To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Strategia komitetów wyborczych - plany, marzenia, rozważania
#1
divide et impera

Za około rok wybory. Sądzę, że czas już mocniej przedyskutować warianty strategii walki z molochem władzy. Wiem, że temat jest wałkowany, ale mam nadzieję, że zainteresuję tematem. W końcu nasze życia zależą od składu naszego parlamentu. 
Jak zatem, według mnie, powinny wyglądać listy wyborcze do wyborów do Sejmu? Zwizualizuję moje stanowisko na klasycznym kompasie politycznym, gdzie:
- lewa strona jest kolektywizmem/interwencjonizmem/socjalizmem, 
- prawa strona jest indywidualizmem/wolnorynkowością,
- dół jest funkcjonalizmem/wolnością/progresywizmem,
- góra jest esencjonalizmem/autorytaryzmem/konserwatyzmem.

[Obrazek: 57381cb0239dd.png]
Mapka nie jest idealna, bo ją szybko nabazgrałem w programie Paint. Teraz dałbym Kukiza trochę wyżej niż Porozumienie i troszkę bardziej na prawo... No ale wiadomo, że Kukiz z Ziobrą nie wystartuje. Relacje między nimi są fatalne (przez sprawę sędziów pokoju). Z RN Kukiz też nie pójdzie, bo ma kosę z prezesem Winnickim, który Kukiza zdradził w kadencji 2015-2019 po wejściu na kukizowych barkach do Sejmu. No i PiS Kukiza nie weźmie, bo Kukiz to niestabilny chaos, a PiS woli klecić "arkę" z wiernych towarzyszy. Z KORWiNą Kukiz też nie pójdzie, bo można wiele krytykować Kukiza, ale trzeba przyznać, że jest antyrosyjski, więc nigdy już nie będzie współpracować z partią, gdzie "honorowym prezesem" jest Kórwin, a w tle będą jeszcze krymski Wilk, Braun i może nawet Jabłonowski (jednocześnie Kukiz na tyle nie wie, co się dzieje "głębiej", że nie zauważy onucyzmu u Agrounii). KP 2050 Kukiza nie weźmie, bo nie pasuje poglądami do Chadecji, a poza tym już raz zdradliwie i chaotycznie opuścił PSL po wyborach w 2019 roku. Kołodziejczak jest desperatem tak jak Kukiz, więc pewnie razem pójdą po co najmniej subwencję do rozkradania (wystarczy do tego 3%).
No i Razem mogłem dać bardziej na lewo.

Do rzeczy. Uśmiech
Każdy kolor jest innym ogólnokrajowym komitetem wyborczym. Jak widać, gram na to, żeby tych komitetów było 6. Wolałbym, rzecz jasna, bardziej rozbić północ kompasu, ale trzeba brać pod uwagę, że komitety muszą być dość silne, by zebrać dość podpisów do startu w całym kraju w (bodajże) 45 dni (PiS skrócił termin zebrania podpisów).
Jakie są to komitety? Już piszę:
- Koalicja Demokratyczna (KO, Lewica),
- Koalicja Polska 2050 "Chadecja" (Polska 2050, PSL-Koalicja Polska, Porozumienie bez Gowina),
- Agrokukiz "Wyzwolenie" (Agrounia, Kukiz'15, pomniejsi symetryzujący socjaliści),
- PiS,
- Solidarna Konfederacja "Zgromadzenie Narodowe" (Solidarna Polska, Ruch Narodowy),
- KORWiN "Prawa Flanka" (KORWiN, Korona Grzegorza Brauna, Partia Kamracka, Pitoń).

Już tłumaczę, dlaczego takie komitety uznaję za optymalne.
Jak widać, PiS ma być robierany z czterech stron. Takie otoczenie sprawia, że PiS nie będzie w stanie skutecznie zabezpieczyć wszystkich flank przed "sępami". Koalicja Demokratyczna jest w tej sytuacji "zbieraczem reszty", gdzie ma się grupować cały ostry antypis (Hołownia i PSL nie są aż tak ostrzy, choć są antypisem też).

Koalicja Polska 2050 ma atakować PiS z pozycji miękkich. Hołownia i Kosiniak powinni zebrać całe centrum przyciągając centrowców swym umiarkowaniem, koncyliarnością ("koniec wojny polsko-polskiej") i graniem na emocjach. Hołownia powinien jednocześnie nie pozwolić wyrosnąć za bardzo wśród elektoratu socjalnego AgroKukizowi. Jego charytatywna opiekuńczość będzie tu przydatna. PSL powinien się też bronić przed Agrounią w rewirze rolniczym. Jednocześnie umiarkowany konserwatyzm tego komitetu ma naciskać "z dołu" na PiS i KORWiNę. Wstawki wolnorynkowe (np. senator Bury współorganizujący Forum Wolności lub PSL zwracający się do "gospodarzy" i przedsiębiorców) mają zarazem podbierać potencjalnych wyborców Menztenowi). Na dołączenie Wolnościowców do KP 2050 już nie liczę, bo niestety dalej nie rozumieją, co się dzieje. 

Agrokukiz "Wyzwolenie" ma zadanie atakować od strony "samoobronowej". Dołączenie do Agrounii Kukiza, który coraz bardziej leci w prawactwo (nazywał choćby europosłów KO i Lewicy "szmalcownikami" i "zdrajcami") nie tylko trochę wzmocni Agrounię pod kątem medialnym (a to pomoże w zebraniu podpisów w całym kraju), ale też sprawi, że wyborcy Lewicy (ci razemkowi) i KP2050 (ci hołowniani) przestraszą się kukizowego prawactwa i ex-powiązania z PiSem, więc nie nabiorą się na "dobre intencje pomocy słabszym" Kołodziejczaka, Ikonowicza i Śpiewaka, przez co poparcia KD i KP2050 nie będą uszczuplone na rzecz AgroKukiza "Wyzwolenie". Połączenie Agrounii i Kukiza ma sens, bo:
- są blisko siebie na mapie politycznej,
- Kołodziejczak, Kukiz i Ikonowicz operują na wulgarnych emocjach,
- łączą tu powiązania ze ZBiRem ("mózg Kukiza" Sachajko ma powiązania z Białorusią, a koło Agrounii kręci się sporu onucystów),
- łączy ich "populizm w służbie ludowi" (nie bez powodu: Sachajko, Ikonowicz i Śpiewak populistycznie krzyczą w "Sprawie dla Reportera", Kołodziejczak dał ostatnio socjalistyczny wywiad dla Dziennika Gazety Prawnej i sam często krzyczy i atakuje, a (niestety nieskuteczna) filozofia Kukiza opiera się na "oddaniu władzy ludowi" i "szeryfowej" walce o ten lud).
Do tego sojuszu dołączyć też mogą Schreiberowa (nie słuchajcie jej rapu, nie słuchajcie jej rapu), Maja Staśko i... Tanajno (on się wciska wszędzie i nie rozumie dobrze polityki). Sojusz AgroKukiza szybko rozpadłby się po wyborach, nawet jeżeli przekroczyłby próg. W końcu małżeństwo Kołodziejczaka i Kukiza byłoby dość przemocowe..., a obaj panowie stabilni nie są (jeszcze niedawno Kołodziejczak klecił partię Zgoda z Żółtkiem, a nagle jest socjalistą).
Zapytacie mnie może, po co Ikonowicz i Śpiewak w AgroKukizie, skoro mogą oni przyciągnąć trochę wyborców lewicowych i hołownianych do AgroKukiza. Po pierwsze nie sądzę, że jakieś znaczniejsze liczby przyciągną, a po drugie komitet AgroKukiza może mieć problem z zebraniem podpisów potrzebnych do startu w całym kraju, więc wsparcie "alt-leftu" i "pisolewicy" może być tu kluczowe, by rzutem na taśmie sklecić komitet ogólnopolski (do tego potrzeba, z tego co pamiętam, zebrać podpisy co najmniej w 21 okręgach sejmowych na 41).

Północ kompasu podzieliłem na dwa komitety. Stwierdziłem, że trzy niestety nie dałyby rady wystartować w całym kraju, a dla rozbijania pisowszczyzny lepsze są dwa niż jeden.

Mój scenariusz na ten segment jest taki:
Rosnąć powinny napięcia w Konfederacji między Mentzenem a sojuszem RN-Wolnościowcy. W końcu złe emocje i zbyt wygórowane żądania Mentzena (samozwańczemu "gietrzwałdzkiemu Elonowi Muskowi" łatwo narcystycznie przeszarżować) sprawią, że partia KORWiN wyjdzie z Konfederacji. Ruch Narodowy skuma się za to z Solidarną Polską. Ziobro, który stanie na czele spragnionych wodza Winnickich i Bosaków, nakaże, by wywalić "libertyńskich" Wolnościowców i Brauna, bo Grzegorz zbytnio psułby renomę komitetu (PiS mógłby poprzez np. TVP nonstop atakować "zdradzieckiego Ziobrę" za onucyzm i inne szaleństwa Brauna). Bardzo możliwe bowiem, że po odejściu partii KORWiN z Konfederacji Ruch Narodowy miałby jakimś sposobem (przekabacenie Skalika i/lub Kułakowskiego na swoją stronę?) większość w Radzie Liderów Konfederacji, dzięki czemu mógłby swobodnie dysponować subwencją budżetową należną Konfederacji (częścią, którą jeszcze nie rozkradli). Wolnościowcy będą wtedy próbowali coś klecić osobno, ale będą tak słabi, że zapadną się w niebyt kanapowego planktonu. Braun z kolei przeprosiłby się z Mentzenem, bo i tak okazałoby się, że sondaże KORWiNy są słabe, więc Mentzen byłby zdesperowany, by zebrać dość sił do utworzenia komitetu ogólnokrajowego. Z powodu swej desperacji może się skumać z Jabłonowskim, choć bratanie się z Kamratami może mu trochę pobruździć życiorys...

Komitet KORWiNy w moim planie nie podbierałby prawie w ogóle poparcia od KP2050 i wolnorynkowej strony Koalicji Demokratycznej, bo o ile sam Menzten mógłby tu troszeczkę przyciągać (choć i on nie jest tu idealny np. przez jego wypominaną mu co rusz "Piątkę Konfederacji"), to obecność w tle Korwina, ruskiego Wilka, Brauna i zwłaszcza Kamratów odstraszy tu każdego, kto nie jest na "północy kompasu", dzięki czemu komitet KORWiNy dzieliłby praktycznie wyłącznie pisowszczyznę, a nic nie podbierałby nam. Powyższy komitet byłby najbardziej prorosyjski ze wszystkich. Nie dziwota, skoro nawet gospodarczo wzorowaliby się na modelu rosyjskim (rozmontowanie usług publicznych, niskie podatki i absolutny brak praworządności w sosie agresywnego darwinizmu społecznego). 

Z kolei komitet Solidarnej Konfederacji (Ruch Narodowy + Solidarna Polska) byłby po prostu PiSem na sterydach. Jeszcze więcej prawactwa! Jeszcze więcej etatyzmu! Jeszcze większe sasinowe, narodowe, czempionowe "czebole"! Stąd taki komitet żarłby w oczywisty sposób tylko PiS (zwłaszcza młodszych wyborców PISu).

W powyższym scenariuszu najbardziej optymistyczne wyniki wyborów mogą wyglądać tak:
Koalicja Demokratyczna - 37%
PiS - 27%
Koalicja Polska 2050 - 23%
-------------------------------------- (poniżej przekaz podprogowy)
Solidarna Konfederacja - 4,5%
AgroKukiz - 4%
KORWiN - 4%
Inni - 0,5%
W powyższym optymistycznym scenariuszu KD i KP2050 mają pewną większość konstytucyjną. Ale nawet jeżeli ktoś z trójki "małych pisów" próg przekroczy, to wielkiej tragedii nie będzie. Dzielenie się też jest dobre, bo osłabia ogólny wynik pisowski w mandatach. 

A co uważacie? Gralibyście na powyższy plan, czy może inny? A jeżeli inny, to jaki? Duży uśmiech

PS
Koalicja Polska 2050 powstaje, wedle doniesień medialnych. Uśmiech
KP 2050 nie może, według mnie, startować razem z Koalicją Demokratyczną, bo musi mieć "środek ciężkości" na tyle blisko PiSu, by "chapać" więcej głosów dla antypisu. Poza tym, nawet jeżeli wyniki KD i KP2050 praktycznie by się sumowały, to na takich wysokich pułapach poparcia w naszym systemie wyborczym nie ma już zbytnio mandatowej "premii za jedność".
Odpowiedz
#2
Rosół już zjedzony, więc rozwinę zarys mojej strategii. Uśmiech

W powyższej strategii ważne to, czy dwa postulowane przeze mnie komitety (Koalicja Demokratyczna i Koalicja Polska 2050) stracą jakichś wyborców na rzecz partii "pisowskich" lub na rzecz demobilizacji. Ważne jest też, czy zmobilizują jak najmocniej swych potencjalnych wyborców. Gdzie mogą być potencjalne zagrożenia ucieczki?
1. Najbardziej progresywni wyborcy Hołowni mogą uciec od KP 2050, bo będą odstraszeni zbyt zachowawczymi kulturowo PSL-em, Porozumieniem i Prezydentem Dudą w tle.
Część pewnie od tego ucieknie, ale tu nie ma absolutnie żadnego problemu, bo uciekną oni do Koalicji Demokratycznej, czyli "wszystko zostanie w rodzinie".
2. Najbardziej konserwatywni wyborcy KO mogą przestraszyć się Lewicy na swych listach.
Po pierwsze, Tusk i tak pcha KO w światopoglądowe lewo choćby poprzez bezkompromisową wolę liberalizacji prawa aborcyjnego (Tusk powiedział, że nie wpuści na listy nikogo, kto nie chce tu liberalizacji). Po drugie, nawet jeżeli jacyś wyborcy od tego uciekną, to pójdą do KP 2050, więc i tu absolutnie nie ma żadnego problemu, bo wszystko "zostanie w rodzinie".
3. Najbardziej socjalistyczni wyborcy Lewicy mogą przestraszyć się liberałów z KO.
Jeżeli uciekną oni pod skrzydła charytatywnego Hołowni, to nie ma problemu. Gorzej jeżeli pójdą do AgroKukiza, ale... pewnie nie pójdą z powodu Kukiza, który sobą przesuwa komitet AgroKukiza bardziej na "północ kompasu" (oddalając od "terytoriów progresu") i zmniejsza socjalistyczny przekaz. Poza tym sam Kołodziejczak ma nuty konserwatywne. Zatem i tu nie ma ryzyka. Wyborcy "razemkowi" pójdą zatem na jakiś antypis, pewnie na KD.
4. Najbardziej wolnorynkowi wyborcy KO przestraszą się Lewicy (zwłaszcza partii Razem) na listach Koalicji Demokratycznej.
Jest taka możliwość, tyle że pójdą oni wtedy do KP2050, bo z taki komitet jest najbliższy, jeżeli odpuszczą KD. Mentzen sam ma za dużo jasnych wad i jeszcze ma fatalnych "kolegów", więc nie spodziewam się przepływów wolnorynkowców do KORWiNy.
5. Nie aż tak progresywni wyborcy Lewicy (tereny popegeerowskie i górniczo-związkowe jak Sosnowiec) mogą odejść od Koalicji Demokratyczną przez Platformę.
Tyle że nawet jeżeli odejdą, to kolejnym przystankiem dla nich jest zapewne KP2050.
6. Najbardziej konserwatywni wyborcy PSL-u mogą uciec, bo Hołownia będzie dla nich zbyt progresywny.
Jest tu pewne ryzyko. Około 1/3 elektoratu PSL-u (część "sawicka") może woleć Kołodziejczaka i Kukiza niż Hołownię. Jest też ryzyko, że PSL nie będzie aż tak mocno brał miękkopisowskie poparcie, jakby mógł, jeżeli koło Kosiniaka będzie stał Hołownia.
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-s...rp_state=1
Uważam powyższy sondaż za racjonalny i będę się do niego jeszcze odwoływał.
Podobne ryzyko szacuje Daniel Pers w swych prognozach.
Mimo wszystko, sytuacja wygląda tak, że dwa powyższe duże komitety opozycji są optymalne, bo mogą one spełnić cel, który da szansę na większość konstytucyjną. Ten cel wygląda dla mnie na oko tak (wszystkie wymogi muszą być spełnione łącznie):
- wspólne poparcie dwóch bloków opozycji powinno wynosić co najmniej 60%,
- każdy z tych dwóch komitetów powinien zdobyć co najmniej 20% w wyborach,
- "pisówka" się dostatecznie podzieli na kilka komitetów,

Dlaczego uważam większość konstytucyjną za możliwą? Do tego potrzeba pochylić się nad Szymonem Hołownią i samą ideą KP2050.
Nie da się ukryć, że za poparcie P2050 prawie wyłącznie odpowiada Hołownia. Gdyby zdecydował się odejść i założyć Polskę 2150, to całe poparcie poszłoby za nim (podobny kasus co przez lata z "partiami korwinowymi). Ludzie mało się interesują szczególikami. Są one dla koneserów polityki, których nie jest dużo. Ludzie widzą Hołownię. Tyle. Mają inne pasje i prace niż polityka. Ułatwia to analizę "humanistyczną", bo wystarczy rozgryźć, jak ludzie Hołownię widzą.
A jak widzą?
Lansuję tezę, że Hołownia to polska wersja Angeli Merkel. Światopoglądowo około centrowy, a gospodarczo sprawia wrażenie opiekuńczego, czyli wychylonego na interwencjonizm, ale bez socjalistycznego sznytu. Dlaczego tak jest? Hołownię można uznać jako "fajno-katolika". Jest on liberalnym odłamem katolicyzmu. Podobno chodzi około 5 razy w tygodniu do Kościoła. Jego wiara odznacza się na jego poglądach. W wymarzonym świecie wolałby konserwatywne prawo aborcyjne (np. zakaz aborcji w przypadku zespołu Downa), ale jest świadom. że "żyje w społeczeństwie" (Joker reference, pozdro dla kumatych), więc opowiada się za referendum w sprawie aborcji (tak samo jak PSL i Porozumienie, co jest znamienne, bo aborcja jest papierkiem lakmusowym polityki światopodlądowej, który wywołuje wielkie emocje, co było widać podczas debaty Hołownia vs Trzaskowski na Campusie Polska Przyszłości, gdzie liberalna i lewicowa młodzież wybuczała Hołownię, którego wkurzało "wykluczanie go z Europy" i posądzanie go o "średniowieczne poglądy" w sprawie aborcji).
Hołownia zarazem popiera związki partnerskie, ale już nie popiera małżeństw jednopłciowych. Co ciekawe, nawet w kampanii prezydenckiej zapowiedział, że będzie wetował wszystkie ustawy światopoglądowe, co można określić tylko jako zachowawczość.
Jednocześnie Hołownia ma ciekawą taktykę wobec osób bardziej konserwatywnych od siebie. Hołownia bowiem chce im "obłaskawić świat". O co mi chodzi? Konserwatyzm często można określić jako pewnego rodzaju pozycję obronną wobec świata. Wiadomo, świat się zmienia szybko. Nie każdy się czuje komfortowo. Nie każdy nadąża. Te nienadążanie wzmocniło się po wielkim kryzysie finansowym, gdy ludzie, zwłaszcza młodzi, stracili poczucie bezpieczeństwa. Hołownia chce wobec takich osób robić za "pomost", który im opiekuńczo pomoże urządzić się w świecie wokół, zapewniając komfort emocjonalny.
Co się dzieje wokół? Rosja upokarza reakcjonizm. Stopniowo oddalamy się od szczytu prawicowego reakcjonizmu. Ludzie, którzy ostatnimi latami zaufali kulturowo PiSowi i Konfederacji mogą się czuć zdezorientowani. Okazało się, że wszystkie te Putiny, brexity i Trumpy, zamiast przywrócić silną ręką bezpieczeństwo i sens życia, zgotowały tylko wojny, na których wszyscy tak strasznie tracą.
Kulturową odpowiedzią na takie zmiany musi być jakiś pomostowy kompromis, który jednocześnie zmniejszy "wojnę polsko-polską", bo ludzie coraz mocniej mają dość wojen ogółem. Nie bez powodu Kosiniak i Hołownia tyle mówią o "depolaryzacji" i "zakończeniu wojny polsko-polskiej", a Hołownię memicznie posądza się o "fajnocentryzm dialogistyczny".
Imidż Hołowni jest wybitnie opiekuńczy, wręcz tacierzyński. Fundacje charytatywne, emocjonalność i uczuciowość i wiele wątków opiekuńczych w programie P2050 (choćby "kolej w każdym powiecie", by nikt nie był pozostawiony w tyle poprzez wykluczenie komunikacyjne) składają się na spójną całość. Nawet "lajwy Hołowni" na Facebooku mają jakiś kojący wymiar.
Tutaj może być klucz. Komitet KP 2050 (Hołownia+PSL) byłby na tyle silny, że byłby czarnym koniem wyborów i ludzie mniej baliby się, że głos na taki komitet byłby mniej znaczący niż głos na dwie główne siły polaryzacyjne. "Granie na emocjach" Hołowni szczególnie może działać na dwie grupy wyborców:
- tych, którzy chcą się opieki dla innych i utożsamiają się z Hołownią,
- tych, którzy chcą jakiejś opieki dla siebie i widzą nadzieję, że Hołownia im pomoże.
Do tego dochodzi sceniczna charyzma Hołowni i jego inteligencja. Charyzmę można określić jako moc przyciągania ("magnetyzowania"). Osoba charyzmatyczna może zatem łowić poparcie szerzej niż wynika to z jej umiejscowienia na scenie politycznej.
Hołownia zatem może, według mnie, łowić poparcie w elektoracie centrowym i też w elektoracie miękkokonserwatywnym, co jest ważne w pokonaniu PiSu.

Wrócę do analogii z Angelą Merkel. Jak wiemy, Angela była długo liderką niemieckiej Chadecji. Długo przy sobie trzymała wyborców centrowych, którzy chaotycznie się rozpierzchli po jej odejściu (obijanie się między SPD, Zielonymi, CDU). Na Angelę Merkel mówiono Mutti, czyli z niemieckiego "mamusia". Dlaczego? Jakoś roztaczała aurę opiekuńczej stabilności i bezpieczeństwa. Tutaj jest paralela z "tatuśkowym Hołownią" (i pobocznie też z Kosiniakiem). Merkel podobnie jak Hołownia łączy wrażliwości. Angela Merkel z jednej strony przyjęła migrantów podczas kryzysu uchodźczego, ale innym razem stwierdziła, że "Multikulti zawiodło". Podobnie zadziałał Hołownia podczas kryzysu na granicy z Białorusią, gdy szerzył hasło: "bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa".
Do czego zmierzam?
Mam tezę, że im dalej jesteśmy od upadku komunizmu, tym bardziej nasza scena polityczna powinna przypominać sceny polityczne podobnych do nas krajów, gdzie komuny nie było. Jakie kraje są do Polski najbardziej podobne, wyłączając wpływ komuny? Myślę, że... Austria, bo to też jak Polska kraj katolicki, a część Polski nawet była kiedyś pod zaborem austriackim, który na Polsce pozostawił ślad. Do tego dochodzi strata ziem kilka pokoleń temu. Obok Austrii uwypukliłbym na takiej samej zasadzie katolickie landy Niemiec.
Co zatem z powyższego wynika? Stopniowo Polska upodabnia się do austriackiej i katolicko-niemieckiej sceny politycznej, czyli do czego? Do sceny, gdzie jest mocna siła chadecka.
PiS taką siłą nie jest. PO też nie jest, mimo że jest w Europejskiej Partii Ludowej. Chadecja powinna mieć w programie społeczną gospodarkę rynkową i miękki konserwatyzm. Hołownia zatem tu pasuje, by być polską wersją Angeli Merkel. Z kolei Kosiniak w polskiej wersji CDU miałby robić za miłego konserwatystę w rodzaju Paula Ziemiaka. Porozumienie (bez Gowina) było kolektywnym Friedrichem Merzem (skrzydło miękkiego thatcheryzmu zabezpieczające flankę "mentzenową").
Pobocznie Hołownia spełnia inną rolę. Widać na moim obrazku w pierwszym poście, że Hołownia graniczy elektoratowo też z Kołodziejczakiem. Na jakiej zasadzie? Idzie o pomoc biedniejszym i słabszym oraz o światopoglądowy centryzm. Nie jest przypadkiem, że swoje gazetki w formie tabloidów rozdają w Polsce dwie partie: Agrounia (Agrogazeta) i... Polska 2050. Hołownia zatem pilnuje od tej strony, by nam za bardzo tu Agrounia/Agrokukiz i pobocznie PiS nie rosły. Na innej zasadzie PSL niestartujący razem z KO i Lewicą jest zabezpieczeniem specyficznego elektoratu około-rolniczego przed odpływem do Agrounii lub PiSu.


Teraz skupię się na Kukizie.
Wróćmy do już wspomnianego sondażu:
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-s...rp_state=1
Ciekawe jest, że co piąty wyborca PiSu rozważa głos na Kukiza. Dlaczego? Kukiz ostatnio stał się bardziej prawacki. Jest teraz kimś w rodzaju "emocjonalnego szeryfa Błaszczaka", który chce dać władzę "zwykłym ludziom". Jest pewnie segment elektoratu PiSu, dla którego PSL jest zbyt "tęczowy", ale jednocześnie dla tego segmentu Ziobro jest zbyt skrajny, niebezpieczny i powalony. Nie bez powodu Ziobrze ufa tylko około 15% wyborców, czyli nawet nie cały elektorat "twardego PISu".
Co takim wyborcom najwyżej zostaje, jeżeli PiS ich zawiedzie kryzysem gospodarczym, ale pójdą głosować? Najwyżej Kukiz. Tyle że Kukiz jest za słaby, by startować sam, a więc potrzebuje wzmocnienia. Jedyną opcją jest tu Agrounia. Wiem. że Kołodziejczak i Kukiz pokłócili się w sprawie Pegazusa, ale i tak, zważywszy na swoje konfliktowe osobowości, mają ze sobą relacje znośne. Poza tym będą zdesperowani, by jakoś zebrać podpisy do startu w całym kraju, więc potrzebują wzmocnić się sobą nawzajem.
Ktoś powie "ale Kukiz nie jest socjalistą!". Kukiz nie wie, kim jest. Kołodziejczak swój "socjalizm" oplata przypowieściami o Piłsudskim w PPS-e, a Kukiz Piłsudskiego lubi za "bicie ruskich i szwabów" oraz innych "kurew i złodziei". Co ciekawe, tam w tle będzie pewnie jeszcze Ikonowicz, który dosłownie w PPS-ie był. Kołodziejczak był na urodzinach Ikonowicza w jego ascetycznym domku, a poza tym chodzą razem na jakieś protesty.
https://www.youtube.com/watch?v=I28q7nW-BMg
Do tego nie zapominajmy, że taki komitet niestety zalatywałby onucą, a teraźniejszy mózg Kukiza, czyli Sachajko, ma powiązania z Białorusią... Kukiz jednak tego nie zauważy.
Co zatem należy robić? Trzeba liczyć na uzgodnienia Sachajki i Kołodziejczaka. Poza tym Kukiz musi, romantyzując siebie, poczuć w sobie buntowniczo "Piłsudskiego" po stronie "ludu" przeciw "partiokracji".
Wulgarny komitet Kukiza i Kołodziejczaka będący czymś w rodzaju nowej Samoobrony może zgarnąć wyborców PiSu, do których nie sięga PSL. Kołodziejczak może tym chętniej wziąć do siebie Kukiza, licząc, że Kukiz pozwoli się wgryźć mocniej w elektorat PiSu, bo to PiS, a nie antypis, ma rosnący kryzys i można PiSowi poparcie podebrać.
Ale co ze sprawą, którą wspomniałem wcześniej, a więc o ryzyku, że Hołownia w KP2050 odstraszy wyborców PiSu, którzy przyszliby do PSL-u (zapostowany wcześniej przeze mnie sondaż wskazuje, że około co siódmy wyborca PiSu rozważa PSL), gdyby nie Hołownia, a także odstraszy przy okazji 1/3 elektoratu PSL-u?
Ja stawiam, że Hołownia swoją charyzmą i graniem na emocjach przekona do siebie te powyższe masy, a przynajmniej ich nie odstraszy. Poza tym PSL potrzebuje jakiegoś wsparcia, bo sam może nawet progu nie przekroczyć, a jeżeli samemu przekroczy, to i tak miałby słaby wynik mandatowy. Liczę przy okazji, że AgroKukiz będzie tak wulgarny, niepoważny, prawacki (przez Kukiza), kojarzony z PiSem (też przez Kukiza). agresywny, socjalistyczny i zajeżdżający onucami, że zgarnie najwyżej elektorat dość głęboko osadzony w PiSie, który na PSL i tak, by nie zagłosował, nawet jakby startował sam z Pawlakiem/Sawickim na czele. Liczę jednocześnie, że PiS będzie w tak wielkim kryzysie, że część wyborców nie uzna Hołowni za takie "tvn-owe zło" w porównaniu z PiSem właśnie.
Na czym kładę moją wiarę?
Weźmy wyniki z drugiej tury wyborów prezydenckich. Duda miał 51%. Trzask 49%.
Elektorat Trzaska w moim scenariuszu rozparcelowałby się tylko między KD i KP2050. Na AgroKukiza nie poszedłby głównie przez Kukiza. Na KORWiNę nie poszedłby przez wariatów wokół Menzena i trochę przez samego Mentzena. Na PiS i SolKonfę tym bardziej nie pójdzie.
A co z elektoratem Dudy?
Dla łącznego zdobycia co najmniej 60 punktów w wyborach przez Koalicję Demokratyczną i Koalicję Polska/Polską 2050 wystarczy, że wystraczająca część miękkiego elektoratu Dudy zostanie w domu (spadek frekwencji wyborczej), a inna wystarczająca część pójdzie na KP2050. Dodatkowo można liczyć na napływ nowych wyborców, których skusi progresywizm KD (nowe roczniki bardziej) lub "ekumeniczna" emocjonalność Hołowni (bardziej ci starsi, którzy będą chcieli pójść zagłosować, by ten przebrzydły, kryzysowy i zbyt prawacki PiS pogonić, a wcześniej nie głosowali, bo mają poglądy centrowe i wcześniej byli pomiędzy PiSem a PO, więc nie czuli potrzeby oddania głosu, skoro było im wsio ryba, kto rządzi). Do tego celu przydatne może być wsparcie Dudy dla KP2050 lub przynajmniej balansowanie Dudy między KP2050 a PiSem.
Wyobraźmy sobie plastycznie, że Polska to wioska, gdzie mieszka 100 osób.
Jeżeli 51 wolało Dudę w drugiej turze, a 49 Trzaska, to wystarczy, że np.:
- wprowadzą się do wioski 3 osoby (nowe roczniki + wcześniej niegłosujący), którzy zagłosują na KD lub KP2050,
- z wioski wyjadą 3 osoby, które głosowały na Dudę, ale PiS ich zawiódł, więc mają już "gdzieś" tych wszystkich polityków,
- 8 osób, które głosowały na Dudę w drugiej turze zagłosuje na KP2050.
Jakie wtedy wychodzą wyniki?
Pisowszczyźnie całej zostaje 40 wyborców na 100. KD i KP2050 mają łącznie 60. Możliwe? Tak. Przecież i tak na Dudę w drugiej turze głosowała część elektoratu PSL-u, a Hołownia zapewne do dziś trzyma (jakiż skarb, którego utracić nie możemy!) około cztery punkty procentowe, które przyszły do niego z PiSu po pseudowyroku aborcyjnym.
Do tego dochodzi możliwy podział tych 40 wszechpisowców na aż 4 komitety, a wtedy wielce możliwa staje się większość konstytucyjna. Uśmiech
Odpowiedz
#3
A napiszę jeszcze jednego posta. W końcu jest sobota, a muzyka mi miło w słuchawkach gra.
W tym poście przedstawię kilka kwestii mojej strategii:
1. Problem partii Razem.
2. Problem z Gowinem.
3. Na kogo kłaść nacisk psychologiczny, by wcielić powyższy plan w życie?

Ad. 1
Zakon Zandberga.
Faktycznym decydentem w partii Razem jest Adrian Zandberg. Tu pojawiają się dwa pytania:
- czy Razem faktycznie powinno startować w ramach Koalicji Demokratycznej?
- czy Razem będzie chciało startować w ramach Koalicji Demokratycznej?
Nie da się ukryć, że Razemki mają skrajne pomysły. Lansują choćby pomysł 800+. Pojawia się pewna obawa, że partia tak socjalistyczna może odstraszyć część wyborców liberalnych. Jeżeli wyborcy wolnorynkowi pójdą do KP2050, to problemu nie ma. Gorzej jeżeli zostaną w domach lub dokonają dzikiego poparcia dla KORWiNy, wybaczając Mentzenowi "jego wady i jego kolegów od polskiego lnu (taka swastyka Jabłonowskiego z pięcioma ramionami, zamiast czterech".
Przede wszystkim Zakon Zandberga powinien się przymknąć ze swymi głupotami. Jeżeli będą siedzieć cicho, wielkiego problemu nie powinni robić gdzieś w tle. Gorzej, jeżeli będą się czegoś dużego dla siebie domagać lub będą głośni. Jest też możliwość, że nie będą chcieli iść na jednej liście z "libkami". Co wtedy?
Widzę dwie możliwości:
- Razem próbuje klecić "polskie die Linke", robiąc za awangardę klasy robotniczej w sojuszu z Agrounią,
- Razem próbuje klecić swój własny, lewicowy komitet wyborczy.
Pierwsza możliwość jest zła i trzeba się jej przeciwstawiać, bowiem jeżeli Kołodziejczak skuma się z Zandbergiem, to do takiego sojuszu pewnie nie dołączy Kukiz, bo dla niego Zandberg to światopoglądowo przesada (Zandberg opowiada się choćby za federacją unijną). Poza tym Razem razem z Agrounią sprawiłoby, że Kołodziejczak nie brałby za bardzo wyborców pisowskich, dla których... Razem to przesada światopoglądowa. Stracilibyśmy zatem jedną flankę do rozbioru PiSu, a co więcej jest ryzyko, choć małe, ale jednak, że AgroRazem zabrałoby troszkę głosów... Lewicy.
A może druga możliwość? Samodzielny start Razem? Na pewno, gdyby zebraliby podpisy, które są konieczne do startu w całym kraju, to byłoby fatalnie, bo rozbijaliby głosy na opozycji. Nawet uszczknięcie 2 punkcików procentowych byłoby problemem. Ale jeżeli... nie zdołaliby zebrać podpisów, to taki scenariusz nie jest zły. Nie odstraszaliby od KD, bo ich by w Koalicji Demokratycznej nie było... Zatem jakby spróbowali startować sami, to trzeba wobec nich urządzić kampanię nienawiści, oskarżając ich o złe rozbijanie głosów na opozycji i bycie "ukrytą opcję pisowską".

Co zatem proponuję? Miałbym przesłanie do Zandberga o treści:
"Albo bierzesz te swoje 6 miejsc biorących na listach Koalicji Demokratycznej i ograniczasz dziwne pomysły socjalistyczne, albo was, razemków wywalamy i wtedy zrobimy wobec was taką kampanię nienawiści, że nawet żona ci podpisu nie da".
Oczywiście przesłanie byłoby milej podane. Trzeba Zandberga przekonać, że powinien się skupić na pokonaniu PiSu, a innej dobrej opcji niż współpraca w ramach KD nie ma. Od Agrounii przecież zajeżdża onucą, a Zandberg jest szczerze antyrosyjski. Poza tym Kołodziejczak jest niewiarygodny jako socjalista (zbyt często zmienia poglądy), a Zandberg nigdy żadnego poparcia od PiSu nie weźmie, jeżeli nie odpuści ostrego progresywizmu (lub go nie poda wulgarnie jak kiedyś Palikot), a tego zrobić nie zamierza. Zandberg powinien zatem zrozumieć, że nie powinien iść z Kołodziejczakiem. Poza tym start samemu byłby dla niego też fatalny (przez kampanię nienawiści wobec "rozbijaczy opozycji" i słabość własnego środowiska), więc tym bardziej nie powinien się buntować.
Zalecam zatem partii Razem grzeczne podporządkowanie się Koalicji Demokratycznej i wyciszenie się z socjalistycznymi i socjalnymi jazdami. Myślę, że byłoby to najlepsze dla dobra ogółu.

Ad. 2
Go!Win!
Jarosław Gowin. Jeszcze niedawno przychylałem się do tego, żeby Gowin był na listach KP2050, ale ostatnie stanowiska Hołowni i Zgorzelskiego mnie olśniło, że jest możliwa lepsza opcja. Hołownia i Zgorzelski mówią publicznie, że chadecja powinna mieć na listach Porozumienie, ale już bez Gowina. No przecież! Tak powinno być.
O co mi chodzi?
Politycy Porozumienia są przydatni. Jeżeli się ich miło potraktuje, to inni pisowcy będą bardziej skłonni z nami współpracować. Ważne jest to szczególnie pod kątem dalszego przyciągania Dudy na naszą stronę (będzie Preziem do lata 2025 roku przecież). Pobocznie można takim sposobem przyciągnąć parlamentarzystów i samorządowców okołopisowskich na naszą stronę. Poza tym Porozumienie troszkę z tym miękkim thatcheryzmem się kojarzy, więc jest tu pewien smaczek trochę mocniej zabezpieczający kolibrową flankę przed Menztenem. No i Porozumienie w KP 2050 byłoby sygnałem, że miękki PiS (w tym jego wyborcy) są mile widziani, a nie będzie wobec nich żadnego mszczenia, czy czegoś w ten deseń. KP 2050 takim sposobem tym mocniej odetnie się skojarzeniami z KO i Lewicą, bo KO i Lewica będą pewnie posądzać trochę chadeków o "pisowskie odchyły" i bycie "PiSem z ludzką twarzą", co sprawi, że wyborcy miękkiego PiSu, tym milej na chadeków spojrzą.
Ale dlaczego Porozumienie w ramach KP2050 nie powinno zawierać Gowina?
Gowin źle się kojarzy. Uważa się go za "seryjnego Brutusa" i "chorągiewkę na wietrze", która chyli się tam, gdzie wieje władzą. Niech lepiej nie startuje w wyborach. Niech sobie odpoczywa, skoro jest po depresze.
Tyle że chadecy powinni mieć plan wynagrodzenia Gowina po wyborach, by Duda się nie bał, że w razie przejścia na naszą stronę, zrobimy mu "los Gowina - wygnańca". Ten plan powinien być Dudzie znany, a po wyborach wcielony w życie. Jeżeli nie parlament dla Gowina to co? Może ambasada w USA? W końcu KP2050 jest projektem po części kleconym właśnie w Waszyngtonie.

Ad. 3
Decydenci.
Można sobie pisać i przekonywać, ale na koniec decyzje o komitetach wyborczych podejmie mała grupka osób, na które warto sprytnie oddziaływać. Jakie to są osoby?
- o Nowej Lewicy zdecyduje partyjny "dyktator" Czarzasty".
- o Razem zdecyduje swym autorytetem Zandberg,
- o KO zdecyduje partyjny "dyktator" Tusk,
- o Agrounii zdecyduje Kołodziejczak,
- o Kukizie zdecyduje Kukiz smagany podszeptami Sachajki,
- o partii KORWiN zdecyduje Mentzen (lub może większości w Radzie Liderów Konfederacji, jeżeli zdecydują się wywalić KORWiNę z Konfy),
- o Solidarnej Polsce zdecyduje Ziobro, a po części też dwór Kaczyńskiego,
- o Ruchu Narodowym (i subwencji należnej partii KWiN) zdecyduje pewnie Winnicki,
- o PSL-u zdecydują Kosiniak i Pawlak (Szef rady Naczelnej PSL-u ma niemałe uprawnienia) przy podszeptach Waszyngtonu,
- o P2050 zdecyduje Hołownia przy podszeptach Waszyngtonu, które mu pewnie przekazuje Kobosko z Atlantic Council.
Sytuacja jest moim zdaniem ciekawa. KP 2050, wedle doniesień medialnych, powstaje, tylko na razie się P2050 i PSL targują o miejsca biorące na listach i podział subwencji, używając do tego "szantażyków" (PSL szantażuje, że może iść razem z Agrounią, a Hołownia szantażuje tym, że może iść sam, jakby co), by wytargować więcej.
Czy powstanie Koalicja Demokratyczna? Nie wiem. Tusk ostatnio skręcił w lewo, a podobno Kwaśniewski kleci coraz lepsze relacje między Tuskiem a Czarzastym. Na Tuska i Czarzastego można oddziaływać racjonalnie. Trzeba ich na zimno przekonywać, że wspólny start się opłaca. Zandberga też się da racjonalnie przekonać. Zwłaszcza jeżeli uwypukli się światopoglądowe zło PiSu, które trzeba powstrzymać.
Przekonywanie racjonalne dzieje się ciągle. Powstają badania i tak dalej. Partie robią analizy.
Ale... ciekawsza jest inna strefa. Tym bardziej dla takiego humana jak ja.

Strefa emocjonalna.

Są bowiem trzy osoby po stronie "małopisowskieJ", których emocje można sprytnie wykorzystać, by podzielić pisowszczyznę na 4 komitety wzajemnie się żrące. Jakie to osoby? Już mówię:
- paranoik Ziobro,
- narcyz Mentzen,
- buntowniczy Kukiz.
Decyzja każdego z nich może spowodować powstanie komitetu rozbierającego PiS.

Najpierw Ziobro. Ziobro jest strasznie paranoiczny, co widać nawet w jego polityce "geopolitycznie oblężonej twierdzy", anty-progresu kulturowego i deklaratywnej zaciekłej walki z przestępczością. W końcu to samozwańczy "szeryf". Ale obronna paranoja Ziobry sięga głębiej. Uważa on bowiem, że jakiś spisek lekarzy zabił mu ojca i teraz chce się na "mordercach" mścić. Poza tym Ziobro podobno był w czasach młodzieńczych szantażowany dla okupu przez jedynych "przyjaciół". Albo faktycznie był szantażowany, przez co jeszcze mniej ufał ludziom, albo sobie to ubzdurał przez paranoję. Co więcej, ostatnio wyszło, że Ziobro inwigilował swoją narzeczoną Kotecką, która potem się stała jego żoną, by sprawdzić, czy jest mu wierna. Podobnie swoją narzeczoną inwigilował kiedyś... Putin.
Ziobro zatem jest paranoikiem. Jest on tak ostro napalony na władzę, bo boi się, że jak nie będzie miał władzy, to... "złe moce" mu zrobią krzywdę (może nawet go zabiją!). Nie bez powodu Ziobro ma takie zapędy dyktatorskie. Już około dziesięć lat temu jego paranoja przepaliła mu umysł i zbyt wcześnie zerwał się z PiSu, bo tak mocno chciał niepodzielnej władzy nad partią i Polską. Samodzielny start Solidarnej Polski do Europarlamentu skończył się porażką, więc Ziobro wrócił z podkulonym ogonem pod skrzydła Kaczyńskiego.
Ale paranoja trwa. On dalej ma w sobie ten fetysz władzy własnej.
Można to wykorzystać. Jak widzimy, Ziobro sabotuje PIS, by roztrzaskać PiS na kawałki i wziąć jak najwięcej "elektoratowych resztek po PiSie" dla siebie. Trzeba podkręcać paranoję Ziobry, by zrobił dziką, skrajną szarżę. Niech halucynuje, że jest żołnierzem AK, który u boku Ruchu Narodowego i swych ludzi MUSI obronić siebie i Polskę przed Brukselą, Moskwą, Waszyngtonem, neomarksizmem, Tuskiem. LGBT, Kaczyńskim, wszystkim, AAAAAAAAAAAAA!

Mentzen. Mentzen. Haha. Jego jakaś "protestancka" wiara polega na tym, że wierzy, iż jest jakoś lepszy i go Bóg boostuje maną, przez co jest taki piękny, mądry, bogaty, pracowity i skromny... Nie ma tu co analizować. Za duże mniemanie o sobie grozi przeszarżowaniem. Niech jego relacje z narodowcami i Wolnościowcami psują się coraz bardziej. Niech żąda za dużo. Niech nie odpuszcza policzków, które dostał od tych "zdradzieckich węży". Niech wielce wierzy w swoją siłę. Niech uważa, że musi sam rządzić wszystkim. Niech kleci swoją własną Konfederację "with blackjack and hookers".

Kukiz. Tutaj nie mam już za dużo do dodania. Niech walczy o "uciskany lud". Niech się nie poddaje. Niech próbuje urosnąć kosztem PiSu. Nie poddawaj się, Kukiz. Poddaj się w polityce dopiero w 2024 roku. Tylko nie kończ jak Lepper. Na serio. Trochę się obawiam, że tak skończy. Kolejna paralela z Samoobroną (oby tym razem się nie sprawdziła). Trzeba się przyglądać, co będzie pisał po wyborach w 2023 roku o trzeciej w nocy na FB, gdy poczuje, że wszystko rozpieprzył głupotą swoją, a obok tylko gorzała go rozumie.

EDIT

Ja w tych wpisach uznaję, że dwa bloki opozycji mogą łącznie zgarnąć 60%, ale to nie jest wcale ich szklany sufit. Może być nawet ponad 60%. Uśmiech Zależy to od mobilizacji/demobilizacji elektoratów i tego, jak głęboko KP2050 wgryzie się w elektoraty "ludów północy kompasu". 60% to wersja nawet leciutko pesymistyczna. Raczej będzie więcej. Stawiam na 62-63%. Większość konstytucyjna na horyzoncie.
Odpowiedz
#4
Błędem jest uwzględnianie w planach Kukiza. On jest zbyt nieprzewidywalny i odklejony, a do wyborów może mieć już zespół Korsakowa (o ile już nie ma). Za rok on już może latać w majtkach na głowie.
Zandberg się nie liczy. Tego jest coś koło 1,5%. A niekoniecznie wszyscy pójdą za nim, jeśli zdecyduje się nie iść z KD.
W sondażu parę rzeczy zwraca uwagę. Bardzo mało ludzi traktuje NL jako drugi wybór, z kolei sami zwolennicy NL w większości taki mają. Ta partia wyraźnie odlepia się od potencjalnych i aktualnych elektoratów. Czarzasty prowadzi ją donikąd. Ciekawe są też te lewicowe drugie wybory. O ile 50% na KO nie dziwi, to zaskakuje przewaga PSL nad Pl 2050. To wygląda, jakby tam były dwa bardzo różne elektoraty (proglib i postkomuna?)
Zwraca też uwagę brak potencjalnych przepływów PiS-KWiN. Tam Ziobro musi ich oddzielać na całej długości.
No i zasadnicza kwestia - w jakim stanie jest Kaczyński. Jeśli mam rację z tą demencją, to przed wyborami zacznie się wywracanie stołków.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#5
Kukiz nie jest kompletnym chaosem. Jest emocjonalny, ale te emocje można wykorzystać. Poza tym za nim stoi Sachajko, który Kukiza od lat zna, jakoś rozumie i ma niego jakiś wpływ. Wystarczy, że Kołodziejczak wpisze do programu JOW, sędziów pokoju, referenda i jakąś nieudolną ustawę "antykorupcyjną" (zestaw "oddania władzy ludowi" przeciw "partiokracji"), a także obieca Kukizowi dobre warunki (2/5 potencjalnych miejsc biorących i 2/5 potencjalnej subwencji budżetowej?), a Kukiz pewnie na to pójdzie, jeżeli Sachajko go tam popchnie, bo nie ma innej opcji i tak, a ostatnimi miesiącami poczuł małą sprawczość i chyba liczy na jeszcze jedną szarżę o władzę i atencję (i może też subwencję budżetową do rozkradnięcia, bo sobie chyba długów narobił, a przecież "coś mu się należy od niewdzięcznego narodu za lata walki o niego!").

A w sumie racja. Może być nawet rozłam w Razem, bo jest jednak ciśnienie na jednoczenie opozycji i "pewne mandaty". Nie pomyślałem o tym. No i przecież Razemki są ogółem słabe. W takim razie nie ma tam zagrożenia osobnego komitetu ogólnopolskiego. Zandberg się chyba też głupio nie podczepi pod Kołodziejczaka, bo Adrian onuce i "sezonowych socjalistów" wyczuwa i ma na nich alergie. Zatem w razie decyzji Czarzastego o starcie w ramach Koalicji Demokratycznej Zandberg musi się ukorzyć, o ile nie chce skończyć jako plankton bez komitetu wyborczego w skali kraju. Fajnie. Uśmiech

Tak. Nowa Lewica robi się coraz mocniej dla nikogo. Zwłaszcza po tuskowym skręcie w światopoglądowe lewo.
Hmm... Moim zdaniem w Lewicy są cztery elektoraty. Progresywiści (drugi wybór KO), fani państwa opiekuńczego (drugi wybór P2050), postkomuna (drugi wybór ZS... PSL, znaczy się) i razemki (brak partii drugiego wyboru - kilkanaście procent elektoratu Lewicy). Do tej drugiej grupy zalicza się choćby mój brat, który ostatnimi miesiącami oddalił się od liberalizmu. Uśmiech
Jeżeli około co siódmy wyborca Lewicy to razemek, który mówi idealistycznie "Lewica, albo nic", to razemki stanowią teraz leciutko ponad 1% całego elektoratu w Polsce. Zgadzałoby się.

Ziobro faktycznie oddziela PiS i KWiN. Stawiam, że idzie o kwestię wieku. O ile Konfa jest dla młodych, a PiS dla starszych, to SolPol jest dla tych w średnim wieku. Młodzi są bardziej radykalni, rewolucyjni i skupieni na "bolączkach młodzieży" (typu polityczna poprawność w social mediach), a także bardziej darwinistyczni gospodarczo, bo czują się jak "młodzi bogowie". Zatem młodzi lubią nieraz Konfę. PiS nie jest aż tak radykalny społecznie i nie wchodzi w sferę młodzieżową za bardzo (PiS słabo się interesuje Internetem na przykład), a gospodarczo jest bardziej etatystyczny (no bo jak starsze ciało szwankuje, to nagle pomoc państwa nabiera sensu). Ziobro jest w tych sprawach pomiędzy, co się odbija w tych partiach drugiego wyboru pewnie. Jego ludzie choćby zajmują się netem bardziej niż pisowcy, ale mniej niż konfederaci, którzy są tak rozinternetyzowani, że czasem można całą ich ogólną politykę zmieniać sprytnymi postami na FB. Oczko

Chyba nawet demencja Kaczyńskiego nie roztrzaska samego PiSu na kilka komitetów. Jakoś pójdą razem inercją. Obym się tu mylił.
Odpowiedz
#6
qwerty - tyle tekstu, żeby ostatecznie powiedzieć, że nic nie wiadomo, za dużo zmiennych.
Uśmiech
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#7
qwertyuiop napisał(a): Kukiz nie jest kompletnym chaosem. Jest emocjonalny, ale te emocje można wykorzystać. Poza tym za nim stoi Sachajko, który Kukiza od lat zna, jakoś rozumie i ma niego jakiś wpływ. Wystarczy, że Kołodziejczak wpisze do programu JOW, sędziów pokoju, referenda i jakąś nieudolną ustawę "antykorupcyjną" (zestaw "oddania władzy ludowi" przeciw "partiokracji"), a także obieca Kukizowi dobre warunki (2/5 potencjalnych miejsc biorących i 2/5 potencjalnej subwencji budżetowej?), a Kukiz pewnie na to pójdzie, jeżeli Sachajko go tam popchnie, bo nie ma innej opcji i tak, a ostatnimi miesiącami poczuł małą sprawczość i chyba liczy na jeszcze jedną szarżę o władzę i atencję (i może też subwencję budżetową do rozkradnięcia, bo sobie chyba długów narobił, a przecież "coś mu się należy od niewdzięcznego narodu za lata walki o niego!").
Ale to jest dziś. Za pół roku Kukizowi mogą wyłazić białe myszki ze ścian.
qwertyuiop napisał(a): Zandberg się chyba też głupio nie podczepi pod Kołodziejczaka, bo Adrian onuce i "sezonowych socjalistów" wyczuwa i ma na nich alergie.
Zandberg niewątpliwie jest najbardziej ogarnięty na głębokiej lewicy. Jako jedyny tam stworzył coś, co ma jakieś, choćby szczątkowe znaczenie w polskiej polityce.
qwertyuiop napisał(a): postkomuna (drugi wybór ZS... PSL, znaczy się)
Tak, to chyba oni.
qwertyuiop napisał(a): fani państwa opiekuńczego (drugi wybór P2050)
To jest chyba strefa przejściowa między innymi grupami, zwłaszcza progresywistami i razemkami. Ale tego musi być naprawdę mało.
qwertyuiop napisał(a): Ziobro jest w tych sprawach pomiędzy, co się odbija w tych partiach drugiego wyboru pewnie.
Do tego on przyciąga chyba największych radykałów obu stron. Co ciekawe, on nie oddziela KWiNu i Hołowni. Tu strefa styku jest. Pewnie jakieś resztkowe kuce.
qwertyuiop napisał(a): Chyba nawet demencja Kaczyńskiego nie roztrzaska samego PiSu na kilka komitetów. Jakoś pójdą razem inercją. Obym się tu mylił.
Konstrukcja PiSu jest taka, że w praktyce jest to prywatna własność prezesa. W tym momencie trzyma to w kupie jakiś wewnętrzny krąg, który prezesa kontroluje, ale jeśli demencja się stanie oczywista, to tam zrobi się kompletne bezkrólewie. PiSowi grozi nie tyle rozpad, co bezwładność. Na dziś PiS jest jak kura bez głowy. Chwilę po dekapitacji jeszcze biega po podwórku, wykazuje jakieś odruchy bezwarunkowe. Ale za bezkrólewia PiS będzie jak kura bez rdzenia kręgowego.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#8
@Sofeicz
Ależ trochę rzeczy wiadomo. Uśmiech Moje posty w większości nie są przewidywaniem przyszłości, lecz nakreślaniem planu, który chcę realizować "efektami motyli". Zmiennych nie jest aż tak dużo. Można jakoś pogrywać na prawdopodobieństwach.

@kmat
Sprawa Kukiza jest ciekawa. Dla mnie on ma jako tako stały dryf emocjonalny. On się stopniowo "patologizuje". O co mi chodzi?
W 2015 roku był centrystą. Klecił coś z ruchami miejskimi, Guziałem i Bezpratyjnymi Samorządowcami Raczyńskiego. Kilka miesięcy później wystartował do wyborów w jakimś bycie umiejscowionym między PSL-em, skrajną prawicą (dzisiejsze rewiry Konfy), a PiSem. Nie bez powodu w te kierunki ewakuowali się jego politycy (np. Apel do PSL-u (dziś PSL popiera), Winnicki i Kulesza do Konfy, a Morawiecki senior i "Republikanki" do PiSu). Po wyborach w 2019 roku zintensyfikowało się jednak Kukiza prawactwo i teraz Kukiz robi za emocjonalnego Błaszczaka, a zostali mu tylko Sachajko i Żuk, czyli politycy jasno zalatujący klimatami samoobronowymi.
Jaki Kukiz będzie za rok?
Jeżeli nie wydarzy się w jego życiu jakaś nagła zmiana (a raczej się nie wydarzy), to stanie się tylko trochę bardziej prawacki kulturowo niż dziś, bo w takim kierunku dryfuje. On poglądów gospodarczych nie ma, więc tutaj nie ma o czym gadać. Zatem dalej będzie pasować do Agrounii. Tym bardziej, że Sachajko jest nawet ambitny i będzie chciał znów na plecach Kukiza sobie "poposłować", a Agrounia mu daje pewną szansę zostania symetrystycznym "języczkiem u wagi" większości sejmowej. Nie bez powodu Sachajko tak często ostatnio chodzi do studiów telewizyjnych. Jakby chciał odpuścić politykę, to by nie chodził, bo po co wtedy miałby się męczyć? On popchnie Kukiza do startu z Kołodziejczakiem, moim zdaniem. Sachajko głównie chodzi do Polsatu (który staje się coraz bardziej populistyczny pod kątem Polsat News) i do "Sprawy dla Reportera".
Dopiero porażka w 2023 pewnie przyśpieszy rozkład psychiki Kukiza.
Odpowiedz
#9
My jednak realnego stanu psychiki Kukiza nie znamy. Raczej na pewno jest gorzej niż na pierwszy rzut oka widać. No i niekoniecznie to musi postępować w stałym tempie. Ten zwrot w 2015 z centrum na daleką prawicę wcale nie był stopniowy. To zaszło w ciągu kilku tygodni. Kukiz nagle stwierdził, że teraz to on będzie prawakiem.
Do tego im bardziej mu się pogorszy tym bardziej będzie niesterowny. Dziś jeszcze Sachajko go ogarnia. Ale to długo nie potrwa.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#10
kmat napisał(a): My jednak realnego stanu psychiki Kukiza nie znamy. Raczej na pewno jest gorzej niż na pierwszy rzut oka widać. No i niekoniecznie to musi postępować w stałym tempie. Ten zwrot w 2015 z centrum na daleką prawicę wcale nie był stopniowy. To zaszło w ciągu kilku tygodni. Kukiz nagle stwierdził, że teraz to on będzie prawakiem.
Do tego im bardziej mu się pogorszy tym bardziej będzie niesterowny. Dziś jeszcze Sachajko go ogarnia. Ale to długo nie potrwa.

Weźmy pod uwagę, że Kukiz głosił wszem wobec, że grożono jego rodzinie. Więc to może być zwykły syndrom sztokholmski. Akurat trzeba na to kilka tygodni. Przecież on uważa, że nie należy do niego mówić "szmato" jakieś powody do samooszukiwania mieć musi. Ja stawiam, że coś mają na rodzinkę, jakieś w chuj grube haki. Jakieś orgie, przewały albo coś z kryminalki. Na siebie to by lał, a zastosowawszy marchew i kij w końcu musiał jakoś ocalić resztki spójności psychicznej po poddaniu się. Bo jak na wariata to on całkiem logicznie układa ten swój świat. Dysonans poznawczy mu się też załączył, w bańce informacyjnej jest, ale to nie tłumaczy jak ze sprzeciwu wobec wszystkich stał się podnóżkiem PiSu...
Sebastian Flak
Odpowiedz
#11
Gawain napisał(a): Ja stawiam, że coś mają na rodzinkę, jakieś w chuj grube haki. Jakieś orgie, przewały albo coś z kryminalki.
Ma trzy córki, ale co one mogły wykręcić. Jakieś prochy? Kogo by to obeszło. Choć starsze to jakieś modelki z insta, więc może jakiś Dubaj..
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#12
@kmat
No okej. Ten zwrot Kukiza w 2015 faktycznie był nagły i głupi. W końcu wyedy w kryzysie była Platforma, a nie PiS, więc cholera wie, dlaczego uznał, że lepiej walczyć o głosy okołopisowskie, zamiast okołoplatformerskie. Albo chyba wiem, o co chodzi... O Matejko.
Popaczcie, on mógł po wyborach prezydenckich dostać amoku poczucia siły własnej. Pewnie powiedział wtedy dosadnie Raczyńskiemu, Guziałowi i reszcie:
"Ja was nie potrzebuję. Walnąłem sam 20% w wyborach. Moje nazwisko wystarczy. Z nikim nie będę się dzielił. Bezpartyjni mogą pomarzyć o 1/3 miejsc biorących z moich list. Czego wy ode mnie żądacie, cieniasy? Wypad!"
A potem Kukiz został sam. I okazało się, że on nie potrafi nic zrobić. Że jest słaby. Że nie potrafi autorytarnie sklecić swojej własnej silnej organizacji. A wybory się zbliżały. Zatem Kukiz zdecydował się desperacko na tryb "zbierania wszystkich antysystemowców na pokład", by miał mu kto podpisy zbierać i kampanię robić. Tyle że sam pewnie dalej nie wiedział, kogo konkretnie brać i jak wszystko zorganizować. Kukiz zaczął więc szukać kogoś, kto mu wszystko skleci. Pewnie wtedy Kukiza otoczyli samozwańczy organizatorzy walczący o jego względy robieniem dobrze jego ego. Bój o ego Kukiza wygrał chyba Tyszka i Kułakowski. Dlaczego? Jakiś kaprys pewnie. Kukiz akurat wtedy poczuł się pewnie Steven Seagalem czy innym "Strażnikiem Teksasu". A że Tyszka i Kułakowski to klimaty jakieś ludowo-konfederacyjne, to i zebrana zbieranina nie dziwi.
Na listach byli zatem pisowcy nie z PiSu (Jakubiak itd.), korwiniści nie z KORWiNy (Wilk, Kulesza i UPR, który mimo swej absolutnej słabości zdobył chyba 3 lub nawet 4 posłów), narodowcy (np. Winnicki), jacyś mętni społecznicy (np. Ścigaj i Szramka), samozwańczy liberałowie (np. Tanajno) i zwykłe szury (np. Majka, który dzisiaj jest w groteskowym "1polska").
Potem Kukiz pewnie jakoś... dostosowywał się do swego otoczenia, a najbardziej do Tyszki.
Czyli rozgorączkowany kaprys stworzył byt, a byt stworzył świadomość. Paradne. Potem pogarszało mu się już stopniowo. Coraz więcej wrogów sobie robi. Czuję coraz więcej skumulowanej krzywdy własnej. Polityka go napełnia agresją coraz bardziej. Przesuwa się na północ kompasu. Po porażce w wyborach w 2023 może odlecieć w kolonkizm.

@Gawain
Co do grożenia, to Kukiz może zmyślać. Kiedyś czytałem gdzieś, że on wielu ludziom opowiadał z wielkimi emocjami o tym, że mu dziadków złe kanalie zabiły. Tyle że... on miał kilka wersji tej historii. Raz tych samych dziadków mordowali Niemcy. Raz Rosjanie. Raz Żydzi. Coś jak Joker Heatha Ledgera opowiadający o źródle swych "uśmiechowych" blizn.
A wiecie kogo Kukiz ma na zdjęciu w tle na FB?
Uśmiech
[Obrazek: 94a3d51c6389d.jpg]
Uśmiech
Emocjonalna niestabilność. Bez sensownego kursu stracił prawie wszystko. Ale jeszcze ma troszkę zaufania społecznego. Jeszcze ma tego Sachajkę. Na 2023 wystarczy.

Poza tym, Gawainie, Kukiz już z PiSem nie głosuje chyba od kilku tygodni, więc motyw szantażowania go przez PiS raczej odpada.
Poza tym Kukiza kilka miesięcy temu w ukryciu nagrano, jak mówi komuś coś w stylu:
"Kurwa, jak PiS zgarnie 3 innych posłów z opozycji, to, kurwa, mają większość beze mnie, kurwa, więc nie będę mógł ich szantażować większością i żadnej ustawy nie przepchnę".
Zatem Kukiz nie jest pewnie szantażowany przez PiS. On próbował długo PiS szantażować większością. Z marnym skutkiem jednak... Indolentnie to zrobił. Prawie nic nie wytargował.
Odpowiedz
#13
Wkurza mnie niemiłosiernie Donald Tusk. Wygląda mi na to, że Tusk wybiera swój interes ponad moralność czy patriotyzm. Jeżeli ktoś ma milsze Tuskowi wyjaśnienie jego strategii, to chętnie je poznam, ale na razie jestem na niego wkurzony.
O co mi chodzi?
https://mobile.twitter.com/Platforma_org...8485412864
O to.
Niezła "skromność". Sam pokona PiS... Nawet nie KO. Po prostu on.
Gdzie jest tu logika? Tusk uznaje, że im mniej list na opozycji tym lepiej. Stąd chołubi jedną listą. Jeżeli tak, to dlaczego woli trzy listy od dwóch?
Ja chyba wiem dlaczego. On uznaje, że wspólna lista KO i Lewicy sprawiłaby, że część wyborców KO uciekłaby do Chadecji Hołowni i Kosiniaka. Jacy wyborcy?
1. Ci przestraszeni zbytnim progresywizmem kulturowym Lewicy.
2. Ci przestraszeni zbytnim interwencjonizmem gospodarczym Lewicy.
3. Ci, którzy z innych powodów nie ufają Lewicy (postkomunistyczny rodowód SLD, mętna strategia Czarzastego itd.).
Czy te obawy są zasadne? Tak. Tyle że Tusk wybiera tu swój interes kosztem Polski, skoro woli, żeby antypis był dalej od większości konstytucyjnej byle tylko jego pozycja nie została pogorszona. Tusk boi się zbytniego urośnięcia tatuśkowego mariażu Hołownia-Kosiniak. Tusk chce być niekwestionowanym imperatorem przyszłego rządu. Taka strategia życiowa pewnie pomogła mu się piąć w wyżynach kariery, ale to nie jest moralne lub choćby patriotyczne (w końcu dziś 11 listopada).
Co mnie wkurza tym bardziej, to nie pierwszy raz, gdy Platforma i Tusk nam szyki psują dla swego interesu. Kiedy tak było?
1. Tusk wolał po katastrofie smoleńskiej wystawić na Prezydenta Komorowskiego, zamiast Sikorskiego. Dlaczego? Komorowskiego łatwiej mu kontrolować niż agresywnego i wielce pewnego siebie Sikorskiego. Skutek? Porażka nudnego i ociężałego Komorowskiego z Dudą...
2. Przed wyborami w 2015 roku Tusk zostawił Platformę miałkiej i słabej politycznie Kopaczowej. Dlaczego jej? Bo chciał poprzez nią sterować Platformą z Brukseli i chciał, by po powrocie z Brukseli oddała mu ona gładko z powrotem formalną władzę w PO. Tusk nie chciał dać na nowego prezesa samca/samicę alfa, bo bał się, że samiec/samica alfa podbije partię dla siebie i Tusk nie będzie miał do czego wracać jako lider. Stąd też Tusk nie dał prezesury Sikorskiemu lub Arłukowiczowi. Jaki był tego skutek? Słaba Platforma Kopaczowej pozwoliła na straszne rozdrobnienie antypisu i słabo przyciągała głosy. PiS dostał samodzielną większość i miał rezerwuar posłów u Kukiza.
Ironiczne brawo, Mister Tusk!
3. W wyborach w 2019 roku Platforma nie szła razem z Lewicą, choć pewnie powinna. Była to bezpośrednia decyzja Schetyny, ale Tusk też ją aprobował. Znowu winna Platforma.
4. W wyborach prezydenckich w 2020 zapewne w drugiej turze Hołownia pokonałby Dudę, bo:
- Szymon nie jest tak daleki światopoglądowo od przeciętnego Polaka jak Trzaskowski,
- Szymon nie miał obciążającego baneru Platformy nad sobą,
- Szymon lepiej gra na emocjach i jest bardziej charyzmatyczny niż Trzaskowski.
Platforma wolała jednak wystawić Trzaska, zamiast pozwolić zatonąć Kidawie na trzecim/czwartym/piątym/szóstym miejscu. Dlaczego? Platforma bała się, że partia Prezydenta Hołowni dałaby nadzieję Polakom na wygraną w 2023 i zastąpiłaby Platformę jako główną siłę na opozycji. Ironiczne brawo, Platformo! Znów wybrałaś swój interes kosztem nas. Mogliśmy mieć już Prezydenta twardo wetującego autorytarne i inne złe zakusy PiSu.
5. ...
Będzie numer 5? Na szczęście PiS i Konfa mają tak wielkie problemy, że nawet 3 listy ich pokonają, ale będzie trochę ciężej naprawiać kraj bez większości konstytucyjnej. Optymalne są dla mnie 2 listy, ale... Tusk musi być dla siebie premierem niepodzielnie silnym. Tusk musi dla siebie dostać "sam" te ponad 30%...
Jest jakieś inne wyjaśnienie jego strategii niż egoizm? Na jednej liście Lewica jest fajna dla niego, ale Koalicja Demokratyczna KO+Lewica to nagle zło? Come on...
Stąd zdecydowałem, że na pewno nie zagłosuję na KO Tuska, jeżeli będą te 3 listy. Nie będę wspierał listy, gdzie tak zachowujący się Tusk jest "panem życia i śmierci", o wszystkim decydującym. Zagłosuję na Lewicę lub jakiegoś hołowniarza w ramach Chadecji. Już nie mam cierpliwości wobec Tuska i Platformy. Dalej brną w egoizm, zamiast być skorzy do poświęceń dla nas.
Odpowiedz
#14
Podzielę się pewnymi ciekawymi spostrzeżeniami, jakie miałem z mojej krótkiej działalności w PO. Kiedy ta działalność była? Niech będzie, że ponad rok temu. Dlaczego tam poszedłem? Chciałem zmienić PO od środka i pchnąć Platformę do wyborczego sojuszu z Lewicą. Chciałem choćby inspirować zbliżenie między politykami Lewicy i KO. Zastałem tam jednak ino dramat.

Zastanawiałem się przez moment, ile Wam opowiedzieć. Z jednej strony politycy dla celów społecznych mają mniejszą prywatność, a z drugiej strony mam pewne opory. Niech będzie, że opowiem tylko o tym, co ujrzałem na oficjalnych spotkaniach partyjnych i nie podam żadnych nazwisk. Nie opowiem o niczym, co się dowiedziałem prywatnie np. przy piwie lub w kinie, choć te informacje też są ciekawe wielce.
Oto moje spostrzeżenia.
Młodzieżówka nie jest za mądra. Zajmuje się głównie walką o stołki w badziewny sposób. Ideologia tam jest na drugim planie. Ideologicznie młodzieżówka PO dzieli się jednak na dwa obozy:
- bogate ananasy i marzyciele o biznesowym sukcesie, którzy fascynowali się mocno Konfederacją,
- mocni postępowcy, którzy równie dobrze mogliby być w Lewicy (dużo tam kobiet i członków LGBT, których do polityki pcha pisowska agresja wobec nich).
No i ta pierwsza grupa mnie załamywała. Jakieś dzieci bogaczów, które jadą np. na weekendowe wypady do Belgii, jawnie fascynowały się Konfederacją, bo pewnie marzą o podatkach pogłównych i podymnych, zamiast tych progresywnych (oczywiście patrzą tak głównie na swój interes). Mentzen wywoływał tak trwożne uwielbienie. Jedna dziewczyna była dumna z tego, że chodzi do tej samej szkoły, gdzie chodził Krzysztof Bosak. Ja im oczywiście zacząłem tłumaczyć, że Konfa to syf, kiła i mogiła, podając argumenty podobne do tych, które podawałem na forum. Na te słowa jeden ananas stwierdził, że nie mam prawa krytykował Mentzena, dopóki nie zarobię tyle co on... Koleżance zafascynowanej Bosakiem wypomniałem, że Bosak żadnych studiów nie skończył, a skończył tylko szkołę rydzykową, co wzbudziło w nich szok.
Ale młodzieżówka tak ważna nie jest. Młodsi ludzie się dopiero uczą. Wiadomo.
Ale jest jeszcze hit.
Opowiem o jednym polityku Platformy. Na pewno jest w TOP20 polityków partii, jeżeli idzie o jego moc i sprawczość. Może i nawet TOP15. Czołówka po prostu. Poziom wręcz takiego Sikorskiego.
Dramat.
Gość fascynował się Konfederacją. Opowiadał z szacunkiem o Grzesiu Braunie, z którym sobie esemesował. Podobno Grzesiu na koniec każdego esemesa pisze "ZPB+", co oznacza "z panem Bogiem +". Współpracowali ze sobą w jednej komisji sejmowej. Gdy o tym usłyszałem, to się wkurzyłem. Braun był przecież m.in. w komisji obrony narodowej, z której Sejm Brauna wywalił dopiero niedawno, bo się skapowano, że on pewnie wynosi ruskim dokumenty o stanie naszej obronności.
Ba! Bohaterski polityk PO często i gęsto atakował Lewicę jako "socjalistów" i "nową lewicę, starą komunę", hłe hłe hłe hłe. Do Konfederacji stosunek miał ogółem przychylny, choć mierziła go konfederacyjne prawactwo. Poza tym był on przeciwko przyjmowaniu w najbliższym czasie Euro w Polsce, a mnie w sposób tylko lekko zawoalowany nazwał "socjalistą". Rzekł:
"Platforma jest partią liberalną - zawsze taką była i mam nadzieję, że będzie, choć było tu kilku... socjalistów". Na koniec słów wskazał subtelnym dygiem na mnie. Dlaczego? Wytłumaczyłem mu bowiem, że w Niderlandach opodatkowanie względem PKB jest wyższe niż w Polsce, a Niderlandy to kraj bogaty i wolnorynkowy. On się upierał przy obniżaniu ogólnego opodatkowania. To był wręcz libertyński korwinista (jakiś Dziambor?), który poszedł do PO, bo Platforma jest silniejsza niż partia KORWiN i więcej tam zdziałać dla władzy można.
Oczywiście, zważywszy na mój charakter (zachowywałem się tam trochę jak dupek lub inny Kórwin przyćpany wolą władzy), od początku miałem wobec niego pozycję konfrontacyjną, dużo gadałem i chciałem tam w partii rozkazywać, mimo iż byłem dosłownym studenciakiem, który przyszedł z ulicy. Wkurzało go, że znam tyle danych. W geście rozpaczy zaczął raz gadać jakieś wzory fizyczne, które pamiętał ze szkoły, by samemu pokazać, że potrafi, tak jak ja, sypać danymi z rękawa. Po jakimś czasie nabrał do mnie większego szacunku (do głowy włożyłem mu choćby scenariusz wykorzystania Lewicy na zasadzie Ligi Salviniego, która kilka lat temu zdradziła po wyborach swych towarzyszy z prawicowego bloku wyborczego, by rządzić razem z Ruchem 5 Gwiazd), choć próbował mnie podporządkować m.in. atakami, wyganianiem, dotykaniem mnie (nic przestępczego, takie tam poprawienie mi ubrania, by pokazać swoją "wyższość" i siłę) itd., ale po krótkim czasie przestałem się tam w partii angażować. Czemu?
To było bez sensu. Widać było coraz bardziej, że Tusk przejmuje partię do cna i on sam na podstawie swego widzimisię zdecyduje o strategii wyborczej. Urabianie jego dalszego otoczenia mało da (może najwyżej jakiegoś Grasia, ale jak dotrzeć do Grasia?...). Wysiłek niewarty owoców. Nawet w partii widać było nieraz oblubieńczą wiarę w mądrość Tuska. Choćby w jego fetyszyzowaną jedną listę wyborczą (a jak nie będzie jednej przez huncwotów z innych partii to listy osobnej).
No a pokojówką u Tuska lub Czarzastego raczej nie zostanę, by się bawić w Jima Moriarty'ego z serialu BBC, tyle że takiego, co chce dobrze. "Stay alive"?
Oczywiście dziś młodzieżówka PO i wspomniany polityk pewnie w całości plują na Konfederację, bo starcie cywilizacji z antycywilizacją moskiewską ich ocuciło. Te zdarzenia były w końcu ponad rok temu. Tyle że i tak są niepokojące.
Poziom intelektualny w PO jest niski. Niestety w takiej Lewicy też jest niski poziom. Ostatnio obejrzałem część nowego filmiku Koroluka na YT, który był o Lewicy właśnie. Pokazał i przypomniał mi straszną, często wręcz wkurwiającą (jak w przypadku słów Senyszyn o samobójstwach wśród młodych mężczyzn - Senyszyn w Lewicy już nie jest, ale nie została publicznie zrugana za te słowa przez byłych, heh, towarzyszy) głupotę tego otoczenia. Mamy zatem w Polsce dwie siły polityczne (KO i Lewica) intelektualnie mierne. Na teraz najbliżej mi do głosowania na jakiegoś hołowniarza, choć Kosiniak i reszta ludowców to nie moje klimaty... Może po spacyfikowaniu zagrożenia pisowskiego za kilka lat Hołownia zerwie z ludowcami i zrobi ekspansję na ziemie zajmowane przez miernych wodzów: Czarzastego i Tuska. To by mogło styknąć. Wystarczy, że Hołownia zerwałby oblubieńczą relację z KRK, by naśladować sobie Jezusa na wolności bez dogmatów z Watykanu. Takie coś pchnęłoby go na "południe kompasu politycznego", choć jest ryzyko, że takie oderwanie się od wspólnoty, w którą tyle zainwestował emocjonalnie, wpędzi go w jakąś deprechę. Poza tym ta przemiana musi być wiarygodna i kupiona przez nowy target wyborczy.
Na dziś stan pola bitwy jest taki, że Tusk i Czarzasty są mierni, a Tuskowi coraz bardziej ego strzela do łba (jak z tym tekstem o tym, że najwyżej SAM, on jeden, pokona PiS). Hołownia i Kosiniak mają jak dla mnie dobre strategie. No ale szkoda, że południe kompasu politycznego jest takie... Może po kolejnych wyborach powstanie tam coś nowego.

PS
Przedstawię jeszcze obrazowo, dlaczego Tusk tak zaciekle chce jednej listy.
Dajmy na to, że ta jedna lista powstaje i Zjednoczona Opozycja wygrywa wybory z wynikiem np. 55%. Wynik mniejszy niż 60%, bo:
- część elektoratu PSL-u poszłaby do Agrounii przestraszona wszechmocnym Tuskiem i mocnymi progresywistami na listach,
- część nowego elektoratu (takiego centrowego) i elektoratu emocjonalnego (teraz trzymanego przez Hołownię) poszłaby na Kołodziejczaka (lub może też trochę na konfiarzy, idąc za jakimś populizmem...), zamiast na Hołownię i Kosiniaka, lub nie zagłosowałaby w ogóle,
- jakaś mała część konserwatystów i wolnorynkowców tak przeraziłaby się Zandbergami na liście, że zostałoby w domu lub poszłaby... na Menztena.
- nie byłoby aż takiego odpływu od PiSu do demokratycznej opozycji, bo jak tu mieliby oni iść na listę Tuska i to jeszcze z mocnymi progresywistami w tle?
Większości konstytucyjnej w takim scenariuszu nie ma, ale jest pewna przewaga w Sejmie. Wtedy Polacy gromko krzykną: "brawo Tusku, twoja lista była super, składamy ci pokłon i bierz całą władzę, bohaterze", a poparcie KO mogłoby walnąć w powyborczych sondażach bliżej czterdziestu procent niż trzydziestu.
No ale jak byłyby te dwie listy i KOLEW dostałby 37% a KP2050 25%, to:
- powstałby silny sojusz, który zagrażałby pozycji Tuska,
- Tusk pewnie straciłby trochę poparcia na rzecz chadeków,
- a ludzie mądrze, by wszystko zanalizowaliby powyborczo i wyszłoby, że to chadecy przeważyli szalę, odbierając pisowszczyznie trochę głosów i biorąc trochę głosów nowych wyborców, którzy zwykle nie głosowali, ale tym razem poszli pogonić ten PiS kryzysowy.
Odpowiedz
#15
https://wiadomosci.wp.pl/opozycja-w-sile...487472896a

Kosiniak wziął Hołownię do jednego z bastionów poparcia PSL-u (Płock i okolice) pewnie, żeby upewnić się, jak elektorat PSL-u reaguje na Hołownię obok niego. Powoli też pewnie zaczynają wspólną kampanię, choć jeszcze trwają negocjacje, więc nikt nie chce nic przesądzić, by nie popsuć swojej pozycji negocjacyjnej.
No to czekamy na reakcję Tuska. Oby się choć trochę poświęcił i poszedł razem z Czarzastym.
Na szczęście nawet 3 komitety, choć to nienajlepsze rozwiązanie, wyglądają okej. Odpada wtedy zagrożenie z nieprzekroczeniem progu przez PSL. Chociaż jest małe, ale jednak, zagrożenie nieprzekroczeniem progu przez Lewicę. Tusk bowiem utwierdza się w lewicowym skręcie światopoglądowym i może tu podbierać głosy.

Ostatnie wszystkie choć trochę poważne i obiektywne sondażownie, prócz Ibrisa i US będącymi w zasadzie tym samym, wskazują na około remis między KO i PiSem.
Ibris i US w tym miesięcu dziwnie odstają. Obie te sondażownie są od Marcina Dumy, a on ostatnio dostał nagrodę od obajtkowego Orlenu i jeszcze bywa, iż snuje dość pisowski ogląd na gospodarkę (w stylu statystyk Glapińskiego lub Wosia).
https://mobile.twitter.com/MarcinDuma/st...1189019649
To odważna teza, ale jeżeli uznamy sondażownie Dumy za miękkie Estymatory, to w zasadzie już teraz KO zrównało się z PiSem. Tak jakby Duma nie uznawał, że KO ma już koło 30%, tylko upiera się, że koło 26%.
Co ciekawe, sondażownie Dumy dają też niskie wyniki Konfederacji. Możliwe, że za niskie. Jeżeli tak, to ostatnio mamy chyba do czynienia z odpływem elektoratu z PiSu do Konfy na bazie nastrojów antyukraińskich wśród części betonu pisowskiego.
Sondaże Dumy rozmijają się też z analizami Daniela Persa, który zwykle dobrze przewiduje wyniki wyborów. Duma chyba zaniża wyniki KO i Konfy. Może z niego taki drugi Rafał Woś, który pluje na Tuska i Mentzena?

EDIT
https://klubjagiellonski.pl/2021/06/11/p...e-postawy/
A dobra. Utwierdzam się w przekonaniu, że Duma to drugi Woś. Stąd zaniżenie wyniku KO i Konfy. Duma nawet ostatnio zrobił wywiad dla obajtkowego i.pl.
Odpowiedz
#16
Ciekawe, że wszystkim spada, a tylko PO rośnie. Sam wzrost PO tego nie tłumaczy. Wychodzi, że wzrasta ilość niezdecydowanych.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#17
kmat napisał(a): Ciekawe, że wszystkim spada, a tylko PO rośnie. Sam wzrost PO tego nie tłumaczy. Wychodzi, że wzrasta ilość niezdecydowanych.

Ostatnio Konfa też trochę rośnie, pewnie kosztem PiSu. Ale fakt. Rośnie liczba niezdecydowanych. Możliwe, że elektorat opozycyjny jest wkurzony, że jeszcze nie ma sojuszy wyborczych na wybory. KO rośnie, bo Tusk nonstop mówi, że on chce z każdym, ale inni nie chcą z nim i to nie jego wina, więc Tusk przyciąga. No ale część ludzi może ma tu dość i idzie do niezdecydowanych. Zwłaszcza spadek Hołowni może być tłumaczony tym, że właśnie jego się nierzadko obwinia o brak woli sojuszniczej.
No ale Hołownia pewnie w styczniu ogłosi przez to mariaż z Kosiniakiem. Dobrze wyszedł im ten występ w Płocku. Widać, że się lubią. To przyciąga.
Odpowiedz
#18
Mustafa Mond napisał(a): Możliwe, że elektorat opozycyjny jest wkurzony, że jeszcze nie ma sojuszy wyborczych na wybory.
To jest chyba demobilizacja PiSu. Na opozycji tylko KO rośnie, ale raczej kosztem Hołowni i Lewicy. Gdyby ci pisowcy gdzieś przepływali to raczej do Hołowni i Kosiniaka, a tam są spadki.
Mustafa Mond napisał(a): No ale Hołownia pewnie w styczniu ogłosi przez to mariaż z Kosiniakiem.
Pytanie na ile to się okaże kompatybilne.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#19
kmat napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): Możliwe, że elektorat opozycyjny jest wkurzony, że jeszcze nie ma sojuszy wyborczych na wybory.
To jest chyba demobilizacja PiSu. Na opozycji tylko KO rośnie, ale raczej kosztem Hołowni i Lewicy. Gdyby ci pisowcy gdzieś przepływali to raczej do Hołowni i Kosiniaka, a tam są spadki.
A faktycznie. Tak. Ma to sens.

kmat napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): No ale Hołownia pewnie w styczniu ogłosi przez to mariaż z Kosiniakiem.
Pytanie na ile to się okaże kompatybilne.
Sytuacja wygląda tak, że opozycja te wybory wygra, ale jedyną szansą na większość konstytucyjną jest to, że będą dwa komitety, które razem walną trochę ponad 60%. Wszystko zależy od tego, czy Hołownia i Kosiniak zdołaliby wtedy zebrać szerokie poparcie. Moim zdaniem to możliwe, bo Hołownia i Kosiniak mają w sondażach zaufania niski poziom elektoratu, który im nie ufa. Warto zaryzykować. Nawet jak nie okaże się to kompatybilne, to co się stanie? Trochę z małego elektoratu PSL-u ucieknie do Agrounii, Konfy i PiSu?
Poza tym dopóki Hołownia tak mocno wierzy w KRK, to nie da rady trwale zastąpić KO i/lub Lewicy na "południu kompasu politycznego". Na razie jego miejsce widzę przy Kosiniaku.
Odpowiedz
#20
Mustafa Mond napisał(a): Sytuacja wygląda tak, że opozycja te wybory wygra, ale jedyną szansą na większość konstytucyjną jest to, że będą dwa komitety, które razem walną trochę ponad 60%. Wszystko zależy od tego ...
Wszystko zależy od tego czy Hołownia i Kosiniak pójdą drogą współpracy czy konfrontacji z KO.
Bo paradoksalnie walka zwycięskich buldogów może być dla nich wyniszczająca.
W ewentualnej koalicji będą z miejsca traktowani, jak przystawki, a jednocześnie muszą jakoś zaznaczyć swoją odrębność.
Kwadratura do kwadratu.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości