Liczba postów: 3,314
Liczba wątków: 16
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
362 Płeć: nie wybrano
kmat napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): Zakonnice są pewnie często niewyżyte i nieszczęśliwe przez swoje wyrzeczenia.
Drzewiej pójście do zakonu to często była jedyna opcja dla ubogiej dziewczyny, nie mogącej liczyć na posag i sensownego męża (ok, nie jedyna - była jeszcze ulica). I o ile chłopski syn jeszcze jakoś mógł zostać tym biskupem, to chłopska córka w zasadzie utykała na dnie hierarchii. Brak poważniejszego kapitału kulturowego na wejściu, a potem frustracja. Skutki nie powinny dziwić.
Ma sens. W sumie seminarium duchowne to jeden z moich życiowych planów zapasowych, gdyby mi się z jakiegoś powodu nie udawało bytować na wolnych rynkach. Plan S. Daleki w kolejności i pewnie nie będzie odpalony. Ale milej się żyje z planami zapasowymi.
Liczba postów: 9,007
Liczba wątków: 63
Dołączył: 01.2009
Reputacja:
55 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
Mustafa Mond napisał(a):Ma sens. W sumie seminarium duchowne to jeden z moich życiowych planów zapasowych, gdyby mi się z jakiegoś powodu nie udawało bytować na wolnych rynkach. Plan S. Daleki w kolejności i pewnie nie będzie odpalony.
Żarty sobie robisz, prawda? Po co to seminarium? Przecież religia zanika, a i nie nauczysz się tam niczego pożytecznego. Gdyby to jednak była prawda, w co nie mogę uwierzyć, to polecam do przeczytania książkę byłego seminarzysty Roberta Samborskiego "Sakrament obłudy"
Liczba postów: 3,314
Liczba wątków: 16
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
362 Płeć: nie wybrano
Nonkonformista napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a):Ma sens. W sumie seminarium duchowne to jeden z moich życiowych planów zapasowych, gdyby mi się z jakiegoś powodu nie udawało bytować na wolnych rynkach. Plan S. Daleki w kolejności i pewnie nie będzie odpalony.
Żarty sobie robisz, prawda? Po co to seminarium? Przecież religia zanika, a i nie nauczysz się tam niczego pożytecznego. Gdyby to jednak była prawda, w co nie mogę uwierzyć, to polecam do przeczytania książkę byłego seminarzysty Roberta Samborskiego "Sakrament obłudy"
Piłem do kwestii materialnych. Jakby mi w życiu nie wychodziło, to w seminarium mi najwyżej strawę podadzą. No ale są bardzo małe szanse, że będę musiał sięgać po ten plan. Mikroskopijne.
Liczba postów: 1,201
Liczba wątków: 13
Dołączył: 08.2017
Płeć: nie wybrano
Mustafa Mond napisał(a):
Nonkonformista napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a):Ma sens. W sumie seminarium duchowne to jeden z moich życiowych planów zapasowych, gdyby mi się z jakiegoś powodu nie udawało bytować na wolnych rynkach. Plan S. Daleki w kolejności i pewnie nie będzie odpalony.
Żarty sobie robisz, prawda? Po co to seminarium? Przecież religia zanika, a i nie nauczysz się tam niczego pożytecznego. Gdyby to jednak była prawda, w co nie mogę uwierzyć, to polecam do przeczytania książkę byłego seminarzysty Roberta Samborskiego "Sakrament obłudy"
Piłem do kwestii materialnych. Jakby mi w życiu nie wychodziło, to w seminarium mi najwyżej strawę podadzą. No ale są bardzo małe szanse, że będę musiał sięgać po ten plan. Mikroskopijne.
JEST jakiś zakon w którym można być i nie wierzyć w BOGA?
Słowo zakon traktuję jako miejsce spokoju i miłości. Buddyzm nie wchodzi w grę.
Liczba postów: 3,314
Liczba wątków: 16
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
362 Płeć: nie wybrano
kmat napisał(a):
Nonkonformista napisał(a): Po co to seminarium?
Nakarmią, napoją i opierą.
Tak. To taka renta.
W ogóle podzielę się moimi ogólnymi planami na życie i wytłumaczę, skąd to seminarium. Jeżeli jeden plan nie wypali, to zgodnie z uznaniem (auto)administracyjnym przechodzę do kolejnego.
1. Praca i życie.
2. Jeżeli nie idzie w pracy, to szukam innej i się czegoś nowego uczę.
3. Jeżeli żadna praca się nie uda, to robię taktyczny odwrót do sweet home wieś i tam się uczę czegoś, za co mogą mi płacić i z czym będę się czuł dobrze.
4. Jeżeli powyższe nie wypali, to odpalam... seminarium duchowne. XD
5. Jeżeli i tam nie dam rady, to staram się siebie jakoś zmienić tak, żebym gdzieś pracować mógł, a w międzyczasie robię za pomocnika w domu i wśród znajomych (czyli np. zawsze można by do mnie zadzwonić, gdyby był problem, skoro miałbym ciągle czas wolny).
Bardzo małe szanse są, że plan nr 1 nie wypali, ale ja mam często plany zapasowe, dzięki którym czuję się bezpieczniej. Nic mnie nie zaskoczy.
Liczba postów: 3,314
Liczba wątków: 16
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
362 Płeć: nie wybrano
Nonkonformista napisał(a): Marzenia niewolnika. Wolny człowiek się sam o siebie troszczy.
kmat napisał(a):
Nonkonformista napisał(a): Marzenia niewolnika. Wolny człowiek się sam o siebie troszczy.
Przecież maż napisane, że to jakaś hipotetyczna opcja ostateczna na wypadek, gdyby jakimś cudem wszystko miało się spierdolić.
Nie no. Spoko. Rozumiem, o co chodzi Nonkonformiście.
Ta opcja z seminarium służy także do tzw. beki. Bawi mnie taki element chaosu w planie życiowym.
Ale pewnie dam radę ze wszystkim. Zdrowie fizyczne mi się mocno poprawiło przecież.
Liczba postów: 6,463
Liczba wątków: 86
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
940 Płeć: nie wybrano
Tak na marginesie, dziś w niemieckim radiu było o klasztorach w Niemczech, które przeżywają pewien revival jako centra oderwania się od hektyki tego świata. Ludzie na codzień wkurzający się na katolicyzm tak parafialny jak i biskupi odnajdują się wśród katolicyzmu cenobitycznego. A do tego jeszcze niemały krąg niekatolików z tego korzysta, ateiści czy żydzi byli na liście. Sam w kręgu znajomych odkryłem niedawno osobę (ETA: płci żeńskiej), która chwaliła sobie pobyt w klasztorze żeńskim i że niedługo to chce powtórzyć...
Dwa światy.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 21,567
Liczba wątków: 217
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,015 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
bert04 napisał(a): Tak na marginesie, dziś w niemieckim radiu było o klasztorach w Niemczech, które przeżywają pewien revival jako centra oderwania się od hektyki tego świata. Ludzie na codzień wkurzający się na katolicyzm tak parafialny jak i biskupi odnajdują się wśród katolicyzmu cenobitycznego. A do tego jeszcze niemały krąg niekatolików z tego korzysta, ateiści czy żydzi byli na liście. Sam w kręgu znajomych odkryłem niedawno osobę (ETA: płci żeńskiej), która chwaliła sobie pobyt w klasztorze żeńskim i że niedługo to chce powtórzyć...
Dwa światy.
Skojarzyło mi się, że za Ludwisia Słońce część dworzan znudzona (lub wyczerpana) dworską rozwiązłością i rytuałami wyjeżdżała z Wersalu do pobliskiego klasztoru o surowej regule zaznawać błogiej ascezy.
Liczba postów: 9,007
Liczba wątków: 63
Dołączył: 01.2009
Reputacja:
55 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
Sofeicz napisał(a):
bert04 napisał(a): Tak na marginesie, dziś w niemieckim radiu było o klasztorach w Niemczech, które przeżywają pewien revival jako centra oderwania się od hektyki tego świata. Ludzie na codzień wkurzający się na katolicyzm tak parafialny jak i biskupi odnajdują się wśród katolicyzmu cenobitycznego. A do tego jeszcze niemały krąg niekatolików z tego korzysta, ateiści czy żydzi byli na liście. Sam w kręgu znajomych odkryłem niedawno osobę (ETA: płci żeńskiej), która chwaliła sobie pobyt w klasztorze żeńskim i że niedługo to chce powtórzyć...
Dwa światy.
Skojarzyło mi się, że za Ludwisia Słońce część dworzan znudzona (lub wyczerpana) dworską rozwiązłością i rytuałami wyjeżdżała z Wersalu do pobliskiego klasztoru o surowej regule zaznawać błogiej ascezy.
Klasztory o surowej regule są niepotrzebne. Pustkę można medytować i w klasztorach buddyjskich.
Liczba postów: 2,761
Liczba wątków: 4
Dołączył: 04.2014
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Droga Miriady Duchów (wierzący niepraktykujący)
bert04 napisał(a):Ludzie na codzień wkurzający się na katolicyzm tak parafialny jak i biskupi odnajdują się wśród katolicyzmu cenobitycznego.
W tym widzę sens.
bert04 napisał(a):A do tego jeszcze niemały krąg niekatolików z tego korzysta, ateiści czy żydzi byli na liście.
A w tym już nie za bardzo. Cóż to ma wspólnego z oddawaniem chwały Stwórcy? Katolicyzm nie buddyzm, jego esencją (na dobre i złe) nie jest niesienie ulgi cierpiącym.
Nonkonformista napisał(a):Klasztory o surowej regule są niepotrzebne.
Liczba postów: 1,201
Liczba wątków: 13
Dołączył: 08.2017
Płeć: nie wybrano
zefciu napisał(a):Wydaje mi się, że religia zmniejsza naszą potrzebę refleksji moralnej, gdyż dostarcza „gotowca”. No i dostarcza wzorców, które trudno jest kwestionować — przykłady „ludzi świętych”.
Jeśli chodzi o te siostry, to pewnie były przekonane, że robią to co przychodzi im robić najlepiej jak potrafią. Bo przecież ktoś musi, a „każdy by się” zdenerwował na takie zachowanie pensjonariusza domu. Jaką rolę odegrała tutaj religia, nie wiem.
Ciekawe z jakich środowisk pochodzą siostry zakonne i jaką JEST ich motywacja do wstąpienia do zakonu?
Chrześcijanie i to nie tylko katolicy pochwalają bicie dzieci. Przykładem jest jeden z apologetów z forum na Ś.
Stanisław Obirek autor książki katolik po przejściach inaczej opisuje swój kontakt z zakonnicami.Trudno więc jednoznacznie wyrokować skąd się bierze zło w tych kobietach. Czy źródłem tego zła jest religia czy środowisko społeczne.
Liczba postów: 9,007
Liczba wątków: 63
Dołączył: 01.2009
Reputacja:
55 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
Cytat:Ty jesteś niepotrzebny. Idź już sobie, co?
Niby dlaczego mam iść?
Na czym polega bycie pożytecznym tych zakonów? Cóż one wnoszą do społeczeństwa? Jaką wartość dodaną? Co robią, aby świat był lepszy, aby Polska była bogatsza? Ja pracuję w Polsce i dla Polski.
Jak napisałem: pustkę można kontemplować i bez nich - jeszcze raz się powtórzę.
Liczba postów: 2,761
Liczba wątków: 4
Dołączył: 04.2014
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Droga Miriady Duchów (wierzący niepraktykujący)
Bo jesteś niepotrzebny. Tu nie śrubujesz pekabu Polsce, po co więc przychodzisz? Tutaj gromadzą się żywi ludzie, nie automaciki-mróweczki. Odejdź, upiorze.
Liczba postów: 9,007
Liczba wątków: 63
Dołączył: 01.2009
Reputacja:
55 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
ErgoProxy napisał(a): Bo jesteś niepotrzebny. Tu nie śrubujesz pekabu Polsce, po co więc przychodzisz? Tutaj gromadzą się żywi ludzie, nie automaciki-mróweczki. Odejdź, upiorze.
Tu nie śrubuję, to fakt. Ale nie odejdę. To w końcu mój temat.
A twoim zdaniem, Ergo, religia czyni nas gorszymi? Bo odeszliśmy od tematu w jakieś żarciki...
Liczba postów: 2,761
Liczba wątków: 4
Dołączył: 04.2014
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Droga Miriady Duchów (wierzący niepraktykujący)
Zaczyna się od dobrych intencji, potem mierni ludzie dokładają swoje, kolejni ludzie tym żyją, spirala się nakręca, entropia rośnie.
Nie pamiętam, kto postawił tę tezę (Polak? Obirek?), ale zgadzam się, że katolicyzm jest wynikiem "wrogiego przejęcia" chrześcijaństwa przez rzymskich pogan. Czyli religii młodej przez religię starą.
Liczba postów: 22,798
Liczba wątków: 239
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,335 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Nonkonformista napisał(a): A twoim zdaniem, Ergo, religia czyni nas gorszymi?
W Czechach, Albanii i Estonii masz mało wyznawców jakiejkolwiek religii. Czy to czyni te kraje lepszymi od innych? Czy radzą sobie lepiej od innych krajów? Czy jest tam mniej przestępstw niż w takiej Polsce?
Religia na pewno pomaga wzniecać podziały między ludźmi np. katolicy vs protestanci we Francji (noc św. Bartłomieja), w Irlandii albo szyici vs sunnici w krajach islamskich. Ale nie powiedziałbym, że jest źródłem zła. Jest tylko kolejnym pretekstem do starć - przykrywką i dodatkowym usprawiedliwieniem w wojnach o zasoby i tereny.
Ludzie ogólnie są zjebanymi małpami, które muszą mieć wroga. Usuń religię to stworzą się nowe podziały. W każdym polskim mieście masz zawsze po dwa wrogie kluby piłkarskie. Dla kiboli z mojego miasta Radomiak jest religią. Przynajmniej tak piszą na murach bloków. Ludzie mają potrzebę walki. Ktoś tu już niedawno pisał, chyba Sofeicz, że nawet w czasach pokoju musi to być kanalizowane w ramach rywalizacji sportowej oraz igrzyskach dla ludu typu walki MMA etc.
Usuń religię, a nie usuniesz zła siedzącego w człowieku. Skłonność do zła jest nieodłączną cechą ludzkości. Chrześcijaństwo to nazywa grzechem pierworodnym. Teraz jesteśmy zaawansowanymi technologicznie i naukowo, prymitywnymi małpami, które nawalają w siebie bombami.
Może to jest jednak w jakimś sensie potrzebne? Może ta wrodzona skłonność do przemocy i walki ma służyć jednostce w walce o przetrwanie w dzikim, dziwnym, brutalnym świecie? Nie wiem. Po moim synku widzę, że najbardziej mu imponują wojownicy. Bohaterowie, którzy oczywiście używają przemocy, oczywiście w słusznej sprawie, w walce ze złem. Jezus jest nudny, Batman, Ironman, Ninjago etc. są super. A jak wracam z pracy to syn chce ze mną walczyć na miecze, a jeśli się bawi na spokojnie, to układa z różnych figurek naprzeciwko siebie dwie różne armie, które się zabijają, a jak gramy na kompie, to też w HOMM III są dwie armie, które walczą ze sobą. Cały czas walka, walka i walka. A ja jak sam byłem dzieciokiem, to przecież dokładnie to samo było - zafascynowany Teenage Mutant Hero Turtles, He-Manem, Szkieletorem, Punisherem, z dziećmi na podwórku bawiliśmy się w wojnę, na wymurowanych brzegach piaskownicy robiło się czołgi z piasku, w które rzucaliśmy kamieniami, a jak byliśmy trochę starsi to robiliśmy "prawdziwe" wojny między podwórkami. Po kilkanaście dzieci, które napierdalały w siebie jabłkami, potłuczonym szkłem, ziemniakami etc. Tarcze z blach, miednic etc. Raz dostałem cegłą prosto w czoło, raz mnie wroga ekipa wychłostała pokrzywami po twarzy i oczach, raz trafiłem chłopaka kamieniem polnym w nasadę karku tak, że przez chwilę się bałem, że go zabiłem bo padł na ziemię i przez moment się nie ruszał. Potem kiedy byliśmy jeszcze starsi to zaczęły się walki między podstawówkami. Kurwa pamiętam jak 37 wypowiedziała wojnę 34 albo wojnę między 27 a 34. Normalnie dziecioki biegały ze sztachetkami, kijami, badylami, nogami od krzeseł i to też były całkiem liczne grupy. Potem jak byłem jeszcze starszy to pamiętam czasy walk między osiedlami. Obozisko vs XV-lecie etc. Punki vs skini, dresiarze i metale. A w dorosłość wielu wkroczyło po stronie Radomiaka albo Broni Radom.
Reasumując - całe dzieciństwo i cała młodość to była walka i wojowanie. Przemoc, przemoc i jeszcze raz przemoc. A w ramach odpoczynku od walk podwórkowych grało się z kolegami na pegasusie w Contrę, potem na kompie w Dooma i Mortal Kombat. Całe życie walka i przemoc. Tylko to jest ciekawe, tylko to daje adrenalinę, to człowieka podnieca. Albo moja ulubiona gra Civilization I - budujesz i rozwijasz miasta, budujesz wojska i podbijasz cały świat. A na sam koniec jeszcze wysyłasz najbardziej brutalną formę białka w podróż kosmiczną.
A TV to się oglądało Star Wars, Rambo, Rockyego i Terminatora. Jako dziecko najbardziej lubiłem Bruca Lee i Van Dammea jak się nakurwiał z Tong Po w Kickboxerze. Krwawy Sport albo Amerykański Ninja też były super.
A nie kurwa jakaś religia.
Zło albo skłonność do przemocy i wojowniczości siedzi immanentnie w każdym człowieku i tego nie wyrugujesz. I może tak po prostu musi być i tak się będziemy wszyscy nakurwiać aż słońce zgaśnie, aż do usranej śmierci. Taki małpi nasz los.