To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Co zamiast pieniędzy?
#1
Kiedyś ludzie prowadzili handel wymienny. Później wprowadzono wymianę za kosztowności. Jeszcze później pieniądze papierowe. Potem karty plastikowe. A obecnie pikanie telefonami i kryptowaluty. Niewątpliwie mamy postęp techniczny, ale zasada pozostała ta sama: coś za coś.

Pieniądze mobilizują do aktywności i dają poczucie sprawiedliwości - każdy musi pracować, aby otrzymać coś on innej osoby. Ale czy rzeczywiście są sprawiedliwe? Z jednej strony mamy np. biedaków z Bangladeszu, którzy wychodzą z fabryki na 4 godziny i potem do niej wracają. Z drugiej bogatych ludzi w krajach rozwiniętych, którzy spędzają całe dnie na zakupach.

Pieniądz rodzi pieniądz. W czasie pandemii większość ludzi zubożała. W tym samym czasie majątki najbogatszych urosły. Chociaż na naszych kontach nic nie ubyło, to jednak musiał nastąpić jakiś przepływ pieniędzy. Jak? Gdzie? A inflacja? Czy taki przypływ jest uczciwy?

Po tym krótkim wstępie przejdę do zasadniczego pytania. Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy i mimo ich wad, skazani na ich używanie przynajmniej jeszcze przez pewien czas. Ale czy potrafimy wymyślić coś lepszego? Jak rozliczać pracę, żeby było to faktycznie uczciwe? Czego użyć zamiast pieniędzy?
Odpowiedz
#2
A jakich cech piniendzy chciałbyś się pozbyć? Bo można wymyślić "coś innego", tyle, że jak to będzie "cokolwiek innego" i sprowadzi się to do roli pieniądza, to praktycznie znów to będzie pieniądz
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
#3
Dragula napisał(a): A jakich cech piniendzy chciałbyś się pozbyć? Bo można wymyślić "coś innego", tyle, że jak to będzie "cokolwiek innego" i sprowadzi się to do roli pieniądza, to praktycznie znów to będzie pieniądz

A gdyby tak opracować założenia systemu społeczno-gospodarczego w którym wszyscy tylko i wyłącznie kradną? Żadnej wymiany towarów lub ich równowartości pieniężnej - tylko i wyłącznie kradzież, rabunek, zabór cudzego mienia itp...
Odpowiedz
#4
Rowerex napisał(a): A gdyby tak opracować założenia systemu społeczno-gospodarczego w którym wszyscy tylko i wyłącznie kradną?
Żadnej wymiany towarów lub ich równowartości pieniężnej - tylko i wyłącznie kradzież, rabunek, zabór cudzego mienia itp...
No to spróbuj!
Powodzenia
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#5
Każda forma rozliczenia pracy, za którą można nabyć jakieś dobra to będzie pieniądz. Więc jeśli mamy snuć jakieś wizje „przyszłości bez pieniędzy” to takie, w których dobra potrzebne do przetrwania nie będą de facto rzadkie (tzn. będą tak łatwe w wytworzeniu, że rozdawanie ich nie będzie stanowiło problemu. W takiej przyszłości nie trzeba będzie pracować aby przeżyć. Pracę zatem będą podejmować tylko osoby, które z jakiegoś powodu chcą pracować.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#6
Jaques napisał(a):Kiedyś ludzie prowadzili handel wymienny. Później wprowadzono wymianę za kosztowności. Jeszcze później pieniądze papierowe. Potem karty plastikowe. A obecnie pikanie telefonami i kryptowaluty. Niewątpliwie mamy postęp techniczny, ale zasada pozostała ta sama: coś za coś.

Pieniądze mobilizują do aktywności i dają poczucie sprawiedliwości - każdy musi pracować, aby otrzymać coś on innej osoby. Ale czy rzeczywiście są sprawiedliwe? Z jednej strony mamy np. biedaków z Bangladeszu, którzy wychodzą z fabryki na 4 godziny i potem do niej wracają. Z drugiej bogatych ludzi w krajach rozwiniętych, którzy spędzają całe dnie na zakupach.

Pieniądz rodzi pieniądz. W czasie pandemii większość ludzi zubożała. W tym samym czasie majątki najbogatszych urosły. Chociaż na naszych kontach nic nie ubyło, to jednak musiał nastąpić jakiś przepływ pieniędzy. Jak? Gdzie? A inflacja? Czy taki przypływ jest uczciwy?

Po tym krótkim wstępie przejdę do zasadniczego pytania. Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy i mimo ich wad, skazani na ich używanie przynajmniej jeszcze przez pewien czas. Ale czy potrafimy wymyślić coś lepszego? Jak rozliczać pracę, żeby było to faktycznie uczciwe? Czego użyć zamiast pieniędzy?
Za komuny były medale. 
Medal 10 Lecia PRL

https://www.frontowiec.com/pl/medale-i-o...t-prl.html

Ten medal otrzymał Franciszek Pieczka.
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
#7
Sofeicz napisał(a): No to spróbuj!
Powodzenia

Wcielam w życie bez próbowania, a co mi tam! :-p
Odpowiedz
#8
Jaques napisał(a): Jak rozliczać pracę, żeby było to faktycznie uczciwe? Czego użyć zamiast pieniędzy?

Nie wiem. Wiem tyle, że przy takiej inflacji; przy takich cenach energii, prądu, gazu, węgla, paliwa, żywności płaca minimalna nie jest uczciwa, bo nie pozwala po prostu na zaspokojenie elementarnych potrzeb życiowych. A podniesienie tej płacy zwiększy ceny wszystkich produktów, więc ta podwyżka zarobków powodująca podwyżkę cen produktów jest bezsensownym działaniem. Osobiście jestem w kropce. Głupi jest ten świat.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#9
Jaques napisał(a):Pieniądze mobilizują do aktywności i dają poczucie sprawiedliwości - każdy musi pracować, aby otrzymać coś on innej osoby.
O Jezu, smar ja.

Wyobraz sobie, ze zyjesz piec tysiacy lat temu, kiedy kazda wieksza zbiorowosc ludzka funkcjonuje na zasadzie: jak byl nieurodzaj i teraz nie mamy co jesc przez pol roku, to bieremy dzidy i idziemy grabic wrogow. Jak ich juz ograbimy, to ich potem milosiernie pozabijamy, zeby sie nie meczyli. Mniejsze kleski nieurodzaju wystepuja czesto, tak raz na dwa lata, a wieksze potrafia sie ciagnac do dziesieciu lat.

Wyobraz sobie, ze zyjesz cztery tysiace lat temu, kiedy kazde wieksze miasto zbudowane jest wokol jakiegos spichlerza, z ktorego karmi sie glownie wrogow, milosiernie pozbawianych juz nie zycia, a wolnosci. Bo ktos pracowac musi; ale jak sie pracownika w koncu pusci do swoich, to on ma sie kierowac wdziecznoscia za okazana laske, a nie logika odwetu. Dlatego miasta moga sie bawic w swiatynie, a mieszczanie moga sie bawic w bizuterie.

Wyobraz sobie ze zyjesz trzy tysiace lat temu i dostajesz od wyfryzowanego debila zza siedmiu morz taki zajebisty wor - a w nim kawalki miedzi, kazdy opieczetowany znakiem, ktory absolutnie nic ci nie mowi. Ty to mozesz przetopic na bron, ale ptrzebujesz akurat sukna, bo przyszla plaga i robaki len ci wyzarly. Bierzesz wiec wor i jedziesz z debilem do portu, gdzie on wsiada na statek go Gades, a ty do Sydonu, bo te znaki to sydonskie sa, jakoby. Tluczesz sie z tym worem przez pol swiata, kilka razy omal nie tracac zycia, bo burze i piraci. Wysiadasz w tym cholernym Sydonie, idziesz do domu kupieckiego i rzucasz wor na stol.

Wyobraz sobie, ze jestes kupcem sydonskim, do ktorego zaszedl skoltuniony obszarpaniec zza siedmiu morz, z taaakim mieczem z miedzi (ty masz juz spizowy), debil co omal zycia nie postradal plynac do ciebie na krzywy ryj, a teraz polozyl przed toba sto miar monet z twoim znakiem i zada od ciebie towaru. Masz do niego respekt? Masz jak cholera. Ty staniesz teraz na glowie, zeby czlowiekowi obcemu ten towar wykopac z panstwa umarlych, a jego samego przezimowac tutaj na wlasna odpowiedzialnosc. Jak juz towar zmieni wlasciciela, a monety wroca do ciebie, to dobijecie moze targu i uruchomicie szlak handlowy miedzy waszymi miastami. Tym sposobem podbudujecie odpornosc waszych spolecznosci na przeciwnosci losu, co wam sie wroci w reputacji, a kiedys moze i w pozycji spolecznej. Moze nawet zostaniecie krolami, a dlaczego? Dlatego, ze on sie wykazal odwaga, a ty honorem.

To wlasnie mierzy pieniadz.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#10
ErgoProxy napisał(a): To wlasnie mierzy pieniadz.
No właśnie kiedyś może to mierzył. I kiedyś możliwość „dorobienia się” była czymś, co podważało porządek społeczny. Bo jak to być może, że szlachcic, co przepieprzył majątek na koniak i dziwki ma się kłaniać kupcowi?

Ale czasy się zmieniają. Obecnie ludzie mający najwięcej pieniędzy stanowią nowy rodzaj szlachty. Jednocześnie ludzie ci sprzedają pospólstwu mit o tym, że każdy tak może mieć, byleby pracował pilnie i nie żarł kanapek z awokado. Tymczasem przepaść między bogatymi a resztą (gdzie „reszta” to zarówno biedni, jak i klasa średnia) coraz bardziej się pogłębia. Czy ten stan będzie bardziej stabilny, niż stan, gdzie „rycerze” trzymali za mordę pospólstwo na podstawie przyrodzonego prawa? Zobaczymy.

Najpiękniejszym przykładem faktu, że pieniądze niczego sensownego nie mierzą jest Donald Trump. Gość, który nie potrafi sformułować składnego zdania, jawnie przyznający się do gwałtów, którego jedynym atutem jest to, że odziedziczył kupę forsy.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#11
zefciu napisał(a): Ale czasy się zmieniają.
Pieniądz się zmienił, czasy mniej.

Cytat:Jednocześnie ludzie ci sprzedają pospólstwu mit o tym, że każdy tak może mieć, byleby pracował pilnie i nie żarł kanapek z awokado.
Dokładniej: 20 godzin i nie żreć mięsa (bo żreć trza umić)

Cytat:Tymczasem przepaść między bogatymi a resztą (gdzie „reszta” to zarówno biedni, jak i klasa średnia) coraz bardziej się pogłębia. Czy ten stan będzie bardziej stabilny, niż stan, gdzie „rycerze” trzymali za mordę pospólstwo na podstawie przyrodzonego prawa? Zobaczymy.
Obecna forma pieniądza jest dla pospólstwa. Gdybym był jednym z tych bogatych zza przepaści, to nie chciałbym posiadać więcej pieniędzy niż przedstawiciel średniego pospólstwa i robiłbym wszystko, by moje bogactwo wynikało z posiadania innych dóbr, dóbr mających rzeczywistą wartość, a nie cenę, których inflacja się nie ima i to nie przez pojedyncze lata, tylko przez setki lub tysiące lat.

Być może świat mógłby się obejść bez pieniędzy, czyli na zasadzie "powszechnej kradzieży", którą wyżej proponowałem - choć to nie tyle "kradzież", co system "zabierania i udostępniania" tego, co jest potrzebne, np.:

- piekarz piecze chleb, ale go nie sprzedaje, czyli na nic bezpośrednio nie wymienia, a klienci go po prostu "biorą"
- gdy piekarz potrzebuje mąki, to idzie do młyna i mąkę "bierze", niczego w chwili zabrania worków nie dając w zamian,
- młynarz nie jest głodny, bo "wziął" chleb od piekarza, ma też zboże, bo "wziął" je od rolnika, a buty "wziął" od szewca...
- szewc też "wziął" od kogoś to, co mu jest potrzebne, a to co wyprodukował przeznaczył na to, by "wzięli" to inni...
- itp...

Powyższe de facto niczym by się nie różniło od wymiany "towar za towar", tyle że ta wymiana nie następowałaby bezpośrednio, czyli nie byłoby z grubsza świadomości jej istnienia, nie byłoby też potrzeby zaistnienia pieniędzy...

Ale taki system szybko by się zawalił - ale nie z powodu wad systemu, tylko z powodu wad jego uczestników - bo uczestnicy dość szybko wynajdą "zakazany owoc" w postaci obsesyjnej chęci posiadania "więcej niż inni" (w dodatku bez górnej granicy tego "więcej"), do tego co niektórzy zagustują w "nicnierobieniu", wszak mają tyle wszystkiego, że w końcu dojdą do wniosku, że cała reszta jest od nich na tyle uzależniona, że nawet "nicnierobienie" powoduje pomnażanie majątku...
Odpowiedz
#12
Kciuk w górę 
zefciu napisał(a):
ErgoProxy napisał(a): To wlasnie mierzy pieniadz.
No właśnie kiedyś może to mierzył. I kiedyś możliwość „dorobienia się” była czymś, co podważało porządek społeczny. Bo jak to być może, że szlachcic, co przepieprzył majątek na koniak i dziwki ma się kłaniać kupcowi?

Ale czasy się zmieniają. Obecnie ludzie mający najwięcej pieniędzy stanowią nowy rodzaj szlachty. Jednocześnie ludzie ci sprzedają pospólstwu mit o tym, że każdy tak może mieć, byleby pracował pilnie i nie żarł kanapek z awokado. Tymczasem przepaść między bogatymi a resztą (gdzie „reszta” to zarówno biedni, jak i klasa średnia) coraz bardziej się pogłębia. Czy ten stan będzie bardziej stabilny, niż stan, gdzie „rycerze” trzymali za mordę pospólstwo na podstawie przyrodzonego prawa? Zobaczymy.

Najpiękniejszym przykładem faktu, że pieniądze niczego sensownego nie mierzą jest Donald Trump. Gość, który nie potrafi sformułować składnego zdania, jawnie przyznający się do gwałtów, którego jedynym atutem jest to, że odziedziczył kupę forsy.
Oraz ma piękną  żonę.  
Czy to nie kobiety w jakis sposób  legitymizują różnych prostakow i wyrzutków. Nieśmiały
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
#13
Rowerex napisał(a): Pieniądz się zmienił, czasy mniej.
Czasy się zmieniły drastycznie:
  • Nie ma żadnej formalnie uprzywilejowanej klasy (niegdyś norma we wszystkich społeczeństwach)
  • Coraz mniej ludzi jest naprawdę biednych (tzn. zmuszonych pracować, by przetrwać)
  • Coraz mniej pracy jest wykonywanej na potrzeby przetrwania (rolnictwo, które w feudalizmie było podstawą gospodarki trzeba dotować)
  • Coraz mniejszy sens ma praca ekstensywa, a coraz większy — intensywna
Cytat:Dokładniej: 20 godzin i nie żreć mięsa (bo żreć trza umić)
To chyba Kulczykowa tę wersję podaje. Z awokado było gdzieś w Australii.

Cytat:Gdybym był jednym z tych bogatych zza przepaści, to nie chciałbym posiadać więcej pieniędzy niż przedstawiciel średniego pospólstwa i robiłbym wszystko, by moje bogactwo wynikało z posiadania innych dóbr, dóbr mających rzeczywistą wartość, a nie cenę, których inflacja się nie ima i to nie przez pojedyncze lata, tylko przez setki lub tysiące lat.
No przecież żaden pogacz nie trzyma swojego bogactwa w skarpecie.

Cytat:Powyższe de facto niczym by się nie różniło od wymiany "towar za towar", tyle że ta wymiana nie następowałaby bezpośrednio, czyli nie byłoby z grubsza świadomości jej istnienia, nie byłoby też potrzeby zaistnienia pieniędzy...
Różniłaby się tym, że nie byłoby potrzeby posiadania majątku „na start” chociażby.

Cytat:ale nie z powodu wad systemu, tylko z powodu wad jego uczestników
To jest jedno i to samo. System ma działać dla ludzi.

Cytat:do tego co niektórzy zagustują w "nicnierobieniu"
Ale to już mamy teraz. I jest raczej nieuniknione.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#14
geranium napisał(a): Oraz ma piękną  żonę.  
Czy to nie kobiety w jakis sposób  legitymizują różnych prostakow i wyrzutków. Nieśmiały
A skąd piękne żony wiedzą, że są piękne? Kiedy się o tym dowiadują?

Ciekawi mnie ile w wiedzy kobiet na temat ich "piękna" jest ocen mężczyzn, a ile jest ocen innych kobiet - o ile nic się nie zmieniło, to w wieku dziecięcym dziewczynki i chłopcy tworzą zwykle osobne grupy - może już wtedy poprzez ocenę wewnątrzgrupową dowiadują się o tym, kto jest jest obdarzony "wartościowym towarem" takim jak "piękno i atrakcyjność"? No chyba, że ten rodzaj "wartości" ustala się dopiero po wymieszaniu się grup płciowych - cóż, ciało, to pieniądz i nie tylko - i tak oto doszliśmy do zawodu uznawanego za najstarszy - ciekawe, czy ostatnim zawodem w historii ludzkości będzie grabarz, a jeżeli tak, to kto mu zapłaci za pochówek i w jakiej walucie...
Odpowiedz
#15
geranium napisał(a): Oraz ma piękną  żonę.  
Czy to nie kobiety w jakis sposób  legitymizują różnych prostakow i wyrzutków. Nieśmiały
W jaki sposób „legitymizują” i czemu „wyrzutków”? W środowisku zbliżonym do Trumpa posiadanie żony modelki to forma okazania statusu, jak samochód sportowy, czy garnitur za bańkę. Robota takiej trophy wife jest niewdzięczna, ale dobrze płatna, więc są chętne.
geranium w reputacji napisał(a):Taki komunizm?
Takie coś, co byś może jest możliwe w jakiejś przyszłości. Najlepsze określenie to chyba „postrzadkość” — porządek, w którym ludzkie relacje nie będą koncentrowały się na konkurencji o zasoby rzadkie. Coś, dążenie do czego było może zauważone przez marksizm, ale nie mające wiele wspólnego z leninowsko-stalinowską implementacją.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#16
zefciu napisał(a):Najpiękniejszym przykładem faktu, że pieniądze niczego sensownego nie mierzą jest Donald Trump. Gość, który nie potrafi sformułować składnego zdania, jawnie przyznający się do gwałtów, którego jedynym atutem jest to, że odziedziczył kupę forsy.
Cos jednak mierza - Trump przeciez swojego kapitalu nigdy w zyciu nie pomnozyl. Topil tylko fundusze raz za razem, a potem czekal, az go tatus kasa podsypie. Z kapitalem politycznym wyszlo mu podobnie.
geranium napisał(a):Oraz ma piękną żonę.
Czy to nie kobiety w jakis sposób legitymizują różnych prostakow i wyrzutków.
Starozytni Grecy czynili rozroznienie miedzy zonami, heterami i pornejami. Hetera to bylo mam glowe i honor, wiec sie puszczam, z kim chce, zona to bylo mam narabane do glowy i boje sie meza, wiec sie nie puszczam z nikim, porneja to bylo nie mam glowy ani honoru, wiec sie puszczam z kazdym, kto mnie zechce. Pozostaje pytanie, kim (i w jakich proporcjach!) jest pani Melania.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#17
ErgoProxy napisał(a): Cos jednak mierza - Trump przeciez swojego kapitalu nigdy w zyciu nie pomnozyl. Topil tylko fundusze raz za razem, a potem czekal, az go tatus kasa podsypie. Z kapitalem politycznym wyszlo mu podobnie.
A jednak cały czas ma więcej pieniędzy, niż jest w stanie na własne potrzeby wydać i całkiem pokaźną armię szurów oddającą mu hołd. Wielu znacznie wartościowszych i zdolniejszych ludzi tego nie ma.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#18
Rowerex napisał(a):
geranium napisał(a): Oraz ma piękną  żonę.  
Czy to nie kobiety w jakis sposób  legitymizują różnych prostakow i wyrzutków. Nieśmiały
A skąd piękne żony wiedzą, że są piękne? Kiedy się o tym dowiadują?

Ciekawi mnie ile w wiedzy kobiet na temat ich "piękna" jest ocen mężczyzn, a ile jest ocen innych kobiet - o ile nic się nie zmieniło, to w wieku dziecięcym dziewczynki i chłopcy tworzą zwykle osobne grupy - może już wtedy poprzez ocenę wewnątrzgrupową dowiadują się o tym, kto jest jest obdarzony "wartościowym towarem" takim jak "piękno i atrakcyjność"? No chyba, że ten rodzaj "wartości" ustala się dopiero po wymieszaniu się grup płciowych - cóż, ciało, to pieniądz i nie tylko - i tak oto doszliśmy do zawodu uznawanego za najstarszy - ciekawe, czy ostatnim zawodem w historii ludzkości będzie grabarz, a jeżeli tak, to kto mu zapłaci za pochówek i w jakiej walucie...
to załóż nowy temat .....na ten temat... Oczko Duży uśmiech
ale faktycznie zamiast kaski mogłyby być te hurysy... Nieśmiały
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
#19
ErgoProxy napisał(a): Wyobraz sobie ze zyjesz trzy tysiace lat temu i dostajesz od wyfryzowanego debila zza siedmiu morz taki zajebisty wor - a w nim kawalki miedzi, kazdy opieczetowany znakiem, ktory absolutnie nic ci nie mowi.
(...)
To wlasnie mierzy pieniadz.
Nie wiem, czy ówcześni zaczynali handel z "dzikimi i obcymi ludami" od razu, z grubej rury i bez wstępnego rozpoznania od zaoferowania im wymiany lokalnych dóbr na monety, czyli na coś, co do czego nie mieli żadnej pewności, że zostanie uznane przez dzikusów za wartościowe. Zawsze bezpieczniej zacząć od barteru, czyli towar za towar, a potem dopiero przeliczać na jakąś "walutę", niekoniecznie będącą pieniądzem. Czasem lepiej gdy druga strona nie zna wartości pieniądza, bo gdy ją pozna, to pozna też wartość własnych towarów i może się kupcowi zrobić gorąco...

W bezpośredniej wymianie towarów pieniądz jest wygodny do porównywania wartości towarów całkowicie różnych, ale przy takiej wymianie fizycznego pieniądza wcale być nie musi, no chyba, że wkroczy urzędnik państwowy, który zaoferuje "obowiązkowe przeliczenie wymienianych towarów na pieniądze", pobierając od wszystkich stron stosowny "podatek obrotowy" od "wartości pieniężnej towarów" i to nawet, gdy nikt żadnych pieniędzy za te towary nie wymieniał...

Bezpośredni pieniądz jest przydatny jako zapłata za pracę lub za usługi oraz jako ekwiwalent dla nieznanych jeszcze towarów i usług, które można lub trzeba będzie kiedyś tam zdobyć - a to "kiedyś tam", to przyszłość, a więc zaczątek "oszczędności" i gromadzenia "pieniędzy". Tyle, że historia od starożytności uczy, że pieniądze, zwłaszcza te czysto symboliczne w rodzaju "wytłoczki z taniego metalu", pojawiają się i znikają, mają wartość i niechybnie ją tracą...

Jeżeli więc realnie głupotą jest gromadzenie oszczędności tylko i wyłącznie w pieniądzu - to jest to kolejna "miara" pieniędzy - na brzegu każdej monety z taniego stopu i każdego papierowego banknotu powinien być umieszczony napis: "wartość tymczasowa" - no chyba, że ów pieniądz ma niepodważalne i nieodwołalne pokrycie w towarze realnym o ustalonej przez wieki wartości np. w szlachetnym kruszcu - tyle, że takie pokrycie odeszło już dawno do przeszłości dla dobra lichwy, spekulacji, kreatywnej księgowości i temu podobnych wynaturzeń.

Pieniądz miał być panaceum na ludzkie ułomności - jeżeli nie można było ufać ludziom, to przynajmniej dało się ufać pieniądzom krążącym między ludźmi, bo nie było ważne, czy wręczał je człowiek światły, czy półgłówek, czy nawet ktoś znany z oszustw, to pieniądz był ciągle tym samym obiektywnie wartościowym dobrem...

Czasy się tylko nieco zmieniły, ale zmieniły się pieniądze. Ludziom dalej nie można ufać, ale pieniądze zamiast być panaceum na ludzkie ułomności, stały się maszynką do zarabiania na tych ułomnościach - teraz zarabia się na każdej ludzkiej wadzie, a najbardziej na pogoni za złudzeniami, czyli: "jeżeli nie masz złudzeń, to my ci skutecznie pokażemy za jakimi musisz gonić... -  (*) Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania (RRSO) wynosi ...% (***) Bankructwo w bonusie"
Odpowiedz
#20
zefciu:
Cytat:Najpiękniejszym przykładem faktu, że pieniądze niczego sensownego nie mierzą jest Donald Trump. Gość, który nie potrafi sformułować składnego zdania, jawnie przyznający się do gwałtów, którego jedynym atutem jest to, że odziedziczył kupę forsy.
Po prostu dziedziczenie bogactwa jest niesprawiedliwe. Państwo powinno przejmować majątki po zmarłych osobach i rozdawać obywatelom jedynie tyle, ile im potrzeba do przetrwania, a resztę sami niech sobie wypracują.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości