkościelną inkwizycję sprowadzone najpierw na margines a potem wysiudane. Zamiast korzystać z niepowtarzalnych doświadczeń lat 1945-89 postanowiono wrócić do niesławnych lat 1918-39, tyle że jeszcze mocniej, bardziej zawiązując ścisłe stosunki ołtarza z tronem. To samo z tym co opisujesz, wszystkie problemy KRK istniały już przedtem w jakiś sposób na Zachodzie. Puste kościoły, desakralizacja i przerabianie na miejsca użytku publicznego, a także pedofilia, może dopiero w latach 90-tych zaczęła się uwidaczniać, ale też sporo trwało, zanim te skandale zawitały nad Wisłę. Polski episkopat miał niepowtarzalną szansę nauczyć się na błędach kolegów po zachodniej stronie Odry, wyciągnąć z tego wnioski i proaktywnie zająć się ich prewencją. Lub chociażby przygotować na takie sytuacje i zatrudnić zawczasu specjalistów, którzy by się tym zajęli.



A polski episkopat to wszystko sztandarowo spieprdolił. W każdym pojedynczym punkcie, na każdym pojedynczym polu. Tego polskim purpuratom wybaczyć nie mogę.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#99
bert04 napisał(a): A polski episkopat to wszystko sztandarowo spieprdolił. W każdym pojedynczym punkcie, na każdym pojedynczym polu. Tego polskim purpuratom wybaczyć nie mogę.
Zupełnie nie było to możliwe z kilku powodów. Po pierwsze, w ówczesnej rzeczywistości i z tamtą mentalnością Kościoła i polskiego społeczeństwa nikt nawet nie myślał o jakiejś prewencji. Mowa przecież o czasach, kiedy jak grzyby po deszczu pojawiały się coraz to nowe (najczęściej brzydkie) kościoły, budowane za pieniądze przebudzonego z komunistycznego letargu Polaka. To był szczyt i nikt w takim momencie nie jest przygotowany na zjazd, który musiał nastąpić. Ale łatwo nam tak twierdzić teraz i oceniać po fakcie. 
Druga sprawa to sama konstrukcja kościelnego systemu feudalnego, która daje znikome szanse na zmiany zgodne z duchem czasu. Nawet jeśli purpuraci widzieli zagrożenia, to Kościół nie jest dostosowany do funkcjonowania w społeczeństwie zmieniającym się tak szybko. To relikt czasów średniowiecza i takim już chyba pozostanie aż do stopniowego upadku.
Dodałbym do tego jeszcze opinię, że hierarchom tak naprawdę w ogóle nie zależy w zupełności na dobru ich własnej organizacji a raczej ich własnym osobistym. To kariera jak każda inna, w polityce czy biznesie.
Odpowiedz
Osiris napisał(a):
bert04 napisał(a): A polski episkopat to wszystko sztandarowo spieprdolił. W każdym pojedynczym punkcie, na każdym pojedynczym polu. Tego polskim purpuratom wybaczyć nie mogę.
Zupełnie nie było to możliwe z kilku powodów. Po pierwsze, w ówczesnej rzeczywistości i z tamtą mentalnością Kościoła i polskiego społeczeństwa nikt nawet nie myślał o jakiejś prewencji. Mowa przecież o czasach, kiedy jak grzyby po deszczu pojawiały się coraz to nowe (najczęściej brzydkie) kościoły, budowane za pieniądze przebudzonego z komunistycznego letargu Polaka. To był szczyt i nikt w takim momencie nie jest przygotowany na zjazd, który musiał nastąpić. Ale łatwo nam tak twierdzić teraz i oceniać po fakcie. 
Druga sprawa to sama konstrukcja kościelnego systemu feudalnego, która daje znikome szanse na zmiany zgodne z duchem czasu. Nawet jeśli purpuraci widzieli zagrożenia, to Kościół nie jest dostosowany do funkcjonowania w społeczeństwie zmieniającym się tak szybko. To relikt czasów średniowiecza i takim już chyba pozostanie aż do stopniowego upadku.
Dodałbym do tego jeszcze opinię, że hierarchom tak naprawdę w ogóle nie zależy w zupełności na dobru ich własnej organizacji a raczej ich własnym osobistym. To kariera jak każda inna, w polityce czy biznesie.
Zauważyłeś już, że Kościół ma strukturę feudalną. Tak, został jakby żywcem przeniesiony z średniowiecza i wrzucony do naszych czasów. Hierarchia, gdzie katabasy są na szczycie, a laikat na dole... Sobór Watykański II próbował to zmienić, nauczając o powszechnym kapłaństwie wszystkich wierzących /o kapłaństwie królewskim wszystkich ochrzczonych/, stawiając z drugiej strony kapłaństwo służebne /diakonat, prezbiterat, episkopat/ - tylko o paradoksie król ma mniej do powiedzenia niż sługa. Myślę, że to mydlenie oczu, by świeccy też poczuli, że niby coś mogą.
Gdym jeszcze był wierzący, to próbowałem uzyskać wyjaśnienie, dlaczego król /w kapłaństwie królewskim/ może mniej niż sługa, ale odpowiedzi albo nie było, albo były jakieś mętne.

Swoją drogą ciekawe, ilu katolików świeckich wie, że oni również są kapłanami, ale pewnie gdyby spytać takiego przeciętnego, toby nawet o tym nie wiedział.

Struktura Kościoła powinna się zmienić, ale wszelkie zmiany są jałowe /prof. Polak nazywa to właśnie biegiem jałowym/ i zmiany są hamowane - vide SWII.
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości