DziadBorowy napisał(a): Przeładowana podstawa programowa nie polega na tym, że uczniowie mają do opanowania zbyt duże ilości materiału ale to, że ministerstwo przeznacza zbyt mało godzin aby rzetelnie zrealizować to co podstawa programowa zrealizować każe. Przez to część materiału robiona jest po łebkach, nauczyciele zadają uczniom to z czym się nie wyrabiają do domu, uczniowie po szkole muszą dodatkowo pracować, co siłą rzeczy jest mniej efektywne niż w szkole a rodzice się wkurwiają, że ich dziecko cały czas siedzi albo w szkole albo nad książkami a dodatkowo sami muszą wyjaśniać mu treści, które powinien wyjaśnić nauczyciel, ale po prostu nie zdążył.Z tego, co zrozumiałam, mniej do nauki oznacza w tym przypadku naukę ogólnie, także w domu.
DziadBorowy napisał(a): Tylko, że tam często nauka ogranicza się do przebywania w szkole a praca domowa to absolutne minimum. Natomiast u nas uczeń często ma pełen etat w szkole a w domu "robotę" na kolejne pół etatu. I tej roboty w domu nikt nie liczy.To prawda. Ale to akurat żadna nowość. Ze swoich czasów pamiętam, że koło siódmej klasy zaczęłam uważać, że mam dużo nauki. Pamiętam też jakieś rysunki techniczne na technikę, które rysowałam o pierwszej w nocy.
DziadBorowy napisał(a): Inna prawa jak te godziny spędzane w szkole są wykorzystywane. Bo jeżeli w 12 letnim cyklu nauczania (podstawówka+liceum) trzecim przedmiotem odnośnie największej ilości godzin jest religia (po języku polskim i WFie) to ja więcej pytań już nie mam ...Pewnie dlatego, że jest przez cały czas, a inne przedmioty zaczynają się w kolejnych klasach. A na religię można przecież po prostu nie chodzić.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.